RecenzjeCzego teraz słuchacie

Przesłuchałeś kolejną płytę... Podoba ci się? Nie? Napisz o tym!

Moderator: fantomasz

Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 719
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 45
Status: Offline

#115456

Post autor: Depeche Gristle »

Ostatni post z poprzedniej strony:

Suicide - A Way Of Life, 1988;
******
Style: new wave, synthpop, cold wave, dark wave, rockabilly, industrial
Obrazek

Suicide - The Second Album, 1980;
******
Style: new wave, synthpop, cold wave, pop psychodeliczny, rockabilly, dark wave, ambient, bossa nova
Obrazek

A Way of Life - trzeci album studyjny legendarnej nowojorskiej formacji synthpopowej Suicide, na który trzeba było czekać przez blisko osiem lat, jednakże okres ten wcale nie był martwy w wykonaniu Alana Vegi i Martina Reva, bowiem obaj muzycy wydawali w tym czasie albumy solowe, zaś pod szyldem Suicide regularnie koncertowali, czego finałem był wydany w 1986 roku album live Ghost Riders, zawierający materiał z trasy koncertowej grupy z 1981 roku.
Materiał do swojego trzeciego albumu studyjnego A Way of Life Suicide zarejestrował 13 grudnia 1987 w rodzinnym Nowym Jorku, zaś produkcji albumu, podobnie jak w przypadku drugiego albumu (Suicide: Alan Vega and Martin Rev) podjął się frontman kultowego zespołu The Cars Ric Ocasek.
Album, który ukazał się w 1988 roku zaprezentował rozwinięcie stylu z Suicide: Alan Vega and Martin Rev, łącząc synthpop, dark wave i cold wave z wokalami w stylu rockabilly, preferowanym przez Alana Vegę, czym charakteryzował się styl Suicide lat 80 i, czego przykład daje otwierający album numer Wild in Blue, z charakterystyczną dla Alana Vegi linią wokalną w stylu rockabilly; piosenka jest połączeniem chłodnego synthpopu lat 80 z industrialnym pulsem i samplami partii gitarowych w stylu new wave.
Nastrojowy, singlowy Surrender, przypomina ballady w klimatach z twórczości z przedziału pomiędzy OMD, a Julee Cruise ze ścieżek dźwiękowych do Twin Peaks. Równie nastrojowy jest wokal Alana Vegi wspomagany przez damskie chórki, brzmiący niczym Elvis Presley.
Jukebox Baby 96 jest czystą piosenką rockabilly, choć w syntezatorowej oprawie. Śpiew Alana Vegi do złudzenia przypomina tu samego Elvisa.
Odmianę przynosi Rain of Ruin w znacznie mroczniejszym klimacie łączącym new wave, synthpop, postpunk i cold wave ze śpiewem rockabilly Alana Vegi; synthpopowy beat łączy się tu z chropowatym i surowym brzmieniem klawiszy.
Suffering in Vain jest czysto industrialną kompozycją z potężnym maszynowym pulsem sekwencera i niemal jednostajnym łomotem automatu perkusyjnego, przypominającym uderzenia ciężkiego młota o metal. Wokal Alana Vegi nadaje utworowi nieco psychodelicznego wymiaru.
Zupełny zwrot oferuje z kolei singlowy Dominic Christ, o przyjemnym syntezatorowym brzmieniu i zdecydowanie najbardziej na całym albumie utanecznionej i dynamicznej rytmice. Wokal Alana Vegi przechodzi od śpiewu rockabilly, po krzykliwe deklamacje.
Love So Lovely jest powrotem do klimatów z pierwszego albumu Suicide (1977); proste, acz chropowate i surowe syntezatorowe pasaże, archaiczny, bardzo szybki puls automatu perkusyjnego i nerwowe wokale Vegi do złudzenia przypominają kultowy numer Suicide - Ghost Rider.
Synthpopowy Devastation z chłodnymi i wyrazistymi partiami klawiszy przypomina swym brzmieniem i stylem numery Depeche Mode lat 80.
Album zamyka dark wave'owy, o niemal gotyckim wymiarze Heat Beat z surową partią klawiszy, chłodnym i odległym tłem, prostą i nieskomplikowaną dynamiczną sekcją rytmiczną i depresyjnym wokalem Alana Vegi.
A Way of Life jest najlepszym albumem w dorobku Suicide oraz jednym z najlepszych i najważniejszych, pewnie obok dokonań The Sisters Of Mercy, albumów dark wave i cold wave lat 80.


The Second Album - drugi album legendarnej nowojorskiej formacji Suicide, nagrywany w słynnym nowojorskim studiu Power Station at BerkleeNYC w latach 1979-1980; album wydany został w maju 1980, zaś jego oryginalny tytuł brzmiał "Suicide: Alan Vega and Martin Rev".
Po sukcesie pierwszego albumu Suicide oraz trasy koncertowej promującej album, formacją zainteresowali się producenci z najwyższej półki (w tym Giorgio Moroder), ostatecznie producentem drugiego albumu Suicide został frontman kultowego i niezwykle wówczas popularnego zespołu The Cars Ric Ocasek, który poprzez Michaela Zilkha z Ze Records ulokował Suicide w renomowanym i drogim, mieszczącym się na samym Manhattanie studiu Power Station at BerkleeNYC, gdzie zespół nagrywał materiał równocześnie obok Bruce'a Springsteena (muzycy wielokrotnie odwiedzali się podczas nagrań), jednocześnie Ric Ocasek dostarczył zespołowi nowy sprzęt, podjął się również, razem z Martinem Revem, pracy nad brzmieniem nowego albumu, zaś Alan Vega skupił się wyłącznie na wokalu.
Dzięki nowemu sprzętowi, brzmienie Suicide nabrało bardziej czystego i przejrzystego charakteru; zespół zrezygnował z surowości i brudu cechujących pierwszy album, co potwierdza się już od pierwszego utworu albumu, którym jest Diamonds, Fur Coat, Champagne w zminofalowo-synthpopowym klimacie, dość charakterystycznym dla synthpopu lat 80; numer brzmieniem przypomina nieco dokonania OMD, zaś Alan Vega śpiewa w swoim firmowym stylu rockabilly, przypominającym śpiew Elvisa Presleya.
Mr. Ray (to Howard T.) jest połączeniem synthpopowego brzmienia z klimatem amerykańskiej hippisowskiej psychodeli lat 60, zarówno w wokalu i rytmicznym klaskaniu, jak i w organowej przestrzeni.
Sweetheart jest przepiękną synthpopową balladą w klimacie przypominającym twórczość OMD od strony muzycznej, z romantycznym słodzeniem rockabilly Alana Vegi od strony wokalnej.
Fast Money Music utrzymany jest w niezwykle dynamicznym pulsującym tempie, nadając kompozycji formy electro-clashowej, z chwytliwymi partiami fletu elektrycznego i Elvisowskim wokalem Alana Vegi, który tu i ówdzie decyduje się w swoim stylu krzyknąć i pohukiwać.
Touch Me jest fuzją cold wave z dark wave w posępnym tonie nisko pulsującego syntezatora z organowym psychodelicznym tłem, ponurym wokalem na pierwszym planie i oszalałymi krzykami w tle, z całą pewnością pasowałby do klimatów z pierwszego albumu Suicide (1977), choć kompozycja zapowiada styl, z jakiego Suicide będzie znane w latach 80.
Harlem jest połączeniem synthpopowej rytmiki i klimatu psychodeli lat 60, w której szczególnie odciska się piętno The Doors, co mocno słychać także w wokalu.
Be Bop Kid jest bardziej retrospektywnym momentem albumu, bowiem utwór w całości jest typową piosenką nurtu rockabilly z lat 50 i 60 w synthpopowym wydaniu.
Las Vegas Man jest przepiękną balladą o ambientowej przestrzeni w wiosenno-porannych klimatach, do których brzmiący zupełnie jak Elvis Presley, romantyczny wokal Alana Vegi, wpasowuje się wręcz idealnie.
Ciekawą kolaborację synthpopowego brzmienia, rytmu bossa novy, psychodeli oraz Elvisowskiej linii wokalnej stanowi Shadazz, choć w przypadku Suicide takie mariaże są raczej daniem firmowym formacji. Ponadto utwór zawiera świetne partie fletu dodające uroku całości piosenki.
Dość surowo brzmiący Dance z niezwykle szybkim beatem archaicznego automatu perkusyjnego, charakterystycznym, stale powtarzającym się pulsem sekwencera, syntezatorowymi zapętleniami, schizofrenicznym wokalem Alana Vegi przypominającym wczesny styl Dietera Meiera z Yello, jest kolaboracją electro clash i psychodeli; utwór stanowi wczesną formę stylu house.
Super Subway Comedian opiera się głównie na dynamicznym rytmie automatu perkusyjnego na tle delikatnej syntezatorowej przestrzeni; wokal przechodzi od pełnych emocji (od napięcia, po śmiech) deklamacji-dialogów z samym sobą, które w refrenie przechodzą klasyczny wokal w stylu rockabilly.
Dream Baby Dream, singiel, który poprzedził wydanie całego albumu, utrzymany jest w klimacie psychodelicznego popu z organowym tłem i wokalem rockabilly. Piosenka utrzymana jest w klimacie standardów Suicide z pierwszego albumu, takich jak Cheree i Girl. Również zamykający album Radiation jest powrotem do klimatów z pierwszego albumu Suicide; numer oparty jest na rytmie bossa novy automatu perkusyjnego; przestrzeń wypełnia surowe i szorstkie zapętlone brzmienie syntezatora, zaś w tle słychać organowe zagrywki, co przypomina numery z pierwszego albumu, takie, jak kultowy Ghost Rider, Rocket U.S.A. i I Remember.
Drugi album Suicide okazał się milowym krokiem dla brytyjskiego synthpopu lat 80. Album został doceniony przez brytyjski New Musical Express (NME) jako najlepszy album 1980 roku, zaś po latach inny brytyjski magazyn muzyczny Fact, umieścił album na 79 miejscu 100 najlepszych płyt lat 80, doceniając jego ponadczasowość. Inną sprawą jest fakt, że niezbyt przychylne opinie o albumie wyrażał sam Alan Vega, choć wpływ na to miał zapewne znikomy udział Vegi w produkcji albumu. Zresztą po jego nagraniu Alan Vega i Martin Rev na jakiś czas skupili się na twórczości solowej, zaś na następny album Suicide trzeba było czekać do 1988 roku.
Album zdobył za to uznanie wśród innych muzyków; Bobby Gillespie z Primal Scream przyznał, iż zakochał się w nim od pierwszego przesłuchania i, jego zdaniem, album stanowi wstęp do nurtu house. Natomiast Steven Severin z Siouxsie and the Banshees uznał longlpay za jeden z dziesięciu swoich ulubionych albumów.
Ostatnio zmieniony 29 lis 2020, 3:45 przez Depeche Gristle, łącznie zmieniany 3 razy.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 719
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 45
Status: Offline

#115470

Post autor: Depeche Gristle »

Psyche - The Influence, 1989;
******
Style: new wave, synthpop, dark wave, cold wave, industrial, rock elektroniczny, ambient, gothic, folk, trip hop
Obrazek


The Influence - czwarty album kanadyjskiej formacji Psyche, wydany 28 listopada 1989 roku, przyniósł daleko idące zmiany, począwszy od personalnych, bowiem dotychczasowy klawiszowiec Stephen Huss postanowił rozstać się z formacją; jego miejsce zajął David Kristian, który ukierunkował Psyche ku bardziej mrocznej elektroniczne, będącej wypadkową twórczości Depeche Mode, Cabaret Voltaire i Clan Of Xymox. Europejskie sukcesy poprzednich albumów grupy, Unveiling the Secret i Mystery Hotel, które Psyche udanie promowało trasami koncertowymi po Europie, gdzie grupa występowała obok m.in. Alien Sex Fiend, Die Form i Clan of Xymox, naturalną koleją rzeczy przyczyniły się do ewolucji stylu Psyche w kierunku dark wave i cold wave, nabierając tym samym bardziej mrocznego charakteru muzyki.
Wznowienie albumu z 2012 roku zawiera zmienioną chronologię utworów i zwiększoną o dodatkowe numery tracklistę względem wersji oryginalnej; stelistę otwiera zatem instrumentalna kompozycja Eleanor, zbliżona brzmieniem do stylu Depeche Mode z okresu Black Celebration i Music For The Masses, oparta na chłodnych syntezatorowych pętlach i zagrywkach na tle mrocznych smyków. Pojawiają się tu również liczne perkusjonalia o plemienno-militarnym zabarwieniu.
Niesamowicie chłodna i mroczna introdukcja rozpoczyna kompozycję Misery, utrzymaną w klimatach łączących estetykę New Order i Depeche Mode lat 80, z niezwykle przejmującym zadziornym wokalem Darrina C. Hussa. Numer zyskał status największego przeboju Psyche, stając się jednocześnie najbardziej rozpoznawalnym utworem i obliczem grupy.
Haunted z zimnofalową syntezatorową przestrzenią i równie zimnymi, acz chwytliwymi partiami klawiszy, oscyluje w klimatach twórczości od Clan Of Xymox, po Depeche Mode. Również wokal Darrina C. Hussa naznaczony jest przejmującym chłodem, który przechodzi od mrocznych i szorstkich półszeptów, po obłędny jęk w finale.
Tytułowy The Influence jak żywo przypomina klimaty Depeche Mode lat 80, z charakterystycznym potężnym industrialnym pulsem, syntezatorowymi pętlami, odległą chłodną przestrzenią i mocarnym beatem sekcji rytmicznej. Wokal Darrina C. Hussa mocno przypomina tu z kolei stylem i barwą Marca Almonda.
Mroczna ballada Dark Pool jest już całkowitą esencją chłodu i mroku na miarę Depeche Mode; utwór swą muzyczną przestrzenią i efektami dźwiękowymi ilustruje mroki chłodnych opuszczonych kazamatów. Ów klimat dodatkowo podkreśla spokojny, choć chłodny, ponury i nieprzejednany wokal Darrina C. Hussa.
Fakt, że Psyche w głównej mierze inspirowało się twórczością Depeche Mode szczególnie uwidoczniony jest w Salvation Stranger, piosenka utrzymana jest w klimatach i brzmieniach synthpopowo-industrialnych, charakteryzujących albumy Depeche Mode - Construction Time Again i Some Grat Reward. W utworze słychać jest również wpływy Clan Of Xymox.
Instrumentalny Psyche Theme (pierwotnie otwierający album), oparty jest na chłodnej przestrzeni i odległych enigmatycznych klawiszowych zapętleniach. Także i tu wyraźnie słychać nieodpartego brzmieniowego ducha Depeche Mode.
Silne wpływy Depeche Mode i Clan Of Xymox charakteryzują również Secret Angel będącą konglomeratem niskich analogowych brzmień i surowego synthpopu ze stylistyką new wave i cold wave.
The Sundial, to wypełniona delikatnymi zagrywkami klawiszy na tle chłodnej przestrzeni i odległego syntezatorowego pulsu ballada z wpływami Clan Of Xymox i Dead Can Dance, z ponurym wokalem, w którym słychać wyraźne wpływy Brendana Perry'ego z Dead Can Dance.
Illusion utrzymany jest w stylistyce klasycznego synthpopu lat 80 z mocnym syntezatorowym pulsem i wyrazistymi klawiszowymi partiami; w utworze przenikają się wpływy Cabaret Voltaire, Clan Of Xymox i New Order.
Industrialny Twilight opiera się na gęstym pulsie sekwencera, syntezatorowych zapętleniach i efektach w stylu Kraftwerk oraz surowej i szorstkiej deklamacji przechodzącej w senno-depresyjny śpiew w refrenie.
Reedycję uzupełniono o wspomniane utwory bonusowe: Misery's Return pozbawiona jest chłodnego i mrocznego klimatu oryginału, zyskuje za to bardziej industrialno-taneczny wymiar; pojawiają się nowe dźwięki, jak chwytliwe zagrywki klawiszy w stylu Kraftwerk, wokale z kolei podległy mocnemu przeobrażeniu i zniekształceniu.
Haunted (On Hill House Mix) nie różni się zbytnio od wersji oryginalnej, poza bardziej wydłużoną introdukcją kompozycji i dłuższym czasem trwania całej kompozycji.
The Sundial (Shifting Time) prezentuje się w akustycznej wersji na gitarę klasyczną, podobnie jest w przypadku Misery (Acoustic Rhodes), choć tu całkowicie zmieniona została również linia wokalna piosenki.
Remix Salvation Stranger 2012 oparty jest w głównej mierze na swoim klasycznym analogowym brzmieniu, a wzbogacony został o nowoczesną trip-hopową sekcją rytmiczną.
Całość zamyka niealbumowy Goodbye Horses (Immortality Mix) z repertuaru Q Lazzarus, który stał się - obok Misery - wielkim przebojem Psyche. Numer jest kolaboracją new wave i synthpopu o zimnofalowej przestrzeni, w której tle słychać podkład gitary akustycznej.
The Influence jest najlepszym albumem w dorobku Psyche, z nieśmiertelnym przebojem Misery na czele, mającym status klasyki lat 80, będącej idealnym podsumowaniem całej dekady.
Ostatnio zmieniony 28 lis 2020, 4:07 przez Depeche Gristle, łącznie zmieniany 2 razy.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 719
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 45
Status: Offline

#115619

Post autor: Depeche Gristle »

Front 242 - Official Version, 1987:
*****
Style: new wave, synthpop, industrial, ebm, cold wave, dark wave, house, noise, minimal, experimental
Obrazek


Official Version - trzeci album uznawanej za "ojców chrzestnych" EBM-u belgijskiej formacji Front 242, który ukazał się 1 marca 1987 roku, ukazał też znacznie dojrzalsze i wykrystalizowane brzmienie oraz styl zespołu, który znacznie bardziej ubogacił przede wszystkim warstwę rytmiczną, zaś utwory nabrały o wiele głębszego i industrialnego wymiaru, choć album, podobnie jak w przypadku poprzedniego longplaya zespołu, No Comment (1984), także otwiera wydłużona industrialno-house'owa instrumentalna kompozycja - w przypadku Official Version numerem otwierającym jest W.Y.H.I.W.Y.G. łączący klimaty industrial, house, minimal i zimną falę; utwór odznacza się ciężkim industrialnym beatem i wyrazistym pulsem, house'ową stylistyką, zimnofalową przestrzenią oraz pełnym wachlarzem sampli i efektów dźwiękowych.
Rerun Time, śpiewany w duecie przez Jeana-Luca De Meyera i Richarda Jonckheere, jest już wyraźną ewolucją z klimatów z poprzedniego albumu w kierunkach, w których utwór łączy w sobie styl ebm z synth popową rytmiką i ciężkim industrialnym pulsem, zaskakująco przypominając nieco późniejsze dokonania Front Line Assembly z przełomu lat 80. i 90.
Przykładem ciężkiego industrialnego utworu z silnymi wpływami Cabaret Voltaire jest Television Station, początkowo mający dość ponury charakter potęgowany przez posępny wokal oraz szybkie industrialne wibracje na tle powolnego i ciężkiego beatu, z czasem jednak kompozycja nabiera rozpędu w rytmie, przechodząc w instrumentalną drugą część z wyrazistymi i chwytliwymi klawiszowymi solówkami.
Instrumentalna Agressiva Due jest silnie industrialnym numerem, opartym głównie o ciężki beat i mocny industrialny puls; całość dopełniają efekty samplerskie, wplecione dialogi i klawiszowe hałasy.
Singlowy Master Hit (Part 1 & 2) jest jednym z klasycznych utworów w dorobku Front 242, w którym dość mocno słychać inspiracje klimatami z albumu Cabaret Voltaire - The Crackdown. Kompozycja charakteryzująca się przebojowym refrenem, rozkręca się w niesamowitym transie industrialnego pulsu nabierając niezwykle komercyjnego potencjału. Druga część utworu jest instrumentalna, co jeszcze bardziej podkreśla jego walory dźwiękowo-brzmieniowe.
Slaughter jest z kolei bardziej ponurym, wręcz zimnofalowym obliczem Front 242 z niezwykle gorzkim wokalem, chłodną przestrzenią, dusznym klimatem i industrialnymi efektami, utwór przypomina klimaty twórczości Skinny Puppy, The Neon Judgement i Ministry lat 80.
Zupełnie odmienne oblicze prezentuje singlowy Quite Unusual o dość przebojowym charakterze, w bardziej pogodnych klimatach przypominających stylem i brzmieniem Depeche Mode z albumu Some Great Reward, łączących new wave, synth pop i industrial.
Red Team to znów powrót do lodowatych brzmień i ponurego klimatu rodem z twórczości Skinny Puppy i Ministry lat 80., tym razem jednak w bardziej synth popowo-industrialnym wydaniu, choć klasyczny piosenkowy wokal zastępuje tu chłodna deklamacja.
Podstawową setlistę albumu uzupełnia eksperymentalna, niespełna 2-minutowa miniatura Angst, przedstawiająca burzliwe kazanie pastora na tle industrialnych hałasów, eksperymentów dźwiękowych i silnych grzmotów wyładowań atmosferycznych.
Album uzupełniono o utwory bonusowe; Quite Unusual (12" Version) w wydłużonej wersji; Agressiva (12" Version) w wersji wokalnej, o mniej industrialnym charakterze względem wersji albumowej, za to w stricte ebm-owym wydaniu, oraz dwa remixy Master Hit: wydłużony Masterblaster gdzie wokal zminimalizowano jedynie do refrenu oraz instrumentalny, minimalistyczno-house'owy Hypnomix.
Official Version przyniósł Front 242 sukces komercyjny, który zapewnił zespołowi status jednej z najbardziej wpływowych grup lat 80. oraz najważniejszego przedstawiciela nurtu EBM, którego Front 242 jest przecież pionierem. Albumem Official Version zespół wywarł niebagatelny wpływ na twórczość w latach 80. i 90. takich grup jak Skinny Puppy, Ministry, Nitzer Ebb czy Front Line Assembly, zaś w Polsce wpłynął na twórczość formacji industrialnych - Agressiva 69, Düsseldorf, Kafel, Nowy Horyzont czy Wieloryb.
Official Version jest uważany za jeden z najbardziej klasycznych albumów nurtu EBM i jedną z najważniejszych płyt lat 80.
Ostatnio zmieniony 28 lip 2022, 1:23 przez Depeche Gristle, łącznie zmieniany 3 razy.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Sublime
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 644
Rejestracja: 16 lis 2013, 19:44
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja:
Jestem muzykiem: Tak ♫♫
Ulubieni wykonawcy: Berliniarze
Zawód:
Zainteresowania:
Płeć:
Status: Offline

#115745

Post autor: Sublime »

[bbvideo=560,315]https://www.youtube.com/watch?v=u5Q6dD3RKRQ[/bbvideo]

Garrisona da się lubić... choć trochę szkoda, że te kompozycje nie zostały lepiej potraktowane. Pod koniec płyty pewna konsekwencja w używaniu tych samych efektów i brzmień zaczyna nużyć i irytować. Od początku do końca wszystko właściwie stoi w miejscu, nie ma bardziej dynamicznych lub wolniejszych momentów, choć Garrison próbuje coś z tym działać, nie mniej te "ambientowe" utwory to po prostu taka sama klawiszowa wariacja, tyle że bez tych efektów dźwiękowych nadających rytm. Bardzo pobłażliwe podszedłem do tej płyty, ale nie wiem, czy warto sięgać dalej po kolejne płyty Amerykanina.


Sublime

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta

DeLong
Habitué
Posty: 1175
Rejestracja: 01 paź 2006, 9:23
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Dokąd?
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Status: Offline

#116022

Post autor: DeLong »

Tangerine Dream - Exit

Pamieta jeszcze ktos dyskusje sprzed lat?


No hay caminos, hay que caminar...

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 719
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 45
Status: Offline

#116235

Post autor: Depeche Gristle »

The Human League - Travelogue, 1980:
******
Style: new wave, synth pop, cold wave, industrial, minimal, noise, experimental, electro, rock elektroniczny, post punk, disco
Obrazek


Travelogue - drugi album studyjny brytyjskiego kwartetu pochodzącego z Sheffield The Human League.
Materiał nagrany w pierwszej połowie 1980 roku w Monumental Pictures Studio w Sheffield poprzedzony został EP-ką Holiday '80, wydaną w kwietniu 1980, zaś sam album ukazał się miesiąc później, 14 maja 1980 roku; producentem longplaya był Richard Mainwaring, który rok później zasłynął z produkcji najbardziej udanego albumu OMD - Architecture & Morality.
Przełom lat 70. i 80. był początkiem wielkiej popularności synth popu; na fali rewolucji jakiej dokonał Kraftwerk w połowie lat 70., już pod koniec tej dekady syntezatory stanowiły dominujące instrumentarium wśród wykonawców brytyjskich (w większości pochodzących ze środowisk punkowych), którzy zdobyli ogromną popularność na listach przebojów, czego przykładem byli Gary Numan, OMD, Fad Gadget, The Normal, The Buggles czy Cabaret Voltaire, którzy zaczęli stanowić wizytówkę brytyjskiej sceny elektronicznej. Jednym z przedstawicieli tejże sceny był założony w 1977 roku w Sheffield The Human League, którego debiutancki album, wydany w październiku 1979 roku Reproduction, mimo całej oryginalności i dość dużych wartości artystycznych, przeszedł praktycznie bez echa. Niezrażony tym faktem zespół postanowił kontynuować obraną na Reproduction wizję awangardowego futurystycznego synth popu inspirowanego głównie twórczością Kraftwerk, choć pozostającą także pod wpływem twórczości Cabaret Voltaire, Throbbing Gristle, Gary'ego Numana, Davida Bowiego, a nawet... Queen.
Album otwiera The Black Hit of Space z niemal punkową linią wokalną i industrialnym klimatem z wyraźnym ociężałym beatem archaicznego automatu perkusyjnego, niskim analogowym tłem, brudnymi zgrzytami i futurystyczną przestrzenią. Numer bliski jest klimatom z albumu Reproduction. Jednakże już następny utwór, pochodzący z repertuaru Micka Ronsona, Only After Dark, jest wyraźnym krokiem w kierunku klasycznego synth popu lat 80.; numer zbudowany jest na prostej strukturze pulsującego sekwencera połączonego z prostym i oszczędnym beatem automatu perkusyjnego; wokalnie utrzymany jest w klimatach new wave, choć słychać tu dość nieoczekiwanie wpływy wokalne Freddiego Mercury'ego, głównie w chórkach.
Life Kills, o przebojowym charakterze, jest zdecydowanym kursem w kierunku przystępnego synth popu; w electro-punkowej piosence słychać już wyraźnie "ten" The Human League kojarzony z największych albumów: Dare (1981) i Hysteria (1984).
Najlepszy na albumie Dreams of Leaving to znowu powrót do awangardowej elektroniki znanej z Reproduction; numer oparty jest na gęstym pulsie sekwencera, analogowych solówkach i industrialnych zgrzytach; wokal jest tu bardziej rockowy niż w którymkolwiek innym utworze płyty. Sam utwór jest również najbardziej eksperymentalnym momentem płyty, szczególnie jego druga część, która wypełniona jest dosłownym migotaniem syntezatorowych dźwięków, które z czasem przechodzą w szybki basowy puls, by znów powrócić do formy piosenkowej, choć w tej finalnej części tło wypełniają wysokie analogowe dźwięki uzupełnione o solówki rodem z futurystycznych gierek na Commodore 64 i Atari.
Instrumentalny Toyota City utrzymany jest w chłodnym i spokojnym stylu; utwór wypełniony jest delikatnym motywem syntezatora i wiosenną przestrzenią; słychać tu zarówno synth popowe wpływy Kraftwerk z albumu Trans - Europe Express, jak i psychodelę Cluster z albumu Zuckerzeit.
Crow and a Baby jest kolejnym wyraźnym ukłonem w kierunku komercyjnego synth popu; jest to numer o zdecydowanie new wave'owym wokalu z przebojową linią wokalną i melodyczną zapowiadającą erę Dare i Hysteria, zresztą numer spokojnie odnalazłby się na Dare, mimo dość zgrzytliwej końcówki piosenki.
Szybki synth popowy The Touchables jest z kolei zapowiedzią twórczości Iana Craiga Marsha i Martyna Ware'a dla Heaven 17, utwór bowiem przypomina klimaty z wczesnych płyt Heaven 17 - Penthouse and Pavement i The Luxury Gap.
Instrumentalny Gordon's Gin to znany standard reklamowy Jeffa Wayne'a pochodzący z 1976 roku, przerobiony przez The Human League na synth popową nutę przypominającą do złudzenia Depeche Mode z albumu Speak & Spell, co z kolei uświadamia, jak wielki wpływ ówczesny The Human League miał na twórczość Vince'a Clarke'a.
Being Boiled jest jednym z pierwszych singli The Human League, wydanym 30 czerwca 1978 roku; zespół postanowił go odświeżyć wydając na EP Holiday '80 i na Travelogue jako singiel promujący album. W wersji z Travelogue utwór wzbogacony jest o dodatkowe partie klawiszy oraz mocniejszą i nowocześniejszą sekcję rytmiczną.
Podstawową setlistę albumu kończy WXJL Tonight o dość posępnym basowym pulsie, połamanym rytmie, szybkich solówkach klawiszy, surowej i chłodnej przestrzeni oraz new wave'owym wokalu z wpływami Freddiego Mercury'ego z chórkach.
Travelogue jest najlepszym obok Reproduction albumem w dorobku The Human League, jest jednym z najważniejszych albumów lat 80. i synth popu, który wpłynął na twórczość przede wszystkim Depeche Mode, Soft Cell czy Psyche i, mimo pewnego sukcesu komercyjnego w postaci 16. miejsca na UK Album Chart, to z kolei single Only After Dark i Being Boiled przeszły bez echa (ten drugi stał się hitem w 1982 roku, po ponownym wydaniu na singlu), co w efekcie doprowadziło do prawdziwego tąpnięcia w zespole; rozczarowani sytuacją główni kompozytorzy Ian Craig Marsh i Martyn Ware postanowili rozstać się z The Human League zakładając nową formację Heaven 17, wobec czego The Human League stanął w obliczu realnego upadku. Podobne sytuacje miały zresztą miejsce w przypadku Ultravox, którego w 1979 opuścił wokalista John Foxx, zastąpiony potem przez Midge Ure'a, a także w Depeche Mode, z którego odszedł kompozytor niemal całego ówczesnego materiału Vince Clarke, którego rolę przejął Martin Gore. W jednym i w drugim przypadku formacje stanęły na granicy upadku, jednakże, paradoksalnie, zmiany te tchnęły nowego ducha twórczego w zespoły. Nie inaczej było w przypadku The Human League; Philip Oakey i Philip Adrian Wright, który przejął rolę klawiszowca, skompletowali nowy skład, ale przede wszystkim strzałem w dziesiątkę okazało się dokooptowanie dwóch nastoletnich tancerek i wokalistek, przyjaciółek Philipa Oakey'a, Joanne Catherall i Susan Ann Sulley, i mimo braku talentu wokalnego dziewczyn, odznaczały się one urodą, stając się prawdziwymi wizytówkami i maskotkami zespołu, który obrał zdecydowany kurs na przystępny i przebojowy synth pop, co z jednej strony przyniosło formacji oczekiwany i upragniony sukces komercyjny, z drugiej zaś strony zespół zatracił na oryginalności i artystycznej jakości.
Do wznowienia CD albumu Travelogue dodano bonusy w postaci niealbumowych singli; setlistę rozpoczyna synth popowo-industrialna Marianne; w bardziej futurystycznej postaci prezentuje się instrumental duetu Marsh - Ware Dancevision z wpływami brzmienia Gary'ego Numana; singiel Rock 'n' Roll/Nightclubbing połączony został w jeden utwór; pierwsza część - Rock 'n' Roll z repertuaru Gary'ego Glittera - jest electro-punkowo-industrialna, druga część - Nightclubbing z repertuaru Iggy Popa, skomponowana wspólnie z Davidem Bowie - wyraźnie zwalnia przybierając formę synth popowego rocka.
Synth popowy instrumental Tom Baker o marszowym rytmie i chwytliwych ale chłodnych solówkach klawiszy jest próbką możliwości kompozytorskich duetu Oakey - Wright pozbawionych już wsparcia Marsha i Ware'a.
Duet Oakey - Wright w pełni zresztą sprawdza się w numerze Boys and Girls pozostającym jeszcze niewątpliwie w awangardowych klimatach z Travelogue, z industrialnym pulsem i chłodnymi partiami klawiszy, niemniej utwór udowadnia kompozytorski talent Philipa Oakey'a i Philipa Adriana Wrighta.
Ciekawostką jest bez wątpienia I Don't Depend on You nagrany w stylu disco lat 70. i wydany w 1979 jako singiel, pod sugestią wytwórni Virgin, ze zmienionym szyldem zespołu jako The Men. Co ważne, w refrenie gościnnie pojawiają się partie wokalne wokalistek Katie Kissoon i Lisy Strike - w odróżnieniu od późniejszych wokalistek The Human League Susan Ann Sulley i Joanne Catherall - dysponujących świetnymi walorami i umiejętnościami wokalnymi. Niemniej jest to zapowiedź przyszłego kursu zespołu wspomaganego wokalistkami.
Kończący bonusową setlistę Cruel jest de facto instrumentalną wersją I Don't Depend on You, jedynie kobiecy wokal w postaci refrenu pojawia się dopiero pod koniec numeru.
Ostatnio zmieniony 28 lip 2022, 1:21 przez Depeche Gristle, łącznie zmieniany 2 razy.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 719
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 45
Status: Offline

#116295

Post autor: Depeche Gristle »

Vangelis - Heaven and Hell, 1975;
******
Style: rock elektroniczny, ambient, neofolk, spiritual, classical, experimental, cold wave, jazz rock, krautrock, rock progresywny, new age
Obrazek

Coil - Time Machines, 1998;
*****
Style: rock eksperymentalny, drone, rock industrialny, minimal, noise, dark wave, cold wave, rock elektroniczny, rock psychodeliczny, musique concrète
Obrazek

Ashra - New Age Of Earth, 1977;
******
Style: rock elektroniczny, krautrock, ambient, cold wave, new age, experimental, art rock
Obrazek


Heaven and Hell - koncept-album Vangelisa, którego tematem przewodnim stał się dualizm, wydany został w grudniu 1975 roku.
W połowie lat 70 Evángelos Odysséas Papathanassíou, czyli Vangelis był już uznanym twórcą muzyki filmowej i ścieżek dźwiękowych do filmów dokumentalnych; artysta zwrócił uwagę swoim progresywnym albumem Earth (1973) muzyków brytyjskiej formacji rocka progresywnego Yes, którą w 1974 opuścił klawiszowiec Rick Wakeman. W tym czasie Vangelis przeprowadził się do Londynu, gdzie podpisał kontrakt w wytwórnią RCA i otworzył własne studio nagraniowe Nemo Studios, gdzie rozpoczął pracę nad nowym materiałem. Muzycy Yes, korzystając z okazji, zaprosili Vangelisa, by dołączył do zespołu; artysta początkowo przyjął ofertę, odbył nawet kilka prób z zespołem, jednakże skryty, stroniący od rozgłosu indywidualista Vangelis zrezygnował z dalszej współpracy z Yes, skupiając się na twórczości solowej, jednakże krótkotrwała współpraca z Yes zaowocowała przyjaźnią z wokalistą grupy Jonem Andersonem i pozyskaniem go współpracy przy nagraniu nie tylko Heaven and Hell, ale i późniejszej wieloletniej współpracy obu muzyków.
Album Heaven and Hell nagrywany był we wrześniu 1975 roku w Nemo Studios, które ciągle nie było jeszcze ukończone; pomieszczenia przesycone były zapachem farby, po kątach ciągle walały się worki z zaprawą murarską oraz sprzęt budowlany, zaś w trakcie sesji nagraniowej po studiu przechadzali się robotnicy. Owe niedogodności jednak miały ożywczy wpływ na twórczość Vangelisa, którego warunki pracy w takich warunkach przyczyniły się do nadania takiego właśnie tytułu albumowi - Heaven and Hell - który stał się pierwszym albumem Vangelisa nagranym dla wytwórni RCA w Nemo Studios. Album był ponadto twórczym przejściem artysty od rocka progresywnego w kierunku rocka elektronicznego i ambientu, muzyki opartej zdecydowanie bardziej na syntezatorach.
Na Heaven and Hell składają się dwie blisko 23-minutowe suity będące kompilacją de facto łącznie ośmiu niezależnych od siebie utworów.
Pierwszą część - Heaven and Hell Part I - rozpoczyna Bacchanale, utwór jeszcze w duchu progresywnym, szczególnie w warstwie perkusji, choć słychać tu zabarwione jazzem dynamiczne partie syntezatorowe i pianina elektrycznego połączone z podniosłymi chórami. Ten schemat będzie się jeszcze powtarzał w podobnych kompozycjach następnego albumu Vangelisa, Albedo 0.39 (utwory Main Sequence, Nucleogenesis Part One i Nucleogenesis Part Two). Symphony to the Powers B (Movements 1 and 2), choć zaczyna się partią syntezatorową, to utwór przechodzi w kierunku muzyki poważnej, wręcz sakralnego oratorium z udziałem chóru kościelnego English Chamber Choir; monumentalne partie fortepianowe wspierane są przez syntezatory, z kolei Movement 3 from "Symphony to the Powers B" oparta jest na spokojnym, ambientowym tle uzupełnionym o partie fortepianu, na które z czasem nakładają się podniosłe partie klawiszy i chóralne śpiewy. Suitę kończy przepiękna piosenkowa kompozycja So Long Ago, So Clear z chłodną, ambientową przestrzenią i poruszającym wokalem Jona Andersona, co jest przepięknym uwieńczeniem suity Heaven and Hell Part I.
Heaven and Hell Part II rozpoczyna chłodna, eksperymentalna i ilustracyjna kompozycja Intestinal Bat przypominająca motyw ze ścieżki dźwiękowej filmu fabularnego czy też dokumentalnego, co jest nawiązaniem do wczesnej solowej twórczości Vangelisa.
W odmienny nastój wprowadza Needles & Bones z energicznymi i chwytliwymi motywami syntezatorów.
Dwuczęściowy 12 O'Clock (in two parts) rozpoczyna się od sakralnych chórałów przechodząc w bliskowschodnie partie plemiennych bębnów i perkusjonaliów na tle eksperymentalnej elektroniki; druga część utworu w całości oparta jest na partiach sakralnych chórałów, biciu dzwonów kościelnych, ambientowym tle, a dzieła dopełnia budząca niesamowity dreszcz kobieca wokaliza Vany Veroutis. Utwór brzmi niczym ścieżka dźwiękowa hollywoodzkiej produkcji kostiumowo-historycznej.
Aries z podniosłymi zagrywkami klawiszy i szybkimi, wręcz agresywnymi partiami perkusji i plemiennych bębnów, stanowi z kolei niemal oprawę dla wojennych produkcji filmowych - fabularnych, bądź też dokumentalnych.
Całość kończy wyciszający i spokojny, ambientowo-przestrzenny A Way z odległymi, wibrującymi partiami syntezatora.
Heaven and Hell przyniósł Vangelisowi pierwszy sukces komercyjny w postaci 31 miejsca na UK Albums Chart w 1976 roku, przebojem stał się też So Long Ago, So Clear, z kolei Movement 3 (from "Symphony to the Powers B") został wykorzystany jako soundtrack do serii filmów dokumentalnych Carla Sagana z cyklu "Cosmos: A Personal Voyage".
Heaven and Hell jest niepodważalnym klasykiem muzyki elektronicznej, ale i albumem, który utorował Vangelisowi drogę do dalszej kariery.


Time Machines - album brytyjskiej formacji eksperymentalnej Coil, który ukazał się 26 stycznia 1998 roku, jest jedną z najbardziej osobliwych i niesamowitych płyt, jakie kiedykolwiek słyszał świat rocka. Z jednej strony album odwoływał się do muzyki konkretnej, pionierów i eksperymentatorów muzyki elektronicznej lat 50 i 60 oraz minimalizmu, z drugiej strony przekaz był jasny: każdy z utworów, to Maszyny Czasu, które przeznaczone są do podróży w czasie; nie jest to materiał piosenkowy, brak jest tu jakichkolwiek wokali, zgranych motywów muzycznych i sekcji rytmicznej.
Wszystkie cztery utwory oparte są na pojedynczym wibrującym drone'owym dźwięku, żeby zaś odbyć podróż w czasie, należy zażyć środków psychoaktywnych, których nazwy podano w tytułach każdego utworu, żeby samemu stać się Maszyną Czasu. Zresztą album został nagrany pod wpływem każdego z wymienionych w tytułach środków; wokalista Coil, Jhonn Balance, określił ten proces mianem "próby stopienia czasu", poprzez środki psychoaktywne, które są w stanie tworzyć obrazy w umyśle, przenosić odbiorcę w czasie, czy przepowiadać przyszłość. Choć należy przyznać, że odlecieć, i to bardzo daleko, można i bez środków psychoaktywnych, wystarczy odpalić na odtwarzaczu album, który psychoaktywny jest sam w sobie.
Jedną z ciekawostek jest fakt, że muzycy Coil umieścili we wkładce do albumu ostrzeżenie, by nie słuchać tej muzyki w trakcie jazdy samochodem czy podczas obsługi maszyn (dodano też kolorowe nalepki odpowiadające każdej z substancji).
Album rozpoczyna 23-minutowy 7-Methoxy-β-Carboline: (Telepathine), jak przyznał Jhonn Balance, utwór jest odpowiednikiem wieloskładnikowego środka Yade używanego przez szamanów i przyrządzanego na nieskończoną ilość sposobów.
Cały utwór oparty jest na jednostajnej niskiej, drone'owej muzyce tła, wokół której oplatają się warkotliwe brzmienia, raz zanikające, raz intensywniejsze, przechodzące w wibracje, które stają się elementem dominującym w momencie, kiedy drone'owe tło powoli cichnie i ustępuje, pojawiają się industrialne pulsy, zaś syntezatorowe dźwięki nabierają głębi i wielowymiarowego charakteru; drone'owe tło wraca z jeszcze większą intensywnością. Utwór kończy odległy industrialny puls na tle przestrzennego brzmienia syntezatora.
13-minutowy 2,5-Dimethoxy-4-Ethyl-Amphetamine: (DOET/Hecate) również osadzony jest na tej samej jednostajnej muzyce tła opartej na niskim drone'owym brzmieniu, które z czasem tworzy wspólne tło z rozbudowującą się odległą syntezatorową przestrzenią; mniej więcej co sześć sekund pojawiają się swoiste zaburzenia w postaci syntezatorowego warkotu. Pod koniec utwór przechodzi w fazę drone'wego, jednostajnego, z lekka zaburzanego, warkotu.
Najkrótszy, "zaledwie" 10-minutowy 5-Methoxy-N, N-Dimethyl: (5-MeO-DMT) oparty jest z kolei na wysokich brzmieniach oplecionych wysokimi wibracjami, które w ostatniej minucie utworu ustępują niezwykle niskiemu syntezatorowemu psychodelicznemu tłu, które dosłownie się unosi.
Zamykający album 27-minutowy 4-Indolol, 3-[2-(Dimethylamino)Ethyl]' Phosphate Ester: (Psilocybin) jest powrotem do koncepcji warkotliwej, nisko brzmiącej drone'owej muzyki tła, znanej już z pierwszego i drugiego utworu płyty, na której z czasem pojawiają się dźwięki przypominające radiowe piski fal wysokich częstotliwości, na tle których nakładają się wysokie industrialne dźwięki, ustępujące z czasem gęstej drone'owej przestrzeni, na którą z kolei znowu nakładają się dźwięki fal radiowych o wysokiej częstotliwości, które raz ustępują, by znowu się pojawić, budując dziwaczną strukturę utworu. W końcu drone'owa muzyka tła cichnie, przeobrażając się w industrialny puls, na którym pojawiają się wznoszące się i opadające partie warkotliwego syntezatora; ów industrialny puls również cichnie, by z powrotem przejść w drone'ową muzykę tła, tym razem odległą, początkowo przytłumioną przez dźwięki fal radiowych wysokiej częstotliwości, które po jakimś czasie ustępują, zaś warkotliwe partie syntezatora przechodzą na wyższe tony, w końcu i one cichną zostawiając tylko odległą drone'ową przestrzeń, kończąc tym samym album, tak jak się zaczął, co sugeruje też, że podróż w czasie i w odmienne stany świadomości może trwać wiecznie.
Albumem Tmie Machines, Coil prezentuje cudowny sposób na połączenie ze sobą psychodelii, narkotyków i duchowości - ideologii, które dominują we współczesnym świecie.


New Age of Earth - to pierwszy album wydany pod szyldem Ashra, formacji założonej przez Manuela Göttschinga w 1976 roku, będącej początkowo jego solowym projektem (skład poszerzył się dopiero wraz z trzecim albumem), nazwa zaś nawiązywała do poprzedniego zespołu Manuela Göttschinga, krautrockowego Ash Ra Tempel, który uległ rozwiązaniu 28 lutego 1973 roku, po koncercie w Kolonii.
Przez pewien czas Manuel Göttsching postanowił odpocząć od muzycznej twórczości. Dopiero w 1975 roku debiutował solowym albumem Inventions for Electric Guitar, będącym preludium dla dalszej twórczości pod szyldem Ashra, która względem twórczości Ash Ra Tempel oraz materiału zawartego na Inventions for Electric Guitar, zorientowana była zdecydowanie bardziej na muzykę syntezatorową.
W 1976 roku Manuel Göttsching wszedł do swojego studia nagraniowego Studio Roma, gdzie między marcem a czerwcem nagrał album New Age of Earth, który początkowo ukazał się we Francji w 1976 roku nakładem wytwórni Isadora Records, pod szyldem Manuel Göttsching & Ash Ra Tempel, jednak w następnym, 1977 roku, album wydano już pod nowym szyldem Ashra.
Album jest już zdecydowanym krokiem w kierunku elektroniki, gdzie gitara stanowi jedynie tło i dodatek dla syntezatorowych pejzaży.
Album otwiera ponad 7-minutowy Sunrain, charakteryzujący się szybkimi zagrywkami klawiszy na tle energetycznego pulsu sekwencera i przestrzennego ambientowego tła. Nie brakuje tu też chłodnych i żywiołowych partii syntezatorowych.
Spokojny, 13-minutowy Ocean of Tenderness z chłodnymi przestrzennymi brzmieniami tła i odległymi syntezatorowymi pętlami i wibracjami zawieszonymi w przestrzeni, przypomina klimaty gdzieś z pomiędzy albumów Tangerine Dream Phaedra (1974), a Oxygene Jeana-Michela Jarre'a (1976). Zawieszona wysoko syntezatorowa melodia wspomagana subtelnymi zagrywkami gitary, snuje opowieść rodem z oceanicznej podróży. Z czasem syntezatorowa melodia cichnie, pozwalając gitarowej partii już samodzielnie ciągnąć wątek, na tle elektronicznej przestrzeni.
Najkrótszy, niespełna 6-minutowy Deep Distance, oparty jest na szybkim rytmie archaicznego automatu perkusyjnego, łączącym się z delikatnym, ale energicznym pulsem sekwencera na tle rozległej chłodnej syntezatorowej przestrzeni współgrającej z organowym tłem, wypełnionej przetworzonymi szumami w stylu Jeana-Miechela Jarre'a. Gdzieś wysoko, zawieszone w przestrzeni, rozbrzmiewają odległe szybkie zagrywki klawiszy.
Całą drugą połowę albumu wypełnia 22-minutowa suita Nightdust, blisko kojarząca się z twórczością Klausa Schulzego. Utwór w znacznej mierze składa się z elektroniczno-mellotronowo-organowych przestrzeni, na których zawieszone są syntezatorowe wibracje. Dopiero w połowie trwania kompozycji pojawia się sekwencerowy puls, tworząc swego rodzaju sekcję rytmiczną niezwykle przestrzennego utworu, będącego swoistą podróżą w przestworza i dalej w przestrzeń kosmiczną. Im dalej w przestrzeń, tym mocniej, niczym oddech, unoszą się i opadają elektroniczno-organowe partie. W końcu sekwencerowy puls ustaje i pozostaje tylko ambientowa, elektroniczno-mellotronowo-organowa przestrzeń, wspomagana przez charakterystyczne dla Manuela Göttschinga art.-rockowe solówki gitarowe w stylu Jimmy'ego Hendrixa, które z czasem przeobrażają się w partie syntezatora gitarowego. Całość kończy wyciszająca się, lekko wibrująca, elektroniczno-organowa przestrzeń.
Album New Age of Earth jest jednym z najważniejszych wydawnictw w muzyką elektroniczną w historii rocka; album został uznany za jeden z 25 najbardziej wpływowych albumów świata, zaś strona Pitchfork umieśiła go na 31 miejscu swojego rankingu 50 najlepszych ambientowych płyt wszechczasów.
Ostatnio zmieniony 26 lis 2020, 4:27 przez Depeche Gristle, łącznie zmieniany 2 razy.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 719
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 45
Status: Offline

#116300

Post autor: Depeche Gristle »

C. H. District - Pneuma-Ti-Coi / Continuance, 2013;
*****
Style: electro, minimal, drum and bass, industrial, cold wave, noise, techno, experimental, ambient, drone
Obrazek

The KLF - The White Room, 1991;
*****
Style: house, electro, electro pop, hip hop, cold wave, synthpop, new wave, soul, trip hop, reggae
Obrazek

Thompson Twins - Here's To Future Days (Deluxe edit.), 1985;
*****
Style: new wave, synth pop, synth rock, glam rock, electro funk, soul, cold wave, jazz
Obrazek


Pneuma-Ti-Coi/Continuance - dwupłytowy album C.H. District wydany w 2013 roku nakładem wytwórni Requiem, zawiera najwcześniejszy materiał nagrany przez C.H. District, amatorsko w formatach CD-r, w latach 1999 - 2001.
C.H. District jest działającym od 1998 roku solowym projektem Mirosława Matyasika, artysty z Gliwic, od połowy lat 90 zaangażowanego w śląską scenę techno/minimal, znanego również ze stałej współpracy z grupą performerską video art Suka Off, dla której tworzy oprawy muzyczne i dźwiękowe.
Chociaż początki C.H. District sięgają 1998 roku, czyli czasów największej popularności techno w Polsce, projekt od początku stanowił podziemie na polskiej scenie techno, będąc jednym z pierwszych przedstawicieli tzw. nurtu IDM, nowoczesnej muzyki elektronicznej, opartej na minimalizmie, noise, industrialu i często połamanych rytmach na wzór twórczości spod znaku Autechre.
Dwupłytowe wydawnictwo Requiem zawiera zatem zrekonstruowaną najwcześniejszą twórczość C.H. District, wydaną pierwotnie jako dwa amatorskie krążki nagrane w formatach CD-r.
Dysk pierwszy zawiera materiał z Pneuma-Ti-Coi (1999-2000); otwierający set Clot jest przykładem połączenia brutalnego, połamanego i ciężkiego beatu z brudną i noise'ową elektroniką oraz minimalistycznym chłodnym tłem.
Gift zawiera równie brutalny i połamany podkład rytmiczny, osadzony na zimnym pasażu syntezatorowego brzmienia z domieszką klawiszowych zagrywek. Utwór zawiera nieliczne w twórczości C.H. District deklamacje. W podobnej stylistyce utrzymane są Pneumaticoi [second unit] i Dianoia (z orientalnymi zagrywkami klawiszy).
The First Symptom of Artificial jest z kolei kolaboracją ciężkiego połamanego podkładu rytmicznego z industrialnymi brzmieniami, choć i tu, w dalszej fazie numeru, nie brakuje chłodnej syntezatorowej przestrzeni.
Zamykający set pierwszego dysku This Is My Regret prezentuje bardziej delikatny, drum and bassowy podkład rytmiczny, osadzony na chłodnej, ale i równie delikatnej syntezatorowej przestrzeni, poprzetykanej chropowatymi zagrywkami klawiszy i wsamplowanymi dialogami.
Drugi dysk, Continuance (2001-2002), zawiera bardziej zróżnicowaną muzykę, w szczególności pod względem brzmieniowym, o czym przekonuje otwierający set [blum], posiadający podobnie jak utwory z wcześniejszego krążka, Pneuma-Ti-Coi, ciężki i połamany podkład rytmiczny, choć zdecydowanie wolniejszy, zaś melodie są już znacznie bardziej skomplikowane, oscylujące w klimatach między twórczością Depeche Mode i Yello.
[se’kend] jest powrotem do formuły prezentowanej na Pneuma-Ti-Coi, ciężkiego, brutalnego i noise'owego drum and bassowego beatu osadzonego na tle niezwykle nisko brzmiącego, chłodnego i minimalistycznego syntezatorowego podkładu.
[monokromae’tik] opiera się głównie na lekko falującej, chłodnej elektronicznej przestrzeni, poprzetykanej syntezatorowymi sprężeniami i odległej klawiszowej linii melodycznej. Podkład rytmiczny, zacznie bardziej skąpy i łagodny, tym razem stanowi rolę drugoplanowego tła.
[hae’dek] stanowi kolaborację ciężkiej drum and bassowej rytmiki z wyrazistą i chłodną przestrzenią w stylu Kraftwerk, której rolę przewodnią co jakiś czas przejmują industrialne dźwięki. Podobna rytmika dominuje w [biza(r)], jednakże syntezatorowe przestrzenie całkowicie zastępują tu industrialne brzmienia przypominające klimat twórczości Throbbing Gristle.
Kompozycja [He’riet] oparta na łamanym beacie osadzonym na podwójnym tle - niskim, mocno w stylu Job Karmy i wysokim, ambientowym - na którym pojawiają się odległe fortepianowe motywy.
[sa’den] jest połączeniem delikatnej, drum and bassowej sekcji rytmicznej z chłodną, wysoką przestrzenią, oscylującą między klimatami Kraftwerk, a Clock DVA.
[‘aelig’zandr] opiera się na bardziej minimalistyczno-drone'owych brzmieniach przestrzeni, kojarzących się z twórczością Coil, na które nakłada się rwany rytm ciężkiego beatu.
Album uzupełniają dwa remixy; Hae’dek (Dirk Geiger remix), ze znacznie delikatniejszym, ale za to ustabilizowanym, nie rwanym rytmem i dodatkowymi liniami melodycznymi, kolei w Blum (Space Flower remix by Displacer) melodia zostaje wzmocniona trance'owym pulsem, zaś sekcja rytmiczna przechodzi w mordercze jungle'owe tempo.
Chociaż Pneuma-Ti-Coi i Continuance zostały nagrane domowymi sposobami, to materiał zawarty na nich nie uszedł uwadze krajowym i zagranicznym producentom techno; w 2002 roku C.H. District podpisał kontrakt z francuską wytwórnią M-Tronic, zaś rok później wydał materiał Chemical Elements 1.0 wspólnie z holenderskim Duuster, zyskując rozgłos zarówno w kraju, jak i we Francji i USA, co też było pierwszym krokiem do nagrania przez C.H. District pierwszego pełnowymiarowego i profesjonalnego albumu studyjnego - Slides w 2005 roku.
C.H. District stał się zatem głównym polskim przedstawicielem nurtu techno.


The White Room - czwarty studyjny album formacji The KLF (The Kopyright Liberation Front), wydany finalnie 4 marca 1991 roku, nagrywany był w latach 1987-91. Pierwotnym założeniem artystów było nagranie albumu-soundtracku, do zrealizowanego przez nich w Hiszpanii w rejonie Sierra Nevada filmu dokumentalnego pod tym samym tytułem, zaś 10-utworowy album miał ukazać w 1989 roku, jednakże, mimo ukończenia zarówno filmu, jak i albumu, oficjalnie z powodu braku środków finansowych, oba przedsięwzięcia zostały anulowane i nigdy nie doczekały się oficjalnego wydania (ukazały się jedynie na nielegalnych kopiach, w formie bootlegów).
Muzycy postanowili w znacznej mierze na nowo zremiksować nagrany wcześniej materiał, zaprosili też do współpracy dodatkowych muzyków sesyjnych i wokalistów ( każdy z nich został opatrzony etykietą „Additional Communicators”), w tym Maxine Harveya, Blacka Steel'a, Ricardo Lyte i Isaaca Bello, dodając nowe partie wokalne (głównie rapowanie), zmienili tym samym w znacznym stopniu pierwotne wersje utworów.
Warto nadmienić jednak trochę historii związanej z zespołem, jak i nagrywaniem samego albumu.
The KLF powstał w 1987 roku w Liverpoolu z inicjatywy wokalisty i autora tekstów Billa Drummonda oraz gitarzysty i klawiszowca Jimmy'ego Cauty'ego. Ich inspiracją od samego początku stała się filozofia zawarta w powieści Roberta Shei i Roberta Antona Wilsona pt. Trylogia Illuminatus!, co miało wpływ na wykonywaną przez nich sztukę performance, niejednokrotnie kontrowersyjną, czego finałem było otwarcie ognia z broni maszynowej naładowanej ślepymi nabojami do publiczności zgromadzonej na gali rozdania nagród Brit Awards w 1992, budząc niesamowite przerażenie na sali.
Główny wpływ na muzykę The KLF od samego początku wywarł nurt Acid House, który przybył do Wlk. Brytanii pod koniec lat 80 z Detroit, zdobywając popularność wśród brytyjskich DJ-ów, w klubach i dyskotekach, a także wśród wykonawców, takich jak m.in. Cabaret Voltaire, Pet Shop Boys, The Beloved czy Underworld. The KLF byli jednymi z pierwszych wykonawców w Wlk. Brytanii, którzy sięgnęli po ten gatunek.
4 marca 1991 roku ukazał się zatem, zmieniony względem wcześniejszej wersji, album The KLF, The White Room, poprzedzony niecieszącym się popularnością remixowym wydawnictwem Pure Trance.
Album oficjalnie otwiera singlowy What Time Is Love?" (LP Mix), choć w rzeczywistości numer zostaje poprzedzony introdukcją w postaci krótkiego reprise utworu Justified and Ancient, nie uwzględnionego w trackliście płyty i bezpośrednio połączonego z What Time Is Love? w miejscu, gdzie tekst kończy się na "...they're coming through", pojawiają się sample z „ Mu Mu!” i wystrzałów karabinów maszynowych, które bezpośrednio przechodzą już w utwór What Time Is Love? z klasycznie acid-house'owym, tanecznym klimatem i pulsującym rytmem, wzbogaconym o partie rapu, co też w latach 90 stanie się niezwykle popularnym modelem piosenki klubowej. Utwór ponadto zmiksowany został po części z wersji live, a po części z wersji studyjnej, co też w latach 90 stanie się niezwykle modnym trendem, spopularyzowanym przez niemiecką grupę Scooter. W każdym razie What Time Is Love? stał się wielkim przebojem początków lat 90 docierając do czołowych miejsc list przebojów w Wlk. Brytanii, USA, Niemiec, Francji. Niewątpliwie utwór wpłynął na obraz muzyki klubowej w latach 90.
W takim samym house'owym stylu, chociaż z nieco melancholijną linią melodyczną, partiami saksofonu i bardziej zagęszczonym rytmem (bardzo bliskim drum and bassowi), utrzymany jest Make It Rain. Również i tu połączono wersję studyjną z wersją live. Wokale i rap są tu dość mocno ograniczone.
3 a.m. Eternal (Live at the S.S.L.) jest mariażem klasycznego house'u ze stylem electro i oryginalnymi chłodnymi partiami klawiszy; utwór wzbogacono o rozległe partie rapu, kobiece wokale w refrenie, a przede wszystkim zagęszczoną rytmikę upodabniając numer do przeboju The Power formacji Snap! z 1990 roku. 3 a.m. Eternal z miejsca stał się międzynarodowym hitem, w zasadzie wizytówką The KLF, docierając do pierwszego miejsca list przebojów w USA, Wlk. Brytanii oraz czołowych miejsc list przebojów na całym świecie.
Tracklista albumu uwzględnia krótki, nieco ponad półtoraminutowy osobny utwór Church of the KLF, w rzeczywistości ten krótki electro popowo-house'owy numer z kobiecym wokalem i melancholijnym klimatem, przypominającym nieco dokonania Pet Shop Boys czy OMD z początków lat 90, jest scalony z 3 a.m. Eternal, stanowiąc formalnie jego przedłużenie - interlude.
Kolejny z singlowych utworów, Last Train to Trancentral (LP Mix), utrzymany jest w bardziej tradycyjnym electro-popwym stylu przełomu lat 80 i 90; nie brakuje tu odwołań do brzmień lat 80, zaś house'owa rytmika nawiązuje do rytmu jadącego pociągu. Soulowo-reggae'owe wokale Blacka Steela wspierane są przez kobiece chórki i partie rapowe Ricardo Da Force. Także i ten singiel stał się ogromnym przebojem po obu stronach oceanu, okupując pierwsze miejsca list przebojów.
Build a Fire z charakterystycznymi zagrywkami gitary hawajskiej, to spokojny electro-popowy numer w ciepłym, acz melancholijnym klimacie. Kobiece wokale wspierane są przez męskie deklamacje, podobnie jak w tytułowym The White Room, choć tutaj kobiece wokale wspierane są przez męskie chórki. Utwór charakteryzuje się szybką zagęszczoną rytmiką, delikatnymi partiami klarnetu, wysoko zawieszonym odległym syntezatorowym chłodnym tłem oraz klimatem kojarzącym się z twórczością Pet Shop Boys w latach 90.
Ponad 9-minutowy No More Tears jest jednym z najbardziej niesamowitych momentów albumu; synthpopowy numer do złudzenia przypomina bowiem klimaty z nagranej w podobnym czasie płyty OMD - Sugar Tax, nie zmienia tego nawet fakt, że utwór posiada domieszkę reggae; występujące w utworze damsko-męskie linie wokalne niemal idealnie pasowałyby pod wokal Andy'ego Mc Cluskey'ego, w dodatku muzycznie, ta piosenka idealnie pasowałaby do Sugar Tax!
Całość zamyka najpiękniejszy moment płyty, czyli pełna wersja singlowego Justified and Ancient, w łagodnym electro-popowym klimacie z trip-hopowym rytmem i niesamowicie wyrazistą partią basu Blacka Steela, którego soulowy wokal jest prawdziwą ozdobą utworu. To całkowite przeciwieństwo brutalnego początku albumu. Co ciekawe, także i Justified and Ancient brzmieniem i klimatem przypomina dokonania OMD z początków lat 90.
Album The White Room stał się wielkim światowym bestsellerem, bezpośrednio wpłynął na muzykę klubową, głównie euro dance i kulturę rave, w latach 90.
Album w 1991 roku był notowany m.in. na 3 miejscu zestawienia UK Albums, 14 miejscu niemieckiego Offizielle Top 100, 39 miejscu US Billboard 200 czy 5 miejscu w Australii.
W 1993 roku prestiżowe brytyjskie pismo NME umieściło album na 81 miejscu najlepszych albumów wszechczasów, zaś w podobnym rankingu, The Guardian umieścił go na 89 miejscu.
The White Room znalazł się również w słynnej encyklopedii "1001 albumów, które musisz usłyszeć, zanim umrzesz".
The KLF na początku lat 90 zapowiedzieli remake albumu The White Room w postaci The Black Room. Do realizacji albumu jednak nigdy nie doszło z powodu zawieszenia działalności zespołu w 1992 roku, choć po sieci nieoficjalnie krążą bootlegi tego wydawnictwa.


Here's to Future Days - to piąty studyjny album brytyjskiej formacji synthpopowej Thompson Twins, który ukazał się na rynku 17 września 1985, a więc z blisko półrocznym opóźnieniem, którego przyczyną było wyczerpanie i nerwowe załamanie wokalisty zespołu Toma Baileya.
Mimo ogromnego sukcesu komercyjnego albumu Into the Gap, który przyniósł grupie światową sławę w 1984 roku, Thompson Twins postanowili rozstać się z odpowiedzialnym za ich sukcesy producentem Alexem Sadkinem (zdążył jeszcze wyprodukować dla zespołu singiel Lay Your Hands on Me, który potem znalazł się w setliście Here's to Future Days), poza tym Thompson Twins postanowili odejść od standardowego synthpopu, w kierunku bardziej rockowym, stawiając szerzej na brzmienia gitar, dodając szereg dodatkowego instrumentarium, jak saksofon czy żywa perkusja w celu osiągnięcia bardziej organicznego brzmienia. W sesji nagraniowej Here's to Future Days udział wzięli tak znani muzycy sesyjni, jak gitarzysta związany z Chic Nile Rodgers, który był również współproducentem całego albumu, czy hardrockowy gitarzysta, współpracujący z Billym Idolem, Steve Stevens.
Ponadto bezapelacyjny sukces albumu Into the Gap, przyniósł grupie zaproszenie na legendarny charytatywny występ Live Aid zorganizowany przez Boba Geldofa i Midge'a Ure, gdzie 13 lipca 1985 roku, na stadionie im. Johna F. Kennedy'ego w Philadelphii, w obecności 100 tysięcy widzów, Thompson Twins zagrali obok największych światowych gwiazd muzyki, w tym Black Sabbath, Run–D.M.C., Judas Priest, Bryana Adamsa, Santany, Madonny, The Cars, Neila Younga, Erica Claptona, Phila Collinsa, Led Zeppelin, Duran Duran, Micka Jaggera, Tiny Turner, Boba Dylana czy Keitha Richardsa. Na tą okazję zespół nagrał własną, rockową wersję przeboju The Beatles - Revolution.
Zarówno sukces albumu Into the Gap, jak i występ na Live Aid, siłą rzeczy pchały nowo wydany album Here's to Future Days w kierunku sukcesu komercyjnego.
Album otwiera przebojowo brzmiący numer Don't Mess with Doctor Dream, łączący style od new wave, przez zimną falę i funk, po synthpop. Ten schemat powtarza się zresztą wielokrotnie na albumie, chociażby w nawiązującym do tytułu albumu Future Days, a także w Love Is the Law oraz zamykającym podstawową setlistę albumu Breakaway.
Bardziej synthpopowe oblicze Thompson Twins, przypominające nieco bardziej klimaty z Into the Gap prezentują kompozycje King for a Day i Tokyo z japońskimi motywami klawiszy, co raczej było dość częstym elementem na poprzednich albumach Thompson Twins. Warto jednak pamiętać, że w obu utworach silne są wpływy funku, new wave i soulu, choć niewątpliwie mają taneczny wydźwięk, z kolei Lay Your Hands on Me chyba najbardziej nawiązuje do klimatów z Into the Gap; numer bliźniaczo podobny jest do przeboju Hold Me Now, choć brak jest tu tego chłodnego syntezatorowego tła, tak charakterystycznego dla Hold Me Now, pojawia się za to epizod z rockowym gitarowym riffem.
Są też i całkiem nastrojowe momenty, które przynoszą spokojne soulowe ballady, takie jak You Killed the Clown i Emperor's Clothes (Part 1); w pierwszej słychać elementy funku i jazzu, w drugiej zaś silnie zaznaczają się wpływy funku, synthpopu, cold wave i new wave.
Jednak chyba najbardziej niesamowitym i niecodziennym momentem albumu jest wspomniany wcześniej Revolution z repertuaru The Beatles. Niesamowitym i niecodziennym z dwóch względów - po pierwsze Thompson Twins jak nigdy dotąd prezentuje się tutaj jako glam rockowy band, bowiem piosenka łączy new wave z ewidentnie glam rockowymi riffami gitary, po drugie Tom Bailey zaskakuje wokalem zupełnie w stylu The Beatles!
Do wersji zremasterowanej płyty dodano utwory bonusowe; niealbumowy singiel Roll Over prezentujący zdecydowanie synthpopowo-funkowy charakter, znany z poprzednich płyt Thompson Twins; słychać tu (mimo obecności riffów gitarowych) silne wpływy Kraftwerk, i gdyby tylko utwór był podstawowym numerem płyty, byłby jej zdecydowanie najlepszym momentem, co też uświadamia, że Thompson Twins popełnili kardynalny błąd, nie umieszczając Roll Over w podstawowej setliście albumu Here's to Future Days.
Shoot Out jest wydłużonym remixem Don't Mess with Doctor Dream; Alice jest instrumentalną wersją Lay Your Hands on Me, podobnie rzecz ma się z Heavens Above!, który jest instrumentalną wersją Future Days. The Kiss jest w rzeczywistości remixem Tokyo, a zamykający całą setlistę Desert Dancers jest remixem Breakaway.
Chociaż album Here's to Future Days przyniósł Thompson Twins oczekiwany sukces komercyjny na listach przebojów w Wlk. Brytanii i USA, nie był to sukces, jakiego zespół oczekiwaliby, a przynajmniej nie był to sukces na miarę Into the Gap. Single pochodzące z Here's to Future Days radziły sobie różnie; w USA Lay Your Hands on Me dotarł do 6 miejsca; Don't Mess with Doctor Dream doszedł do 15 miejsca w Wlk. Brytanii; King for a Day zajmował 8 miejsce w USA, zaś w Wlk. Brytanii dopiero 22 miejsce. Sporym rozczarowaniem okazał się Revolution, który nie osiągnął 40 miejsca w Wlk. Brytanii.
Chyba nawet sami muzycy Thompson Twins nie przypuszczali w tamtym czasie, że Here's to Future Days będzie ich ostatnim sukcesem komercyjnym. Album też był ostatnim wydanym w klasycznym trzyosobowym składzie, bowiem w następnym roku klawiszowiec Joe Leeway zakochuje się w dziewczynie, dla której postanawia opuścić zespół. A to był dopiero początek złej passy i kłopotów Thompson Twins.
Ostatnio zmieniony 24 lis 2020, 4:15 przez Depeche Gristle, łącznie zmieniany 1 raz.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

olo81
Twardziel
Posty: 520
Rejestracja: 09 maja 2005, 1:13
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Sosnowiec
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy: Aphex Twin, Jacek Sienkiewicz, Aron Funk, Richad Devine, Aleksi Perälä, PJ Harvey, Joy Division, Coil, Autechre, Boards of Canada, Cex, Kid606, Mikołaj Bugajak, We Will Fail, Ceephax Acid Crew, Radian
Zawód:
Zainteresowania: muzyka, rower, fotografia, film
Płeć:
Wiek: 43
Kontakt:
Status: Offline

#116307

Post autor: olo81 »

Że ostatnio kombinuje z OBS to podrzucę 8 godzinny przelot po muzyce poszukującej. Niestety zniknie to za kilka dni :D
Set IDM
Może ktoś znajdzie coś dla siebie.

Ch.District bardzo sobie cenię, kiedyś na festiwalu przypadkiem na jego koncert wpadłem i zostałem bardzo mocno zaskoczony pozytywnie. Okazało się że jego set był mocniejszą stroną całego festiwalu.


http://olo81.wikidot.com

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 719
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 45
Status: Offline

#116309

Post autor: Depeche Gristle »

Front Line Assembly - Hard Wired, 1995;
*****
Style: industrial, ebm, metal, cold wave, dark wave, house, experimental, noise, new wave, rock elektroniczny, synthpop
Obrazek

Red Flag - Fear Of A Red Planet, 2001;
*****
Style: new wave, electro pop, synth pop, cold wave, dark wave, industrial, rock elektroniczny, house, trip-hop
Obrazek

Can - Landed, 1975;
******
Style: krautrock, pop psychodeliczny, rock psychodeliczny, rock eksperymentalny, rock elektroniczny, art-rock, funk, jazz rock, rock industrialny, drone, dark wawe, cold wave, latin rock, noise, neofolk, rockabilly, musique concrète
Obrazek


Hard Wired - jedenasty album kanadyjskiej industrialnej formacji Front Line Assembly, wydany 25 września 1995 roku.
W połowie lat 90 Front Line Assembly cieszył się szczytem popularności, przede wszystkim za sprawą takich albumów, jak electro-industrialny Tactical Neural Implant (1992) i Millennium (1994), na którym zespół osiągnął apogeum swojej twórczości, przechodząc w kierunku metalu, łącząc industrial z ostrymi metalowymi riffami gitarowymi, krocząc ścieżką wytyczoną w tamtym czasie przez pokrewne Front Line Assembly zespoły o rodowodzie industrialnym, w tym m.in. Nine Inch Nails, Skinny Puppy czy Ministry, co przyniosło tym zespołom sukces komercyjny. Podobnie rzecz miała się w przypadku Front Line Assembly po wydaniu albumu Millennium.
Jednakże album Millennium okazał się jednorazowym wyskokiem w kierunku metalu i agresywnych gitarowych riffów, bowiem album Hard Wired jest powrotem do electro-industrialnych i EBM-owych klimatów, prezentowanych na albumie Tactical Neural Implant, choć zespół wcale nie rezygnuje z gitar, to nie są już one tak ostre i wyraziste, jakimi były na Millennium, nie pełnią też roli pierwszoplanowej, a raczej dodatku - i to drugoplanowego. Gościnny udział w sesji nagraniowej do Hard Wired wziął metalowy gitarzysta Devin Townsend.
Setlistę rozpoczyna, poprzedzony mroczną i chłodną przestrzenną introdukcją, Neologic Spasm, numer o zdecydowanie charakterystyce ebm-owej, z charakterystycznym dla Billa Leeba wycharczanym wokalem, co też jest cechą dominującą na albumie, jak i w większości twórczości Front Line Assembly.
W ebm-owej stylistyce, mimo pojawiających się metalowych riffów gitary, utrzymany jest również Paralyzed, choć utwór jest znacznie bardziej dynamiczniejszy, bezpośrednio nawiązujący do klimatu z Caustic Grip i Tactical Neural Implant.
Re-Birth nawiązuje do stylów zarówno z Tactical Neural Implant, jak i Millennium; niezwykle dynamiczny utwór utrzymany jest w klimacie electro-industrialnym z dodatkiem metalowych riffów, jednakże bardziej odległych i nie tak wyraźnych jak na Millennium.
Circuitry, będący singlem promującym album, utrzymany jest już bardziej w klimacie Millennium; elektronika i sekcja rytmiczna są tu już zdecydowanie cięższe, jednakże metalowe riffy gitarowe są przytłumione.
Instrumentalny Mortal (Instrumental) jest najbardziej eksperymentalnym momentem albumu; utwór oparty jest na chłodnej i mrocznej gotyckiej przestrzeni, poprzetykanej samplami z filmów science fiction, subtelnych industrialnych pulsach i powolnej rwanej sekcji rytmicznej. Kompozycja klimatem przypomina dokonania Ministry z albumów The Land of Rape and Honey i The Mind is a Terrible Thing to Taste, których wpływy słychać także w Modus Operandi, który jest zarazem najbardziej zbliżony do klimatów z Millennium; industrialna elektronika i sekcja rytmiczna są zdecydowanie ciężkie, zaś riffy gitarowe, choć sporadyczne, to najostrzejsze na całym albumie.
Transparent Species zaczyna się od syntezatorowych wyziewów, jednak utwór przechodzi w typowy dla Front Line Assembly dynamiczny electro-industrial znany z albumów Caustic Grip i Tactical Neural Implant, choć mroku dodają temu numerowi metalowe riffy gitary.
Barcode, z eksperymentalną introdukcją, przechodzi w klasycznie ebm-owy utwór osadzony na house'owej rytmice. Także i tu nie brakuje metalowych riffów gitary, choć są one znacznie przytłumione.
Condemned jest kolaboracją hipnotyzującego electro-industrialu z metalowymi riffami gitary; sekcja rytmiczna jest ciężka, utrzymana w średnim tempie, choć w refrenie znacznie przyśpiesza. Skojarzenia z Millennium nasuwają się wręcz samoistnie.
Album kończy Infra Red Combat, która jest de facto kompozycją dwuczęściową; część pierwsza, instrumentalna, przypomina klimatem wspomniany wcześniej Mortal (Instrumental) z chłodną gotycką przestrzenią, subtelnym pulsem i rwanym beatem sekcji rytmicznej; w drugiej części pojawia się wokal i utwór nabiera zdecydowanie bardziej industrialnego charakteru, choć chłodna przestrzeń pozostaje. Wokal w utworze jest dość nietypowy dla reszty albumu; to jedyny moment płyty, gdzie Bill Leeb nie charczy, tylko śpiewa łagodnym, choć niskim i rockowym barytonem.
Album Hard Wired przyniósł Front Line Assembly spory sukces komercyjny, sprzedając się w nakładzie 50 tysięcy egzemplarzy, co jak na zespół industrialno-metalowy jest niezłym osiągnięciem.
Front Line Assembly w swoim stylu, także i na Hard Wired wykorzystali sample z filmów akcji i science fiction, w tym m.in. z takich jak "Gwiezdne Wrota", "Zabójcza Broń", "Speed", "The Crow" i "Obcy 3".

Fear of a Red Planet - album amerykańskiej formacji Red Flag, który ukazał się 17 kwietnia 2001 roku.
Red Flag powstał w 1984 roku w San Diego, założony przez braci Chrisa i Marka Reynoldsów inspirowanych głównie brytyjską i amerykańską sceną new wave oraz synthpopem reprezentowanym przez Depeche Mode. W latach 90 muzyka Red Flag ewoluowała w bardziej mroczne, industrialne klimaty. Na początku lat 2000 pogłębiała się depresja Marka Reynoldsa (w 2002 roku popełnił samobójstwo), co też odcisnęło niemały wpływ na wydawane wówczas albumy Red Flag, w tym na Fear of a Red Planet.
Album otwiera mroczny i industrialny utwór I Am the Wind z wyraźnymi wpływami Nine Inch Nails; utwór posiada silną sekcję perkusyjną, mocny industrialny puls i chłodne tło. Linia wokalna w strofie oparta jest na niskiej deklamacji, zaś w refrenie śpiewana jest łagodnym, ale pełnym nostalgii wokalem. Bardzo podobną strukturę muzyczną, naznaczoną wpływami Nine Inch Nails, posiada następny utwór, Live Fast Die Pretty, choć linia wokalna nie opiera się już na deklamacji, za to wokal staje się w refrenie mroczniejszy.
W błędzie byłby ten, kto pomyślałby, że album w całości będzie industrialny; On the Highway jest przejściem w kierunku melancholijnego i ponurego electro popu z wpływami brzmieniowymi Depeche Mode, zaś So Lie With Me idzie zdecydowanie w kierunku bardziej tanecznego stylu z house'owym podkładem rytmicznym, choć piosenka bynajmniej nie jest wesoła, przede wszystkim za sprawą industrialnego pulsu, chłodnej przestrzeni i ponurej aury podkreślanej przez pełen nostalgii wokal.
I Love You to Death wyraźnie zwalnia do ponurego, pełnego melancholii electro-popu, wypełnionego chłodną przestrzenią i linią melodyczną oraz zimnymi ponurymi partiami klawiszy. Utwór jest tak ponury, jak jego tytuł i tekst.
Zupełną odskocznią od dotychczasowej smuty wydaje się być Cause and Consequence, osadzony w stylistyce muzyki klubowej lat 90. Numer, choć jest ewidentnie house'owy, wokalnie nie jest wcale wesoły. Wokal budzi skojarzenia ze stylem Edwarda Ka-Spela, bądź Genesisa P- Orridge'a.
Album jest pełen zwrotów, o czym świadczy następny utwór - Spiders Waltz - niezwykle melancholijna ballada, przypominająca podobne dokonania Pet Shop Boys; dominująca przestrzeń w jesiennych barwach wypełniona jest zagrywkami fortepianu i niezwykle odległym pulsem syntezatora, zaś sekcja rytmiczna oparta jest na trip-hopowej perkusji.
Wpływy twórczości Pet Shop Boys słyszalne są też w electro-popowej Lullaby for a Restless Girl, z nieodłączną melancholią, marszowym rytmem beatu automatu perkusyjnego i delikatnym pulsem sekwencera; piosenka przypomina klimaty z albumów Please bądź Behaviour.
Mathematics of Tears, to najdłuższy, blisko 8-minutowy utwór płyty, i najlepszy jej moment zarazem. Kompozycja utrzymana jest w stylistyce zimnej fali i synth pop lat 80.
Destiny (Ode to Luscombe Close), to budząca skojarzenia (także wokalnie) z twórczością Camouflage ballada, oparta na rozległej, chłodnej i melancholijnej przestrzeni, partiach fortepianu i delikatnej trip-hopowej sekcji perkusji. Skojarzenia z twórczością Camouflage przywodzi także tytułowy i singlowy Fear of a Red Planet, choć utwór jest w stylistyce synthpopowej, opartej na mocnym podkładzie beatu sekcji rytmicznej, syntezatorowych pulsach, chłodnej przestrzeni, industrialnych dźwiękach i odległych zagrywkach gitary (która skądinąd nie pojawia się na żadnym innym utworze albumu). To najpogodniejsza piosenka pod względem wokalu, choć jej tematyka wcale pogodna nie jest.
Album zamyka elektroniczno-rockowa instrumentalna kompozycja Coda Concerto, oparta na pulsujących partiach syntezatora w stylu Kraftwerk z albumów Trans-Europe Express i The Man Machine, chłodnej dark-ambientowej przestrzeni kojarzącej się z klimatami Twin Peaks, industrialnych stukotach przypominających dokonania Depeche Mode z lat 80 i dość mocnej, rockowej sekcji perkusji.

Landed - siódmy album legendarnej krautrockowej, psychodeliczno-eksperymentalnej formacji Can, nagrywany między lutym, a kwietniem 1975, w kolońskim studiu Inner Space pod okiem basisty, inżyniera dźwięku i zarazem filaru zespołu Holgera Czukaya oraz w studiu w Stommeln pod nadzorem Dietera Dierksa i Toby'ego Robinsona. Po raz pierwszy podczas nagrywania albumu Can wykorzystano nowoczesny 16-ścieżkowy mixer, sam zaś zespół postanowił pójść w kierunku bardziej przystępnego stylu piosenkowego, z którym eksperymentował już na poprzednim albumie Soon Over Babaluma (1974). Zespół wspomógł również dodatkowy autor tekstów Peter Gilmour. Landed jest też drugim albumem nagranym w klasycznym czteroosobowym składzie Can.
Album ukazał się we wrześniu 1975 roku; setlistę otwiera art-rockowy Full Moon on the Highway, w klimatach funk i glam-rocka z mocno przesterowanymi solówkami gitar w stylu Jommy'ego Hendrixa. Linie wokalne przypominają przebojowy styl rockabilly, kojarzący się ze stylem Alana Vegi (Suicide). Michael Karoli jest tu wspierany wokalnie przez Irmina Schmidta i Holgera Czukaya, a ich wokale są przetworzone i zniekształcone.
W popowo-psychodelicznym Half Past One z elementani muzyki latynoskiej dominują organowe przestrzenie i partie Farfisy oraz syntezatorowe zagrywki i pulsy. Utwór stanowi protoplastę stylu synth pop; słychać tu inspirację twórczością The Doors. Wokale Michaela Karoli'ego stanowią de facto melodeklamację w stylu Alana Vegi, zresztą kompozycja wyraźnie wywarła wpływ na późniejszą twórczość Suicide - w zasadzie stanowi niemal zapowiedź twórczości tej formacji.
Hunters and Collectors można określić mianem proto-synthpopowego utworu z delikatnie funkującą perkusją, partiami fortepianu na tle organowej przestrzeni, odległymi przesterowanymi solówkami gitar oraz syntezatorowymi pulsacjami i eksperymentami.
Ciepłe wokale Michaela Karoli'ego wspomagane przez damskie chórki, przywołują na myśl zarówno czasy hippisowskich lat 60, jak i przyszłe klimaty synth popu i new romantic lat 80.
Instrumentalny Vernal Equinox stanowi powrót do wczesnych, eksperymentalnych form Can; kompozycja jest kolaboracją szalonego transowo-jazzowego rytmu perkusji Jakiego Liebezeita, gitarowych wariacji Karoli'ego w stylu Jimmy'ego Hendrixa, na tle wysokiej psychodelicznej organowej przestrzeni, które ustępują miejsca sekwencerowym pulsom, te na powrót zaś przechodzą w klimat art.-rocka z popisowymi gitarowymi solówkami Karoli'ego współgrającymi z morderczym tempem perkusji.
Red Hot Indians, to trochę starego Can z początków lat 70; numer jest połączeniem jazzu, art.-rocka, latin rocka, funku i elektroniki w postaci wypełniającego tło efektów taśmowych oraz syntezatorowych szumów i pogłosów. Utwór oparty jest na quasi-plemiennym rytmie afrykańskich bębenków. Wyróżniają się też długie partie saksofonu, na którym gościnnie zagrał Olaf Kübler z Amon Düül.
Album wieńczy eksperymentalna instrumentalna, pozornie nie pasująca do reszty albumu, ponad 13-minutowa kompozycja Unfinished, w duchu Dadaizmu, wczesnych elektronicznych eksperymentatorów pokroju Karlheinza Stockhausena, Vladimira Ussachevsky'ego czy Pierre'a Schaeffera oraz wczesnego industrialu i psychodeli przełomu lat 60 i 70. Utwór stanowi dźwiękowy mariaż eksperymentalnej elektronicznej przestrzeni, dźwięków nagranych na dworcu w Kolonii, partii skrzypcowych, perkusjonaliów, pulsów automatu perkusyjnego, industrialnych syntezatorowych brzmień, mocno przetworzonych, odległych przesterowanych solówek gitarowych i przytłumionych zagrywek fortepianu, które przechodzą w industrialno-drone'owe tło rodem z twórczości Kluster z przełomu lat 60 i 70 czy Mortona Subotnicka z lat 60. W tym tle pojawiają się typowe dla krautrocka przełomu lat 60 i 70 eksperymenty perkusyjne, które znowu ustępują drone'owemu tłu, na nie zaś nakładają się wysokie elektroniczne pejzaże, przez chwilę pojawiają się subtelne art.-rockowe zagrywki gitary; z czasem drone'owe tło zanika, pozostaje elektroniczna przestrzeń, w której tle pojawiają się odległe dźwięki skrzypiec i zagrywki gitarowe.
Album Landed niewątpliwie wywarł ogromny wpływ na oblicze rocka w latach 80, a w szczególności na twórców new wave, synth pop i industrialu.
Brytyjski muzyk post-punkowy Barry Adamson, który w latach 80 był znany ze współpracy m.in. z Visage, Nick Cave and the Bad Seeds, Iggy Popem czy Depeche Mode, umieszczał album Landed wśród trzynastu swoich ulubionych płyt.
Ostatnio zmieniony 24 lis 2020, 4:10 przez Depeche Gristle, łącznie zmieniany 2 razy.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

yeske
Zweryfikowany
Dyżurny Inżynier
Posty: 4257
Rejestracja: 29 mar 2004, 12:53
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko: Jarek Wiktorowicz
Lokalizacja: Warszawa
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy: Klaus Schulze |'|, Tangerine Dream |'|
Zawód: Inżynier elektronik
Zainteresowania: Muzyka Elektroniczna, aktywność fizyczna, literatura S-F, podziwianie piękna, dłubanie w nosie
Płeć:
Wiek: 61
Kontakt:
Status: Offline

#116310

Post autor: yeske »

Manikin Records "Second Decade 2002 - 2012"

Obrazek

Wytwórnia i tytuł już mówią same za siebie. Miodzio... :listen:


Jαrεκ

Zacząłem podejrzewać,
a teraz boję się, że wiem na pewno.
[José Carlos Somoza]

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Lord Rayden
Zweryfikowany
Habitué
Posty: 1346
Rejestracja: 31 mar 2004, 2:59
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko: Arturo
Lokalizacja: Breslau
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy: TD, Klaus Schulze, BKS, Rainbow Serpent, TM Solver, Neue Berliner Schule
Zawód: inżynier elektronik
Zainteresowania: EVA, muzyka elektroniczna, SF, militaria
Płeć:
Wiek: 56
Status: Offline

#116311

Post autor: Lord Rayden »

Przypomnijmy

1-1 –Raughi* Prelude 2:51
1-2 –Fanger & Schönwälder Snap Shot 8:04
1-3 –Picture Palace Music Saint Pau's Cathedral Chorus Girl 3:41
1-4 –W.A.dePHUL* Sun Gate 5:24
1-5 –Thomas Kagermann & Detlef Keller DE 7208 12:14
1-6 –Thomas Fanger Schöne Landschaft 6:55
1-7 –Rainbow Serpent Improvised Music 10:08
1-8 –Broekhuis, Keller & Schönwälder Vienna Calling 9:02
1-9 –Cosmic Hoffmann Guitarmoon 5:08
1-10 –Filterkaffee Zeitmaschine 5:57
2-1 –Bas Broekhuis Feat. Thomas Kagermann Nazareth, PA 8:45
2-2 –['ramp] Track For Michael Hoenig 8:58
2-3 –Detlef Keller & Gerd Wienekamp Forgotten Places 5:25
2-4 –Lutz Ulbrich Moab-Jam 6:15
2-5 –Bas Broekhuis & Mario Schönwälder Philadelphia 13:11
2-6 –Rainbow Serpent & Isgaard & Thomas Kagermann Elements 18 5:08
2-7 –Keller & Schönwälder Metropolis Part 2 5:26
2-8 –Spyra A Rainy Day 12:55
2-9 –Mario Schönwälder Winterland 7:13

Same gwiazdy !


Lord Rayden
Tangerine Dream Fan from Poland

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

00adamek
Zweryfikowany
Stary wyga
Posty: 243
Rejestracja: 12 lip 2004, 17:23
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Dobra k.Szczecina
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy: dużo by wymieniać ...
Zawód: mgr inżynier budownictwa
Zainteresowania: el-muza + inne muzy oraz sprzęt audio vintage
Płeć:
Wiek: 62
Status: Offline

#116316

Post autor: 00adamek »

Tangerine Dream
"In Search of Hades"

Obrazek

Jest co słuchać, choćby w materiale niepublikowanym wcześniej. Odrzuty z Pheadry, jak dla mnie nie brzmią jak odrzuty. Wreszcie cały Oedypus i parę ciekawostek, jak choćby wykorzystanie Act. 3 jako zakończenia Rubycon part 2. To że Uverture i Zeus były znane wcześniej(Virgin Sampler, Encore), czy odtworzenie w audycji radiowej przez Johna Peela, trzy części Uverture, Baroque i Zuesa, tu mamy w super jakości i całe utwory. Nie wiem co TD miało na myśli, lata wstecz o nie wydaniu tego materiału z powodu tragicznego mixu. Poza tym koncerty w doskonałej jakości z Victoria Palace Theatre, London 16th June 1974, Live at the Rainbow, London 27th October 1974 czy The Royal Albert Hall, London 2nd April 1975, nie mówiąc o Coventry Cathedral The Original Film Soundtrack 1975. Wszystko w doskonałej jakości. Są oczywiście dostępne do nabycia, pojedyncze płyty z tym materiałem. Jednak jako zagorzały fan TD z tamtych lat i tamtych brzmień, nie mogłem się oprzeć, aby nie nabyć tego wydawnictwa. Co do nowych remasterów i mixów, to dopiero wyrabiam sobie zdanie. W pierwszej kolejności do odsłuchu poszły nowe rzeczy. :listen: :listen: :listen:



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 719
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 45
Status: Offline

#116324

Post autor: Depeche Gristle »

Clan Of Xymox - Days Of Black, 2017;
*****
Style: new wave, synthrock, dark wave, cold wave, rock elektroniczny, indie rock, ebm, industrial, electro pop, gothic, synth pop
Obrazek

Skinny Puppy - Mythmaker, 2007;
*****
Style: new wave, rock elektroniczny, rock industrialny, noise, dark wave, cold wave, metal, drum'n'bass, gothic, experimental, trip-hop, break beat, hip hop, indie rock
Obrazek

Yellow Magic Orchestra - Solid State Survivor, 1979;
*****
Style: synth pop, euro disco, cold wave, new wave, ambient, postpunk, new age, reggae, folk
Obrazek

Gary Numan - Savage, Songs From A Broken World, 2017;
*****
Style: new wave, synth rock, industrial, dark wave, cold wave, electro pop, gothic, neofolk, ambient, trip-hop
Obrazek


Days Of Black - szesnasty album holenderskiej formacji Clan Of Xymox, kierowanej przez wokalistę i gitarzystę Ronny'ego Mooringsa, której wizerunkiem od zawsze jest mroczny synth.
Premiera albumu Days Of Black nastąpiła 31 marca 2017 roku.
Album otwiera tytułowy Days Of Black, utwór dość minimalistyczny, z chłodną przestrzenią, surowym syntezatorowym tłem i krótką, szorstką melodeklamacją Ronny'ego Mooringsa.
Dalej jest już dość charakterystycznie dla Clan Of Xymox ostatniego dwudziestolecia; Loneliness, singiel promujący album, jest dynamicznym numerem z mocną sekcją basową i gitarowymi solówkami zabarwionymi duchem Joy Division i New Order, szybkim tempem retrospektywnego automatu perkusyjnego, chłodną syntezatorową przestrzenią oraz wokalem oscylującym między stylami Roberta Smitha z The Cure i Bernarda Sumnera z New Order. Utwór wyróżnia się przebojowością, być może nawet największą od czasów lat 80.
Na Vixen In Disguise dominują brzmienia gitar, choć utrzymanych podobnie jak na Loneliness, w duchu Joy Division i New Order; mocniejsza jest też sekcja rytmiczna oparta na żywej perkusji, zaś delikatny elektroniczny puls stanowi dopełnienie utworu.
Leave Me Be, to bardziej surowe oblicze albumu; surowe tło elektroniki, mroczne i chłodne linie klawiszy, nieliczne, ale za to wydłużone i wyraziste solówki gitary, wszystko to opiera się na spowolnionym i posępnym rytmie ciężkiego automatu perkusyjnego. A do tego, jakby przygnębienia było mało, Ronny Moorings opowiada w tekście, czy nie lepiej byłoby już zejść ze sceny, co może powodować już tylko całkowitego doła u fana zespołu.
Zmianę oblicza przynosi The Rain Will Wash Away, przede wszystkim utwór w całości jest syntezatorowo-ebm-owy, w klimacie budzącym skojarzenia z twórczością VNV Nation, opartym na gęstym ebm-owym pulsie sekwencera, twardym technoidalnym, choć połamanym, beacie sekcji rytmicznej, przeszywających partiach klawiszy, chłodnej przestrzeni oraz szorstkiej, niekiedy przetworzonej, deklamacji Mooringsa na tle szalejącej burzy.
Set You Free jest powrotem do klimatów znanych z Loneliness, choć utwór rozpoczyna ponura introdukcja brzmień wiolonczeli, to szybko pojawia się mocna sekcja rytmiczna z chłodną elektroniczną przestrzenią oraz sekcją basową i partiami gitar w duchu Joy Division i New Order. Do tego utwór zaskakuje przebojowością.
I Couldn't Save You oparta jest głównie na brzmieniach gitar, które pełnią tu role pierwszoplanową na odległym syntezatorowym tle; brzmienie uzupełnione jest o subtelne zagrywki klawiszy. Brak jest sekcji rytmicznej, zaś Ronny Moorings śpiewa łamiącym się głosem, nieprzypadkowo, bowiem kompozycja jest hołdem dla zmarłego ojca Ronny'ego. To najsmutniejszy i najbardziej przygnębiający moment albumu.
W What Goes Around dominuje elektronika przypominająca nieco dokonania OMD z trzech ostatnich albumów, charakteryzująca się wyrazistym pulsem, chłodną przestrzenią, klawiszowymi zagrywkami i subtelnym beatem sekcji rytmicznej. Tylko nieznacznie piosenka wspomagana jest przez gitarę.
I Need To Be Alone to najbardziej dynamiczny moment albumu; jest to powrót do gitarowego klimatu new wave z lat 80, silnie naznaczonego wpływami Joy Division; dynamiczne partie gitar i szybkie tempo żywej perkusji dominują na tle chłodnej elektronicznej przestrzeni.
Loud And Clear charakteryzują agresywne postpunkowe riffy gitarowe, choć numer opiera się na zdecydowanym i mocnym beacie automatu perkusyjnego i zimnofalowej syntezatorowej przestrzeni. Utwór przypomina twórczość New Order.
Your Kiss z kolei prezentuje industrialno-ebm-owe oblicze Clan Of Xymox bliskie twórczości Covenant; kompozycja oparta jest w całości na brzmieniu syntezatorów, z charakterystycznym soczystym ebm-owo-industrialnym pulsem, minimalistyczną przestrzenią i wyrazistymi, wręcz przebojowymi, zagrywkami klawiszy. To najlepszy, obok Loneliness moment płyty.
Album wieńczy La La Land, kompozycja oparta na zimniej, wręcz mroźnej przestrzeni syntezatorów, bez sekcji rytmicznej, za to z beztroską partią wokalną małej dziewczynki.
Pewnie wszystko co najlepsze w twórczości Clan Of Xymox zawarte jest na ich dwóch pierwszych kultowych albumach - Clan Of Xymox (1985) i Medusa (1986), jednakże albumem Days Of Black zespół potwierdza swoją wysoką formę, może i nie na miarę dwóch pierwszych albumów, jednak Days Of Black jest bardzo bliski tym osiągnięciom.

Mythmaker - dziesiąty album zespołu industrialnego Skinny Puppy, nagrywany w latach 2005-06 w Los Angeles, a wydany 30 stycznia 2007 roku.
Albumem Mythmaker zespół skłania się ku bardziej eksperymentalnej i hałaśliwej elektronice, ograniczając jednocześnie brzmienia gitarowe, choć wcale z nich nie rezygnując.
Album otwiera Magnifishit w klasycznie industrialnym klimacie łączącym sekwencerowy puls, futurystyczne brzmienia synth popu z przełomu lat 70 i 80, industrialne zgrzyty, stłumione przestery gitarowe i dźwięki natury z marszowym beatem automatycznej sekcji rytmicznej. Wokal przetworzony jest przez vocoder, co jest dość typową cechą dla większości materiału tego albumu. Utwór brzmi jeszcze całkiem przystępnie, bowiem im dalej w głąb albumu, tym więcej jest eksperymentu i poplątania.
Dal opera się na trip-hopowym rytmie, syntezatorowych pulsach, surowych, niskich elektronicznych przestrzeniach i odległym chłodnym tle. Także i tu wokal jest przetworzony przez vocoder, zaś numer kojarzy się trochę ze stylem Nine Inch Nails.
Haze jest kolaboracją delikatnych syntezatorowych brzmień w stylu Kraftwerk bądź The Human League z vocoderowymi wokalami w strofie, hard rockowymi partiami perkusji, przesterowaną gitarą oraz surową elektroniką w refrenie. Tutaj pojawia się "tradycyjny" wokal, począwszy od szorstkich deklamacji, po punkowe śpiewy w finale.
Zdecydowanie bardziej hardrockowy charakter cechuje Pedafly, z potężną dawką ostrych gitarowych riffów i perkusyjnego łojenia, choć utwór zaczyna się od syntezatorowych pulsów i nie brakuje mu chwilowych przejść w klimaty elektronicznego rocka zabarwionego gotykiem, by znów z całą mocą wrócić do hardrockowej jatki tworzącej industrialno-metalowy klimat. Wokal nie jest tu przetworzony, ale za to... w większości rapowany, choć w drugiej części utworu przechodzi we wściekłe wrzaski.
Jaher przynosi niemałe zaskoczenie; kompozycja bowiem zaczyna się od akompaniamentu akustycznej gitary i fortepianu oraz.. łagodnego, choć lekko chropowatego wokalu Niveka Ogre'a na tle delikatnej elektroniki. W miarę trwania, utwór nabiera subtelnego rytmu automatu perkusyjnego, delikatnego pulsu sekwencera i odległej, wysoko zawieszonej elektronicznej przestrzeni. Wokale Niveka Ogre'a przechodzą niekiedy w szepty i półszepty. To zdecydowanie najlepszy utwór w zestawieniu.
Po chwili odprężenia jakie przyniósł Jaher, następna kompozycja, singlowy Politikil, jest dość bliska twórczości The Prodigy (którego wpływy będą wracać na albumie jeszcze nie jeden raz), przede wszystkim w break-beatowej warstwie rytmicznej, na której opiera się industrialne brzmienie kompozycji z licznymi zgrzytami i silną sekcją syntezatorowego basu. Nie brak tu ostrych riffów gitary, wokal zaś jest wściekły, w stylu Genesisa P- Orridge'a. Utwór wykorzystano jako ścieżkę dźwiękową do wideogry Jackass.
W Lestiduz również silne są wpływy The Prodigy, być może nawet w znacznie większym stopniu, bowiem utwór oparty jest bowiem na drum and bassowej rytmice i brzmieniach przypominających dokonania The Prodigy z albumu Experience bądź też Yello z albumu The Eye, choć bezsprzecznie w znacznie bardziej mrocznych, industrialnych i eksperymentalnych klimatach. Wokal także i tu stylem przypomina Genesisa P- Orridge'a.
Nieodłącznie wpływy The Prodigy słyszalne są także w Pasturn, choć kompozycja jest spowolniona, zawiera połamany break-beatowy rytm oraz brzmienie bliskie wczesnemu The Prodigy, uzupełnione o dodatkowe riffy gitarowe w tle. Wokal Niveka Ogre'a przechodzi zaś w partie rapowane.
Ambiantz jest bliski zarówno stylowi The Prodigy, głównie w sekcji rytmicznej, jak i Nine Inch Nails, głównie w industrialnym brzmieniu. Wokal jest tu na przemian przetwarzany przez vocoder, jak i tradycyjny.
Zwieńczeniem albumu jest Ugli, numer utrzymany w ciężkim i morderczym tempie drum and bassu połączonego z industrialnym brzmieniem i ostrymi riffami gitar. Przedłużeniem utworu jest eksperymentalne syntezatorowe interlude. Kompozycję wykorzystano jako ścieżkę dźwiękową do filmowego przeboju "Piła V" Zresztą muzyka Skinny Puppy nie po raz pierwszy pojawia się w produkcji z tej serii, bowiem wcześniej ich twórczość wykorzystano w filmach-"Piła II" i "Piła IV".
Wiele kontrowersji wywołała okładka albumu, w której wykorzystano obraz Manuela Ocampo "Dlaczego Nienawidzę Europejczyków", niemniej Mythmaker spotkał się z przeważnie ciepłą opinią krytyki, do tego dość nieoczekiwanie album otarł się o sukces komercyjny docierając do 200 miejsca zestawienia 200 najlepszych albumów amerykańskiego Billboardu.
Ponadto w zestawieniach Billboardu Mythmaker osiągnął 4 miejsce na US Heatseekers Albums (dla nowych i perspektywicznych zespołów), 5 miejsce na US Top Dance/Electronic Albums oraz 17 miejsce na US Independent Albums.


Solid State Survivor - drugi album studyjny japońskiej formacji Yellow Magic Orchestra, wydany 25 września 1979 roku, był przełomowym albumem nie tylko dla tokijskiej formacji, także i dla całego świata muzycznego na następne dekady. Yellow Magic Orchestra zwrócili się tutaj w stronę zdecydowanie bardziej syntezatorowej muzyki, bliskiej twórczości brytyjskich, niemieckich i amerykańskich wykonawców, względem ich debiutanckiego albumu Yellow Magic Orchestra (1978), gdzie dominował styl euro disco łączony najczęściej z elementami orientalnymi i funkiem, choć i te elementy całkiem jeszcze nie zanikły na Solid State Survivor, co słychać na otwierającym album utworze Technopolis, choć utrzymanym w popularnym w latach 70 stylu euro disco, podobnie jak utwory z debiutanckiego krążka Yellow Magic Orchestra, to kompozycja charakteryzuje znacznie większym stopniem zastosowania syntezatorów, w tym w sekcji basowej, która jest syntezatorowa, nieznacznie wspomagana przez gitarę basową. Pojawia się też przetworzony przez vocoder robotyczny głos. Technopolis stał się jednym z najważniejszych utworów w dorobku Yellow Magic Orchestra, nie tylko z racji, że był singlem promującym album; po raz pierwszy bowiem użyto terminu "techno", co miało bezpośredni związek z narodzinami tego gatunku, poprzez pojawienie się w latach 80 terminu "techno-pop", którym wtedy określano synth pop, czy wreszcie narodziny sceny techno w Detroit, której wykonawcy wcale nie ukrywali głębokiej inspiracji utworem Technopolis, jak i całą twórczością Yellow Magic Orchestra.
W podobnym stylu euro disco łączącym synth pop, utrzymany jest Absolute Ego Dance; utwór nawet w większym stopniu oparty jest na syntezatorach aniżeli Technopolis, choć klimat euro disco ciągle jest tu wyraźny; numer utrzymany jest w dość mocno tanecznym stylu z chwytliwymi liniami melodycznymi, zaś syntezatorową sekcję basu subtelnie wspomaga gitara basowa. Obok vocoderowych wokaliz pojawiają się partie deklamacji w wykonaniu japońskiej wokalistki Sandii (Sandra O'Neale).
Drugi z singlowych numerów albumu, Rydeen, charakteryzuje się klimatem euro disco w wyrazistych liniach melodycznych z elementami orientalnymi oraz chwytliwymi zagrywkami klawiszy, przypominającymi do złudzenia te z debiutanckiego albumu Yellow Magic Orchestra, a konkretnie z utworu La Femme Chinoise; w Rydeen klimat euro disco łączy się z synth popem naznaczonym silnymi wpływami Kraftwerk; taneczna sekcja perkusji współgra z szybkim pulsem automatu perkusyjnego, przypominającym stukot kół pędzącego pociągu, w dodatku pulsujące sekcje sekwencera same z siebie nasuwają skojarzenia z twórczością Kraftwerk i z ich albumem Trans-Europe Express.
Castalia zrywa jednak z modelem tanecznego utworu euro disco, na rzecz klasycznej elektroniki lat 80; utwór oparty jest na spokojnej sekcji rytmicznej (przypominającej tą z późniejszego przeboju Ultravox - Vienna), chłodnych przestrzeniach syntezatora, w których dominują wpływy twórczości Vangelisa, Tangerine Dream, Jeana-Michela Jarre'a i Cluster, oraz partiach fortepianu. W Castalia można bezsprzecznie doszukać się inspiracji dla Ultravox i ich wspomnianego wielkiego przeboju Vienna.
Trzeci singiel płyty, Behind the Mask, idzie o krok dalej; kompozycja utrzymana jest już wyraźnie w klimacie synth popu z silną sekcją automatu perkusyjnego, mocnym pulsem syntetycznego basu i chwytliwymi partiami klawiszy oraz przetworzonym przez vocoder wokalem; numer jest bliski twórczości The Human League, Ultravox czy Kraftwerk, i na tyle przebojowy, że nie tylko do dziś jest wizerunkiem twórczości Yellow Magic Orchestra, ale doczekał się licznych coverów, w tym samego Michaela Jacksona, Erica Claptona, Orbital, czy The Human League, zresztą The Human League chyba nieprzypadkowo i świadomie coverował numer, bowiem muzycy tego zespołu musieli dostrzec niesamowite podobieństwo do ich twórczości. Ponadto Behind the Mask został wykorzystany w reklamie japońskich zegarków marki Seiko.
Day Tripper z repertuaru The Beatles utrzymany jest w formie postpunkowego synthpopu w stylu Ultravox z albumu Systems of Romance; oprócz energicznego rytmu elektronicznej perkusji na wzór punkowy, porcji syntezatorowych pulsów, klawiszowych zagrywek i pętli, piosenka opatrzona jest solówkami new wave'owych gitar. Po raz pierwszy też wokal jest tradycyjny, nie przetworzony przez vocoder.
Nieco spokojniejsza Insomnia, jest połączeniem synth popu, zimnej fali i reggae, w zasadzie można ten numer określić mianem elektronicznego reggae. W utworze słychać niewątpliwe fascynacje i wpływy twórczości Can, który jako pierwszy w latach 70 łączył gorące reggae z chłodną elektroniką; wokal znowu zostaje przetworzony przez vocoder.
Zamykający album tytułowy Solid State Survivor, z tradycyjnym, nieprzetworzonym wokalem, chwytliwymi partiami klawiszy i gitarowym akompaniamentem w tle, jest przykładem klasycznego synth popu lat 80 zabarwionego new wave'em, reprezentowanego przez The Human League, wczesny Depeche Mode, Soft Cell, OMD czy Classix Nouveaux. Warto wspomnieć, że autorem wszystkich tekstów (poza Day Tripper) jest brytyjski pisarz i wokalista Chris Mosdell, który w tamtym czasie mieszkał w Tokio, był też od samego początku istnienia Yellow Magic Orchestra stałym współpracownikiem zespołu.
Solid State Survivor okazał się największym osiągnięciem w dorobku Yellow Magic Orchestra; album wpłynął na całą rzeszę wykonawców spod znaku synth lat 80 oraz na scenę techno; muzykę pochodzącą z albumu wielokrotnie wykorzystywano w samplach wielu wykonawców oraz w grach komputerowych. Solid State Survivor, choć nigdy nie został oficjalnie wydany w USA, okazał się największym sukcesem komercyjnym w historii zespołu, sprzedając się w nakładzie ponad 2 milionów egzemplarzy. Album został nagrodzony również mianem najlepszego na 22 edycji Japan Record Awards.


Savage, Songs from a Broken World - osiemnasty album brytyjskiego wokalisty Gary'ego Numana, który ukazał się 15 września 2017 roku. Album nagrywany był ze składek fanów, które przeprowadzono w trakcie kampanii muzycznej na Pledge, 12 listopada 2015 roku; album miał być kontynuacją założeń z poprzedniej płyty artysty Splinter Songs from a Broken Mind (2013).
Savage, Songs from a Broken World jest koncept-albumem, na którym Gary Numan traktuje o zagrożeniach związanych z konfliktami współczesnej cywilizacji; zderzeniu się kultur - zachodniej i wschodniej - w postapokaliptycznym świecie, który uległ pustynnieniu w wyniku globalnego ocieplenia.
Gary Numan mówiąc o albumie w wywiadach twierdził: „Piosenki [na tym albumie] opowiadają o tym, do czego ludzie są zdolni w tak trudnym i przerażającym otoczeniu [...] Chodzi o desperacką potrzebę przetrwania, podczas gdy ludzie zrobią okropne rzeczy, żeby przetrwać, a niektórych [z nich] prześladuje to, co zrobili. To pragnienie wybaczenia zawartego w niektórych odkrytych pozostałościach starej księgi religijnej, [które] ostatecznie zachęca religię, żeby wynurzyć się na powierzchnię, by stamtąd rzeczywiście spaść w dół”
Sporą kontrowersję wywołała okłada albumu, przestawiająca Gary'ego Numana ubranego w tradycyjny plemienny arabski strój, z zasłoniętą twarzą, stojącego na tle pustyni, zaś sygnatura liter przerobiona została na wzór pisma arabskiego, co wywołało oburzenie jednego z krytyków - Josha Graya z The Quietus - który stwierdził, że okładka jest kulturowo obraźliwa i w złym guście, choć jednocześnie chwalił zawartość muzyczną albumu.
Album otwiera Ghost Nation, w posępnym industrialnym pulsie na tle lodowatej elektroniki, w której słychać echa pustynnego wiatru i muzułmańskie plemienne wokalizy; w refrenie utwór przyśpiesza nabierając ostrych, spontanicznych gitarowych riffów, podobny scenariusz prezentuje Bed of Thorns, gdzie klimaty bliskowschodnie z kobiecymi wokalizami w wykonaniu córki Numana, Persii Numan, na tle chłodnej elektroniki rodem z twórczości Ennio Morricone, opierają się na surowym industrialnym brzmieniu, zaś w refrenie utwór nabiera mocnych gitarowych riffów.
Najbardziej przebojowym momentem płyty jest singlowy My Name Is Ruin, który przyśpiesza beatem automatu perkusyjnego na tle industrialnego pulsu, w refrenie rytmikę wzbogaca groove, nadając piosence przebojowości, numer nabiera brzmienia surowej elektroniki oraz chwytliwych solówek klawiszy, klimat zaś uwieńczają bliskowschodnie kobiece wokalizy Persii Numan, która dodatkowo wokalnie wspomaga ojca w refrenie.
The End of Things jawi się niczym filmowa ścieżka dźwiękowa w stylu Ennio Morricone, nie zmienia tego nawet łagodny wokal Gary'ego Numana; w utworze dominuje orkiestrowa chłodna przestrzeń z zawieszonymi wysoko chórałami i subtelnymi zagrywkami klawiszy; w refrenie kompozycja nabiera surowej elektroniki i trip-hopowego rytmu.
Również And It All Began with You sprawia wrażenie muzyki filmowej, choć utwór pozbawiony jest orkiestrowych i bliskowschodnich elementów, za to muzyka jest bardziej ilustracyjna, oparta na chłodnej syntezatorowej i smyczkowej przestrzeni oraz delikatnych partiach klawiszy. Także i tu utwór nabiera trip-hopowej rytmiki.
When the World Comes Apart z wyraźnymi wpływami twórczości Nine Inch Nails, to najbardziej dynamiczny moment albumu, który opiera się na dynamicznym rytmie, surowym elektronicznym podkładzie, chłodnej, przestrzennej linii melodii, w której pojawiają się akcenty bliskowschodnie oraz przytłumionych solówek gitary.
Mercy, choć początkowo zaczyna się od surowych wyziewów syntezatora, w krótkim czasie nabiera miarowego, jednostajnego rytmu automatu perkusyjnego oraz wyraźnie gotyckiego klimatu z chłodną przestrzenią i wokalizami, brudnym i surowym warczącym elektronicznym podkładem, zaś całość dopełniają mocne i spontaniczne solówki gitarowe. Dość podobny schemat prezentuje What God Intended, różniący się jednak w sekcji rytmicznej, która nie jest jednostajna, za to bardziej trip-hopowa, wspomagana żywą perkusją. Bardziej wyraźna - kosztem gitarowych riffów, które całkowicie tu zanikają - jest też przestrzenna partia smyków.
Pray for the Pain You Serve rozpoczyna się od dźwięków przemarszu wojsk i śpiewów muzułmańskich imamów, po czym kompozycja przechodzi w taneczny beat sekcji rytmicznej, surowy i warkotliwy podkład syntezatora, lodowatej przestrzeni oraz podniosłych i wysokich klawiszowych partii.
Zamykający album Broken, nie pozostawia wątpliwości co do ponurego i pesymistycznego przesłania płyty. Utwór jest dwuczęściowy; pierwsza, instrumentalna, część przypomina filmowe produkcje Ennio Morricone, który, widać dla Gary'ego Numana, jest nieocenionym autorytetem; kompozycja jest mariażem brzmień smyków, syntezatorowej przestrzeni i plemiennych wokaliz o bliskowschodnim zabarwieniu. W drugiej, wokalnej, części utwór nabiera ciężkiego i powolnego trip-hopowego rytmu automatu perkusyjnego. Album Savage, Songs from a Broken World bliski jest muzyce filmowej, zresztą Gary Numan nie ukrywał, iż jego marzeniem i celem jest skomponowanie ścieżki dźwiękowej do filmu, dlatego Broken wydaje się być idealnym i naturalnym zwieńczeniem płyty.
Album Savage, Songs from a Broken World przyniósł Gary'emu Numanowi sukces komercyjny na Wyspach Brytyjskich osiągając 1 miejsce listy UK Indie Albums, 2 miejsce listy UK Albums, 3 miejsce w Szkocji oraz 12 miejsce w Irlandii. Gorzej natomiast album zaprezentował się poza Wyspami Brytyjskimi; nie licząc Nowej Zelandii (10 miejsce), album uplasował się na zaledwie 154 miejscu US Billboard 200, 87 miejscu w Niemczech (Offizielle Top 100) czy 76 miejscu w Australii.
Ostatnio zmieniony 23 lis 2020, 2:38 przez Depeche Gristle, łącznie zmieniany 2 razy.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 719
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 45
Status: Offline

#116328

Post autor: Depeche Gristle »

Yello - Live In Berlin (live), 2017;
******
Style: neue deutsche welle, synth pop, electro pop, rock elektroniczny, jazz, cold wave, trip hop, house, funk, electro-blues, latin pop, post punk, ambient, hip hop, experimental
Obrazek

New Order - NOMC15 (live), 2017;
******
Style: new wave, synth pop, indie rock, synth rock, cold wave, electro pop, post punk, disco, funk, classical
Obrazek


Live in Berlin - album koncertowy legendarnej szwajcarskiej formacji synth popowej Yello, który ukazał się 3 listopada 2017 roku, był zapisem pierwszej w historii Yello trasy koncertowej promującej album.
Yello należy do największych i najbardziej znanych, obok Depeche Mode, New Order, OMD czy Jeana-Michela Jarre'a wykonawców szeroko pojętej muzyki elektronicznej i, obok Kraftwerk, formacja uważana jest za pionierów nurtu techno.
Mimo czterech dekad istnienia, Yello nigdy w dotychczasowej karierze nie promowali swoich albumów żadną trasą koncertową, zagrali tylko parę krótkich, raptem kilkunastominutowych setów, a mimo to formacja stała się fenomenem muzycznym na skalę światową, bowiem grając muzykę wcale niełatwą w odbiorze, łącząc eksperymentalizm z popem, i przy braku promocji albumów poprzez koncerty, Yello potrafili sprzedać miliony albumów na całym świecie, stając się żywą legendą synth popu; ich największe albumy - Stella, One Second, Flag czy Zebra, nie tylko osiągały milionowe nakłady sprzedaży, ale miały wpływ na całą rzeszę wykonawców, od electro, po rockowych, w latach 80, 90, jak i współcześnie. Zespół na niwie koncertowej pozostawał praktycznie nieaktywny, a śmiało można przyjąć teorię, że gdyby każdy album promowali trasą koncertową, mogliby sprzedawać jeszcze więcej płyt, choć z drugiej strony sam wokalista, Dieter Meier w jednym z wywiadów stwierdził, że nie interesuje go, czy płyty Yello będą się sprzedawać, czy też nie.
W każdym razie przełom nastąpił w 2014 roku za sprawą solowego wydawnictwa Dietera Meiera Out Of Chaos, które artysta postanowił promować poprzez regularną trasę koncertową, która zresztą okazała się na tyle udana, że zachęciła muzyków Yello, by w 2016 roku ich premierowy album Toy po raz pierwszy w historii zespołu promować trasą koncertową (niestety z pominięciem Polski). Bilety zostały praktycznie wyprzedane na pniu jeszcze długo przed koncertami, co tylko potwierdziło popularność Yello i ogromną chęć zobaczenia ich na żywo. Zespół na scenie wsparła cała armia muzyków sesyjnych, wspomagając głównie sekcje dęte, (które są dość ważną częścią składową twórczości Yello) oraz partie gitarowe i żywą sekcję perkusji. Wystąpili też stali współpracownicy formacji, przede wszystkim wokalistki Fifi Rong i Malia zaś za bębnami, współpracujący z Yello jeszcze w głębokich latach 80 Beat Ash.
Live in Berlin jest zapisem występu w dość symbolicznym miejscu dla muzyki elektronicznej - w hali dawnej elektrowni Kraftwerk w Berlinie, w dniu 29 października 2016 roku.
Zespół prezentuje przede wszystkim materiał ze swojego najnowszego albumu Toy, uzupełniony o największe klasyki w dorobku Yello.
Utwory z Toy na ogół nie odbiegają zbytnio od wersji studyjnych, czego dowodem jest pełniąca rolę wprowadzenia Magma, choć skrócona do czterech minut względem wersji studyjnej, muzycznie jednak nie ma zbytniego odchylenia od wersji albumowej. Poza tym utwory pochodzące z Toy - Limbo, Electrified II, Cold Flame, 30'000 Days, Kiss The Cloud, Lost In Motion oraz najlepiej wypadające na żywo Starlight Scene i Tool Of Love, zaprezentowane są w wersjach bardzo bliskich albumowym, tylko w Blue Biscuit Borisa Blanka wokalnie wspomagają Dieter Meier i kobiece chórki.
Ciekawostki stanowią instrumentalny The Time Tunnel wywodzący się z solowego albumu Borisa Blanka Electrified oraz fenomenalny The Yellofier Song, będący de facto utworem tworzonym przez Borisa Blanka od podstaw na oczach publiczności! Artysta pokazuje, jak w ciągu czterech minut można skomponować kompletny utwór muzyczny, i to z wokalem, bez pomocy nut i tekstu.
Są też i klasyczne pozycje Yello, jedne zmienione, drugie zaś bliskie wersjom albumowym. Do tej pierwszej kategorii zalicza się z całą pewnością Do It z albumu Zebra, zmieniony w znacznym stopniu względem wersji albumowej; z jednej strony zawiera industrialny puls, z drugiej zaś zyskuje dodatkowe jazzowe sekcje dęte i partie saksofonu.
The Evening's Young z Claro Que Si utrzymany jest w wersji albumowej, mimo dodatkowych partii gitar i żywej sekcji perkusji; Bostich z Solid Pleasure również zachowuje brzmienie oryginalne, jest tylko znacznie wydłużony; Tied Up z albumu Flag wzbogacony jest o dodatkowe partie saksofonu, Liquid Lies z Motion Picture jest tylko nieco surowszy względem wersji studyjnej i zawiera bogatsze partie klawiszy.
Wielki przebój, Oh Yeah z albumu You Gotta Say Yes to Another Excess, choć początek ma podobny do albumowego, to utwór wyraźnie ma uwspółcześnioną sekcję rytmiczną, oprócz starego brzmienia zawiera też dodatkowy puls sekwencera, funkowe zagrywki gitary i dodatkowe partie syntezatora.
Prawdziwie punkrockowy wymiar w wersji live prezentuje Si Senor The Hairy Grill z One Second, brzmieniowo nie różniący się od wersji studyjnej, poza dodaniem dodatkowych sekcji klawiszowych i dodatkowego tekstu z utworu Move, Dance, Be Born z albumu Zebra.
Show wieńczy - nie inaczej - The Race, kompozycja będąca przecież symbolem i wizerunkiem muzyki Yello. Numer, mimo iż uwspółcześniony został industrialnym pulsem, zachował oryginalny klimat i brzmienie z albumu Flag. Nie ma chyba lepszego utworu na finał koncertu Yello.
I pomimo odczuwalnego małego niedosytu, bowiem brakuje takich klasyków Yello, jak m.in. I Love You, Desire, Tremendous Pain i jeszcze paru innych, bo przecież w końcu nie da się wszystkiego zmieścić w niecałych 100 minutach koncertu, album dzięki dopracowaniu każdego dźwięku w najdrobniejszych detalach i wspaniałemu brzmieniu, wprowadza w nastrój istnego muzycznego święta, zaś Yello udowadniają, że są świetnym koncertowym bandem, a ich zarówno premierowe numery, jak i kultowe przeboje i klasyki, idealnie sprawdzają się na żywo.


NOMC15 - album koncertowy legendarnej brytyjskiej formacji synth popowej New Order, wydany 26 maja 2017 roku, był zapisem występu na Brixton Academy w rodzinnym mieście grupy, Manchesterze, 17 listopada 2015 roku, w ramach światowej trasy koncertowej promującej album Music Complete, będącym pierwszym w dotychczasowej działalności zespołu albumem nagranym bez udziału Petera Hooka, który opuścił New Order w 2007; jego miejcie zajął w 2011 roku basista Tom Chapman.
NOMC15 oprócz materiału pochodzącego z Music Complete, zawiera rzecz jasna największe przeboje New Order na przestrzeni ponad 30 lat działalności, choć w klimat koncertu wprowadza Introduction: Das Rheingold - Vorspiel Ryszarda Wagnera w wykonaniu Georga Soltiego z towarzystwem Filharmonii Wiedeńskiej w Der Ring des Nibelungen w 1997 roku.
Pierwszą fazę koncertu stanowi bardziej gitarowe, indie rockowe oblicze New Order; indie rockowy Singularity pochodzący z Music Complete, choć z dodatkiem sekwencerowego pulsu, brzmi zdecydowanie surowiej, podobnie jak kolejne piosenki; klasyczne gitarowe Ceremony i Lonesome Tonight z wczesnego okresu grupy, Crystal z albumu Get Ready oraz Restless z Music Complete zyskują wyraźnie w wersjach live nie tylko na surowości, ale i na bardziej rock'n'rollowym klimacie, czym w zasadzie numery bronią się same.
586, klasyka twórczości New Order pochodząca z albumu Power, Corruption & Lies, choć podobnie jak oryginał, utrzymana jest wyraźnie w tanecznym rytmie synth popu, wzmocniona jest agresywniejszymi solówkami gitar, co również dodaje kompozycji rock'n'rollowego kolorytu i surowości, na czym tylko zyskuje ona w wersji live.
Prawdziwą perełką koncertu jest synth popowy Your Silent Face zagrany - nie licząc dodatkowych partii instrumentalnych i wzmocnienia żywą sekcją perkusyjną - w wersji identycznej, jak na albumie.
Tutti Frutti i People On The High Line z Music Complete, bardzo bliskie są wersjom albumowym, choć ich brzmienie jest bardziej surowe dzięki żywej sekcji perkusyjnej. W obu utworach Bernarda Sumnera gościnnie wokalnie wspomogła wokalistka La Roux.
Zupełnie zmieniony został z kolei klasyczny przebój New Order z lat 80, Bizarre Love Triangle, choć linie melodyczne i partie klawiszy pozostają bez zmian, to gitara basowa jest przytłumiona, zaś beat sekcji rytmicznej automatu perkusyjnego, syntezatorowy puls i melancholijne tło upodabniają numer do klimatów bliskich Pet Shop Boys. Nie zmieniają tego nawet dodatkowe indie rockowe zagrywki gitar.
Również zmieniony względem studyjnego odpowiednika został Waiting For The Sirens' Call, zaprezentowany w dynamiczniejszej wersji synth popowej.
Plastic, podobnie jak pozostałe piosenki z Music Complete, prezentuje się w wersji niemal identycznej jak albumowa, tylko surowości dodaje żywa sekcja perkusji.
Klasyczny synth popowy przebój z lat 80, The Perfect Kiss z albumu Low-Life, bliski jest oryginalnemu brzmieniu, mimo uwspółcześnieniu sekcji rytmicznej i dodaniu nowych solówek gitarowych.
True Faith, choć został praktycznie całkowicie zmieniony muzycznie, poprzez uwspółcześnioną sekcję rytmiczną, dodanie syntezatorowego pulsu i nowych partii klawiszowych oraz wyciszeniu sekcji basowej, zyskuje na brzmieniu chyba najbardziej, bowiem klimat utworu ciągle pozostaje ten sam, nie zmieniają się ani tło, ani solówki gitarowe; numer w nowej wersji broni się sam, wciąż pozostając klasyczną pozycją New Order, świetnie sprawdzającą się koncertowo.
Klasyka wczesnego New Order, Temptation, utrzymana jest na oryginalnym syntezatorowym pulsie, tanecznym rytmie i mocniejszych, indie rockowych riffach gitarowych.
Atmosphere i Love Will Tear Us Apart to retrospektywny powrót do repertuaru z poprzedniego wcielenia New Order, czyli Joy Division; obie piosenki zaprezentowane zostały w oryginalnych, choć bardziej surowych wersjach.
Prawdziwą przystawką na zakończenie koncertu jest - a jakże - największy przebój grupy, Blue Monday, będący wielkim, ikonicznym wręcz hitem lat 80 oraz wizerunkiem twórczości New Order; utwór zagrany został w oryginalnej wersji, choć z nieco wydłużonymi partiami instrumentalnymi.
New Order udowadnia, że mimo braku Petera Hooka w składzie, jest jedną z niewielu synth popowych kapel, która ciągle jest w stanie dać prawdziwy show na miarę Depeche Mode, prezentując doskonałą formę koncertową.
Ostatnio zmieniony 23 lis 2020, 2:31 przez Depeche Gristle, łącznie zmieniany 2 razy.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 719
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 45
Status: Offline

#116332

Post autor: Depeche Gristle »

Can - Rite Time, 1989;
*****
Style: rock psychodeliczny, rock elektroniczny, pop psychodeliczny, cold wave, dark wave, krautrock, art-rock, experimental, industrial, reggae, noise, funk, jazz, drone, ambient, new wave, blues
Obrazek

Null + Void - Cryosleep, 2017;
******
Style: new wave, minimal, electro, electro pop, synth pop, industrial, ebm, house, cold wave, dark wave, drone, ambient
Obrazek

Orchestral Manoeuvres in the Dark - The Punishment of Luxury, 2017;
*****
Style: new wave, synth pop, electro pop, industrial, experimental, cold wave, ebm, house
Obrazek

Silver Apples - Clinging To A Dream, 2016;
******
Style: pop psychodeliczny, synth pop, industrial, experimental, rock psychodeliczny, rock elektroniczny, noise, cold wave, dark wave, drone, ambient, new wave, electro pop
Obrazek


Rite Time - dwunasty album psychodeliczno-krautrockowej formacji Can, którego premiera nastąpiła w październiku 1989 roku.
Już samo ukazanie się Rite Time było dla fanów Can sporego kalibru niespodzianką, bowiem zespół uległ rozwiązaniu w 1979 roku, po wydaniu albumu Can. Ogólnie lata 80 nie były zbyt udaną dekadą dla niemieckich zespołów nurtu krautrocka; każdy z nich - z Kraftwerk i Tangerine Dream na czele - borykał się z różnymi problemami. Muzycy Can Holger Czukay, Michael Karoli, Jaki Liebezeit i Irmin Schmidt w latach 80 postanowili zająć się solowymi karierami tudzież własnymi projektami i nagrywaniem sesyjnym dla innych wykonawców i, mimo iż w 1981 roku na rynku ukazał się album sygnowany nazwą Can - Delay 1968, zawierający niewydany materiał z lat 1968-69 - działalność zespołu wydawała się już historią.
Dość nieoczekiwany przełom nastąpił pod koniec 1986 roku, oto bowiem członkowie oryginalnego kwartetu spotkali się w południowej Francji, dołączył zaś do nich ich pierwszy wokalista Malcolm Mooney, który odszedł z zespołu jeszcze w zamierzchłych czasach, w 1969 roku, po nagraniu albumu Monster Movie i w trakcie sesji nagraniowej do następnego albumu - Soundtracks.
Panowie weszli do studia w grudniu 1986 roku nagrywając zupełnie nowy materiał, który po wielokrotnych studyjnych szlifach, edycjach i korektach, ujrzał światło dzienne dopiero blisko trzy lata później, jesienią 1989.
Album otwiera On the Beautiful Side of a Romance, choć osadzony we współczesnych realiach, oparty na chłodnej syntezatorowej przestrzeni i hipnotycznym rytmie perkusji, zawiera echa dawnego brzmienia Can z lat 70 z funkowymi zagrywkami gitar, rozbudowanymi, choć odległymi riffami gitarowymi czy jamajskimi wokalizami Malcolma Mooneya. Pod koniec utwór przechodzi w ciekawe oparte na przetworzonych perkusjonaliach industrialne interlude.
Echa dawnego Can ze środkowych lat 70 słychać w The Withoutlaw Man, który jest kolaboracją ponurego i udziwnionego reggae z delikatnymi klawiszowymi partiami, elektronicznymi wstawkami i eksperymentami oraz samplami dialogów. Numer zawiera również śladowe elementy jazzu i bluesa.
Below This Level (Patient's Song) jest przykładem ciekawych kombinacji dających efekt psychodelicznego popu, osadzonego na chłodnej i eksperymentalnej elektronice z dodatkiem nielicznych partii saksofonu oraz podkładach funkowej gitary i jazzowej sekcji basu. Wokale osadzone są z kolei gdzieś w latach 60.
Psychodeliczny Movin' Right Along jest kolejną próbą nawiązania do twórczości Can z pierwszej połowy lat 70 i osadzenia jej we współczesnych realiach; jest to utwór wszelkich kontrastów oparty na energicznej jednostajnej rytmice, zawierający elementy funku, jazzu, rocka elektronicznego i art. rocka. Nie brak tu eksperymentalnego elektronicznego tła, funkowych zagrywek gitary, długich art. rockowych solówek gitarowych i syntezatora gitarowego czy też jazzowych partii saksofonu i linii basu. Wokale z kolei mają charakter bardziej new wave'owy.
Rozwijająca się powoli senna ballada Like a New Child zdominowana jest przez chłodną elektroniczną przestrzeń, z wyraźnymi i chwytliwymi zagrywkami klawiszy, którą uzupełniają delikatne i subtelne partie gitary, a także odległe solówki syntezatora gitarowego. Na początku kompozycji pojawia się epizod saksofonu. Rytm opiera się na powolnej, acz transowej perkusji, wokale są leniwe i zmęczone. To najsmutniejszy, ale i najlepszy moment albumu.
Dla odmiany, Hoolah Hoolah, oparty na popularnej dziecięcej rymowance numer, nie tylko jest niesamowicie energiczny, ale na powrót przenosi Can do początków lat 70; zawrotne tempo, długie solówki gitarowe (nieważne, że to syntezator gitarowy), funkowy podkład, organowe tło Farfisy, to cała definicja tej piosenki, będącej najpogodniejszym momentem płyty.
Ciekawą kombinację stanowi Give the Drummer Some, oparty na powolnym, lecz skomplikowanym rytmie; utwór, choć rozpoczyna się od króciutkiej industrialnej introdukcji, łączy klimaty reggae, funku i jazzu z chłodnym elektronicznym tłem, solówkami syntezatora charakterystycznymi dla synth popu, partiami fortepianu i długimi art. rockowymi riffami syntezatora gitarowego. Wokal, choć bliski jest stylistyce reggae, jest ochrypły, wręcz szamański.
Album zamyka In the Distance Lies the Future, który próbuje przenieść muzykę Can do połowy lat 70, łącząc chłodne i głębokie elektroniczne tło z ciężkimi art. rockowymi solówkami i riffami gitar oraz syntezatora gitarowego. I choć partie perkusyjne również nawiązują do twórczości Can z lat 70, brzmią jednak nader współcześnie, wokal zaś ma zabarwienie bluesowe.
Rite Time, mimo, iż jest w pełni udanym i dojrzałym albumem Can budującym klimat, tak charakterystyczny dla twórczości tej legendarnej grupy, nie był już w stanie dorównać dawnej twórczości zespołu, który dołożył wszelkich starań, by połączyć stary klimat Can lat 70 z muzycznymi realiami końca lat 80. Misja okazała się niezwykle trudna do wykonania - a być może nawet niewykonalna.
Rite Time okazał się zatem pożegnalnym albumem Can, bowiem rozczarowani efektami i brakiem przychylnych opinii krytyków muzycy, postanowili definitywnie rozwiązać zespół, powracając do twórczości solowej oraz własnych muzycznych projektów i współpracy z innymi wykonawcami.


Cryosleep - album projektu Null + Void, pod którego szyldem ukrywa się szwajcarski muzyk i producent Kurt Uenala, znany przede wszystkim ze współpracy z Depeche Mode, dla którego komponował muzykę do utworów, dla których teksty pisał Dave Gahan. Obaj muzycy poznali się w 2011 roku w trakcie sesji nagraniowej do albumu formacji Soulsavers - The Light the Dead See, którego Kurt Uenala był współproducentem i inżynierem dźwięku. Znajomość obu muzyków zaowocowała dalszą współpracą; Dave Gahan zaproponował Uenali komponowanie muzyki do swoich tekstów w utworach Depeche Mode w trakcie sesji nagraniowej do albumu Delta Machine, dzięki czemu o szwajcarskim muzyku usłyszał świat.
3 listopada 2017 roku ukazał się album Cryosleep macierzystego projektu Kurta Uenali Null + Void.
Początek albumu może błędnie sugerować klimat, jaki na nim panuje, bowiem rozpoczynający setlistę Falling Down, z gościnnym udziałem Black Rebel Motorcycle Club, utrzymany jest w zupełnie odmiennych rejonach muzycznych od pozostałej części albumu; utwór opiera się na ambientowo-drone'owo-organowej, wysoko zawieszonej przestrzeni z odległymi wokalami.
Następna kompozycja jest już odzwierciedleniem tego, co prezentuje większość materiału albumu; instrumentalny Into The Void jest połączeniem industrialu, minimalu i electro. Numer zawiera również chwytliwe zagrywki klawiszy.
W podobnej stylistyce, choć w nieco bardziej house'owym wymiarze utrzymany jest Asphalt Kiss. Brak tu jest co prawda chwytliwych zagrywek klawiszy, które za to tworzą delikatniejsze i chłodne solówki, zaś sekcja basowa jest wyraźniejsza.
Promujący album singiel Where I Wait z udziałem wokalnym Dave'a Gahana, który również gościnnie zagrał na syntezatorze, jest efektem wieloletniej współpracy obu muzyków. Utwór pochodzi z sesji nagraniowej do Delta Machine, choć ostatecznie na płytę nie wszedł. Utwór zresztą jest dość bliski klimatom Depeche Mode, utrzymując się w koncepcji mrocznego i chłodnego synth popu z mechanicznym beatem, choć nie brakuje tu elementów industrialu czy gotyku.
Come To Me to bliski klimatom Kraftwerk utwór z przetworzonym przez vocoder wokalem, utrzymany w klimacie electro z elementami industrialu i minimal.
Take It Easy z wpływami brzmieniowymi Depeche Mode i z gościnnym udziałem The Big Pink, utrzymany jest w klimacie synth popu oraz minimalu, głównie w warstwie beatu automatu perkusyjnego.
Foreverness zbudowana jest na analogowych, ejtisowo-retrospektywnych przestrzeniach, w których tle pojawia się przetworzona przez vocoder deklamacja; Paragon z kolei prezentuje industrialno-ebm-owe oblicze albumu.
Hands Bound z gościnnym udziałem wokalistki Shannon Funchess, której czarny wokal (prawie męski) idealnie dopełnia electro-industrialnego klimatu utworu pełnego analogowo-retrospektywnych brzmień oraz o zagęszczonej rytmice.
Album zamyka spokojna, elektroniczna instrumentalna ballada Lost And Blind, brzmieniem, przestrzenią i partiami syntezatora do złudzenia przypominająca The Human League z lat 1977-80.
Cryosleep jest jednym z najlepszych i najciekawszych albumów z muzyką elektroniczną, jaki pojawił się w pierwszym dwudziestoleciu XXI wieku, a o wartościowe albumy elektronicznych wykonawców w ostatnim dwudziestoleciu wcale przecież nie jest łatwo, patrząc z jednej strony na synth popowych klasyków, takich jak Depeche Mode, New Order, OMD czy Pet shop Boys, których pomysły ciągle wydają się niedoścignione i nieosiągalne dla młodych twórców, z drugiej strony zaś na kompletną posuchę twórczą wśród wykonawców elektronicznych w wieku 20+ i 30+, Kurt Uenala wydaje się być jednym z młodszych wykonawców prezentujących ciekawe pomysły w muzyce elektronicznej, a biorąc pod uwagę jego wiek - jest tylko dekadę młodszy od muzyków Depeche Mode - to raczej nie wróży to za dobrze muzyce elektronicznej przyszłość.


The Punishment of Luxury - trzynasty album legendarnej brytyjskiej synth popowej formacji Orchestral Manoeuvres in the Dark (OMD), który na rynku muzycznym ukazał się 1 września 2017 roku.
Album, podobnie jak dwa poprzednie - History of Modern i English Electric - nawiązuje do klasycznego brzmienia OMD połączonego z wpływami twórczości Kraftwerk, przy jednoczesnym braku radiowych hitów, tak charakterystycznych dla twórczości OMD w latach 80 i 90, choć muzycy formacji są tego w pełni świadomi, bowiem minęły już czasy, kiedy OMD grało koncerty na stadionach przy kilkudziesięciotysięcznej publiczności. Choć od reaktywacji zespołu w 2006 roku, ich koncerty przyciągały dużą uwagę, muzycy od tamtej pory grali przeważnie w niewielkich halach lub klubach muzycznych, potrafili prezentować jednak show na wysokim poziomie, a ich trasy koncertowe zawsze cieszyły się uznaniem - w szczególności trasa promująca album English Electric, której powodzenie zachęciło zespół do nagrania kolejnego albumu utrzymanego w podobnej, retrospektywnej, stylistyce odwołującej się do korzeni brzmień OMD, choć w nieco bardziej przystępnej formie, w większym jednak stopniu nawiązując do klimatów z albumów Sugar Tax i Liberator, aniżeli w przypadku dwóch poprzednich albumów, którym brzmieniowo bliżej było albumom Junk Culture, Crush czy The Pacific Age.
Okładka The Punishment of Luxury nawiązywała do obrazu włoskiego malarza Giovanniego Segantiniego z 1891 roku, co wokalista Andy McCluskey uzasadnił następująco: „Zaczerpnęliśmy ten pomysł i ekstrapolowaliśmy go na coś w rodzaju… metafory współczesnego życia. Problemy pierwszego świata. Całe to [autocenzura], z którym mamy do czynienia, jest tylko problemem stworzonym dla ciebie przez sugestię od marketingowca lub poprzez PR, które zostały wymuszone na tobie” (źródło: Wikipedia).
Warto też zauważyć zmianę personalną, jaka nastąpiła w OMD; ciężko chorego perkusistę Malcolma Holmesa, któremu muzycy dedykują ten album, zastąpił Stuart Kershaw, który na koncertach okazjonalnie występuje także jako gitarzysta.
Album The Punishment of Luxury otwiera numer tytułowy, będący jednocześnie drugim singlem promującym album. Choć utwór klimatem do złudzenia przypomina wielki przebój OMD z albumu Sugar Tax - Pandora's Box, to jego podkład ma, nieczęsty w przypadku OMD, charakter industrialny, o czym zresztą w wywiadach przypominał Paul Humphreys, zaś beat automatu perkusyjnego zabarwiony jest wyraźnym stylem Kraftwerk.
Isotype, będący pierwszym singlem promującym album, podobnie jak kompozycja tytułowa, utrzymany jest w klimatach retrospektywnego synth popu z albumów Sugar Tax i Liberator połączonych z industrialnym pulsem. Rytmika utworu jest jednak bardziej utaneczniona, nie brak też elementów house'u i electro. Wokale, obok tradycyjnych, są przetworzone przez vocoder; to chyba najlepszy moment płyty.
Robot Man z kolei odchodzi brzmieniowo od modelu retrospektywnej piosenki; to w pełni współcześnie brzmiący electro-popowy numer z tłustym beatem automatu perkusyjnego i sekcją rytmiczną odwołującą się do twórczości Kraftwerk; utwór charakteryzuje się nieco surowym brzmieniem klawiszy i rytmicznym pulsem sekwencera, zwracają uwagę również wielowymiarowe wokale Andy'ego McCluskey'ego. Kompozycja jest hołdem dla producenta muzycznego, założyciela wytwórni Mute Records, a także muzyka Daniela Millera i jego synth popowego standardu z 1978 roku Warm Leatherette.
Schemat synth popowych klimatów albumów Sugar Tax i Liberator powraca wraz z balladą What Have We Done, jako jedyną piosenką zaśpiewaną przez Paula Humphreysa. Choć brak jest tu industrialnego pulsu, jest za to inny puls: charakterystyczny dla trzech ostatnich albumów, pulsujący motyw z utworu Kraftwerk - Europe Endless, który trwa przez całą piosenkę.
Jedną z niepodważalnie lepszych stron ostatnich albumów OMD, są ich bardziej awangardowe i eksperymentalne oblicza. Nie inaczej jest w przypadku albumu The Punishment of Luxury i króciutkiego utworu Precision & Decay łączącego syntezatorowy puls w stylu Kraftwerk z utworu Europe Endless, z potężnymi zagrywkami gitary basowej na tle chłodnej przestrzeni i sampli damsko-męskich dialogów.
As We Open, So We Close jest przykładem mariażu współczesnego powolnego electro-popowego beatu sekcji rytmicznej współgrającej z surowym i miarowym warkotem syntezatora z retrospektywnym tłem brzmień z albumów Sugar Tax i Liberator.
Art Eats Art, mimo industrialno-eksperymentalnej introdukcji, błyskawicznie rozkręca się w szybkim technoidalnym tanecznym tempie i ebm-owo-industrialnym pulsie, zabarwionym nieco twórczością Giorgio Morodera, zaś wokal w całości przetworzony został przez vocoder, tło utworu pozostaje jednak retrospektywne, nawiązujące do klimatów OMD z pierwszej połowy lat 90.
Kiss Kiss Kiss Bang Bang Bang, choć łączy ulubiony przez OMD, wręcz irytujący już Kraftwerkowy puls i brzmienie, z klimatami OMD z początków lat 90 na tle delikatnie sączącej się subtelnej sekcji rytmicznej, to kompozycja może szokować tekstem: z jednej strony zmysłowym, pełnym erotyzmu w głosie, z drugiej zaś strony wulgaryzmami (!) i bezpardonowością. Coś czego w dotychczasowej twórczości OMD jeszcze nie było.
Najbardziej przebojowo brzmiący numer albumu, One More Time, jest połączeniem klimatów solowej twórczości Karla Bartosa w rytmice, z brzmieniami czysto wyjętymi z twórczości OMD pierwszej połowy lat 90. Zresztą One More Time doskonale wpasowałby się na albumach Sugar Tax i Liberator, gdyby tylko na którymś z nich się znalazł.
Drugą bardziej awangardowo-eksperymentalną odsłoną albumu The Punishment of Luxury jest La Mitrailleuse, choć kompozycja osadzona jest na doskonale znanym retrospektywnym tle brzmienia OMD pierwszej połowy lat 90, wypełniona jest terkotem serii z karabinów maszynowych, wokalizami oraz powtarzającym się zdehumanizowanym tekstem wyśpiewanym przez wokale zarówno tradycyjne, jak i przetworzone. Utwór jest inspirowany filmem "The Machinegun" w reżyserii Henninga M. Lederera, który został nakręcony na podstawie obrazu malarza Christophera R. W. Nevinsona z 1915 roku.
Ghost Star to znowu powrót do retrospektywy, tym razem jednak znacznie głębszej, sięgającej aż 1980 roku i albumu Organisation; utwór niemal do złudzenia, także wokalnie, przypomina zamykający Organisation Stanlow, szczególnie początkowa faza utworu. W drugiej części utwór nieco przyśpiesza, nabierając sekcji rytmiczniej, przechodzi w syntezatorowy puls z silnymi wspływami Kraftwerk z utworu Europe Endless zespolony z klimatami synth popu bliskimi tym z twórczości OMD z początków lat 90.
Zamykająca album electro-popowa The View from Here w zasadzie bezpośrednio nawiązuje do brzmienia, stylu i klimatów z albumów Sugar Tax i Liberator, nie licząc uwspółcześnionej rytmiki i subtelnego syntezatorowego pulsu.
Chociaż The Punishment of Luxury, podobnie jak History of Modern i English Electric, pozbawiony jest radiowych przebojów, został podany w bardziej przystępnej formie, niż dwa wcześniejsze albumy. Zresztą sam zespół nie musi już niczego nikomu udowadniać, nie ma więc zatem charakterystycznych dla OMD lat 80 i 90 muzycznych i stylistycznych poszukiwań, nie licząc na znacznie większy nacisk na industrialne brzmienie, niż miało to miejsce na którejkolwiek z poprzednich płyt; zespół gra to co lubi, czując twórczą swobodę, czego przykładem są choćby wulgaryzmy w Kiss Kiss Kiss Bang Bang Bang (a na co na pewno nie pozwoliliby sobie w czasach największej popularności); muzykom nie zależy już na popularności, grają bowiem dla swoich najwierniejszych starych fanów, których jakaś skromna grupa pozostała. A jednak, The Punishment of Luxury był pierwszym od 21 lat albumem OMD, który - mimo braku radiowego hitu - odniósł sukces komercyjny, docierając do 4 miejsca brytyjskiej UK Albums Chart oraz sprzedając się w Wlk. Brytanii w nakładzie 10 tyś. egzemplarzy w pierwszym tygodniu od premiery, co było największym sukcesem komercyjnym OMD od czasów wydania w 1991 roku Sugar Tax.
Ponadto album dotarł do 1 miejsca brytyjskiej UK Independent Albums, 3 i 7 miejsca amerykańskiego Billboardu w kategoriach US Independent Albums i US Top Dance/Electronic Albums; 9 miejsca w Niemczech (Offizielle Top 100), 12 miejsca we Francji, zaś w Polsce album notowany był na 40 miejscu.


Clinging To A Dream - szósty studyjny album legendarnej nowojorskiej formacji Silver Apples, będącej pionierem szeroko pojętej muzyki elektronicznej, ale przede wszystkim synth popu. Zespół powstał w 1967 roku w Nowym Jorku po rozpadzie rockowo-psychodelicznego bandu The Overland Stage Electric Band, którego dwaj muzycy, wokalista i instrumentalista Simeon Oliver Coxe III oraz perkusista Danny Taylor postanowili założyć Silver Apples, którego awangardowo-psychodeliczny pop opierał się na elektronicznym instrumentarium oscylatorów obudowanych w moduły połączonych z organowymi klawiaturami. Ich dwa pierwsze albumy - Silver Apples (1968) i Contact (1969) - okazały się pionierskie, były bowiem jednymi z pierwszych synth popowych albumów w historii rocka. Silver Apples w tamtym czasie dali sygnał wielu ówczesnym pionierom elektronicznego popu, w tym przede wszystkim Suicide i Kraftwerk.
W 1970 roku zespół nagrał album The Garden, jednak kłopoty finansowe wytwórni Kapp Records, dla której nagrywali Silver Apples oraz proces sądowy wytoczony grupie przez linię lotniczą Pan Am Airlines spowodowały, że album The Garden, nie został wydany (ujrzał światło dzienne dopiero w 28 lat później), dostępny był jedynie w formie bootlegów, zaś sam zespół na długie lata zawiesił działalność, reaktywując się w połowie lat 90.
Od 2005 roku, po śmierci Danny'ego Taylora, Silver Apples kierowany jest jednoosobowo przez Simeona Coxe'a, w tym czasie formacja nie wydawała żadnego studyjnego wydawnictwa, aż do 2016 roku.
Album Clinging To A Dream ukazał się 2 września 2016 roku.
Otwierający album The Edge Of Wonder jest bezpośrednim nawiązaniem do twórczości Silver Apples z lat 60 i albumów Silver Apples i Contact; hipnotyzujący elektroniczną psychodelą numer osadzony jest muzycznie i wokalnie w latach 60, choć warto podkreślić, ze nie ma tu tego charakterystycznego dla Silver Apples lat 60 zgrzytu; kompozycja brzmieniowo jest czystsza i delikatniejsza, mimo eksperymentalnych gwizdów zakłóceń radiowych. Perkusja, choć również nawiązuje do stylu Danny'ego Taylora, jest znacznie delikatniejsza. Hippisowskie linie wokalne pozostają jednak w głębokich latach sześćdziesiątych. I nawet wobec całego unowocześnienia i współczesnej techniki, utwór idealnie potrafi przenieść się w czasie do lat 60, i zapewne idealnie wpasowałby się do płyt z tamtego okresu.
W podobnych klimatach psychodeliczno-hipnotycznej elektroniki utrzymany jest Missin You, choć sekcja rytmiczna opiera się tu już na zdecydowanie współczesnym beacie automatu perkusyjnego, niewątpliwie o charakterze retrospektywnym, utwór pozostaje w hippisowskich klimatach Silver Apples lat 60, z silnymi wibrującymi solówkami organowymi i pulsującą elektroniką, klawiszowymi zagrywkami, trochę w stylu The Doors i Suicide, psychodelicznymi elektronicznymi wibracjami i hippisowskimi liniami wokalnymi, utrzymując również dość sterylne brzmienie.
Czysto eksperymentalny i psychodeliczny Colors jest już przeniesieniem się w czystą psychodelę lat 60; kakofonia brzmień organowych na tle eksperymentalnej elektroniki opatrzona jest narracją Simeona Coxe'a.
Nothing Matters to klasycznie hippisowski numer obudowany we współczesny industrialny puls, trochę w stylu Suicide, oraz rytmikę opartą na pulsie automatu perkusyjnego. Uwagę zwracają długie solówki archaicznych brzmień syntezatora rodem z lat 60, czy też industrialny finał utworu przypominający klimatem dokonania Cabaret Voltaire. Kompozycja ma nieprawdopodobnie psychodeliczny klimat, zaś wokalnie Simeona Coxe'a wspiera Lydia Winn LeVert, dzięki czemu piosenka zyskuje niemal burleskowego wymiaru klimatów lat 50 i 60.
The Mist, prawdopodobnie najlepszy moment albumu, to czysto eksperymentalna i psychodeliczna kompozycja przypominająca dokonania wczesnego Cabaret Voltaire; utwór opiera się na kolaboracji drone'owych, ambientowych i zimnofalowych przestrzeni, odległym industrialnym pulsie i pojedynczych stukotach perkusyjnych nie tworzących sekcji rytmicznej, której utwór jest pozbawiony. Cały tekst natomiast jest wyszeptany.
Industrialna Susie do złudzenia przypomina z kolei, zarówno pod względem brzmienia, rytmiki, jak wokalu, twórczość Suicide. Piosenka opiera się na prostym beacie automatu perkusyjnego, mocnym basowym podkładzie, industrialnym pulsie i radiowych zakłóceniach w tle, wokal zaś opiera się na melodeklamacji w stylu Alana Vegi.
Fractal Flow, mimo psychodelicznej organowej introdukcji, zaskakuje całkowitym zwrotem akcji w kierunku zupełnie współczesnego synth popu, zimnej fali i dark wave bez jakichkolwiek wpływów psychodeli lat 60; choć utwór muzycznie przypomina dokonania Suicide, a po części nawet Depeche Mode, oparty jest on na chłodnych partiach klawiszy, drone'owym tle i nieco łamanej rytmice. Tylko odległe radiowe zakłócenia przypominają, że mamy do czynienia z Silver Apples. Także wokalnie piosenka nie ma nic wspólnego z hippisowskimi latami 60; Simeon Coxe zaskakuje tutaj bowiem chłodnym new wave'owym barytonem w stylu lat 80.
Drifting oparty jest na połamanym współczesnym beacie automatu perkusyjnego, na który nachodzą partie perkusyjne w stylu Danny'ego Taylora. Na pulsującą elektronikę nakładają się sample radiowych audycji tworzących industrialne hałasy oraz odległe elektroniczne wibracje i wszechobecne radiowe zakłócenia, które tworzą muzykę tła. Wokal częściowo przetworzony jest przez vocoder.
Charred Fragments na powrót jest przeniesieniem się w psychodeliczne lata 60; kompozycja opiera się na wibrującym psychodelą organowym tle, archaicznym brzmieniu syntezatorowej solówki i odległych elektronicznych, eksperymentalnych pętlach. Z czasem utwór nabiera tempa w postaci delikatnego pulsu automatów perkusyjnych, któremu towarzyszy delikatna partia klawiszy przypominająca zagrywkę gitarową; pojawiają się również organowe solówki w stylu Suicide, zaś partie wokalne przybierają klimat psychodelicznych piosenek z lat 60.
Instrumentalny Concerto For Monkey And Oscillator, to dźwięki natury - dźwięki lasu - często przetworzone, oparte na klasycznym beacie automatu perkusyjnego, przytłumionym pulsie oraz klawiszowych partiach, przypominających brzmieniem marimbę.
The Rain łączy hippisowskie klimaty Silver Apples z lat 60, głównie w warstwie wokalnej, ze współczesnym beatem automatu perkusyjnego. Brzmienie utworu jest jednak wyraźnie retro, przypominające klimatem twórczość Suicide; wibrujące tło wspomagają zarówno organowe solówki jak i archaicznie brzmiące partie syntezatorów. Mimo mało pogodnego tytułu, jest to bardzo pogodny, niczym hippisowskie piosenki z Zachodniego Wybrzeża lat 60, utwór.
Album wieńczy The Edge Of Wonder (Demo Version) odznaczający się tylko większą surowością od wersji finalnej.
Albumem Clinging To A Dream Silver Apples przypomina, jak można przenieść się w czasie do psychodelicznych lat 60. Formacja udowadnia, że nie tylko w pełni odnajduje się w realiach współczesnego świata, ale nie ma sobie równych w dziedzinie psychodelicznego popu. Nikt, oprócz Silver Apples, nie potrafi współcześnie tak zagrać. W Dodatku Simeon Coxe prezentuje wspaniałą formę wokalną; naprawdę trudno w to uwierzyć (w szczególności w utworze Fractal Flow), że wokalista w chwili nagrywania i wydania albumu liczył sobie 78 lat! Wielki szacunek!
Ostatnio zmieniony 22 lis 2020, 3:06 przez Depeche Gristle, łącznie zmieniany 2 razy.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 719
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 45
Status: Offline

#116338

Post autor: Depeche Gristle »

Visage - Visage, 1980;
*****
Style: new wave, synth pop, synth rock, post punk, cold wave, rock elektroniczny, ambient, disco, glam rock, funk
Obrazek

The Sisters Of Mercy - Floodland, 1987;
*****
Style: new wave, rock elektroniczny, rock gotycki, industrial, synth rock, synth pop, cold wave, dark wave, post punk, soul, glam rock, ambient, drone
Obrazek

Wieloryb - 1, 1994;
*****
Style: rock industrialny, noise, house, cold wave, dark wave, ebm, rock elektroniczny, experimental, synth pop, new wave, drone
Obrazek



Visage - wydany 10 listopada 1980 roku debiutancki album formacji Visage, od którego bierze swój początek cały ruch new romantic oraz fala synth popowej rewolucji, jaka ogarnęła Wielką Brytanię na początku lat 80.
Początki Visage sięgają końca lat 70, w czasach dominacji w Wlk. Brytanii punka i disco, kiedy punkowy muzyk Steve Strange wraz z DJ-em Rustym Eganem, związanym z punkowym zespołem The Rich Kids, prowadzili imprezy w londyńskich klubach m.in. Blitz i Camden Palace, na których prezentowano muzykę Kraftwerk, Davida Bowiego, Roxy Music czy niemieckich wykonawców nurtu krautrocka; obowiązywały tam również ekstrawaganckie stroje i makijaże, co było preludium do stworzenia nurtu zwanego wówczas Blitz Kids, a następnie No Future, które stały się zalążkiem całego ruchu new romantic.
W 1978 roku Steve Strange i Rusty Egan, zainspirowani prezentowaną przez siebie w klubach muzyką ulubionych wykonawców, postanowili sami założyć zespół. W tamtym czasie na granicy rozpadu z powodu odejścia wokalisty Johna Foxxa pozostawał Ultravox, którego klawiszowiec i skrzypek Billy Currie oraz nowy wokalista, były muzyk Thin Lizzy Midge Ure postanowili zasilić nowo powstały band Visage. Do składu zespołu dołączyli również muzycy new wave'owej formacji Magazine Dave Formula, John McGeoch i Barry Adamson, tworząc tym samym zespół o charakterze supergrupy.
Mimo, iż ich pierwszy singiel, wydany jesienią 1979 roku Tar przeszedł praktycznie bez echa, grupa podpisała kontrakt z dużą wytwórnią płytową Polydor Records, co umożliwiło zespołowi nagranie debiutanckiego albumu, który na początku lat 80 miał zatrząsnąć nie tylko brytyjską, ale i światową sceną muzyczną.
Bezpośrednie koneksje Visage z Ultravox wywarły szczególny wpływ na muzykę obu zespołów, co też dobitnie słychać na otwierającym album Visage utworze zatytułowanym po prostu Visage, będącym w klimacie łączącym post punk, new wave i synth pop bardzo zbliżony do klimatów Ultravox z albumu Vienna; zresztą piosenka równie dobrze mogłaby się ukazać na Vienna; nawet pojawiający się pod koniec utworu syntezatorowy puls może kojarzyć się z Passing Strangers z albumu Vienna, choć z drugiej strony warto zwrócić uwagę na znacznie agresywniejsze riffy gitarowe w stylu Davida Bowiego, którego silne wpływy słychać również w wokalu.
Blocks On Blocks do złudzenia przypomina z kolei synth popowe dokonania Ultravox z albumu Systems of Romance, a nawet jeszcze bardziej - z uwagi na wokal i sekwencerowy puls - solowego Johna Foxxa z początków lat 80. W refrenie wokal przetwarzany jest przez vocoder.
Instrumentalny The Dancer, choć również utrzymuje silne muzyczne wpływy Ultravox, głównie poprzez klawiszową przestrzeń, to kompozycja ma wyraźnie surowszy, post punkowy charakter, z wpływami twórczości Davida Bowiego w rytmie żywych bębnów, gitarowych solówkach oraz partiach fortepianu i saksofonu.
Tar, który rok wcześniej ukazał się na singlu, jest tanecznym numerem łączącym styl synth pop w klimacie Ultravox z albumu Systems of Romance z elementami disco lat 70 w rytmice oraz twórczością Davida Bowiego w partiach saksofonu.
Fade To Grey to, rzecz jasna, singiel i teledysk, który przyniósł Visage międzynarodowy rozgłos i sukces; to sztandarowy numer, z którym do dziś kojarzony Visage, nawet przez osoby niezorientowane w muzyce lat 80. Utwór stał się numerem jeden list przebojów w Niemczech oraz osiągnął czołowe lokaty list przebojów m.in. w USA, Wlk. Brytanii, Australii, Francji, Szwajcarii czy we Włoszech. Słynny teledysk Fade to Grey wyreżyserowali Kevin Godley i Lol Creme z zespołu Godley and Creme.
Choć numer zaczyna się od chłodnego i minimalistycznego intro, to w krótkim czasie nabiera charakterystycznego transowo-hipnotycznego wymiaru synth popu z pulsującym wolno elektronicznym podkładem i futurystyczno-romantycznymi partiami klawiszy. Erotycznego wymiaru kompozycji dodają partie francuskojęzycznej deklamacji Brigitte Arens, pochodzącej z Luksemburga ówczesnej dziewczyny Rusty'ego Egana.
Malpaso Man jest silnie naznaczony stylistyką Ultravox z albumu Vienna; numer charakteryzuje się zagęszczoną rytmiką żywych bębnów, łącząc elementy new wave, post punku i cold wave. Słychać tu także echa twórczości Davida Bowiego (szczególnie na wstępie), zaś w wokalach, choć oparte są w większości na deklamacji, słyszalne są bardzo silne wpływy Midge'a Ure.
Wyraźne wpływy brzmieniowe i wokalne Ultravox charakteryzują także Mind Of A Toy, drugi, obok Fade To Grey przebój albumu, choć numer jest zdecydowanie bardziej synth popowy i zimnofalowy, z chwytliwymi chłodnymi zagrywkami klawiszy, marszowym rytmem i charakterystyczną dla Ultravox sekcją basu i syntezatorową przestrzenią. Kompozycję kończy interlude w postaci muzyki z pozytywki. Bardzo podobny schemat muzyczny prezentuje Visa-age, choć rytmika utworu jest znacznie bardziej taneczna.
Moon Over Moscow, jakby dla odmiany, utrzymany jest w tanecznych klimatach rodem z twórczości z pierwszych dwóch płyt Yellow Magic Orchestra; kompozycja, oprócz tanecznej sekcji rytmicznej w stylu disco, zawiera chwytliwe motywy klawiszy o orientalnym japońskim zabarwieniu. Nie licząc wokaliz i vocoderowego epizodu, jest to utwór w zasadzie instrumentalny.
Album wieńczy instrumentalny The Steps, przypominający twórczość Vangelisa utwór o dość surowym brzmieniu syntezatorowej przestrzeni, która przechodzi w końcówce w organową psychodelę. Utwór charakteryzuje się orkiestrowymi zagrywkami oraz odległym i miarowym, prostym bębnieniu "bam-bam" w rytm akcji serca, wprowadzając tym samym album - jak i słuchacza - w stan wyciszenia.
Album Visage jest nie tylko symbolem muzyki lat 80 i największym sukcesem komercyjnym zespołu Visage. Jego pojawienie się na rynku muzycznym spowodowało prawdziwą eksplozję syntezatorowych wykonawców i zespołów w samej tylko Wielkiej Brytanii. Album rozpoczął przede wszystkim nurt o nazwie new romantic, który Visage kreowali wspólnie z Ultravox, a pod który bardzo chętnie, głównie wizualnie, podpinali się najwięksi wykonawcy tamtych czasów, w tym Depeche Mode, Soft Cell, THe Human League, OMD, Duran Duran, Tears For Fears, Spandau Ballet, The Cure i wielu innych. New romantic był tym samym krótkotrwałym, ale niezwykle popularnym zjawiskiem, co dekadę później grunge; wraz z rozwiązaniem zespołu Visage w 1985 roku, skończył się również sam new romantic; wszystkie zespoły identyfikujące się dotąd z tym nurtem, w tym Ultravox, zmieniły swój styl. Analogiczny proces nastąpił dekadę później w przypadku grunge'u, który skończył się wraz z rozwiązaniem Nirvany.


Floodland - drugi album studyjny formacji The Sisters of Mercy, który ukazał się 13 listopada 1987 roku, zaś jego tytuł wręcz perfidnie nawiązuje do sytuacji w jakiej został nagrany, bowiem pojawienie się albumu poprzedziła seria katastrof jakie nawiedziły The Sisters of Mercy, począwszy od faktycznego rozpadu formacji w 1985 roku, po wydaniu debiutanckiego albumu First and Last and Always i trasie promującej go, kiedy zespół postanowił wejść do studia z zamiarem nagrania kolejnej płyty, okazało się, że wśród muzyków panują dość spore rozbieżności względem kierunku muzycznego, jakim podążyć miał zespół.
Andrew Eldritch postanowił wprowadzić syntezatory i oprzeć na nich brzmienie zespołu, czego z kolei nie potrafił zaakceptować główny kompozytor muzyki, gitarzysta Wayne Hussey, który był zwolennikiem bardziej gitarowego oblicza muzyki The Sisters Of Mercy (z podobnych przyczyn opuścił zresztą Dead or Alive w 1984 roku, po nagraniu debiutanckiego albumu), podobne stanowisko utrzymywali pozostali muzycy The Sisters of Mercy, (nie licząc, rzecz jasna słynnego Doktora Avalanche'a - ale on przecież z wiadomych względów nie miał nic do gadania) Gary Marx i Craig Adams, którzy murem stanęli po stronie Wayne'a Husseya. Trudny z charakteru i ciężki we współpracy lider i wokalista Andrew Eldritch wyrzucił zatem całą trójkę z zespołu, który faktycznie przestał istnieć.
Wayne Hussey, Gary Marx i Craig Adams postanowili założyć własną kapelę, zaczerpując na jej potrzeby nazwę od The Sisters of Mercy, nazwali ją The Sisterhood, zdążyli nawet zagrać kilka koncertów pod tym szyldem, co wywołało istną wściekłość u Andrew Eldritcha, który zarzucił byłym kolegom z zespołu bezprawne wykorzystanie tej nazwy. Eldritch szybko skompletował zatem własny skład, angażując byłą basistkę zespołu The Gun Club Patricię Morrison, byłego perkusistę Motörhead Lucasa Foxa, gitarzystę Jamesa Raya oraz wokalistę amerykańskiej formacji synth popowej Suicide Alana Vegę, z którymi pod szyldem The Sisterhood nagrał w 1986 roku singla Giving Ground, tym samym uprawomocniając na swoją korzyść prawo do nazwy The Sisterhood. A żeby formalności stało się zadość, projekt The Sisterhood w tym samym roku wydał swój jedyny album Gift. W tej sytuacji byłym muzykom The Sisters of Mercy pozostało już tylko zmienić nazwę swojego zespołu na The Mission.
The Sisterhood zakończył jednak działalność wkrótce po wydaniu albumu Gift w 1986 roku, zaś Andrew Eldritch postanowił reaktywować The Sisters of Mercy, dołączając do składu basistkę The Sisterhood Patricię Morrison.
Kierunek muzyczny nowego albumu miał być w zasadzie taki sam, jak w przypadku The Sisterhood; Andrew Eldritch postanowił oprzeć brzmienie zespołu w głównej mierze na syntezatorach. Produkcją albumu zajął się Jim Steinman.
Już pierwszy utwór Floodland, singlowy Dominion/Mother Russia, przynosi The Sisters of Mercy wielki międzynarodowy przebój; kompozycja jest połączeniem stylów new wave i synth popu opartych o mocny i jednostajny beat automatu perkusyjnego, wyrazisty puls syntezatorowego basu, subtelny podkład gitarowy i odległe, wręcz rozmyte riffy gitarowe. Przebojowe linie wokalne i baryton Andrew Eldritcha doskonale współgrają z damsko-męskimi chórami w wykonaniu The New York Choral Society, tworząc klimat monumentalnego gotyckiego utworu, w którym słychać zarówno ducha Joy Division, jak i styl przypominający twórczość Clan Of Xymox. Utwór dopełniają jeszcze partie saksofonu.
Flood I oparty jest na potężnym industrialnym pulsie sekwencera i orientalizujących przestrzeniach syntezatorów. Uzupełnienie stanowią odległe riffy gitarowe, zaś wokal oparty jest na niskim barytonie.
Lucretia My Reflection, jeden z najbardziej kultowych numerów The Sisters of Mercy, to zimnofalowa kompozycja oparta na potężnym beacie automatu perkusyjnego, wyrazistej sekcji basowej, podniosłych, choć subtelnych riffach gitarowych i chłodnej syntezatorowej przestrzeni, a do tego przejmujący baryton w wokalu. Całość od razu budzi skojarzenia z klimatami Joy Division.
Ciekawostką jest fakt, że - jak stwierdził Eldritch - utwór dedykowany został Patricii Morrison, która zawsze robiła na nim wrażenie osobowości w stylu Lukrecji Borgii.
Kameralna kompozycja 1959 (to także data urodzenia Andrew Eldritcha), to wyjątkowy moment płyty; utwór oparty jest bowiem wyłącznie na partiach fortepianu (pochodzących jednak z samplera), jak głosi jedna z anegdot, do powstania piosenki przyczynił się list napisany do Eldritcha przez jedną z zachwyconych jego głosem fanek, która zapragnęła, by artysta nagrał swój wokal w oparciu wyłącznie o akompaniament fortepianu. Andrew Eldritch spełnił zatem życzenie owej fanki.
Drugi wielki przebój albumu - This Corrosion - utrzymany jest w klimacie new wave i cold wave; choć numer oparty jest na syntetycznym basie i rytmie, słychać tu wpływy twórczości Davida Bowiego, zarówno w wokalu wspieranym chórami, jak i w solówkach gitar. Tekst, choć na pozór bezsensowny, jest otwartym atakiem wymierzonym w Wayne'a Husseya.
Flood II przypomina klimaty z albumu Clan Of Xymox - Mesusa; klimat zimnej fali oparty jest na wyrazistym podkładzie perkusyjno-basowym, delikatnych partiach gitary akustycznej i chłodnych solówkach klawiszy. Nawet wokal Andrew Eldritcha przypomina tutaj barwę głosu Ronny'ego Mooringsa. W podobnym kierunku podąża również Driven Like The Snow, choć brak jest tu wyrazistych zagrywek klawiszy, kompozycja zawiera za to znacznie chłodniejszą syntezatorową przestrzeń.
Okrojony do niecałych trzech minut Never Land (fragment) oparty jest na potężnym, jednostajnym i miarowym uderzeniu automatu perkusyjnego (zbudowanego na schemacie perkusji z utworu When the Levee Breaks zespołu Led Zeppelin) oraz na głębokiej, nisko granej rozwibrowanej syntezatorowej przestrzeni i chwytliwych solówkach klawiszy w stylu Depeche Mode. Pełnię i głębię utworu można podziwiać jednak dopiero na bonusowej, pełnej 12-minutowej, niepublikowanej wcześniej wersji.
Set bonusowy rozpoczyna Torch, oparty na rytmice niemal identycznej, jak w Never Land, tylko delikatniejszej, na niej zaś przestrzeń budują partie akustycznej gitary uzupełnione o lodowatą solówkę syntezatora, w gorzkim wokalu zaś słychać wpływy Davida Bowiego.
Colours w całości oparta jest na chłodnej analogowo-syntezatorowej przestrzeni oscylującej między klimatami Kraftwerk z albumu Autobahn, Joy Division z albumu Closer czy też wczesnego Suicide. Delikatna rytmika utworu przypomina dokonania Joy Division i wczesnego New Order.
Całość, poprzedzona wspomnianą pełną wersją Never Land, dopełnia Emma pochodząca z repertuaru Hot Chocolate; piosenka charakteryzuje się wokalnymi wpływami Davida Bowiego, brakiem syntezatorowego brzmienia, którego rolę przejmują chłodne i ostre riffy gitarowe. Numer jest bliski klimatom z debiutanckiej płyty Sióstr - First and Last and Always.
Floodland jest jednym z tych dobitnych przykładów, że zespół borykający się z przeróżnymi problemami, w tym natury personalnej, będący na granicy rozpadu, jest w stanie nagrać genialny album. Ba, najlepszy w swojej dyskografii; album jest nie tylko najlepszym dziełem w dorobku The Sisters of Mercy; to jeden z najważniejszych albumów jaki ukazał się w latach 8, a i być może najważniejszy w historii rocka gotyckiego, a na pewno za taki uważany jest przez krytyków.
Mimo, iż album nie był promowany trasą koncertową, odniósł największy sukces komercyjny w całym dorobku The Sisters of Mercy, której przyniósł światową sławę, plasując się na 9 miejscu brytyjskiej UK Albums.
Nie obyło się też bez poważnego zgrzytu, którym było stwierdzenie Andrew Eldritcha, że basistka Patricia Morrison pełniła jedynie funkcję promocyjną w zespole i nie brała udziału w sesjach nagraniowych do żadnego utworu z albumu Floodland, zaś wszystkie jej ścieżki zostały usunięte przez Eldritcha.


1 - debiutancki album gdańskiej industrialnej formacji Wieloryb, wydany w formie kasety w 1994 roku nakładem wytwórni SPV Poland, był prawdziwym przełomem na zapyziałym postkomuną polskim rynku muzycznym. Album nagrywany był w czasach, kiedy polska scena techno - w odróżnieniu od dobrze rozwiniętej już sceny na Zachodzie - była w fazie raczkowania i w głębokich powijakach.
W pierwszej połowie lat 90 polska scena muzyczna zdominowana była głównie przez dwa nurty: post (pseudo) grunge, faworyzowany przez państwowe radio i TV oraz disco polo promowane przez prywatne stacje TV (głównie Polsat). Istniały rzecz jasna zespoły niezwiązane ani ze sceną post grunge'ową, ani z disco polo, które nawet odnosiły sukcesy komercyjne (m.in. Nazar, Top One, Jamrose, Tubylcy Betonu, Balkan Electrique i in.), jednak o polskiej scenie techno (tym bardziej industrialnej) z prawdziwego zdarzenia, póki co, nie mogło być mowy, choć pewnym przełomem był sukces i popularność wspomnianej formacji techno Jamrose. Scenie techno i industrial, pozbawionej promocji ze strony radia i TV pozostawało tworzenie w undergroundzie. I w takich też warunkach działało trio Wieloryb, założone na początku lat 90 w Gdańsku przez trójkę zapaleńców: Roberta Suszko, Pawła Kmiecika i Macieja Żabczyńskiego, zafascynowanych twórczością wykonawców ebm i industrialnych z lat 80, w tym m.in. Skinny Puppy, Front 242, Nitzer Ebb, Front Line Assembly, Ministry czy D.A.F.
Wieloryb miał zatem zatrząść polską sceną muzyczną - czego zresztą dokonał. Już otwierający album numer Crash Out epatuje house'ową rytmiką połączoną z industrialnym pulsem i chłodną syntezatorową przestrzenią w stylu Front 242. Nieco przetworzone wokale przypominają stylem Billa Leeba z Front Line Assembly. Utwór zaskakuje nowoczesnością i poziomem wcale nie ustępującym dokonaniom Front Line Assembly i Front 242, a przecież muzyka ta powstawała w ponurych, przesiąkniętych biedą polskich realiach pierwszej połowy lat 90.
Wysoki poziom utrzymują również następne kompozycje, poczynając od noise'owego Bum Bum - Sorry Up, utrzymanego muzycznie i wokalnie w stylu Nitzer Ebb z albumu That Total Age.
Puge (Is Here) łączy klimaty house, ebm i industrialu, z tekstem wyśpiewanym agresywnym półszeptem; numer bliski jest klimatom albumu Tactical Neural Implant zespołu Front Line Assembly, z kolei electro-industrialny Prowe Lead Me spokojnie mógłby usadowić się na którymś z albumów Front 242 - Front By Front bądź Tyranny (For You). Nawet wokal Macieja Żabczyńskiego przypomina tutaj Jeana-Luca de Meyera.
Mocnym punktem albumu jest Coma - Activ z ciężkim metalicznym beatem perkusji, electro-industrialnym pulsem i krzykliwym wokalem w stylu Alaina Jourgensena. Mocny tekst i klimat utworu mógłby go spokojnie osadzić na albumie Ministry - Twitch.
(She's) Automatic, zaskakująca niesamowitym potencjałem komercyjnym, każe usadawiać piosenkę gdzieś w klimatach albumów Nitzer Ebb - Belief i Showtime. Pewnie gdyby album i utwór (jakby tylko wyszedł na singlu!) były należycie promowane, byłby to międzynarodowy hit, który miażdżyłby numery i Nitzer Ebb, i Front 242, i Front Line Assembly! Naprawdę, nawet tym zespołom nie udało się nagrać czegoś tak przebojowego. I chyba tylko dzięki polskiemu zakompleksieniu i niedbalstwu nie udało się tego wypromować na Zachód.
Bliskie ebm-owo-industrialnym klimatom Nitzer Ebb przełomu lat 80 i 90 z wrzaskliwymi wokalami, choć już w nie tak przebojowej formie, utrzymany jest T.T.T. Time Time Time; podobnie jak w przypadku Nitzer Ebb, utwór charakteryzuje się hałaśliwym minimalizmem i brakiem zbędnej przestrzeni.
Mad Man z transowym industrialnym pulsem i chłodną przestrzenią bardzo ściśle oscyluje w klimatach albumu Front 242 - Tyranny (For You), choć wokal Macieja Żabczyńskiego jest tu wyjątkowo głęboki i szorstki; brzmi niczym głos Dietera Meiera z Yello, co w dodatku pogłębia fakt, że linie wokalne opierają się na melodeklamacji.
S.w.m. choć obdarzony potężnym, niemal metalowym łomotem perkusji, to całkowity minimalizm bez miejsca na zbędne przestrzenie oraz suchy industrialny puls przypominają bardziej dokonania Nitzer Ebb z albumu That Total Age. Ciekawostką jest wokal - tym razem wyjątkowo wysoki, niemalże zabawny.
Itsa Yetsa - Mr. Double opatrzony jest chłodną przestrzenią i noise'owymi brudami, w które wsamplowano audycje radiowe. Rytm opiera się pojedynczych, acz mocnych uderzeniach, wokale są niezwykle wrzaskliwe i agresywne, bliskie stylowi Ala Jourgensena, zresztą sam utwór jest również bliski klimatom Ministry z albumu The Land of Rape and Honey. W podobnym tonie, choć w nieco bardziej minimalistycznym i z odrobinę szybszą perkusją, utrzymuje się Something Elastic.
Album finalizuje najlepszy jego moment, przynajmniej pod względem artystycznym, mocno eksperymentalny i psychodeliczny Cavalcados, przypominający dokonania Skinny Puppy utwór, oparty na chłodnej i nisko brzmiącej syntezatorowej przestrzeni przechodzi przez kilka wątków, począwszy od klawiszowych solówek w stylu Kraftwerk, przez klimaty noise'owego electro-gotyku, pijackie zaśpiewy przy akompaniamencie mandoliny, syntezatorowe zagrywki o bliskowschodnim zabarwieniu, by znowu wrócić do electro-gotyckiego noise'u. Utwór kończy fortepianowe interlude.
Album Wieloryb - 1 z jednaj strony wywołał prawdziwą rewolucję na polskim rynku muzycznym, bowiem za swoje nowatorstwo doceniony został przez krytyków nominacją do nagrody Fryderyka, i choć album przegrał rywalizację, z nie byle kim, bo z Aya RL i jej albumem Nomadeus, sukces obu albumów wywołał w Polsce prawdziwą rewolucję techno; narodziła się wreszcie polska scena techno z prawdziwego zdarzenia i, nawet państwowe radio i TV, zaczęły doceniać i promować ten gatunek.
Z drugiej strony warto pamiętać, że sukces albumu 1 nie został należycie wykorzystany; brak było międzynarodowej (a nawet krajowej!) promocji. W tamtym czasie swoje płytowe debiuty zaliczali przecież Covenant w Szwecji, VNV Nation na Wyspach Brytyjskich czy Apoptygma Berzerk w Norwegii; wszystkie te zespoły odniosły potem sukces będąc filarami sceny ebm, tymczasem w Polsce, poprzez brak promocji Wieloryba, nie udało się uzyskać międzynarodowego sukcesu zespołu, ani nawet stworzyć polskiej sceny industrialno-ebm-owej z prawdziwego zdarzenia, choć Wieloryb kontynuował dalej swą działalność, żaden z jego następnych albumów nie wywołał już tak zmasowanego zainteresowania ze strony krytyków, a na domiar złego, niski nakład SPV albumu 1 sprawił, że wydawnictwo to na wiele lat niezasłużenie utkwiło gdzieś na marginesie undergroundu, stając się rarytasem dla jego posiadaczy. Album reedycji w wersji winylowej i CD doczekał się dopiero 24 lata później, ale, jak mawiał klasyk, zawsze lepiej późno, niż wcale.
Ostatnio zmieniony 22 lis 2020, 3:01 przez Depeche Gristle, łącznie zmieniany 2 razy.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

olo81
Twardziel
Posty: 520
Rejestracja: 09 maja 2005, 1:13
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Sosnowiec
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy: Aphex Twin, Jacek Sienkiewicz, Aron Funk, Richad Devine, Aleksi Perälä, PJ Harvey, Joy Division, Coil, Autechre, Boards of Canada, Cex, Kid606, Mikołaj Bugajak, We Will Fail, Ceephax Acid Crew, Radian
Zawód:
Zainteresowania: muzyka, rower, fotografia, film
Płeć:
Wiek: 43
Kontakt:
Status: Offline

#116339

Post autor: olo81 »



http://olo81.wikidot.com

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta

PawelP
Niedoświadczony
Posty: 26
Rejestracja: 24 sie 2019, 12:18
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko: Paweł
Lokalizacja: Wałbrzych
Jestem muzykiem: Tak ♫♫
Ulubieni wykonawcy: Steve Roach, Max Corbacho, Altus (Mike Carss)
Zawód:
Zainteresowania:
Płeć:
Wiek: 38
Status: Offline

#116342

Post autor: PawelP »

[bbvideo=560,315]https://www.youtube.com/watch?v=UIM3wdXcMS0[/bbvideo]

niedawno odkryłem tą dziewczynę, zakochałem się i już jej nie zgubię :D Głos ma jak lekarstwo, szkoda, że przepity (ciekawe jak śpiewałaby po polskim kielichu)...UWAGA! to country, żeby nie było, że nie ostrzegałem. Dla tych co chcą się odchamić.



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

olo81
Twardziel
Posty: 520
Rejestracja: 09 maja 2005, 1:13
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Sosnowiec
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy: Aphex Twin, Jacek Sienkiewicz, Aron Funk, Richad Devine, Aleksi Perälä, PJ Harvey, Joy Division, Coil, Autechre, Boards of Canada, Cex, Kid606, Mikołaj Bugajak, We Will Fail, Ceephax Acid Crew, Radian
Zawód:
Zainteresowania: muzyka, rower, fotografia, film
Płeć:
Wiek: 43
Kontakt:
Status: Offline

#116343

Post autor: olo81 »



http://olo81.wikidot.com

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 719
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 45
Status: Offline

#116344

Post autor: Depeche Gristle »

Morton Subotnick - Silver Apples of the Moon / The Wild Bull, 1967 / 1968;
******
Style: rock elektroniczny, rock eksperymentalny, musique concrète, drone, industrial, rock psychodeliczny, dark wave, cold wave, minimal, noise
Obrazek

Alles - Hope, 2018;
******
Style: nowa fala, industrial, rock elektroniczny, dark wave, cold wave, drone, ebm, post punk, noise, experimental, synth pop
Obrazek

Sigue Sigue Sputnik - Dress For Excess, 1988;
*****
Style: new wave, synth pop, cold wave, industrial, synth rock, ambient, glam rock, rockabilly, experimental
Obrazek


Silver Apples of the Moon - The Wild Bull - kompilacja dwóch klasycznych dzieł albumowych z lat 1967-68 pioniera muzyki elektronicznej, zwanego też ojcem chrzestnym muzyki techno Mortona Subotnicka, na których po raz pierwszy muzykę elektroniczną przedstawiono w formie standardowego albumu muzycznego.
Cała historia zaczyna się po koniec lat 50, kiedy klarnecista Morton Subotnick pracujący w San Francisco Symphony, podczas pracy nad ścieżką dźwiękową do spektaklu "Król Lear", odkrył nowe możliwości wykorzystywania taśm podczas nagrywania ścieżek wokalnych odtwórcy głównej roli w sztuce Michaela O'Sullivana, Morton Subotnick wielokrotnie wklejał i przycinał nagrane wcześniej ścieżki, w ten sposób powstała kompozycja w całości zbudowana z głosu Michaela O'Sullivana.
Zainteresowany tworzeniem muzyki konkretnej i elektroakustycznej Morton Subotnick założył w 1961 roku w San Francisco Tape Music Center, w którym wraz z muzykiem Ramonem Senderem pracowali nad tworzeniem muzyki eksperymentalnej. Do składu tego w swego rodzaju "zespołu" dołączył elektronik Don Buchla, który, dzięki dofinansowaniu z budżetu Rockafeller Foundation kwotą 500 $, razem z Mortonem Subotnickiem stworzył hybrydę komputera z syntezatorem modułowym, którego nazwali właśnie "Buchla 100". Instrument pozbawiony był konwencjonalnej klawiatury, zaś generowane brzmienie opierał na kontroli napięcia sieciowego za pomocą systemu potencjometrów i kontrolek.
W 1966 roku Morton Subotnick przeniósł się do Nowego Jorku, gdzie w Lincoln Center mógł skupić się na dalszej pracy, podjął się też roli wykładowcy na New York University, nie mieszkał jednak na terenie kampusu; swoje studio zlokalizował w samym centrum miasta na Bleecker Street. O Mortonie Subotnicku dowiedział się wtenczas dyrektor wykonawczy wytwórni Nonesuch Records Jac Holzman, który odwiedził Subotnicka w jego studiu przy Bleecker Street, oferując mu 500 $ za nagranie albumu z muzyką elektroniczną dla wytwórni. Morton Subotnick, który nigdy wcześniej nie słyszał o Nonesuch Records, sądząc ze ma do czynienia z żartownisiem, kazał Jacowi Holzmanowi po prostu się wynieść. Ten jednak nie dał za wygraną, i po paru dniach wrócił z ponowioną propozycją i większą stawką - 1000 $. W międzyczasie Subotnick zorientował się, że wytwórnia Nonesuch Records jest jak najbardziej prawdziwa i ma na swoim koncie wydawnictwa albumowe z muzyką klasyczną, więc ofertę przyjął.
Silver Apples of the Moon miał stać się zatem pierwszym albumem z muzyką elektroniczną, nagranym na zamówienie wytwórni płytowej i, w ogóle pierwszym przypadkiem muzyki stricte elektronicznej nagranej w formie albumu muzycznego.
Warto zwrócić też uwagę, że artysta zachował się fair wobec Nonesuch Records, bowiem gigant wydawniczy Columbia Records w tym samym czasie zaoferował Subotnickowi jeszcze wyższe apanaże w zamian na nagranie albumu dla Columbii, ten jednak kierując się pewnymi przyjętymi wartościami etyki zawodowej odrzucił ofertę.
Zgodnie z zawartą umową z Nonesuch Records, Morton Subotnick dostał 13 miesięcy na nagranie albumu, toteż muzyk spędzał w studiu po 10-12 godzin dzienne żeby dotrzymać terminu, używając przy tym stworzonej specjalnie dla niego repliki Buchla 100 oraz dwóch dwuścieżkowych magnetofonów.
Album Silver Apples of the Moon, którego tytuł Morton Subotnick zaczerpnął z motywu wiersza irlandzkiego poety Williama Butlera Yeatsa "The Song of Wandering Aengus", ujrzał światło dzienne w lipcu 1967 roku. Każdą ze stron oryginalnego winylu wypełniło po jednej kilkunastominutowej suicie pod tym samym tytułem.
Silver Apples of the Moon "Part I" opiera się wyłącznie na eksperymentach dźwiękowych i stereofonicznych, poczynając od swobodnych przetworzonych świstów i pętli przypominających dźwięki z futurystycznych gierek telewizyjnych, po których następują chaotyczne pulsy, syntetyczne syki i szumy, te zaś z czasem przechodzą w całkiem uporządkowany proto-industrialny puls, na którego tle rozgrywają się piskliwe pasaże muzyczne. Kiedy ten motyw się kończy, pojawia się rozwibrowana przestrzeń i drone'owe tło, na których osadzone są liczne futurystyczne plumknięcia rodem z gierek telewizyjnych oraz elektroniczne eksperymenty dźwiękowe, które z czasem zagęszczają się, tworząc chaotyczny puls z pojawiającymi się niekiedy gwałtownymi syntezatorowymi wyziewami. Pod koniec utwór zwalnia do pojedynczych pętli dźwiękowych. Wszystko w duchu twórczości muzyki elektro-akustycznej Miltona Babbitta, Karlheinza Stockhausena, Edgara Varese, Pierre'a Schaeffera czy Vladimira Ussachevsky'ego.
Silver Apples of the Moon "Part II" zaczyna się od motywów przypominających końcówkę części pierwszej, na które, początkowo delikatnie, lecz z czasem coraz wyraźniej nakładają się, podszyte rytmem prototypowego automatu perkusyjnego syntezatorowe pulsy w stylu proto-house'owym czy proto-industrialnym, z wibrującą przestrzenią, na którą nakłada się kawalkada syntetycznych brzmień tworząc tym samym transowy, zaskakująco spójny utwór będący protoplastą stylu techno i house. W drugiej części kompozycja wycisza się oddając w całości przestrzeń futurystycznym wibrującym dźwiękowym plamom, przypominającym wspomniane dźwięki z gierek telewizyjnych bądź motywy dźwiękowe, które generował Kraftwerk na albumie Computer World kilkanaście lat później.
Album Silver Apples of the Moon spotkał się z dość niespodziewanym sukcesem komercyjnym, odnosząc dobre wyniki sprzedaży w kategorii albumu z muzyką poważną, zyskując uznanie krytyków. Jeszcze przed premierą Morton Subotnick zaprezentował album na żywo podczas premiery słynnego nowojorskiego klubu nocnego Electric Circus w czerwcu 1967 roku. Wśród uczestników tego występu byli m.in. kompozytor Seiji Ozawa , pisarz Tom Wolfe i kilku członków rodziny Kennedych, którzy dość nieoczekiwanie... tańczyli podczas trwania muzyki, co wprawiło w zdumienie Mortona Subotnicka. Był to prawdopodobnie też pierwszy przypadek, kiedy tłum tańczył do muzyki elektronicznej.
Sukces albumu Silver Apples of the Moon był sporym zaskoczeniem nawet dla wytwórni Nonesuch Records; album stał się hitem undergroundu - Alfred Hickling z the Guardian opisał go mianem „niezbędnej psychodelicznej ścieżki dźwiękowej”, choć Subotnick kategorycznie zaprzeczył, jakoby podczas nagrywania albumu zażywał jakiekolwiek narkotyki. Od tytułu albumu swoją nazwę zaczerpnęła wtedy nowojorska formacja Silver Apples, która była pierwszym synth popowym zespołem na świecie.
W każdym razie sukces Silver Apples of the Moon zachęcił wytwórnię Nonesuch Records do zlecenia Mortonowi Subotnickowi nagrania kolejnego albumu z muzyką elektroniczną - The Wild Bull, który ukazał się w 1968 roku. Koncepcja albumu była zasadniczo taka sama: dwie kilkunastominutowe suity wypełniające po każdą ze stron winylu; pierwsza część oparta na eksperymentach dźwiękowo-stereofonicznych, druga zaś bardziej zrytmizowana.
The Wild Bull "Part I" rozpoczynają zatem drone'owe brzmienia, na które nasuwają się elektroniczne eksperymenty i zgrzyty, które ustępują przeciągłym partiom trąbek na tle drone'owych dźwięków i odległego pulsującego brzmienia syntezatora. Trąbki ustępują krótkiemu epizodowi zagrywki gitary akustycznej, po czym utwór przechodzi w fazę w proto-industrialnego i drone'owego brzmienia z syntezatorowymi eksperymentami dźwiękowymi w stylu, jaki potem prezentował Kluster lub wczesny Cluster. Następnie numer przechodzi w zmasowane proto-industrialne i proto-house'owe pulsy, kojarzące się z późniejszą twórczością Kraftwerk i Cluster. Utwór w końcu wycisza się do syntetycznych gongów i dzwonów na drone'owym tle, na nie zaś nakładają się pasaże brzękliwych brzmień, które na końcu wypełniają pustą przestrzeń.
The Wild Bull "Part II" rozpoczynają surowe i chłodne analogowe brzmienia, na które nasuwają się znane z części pierwszej utworu pulsy tworzące wraz syntetycznymi quasi-plemiennymi bębnami swoistą sekcję rytmiczną na tle nisko granej drone'owej przestrzeni. Wszystko to jednak ustępuje partiom surowych brzmień syntezatora, na które nasuwają się wysokie partie syntezatora eliminujące niskie brzmienie, zaś na nie same znowu powraca ten sam proto-house'owy puls tworzący sekcję rytmiczną, której tło stanowią zsynchronizowane niskie solówki syntezatorowe. Całość w końcu cichnie, pojawiają się połączone ze sobą zarówno niskie, jak i wysokie wibrujące analogowe dźwięki, co przypomina dokonania wczesnego Cabaret Voltaire. W końcu także i na ten fragment nakłada się ten sam pulsujący podkład, zaś tło zaczynają wypełniać archaicznie brzmiące pasaże syntezatora i nisko brzmiące drone'owe tło, które w momencie ustania pulsującego podkładu tworzą wspólną przestrzeń wieńczącą kompozycję.
The Wild Bull nie powtórzył już tak dużego sukcesu komercyjnego Silver Apples of the Moon, co mogło być spowodowane wejściem na komercyjny rynek syntezatora Mooga, na którym w 1968 roku transseksualna artystka Wendy Carlos nagrała swój kultowy album Switched-On Bach z syntezatorowymi interpretacjami muzyki Jana Sebastiana Bacha; album okazał się wówczas przebojem komercyjnym, zaś sama Wendy Carlos zarzucała Mortonowi Subotnickowi przynudzanie długimi elektronicznymi kompozycjami; nie mogła pojąć, jak można nagrać album z dwoma tylko utworami, które w całości wypełniają każdą stronę albumu. Zapewne nie mogła przypuszczać, że ten model z powodzeniem przyjmie się jednak w latach 70 w twórczości zespołów awangardowych - głównie nurtu niemieckiego krautrocka. Subotnick ripostował w kierunku Wendy Carlos, że nie rozumie z kolei, jak można nagrywać klasyków muzyki poważnej na syntezatorze. Ze gdyby chciał nagrać muzykę Bacha, użyłby do tego klawesynu.
Niezależnie od tych słownych utarczek między Wendy Carlos a Mortonem Subotnickiem, pojawienie się syntezatora Mooga, łatwiejszego w obsłudze, wyposażonego w konwencjonalną klawiaturę i w większe możliwości techniczne sprawiło, że Buchla 100 stracił na znaczeniu, pozostając instrumentem niszowym, czy wręcz technologiczną ciekawostką dla muzyków akademickich, niemniej klasyczne już dziś trzy pierwsze albumy Mortona Subotnicka - Silver Apples of the Moon, The Wild Bull i Touch - nagrane przy użyciu Buchla 100, do dziś są uważane za kamień milowy muzyki techno. Bez wątpienia Silver Apples of the Moon i The Wild Bull są pionierskimi albumami dla całej muzyki elektronicznej. Albumy miały bezpośredni wpływ na skomponowany przez muzyka The Beatles George'a Harrisona album Electronic Sound (nagrany przy użyciu Mooga), ponadto wpłynęły na całą rzeszę awangardowych twórców, poczynając od nurtu krautrocka, w tym Cluster,Tangerine Dream, Klausa Schulze, Kraftwerk, przez brytyjskie zespoły industrialne lat 70, jak Cabaret Voltaire, Throbbing Gristle, Clock DVA, synth popowe zespoły lat 80 i ówczesną początkującą scenę techno z Detroit, aż po współczesnych wykonawców, takich jak The Chemical Brothers, Mobyego czy Radiohead, a nawet, co ciekawe, wykonawców rockowych - Grateful Dead i The Mothers of Invention.
Nawet po wielu latach, w 1992 roku pismo The Wire uznało album za jeden ze 100 najważniejszych płyt w historii muzyki, zaś Biblioteka Kongresu dodała go do Krajowego Rejestru Nagrań w 2009 roku.


Hope - trzeci album łódzkiej formacji postindustrialnej Alles, którego premiera miała miejsce 2 marca 2018 roku.
Podobnie jak na dwóch poprzednich albumach, Alles otwarcie i bezpardonowo rozprawia się z brutalną polską rzeczywistością i mentalnością, ze wszystkimi słabościami współczesnego życia włącznie, chociaż w tekstach poszczególnych piosenek charakterystyczna dla Alles otwarta bezkompromisowość nie rzuca się już tak wyraźnie, jak chociażby z przypadku albumu Culture, niemniej bardziej ukryta forma frustracji i sprzeciwu ciągle nie daje o sobie zapomnieć. Na pewno zapomnieć należy o synth popowych numerach z przebojowymi liniami melodycznymi typu My czy Konflikt, jakie pojawiały się na poprzednich dwóch albumach formacji. Muzyka Alles idzie w kierunku bardziej zdehumanizowanego, ciężkiego i brudnego electro-industrialu oraz surowych drone'owych dźwięków podszytych punkiem i retrospektywnym brzmieniem lat 80, czego uświadczyć można już na otwarcie płyty w utworze Wszystko, gdzie tytuł w oczywisty sposób nawiązuje do nazwy zespołu, zaś tekst zachowuje pewien dystans i optymizm osadzony w realiach współczesnego szalonego świata, ukazany poprzez prosty przekaz radości z małych rzeczy, ze zwykłej przyjaźni ze zwykłymi ludźmi, czy ze zwykłego codziennego życia i otaczającego nas świata, o czym zresztą w natłoku codziennych spraw niekiedy zapominany i czego często nie potrafimy docenić. A wszystko to podane w zimnofalowej oprawie analogowej przestrzeni syntezatorowego brzmienia ocierającego się o archaiczne dźwięki rodem z gier komputerowych na Atari czy Commodore 64 na tle lekkiego industrialnego pulsu i delikatnie pulsującej sekcji rytmicznej.
Bardziej ponury przekaz prezentuje Czas Dokonany z gęstym drone'owym tłem, odległymi wysokimi i wibrującymi partiami klawiszy oraz spowolnionym, lekko ociężałym i połamanym rytmem. Niepokojącego klimatu utworu dopełnia tekst pełen poczucia niespełnienia czy wręcz rozczarowania.
Apokaliptyczny numer Kontakt, to z jednej strony utwór o charakterystyce ebm z soczystym industrialnym pulsem i beatem automatu perkusyjnego, by w następnym momencie przejść w klimaty eksperymentalne oparte na surowej analogowej przestrzeni syntezatorów i na równie surowych zagrywkach klawiszowych, poprzeplatanych sekwencerowymi pulsami.
Pył, z ostrzegawczym przesłaniem, zawiera porcje pulsujących dźwięków w stylu oscylującym między OMD a Kraftwerk, osadzonych na nisko granym drone'owym tle, przybrudzonym licznymi trzaskami i industrialnymi hałasami, na które nasuwają się brzmienia niemal organowe i odległe retrospektywne wibrujące partie syntezatorowe w stylu analogowej elektroniki lat 60.
Utrata opiera się na całkowicie surowym drone'owym ciężkim tle i industrialnym podkładzie; tu i ówdzie pojawiają się psychodeliczne pulsy i szumy, w tle słychać jest również chwytliwe solówki klawiszy w stylu The Human League, zaś pod koniec drone'owe tło wzbogaca wibrująca syntezatorowa przestrzeń. Na podobnym drone'owym schemacie tła z psychodelicznymi szumami opiera się Nadia, choć numer jest znacznie delikatniejszy z wyraźniejszą wibrującą linią melodyczną i industrialnymi stukotami w stylu Depeche Mode z płyt Construction Time Again i Some Great Reward bądź Kraftwerk z albumu Electric Cafe.
Krug jest luźną kolaboracją ebm-u osadzonego na szybkim pulsie automatu perkusyjnego z surowością industrialnego tła, na którym rozbrzmiewają retrospektywne partie klawiszy w stylu The Human League oraz industrialne stukoty w stylu Depeche Mode z albumu Some Great Reward. Tekst utworu naznaczony jest pełną rezygnacją, będąc jakby zaprzeczeniem otwierającej album kompozycji Wszystko, choć jakby na powrót i na przekór wszelkim przeciwnościom, zamykający album emb-owy Przestań zawiera zupełnie optymistyczne przesłanie. Chyba nie przypadkowo jest to najbardziej utaneczniony i rytmiczny moment całego albumu; w surowym, choć rozkołysanym pulsie sekwencera słychać wpływy Super Girl Romantic Boys, są też i syntezatorowe zagrywki zupełnie w stylu Depeche Mode pierwszej połowy lat 80. Mimo całej pesymistycznej otoczki albumu, utwór Przestań przekonuje, że nie należy się poddawać, ze warto realizować marzenia.
Album Hope jest idealną odpowiedzią na współczesne realia polskiej rzeczywistości, zaś zespół Alles stawia w roli głównego przedstawiciela polskiej sceny postindustrialnej, ebm i electro clash.



Dress for Excess - drugi album studyjny brytyjskiego zespołu Sigue Sigue Sputnik, który ukazał się w 1988 roku, dwa lata po sukcesie debiutanckiego albumu Flaunt It.
Zespół, choć już nie wykorzystywał w aż tak wyrafinowany sposób spotów reklamowych w swojej twórczości, w znacznej mierze kontynuował ścieżkę synth popowego punku z elementami glam rocka obraną na Flaunt It, choć jednocześnie postanowiono rozstać się ze słynnym producentem muzyki elektronicznej Giorgio Moroderem, odpowiedzialnym w dużej mierze za sukces albumu Flaunt It.
Produkcją albumu Dress for Excess zajął się inny znany producent Stephen Hague, który miał na koncie sukcesy m.in. z Malcolmem McLarenem, Orchestral Manoeuvres in the Dark, Pet Shop Boys, New Order czy The Communards.
Album otwiera Albinoni Vs. Star Wars, Pts. 1 & 2, poprzedzony słynnym motywem muzyki klasycznej Tomaso Albinoniego, utwór w znaczący sposób różni się od stylistyki z Flaunt It, choć oparty na synth popowym pulsie, w znacznie większym stopniu stawia na gitarowe riffy, dzięki czemu kompozycja zyskuje formę hybrydy new wave, synth popu i glam rocka.
Również Boom Boom Satellite dalekie jest od stylistyki znanej z Flaunt It; piosenka bliska jest stylowi Suicide łącząc klimaty pozornie pogodnego synth popu i rockabilly. I nawet wokal Martina Degville'a przypomina tutaj stylem Alana Vegę. Tylko obecność gitarowych riffów zdradza, że jest to jednak Sigue Sigue Sputnik pełną gębą. Od tytułu piosenki nazwę zaczerpnął japoński zespół post punkowy Boom Boom Satellites.
Dopiero trzeci numer płyty, Hey Jayne Mansfield Superstar!, przynosi klimaty doskonale znane z Flaunt It; utwór utrzymany jest bardzo blisko stylistyki przebojów Love Missile F1-11 czy 21st Century Boy, choć nie ma tu wielu eksperymentów z brzmieniem, wstecznymi taśmami, samplami i wokalem, pod tym względem bardziej urozmaicone są Super Crook Blues i Rio Rocks! Obie kompozycje utrzymane są w stylistyce znanej z Flaunt It. W Rio Rocks! w sekwencji "Go ahead, Romeo" wykorzystano sample głosu Ala Pacino grającego rolę Tony'ego Montany w filmie Scarface z 1983 roku w reżyserii Briana De Palmy.
Success jest ewidentnym krokiem w kierunku tanecznego i przebojowego synth popu z utanecznioną sekcją rytmiczną i glam rockowymi riffami gitarowymi, co w rezultacie bardzo przypomina twórczość Dead Or Alive. W utworze pojawiają się również solówki klawiszy do złudzenia przypominające te z przeboju Frankie Goes To Hollywood - Relax.
Dancerama jest bezpośrednim nawiązaniem do bardziej nastrojowych klimatów Flaunt It, a konkretnie do ballady Atari Baby. Przebojowa linia wokalna osadzona jest w spokojnej i melodyjnej synth popowej oprawie rodem z Atari Baby, choć utwór dodatkowo wspomagają riffy gitarowe. To prawdopodobnie najpiękniejszy i najbardziej nastrojowy moment płyty.
Orgasm przypomina synth popowe dokonania Depeche Mode z albumu Construction Time Again, mimo obecności długich solówek gitary, z kolei M*A*D (Mutal Assured Destruction) jest ciekawym połączeniem rytmiki neue deutsche welle w stylu D.A.F. lub wczesnego Die Krupps, industrialnego pulsu i hałasów oraz glam rockowych riffów gitarowych znanych z Flaunt It, a także klawiszowych zagrywek w stylu Suicide. Wokal bliski jest stylistyce Alana Vegi i rockabilly. W utworze nie brakuje też motywów z reklam, tak charakterystycznych dla Flaunt It.
Zwieńczeniem albumu jest przepiękna ballada Is This the Future! oparta o subtelne brzmienie gitary akustycznej i delikatne partie klawiszy na tle chłodnej, nisko granej elektronicznej przestrzeni i eksperymentalnych zakłóceniach radiowych.
Dress for Excess, choć niewątpliwie jest potwierdzeniem dużego potencjału twórczego Sigue Sigue Sputnik, to album nie powtórzył już sukcesu komercyjnego Flaunt It, co w efekcie załamało dalszą karierę zespołu, który de facto rozpadł się; skład opuścił basista i frontman Tony James dołączywszy do składu The Sisters of Mercy. Tym samym historia obu formacji zakończyła koło, bowiem na początku lat 80 Tony James proponował mało znanemu wtedy Andrew Eldritchichowi dołączenie do składu nowo powstałego Sigue Sigue Sputnik, z czego Andrew Eldritch mający inną wizję muzyki nie skorzystał, z chęcią przyjął jednak Tony'ego Jamesa do składu The Sisters of Mercy w 1990 roku.
Sigue Sigue Sputnik w pełnym składzie reaktywował się dopiero w połowie lat 90, jednak nie był w stanie nawiązać do sukcesów z debiutanckiego albumu.
Ostatnio zmieniony 21 lis 2020, 0:49 przez Depeche Gristle, łącznie zmieniany 2 razy.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
ODPOWIEDZ Poprzedni tematNastępny temat