Belmondo pisze:
Bo wyprodukowanie benzyny czy przelot samolotu kosztuje. Koszt piractwa muzycznego jest po stronie pirata, a nie stronie twórcy utworu.
Nie nie nie i jeszcze raz nie. Nie stac cie na plyte- nie kupujesz plyty. [/quote]
Owszem nie kupuję. Wykonuję kopię na swój użytek albo nie korzystam z dzieła wcale, w przypadku skrajnym nawet nie wiem że dane dzieło istenieje, więc nie kupię go nawet gdy będzie mnie stać.
Belmondo pisze:
to artysta by nie istnial.
Oczywiście że by istniał. Tak samo jak dobre dzieło jest dobre nawet kiedy nigdy nie wyszło z szuflady, a złe jest złe nawet jeżeli zarobiło miliard wyświetleń.
Belmondo pisze:
Nie. Dzielenie ludzi na tych, ktorych stac i na tych ktorych nie stac aby pominac najbardziej szkodliwy komponent calej ukladanki, to jest zaciemnianie prostego tematu.
Ależ oczywiście że tak. Jeżeli ktoś nie ma pieniędzy, to i tak nie kupi płyty. Nie można tracić przychodów jeżeli ich źródło nigdy nie istniało.
Belmondo pisze:
Szkody czyni pirat, bo po pierwsze wytwarza kopie nielegalnie, po drugie wzbogaca sie nielegalnie
Ale teraz mówisz o bazarowym piractwie dla zysku w latach 90tych. W dobie internetu to nie ma już sensu, ja rozumiem piractwo przez wykonanie nielegalnej kopii na użytek własny, a to w skutkach nie różni się niczym od słuchania płyty znajomego, albo pożyczenia legalnych nut, wyuczenia się na pamięć i wykonywania utworu na użytek własny.
Może w jakiejś formie istnieje jeszcze komercyjne piractwo, ale nigdy o nim nie słyszałem ani z niego nie korzystałem.
Belmondo pisze:
Domyslam, sie ze trudno to zrozumiec ludziom, ktorzy nigdy nic nie wytworzyli co by bylo cos warte
Myślę że wykopanie kanału jest warte dużo więcej niż dobrze ponad połowa współczesnej muzyki.
Belmondo pisze:
Wszystko w tym kraju jest na odwrot. Przeciez do niedawna dobry byl ten, kto dawal i kto bral w lape, a niedobry byl ten, ktory odmawial. W tym kraju dlugo nie bedzie dobrze, dopoki bedzie istniec nawet niewielka akceptacja czegokolwiek nieleglanego.
To jest przystosowanie do chorych systemów politycznych jakie tu rządziły przez dziesiątki lat.
Belmondo pisze:
Czyli uzyskiwałeś dostęp do dzieła, nie płacąc za nie. Czym różniłeś się zatem od pirata który nie korzysta z nielegalnej kopii przez cały czas, a jedynie spoadycznie? Chyba tylko przyzwyczajeniem społecznym do nazywania obu praktyk, chociaż ich skutek jest ten sam.
Belmondo pisze:
Tak na marginesie i tak kazdy chcial i robil wszystko aby miec te same plyty co kolega, zeby sluchac w domu wtedy kiedy mial na to ochote.
Naprawde, porownanie sluchacza do pirata jest porownaniem jablka do zgnilej gruszki.
Tak jak mówiłem, jeżeli pożyczę legalną kopię nut, wyuczę się utworu na pamięć i oddam nuty, to praktycznie wykonam kopię tych nut, tylko że zapisaną nie na papierze, a w moim mózgu, czyli inny jest tylko nośnik informacji. Mówisz jakbyś przedstawiał dedukcyjnie uzasadniony argument, a tak nie jest, bronisz jedynie interesów grupy do której należysz. Miałbyś rację, gdyby chodziło jedynie o piractwo polegające na wykonywaniu nielegalnych kopii na sprzedaż. W innym przypadku, nie wiemy jakie rozwiązanie jest dobre, żeby to stwierdzić należało by użyć obliczeniowych nauk społecznych, a i tak skończyłoby się kłótnią o zinterpretowanie otrzymanych danych.
Belmondo pisze:
Bo to tak nie dziala. Przede wszystkim wiekszosc normalnych artystow nie kumuluje przychodow, tylko je inwestuje i to najczesciej w swoja tworczosc.
W przerwach jak nie płacą wielotysięcznych kar za demolowanie pokoi hotelowych.
Belmondo pisze:
I zeby istniec na rynku musi inwestowac coraz wiecej, tak jak kazda "zdrowa" organizacja komercyjna aby mogla sie rozwijac. Bo jesli sie nie rozwija, to w koncu upada. Tez proste jak drut.
Bzdura, właśnie rozwój potrafi położyć organizację, kiedy pcha się na zbyt trudny odcinek rynku albo jej rozmiary przestają przystawać do stosowanego modelu zarządzania.
Większość wieloletnio działających film wchodzi w stan równowagi kiedy się nie rozwijają ani nie kurczą.
Belmondo pisze:
Niestety tez nie zrozumiale dla tych, ktorzy nigdy nic komercyjnie nie zrobili na swoje konto i im sie wydaje m.in, ze co najmniej 3/4 przygptowan kazdego koncertu artysta dostaje za czapke sliwek a reszta robi sie sama.
Do me a favor, jeżeli ktoś doszedł do tego że stać go na kilka domów i Bentleya inwestowanie pieniędzy w biznes jest jedynie przejawem chciwości/bardzo wybujałych potrzeb, bo gdyby te pieniądze wydał na jeden dom i samochód w normalnej cenie, zostałoby mu dość pieniędzy żeby żyć z % od kapitału i nie musieć prowadzić biznesu do końca życia.
Gdyby chodziło o tworzenie dobrej muzyki, zupełnie by to wystarczyło, ale najwyraźniej chodzi o coś innego.