Wykryto blokowanie reklam: Forum istnieje dzięki wyświetlaniu reklam odwiedzającym nas użytkownikom. Prosimy o rozważenie wsparcia nas poprzez wyłączenie blokady reklam na naszej stronie.
Przypatruje się tej dyskusji i dochodzę do wniosku, że problemem nie jest tutaj, ani gust, ani nawet konflikt pokoleń. Problemem jest tutaj tzw "demokratyzacja kultury" oparta o konflikt, który w sposób proceduralny stara się okreslić co jest sztuką ambitną i górnolotną, a co ludycznym kiczem. Nie ulega wątpliwości iż rozwój muzyki jako ogólnego gatunku kulturowego, jest już praktycznie na ukończeniu, z czego to wynika. Ano z tego, iż wszystkie gatunki, które stały się bazą dla dzisiejszych tzw nowych brzmień, techno itd, powstały juz w latach osiemdziesiątych. Szkoła berlińska, elektro-pop, idustrial rock, ambient, ard-rock, rock-symfoniczny, to nurty, które od 1980 roku zaczynają się ze sobą mieszać, by w latach dziewiędziesiątych połączyć się ostatecznie z detroidzką masówką o nazwie house. Młodzi tego nie rozumieją, gdyż nie znają historii gatunku, jaki i jego ewolucji. Ktoś powiada, że orbital, Aphex twin, czy the Orb to klasyka. Dla niewtajemniczonych tak to klasyka, dla mnie to nadal tzw nowoczesność, gdyż w przypadku Orbitala mamy do czynienia z tzw post-kraftwerkiem z mieszanym z Cabaret Voltai. Aphex twin to połączenie Throbling Gristle, Cabaret Voltaire i Briana Eno. The ORB najciekawszi z tej trójki to najambitniejsze podsumowanie Mandarynek pierwszej połowy lat siedemdziesiątych z Bianem Eno, Cabaret Voltaire i Kraftwerkiem. Tyle historii, a teraz konkluzja, spór jaki tu toczycie dotyczy tego, że ortodoksyjni fani klasycznej elektroniki, nie zgadzają się z uniformizacją, która zabija róznorodność. W pierwszej połowie lat dziewiędziesiątych różnorodność hierarchiczna jeszcze istniała. Sam pamiętam jak obok studia el muzyki Kordowicza, potrafiłem delektować się w gdańskim radiu Arnet "Drewutnią drwala drągala", w programie tym usłyszałem Orbital, Future Sound of London, The Orb, The source experience, Banco de Gaia, the Grid, Flug itd. Te dwa światy żyły obok siebie i nie kolidowały ze sobą. Ale po 95/96 roku równowaga sił zanikła. Sam pamiętam jak TD zrobili Dream mixes 1 wywołało to we mnie nawet entuzjazm, pod warunkiem , że jest to chwilowy skok w bok, po którym powrócą do elektronicznego rocka, to samo było w przypadku Klausa Schulze i jego zaskakującym nawet pozytywnie "Are You Sequencer". Ale były to tylko złudzenia dzisiejsza rzeczywistość pokazała to co pokazała. Dziś nie ma już małych średnich wytwórni płytowych, które dorastały z młodymi awangardowymi twórcami lansując nowe trendy. Mamy za to coraz bardziej unifikujące się koncerny wchłaniające mniejszych graczy. Koncerny te starają się w odgórny sposób zawężać rynek, przez odgórną uniformizację powstała w drodze muzycznego eklektyzmu bazującej na wyżej wymienionych gatunkach. Mentalność jaka się posługują jest paradygmatem według określenia Jana Jakuba Rosseu " Ludzie wyznają jednakowy gust i przekonania, niezależnie od miejsca i okoliczności w jakich się znajdują". w ten sposób stworzony został dobry dzikus, który stał się ludycznym "międzynarodowym idiotą" lub proletariuszem. Co z tego wynika, że ani ja ani osoby pokroju Belmonda nie chcą być międzynarodowymi idiotami.
ardgalen pisze: Szkoła berlińska, elektro-pop, idustrial rock, ambient, ard-rock, rock-symfoniczny, to nurty, które od 1980 roku zaczynają się ze sobą mieszać, by w latach dziewiędziesiątych połączyć się ostatecznie z detroidzką masówką o nazwie house.
Tak dla ścisłości, house pochodzi z Chicago i powstał w pierwszej poł. lat 80tych. W Detroit również w tym czasie aczkolwiek później niż house w Chicago zaczęło się rodzić techno (nawiasem mówiąc częściowo pod wpływem szikagowskiego hałsu) będące symbiozą Kraftwerk i funkujących brzmień jakichś "czarnych kapel". Nie było tam żadnej szkoły berlińskiej (przynajmniej, nie przy fuzji powstania) żadnych rocków (hard,industrial,symfonicznych itd.) i żadnego ambientu.
EDIT:
online jest phaedra i zaraz da nam popalić bo dość daleko jesteśmy od TD
Ostatnio zmieniony 09 kwie 2012, 10:37 przez Conan, łącznie zmieniany 1 raz.
chyba się źle zrozumielismy, do roku 1990 szkoła berlińska, elektro-pop, industrial, ambient to nurty które mieszały się ze sobą tworząc w przypadku Depeche-mode New wave-czyli industial-elektro-pop, A-ha elektro-pop rock, Pet shop boys-elektro-pop, New order-podobnie jak depeche mode z tym, że dochodzi tu kraftwerk, italo-disco- kraftwerk, z malutkimi domieszkami berlina, tangerine dream druga połowa lat osiemdziesiątych czyli optical race, lily on the beach to też połączenie pop-rocka, z tym że dochodzą tu naleciałości jazzu. Co z tego wynika , ano to, że techno w europie pojawia się dopiero po połączeniu z którymiś z wyżej wymienionych gatunków. Początek od którego datuje się słowo "techno" to U96, który jak pierwszy na europejskim rynku muzycznym miesza house z elektropopem. Co do house na amerykańskim rynku on też miał naleciałości bardziej popowe, ale do czasu kiedy to w wyniku buntu i frustracji ciemniejszej karnacji populacji mieszanki acywilizacyjnej , jaką są USA, nie został po prostu splugawiony" czyli unowoczesniony". Podsumowując, żeby nie było niejasności, to nie amerykanie wymieszali te gatunki i nie nie mialo to miejsca w latach osiemdziesiątych. Wymieszanie stało się firnamentem globalistycznych trendów, które utwierdziły się na europejskim rynku. Amerykanie nie mogli tego zrobić u siebie bo nie mieli na czym. Oczywiście ktoś słusznie zauważy, że amerykanie mieli wielki wpływ na ambient w postaci Johna Cage, który zasłynął już w 1939 roku miksujać płyty winilowe, by potem usiąśc przy fortepianie i zagrać utwór 4:44 podczas którego nie wydał ani jednego brzmienia. Ale zdamy sobie sprawę,że w ameryce nie miało to wiekszego przedłożenia, i nie mogło się odbić wielkim echem na tamtejszym poletku pop=kulturowym. Docenili to europejczycy, którzy mieli juz swoich klasyków w postaci Edgara Varesse, Karla Hainza Stockhausena, naszego Witolda Lutosławskiego-u nas nazywanego kompozytorem symfoniczno-dekafonicznym, czy Pierra Shaffera.
Przepraszam ale może faktycznie masz rację i się nie rozumiemy. W sumie w ogóle nie rozumiem o co Ci chodzi. Jeszcze co do słowa "Techno" chodzi Ci kiedy się pojawiło w kontekście muzycznym w Europie? Na świecie z muzyce pierwszy raz pojawiło się chyba u Yellow Magic Orchestra przy okazji utworu Technopolis w 1979.
Ostatnio zmieniony 10 kwie 2012, 9:01 przez Conan, łącznie zmieniany 3 razy.
Bardzo chetnie poznam tych mlodych wilcow. Wystarczy 3 najwybitniejszych. Tylko na publicu zeby kazdy mial szanse posluchac i ocenic.
O nie mój drogi, nie mnie Cię muzycznie edukować. Wszak "z zachodnią muzyką masz dużo do czynienia, czytasz też większość periodyków", i generalnie "z wiekiem stajesz się bardziej otwarty na wszelkie gatunki, w szczególności nowe"
Ja swój cel osiągnąłem, dziękuję za dyskusję.
W ten sposób stworzony został dobry dzikus, który stał się ludycznym "międzynarodowym idiotą" lub proletariuszem. Co z tego wynika, że ani ja ani osoby pokroju Belmonda nie chcą być międzynarodowymi idiotami.
Nie ma tak latwo. Twoja odmowe podania kilku przykladow, wszak to tylko przyklady a nie edukacja, traktuje jako strach przed miazdzaca krytyka. A miazdzaca dlatego wlasnie, bo mam doczynienia, nie tylko z zachodnia muzyka, ale przede wszystim muzyka bardzo rozna i przeroznymi muzykami ze skrajnych wrecz gatunkow, do tego stopnia, ze ludzie poniekad placa mi za moj gust i w kilka zdan jestem w stanie wykazac, ze to co pisza w wiekszosci magazynow na temat nowej elektroniki to stek bzdur, zwlaszcza w kontekscie jakichstam 28 latkow
Let us be thankful we have commerce. Buy more. Buy more now. Buy. And be happy
Ja względem muzyki jestem osobą bardzo liberalną. Lubię różne style, gatunki, z różnych epok, lat.
Jednak nowa elektronika, którą próbuje promować @jman, argumentując niezrozumienie "nasze" (tu zastosował bardzo wielkie uogólnienie) wiek i starzenie się wraz z muzyką, skostnienie na nowe brzmienia, brak rozeznania w :zachodniej prasie"- ta muzyka to niestety kicz, gnioty, niszowe kawałki, o ktorych za 20 lat nikt nie wspomni- ja mam nosa do takich spraw.
Oczywiście kazdy ma prawo do wypowiedzi, to jest bardzo cenne, ale w tym przypadku prawda jest gorzka.
A klasyka zostanie na zawsze klasyką, niezależnie od wieku ludzi, którzy jej sluchają. Tak to jest że na scenie jest 5 mistrzów, inni nie stety nigdy nie zdołaja osiągnac ich pozycji. I nawet nowe technologie im w tym nie pomogą. Chyba, że się jest Justinem Biberem
Także jakie by TD nie było, to co prezentowali w latach 70-80 do 90 i dobre pozycje późniejsze , to jest historia el-muzyki. I wystarczą do entego słuchania , bo na tym polega ich fenomen- można słuchac kilkanaście lat i coś nowego odkrywać.
Mnie nie martwi i nie wkurza to że taki np. Redshift gra muzę odgrzewaną choc powstałą w XXI wieku , lecz to że takie CH District gra muzę, której nie rozumiem. To że sie mi to po prostu nie podoba, jest drugorzędne.
Wolę słuchać muzy którą w ogóle jestem w stanie zrozumieć. Zauważyłem ostatnio że zrozumienie nowej muzy wymaga od KAŻDEGO znacznie więcej determinacji niżkiedykolwiek. Troche to wszystko naprawde przypomina Stockhausena czy Xenakisa. czyżby więc WIELKIE KOŁO ?
Przykład: Mariaż Nieba z Piekłem wg Blake'a w dwóch wykonaniach: Art Zoyd (1982) oraz Ulver (2005). Jak myslicie - które łatwiej wchodzi?
Biedni są nie ci, którzy mają mało, ale ci, którzy potrzebują wiele.
Stefan pisze:Mnie nie martwi i nie wkurza to że taki np. Redshift gra muzę odgrzewaną choc powstałą w XXI wieku
dla mnie to swoją drogą wielka rzecz podrobić takie rzeczy jak kultowy okres TD, jak ja bym chciał takie albumy z innych, najbardziej z PF, ale także i pozostałych
Twoja odmowe podania kilku przykladow traktuje jako strach przed miazdzaca krytyka.
Belmondo, cały drżę! Wiem, że się szykujesz, aby zmiażdżyć "wszystko jak leci" (to też cytat z Ciebie). Mi chodziło o to, aby zestawić Twoje "opinie" z Twoim brakiem wiedzy. I to mi wystarczy.
nowa elektronika, którą próbuje promować @jman
Nie promuję, bo też jej nie kumam!
Wolę posłuchać "Music Has The Right To Children" niż "Passed Me / We Stay Together".
Mnie tylko mierzi nieustanne generalizowanie, uogólnianie, wydawanie zamkniętych sądów przy jednoczesnym, zwykłym braku informacji
Tak czy siak - szacun, pokój i pozdrawiam!
Z mojej strony koniec.
Dopowiadając od siebie tym razem na temat , muszę stwierdzić iż krytyka mandarynek ostatniego 20 lecia, a w zasadzie ostatniego 16 lecia( bo pogłębienie kryzysu w ich muzyce rozpoczęło się tak totalnie od okresu TDI), jest wyznacznikiem dwóch płaszczyzn . Z jednej strony to niespełnione oczekiwania ortodoksów na powrót do berlińskiego szaleństwa, z drugiej natomiast frustracja z powodu amerykanizacji i dogadzania fanom techno. Biedny Edgar miał i ma tu trudny orzech do zgryzienia. Jak pogodzić różne oczekiwania, czy ciągnąć to dalej, bo pamiętać musimy iż pierwotnie chciał ten mandarynkowy wózek zatrzymać już w 1990 roku, ale ostatecznie postanowił pociągnąć go do 2000 roku. Co z tych planów wyszło, wiadomo co, nie muszę dopowiadać. Jak ja to widzę, cóż szanuję i lubię bezkrytycznie tą muzę tak do 1995-96 roku, gdyż w tych latach ewolucja muzyki tej formacji, jak i wszytkich gigantów awangardowej sceny lat siedemdziesiątych w zasadzie się skończyła, na ten temat w zasadzie nie ma co pisać wiadomo o co chodzi. Mnie w dzisiejszej muzyce TD(Froese) przeszkadza w zasadzie monotematyczność i brak zaskakującej nieprzewidywalności, jak i to, że powracając do w miarę klasycznego stylu, jest on generowany na współczesnych brzmieniach co trąci trochę niepoważnością w swej formie. Widać więc,że jest to już ciągnięcie na siłę by zyskać aprobatę wśród miłośników klasycznego berlina. Niezgodzę się do końca iż jest to w ogólnym zarysie kicz. to po prostu etatystyczne podejście do tego co się robi i sposób ukierunkowania się na rynek muzyków tworzących klimaty dla stacji Discovery, planet, czy history channel. Przykładem takiego podejścia jest kawałek z najnowszej płyty formacji Edgara, na pozór jest to typowy TD, tylko w kolejnym mocno juz przetrawionym edgarowym seqwensynym impresyjno-ilustracyjnym stylu, gdyby tu jeszcze były jakieś solówki i brzmienia z minionych lat http://www.youtube.com/watch?v=-eM12dhTDl0
a ja szerokim łukiem omijam już "Tangram". Zauważcie,że właśnie wtedy zmieniła się radykalnie ich muzyka.Panowie zmienili też image-ścięli włosy.Myślę,że to decyzje z lat 1979-80 wpłynęły najbardziej na to co obecnie prezentuje Edgar i koledzy.
Po za tym w 1979 roku wychodzi album o przełomowym tytule "Siła wyższa".Edgar zmagał się z czymś i dlatego przyszedł czas na zmiany.Zmiany bardzo złe moim zdaniem.
Wiele płyt po roku 1980 w ogóle nie powinno ujrzeć światła dziennego.Stało się krzywdą dla el-muzyki, że powstały w głowie Edgara i ,że on nadał potem temu bieg.
Dużo złego dla muzyki TD zrobiło techno, panowie nie potrafili sie odnaleźć w nowym dynamicznym, muzycznym świecie. W latach 70, 80 gdzie kultura muzyczna była na wysokim poziomie było o wiele łatwiej. Tu paradoksalnie zalanie rynku wielką ilością styli techno, technopodobnych sprawiło że zaczeli siebie postrzegać jako wymarłe dinozaury, które trzeba na siłę wskrzesić. Jak wyszło to wiemy.
Ostatnio zmieniony 11 kwie 2012, 13:54 przez DigitalSWorld, łącznie zmieniany 1 raz.
DigitalSWorld pisze:Dużo złego dla muzyki TD zrobiło techno, panowie nie potrafili sie odnaleźć w nowym dynamicznym, muzycznym świecie. W latach 70, 80 gdzie kultura muzyczna była na wysokim poziomie było o wiele łatwiej. Tu paradoksalnie zalanie rynku wielką ilością styli techno, technopodobnych sprawiło że zaczeli siebie postrzegać jako wymarłe dinozaury, które trzeba na siłę wskrzesić. Jak wyszło to wiemy.
Sporo także zrobił Jerome - odmłodził i unowocześnił brzmienie TD (jak i średnią wieku zespołu ). Pewnie gdyby nie on to nie mielibyśmy serii Dream Mixes (całkiem niezłej zresztą, jak na projekt poboczny). Zespół wciąż podążał w tym samym kierunku, nawet po 2006, kiedy odszedł Jerome (co jak wiemy, nastąpiło ok. 40-60 minut po koncercie 21.09 w berlińskim Tempodromie - właśnie skończyłem go oglądać!). Miejmy nadzieję, że Edgar nie będzie się na siłę unowocześniał (tzn. brzmienia ). Jest ok jak jest ale mogliby na koncertach grać więcej starych kawałków. Oraz nie robić tanich chwytów w stylu Under Cover - 70 zł za album z coverami to skandal.
http://pacisfear.blogspot.com/ (recenzje, bardzo rzadko co innego)
Stacja pisze:Po koncercie w Tempodromie widać było że coś się dzieje.
Jerome nie przyszedł jako jedyny potem na spotkanie z fanami do sąsiadującej z Tempodromem knajpy.
Reszta kapeli sobie potem siedziała przy piwie i można było też zagadać - ja sobie pogawędziłem nieco z Thorstenem
Ja zazdrościłem ludziom z 1szego rzędu którym Edgar przybił piątkę Ech... marzenie. Do nas nie przyjadą . Dobrze będzie jak zespół dożyje swojej 50 (2017)...
http://pacisfear.blogspot.com/ (recenzje, bardzo rzadko co innego)