Pojechaliśmy na niego z Raffim. Po przybyciu do miasta, pozwiedzaliśmy
trochę Berlin (Brama Brandenburska,Sony Center, ulica Unter den
Linden, salon samochodowy VW z odlotowym Bugatti, Reichstag
- to taki budynek z płyty-bootlega 20th Century Serenades - Dem
Deutschen Volke) i koło 19
udaliśmy się pod Tempodrom. Jak zwykle zrobiliśmy zakupy w sklepiku TD
i poszliśmy na salę po rozmowach z Rodziną Millennium (Millennium i
Beata), Tangerinusem i Stacją Mir oraz Witkiem Rekiem z USA.
Sala jest fajna, siedzieliśmy w 4 rzędzie przed sceną (ja,Raffi,Mnium
i Beata). Przed koncertem
zaczęto rzucać w publikę sporymi balonami (Warszawa 1983

była przednia. Calość była filmowana i fotografowana. Usiłowano trafić
operatorów kamer.
Koncert zaczął się zagadkowo - na scenę wyszedł "wkurzony" Edgar
Froese, wziął mikrofon i zagrał na organkach. Nstępnie opadła kurtyna
i zaczał się show. Widzieliśmy Edgara, Jeroma, Thorstena, Iris,
Gerarda, Lindę oraz drugiego gitarzystę (i skrzypka), którego imienia
zapomniałem. W sumie 2 gitary (z wymianą na skrzypce i akustyczną)
potężny zestaw bębnów i przeszkadzajek), słynne LCDki z syntezatorami
na obrazku i spory zestaw "parapetów" a także saksofony, flet.
Zagrali spory przekrój muzyki z lat 70/80/90 i nowej. Oczywiście w
wersji dość energetycznej i zaaranżowanej według obecnej drogi
muzycznej Mandarynek. To jednak nie przeszkadzało nikomu - bębny Iris,
gitart Gradwoola i sax Lindy grały świetnie. Wydaje mi się,że ludzie
odpowiadający za wzbogacenie koncertu w sola,rytmy - czyli wspomniani
wcześniej, nieco "zabrali" Edgarowi show. Przyćmiewali syntezatorowe
sola i podkłady. Jakoś trudno bylo wychwycić solówki parapetów. Ale
cieszyły i wzruszały stare kawałki z Poland, Underwater Sunlight,
White Eagle, Phaedry, Tangram,Stratosfery i inne. Z tyłu 3 ekrany wyświetlały nieźle
dobrane prezentacje - głownie fragmenty USA 1992, Inferno, nawet
fragmenty z lat 80-tych, fragmenty teledysków TD z lat 90-tych i
dobrane animacje. Dość porządne były swiatła.
Nie wiem tak naprawdę, kto z keyboardzistów grał i a kto markował.
Były przeciez także i laptopy. Linda, kiedy nie grała na saxie, stała
za swoim keyboardem ze smutną miną (kiedy grała na środku sceny, to
już co innego - cieszyła się. Iris szalała za bębnami z radosna miną,
Thorsten też się cieszył, Edziu ponuro siedział za klawiszami , choć
czasem też pozwolił sobie na uśmiech. Jerome - wiadomo - filozof,
gumożuj. Też chyba niewiele robił. Thorsten w ogóle fajnie reagował,
uśmiechał się kiedy machaliśmy do niego na znak aprobaty za kolejne
dżwięki ze starych czasów. Podobnie Iris, ale ona stała na
podwyższeniu dalej. Linda, jak mówiłem rozgrzewała się w czasie
solówek.
Z atrakcji, czekały nas bisy (Legend !!! Risky Business) i w czasie bisów, solo
Edgara Froese na gitarze ! Ale siedział sobie na schodkach, już chyba
nie miał siły. A także "metalowy" pojedynek gitar w House
of the Rising Sun i solo gitarowe Jeroma, raczej zabawne niż poważne
(robił sobie jaja).
Szkoda,że nie wykonano grepsu z odwróceniem się EF,JF i TQ do LCDków -
jak za dawnych czasów. Obracał się do tyłu tylko Edgar.
Był to świetny koncert. Cieszę się,że na niego pojechałem. Czy będzie
DVD ? Nie wiem, ale kamer nagrywających (i to nie stacjonarnie) było
sporo. Przed Tempodromem stalo "stoisko" Radia Eins i dwa samochody.
Po koncercie na autografy czekaliśmy chyba półtora godziny, w końcu
zespół (oprócz JF) przyszedł do barku przy Tempodromie.