Witam - ja także na żadnym Forum nie bywałem, bo na Forach przeważnie jedni chcą swoją rację wytłumaczyć i "nadać" innym - ale korzystając z okazji, też chciałbym podzielić się moimi zanotowanymi po amatorsku "wrażeniami" po trzecim odsłuchu nowego Albumu,
bo czekałem 12 lat (2004 AERO) na kolejny , Dobry i jest.
Z całym szacunkiem (być może) prywatnie, ale na Na Forum Użytk. : "Sublime" wdał się w rolę krytycznego recenzenta, takiego: "rewizora-Gogola"... :- )
Wracając do albumu, miło było chociaż przez 40minut poczuć się wolnym człowiekiem.... Pierwsze wrażenia? 10 000 m nad Stratosferą? Niegościnna powierzchnia Marsa, po tym jak wszyscy już opuścili zniszczoną - jak mówi sama okładka- Ziemię?? Album- jak na moje - to 40 minut Podróży kosmicznej. Jarre przenosi tam i "kąpie" w nowych ciekawych dźwiękach i brzmieniach. To jest album różnorodności przekroju całej kariery JMJ, a poszczególne kawałki są połączone płynnymi przejścia z "klimatem"- (np między: utworami 1-2, 3-4)
Oczywiście: odsłuch minimum dwa razy, na dobrym głębokobassowym sprzęcie, - nie na "jamniku", dobra głośność, skupienie.
Oxygene Część 14: pulsujący rytmicznie początek zaskakujący, powinien być chyba spokojniejszy, a tu? Od razu jednostajna sekwencja bassowa podkładu (DigiSequencer?), takie wprowadzenie w "tematykę" (jak na okładce), z czasem rozdzielenie się sekwencji głównej na wielokanałową, fajna sprawa, oprawa raczej dość współczesna, progresywna, chyba długofalowy efekt "Elektroniki" , ciekawe nowe dźwięki i brzmienia, na koniec Harfa Laserowa, płynne przejście do następnego utworu,
Oxygene Część 15: uspokojenie i wyhamowanie, kawałek 3-etapowy, pojawiające się i zanikające sekwencje, przeplatają się, w tle jakby mroczne szumy lodowatego wiatru Arktyki...
częsta regulacja tempa utworu. (MiniPops)
Oxygene Część 16: Tutaj najsłabsze ogniwo nowej płyty - jak na moje, początek jak w "Terminatorze" , dalej trochę bez pomysłu i kręgosłupa. Za to kolejny raz świetne przejście do kolejnego kawałka
Oxygene Część 17: Obok "18" i "20" - "Twarz i Wizytówka" tego albumu, retrospekcja do 1976r. -szumy wiatru identyczne jak w Oxygene IV (Putney VCS 3) sam początek to jakby ...jakichś otwarcie wrót, , w tle cały czas klasyczne analogowe Tło, co chwila szumy w oddali, "refren" z użyciem syntezatora mowy (stary Vocoder), To już jest malowanie obrazów dźwiękami, ale na końcu brakuje mi syntetycznego "chóru" jak w Oxygene II,
ale za to ekspresyjne zakończenie organami "Eminent 310 Unique" w asyście szumów wiatru - 100 % Kosmosu ! (Putney VCS 3 Synthesizer). Nastrojowy moment. Przy końcu -byt gwałtowny "próg" przejścia do następnego utworu, znacznie wolniejszego.
Oxygene Część 18: "obniżenie lotu" , krótki spokojny utwór
Oxygene częśc 19: Powrót do dynamiki - to jak początek Podróży kosmicznej . Podkład - pulsująca sekwencja jak Bumerang, napływa a potem zanika.....przeplata się przez jakiś czas, świetnie zrobione- słychać też generowane brzmienie oddechu człowieka (oxygene), utwór progresywny, zmiany barw-
zaskakujące Pauzy organowe -jak u Draculi, tu widać śmiałość i odwagę kompozytora, , dźwięki jak z bardzo odległego zakątka kosmosu, sekwencje rozmywają się na wiele kanałów, Utwór jest za krótki, można by go rozbudowywać narastająco , ten kawałek, to już wyższa półka komponowania
- idealnie pasujący na podkład do niejednego seansu w naszym toruńskim Planetarium - Panie Jerzy Rafalski - śmiało- proszę korzystać :- )
Oxygene 20: Początek groźny i obcy, w tle znów szum arktycznego wichru, brzmienie : pękającej kry lodowej.....narastające akordy organowe (słychać tu moc "Eminent 310 Unique"),
potem znowu retrospekcja: fragmenty starych utworów z "Oxygene" 1976,
Kolejny etap : zmiana barwy na bardziej wypogodzoną, pozytywną - to jak słońce po burzy, którą słychać jeszcze w oddali.
Zakończenie to już klimat refleksyjny organowy - niemal muzyka kinowa.
Zakończenie całej Trylogii w pięknym, podniosłym stylu, spięcie jej solidną klamrą,
słychać jeszcze powiewy arktycznego wiatru
i analogowe
trzaski dogasającego ogniska (jak mniemam, jest to kolejny już w Albumie ukłon w stronę Pierr'a Schaffera)
Jean Michel Jarre - mimo ostatnich wpadek i nieudanego eksperymentowania, kooperacji- nadal jesteś Wielki
To ponadczasowy album, którym ciężko będzie się znudzić....
Pozdrawiam