Ostatni post z poprzedniej strony:
Analiza Planet Jarre za pośrednictwem tego portalu IMO bezdyskusyjnie słuszna. Utwory wręcz gotują się i bulgoczą w głośnikach i na słuchawkach dzięki takiemu potraktowaniu, szczególnie w efekcie zwiększenia głośności. Co zaskakujące, nie jest to specjalnie kłopotliwe w odniesieniu do najnowszych utworów na tym składaku, ale także tych... najstarszych, takich jak Erosmachine chociażby. Z drugiej strony są to na tyle oszczędnie zaaranżowane kompozycje, że tam w zasadzie nie ma co się "gotować".Szkoda mi teraz tylko tych kupionych trzech remasterów z 2014/2015 roku, no może poza koncertami chińskimi, bo akurat tu osobiście nie odnoszę aż tak złego wrażenia. Z drugiej strony takiego Chronologie czy Oxygene słucha się naprawdę ciężko, w przypadku tego pierwszego to wręcz absolutnie przesadzona robota.
Między innymi z tego powodu ta muzyka tak na nas oddziałuje - z powodu bogactwa brzmienia, a nie jego płytkości.Lord Rayden pisze:Jak dla mnie ciemne analogowe brzmienie pierwszych płyt JMJ było zaletą.
Miałbym jednak jego pytanko do autora tekstu, które to fragmenty na Teo&Tea wydają się bardzo ciekawe. Te ukradzione czy te ordynarnie i stereotypowo klubowe?