Belmondo pisze:...nawet juz Tangram nie zachwycil...
Ja jestem zupełnie odmiennego zdania. Tangram jest najlepszą (Po Quichotte) płytą z lat osiemdziesiątych, zaś entree do drugiej części (co już kiedyś na forum było wspomniane) jest jednym z najlepszych jakie znam.
Belmondo pisze:...ale z drugiej strony Hyperborea byla ciekawsza...
Hyperborea jest wg. mnie gorsza od Exita. Exit przynajmniej trzyma wyrównany poziom, tzn. lubię z niego wszystkie utwory, zaś szczególnymi są Kiew Mission oraz Remote Viewing. Są to bardzo klimatyczne utwory.
Posłuchaj sobie No Man's Land i Cinnamon Road. Są to chyba największe kicze jakich dokonała spółka Froese, Franke, Schmoelling. Zrównałbym je do poziomu Optical Race, lub co gorsza do Rockoon.
Ale Hyperborea broni się dwoma rewelacyjnymi kawałkami - Hyperborea i Sphinx Lightning. To już majstersztyk w wykonaniu tych panów. Niesamowity klimat, klarowne melodie, zaś w drugim utworze świetny sekwencer.
Tak więc porównując Exita z Hyperboreą mogę stwierdzić że wolę płytę, która podoba mi się w całości niż taką, którą muszę co utwór pomijać. Gdyby ta druga zawierała w sobie tylko utwór tytułowy i Sphinxa zmieściła by się na mojej liście TOP10, a te wypadki przy pracy stały się zgubą.
Z trzech płyt utworzyłbym taką kolejność:
1. Tangram
2. Exit
3. Hyperborea.