Pozwolicie Panowie, że dołączę się do tej zażartej debaty nad tym, kto jest, a raczej był filarem TD. Właśnie słucham, "Encore" i trudno mi powiedzieć, kto tam przewodzi. Wiem tylko jedno Płyta ta nigdy nie byłaby tak genialna, gdyby zabrakło któregokolwiek z muzyków. To troszkę dziwna "sprzeczka" przypominająca debatę nad wyższością świąt Wielkanocy nad świętami Bożego Narodzenia. Tangerine Dream tworzyli wspaniali ludzie ze swoimi wspaniałymi wizjami.
Jednak jeśli chodzi o niewątpliwe pogorszenie się charakteru muzyki TD, gdy przy mistrzu został jedynie jego syn. Ich twórczość, to raczej argument na potwierdzenie tezy, iż komercjalizacja niszczy sztukę, a nie, ze E. Froese nie stać na nic godnego uwagi. Wystarczy posłuchać jego "Epsilon..."1975, "Aqua", "Stuntman"1979. Po prostu Froese zdaje się zdecydował, by robić dobrą kasę na miernej muzyce, niż odwrotnie. Czego, jako fan TD i dobrej muzyki, oczywiście nie popieram. Mówię po raz kolejny jakość duetu Froese to nie jest efekt beztalencia Edgar, tylko jego świadomy wybór, co gorsza.