jman pisze:Trzeba kilka rzeczy wyjaśnić:
1. JMJ miał problem z wydaniem Oxygene - nikt masowo takiej muzyki wtedy nie słuchał, królowało disco, punk i Motown
W porządku, tylko że to nijak nie oznacza że nie posługiwał się marketingiem. Musiał się nim posługiwać żeby odnieść sukces komercyjny, na którym najwyraźniej mu zależało.
jman pisze:
3. W momencie, kiedy osiągasz sukces, media się Tobą interesują - w tym masowa TV, która chce szopki a nie rzetelnego odwzorowania czegokolwiek
I tutaj przyjęto pewien wizerunek który nigdy nie miał wiele wspólnego z rzeczywistością, ale wobec pewnych osiągnięć w dziedzinie aranżacji, był jako tako do przyjęcia, jak ładna bajka z gantuku fantasy. Teraz by do wypadało odrzucić gdy chodzi o osiągnięcia ostatnich kilkunastu lat, bo tu już nic specjalnie dobrego pod jakimkolwiek względem się nie pojawiło, a z Jarra jest taki wykonawca jak z Atkinsona dyrygent, tylko że Jarre nie wychodzi na scenę z intencją zrobienia komedii. A szkoda, bo do można by z tego zrobić niezły stand-up, a tak jest tylko tandetne przedstawienie.
jman pisze:
4. Pamiętajcie o jakich czasach mówimy - wówczas to był kosmos i to robiło wrażenie. W tym sensie przystojny Francuz był idealnym materiałem. I nie mówcie, że to kwestia marketingu, skoro 2 lata później zrobił równie dobre Equinoxe.
A idź Pan z przystojnym Francuzem! To że Vanessa Mae ładnie wygląda, to nie znaczy że umie dobrze grać na skrzypcach. Nic mnie nie obchodzi wygląd JMJ kiedy słucham Oxygene. W ogóle nie rozumiem czemu jako słuchacze i podobno fani muzyki elektronicznej, mamy zwracać uwagę na aparycję jakiegoś Francuza- to dobre dla nierozgarniętych nastolatek, to pozowanie się na nie wiadomo kogo to chyba dla jakiegoś kultu. Dobra muzyka broni się sama i nie potrzebuje ani przystojnej twarzy, ani wizerunku geniusza, no chyba że słuchacz jest głuchy i słucha oczami.
Hmm, pewnie ze względów technicznych, a i średnio by to wyglądało gdyby rozbijać wykonanie na cały zespół.
Poza tym to średni argument, bo Vangelis nie lubił tych koncertów. Natomiast skoro grał z playbacku, to starał wiernie to udawać, natomiast Jarre robił najzupełniej dziwaczne rzeczy i jak się temu przyjrzeć, to właściwie nie wiadomo czy w tych występach brakuje elementów ewidentnie komediowych, czy pokazania publiczności środkowego palca.
Ale największym oszustwem jest to, że JMJ w parę minut na kawie z kimśtam coś ukręcił, a potem wciska kit że opracowywał ten materiał latami z tuzami muzyki... a wydał byle co. Może to nawet w miarę ładne i się komuś podoba, ale ta cała gadka wokół Electronici to jest robienie ludzi w balona.
Gdyby postawił sprawę szczerze: "Słuchajcie wiodę życie o jakim marzyłem, mieszkał w ładnym domu, piję dobre drinki, jem dobre potrawy, i bywam tu i tam. Przy okazji wpadłem na kawę do paru muzyków których znacie, ułożyliśmy razem kilka melodyjek, chcecie to posłuchajcie"- to wówczas nie można by mu nic zarzucić. Tylko że sprzedaż pewnie byłaby z 5 razy mniejsza.