Konrad.Kucz pisze:
dlatego ciągle niedoścignione pozostają dzieła pierwsze, z czasów kiedy technologia była naprawde na niskim poziomie. Wówczas artysta musiał wykazać maksimum kreatywności żeby coś osiągnąć.
Konrad.Kucz pisze:
Nie dziwmy się jednak że płyty się nie sprzedają. Nie moźemy udawać że czasy są takie same jak 30 lat temu. Po co mi np. najnowszy Robert Rich czy Schulze skoro wiem że usłysze te same dżwięki,
Jeżeli nowy Shulze brzmi tak samo, to gdzie ta kreatywność?
Konrad.Kucz pisze:
Programy kompuerowe zmuszają artystę do takiego "przemyślanego", "kokretnego podejścia". To jest czasem deprymujące bo nie wiem co bym chciał skomponować. To wszystko pokazuje że technologia nie spełniła oczekiwań, moźe zbyt wiele od nas wymaga.
Stawiałbym tezę wprost przeciwną. Sytuacja jeżeli chodzi o samo wykorzystanie technologii, jest taka sama jak zawsze, patrz postęp okiem Mrożka w jego opowiadaniu "Wesele w Atomicach" Pomimo kolosalnego postępu technicznego, nie udało się rozwiązać problemów społecznych, mimo tego że nawet udało się je zdiagnozować i zaproponować program naprawy. Choć diagnozę postawiono trafną, nikt nie silił się by zrobić coś celem jej naprawy, impreza skończyła się taką samą burdą jak każda inna w historii, człowieka, różnica polegała jedynie na otoczce technologicznej. Nie sądzę by w w muzyce technologia zbyt wiele od nas wymagała. Technologia muzyczna, stała się tańsza, bardziej dostępna i prostsza w obsłudze. Praktycznie cały prosty utwór można zrobić klikając myszką. Nikt też dziś nie oferuje takich szalonych rozwiązań jak syntezator Oberheim z 180 pokrętłami nie wiadomo do czego- funkcjonalność takiej maszyny musiała przecież 30 lat temu wyraźnie kraść czas muzykowi. Podzielam zdanie Marka Bilińskiego, że obecnie granice wyznaczają tylko możliwości artysty.
Konrad.Kucz pisze:
Oczywiście ciesze się że moge dziś mieć studio w małym laptopie, że moge tworzyć nawet w plenerze, w podróży itp.
I to jest przykład sytuacji o której piszę. Z jednej strony możliwości są większe, z drugiej efekt jest taki że brak możliwości znajduje swoje ujście, stąd inwazja miernoty.
Konrad.Kucz pisze:
Dlatego wspomniałem że natchodzą czasy kiedy wrócą do łask instrument akustyczne typu wiolonczela, skrzypce itp. Ta tendencja już na świecie jest. Formalnie nie musi to zaburzać struktur gatunkowych, nawet tzw. muzyki elektronicznej jako takiej.
Odnoszę wrażenie że nie ma Pan oglądu sytuacji albo się nie rozumiemy. Instrumenty akustyczne w tym rodzaju, mają się znakomicie. Przedewszystkim świat muzyki klasycznej ma głęboko gdzieś szeroko rozumiany rynek muzyczny i przeciętnych zjadaczy chleba. Akademie muzyczne kształcą wielu znakomitych wykonawców i kompozytorów, tam ludzie dochodzą do perfekcji wykonawczej i powstaje sporo nowej muzyki, z tym że energia jest dobrze pożytkowana. Ci którzy mają predyzspozycje psychofizczne idą w kierunku wykonawstwa gdzie mają ujście swojego pierwiastka twórczego w postaci interpretacji utworu, gdzie tak używają instrumentu żeby sobie wykonać niezwykle subtelne i ledwie zauważalne różnice. Natomiast ci którzy mają talent do komponowania, komponują. Grają koncerty i są zadowoleni, można sobie nawet tego za darmo posłuchać dzięki temu że często są przy okazji rauty i snoby z urzędów i firm prywatnych chcą się nażreć i pokazać w renomowanym miejscu, albo pochwalić że wsparli ambitną inicjatywę. Dzięki temu, elitarna twórczość może doskonale prosperować, bez żadnych zakłóceń. Ale poza tym elitarnym światkiem, te instrumenty też dobrze się mają. Niedawno byłem na koncercie Ashi, polskiej Amerykanki która gra na wiolonczeli. Za jedyne 5 zł dostałem koncert na naprawdę wysokim poziomie i w moim odczuciu bardzo oryginalny tematycznie. Przeczuwam że może chodzi Panu że nie ma tych instrumentów w mainstramie. Wszystko fajnie i owszem, nie ma bo prędzej jest elektronika użyta w żenujący sposób. Ale były i gdzieś tam są, to jest tylko kwestia poddania takiego pomysłu marketingowcowi. Kilkanaście lat temu wielką karierę robiła Vanessa Mae która na koncercie nie potrafiła na skrzypcach dociągnąć dźwięku. Ale pomysł muzyczny był fajny, inny, i dziewczyna ładna, więc to się sprzedało. Teraz w USA jest chyba inna panna która też idzie tą drogą, a że gra rzeczy znacznie wolniejsze i prostsze, to wtopy nie są tak widoczne :] Ale to się sprzedaje też zupełnie dobrze.
Konrad.Kucz pisze:
To może przynieść nam coś nowego bo na razie dostrzegam u więlu kompozytorów np. muzyki współczesnej problem braku inwencji,pomysłów. Nie mówię już o muzyce pop, bo tu jest tragedia. Możliwe że moje wywody to takie gadanie starego dziada ale jest w muzyce jakaś wszechogarniająca nuda.
Bo ludzie biorą się za to dla szpanu ,a nie dla muzyki samej. I to nie jest tylko moja opinia, ale także kolegi który gra na basie ale jest bardzo samokrytyczny i trochę miał do czynienia z różnymi młodymi zespołami.