RecenzjeThe Eden House "Songs For The Broken Ones"

Przesłuchałeś kolejną płytę... Podoba ci się? Nie? Napisz o tym!

Moderator: fantomasz


Autor tematu
PawelP
Niedoświadczony
Posty: 26
Rejestracja: 24 sie 2019, 12:18
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko: Paweł
Lokalizacja: Wałbrzych
Jestem muzykiem: Tak ♫♫
Ulubieni wykonawcy: Steve Roach, Max Corbacho, Altus (Mike Carss)
Zawód:
Zainteresowania:
Płeć:
Wiek: 38
Status: Offline

The Eden House "Songs For The Broken Ones"

#116236

Post autor: PawelP »

Obrazek

Witam osoby, które zawitały do tego wątku. Muszę coś o tej płycie skrobnąć ponieważ mam ją zawsze przy sobie i wydaje mi się, że w potoku różnych, nachalnie dzisiaj promowanych, gó.......ch zespolików przeszła niezauważona. Jak to mówią: perły przed wieprze.

Osoby zainteresowane sceną rocka gotyckiego wiedzą, że The Eden House to supergrupa, której trzon stanowią trzej świetni brytyjscy muzycy:gitarzysta Stephen Carey, basisty Tony Pettitt oraz perkusista Simon Rippin. Na każdym nowym albumie wspomagają ich kolejni znani muzycy. Nie inaczej jest na tej, wydanej w 2017 roku płycie.Pojawiają się tutaj takie nazwiska jak Simon Hinkler z The Mission, Lee Douglas z Anathemy , Bob Loveday oraz przede wszystkim świetne wokalistki: Monica Richards, louise Crane oraz Meghan-Noel Pettitt. Taki zestaw muzyków może gwarantować tylko jedno: przeżycia najwyższych lotów. Zaczynamy jednak od....

....wpadki? Pierwszy utwór na albumie to "Verdades". Nawet jak na muzykę alternatywną jest trochę zbyt dziwaczny. Gotyckie flamenco? Gratuluję myzykom odwagi. Być może to śpiewająca tutaj Monica Richards podrzuciła pomysł na tą piosenkę. Dla mnie jednak nie za bardzo to wyszło. Porażka, zawsze pomijam.
Właściwa płyta zaczyna się od drugiego utworu: "One Heart" to świetny,szybki numer stylizowany na stara szkołę gitarowego gotyku: czyli jak najmniej syntezatorów, albo lepiej w ogóle :) . Od tego momentu zaczyna się magia: każdy utwór ma w sobie coś co już kiedyś słyszeliśmy, ale to nie jest negatywną cechą. To chyba taki swoisty ukłon w stronę klasycznej strony rocka gotyckiego. Mamy tutaj bardzo Cure'owy "The Ghost of You" utrzymany w melodyjnym stylu The Mission "Ours Again",czy najlepszy wg. mnie, transowy '12th Night" opowiadający o seansie spirytystycznym. Taki "Kiss kiss Bang Bang" mógłby spokojne znależć się na ścieżce dźwiękowej serialu "Twin Peaks". Nad każdym utworem unosi się klimat Fields of The Nephilim ze względu na charakterystyczną gitarę basową Tonyego Pettitta. Swietnym pomysłem było zaangażowanie do śpiewu Monici Richards, która to zawładnęła całym albumem wykonując najwięcej piosenek. Na koniec zespół przygotował prawdziwe cudeńko: utworu "The Ardent Tide' nie powstydziłby się pewnie Massive Attack ale to dzieje się w końcówce tego utworu....

...zresztą czas abyście posłuchali tego sami. Zespół wspaniałomyślnie udostępnił cały album na Bandcampie. Tym co jeszcze nie słyszeli gorąco polecam. Naprawdę warto.





Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta