Ostatni post z poprzedniej strony:
Dlaczego od razu urywał ? I to jeszcze na żywca? sadysta !!! Toć chłopcy chcą się tylko dorobić i ani nie wspomną że jest to wydanie na CDR-ach z nadrukiem, bo kto by wtedy kupił?Vangelis ⇒ Beaubourg, Invisible Connections..itp
Moderatorzy: fantomasz, monsoon, spawngamer
-
- Habitué
- Posty: 1584
- Rejestracja: 12 sty 2005, 10:21
- Status konta: Podejrzane
- Imię i nazwisko:
- Lokalizacja: z Gdańska
- Jestem muzykiem: Nie wiem
- Ulubieni wykonawcy:
- Zawód:
- Zainteresowania:
- Kontakt:
- Status: Offline
ja zawsze zgłaszam nadużycie do allegro za takie machloje.
A new life awaits you in the off-world colonies!
A chance to begin again in the golden land of opportunity and adventure.
Vangelis - strona bardzo nieoficjalna...
A chance to begin again in the golden land of opportunity and adventure.
Vangelis - strona bardzo nieoficjalna...
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
-
- Zaawansowany
- Posty: 149
- Rejestracja: 28 sty 2005, 10:20
- Status konta: Podejrzane
- Imię i nazwisko:
- Lokalizacja: Lublin
- Jestem muzykiem: Nie wiem
- Ulubieni wykonawcy:
- Zawód:
- Zainteresowania:
- Status: Offline
Ja tez kiedyś zgłaszałem, ale jak allegro leje na takie zgłoszenia do kiedy ma z tego prowizję, to dałem sobie spokój...
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
-
- Habitué
- Posty: 1750
- Rejestracja: 27 sie 2005, 13:23
- Status konta: Podejrzane
- Imię i nazwisko:
- Lokalizacja: Katowice
- Jestem muzykiem: Tak ♫♫
- Ulubieni wykonawcy:
- Zawód:
- Zainteresowania:
- Kontakt:
- Status: Offline
Nie, no F.....CK !monsoon pisze:Stefan, no co ty http://www.allegro.pl/item583872678_van ... tions.html
szukajcie a znajdziecie
Biedni są nie ci, którzy mają mało, ale ci, którzy potrzebują wiele.
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
-
- Habitué
- Posty: 1175
- Rejestracja: 01 paź 2006, 9:23
- Status konta: Podejrzane
- Imię i nazwisko:
- Lokalizacja: Dokąd?
- Jestem muzykiem: Nie wiem
- Ulubieni wykonawcy:
- Zawód:
- Zainteresowania:
- Status: Offline
Beaubourg to może nie za bardzo, ale Invisible Connection to jeden z moich najulubieńszych Vangelisów. Wprawdzie nie słucham go za często, raz na kilka lat, ale jak już "odważę się" i odpalę ten srebrny krążek z Deutsche Grammophon to dochodzę później do siebie wiele godzin.
W temacie "Krabika" podpisuje się pod słowami przedmówcy/przedpiśćcy obiema recyma. Zdecydowanie mój najukochańszy Vangelis.
W temacie "Krabika" podpisuje się pod słowami przedmówcy/przedpiśćcy obiema recyma. Zdecydowanie mój najukochańszy Vangelis.
No hay caminos, hay que caminar...
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
-
- Habitué
- Posty: 1350
- Rejestracja: 11 wrz 2004, 20:16
- Status konta: Podejrzane
- Imię i nazwisko:
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Jestem muzykiem: Nie wiem
- Ulubieni wykonawcy:
- Zawód: geodeta
- Zainteresowania: muzyka elektroniczna
- Status: Offline
Mi osobiście "Invisible Connections" w warstwie muzycznej przypomina muzykę do "Blade Runnera" pozbawioną struktury melodycznej.Ale nie tylko.Można powiedzieć,że w kierunku "Invisible Connections" poszedł w latach 90-tych Stefano Musso czyli Alio Die.
"Beauborg" jest inny,ale też znakomity.
"Beauborg" jest inny,ale też znakomity.
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
-
Zweryfikowany - Doświadczony
- Posty: 80
- Rejestracja: 24 mar 2009, 0:35
- Status konta: √ OK
- Imię i nazwisko:
- Lokalizacja: Giżycko
- Jestem muzykiem: Tak ♫♫
- Ulubieni wykonawcy:
- Zawód:
- Zainteresowania:
- Płeć:
- Wiek: 46
- Kontakt:
- Status: Offline
Beaubourg - dla tych, którzy nigdy tam nie byli : http://www.mati.com.pl/pinkwart/paris/centrum.htm
To by było wręcz nie do wiary, żeby Vangelis nie zwiedzał wówczas tego muzeum. W muzyce wręcz słychać, że tam był. Ponieważ struktury"part I" są ściśle uporządkowane w swoisty algorytm, w tej części słychać wyraźnie logiczny zamysł kompozytora.
Nawet jeśli Vangelis mówiłby w wywiadzie (ze wzruszeniem ramion, lub śmiechem), że to mu zajęło "minutę" (zagrać i nagrać) - to jest to "cały Vangelis" - jego kokieteria, jego "oczko" puszczone do tych którzy sami tworzą i wiedzą - "jak to jest".
I nie dajmy się zwodzić mistrzowi. Choć "Beaubourg" nie jest płytą rewelacyjną, ani rewolucyjną (zarówno w dorobku Vangelisa, jak i w dziejach muzyki XX w) - to jednak zawiera ona swoisty klucz do "zwiedzania muzeum", w wyobraźni, a dla wykształconych muzyków, Vangelis "pokazuje" ( czytaj : ukrywa) podział formalny, logiczny wzór cząstek, tonalnych, atonalnych. Nie ma w tym albumie "niczego z przypadku" w budowie formalnej. Również celowo dobrane są efekty jak i dookólne "kołowanie" (balans). Vangelis nigdy nie robił czegoś "bez sensu, ot tak sobie"... Jarre tak, ale nie Vangelis
Słabością tego albumu jest, że się zestarzał. Na to złożyło się parę błędów, i Vangelis to zauważył, bo w "IC" tych błędów już nie ma - co dodatkowo podnosi prestiż "IC"!
Na pewno błędem było przesadne "eksploatowanie" CS-80. Poza tym, (choć celowo) Vangelis wykorzystuje 3 efekty : ring, tremolo, vibrato - to ich "ekspresja" jest w całości odbioru męcząca. Jak to się potocznie mówi : na ten album trzeba mieć FAZĘ CS80
_____________________________________________________________
Invisible Connections.
Niewidzialne połączenia "nawiązują" bezpośrednio lub pośrednio w warstwie brzmieniowej do wielu albumów Vangelisa - co żadną nowością nie jest, bo to można powiedzieć o każdym albumie V.
Pytanie - na ile celowe są te "connections"? oraz : na ile celowe jest doszukiwanie się w tym jakiegoś głębszego celu, sensu...
Moi rodzice kiedyś dziwili się : "czego ty słuchasz, co to za gie? WYŁĄCZ TO!!!"
A ja odpowiadałem im : słucham waszych "niewidzialnych połączeń" (bo przed kilkoma minutami kłócili się między sobą - "Invisible Connections" - part I - później (po wybuchu) był "Atom Blaster" - part II (zważona sytuacja, jak opadający pył radioaktywny) który przechodzi w "Thermo Vision" - part III (ich minimalistyczne podchody do uchwycenia tego co się stało między nimi, co się w ogóle stało!)
Vangelis nie bez powodu jest Mistrzem Nastrojów - i za pomocą współczesnych technik (gatunek, forma, styl) oddał klimat. Za pomocą minimalizmu pokazał relacje "pod mikroskopem" (W filmie- ciarki nas przechodzą od tego chłodu pomiędzy Rachelą a Deckardem, pijącymi wódkę, którzy dopiero uświadamiają sobie co się właściwie stało i co się z nimi dzieje - a w tle słychać niemalże identyczne brzmienia, rodem z końcówki utworu tytułowego "IC", aż do momentu jak Deckard zasypia)
Już nie pamiętam gdzie to wyczytałem, ale porównano "Soil Festivities", "Mask" i "IC" do "tryptyku".
Poniekąd ma to logiczny sens. Te trzy albumy powstawały prawie w tym samym czasie i każdy niesie "to samo" ale "inaczej podane".
W "Mask" mamy wielkość, siłę, pompatyczność (ukłon w stronę baroku, w tytule i w muzyce). "Soil" skłania nas ku celebracji mikrokosmosu - życie w glebie, święto gleby. A Invisible - ku celebracji "relacji atomowych" - ale na najwyższym stadium rozumienia, owych "niewidzialnych połączeń"...
Jeszcze inaczej : Można analizować "IC" jako "przejście" do filmów Polańskiego...
To by było wręcz nie do wiary, żeby Vangelis nie zwiedzał wówczas tego muzeum. W muzyce wręcz słychać, że tam był. Ponieważ struktury"part I" są ściśle uporządkowane w swoisty algorytm, w tej części słychać wyraźnie logiczny zamysł kompozytora.
Nawet jeśli Vangelis mówiłby w wywiadzie (ze wzruszeniem ramion, lub śmiechem), że to mu zajęło "minutę" (zagrać i nagrać) - to jest to "cały Vangelis" - jego kokieteria, jego "oczko" puszczone do tych którzy sami tworzą i wiedzą - "jak to jest".
I nie dajmy się zwodzić mistrzowi. Choć "Beaubourg" nie jest płytą rewelacyjną, ani rewolucyjną (zarówno w dorobku Vangelisa, jak i w dziejach muzyki XX w) - to jednak zawiera ona swoisty klucz do "zwiedzania muzeum", w wyobraźni, a dla wykształconych muzyków, Vangelis "pokazuje" ( czytaj : ukrywa) podział formalny, logiczny wzór cząstek, tonalnych, atonalnych. Nie ma w tym albumie "niczego z przypadku" w budowie formalnej. Również celowo dobrane są efekty jak i dookólne "kołowanie" (balans). Vangelis nigdy nie robił czegoś "bez sensu, ot tak sobie"... Jarre tak, ale nie Vangelis
Słabością tego albumu jest, że się zestarzał. Na to złożyło się parę błędów, i Vangelis to zauważył, bo w "IC" tych błędów już nie ma - co dodatkowo podnosi prestiż "IC"!
Na pewno błędem było przesadne "eksploatowanie" CS-80. Poza tym, (choć celowo) Vangelis wykorzystuje 3 efekty : ring, tremolo, vibrato - to ich "ekspresja" jest w całości odbioru męcząca. Jak to się potocznie mówi : na ten album trzeba mieć FAZĘ CS80
_____________________________________________________________
Invisible Connections.
Niewidzialne połączenia "nawiązują" bezpośrednio lub pośrednio w warstwie brzmieniowej do wielu albumów Vangelisa - co żadną nowością nie jest, bo to można powiedzieć o każdym albumie V.
Pytanie - na ile celowe są te "connections"? oraz : na ile celowe jest doszukiwanie się w tym jakiegoś głębszego celu, sensu...
Moi rodzice kiedyś dziwili się : "czego ty słuchasz, co to za gie? WYŁĄCZ TO!!!"
A ja odpowiadałem im : słucham waszych "niewidzialnych połączeń" (bo przed kilkoma minutami kłócili się między sobą - "Invisible Connections" - part I - później (po wybuchu) był "Atom Blaster" - part II (zważona sytuacja, jak opadający pył radioaktywny) który przechodzi w "Thermo Vision" - part III (ich minimalistyczne podchody do uchwycenia tego co się stało między nimi, co się w ogóle stało!)
Vangelis nie bez powodu jest Mistrzem Nastrojów - i za pomocą współczesnych technik (gatunek, forma, styl) oddał klimat. Za pomocą minimalizmu pokazał relacje "pod mikroskopem" (W filmie- ciarki nas przechodzą od tego chłodu pomiędzy Rachelą a Deckardem, pijącymi wódkę, którzy dopiero uświadamiają sobie co się właściwie stało i co się z nimi dzieje - a w tle słychać niemalże identyczne brzmienia, rodem z końcówki utworu tytułowego "IC", aż do momentu jak Deckard zasypia)
Już nie pamiętam gdzie to wyczytałem, ale porównano "Soil Festivities", "Mask" i "IC" do "tryptyku".
Poniekąd ma to logiczny sens. Te trzy albumy powstawały prawie w tym samym czasie i każdy niesie "to samo" ale "inaczej podane".
W "Mask" mamy wielkość, siłę, pompatyczność (ukłon w stronę baroku, w tytule i w muzyce). "Soil" skłania nas ku celebracji mikrokosmosu - życie w glebie, święto gleby. A Invisible - ku celebracji "relacji atomowych" - ale na najwyższym stadium rozumienia, owych "niewidzialnych połączeń"...
Jeszcze inaczej : Można analizować "IC" jako "przejście" do filmów Polańskiego...
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
-
- Habitué
- Posty: 1350
- Rejestracja: 11 wrz 2004, 20:16
- Status konta: Podejrzane
- Imię i nazwisko:
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Jestem muzykiem: Nie wiem
- Ulubieni wykonawcy:
- Zawód: geodeta
- Zainteresowania: muzyka elektroniczna
- Status: Offline
moim zdaniem "Beauborg" właśnie jest rewelacyjnym albumem.I wcale się nie zestarzał (nie wiem za bardzo skąd ta myśl,że album się zestarzał.W każdym razie ja słuchając go zawsze przekonuję się o jego świeżości).Nie za bardzo widzę muzykę Vangelisa jako klucz do zwiedzenia muzeum.
Jak już pisałem w warstwie muzycznej "Invisible Connections" bardzo przypomina mi "Blade Runnera".Z całą pewnością nie porównałbym tego dzieła z "Soil Festivities" czy "Mask",które "Invisible Connections" zupełnie nie przypominają.
I jeszcze jedno: według mnie muzyka Vangelisa wcale nie jest pompatyczna.Ta "pompatyczność"( której dla mnie nie ma u tego artysty) to nic innego jak uwalniana ogromna siła i energia.Zamiast słowa "pompatyczność" używam słowa "energia".
Jak już pisałem w warstwie muzycznej "Invisible Connections" bardzo przypomina mi "Blade Runnera".Z całą pewnością nie porównałbym tego dzieła z "Soil Festivities" czy "Mask",które "Invisible Connections" zupełnie nie przypominają.
I jeszcze jedno: według mnie muzyka Vangelisa wcale nie jest pompatyczna.Ta "pompatyczność"( której dla mnie nie ma u tego artysty) to nic innego jak uwalniana ogromna siła i energia.Zamiast słowa "pompatyczność" używam słowa "energia".
Ostatnio zmieniony 11 paź 2009, 14:40 przez Geronimo, łącznie zmieniany 2 razy.
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
-
Zweryfikowany - Doświadczony
- Posty: 80
- Rejestracja: 24 mar 2009, 0:35
- Status konta: √ OK
- Imię i nazwisko:
- Lokalizacja: Giżycko
- Jestem muzykiem: Tak ♫♫
- Ulubieni wykonawcy:
- Zawód:
- Zainteresowania:
- Płeć:
- Wiek: 46
- Kontakt:
- Status: Offline
Geronimo, już wyjaśniam : mówiąc zestarzał - miałem na myśli przede wszystkim stronę techniczną, inżynierię dźwięku. "B" nie jest tak dopieszczone jak "IC". Słychać przesterowanie dźwięku, "surowe" cięcia taśmy... itp. Odnosząc się do samego albumu, te błędy "ujdą w tle", ale porównując album do kolejnych, w sensie techniki nagrań, to się zestarzał.
O kluczu mówiłem nie tak dosłownie, zważając iż muzyka współczesna do odbioru zazwyczaj potrzebuje klucza logicznego, do odbioru całej formy i dzieła, nie mówię tylko o subiektywnym odsłuchu. Vangelis nie nazwał albumu "Jajecznica pana Genka" tylko "Beaubourg". I użył wyjątkowo specyficznej formy muzycznej ( - przy centrum znajduje się Instytut Badań Akustycznych i Muzyki Eksperymentalnej). Oczywiście, mogę się mylić, ale trudno o tyle faktów, żeby nie wyciągać ogólnego logicznego wniosku.
_______________________
I znowu : "Mask", czy "Soil" na pewno pod względem subiektywnego odsłuchu mogą mało przypominać "IC". Ale mnie interesuje szersze spojrzenie - i podkreślę raz jeszcze że "tryptyk" - tylko w moim domniemaniu, bo gdzieś to usłyszałem i się nad tym długo zastanawiałem. Czy takie odniesienie ma sens.
"Soil F." - to święto, celebracja gleby - w znaczeniu mikrokosmosu. Triumf przyrody ożywionej i nieożywionej w całości. Popatrz na okładkę - na "fraktalne ujęcie" pająków, bakterii, i innych żyjątek - w odniesieniu do Ziemi widzianej z Księżyca, z innej perspektywy (connection) - która jest "taką samą bakterią" we Wszechświecie, w skali. A przecież jest pod względem konstrukcji bardzo podobny do "Mask". Tyle, że na "Mask" - sekwencje są podporządkowane regulacji harmonicznej i systemowi modalno-tonalnemu, bo to one generują tą - umownie :"niebotyczność" - siłę, potęgę, itp. - A na Soil mamy popis nieskrępowanej improwizacji - ja nazywam to "witalizmem" słyszenia i improwizowania Vangelisa. No bo na co dzień gleba nie przykuwa naszej uwagi. "Leży poniżej" naszego wzroku, najważniejszego ze zmysłów oceny świata. I tu przychodzi Vangelis i odblokowuje nam zmysł słuchu i proponuje nam inne "spojrzenie". Nie tylko przyrodnicze ale i metafizyczne. Ponadwymiarowe.
Mask - maska, używana do obrzędu (magicznego), ale również jeden z najważniejszych "rekwizytów" teatru.
"Mask" to swoista apoteoza "czegoś wielkiego" (wyższego niemal - inne ujęcie celebracji gleby).
Na okładce mamy solarną maskę a na odwrocie wężosmoka. Symbole uniwersalne i chyba jasno czytelne - wszystkie "wierzenia" mają wspólne korzenie. (Podobnie jak na "Soil" z bakteriami i żyjątkami, i planetami, galaktykami...)
Poza tym : na wzorcu barokowego basso ostinato Vangelis używa skal greckich, stąd tak orientalne brzmienie, ale budowanie harmoniki - naprzemiennie modalnej - wynikającej ze skal (w bardzo dużym uproszczeniu) i tonalnej - funkcyjnej ("spokojne momenty", wokalizy śpiewaczki (I), Movement II, IV, VI) daje wyraźne odniesienia do baroku. Zwłaszcza Movement III (- z trytonem). Wymyślony język - to też maska. A współcześnie rozumiana "barokowość" to przepych brzmień, ornamentów... Chór, soliści, przestrzeń (słuchacze) - przywołuje na myśl antyczny teatr, monumentalizm. Piękno harmonii, współbrzmień powoduje ten "mistyczny" odbiór. Maska "zasłania" nam to, co Vangelis odsłaniał na "Soil". Na dodatek - pomieszanie greckich skal, technik barokowych z symboliką okładki.
A Invisible Connections? - to obraz atomów, niewidzialnych (?) połączeń, koneksji, wpływów, zależności... napięć, stanów... Interpretacji jest mnóstwo. To chyba najtrudniejszy album Vangelisa w odbiorze. Nie mówię o odsłuchu - bo ten jest subiektywny i zależny od posiadanego wykształcenia.
Geronimo - bardzo słusznie nawiązujesz do Blade Runnera. Bo owa muzyka "ilustracyjna" z filmu, nie poszczególne tracki z albumu, tylko z filmu - to jest właśnie Invisible Connections.
Ale już sam album "IC" jest oddzielnym albumem, ze swoim "programem", choć sam w sobie jest też łącznikiem pomiędzy vangelisową improwizacją a celowym logicznym planem kompozycji. Ów plan kompozycji u Vangelisa jest taki, żeby ukazać "od środka" technikę łączenia (tego co invisible) w tym co widzialne i do tego mające wspólne odniesienia. Connections. A wszystkie te trzy albumy łączy swoista celebracja. Gdzie "IC" - to celebracja "od środka" (od drgań atomowych).
To dlatego (żeby właśnie pokazać niewidzialność - oksymoron) rytmika jest tak silnie zredukowana. A motoryka sekwencji - która w poprzednich albumach "napędzała" - tu : rozbita jest do powtarzalnych odprysków - brzmień, sekwencyjnie repetowanych w ciszy.
Pytanie retoryczne - po co Vangelis bawiłby się w wydawanie "IC" (jeśli "Beaubourg" potraktować jako "wybryk" albo prztyczek dla RCA)? Czemu wydał w "Deutsche Grammophon" , w wytwórni specjalistycznej dla tego rodzaju muzyki?
Bo "IC" jest lepiej zrealizowany niż "Beaubourg". Z zamysłem kompozytora. Bez dwóch zdań. Inna technologia zapisu, inne ujęcie przestrzeni, ale też - zauważ, jak w tytułowym utworze brzmienia perkusyjne "kołują" - balansują po kanałach (jak w "Beaubourg"). Gdzie 1-szy utwór przypomina budową tamten 1 utwór, a "Atom Blaster" i "Thermo Vision" ( oba łącznie) przypominają "B": part 2.
Na obydwu : "B" i "IC" - formalny podział jest podobny. "Jedynki" są logiczne - kontrastowo podzielne na wewnętrzne cząstki, a "2" (2 i 3 w "IC") są "kolażowe". "Atom Blaster" ( i "Thermo Vision") - w porównaniu do "B", jest również "patchworkiem" brzmień. Ale tu w "IC" mamy przestrzenność, osadzenie zdarzeń w ciszy. A w "Beaubourg" były zazwyczaj długie nuty (longa) lub tylko króciutkie oddechy pomiędzy cząstkami i one znaczyły co innego niż w "IC". Tam - dzieliły kompozycję formalnie a tu : cisza, czasoprzestrzeń budowana jest na wzorcu formy sonorystycznej. Zamierzony i celny wybór Vangelisa. Po prostu facet dorósł do takiej formy, wtedy, w 1978 - jeszcze nie do końca. tam jeszcze czegoś brakowało i to się słyszy, choćby właśnie przez to "zestarzenie się" technologii dźwięku.
Wydał 2 podobne albumy, drugi dojrzalszy od pierwszego... i "zamknął temat".
Oczywiście nikt nie musi się zgadzać z tym co napisałem. Każdy ma dowolność interpretacji.
I tak mogłem tylko ukazać temat bardzo pobieżnie, bo to nie miejsce na pisanie książek. gdybym nie uważał tych albumów za ważne - a Vangelisa za wybitnego muzyka - to bym się tu tyle nie rozpisywał
O kluczu mówiłem nie tak dosłownie, zważając iż muzyka współczesna do odbioru zazwyczaj potrzebuje klucza logicznego, do odbioru całej formy i dzieła, nie mówię tylko o subiektywnym odsłuchu. Vangelis nie nazwał albumu "Jajecznica pana Genka" tylko "Beaubourg". I użył wyjątkowo specyficznej formy muzycznej ( - przy centrum znajduje się Instytut Badań Akustycznych i Muzyki Eksperymentalnej). Oczywiście, mogę się mylić, ale trudno o tyle faktów, żeby nie wyciągać ogólnego logicznego wniosku.
_______________________
I znowu : "Mask", czy "Soil" na pewno pod względem subiektywnego odsłuchu mogą mało przypominać "IC". Ale mnie interesuje szersze spojrzenie - i podkreślę raz jeszcze że "tryptyk" - tylko w moim domniemaniu, bo gdzieś to usłyszałem i się nad tym długo zastanawiałem. Czy takie odniesienie ma sens.
"Soil F." - to święto, celebracja gleby - w znaczeniu mikrokosmosu. Triumf przyrody ożywionej i nieożywionej w całości. Popatrz na okładkę - na "fraktalne ujęcie" pająków, bakterii, i innych żyjątek - w odniesieniu do Ziemi widzianej z Księżyca, z innej perspektywy (connection) - która jest "taką samą bakterią" we Wszechświecie, w skali. A przecież jest pod względem konstrukcji bardzo podobny do "Mask". Tyle, że na "Mask" - sekwencje są podporządkowane regulacji harmonicznej i systemowi modalno-tonalnemu, bo to one generują tą - umownie :"niebotyczność" - siłę, potęgę, itp. - A na Soil mamy popis nieskrępowanej improwizacji - ja nazywam to "witalizmem" słyszenia i improwizowania Vangelisa. No bo na co dzień gleba nie przykuwa naszej uwagi. "Leży poniżej" naszego wzroku, najważniejszego ze zmysłów oceny świata. I tu przychodzi Vangelis i odblokowuje nam zmysł słuchu i proponuje nam inne "spojrzenie". Nie tylko przyrodnicze ale i metafizyczne. Ponadwymiarowe.
Mask - maska, używana do obrzędu (magicznego), ale również jeden z najważniejszych "rekwizytów" teatru.
"Mask" to swoista apoteoza "czegoś wielkiego" (wyższego niemal - inne ujęcie celebracji gleby).
Na okładce mamy solarną maskę a na odwrocie wężosmoka. Symbole uniwersalne i chyba jasno czytelne - wszystkie "wierzenia" mają wspólne korzenie. (Podobnie jak na "Soil" z bakteriami i żyjątkami, i planetami, galaktykami...)
Poza tym : na wzorcu barokowego basso ostinato Vangelis używa skal greckich, stąd tak orientalne brzmienie, ale budowanie harmoniki - naprzemiennie modalnej - wynikającej ze skal (w bardzo dużym uproszczeniu) i tonalnej - funkcyjnej ("spokojne momenty", wokalizy śpiewaczki (I), Movement II, IV, VI) daje wyraźne odniesienia do baroku. Zwłaszcza Movement III (- z trytonem). Wymyślony język - to też maska. A współcześnie rozumiana "barokowość" to przepych brzmień, ornamentów... Chór, soliści, przestrzeń (słuchacze) - przywołuje na myśl antyczny teatr, monumentalizm. Piękno harmonii, współbrzmień powoduje ten "mistyczny" odbiór. Maska "zasłania" nam to, co Vangelis odsłaniał na "Soil". Na dodatek - pomieszanie greckich skal, technik barokowych z symboliką okładki.
A Invisible Connections? - to obraz atomów, niewidzialnych (?) połączeń, koneksji, wpływów, zależności... napięć, stanów... Interpretacji jest mnóstwo. To chyba najtrudniejszy album Vangelisa w odbiorze. Nie mówię o odsłuchu - bo ten jest subiektywny i zależny od posiadanego wykształcenia.
Geronimo - bardzo słusznie nawiązujesz do Blade Runnera. Bo owa muzyka "ilustracyjna" z filmu, nie poszczególne tracki z albumu, tylko z filmu - to jest właśnie Invisible Connections.
Ale już sam album "IC" jest oddzielnym albumem, ze swoim "programem", choć sam w sobie jest też łącznikiem pomiędzy vangelisową improwizacją a celowym logicznym planem kompozycji. Ów plan kompozycji u Vangelisa jest taki, żeby ukazać "od środka" technikę łączenia (tego co invisible) w tym co widzialne i do tego mające wspólne odniesienia. Connections. A wszystkie te trzy albumy łączy swoista celebracja. Gdzie "IC" - to celebracja "od środka" (od drgań atomowych).
To dlatego (żeby właśnie pokazać niewidzialność - oksymoron) rytmika jest tak silnie zredukowana. A motoryka sekwencji - która w poprzednich albumach "napędzała" - tu : rozbita jest do powtarzalnych odprysków - brzmień, sekwencyjnie repetowanych w ciszy.
Pytanie retoryczne - po co Vangelis bawiłby się w wydawanie "IC" (jeśli "Beaubourg" potraktować jako "wybryk" albo prztyczek dla RCA)? Czemu wydał w "Deutsche Grammophon" , w wytwórni specjalistycznej dla tego rodzaju muzyki?
Bo "IC" jest lepiej zrealizowany niż "Beaubourg". Z zamysłem kompozytora. Bez dwóch zdań. Inna technologia zapisu, inne ujęcie przestrzeni, ale też - zauważ, jak w tytułowym utworze brzmienia perkusyjne "kołują" - balansują po kanałach (jak w "Beaubourg"). Gdzie 1-szy utwór przypomina budową tamten 1 utwór, a "Atom Blaster" i "Thermo Vision" ( oba łącznie) przypominają "B": part 2.
Na obydwu : "B" i "IC" - formalny podział jest podobny. "Jedynki" są logiczne - kontrastowo podzielne na wewnętrzne cząstki, a "2" (2 i 3 w "IC") są "kolażowe". "Atom Blaster" ( i "Thermo Vision") - w porównaniu do "B", jest również "patchworkiem" brzmień. Ale tu w "IC" mamy przestrzenność, osadzenie zdarzeń w ciszy. A w "Beaubourg" były zazwyczaj długie nuty (longa) lub tylko króciutkie oddechy pomiędzy cząstkami i one znaczyły co innego niż w "IC". Tam - dzieliły kompozycję formalnie a tu : cisza, czasoprzestrzeń budowana jest na wzorcu formy sonorystycznej. Zamierzony i celny wybór Vangelisa. Po prostu facet dorósł do takiej formy, wtedy, w 1978 - jeszcze nie do końca. tam jeszcze czegoś brakowało i to się słyszy, choćby właśnie przez to "zestarzenie się" technologii dźwięku.
Wydał 2 podobne albumy, drugi dojrzalszy od pierwszego... i "zamknął temat".
Oczywiście nikt nie musi się zgadzać z tym co napisałem. Każdy ma dowolność interpretacji.
I tak mogłem tylko ukazać temat bardzo pobieżnie, bo to nie miejsce na pisanie książek. gdybym nie uważał tych albumów za ważne - a Vangelisa za wybitnego muzyka - to bym się tu tyle nie rozpisywał
Ostatnio zmieniony 13 paź 2009, 2:44 przez greenocean, łącznie zmieniany 1 raz.
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
-
- Habitué
- Posty: 1584
- Rejestracja: 12 sty 2005, 10:21
- Status konta: Podejrzane
- Imię i nazwisko:
- Lokalizacja: z Gdańska
- Jestem muzykiem: Nie wiem
- Ulubieni wykonawcy:
- Zawód:
- Zainteresowania:
- Kontakt:
- Status: Offline
nie podchodziłbym do tłumaczenia tego tytułu tak technicznie. 'święto ziemi' [tej ziemi ] jest mi bliższe, gleba brzmi mocno rolniczo, technicznie, a przecież nie ten zamysł stoi za ta płytą - bardziej chodzi o naturę samą w sobie w skali - jak to napisałeś - mikro [chociaż fotografia tych okolic akurat nazywa się 'makro'].greenocean pisze:"Soil F." - to święto, celebracja gleby
sądzę, że uważne przypatrzenie się okładce umożliwia unikniecie błędu, który popełniasz w następnym cytacie. tak, na froncie jest bóstwo solarne, a na rewersie wąż. ale tu nie ma uniwersalizmu. tu trzeba być dokładnym - to nie jest bóstwo europejskie, afrykańskie czy azjatyckie. to jest maska mezoamerykańska, najprawdopodobniej przedstawia inkaskiego boga inti, jedno z głównych bóstw w panteonie inków. zaś na odwrocie jest słynny dwugłowy wąż, prawdopodobnie quetzalcoatl, z panteonu mexican [do obejrzenia na własne oczy w british museum w londynie, polecam]. jeśli ktoś się orientuje, to wie jak ważna rolę odgrywały w dawnych kulturach mezoameryki maski. vangelis jest precyzyjny - kiedy gra o ziemi, to o ziemi, kiedy o antarktyce, to też to słychać. stąd kolejne twierdzeniegreenocean pisze:Na okładce mamy solarną maskę a na odwrocie wężosmoka
jest mocno chybione z kilku powodów.greenocean pisze:"Mask" [...] daje wyraźne odniesienia do baroku
po pierwsze, v. jest grekiem, zaś barok jako taki nie był nigdy w grecji obecny będąc nurtem kultury stricte zachodnioeuropejskim. v. zawsze podkreślał, ze to co robi wyrasta z jego 'pamięci pokoleń', z tradycji orientalnej raczej niż okcydentalnej [gdy miały miejsce przymiarki do współpracy z YES].
po drugie, bogactwo formy v. może być definiowane jako "barokowe" wyłącznie właśnie w tym zupełnie potocznym znaczeniu tego słowa, jako bogactwo form i wątków, mieszanie faktur instrumentalnych z wokalnymi. mimo tego, iż sam z lubością mówię o v. jako o współczesnym nam j.s. bachu, to pod względem formalnym muzyka v. nie ma z bachem nic wspólnego. ani z haendlem. ani vivaldim. ani telemannem czy pachelbelem.
po trzecie - v. używa przebogatego instrumentarium wyłącznie do swoich celów. kiedy używa instrumentów chińskich, to nie gra muzyki chińskiej, tylko gra o muzyce chińskiej. podobnie robił niegdys george harrison w beatlesach - grał na sitarze, ale nie grał muzyki indyjskiej. brał brzmienie. i o to chodzi - o wzięcie brzmienia na własne potrzeby. a potem za pomocą tych brzmień, tych harmonii, tych chorałów gregoriańskich można zagrać o zapomnianych rytuałach. lub czymkolwiek innym
jak napisałeś, w wytwórni specjalistycznej dla tej muzyki. ale przyczyna inna jest dużo bardziej prozaiczna - ani rca, ani polygram nie wydałby tej płyty. pamiętajmy - beaubourg wydała rca i było to ostatni album v. wydany w tej wytwórni. mam nieodparte wrażenie, że v. wykorzystał rca na 'do widzenia', sam mówił 'to nie jest muzyka na rynek, często takie coś gram będąc sam w studio. na szczęście kontrakt z rca i oni musieli wydac zarówno to jak i inna muzykę'. pamiętajmy - następna płyta, 'china' wyszła już pod szyldem polygram.greenocean pisze:Czemu wydał w "Deutsche Grammophon" , w wytwórni specjalistycznej dla tego rodzaju muzyki?
obawiam sie, greenocean, zbyt analizujesz i rozbijasz na atomy to, co gra v. nieodparcie przypomina mi się znamienna scena ze 'stowarzyszenia umarłych poetów' gdzie nauczyciel zaleca ocenianie walorów wiersza za pomocą wykresu. idąc tym tropem, ty opiszesz płytę jako 'atom wodoru plus dwa atomy tlenu', ja zaś opiszę ja słowem 'oceanic'. nawet jeśli ty doszukasz się rożnych łatwiej lub trudniej definiowalnych elementów składowych, to, wierzaj mi, v. nigdy ich w ten sposób nie zbierał i nie sklejał.
ostatni kardynalny błąd, bardzo charakterystyczny dla 'wykształconych' słuchaczy. przetłumaczę to z polskiego na nasze: 'nie cenisz IC? toś cham i prostak'.greenocean pisze:IC [...] to chyba najtrudniejszy album Vangelisa w odbiorze. Nie mówię o odsłuchu - bo ten jest subiektywny i zależny od posiadanego wykształcenia.
Ostatnio zmieniony 13 paź 2009, 10:02 przez monsoon, łącznie zmieniany 1 raz.
A new life awaits you in the off-world colonies!
A chance to begin again in the golden land of opportunity and adventure.
Vangelis - strona bardzo nieoficjalna...
A chance to begin again in the golden land of opportunity and adventure.
Vangelis - strona bardzo nieoficjalna...
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
-
- Habitué
- Posty: 1350
- Rejestracja: 11 wrz 2004, 20:16
- Status konta: Podejrzane
- Imię i nazwisko:
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Jestem muzykiem: Nie wiem
- Ulubieni wykonawcy:
- Zawód: geodeta
- Zainteresowania: muzyka elektroniczna
- Status: Offline
greenocean, czym się różni odbiór od odsłuchu muzyki Nie widzę różnicy.
Co ma wykształcenie wspólnego z odsłuchem "Invisible Connections"
Jak to sprawdziłeś,robiłeś jakieś badania w tym kierunku Dla mnie to bzdura.
"Beauborg" może być oczywiście stworzone pod wpływem nastroju muzeum o tej nazwie.Mam tu na myśli natchnienie i tylko tyle.Nie widzę tu żadnej głębszej filozofii.
Co ma wykształcenie wspólnego z odsłuchem "Invisible Connections"
Jak to sprawdziłeś,robiłeś jakieś badania w tym kierunku Dla mnie to bzdura.
"Beauborg" może być oczywiście stworzone pod wpływem nastroju muzeum o tej nazwie.Mam tu na myśli natchnienie i tylko tyle.Nie widzę tu żadnej głębszej filozofii.
Ostatnio zmieniony 13 paź 2009, 15:27 przez Geronimo, łącznie zmieniany 4 razy.
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
-
Zweryfikowany - Doświadczony
- Posty: 80
- Rejestracja: 24 mar 2009, 0:35
- Status konta: √ OK
- Imię i nazwisko:
- Lokalizacja: Giżycko
- Jestem muzykiem: Tak ♫♫
- Ulubieni wykonawcy:
- Zawód:
- Zainteresowania:
- Płeć:
- Wiek: 46
- Kontakt:
- Status: Offline
-
Zweryfikowany - Doświadczony
- Posty: 80
- Rejestracja: 24 mar 2009, 0:35
- Status konta: √ OK
- Imię i nazwisko:
- Lokalizacja: Giżycko
- Jestem muzykiem: Tak ♫♫
- Ulubieni wykonawcy:
- Zawód:
- Zainteresowania:
- Płeć:
- Wiek: 46
- Kontakt:
- Status: Offline
Odnośnie tłumaczeń "Soil" - ok, nie mam zastrzeżeń.
Wskazałem. Precyzyjnie - jakie konkretnie elementy : ostinata, harmonika modalno-tonalna. Ja nie pisałem, że Vangelis robi kalki barokowe. Pisałem o odniesieniach. Które nadają specyficzny klimat płyty - dzięki zastosowanym odniesieniom! Najwyraźniej zostało to źle zrozumiane. Nie jestem na tyle głupi, żeby nie wiedzieć po co Vangelis to robi.
To może, skoro nie potrafisz dyskutować w warstwie muzycznej, to podyskutujmy na temat
Twoich tłumaczeń - skoro tak się nimi zasłaniasz.
fragment Twojego tłumaczenia :
W przypadku Beaubourg - posunięcie "dla supermarketów" było "cichą zemstą" Vangelisa odnośnie wytwórni, bo kompozytor zdawał sobie sprawę, że ludzie to kupią i jeszcze na tym zarobi - - - to chyba oczywiste w kontekście do chciwej RCA - - - (kto kogo przechytrzy) - ale wiedział, że wydał profesjonalnie przygotowany album muzyki trudnej dla specyficznej grupy odbiorców! To co mu chodziło "po głowie" od lat, do czego dojrzewał i wyraził to w słowie - odwaga. Odważył się, bo stworzył dzieło na wystarczającym poziomie intelektualnym! Inaczej nie wydałby gniota. To że tego nie powiedział wprost w wywiadzie, nie oznacza wcale (a ściślej : nie musi oznaczać!) że Vangelis zrobił coś marginalnego, "ot takie byle co i to wydał i pa pa wytwórnio".
Płytę do dzisiaj mogą kupić ludzie w supermarkecie - ale to jest właściwie wynik poboczny, efekt żartu sprzed lat, pewnego eksperymentu, niezależnego od logiki dzieła - i wagi tego dzieła dla samego Vangelisa! Vangelis o tym wiedział, przewidział i odniósł na tym polu sukces przede wszystkim "komercyjny" (jako żart i ukłon w stronę RCA). A w tle (intymny sukces, satysfakcja z dobrze wykonanej roboty, z udanego dzieła)
Cynicy wiedzą jednak lepiej, i oni zawsze będą dyskredytować znaczenie tych dwóch płyt, Pierwsza to wiadomo :"zemsta" za politykę RCA, a druga to takie tam, nie wiadomo co, "pitu pitu" dla jajogłowych, bez znaczenia dla zdrowej reszty odbiorców albumów ważniejszych niż jakieś tam dwa dziwadła "popełnione w tle". W opisach - "wybaczają łaskawie" ten "wybryk artysty", bo mu "wolno" , bo to "takie typowe" dla artystów, że czasem robią "coś dziwnego"...
Tylko właśnie - to jest zagadka, że cynicy nie dadzą sobie wytłumaczyć, że wybór Deutsche Grammophon nie polegał na tym, że inne wytwórnie by mu tego materiału nie wydały. To najsłabszy argument.
Po co Vangelis miałby tak robić - w czyim interesie?
Logiczne jest to, że Vangelis dobrał wytwórnię bardzo starannie. I już nie musiał się z tego "tłumaczyć" w wywiadach.
Wiedział co wydaje - "Invisible Connections" jest albumem dojrzalszym od "Beaubourg". Dojrzalszym w budowie. Jest jeszcze trudniejszy! i tym posunięciem - już wyraźnie zaznaczył, dla jakich odbiorców jest ten album. [Ależ oczywiście monsoon, że dla chamów i prostaków (takich jak ja) - jak najbardziej . Bo na pewno nie dla Ciebie ]
ok - nie mam zastrzeżeń, wiesz pan więcej - ja się uczę.to jest maska mezoamerykańska(...)
Ale tu już się nie zgadzam. Ja napisałem : " (Vangelis) daje wyraźne odniesienia". I mówiłem o muzyce! O płycie, co wynika z nagrania muzycznego - a nie o twoich domniemaniach z wypowiedzi Vangelisa!vangelis jest precyzyjny - kiedy gra o ziemi, to o ziemi, kiedy o antarktyce, to też to słychać. stąd kolejne twierdzenie
jest mocno chybione z kilku powodów.greenocean pisze:"Mask" [...] daje wyraźne odniesienia do baroku
Wskazałem. Precyzyjnie - jakie konkretnie elementy : ostinata, harmonika modalno-tonalna. Ja nie pisałem, że Vangelis robi kalki barokowe. Pisałem o odniesieniach. Które nadają specyficzny klimat płyty - dzięki zastosowanym odniesieniom! Najwyraźniej zostało to źle zrozumiane. Nie jestem na tyle głupi, żeby nie wiedzieć po co Vangelis to robi.
I moja wypowiedź była właśnie o tym! Dziwię się, że odebrałeś słowa "odniesienia" albo "techniki barokowe" jako kalkę barokową! Vangelis gra swoją własną (współczesną) muzykę i absolutnie nie gra muzyki barokowej - tylko do niej nawiązuje! Nie chodzi o dosłownie rozumiany eklektyzm, tylko o inspirację. ( stąd - nazwałem to odniesieniami i technikami a "barokowość" w cudzysłowie!) Nie ma w tym określonej symboliki znaczeniowej (stricte barokowej), ale zastosowane techniki są "ukłonem", luźnym "cytatem" - w stronę odbiorców.kiedy używa instrumentów chińskich, to nie gra muzyki chińskiej, tylko gra o muzyce chińskiej
To może, skoro nie potrafisz dyskutować w warstwie muzycznej, to podyskutujmy na temat
Twoich tłumaczeń - skoro tak się nimi zasłaniasz.
fragment Twojego tłumaczenia :
Twoje rozumienie - już poznałem we wcześniejszych postach. Teraz poznaj moje :Przejdźmy do 1978r., Beaubourg. Jest dziwaczny, prawie jak współczesna muzyka poważna.
Beaubourg jest wielkim nowoczesnym muzeum w Paryżu, jak dla mnie dziwacznym. Ale to, co ty nazywasz współczesną muzyką poważną, dla mnie jest muzyką dzisiejszą. Miałem też materiał bardziej ?popowy?, ale wtedy chciałem zrobić coś naprawdę niekomercyjnego. Czasem zakrawa na ironię, że w działach muzyki popularnej w sklepach płytowych znajduje się muzyka bardziej pasująca do Deutsche Gramophon czy Nonesuch. Chciałem też pokazać, że mając odwagę nagrać taką płytę mogłem osiągnąć nią sukces. I to się stało, bez ukłonów w stronę RCA, która chciała pogrzebać tą płytę.
To trudne dzieło, ale po kilkukrotnym przesłuchaniu można tam znaleźć pewien liryzm i kilka pięknych melodii.
To prawda, trzeba jej słuchać kilka razy. Dla mnie muzyka ?współczesna?, jak ją nazywasz, jest po prostu kolejnym rodzajem muzyki, który mogę tworzyć jak każdą inną: spontanicznie. Muzyka musi przemawiać do słuchacza. Może Beaubourg nie jest najlepszym przykładem, bo to muzyka specjalna, bardzo trudna. Ale mam w szufladzie jeszcze muzykę "współczesną", ale znów całkowicie inną. Trzymam to dla siebie bo nikt by z nią nie zaryzykował. Media kontrolują publiczność i nikt nie chce ryzykować na polu muzycznym.
W przypadku Beaubourg - posunięcie "dla supermarketów" było "cichą zemstą" Vangelisa odnośnie wytwórni, bo kompozytor zdawał sobie sprawę, że ludzie to kupią i jeszcze na tym zarobi - - - to chyba oczywiste w kontekście do chciwej RCA - - - (kto kogo przechytrzy) - ale wiedział, że wydał profesjonalnie przygotowany album muzyki trudnej dla specyficznej grupy odbiorców! To co mu chodziło "po głowie" od lat, do czego dojrzewał i wyraził to w słowie - odwaga. Odważył się, bo stworzył dzieło na wystarczającym poziomie intelektualnym! Inaczej nie wydałby gniota. To że tego nie powiedział wprost w wywiadzie, nie oznacza wcale (a ściślej : nie musi oznaczać!) że Vangelis zrobił coś marginalnego, "ot takie byle co i to wydał i pa pa wytwórnio".
Płytę do dzisiaj mogą kupić ludzie w supermarkecie - ale to jest właściwie wynik poboczny, efekt żartu sprzed lat, pewnego eksperymentu, niezależnego od logiki dzieła - i wagi tego dzieła dla samego Vangelisa! Vangelis o tym wiedział, przewidział i odniósł na tym polu sukces przede wszystkim "komercyjny" (jako żart i ukłon w stronę RCA). A w tle (intymny sukces, satysfakcja z dobrze wykonanej roboty, z udanego dzieła)
Cynicy wiedzą jednak lepiej, i oni zawsze będą dyskredytować znaczenie tych dwóch płyt, Pierwsza to wiadomo :"zemsta" za politykę RCA, a druga to takie tam, nie wiadomo co, "pitu pitu" dla jajogłowych, bez znaczenia dla zdrowej reszty odbiorców albumów ważniejszych niż jakieś tam dwa dziwadła "popełnione w tle". W opisach - "wybaczają łaskawie" ten "wybryk artysty", bo mu "wolno" , bo to "takie typowe" dla artystów, że czasem robią "coś dziwnego"...
Tylko właśnie - to jest zagadka, że cynicy nie dadzą sobie wytłumaczyć, że wybór Deutsche Grammophon nie polegał na tym, że inne wytwórnie by mu tego materiału nie wydały. To najsłabszy argument.
Po co Vangelis miałby tak robić - w czyim interesie?
Logiczne jest to, że Vangelis dobrał wytwórnię bardzo starannie. I już nie musiał się z tego "tłumaczyć" w wywiadach.
Wiedział co wydaje - "Invisible Connections" jest albumem dojrzalszym od "Beaubourg". Dojrzalszym w budowie. Jest jeszcze trudniejszy! i tym posunięciem - już wyraźnie zaznaczył, dla jakich odbiorców jest ten album. [Ależ oczywiście monsoon, że dla chamów i prostaków (takich jak ja) - jak najbardziej . Bo na pewno nie dla Ciebie ]
Ostatnio zmieniony 13 paź 2009, 23:17 przez greenocean, łącznie zmieniany 2 razy.
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
-
- Habitué
- Posty: 1584
- Rejestracja: 12 sty 2005, 10:21
- Status konta: Podejrzane
- Imię i nazwisko:
- Lokalizacja: z Gdańska
- Jestem muzykiem: Nie wiem
- Ulubieni wykonawcy:
- Zawód:
- Zainteresowania:
- Kontakt:
- Status: Offline
nie zamierzam kontynuować tej dyskusji.greenocean pisze:skoro nie potrafisz dyskutować w warstwie muzycznej
A new life awaits you in the off-world colonies!
A chance to begin again in the golden land of opportunity and adventure.
Vangelis - strona bardzo nieoficjalna...
A chance to begin again in the golden land of opportunity and adventure.
Vangelis - strona bardzo nieoficjalna...
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
-
Autor tematuZweryfikowany - Habitué
- Posty: 1654
- Rejestracja: 17 gru 2004, 2:42
- Status konta: √ OK
- Imię i nazwisko:
- Lokalizacja: przedmieścia Warszawy
- Jestem muzykiem: Nie
- Ulubieni wykonawcy: Vangelis, Jean-Michel Jarre, Kraftwerk, Ennio Morricone, The Future Sound of London, Amon Tobin, Aphex Twin, Boards of Canada, Bonobo
- Zawód:
- Zainteresowania:
- Płeć:
- Wiek: 39
- Status: Offline
Ehh...no czy musimy zaśmiecać ten temat... kolega napisał własne odczucia na temat albumu. Słuszne czy nie...ale to jest jego interpretacja. Chyba trochę zbyt chłodno opiniowałeś tę recenzję kolego Monsoon
Kolega wziął to jako dość mocną krytykę - w sumie się nie dziwie skoro szczerze uzewnętrznił swe odczucia na temat tych nietypowych płyt.
Proponuję nie kontynuować tej sprzeczki.
-------------------------------------------------
Dodam od siebie, że jakoś się tak złożyło że słuchałem Invisible Connections jako tła podczas czytania książek Grahama Mastertona. Być może to kiepskie połączenie bo muzyka raczej pasowała by do dzieł typu "Fallout", ale mimo wszystko kojarzy mi się z grozą.
Kolega wziął to jako dość mocną krytykę - w sumie się nie dziwie skoro szczerze uzewnętrznił swe odczucia na temat tych nietypowych płyt.
Proponuję nie kontynuować tej sprzeczki.
-------------------------------------------------
Dodam od siebie, że jakoś się tak złożyło że słuchałem Invisible Connections jako tła podczas czytania książek Grahama Mastertona. Być może to kiepskie połączenie bo muzyka raczej pasowała by do dzieł typu "Fallout", ale mimo wszystko kojarzy mi się z grozą.
Ostatnio zmieniony 15 paź 2009, 20:17 przez eMJey, łącznie zmieniany 1 raz.
Always look on the bright side of life...
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
-
Zweryfikowany - Doświadczony
- Posty: 80
- Rejestracja: 24 mar 2009, 0:35
- Status konta: √ OK
- Imię i nazwisko:
- Lokalizacja: Giżycko
- Jestem muzykiem: Tak ♫♫
- Ulubieni wykonawcy:
- Zawód:
- Zainteresowania:
- Płeć:
- Wiek: 46
- Kontakt:
- Status: Offline
Chciałbym bardzo przeprosić Wszystkich, których moje słowa uraziły.
Wszelkie kłótnie to ostatnia rzecz jakiej ja pragnę tutaj.
____________________________________________
Monsoon, czy posiadasz jeszcze moją analizę matematyczną "B" part I wysłaną w marcu ? Ja swoją kopię straciłem w wyniku awarii systemu. Jeśli ją wyrzuciłeś (ja się nie obrażę), to dla zainteresowanych mogę napisać ponownie.
Bez względu, jak wydałoby się to szalone - choćby dla "maniaków" takiej muzyki.
Wszelkie kłótnie to ostatnia rzecz jakiej ja pragnę tutaj.
____________________________________________
Monsoon, czy posiadasz jeszcze moją analizę matematyczną "B" part I wysłaną w marcu ? Ja swoją kopię straciłem w wyniku awarii systemu. Jeśli ją wyrzuciłeś (ja się nie obrażę), to dla zainteresowanych mogę napisać ponownie.
Bez względu, jak wydałoby się to szalone - choćby dla "maniaków" takiej muzyki.
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
-
- Habitué
- Posty: 1584
- Rejestracja: 12 sty 2005, 10:21
- Status konta: Podejrzane
- Imię i nazwisko:
- Lokalizacja: z Gdańska
- Jestem muzykiem: Nie wiem
- Ulubieni wykonawcy:
- Zawód:
- Zainteresowania:
- Kontakt:
- Status: Offline
wrzuciłeś ją na serwer, ja przekazałem to dalej do publikacji, podpytam, będę wiedział.
co do meritum - mnie nie chodzi o treść twoich opinii, natomiast nie zgadzam się z metodologią.
co do meritum - mnie nie chodzi o treść twoich opinii, natomiast nie zgadzam się z metodologią.
A new life awaits you in the off-world colonies!
A chance to begin again in the golden land of opportunity and adventure.
Vangelis - strona bardzo nieoficjalna...
A chance to begin again in the golden land of opportunity and adventure.
Vangelis - strona bardzo nieoficjalna...
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
-
Zweryfikowany - Doświadczony
- Posty: 80
- Rejestracja: 24 mar 2009, 0:35
- Status konta: √ OK
- Imię i nazwisko:
- Lokalizacja: Giżycko
- Jestem muzykiem: Tak ♫♫
- Ulubieni wykonawcy:
- Zawód:
- Zainteresowania:
- Płeć:
- Wiek: 46
- Kontakt:
- Status: Offline
"CZWARTY WYMIAR DŹWIĘKU " (Jan Topolski) http://witryna.czasopism.pl/pl/gazeta/1012/1042/1063=/
fragment:
wreszcie pomyślano o słuchaczu i o tym, jak muzykę się odbiera. Największą słabością wspomnianych tendencji było ignorowanie ludzkiej percepcji i jej możliwości lub zbytnia ufność w spekulatywnie obmyślane techniki i procedury. W efekcie słuchacz nie tylko nie był w stanie wychwycić tych procedur, ale całkowicie gubił się w niezrozumiałych dlań językach muzycznych, których nikt nie chciał mu wyjaśnić
Kompozytorzy zgromadzeni wokół IRCAM-u i studia w Kolonii w żadnym momencie nie skonstatowali, że niczego nie można już wymyślić (co stało się naczelnym hasłem postmoderny), ale poczuli przygodę, podjęli wyzwanie i szukali dalej. Znaleźli w głębi dźwięku, tam, gdzie jeszcze nikt nie szukał (bo i szukać nie mógł – spektralizm nieprzypadkowo narodził się w studiach, gdzie były maszyny obliczeniowe, spektrografy, programiści). Oto okazało się, że dźwięk ma nie tylko wymiar czasowy, wysokościowy i głośnościowy, ale ma też swoją głębię
IRCAM = http://www.glissando.pl/index.php?s=cza ... id=125&t=1
fragment:
wreszcie pomyślano o słuchaczu i o tym, jak muzykę się odbiera. Największą słabością wspomnianych tendencji było ignorowanie ludzkiej percepcji i jej możliwości lub zbytnia ufność w spekulatywnie obmyślane techniki i procedury. W efekcie słuchacz nie tylko nie był w stanie wychwycić tych procedur, ale całkowicie gubił się w niezrozumiałych dlań językach muzycznych, których nikt nie chciał mu wyjaśnić
Kompozytorzy zgromadzeni wokół IRCAM-u i studia w Kolonii w żadnym momencie nie skonstatowali, że niczego nie można już wymyślić (co stało się naczelnym hasłem postmoderny), ale poczuli przygodę, podjęli wyzwanie i szukali dalej. Znaleźli w głębi dźwięku, tam, gdzie jeszcze nikt nie szukał (bo i szukać nie mógł – spektralizm nieprzypadkowo narodził się w studiach, gdzie były maszyny obliczeniowe, spektrografy, programiści). Oto okazało się, że dźwięk ma nie tylko wymiar czasowy, wysokościowy i głośnościowy, ale ma też swoją głębię
IRCAM = http://www.glissando.pl/index.php?s=cza ... id=125&t=1
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
-
- Stary wyga
- Posty: 213
- Rejestracja: 16 sty 2007, 16:39
- Status konta: Podejrzane
- Imię i nazwisko:
- Lokalizacja: Stargard
- Jestem muzykiem: Nie
- Ulubieni wykonawcy: Kitaro, Vangelis, Jarre, K. Schulze, Tangerine Dream....
- Zawód:
- Zainteresowania: Fotografia
- Płeć:
- Wiek: 49
- Status: Offline
Greenocean:
" "Soil F." - to święto, celebracja gleby - w znaczeniu mikrokosmosu..."
Wedlug mnie najpiękniej i bardzo poetycko przełożył ten tytuł Jerzy Kordowicz w jednej z Wielkanocnych audycji porannych (chyba 5 rano była, Wielkanoc), przed laty, jako: ZIEMSKIE ODŚWIĘTNOŚCI. Jeśli ktoś już tu o tym pisał to przepraszam.
Piękna płyta. Pozdrawiam.
[ Dodano: 2009-11-20, 17:13 ]
[ Dodano: 2009-11-20, 17:22 ]
Tzn. nie muzyka idiocieje, tylko twórcy idą w tym kierunku i czynią muzykę prostacką i idiotyczną, bezduszną. Bo ten "klubowy" łomot ani pierwotnym nie jest bo takim jest tamtam naturalny, ani refleksyjny ani piękny, ani awangardowy, jest zwyczajnie brudem, śmieciem dzwiękowym, wydobywającym się z maszynki za którą stoi beztalencie w czapce z daszkiem. To tyle na dziś.
" "Soil F." - to święto, celebracja gleby - w znaczeniu mikrokosmosu..."
Wedlug mnie najpiękniej i bardzo poetycko przełożył ten tytuł Jerzy Kordowicz w jednej z Wielkanocnych audycji porannych (chyba 5 rano była, Wielkanoc), przed laty, jako: ZIEMSKIE ODŚWIĘTNOŚCI. Jeśli ktoś już tu o tym pisał to przepraszam.
Piękna płyta. Pozdrawiam.
[ Dodano: 2009-11-20, 17:13 ]
Zestarzał się bo ma już kilkadziesiąt lat A tak na poważnie, to jak muzyka może się zestarzeć... Daphnis et Chloe (balet) Ravela jest-powiedzielibyśmy- ultranowoczesną muzyką, a ma już około stu lat, a może i ponad... odobnie jest z muzyką Vangelisa, ona od początku była ponadczasowa, nowoczesna i awangardowa (np. Apocalypse...). Zresztą, jak muzyka może się zestarzeć. Może najwyżej zidiocieć, jak techno, do tego doszli... Mam na myśli DJ-ów itp.Geronimo pisze:moim zdaniem "Beauborg" właśnie jest rewelacyjnym albumem.I wcale się nie zestarzał (nie wiem za bardzo skąd ta myśl,że album się zestarzał.W każdym razie ja słuchając go zawsze przekonuję się o jego świeżości)
[ Dodano: 2009-11-20, 17:22 ]
Tzn. nie muzyka idiocieje, tylko twórcy idą w tym kierunku i czynią muzykę prostacką i idiotyczną, bezduszną. Bo ten "klubowy" łomot ani pierwotnym nie jest bo takim jest tamtam naturalny, ani refleksyjny ani piękny, ani awangardowy, jest zwyczajnie brudem, śmieciem dzwiękowym, wydobywającym się z maszynki za którą stoi beztalencie w czapce z daszkiem. To tyle na dziś.
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
-
Zweryfikowany - Twardziel
- Posty: 719
- Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
- Status konta: √ OK
- Imię i nazwisko:
- Lokalizacja: Wrocław
- Jestem muzykiem: Nie
- Ulubieni wykonawcy:
- Zawód:
- Zainteresowania:
- Wiek: 45
- Status: Offline
Wspaniale ubrałeś to w słowa; nic dodać, nic ujać.
Wiele osób, którym mówię, że słucham muzyki elektronicznej od razu kojarzy to z... techniawką! Nic bardziej frustrującego! A techno, to "muzyka", której szczerze nienawidzę, dla tego w stu %-ach się z Tobą zgadzam
Wiele osób, którym mówię, że słucham muzyki elektronicznej od razu kojarzy to z... techniawką! Nic bardziej frustrującego! A techno, to "muzyka", której szczerze nienawidzę, dla tego w stu %-ach się z Tobą zgadzam
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
-
Zweryfikowany - Dyżurny Inżynier
- Posty: 4257
- Rejestracja: 29 mar 2004, 12:53
- Status konta: √ OK
- Imię i nazwisko: Jarek Wiktorowicz
- Lokalizacja: Warszawa
- Jestem muzykiem: Nie
- Ulubieni wykonawcy: Klaus Schulze |'|, Tangerine Dream |'|
- Zawód: Inżynier elektronik
- Zainteresowania: Muzyka Elektroniczna, aktywność fizyczna, literatura S-F, podziwianie piękna, dłubanie w nosie
- Płeć:
- Wiek: 61
- Kontakt:
- Status: Offline
Jakakolwiek wiedza dot. muzyka/kompozytora nie jest IMHO potrzebna. W moim przypadku jest wręcz przeciwnie. Na przestrzeni lat zauważam, że im więcej wiem o twórcach, tym mniej tajemnicza i pociągająca staje się dla mnie sama muzyka. Wolę przeżywać bogaty świat dźwięków w zupełnym oderwaniu od rzeczywistości.esflores pisze:Druga sprawa to doswiadczenie odbiorcy - jesli potrafisz w czasie słuchania ogarnąć całą otoczkę czasoprzestrzenną , okolicznosci powstania utworu, osobowosc muzyka czy kompozytora
Jαrεκ
Zacząłem podejrzewać,
a teraz boję się, że wiem na pewno.
[José Carlos Somoza]
Zacząłem podejrzewać,
a teraz boję się, że wiem na pewno.
[José Carlos Somoza]
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |