Ostatni post z poprzedniej strony:
Nic nie skłania mnie do takich pozytywnych wniosków. Jeśli ktoś wierzy w to, że Jarre jak za dotknięciem różdżki zacznie znowu z sensem gmerać przy analogowym sprzęcie i będzie w stanie brzmieniowo nawiązać do Oxy i Oxy7-13, to niewątpliwie jest człowiekiem wielkiej wiary. Nawet Oxy7-13 będące "wiernym" hołdem dla pierwszej części Tlenu ostatecznie wydaje się być bardziej brzmieniowo zbliżone do Equinoxe niż Oxygene. (choć oczywiście nie brakuje charakterystycznego Eminenta i Thereminu) Nie wspominając już o tym zdecydowanie szybszym rytmie płyty.jman pisze:Czyli już słyszałeś? Ja i tak się cieszę. Przecież na tym polegał chyba główny zarzut wobec JMJ: brak "typowych" dla niego brzmień. No to właśnie otrzymamy to, czego nam brakowało.
Zrobił to może za duże słowo, ale kolejna akcja generująca kolejny zysk na tym samym produkcie to odrobinę za mało, by uważać Jarre'a za wciąż aktywnego w nurcie progelektroniki.O ile wiem - zrobił ponownie Oxygene, kilka wariacji i całą trasę z analogami na żywo. Mało? No to będziesz miał nową płytę z takimi brzmieniami.
Ostatnim autentycznie 100% muzycznym produktem wydaje się być utwór "Falling Down", który można skomentować jedynie pewnym pytaniem - co to ma być? Jeśli w tamtym okresie potrafił jeszcze nagrać w pełni analogową płytę w oparciu o klasykę to śmiało można by go nazwać cudotwórcą.
Choć ostatnio wydawnictwa JMJ zaczyna cechować już nie tylko słaba muzyka, ale i ewidentnie miażdżąca uszy postprodukcja i mastering. Tak jak pisałem wyżej, by wierzyć w dobre nowości spod rąk Jarre'a trzeba już chyba tylko mocno wierzyć. Albo zaklinać rzeczywistość.