Recenzje spawngamer'aMini Recenzje

Świetne recenzje płyt, których lubi słuchać spawngamer.

Moderatorzy: fantomasz, spawngamer

Awatar użytkownika

Autor tematu
spawngamer
Habitué
Posty: 2314
Rejestracja: 23 gru 2004, 15:33
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Bydgoszcz
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka,film,komiks,książka itd.
Status: Offline

#74575

Post autor: spawngamer »

Ostatni post z poprzedniej strony:

AIRSCULPTURE-HAMPSHIRE JAM 3, 23.10.04’04 (BOOTLEG DVD)
Na tym dysku zarejestrowano koncert AirSculpture podczas HJ z 23.10.04. Jeśli ktoś podejrzewa że to set z Tranceatlantic to wyprowadzam z błędu –tam znalazł się na pierwszym dysku zapis występu podczas Gatheringu z 17.04.04 a treść też nie odpowiada dyskowi drugiemu zrobionemu w studio. Ponad 70 minut sekwencyjnej muzyki i element poznawczy jeśli chodzi o wizję –widzimy to co dane jest tylko uczestnikom Hampshire Jams.
GANZ OLIVIER –THREEEVOLUTIONS’05
Niemiec Ganz rocznik 1963 już w 1969 roku był właścicielem specjalnych polifonicznych organów. Ma na swym koncie już 5 albumów ale to pierwszy który wpadł mi w ręce. Płytę rozpoczyna w mrocznej oprawie bezkształtnych dźwięków modulowany głos czytający z Biblii relację ze stworzenia świata a przechodzi w The Holy Seventh Day, znakomity melodyjny utwór podkreślony silnym bitem przypominający mi dawne dokonania Peru. Przechodzi to w bardziej opływową muzykę While He Rested by przyspieszyć tempo i ruszyć do przodu ciekawie wykorzystując sekwencje uwypuklając ich sposobność do urozmaicania melodyki utworu. Potem mamy Big Bang (czyli tytułami sygnalizuje że rzecz jest o początkach świata tyle że miesza wierzenia z nauką ) świetnie wykorzystujący fortepianowe brzmienia. From Gills To Lungs, kolejny temat nie jest tak może przebojowy ale pokazuje jak dobrze Ganz aranżuje swe kawałki i choć momentami w drugiej części płyty nic nie pozostaje z jego świeżości spojrzenia na ME i trochę grzeźnie jak i słychać ograniczenia sprzętowe (użyto albo nadużyto program software Miriam) jeśli chodzi o brzmienia to na plus należy zapisać, że raczej nie nuży, cieszy ucho ( znakomite efekty w The Launch Of Voyager 1, rozoczynający się zabawkowo niczym za czasów gier na C64, czy mistyfikacyjna autoprezentacja głosowa na tle znakomitej, porywącej muzyki w Miriam, Singing Synthesis) i gdyby parę utworów usunąć byłaby to znakomita płyta spod znaku melodyjnej elektroniki. Jestem surowy bo to bardzo ciekawa propozycja, która mogłaby być kultowa.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5712616-5710001.html
SPYRA DER-MEDITATIONEN’05
Mentalized zaskakuje mnie oplywowymi dźwiękami zaczerpniętymi z Kitaro swobodnie przechodzące w tzw. vintage music z charakterystycznym dla Spyry „cmokaniem” w tle. Momentami przeciągłą grą przypomina mi to Vangelisa. Nastrojowo, zaduma połączona z wyciszeniem, pięknie... Zaskakuje mroczny, alienacyjny wstęp do Composure ale ten ambient przekształca się w muzykę bliższą Space Music. Zaskakuje kolejny wariant na temat Future Of The Past tym razem jako Part II który od strony dźwięków użytych do budowy utworu jest dość eklektyczny i przypomina obrazowanie elektro. Nie jest to najlepsza płyta Spyry ale na pewno warto się z nią poznać.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5712303-5710001.html
EL-KA -GALACTIC SEQUENCES’06
Duet Till Kopper (ur1965), HaJo Liese (ur.1957) swymi początkami sięga lutego 2004 roku gdy dwaj pasjonaci muzyki elektronicznej, szczególnie sposobu grania TD z lat 70 tych spotkali się na chwilę a wyszło z tego ponad 70 minut obrobionego materiału. Ale nazwę EL-KA (od pierwszej litery nazwisk) przybrali poraz pierwszy podczas występu w grudniu 2004 na Schallwende EM-Breakfast w Dusseldorfie. Od tej pory radzą sobie nieźle podczas występów live i w 2006 roku wydali wreszcie swój fonograficzny debiut w labelu SynG@te. To właśnie ta płyta zrobiona z materiału zagranego w planetarium w Bochum. Niby tradycyjna muzyka oparta na szkole berlińskiej ale operująca zaskakującymi barwami na pierwszym planie, przyciężkawa, stosująca wolne tempo. Wtręty mellotronowe i chórki żywcem wzięte z czasów analogów to za mało żeby naprawdę zainteresować słuchacza.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5712967-5710001.html
PADILLA CRAIG-LIGHT OF THE SHADOW’06
Na płytę składa się jeden, tytułowy utwór a w jego realizacji pomógł Skip Murphy pozostawiając swój ślad w postaci dodatkowych sekwencji i tekstur. Całość nazwałbym ambientem nirwanicznym- błogość, spokój, ciepło...Ale mi nie było dane wytrzymać. Dla fanów.
http://www.groove.nl/cd/7/76797.html
http://www.craigpadilla.com/Sales%20pag ... 20LITS.htm
DIDYMOS -GRIEF DISTANCE’06
Tommi Haavisto ( rocznik 1968) pochodzi z Vantaa w Finlandii. Pobierał lekcje gry na fortepianie i studiował teorię muzyki. Tworzy muzykę elektroniczną od 1986 roku gdy kupił pierwszy instrument Casio CZ5000 a wydaje ją we właśnym labelu –choć czyni to rzadko (dotąd maxi singiel i 2 CD). Eksperymentalne dysonanse przechodzą w intro fortepianowe. Tommi Haavisto proponuje nam takie niekonwencjonalne rozwiązania muzyczne na swym drugim pełnowymiarowym krążku. Co cechuje ta muzykę to swoisty dramatyzm wpadający w nerwowość, doniosłość ocierająca się o pompatyvczność, wykorzystywanie do budowy melodyjnych struktur kombinacji dość ascetycznych ale oryginalnych brzmień przez co mimo że muzyka jest wpadająca w ucho to jednak wyraźnie z aspiracjami. Myślę że to wynik nie tylko inspiracji muzycznych ale i też uwarunkowań geograficzno-kulturowych – Finlandia to kraj surowej ale pięknej przyrody – i to przeniknęło chyba też do tej muzyki. Szczerze polecam.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5713506-5710001.html
MIND OVER MATTER-LIVE IN CONCERT LUNEN/GERMANY 23-03-1994’06 (DVD)
Hoffmann –Hoock zawarł na tym dysku materiał video z koncertu w westfaltskim Luenen z 1994 roku będący promocją do mającej wtedy wyjść znakomitej płyty Palace Of The Winds (pojawiają się z materiału do niej naówczas premierowe dwa utwory) i składanką utworów z Music For Paradise, Trance’n’Dance, In Search Of Eternity. Artysta znany też jako Cosmic Hoffmann gra na gitarze, flecie i paru egzotycznych instrumentach, towarzyszy mu klawiszowiec i facet od bębenków. Oprawa jest skromna, widać że to jakiś ichszy dom kultury –kojarzy mi się to z EW w Kruszwicy. Ujęcia na szczęście łamane z publiki i boków ze zbliżeniami. Muzycznie tradycyjna el muzyka z gitarowym graniem i elementami etno. Dodajmy jeszcze że przepiękna posłuchajcie chociażby czarownej suity Children Of Midnight. Pojawiają się dodatki wizualne: a to pani w orientalnym tańcu w Rainy Kathmandu i Ganga czy czarodziej-magik w Journey To Eternity. Od strony obrazu bardzo skromnie ale rekompensuje to znakomita muzyka. Polecam.
WAVE WORLD-WAV E WORLD FUNDAMENTALS’06 (DVD)
Zespół ten to Holender Gert van Santen i Kanadyjczyk Harry Kessels. Te DVD to jak na razie ich ostatnia produkcja. Na dysku są 3 rozdziały. Special Features zawiera zwiastuny i inne dodatki. Live to blisko 1,5 godziny muzyki Wave World na żywo, miks z koncertów w Holandii, USA, Anglii oraz występu w lipcu 2001 w Kwidzynie w Polsce (inne poloniki to np. podziękowania dla Artura Lasonia). Wszystko jest rejestracją tournee z lat 1999-2001 pt. Fundamentals. Panowie robią ze swych występów misterium; oprócz wizualizacji przebierają się w powłóczyste szaty i malują na twarzach makijaż jaki kiedyś robili KISSi z tym że w stylu jakiejś rasy ze świata Star Wars. Niestety statyczne filmowanie z publiki... Muzycznie to melanż wpływów ambientu z niedookreśloną formą sekwencyjnej muzyki. Danie główne czyli Fundamentals to dopracowana do szczegółów komputerowa animacja ukazywana pierwotnie jako wizualizacja na tle setu wykonywanego na żywo a cyfrowo zremasterowana i przystosowana do formatu widescreen. Wave World zawsze bardzo dbali o stronę wizualną zarówno oprawy swych występów jak i wizytówkę w postaci strony www (jako trzeci członek grupy wymieniany jest grafik komputerowy Rolf van Slooten- na marginesie stara strona była bardziej efektowna). Wędrujemy przez ugwieżdzony kosmos mijając różne planety by w końcu jedną z nich odwiedzić. Redendronowane wizje są naprawdę bardzo dobre-jest czym nacieszyć oko.
http://vids.myspace.com/index.cfm?fusea ... d=13783884
SOMETHING COMPLETELY DIFFERENT-25, COMPLETE RECORDINGS 1981-2006 (310 AUDIO RECORDINGSIN 320 KBS MP3 QUALITY) CD 25’07(DVD)
Nie znam drugiego takiego wydawnictwa! 24 godziny muzyki, które Boele Gerkes zrealizował jako kompozytor lub współkompozytor od 1981 roku w bardzo dobrej, prawie bezstratnej jakości mp3. Najpierw pojawiają się filmy gdzie np. prezentuje swoje instrumenty i studio, opowiadając ich historię a potem dużo sfilmowanego grania. Następnie chronologicznie kolejne melodie na dany instrument. Można powiedzieć, że obnaża się on całkowicie jeśli chodzi o swe muzyczne fascynacje i jest to po prostu wspaniały zbiór, kompedium wiedzy o muzyce Something Completely Different. I to nie koniecznie tylko elektronicznej (np. gitarowa ballada On The Border Of Time). Polecam.
DHUNA –THE RETURN’08
Jeśli ktoś pamięta Neuron Gates to nieobce bedzie mu nazwisko Darek Stawicki. Powrócił on z Walii (skończył tam studia z inżynierii dźwięku) a projektem Dhuna na łono el muzyki stąd i tytuł płyty. Utwory są w pierwszej częśći śpiewane albo raczej śpiew towarzyszy i to dobry ( Helena Janek-Kuśmierczyk) oszczędnym ale bardzo interesującym cyfrowym aranżom. Tak jak Farscape duetu Gerrard/Schulze zmęczył mnie niesamowicie tak tu jest to smaczne i ciekawe. Darek wykorzystuje nienachalnie elementy trance a jego elektronika skupiona jest bardziej na tworzeniu klimatu i dźwiękowych smaczkach. Druga partia materiału to utwory czysto instrumentalne. Najlepszy kawałek to lekko zorientalizowany Ghost Coming z znakomitą melodyką. Kupować.



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Autor tematu
spawngamer
Habitué
Posty: 2314
Rejestracja: 23 gru 2004, 15:33
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Bydgoszcz
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka,film,komiks,książka itd.
Status: Offline

#74781

Post autor: spawngamer »

VANDERSON-ANALOG MADNESS’04

Jak podaje artysta „Analog Madness to taka na szybko (przed wyjazdem na
OZMA) zrobiona
składanka”. Chodzi o Ogólnopolski Zlot Miłosników Astronomii w Niedzwiadach
na który Vanderson został zaproszony dzięki pasji do el muzyki naszego
kolegi Jacka Drążkowskiego i gdze dał entuzjastycznie przyjęty koncert.
Bardzo klimatyczne otwarcie płyty zaskoczyło mnie gdyż sądziłem że od samego
początku będzie ostre sekwenserowanie a tu sekcja smyczkowa i ciekawie
chodzące barwy w tle sympatycznej melodyjnej kompozycji... Okazuje się że
tworzył już wcześniej na zasadach nieoficjalnych wydań i ta płyta właśnie
należy do tego nurtu. Dziwię się że Maciek nie został przez nikogo wcześniej
odkryty i dziwę się że Syngate z którym rozpoczął współpracę nie sięgnął po
to wydawnictwo. Szczerze to dziwne że sam artysta nie wszedł w kooperację z
Ziemowitem Poniatowskim, który jest miłosnikiem takiego grania – to co
wyprawia na tej płycie przyprawia miłośnikow berlina o dreszcze. Part II
prezentuje najpierw kosmiczne wojaże w nastrojowym klimacie by przejść do
rytmicznej muzyki spod znaku szkoły berlińskiej. Part III ten zabieg
powtarza po ambientowych zawiesinach wpadając w melodyjne granie z dodanym w
pewnym momencie trance bitem. Od Part IV zaczynają się krórsze
kompozycje –wskazałbym na lekko minimalistyczną piątkę Po wycofaniu się
Bookovsky’ego (mam nadzieję że to tylko pusta deklaracja) ze świata el
muzyki na polu bitwy berliner schule pozostali właściwie tylko; zaprawiony w
bojach Certamen, wciąż się rozwijający E=Motion i własnie odkrycie 2006 roku
Maciej Wierzchowski. Bardzo ciekawe.

PAPEN RON –DAYDREAMER’04

Papen gra el pop. Dla wielu już sama nazwa sugeruje że to lekkie, trywialne
melodie jedynie mające za zadanie cieszyć ucho. Otóż posłuchajcie jak robi
to ten wykonawca aby zadać kłam tej tezie. Rytmiczne kawałki mają formę
stonowanych, inteligientnych kompozycji w często romatycznej manierze i na
pewno nie ma mowy tu o prostackim umpa umpa. Zaletą dużą jest to że nie ma
tu utworu wybijającego się sposród innych, materiał jest bardzo równy. Papen
ma swoje niepowtarzalne brzmienie kojarzące się z jego wcześniejszymi
pracami gdy był członkiem el zespołów; Nova gdzie dołączył w 1979 roku do
Ruud’a van Es’a i Peter’a Kommers’a (ich utwór Aurora znalazł się w Holandii
na pierwszym miejscu tradycyjnej listy przebojów) no i PERU w tym samym
składzie (remiks legendarnego utworu Africa dotarł w 1988 roku do no 1 w
Austrii). To jak dotąd jedyna solowa plyta tego Holendra która ukazała się w
labelu PR Music w wersji 7 utworowej i rozwiniętej audiofilskiej ( 9
kompozycji). Zrealizowano ją na FM-7, Albino 2, RM-IV, JP-8, Emulator-X,
Microwave, D-4, Orbit-3, MiniMoog, ASR-10, Kontakt i Cubase SX. Papen znany
jest z tworzenia komputerowych narzędzi muzycznych z których korzystają
także inni twórcy. Tu użył zrobionego przez siebie wirtualnego syntezatora
Albino. Warto.

http://www.youtube.com/watch?v=oAj9wsVrD2o

http://www.groove.nl/cd/3/37976.html

CREATE -REFLECTIONS FROM THE INNER LIGHT’04

Te początki Steve Humphrieys’a słucha się dobrze tyle że nie ma tu nic
odkrywczego. Tradycyjne berlińskie granie na wysokim poziomie. Nic ponad to.

http://www.generator.pl/x_C_I__P_5712165-5710001.html

LAKVEET JOHN- BUILDING SEQUENTIAL STONES VOL. 2’04

Druga część budowania katedry ma ciekawe zabiegi formalne jak chociażby
łączenie muzyki klasycznej w formule XIX wieku z sekwencjami co nadaje tej
muzyce sporego indywidualizmu i swieżości. Rytmiczne, zawikłane aranżacyjne
z domieszką melodyki. Sporo dodatków muzyki sakralnej wywodzi się z
podtytułu płyty Ecclesias Cathedrales Aedificans. Lakveet jest Hiszpaninem i
katolicki duch owego kraju przeniknął też do zawartości tej dylogii.
Znakomite są też wstawki podchodzące pod ambient (choćby fenomenalny
Excubitor). Świetna, wielowątkowa płyta.

http://www.groove.nl/cd/g/gr-095.html

ARC-HAMPSHIRE JAM 3, 23.10.04’04 (BOOTLEG DVD)

Tego samego dnia co AirSculpture wystąpił duet Boddy & Shreeve. Muzycznie
jest o niebo lepiej i miło popatrzeć jak obaj panowie przeżywają to co
słychać nie mogąc powstrzymać się od gibania i tupania. 45 minut dobrego
grania.

PADILLA CRAIG& ZERO OHMS-PATH OF THE LEAST RESISTANCE’05

Jeśli nie znakomity kosmiczny ambient to świetne sekwenserowanie lub skręty
ku orientalnym medytacyjnym zadumom. Krótko i na temat bo to bardzo dobre
wydawnictwo mające to coś – niepowtarzalny klimat. Gorąco polecam.

http://www.groove.nl/cd/8/88362.html

http://www.craigpadilla.com/Sales%20pag ... 20POLR.htm

NGS (Narcyz Gawdzik) –ON THE REVOLUTIONS OF THE MENTAL SPHERES’06

Pierwszy oficjalny CD polskiego projektu NGS tworzonego przez Narcyza
Gawdzika. Artysta ten pierwsze kroki w muzyce stawiał w latach 80 tych w
tematach prog rocka by potem otrzeć się o jazz, elektronikę, muzykę
klasyczną i hard rocka. I te fascynacje słychać an tej płycie w przedziwnych
melanżach. Szokujaca fuzja IDMu, rocka i pochodnych w ścianie dźwięków
nieraz nieczytelnych (Alcyone Enter) wchodzi w obszary ambientu wymieszane w
klasycyzującym fortepianem i smykami by zaskoczyć dodaniem scratchujących
efektów...Te próby odnalezienia nowej muzycznej formuły, próby uchronienia
się przed pomówieniem o wtórność nieraz męczą (Alderamin's Speed) czasem
zaciekawią (Sysstem Of Albireo) w większości jednak nużą. Prawda jest taka
że inny polski twórca Lubomir Jędrasik znany bardziej jako Kayanis robi
takie rzeczy o niebo lepiej.

DEGÓRSKI JAROSŁAW (YAREK)-CROSSED CONCERT’07

Płyta to zapis koncertu Yarka (Jarosław Degórski) podczas trzeciej edycji
Pulsar Vibration jaki miał miejsce w szczecińskim klubie w grudniu 2006 a
wydany w marcu 2007 roku właśnym sumptem artysty. Jako Yarek gra „klasyczne
goa, płynące dźwięki inspirowane orientalizmem wsparte na energetycznych
bitach”. I tak jest rzeczywiście –otrzymujemy porcję 8 kompozycji ostrego
trance’u bez subtelnosci dla osób chcących zanurkować w morzu
wszechogarniających dźwięków. Dla mnie - ciekawostka.

SKRZEK JÓZEF & LAWLER PAUL & SCHROYDER STEVE-TRILOGY’08

Płyta ta zawiera muzykę nagraną podczas trzech kolejnych Ricochet
Gatheringów (2005 – 2007) na wyspie La Gomera w Hiszpanii, we włoskiej
Toskanii oraz w amerykańskim Parku Yellowstone. Z każdego spotkania wybrano
dwa utwory oddające atmosferę wspólnego komponowania i tworzenia. Obok
znanego w całym świecie polskiego el twórcy sesje te obdarzyli udziałem
znakomity jak dla mnie Paul Lawler oraz już nieco zapomniany Steve
Schroyder. Płyta promowała pierwszą edycję festiwalu sztuk przestrzennych
„Schody do nieba” który miał miejsce we wrześniu 2008 roku. Pierwsza suita,
„Z dna oceanu” ma charakter opowieści nadmorskiej w spokojnym sztafażu
okraszonym moogiem. Druga część, „Wyspa” z niemrawego wstępu przeradza się w
bardziej porywające i przestrzenne granie z wokalizą Skrzeka, moogiem w
solówce i rytmicznym wtrętem. Szczerze leniwo, spokojnie w duchu
rozkoszowania się subtelnościami jest na tej płycie do końca –jedynym
odstępstwem jest bardziej rozbudowany finał „Montana”. Ciekawe.

QLHEAD- QJON IS DEAD’08
Industrialno melodyjna oprawa z dodaniem orientalnych wstawek. Jak dla mnie
te drum’n’ bassowe dywagacje w smacznym sztafażu po jakims czasie
uodparniają na świat zewnętrzny. Raczej dla wytrwałych.



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Autor tematu
spawngamer
Habitué
Posty: 2314
Rejestracja: 23 gru 2004, 15:33
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Bydgoszcz
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka,film,komiks,książka itd.
Status: Offline

#75041

Post autor: spawngamer »

DEEP OCEAN (ALEXEY OBRAZTSOFF) –GULFSTREAM’96
Moskiewski artysta Alexey Obraztsov jest obecny na scenie od 1983 roku jako kompozytor, aranżer, muzyk tworzący dla wielu znanych rosyjskich wykonawców. Solową pracę rozpoczął kasetą magnetofonową “Rozhdestvensky Soyuz” (1987) ale prawdziwy debiut to ta płyta wydana pod pseudonimem Deep Ocean, zrealizowana w moskiewskim Prestige Studio. Słychać wyraźne inspiracje Enigmą (Ocean Of Love) i miłym dla ucha chilloutem (Gulfstream) ale króluje wzmocnione perkusją ostrzejsze instrumentalne granie z duża dawką solówek z syntezatorów (np. Voice Of Atlantida). Przebojowe, melodyjne szczerze zaskakujące bo Aleksey Obraztsov zawsze kojarzył mi się z obliczem jakie zaprezentował na podpisanej już jego nazwiskiem, a starszej o rok płycie Pictures gdzie gra...NBS a zaczyna płytę prześwietnym utworem Pic. 1 ("Inside In To The Blue"), który można by nazwać ambientem dynamicznym. A wracając do omawianej plyty – szczerze polecam –znać olbrzymi talent tego wykonawcy.
MOTIONMANIA-PERSPECTIVE’97
Jedna z pierwszych płyt duetu Ralph Veith, Erich Schauder nagrana w SPV Studio w Dusiburgu na przełomie 1996-1997. Nue Berliner Schule asymilujące najciekawsze elementy z tradycji tego rodzaju elektroniki. Nic dodać ni ująć tylko wysłuchać.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5713407-5710001.html
MINDS IN MOTION-HORIZONTE REFLEKTION’98
Nie ma tu fajerwerków ale za to rzetelna, bardzo dobra gra w stylu NBS. Nic nie udają i na nic się nie silą a dzięki temu mamy ucztę dla fanów gatunku w postaci Flamentanz czy dla mnie szczególnie Zyklus der Gefuhle. Kawałek dobej roboty który usatysfakcjonuje el fana.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_571340 ... _onet.html
SCHROEDER ROBERT-THE BEST OF LIVE (BOOTLEG DVD)
Bootleg wizyjny zawierający zapisy trzech różnych prezentacji Schroedera.
Mindwalk- Koln 1990, Sendesaal der Deutschen Welle Live Sendung WDR Horfunk “Nachtmusik im WDR“ prezentuje ciekawie zrealizowane migawki z przygotowań do koncertu czyli próby tancerzy, muzyków towarzyszących, faceta – połykacza ognia i wreszcie pełną publikę i zapis występu. Interesująco i niekonwencjonalnie że występ uświetnili tancerze; mężczyzna (Edi Reimann) z twarzą pomalowaną na biało a kobieta (Alexa Kreuzer) na czarno. Everdreams- Nimwegen, Holandia 08.10. 1994. Promocja kolejnego krążka odbyła się z towarzyszeniem tej samej ekipy (perkusista i gitarzysta) i tancerze prezentujący według mnie ciekawszy show m.in. z użyciem tkanin i pojawia się też profesjonalna oprawa świetlna. I na koniec kamaralny występ w Carolus Club w Aachen 20.06.1998 zaskakuje pokazem tańczącego przy klawiaturze Schroedera i smaczkami sprzed koncertu...Bardzo profesjonalnie przez fanów zrobiony bootleg mogący być wzorem jak bez olbrzymich nakładów kosztów zrobić coś interesującego.
LYNNE BJORN-GODS AWAKEN’01
Ostatnia część tzw. trylogii Timura. Dobra instrumentalna muzyka z wykorzystaniem orkiestracji i mocnej perkusji. Muzyczne ilustracje Lynne’a niosą ze sobą moc ostrzejszej odmiany rocka progresywnego z lirycznymi wstawkami. Myślę że to duża gratka dla zwolenników progresji, których przyciągnie chociażby stylizowana na czasy prosperity tego nurtu okładka .
VANDERSON- EARTH 2001’03
Eteryczne, opływowe dźwięki z odgłosem elektronicznych mew w tle, w które to wkrada się tajemnicza barwa mellotronu i co jakiś czas pojawia się stopniowo kolejny element charakterystyczny dla szkoły berlińskiej. Bardzo sugestywnie brzmi zwłaszcza nastrojowe zakończenie pierwszej suity. Bardziej psychodelicznie rozpoczyna się część druga unurzana w ścianie deszczu by przejść do obrazowań z tradycji Tangerine Dream z początku lat 80 i tajemnicy brzmień analogowych tworzących niepowtarzalny pejzaż. Archetypicznie ta muzyka przynależy do BS i tworzona jest bardzo sprawnie, na tyle, że uważam że Vanderson urasta do najważniejszego tworzącego twórcy tego gatunku w Polsce. Polecam.
HIMEKAMI –AOI HANA’03
To była ostatnia płyta tego wykonawcy wydana po jego śmierci na zawał serca. Yoshiaki Hoshi był postacią równie znaną w Japonii co Tomita czy Kitaro tyle że poza jej granicami jego popularność była znikoma. Warto sięgnąć po jego początkowe wydawnictwa, bardzo dobre New Age. Tutaj mamy doczynienia z ethno popem z duża domieszką tradycyjnego nippońskiego instrumentarium jak i charakterystycznymi śpiewami. Co dziwne, słucha się tego całkiem dobrze.
KUBUSSCHNITT & UNDER THE DOME-LIVE AT NSC 31.05.03’03(BOOTLEG DVD)
Niewiele widać w mroku poza kolorowymi diodami w szafach sprzętu a muzycznie Kubuschnitt obdarowuje nas ambientowymi strukturami z np. łkającą gitarą elektryczną. Nigdy nie przepadałem za tym zespołem i tak pozostało nadal ale nierozerwalną częscią tego bootlega jest prezentacja występu duetu Grant Middleton & Colin Anderson który jako Under The Dome gra znakomitą, melodyjną el muzykę z sekwencjami. Widać już dużo więcej a zestaw nagrań to zestaw można by tak rzec przebojów z różnych płyt zespołu. Ciekawe.
DEGÓRSKI JAROSŁAW & BREWER DAVE & GIBBONS CONRAD –LIVE CONCERT JELENIA GÓRA 2004’04
Zapis z Ricochetu jaki miał miejsce w Polsce w 2004 roku. Był to pierwszy koncert drugiego dnia tej edycji jaki odbył się 10 września na scenie teatru jeleniogórskiego. Oddajmy głos Jarkowi Degórskiemu: „Kiedy poustawiano wszystkie instrumenty, okazało się, że jak zwykle brakuje czasu na próbę dźwiękową dla pierwszych wykonawców (czyli dla nas), wszyscy inni spokojnie sobie poćwiczyli a my czekaliśmy jak nie powiem co ... Kiedy do występu było nie więcej niż 15 minut udało mi się namówić Jensa, aby dał nam szansę na próbę. Okazało się, że posypały się instrumenty Conradowi i nie działają niektóre barwy, i dlatego może nam tylko trochę towarzyszyć podczas występu. Ja cały w stresie, istny kłębek nerwów, bo nie dość że nie mam swojego instrumentarium, gram na kompie Krzysia (chodzi o K.Rzeźnickiego z Remote Spaces –przyp. aut ), to jeszcze jakieś problemy z kablami itp. Dave nie wie co mamy zagrać, bo nie było kiedy uzgodnić treści występu (brak próby !!!) istny horror show! Ponieważ Dave miał robić solówki, Conrad niezbyt miał na czym grać (brak arpeggiów, które się wysypały) obaj mi mówią, że to ja mam tworzyć tło utworów, dawać ręcznie linię basów, jakiś efekty itp. I na dodatek twierdzą, że mają do mnie całkowite zaufanie i że spoko na bank sobie poradzę ... No i zaczęła się jazda na maksa bez trzymanki, czyli całkowita improwizacja. Nasza muzyka była grana na żywo i to się po prostu czuło, publiczność wiedziała, że gramy naprawdę dla niej i nie ma tutaj żadnego pół-playbacku, sekwencerów , mini-disców itp. Po prostu tworzyliśmy prawdziwą rzeczywistą muzę, która jest nie do powtórzenia”. Od początku ton nadaje Dave Brewer i jego elektroniczna imitacja fortepianu. Zadumane, rozmarzone granie wpadające w typowe sekwenserowanie w kolejnym utworze. Całość muzycznie osadzona jest w tradycyjnej el muzyce i dla kochających tego typu granie dysk ten jest obowiązkowy.
CONTEMPORARY ELECTRONIC SOUNDSCAPES VOLUME III ROBOT FAIRY TALES’08 (2cd)
Wreszcie i ja zapoznałem się z 3 edycją projektu CES. Siłą i zarazem wadą tego wydawnictwa jest różnorodność stylów tej składanki. Pominę może tych których znam zresztą pojawia się kilka kompozycji wykorzystanych później na solowych, pełnowymiarowych wydawnictwach i przyjrzę się tym dla mnie jeszcze nierozpoznawalnym wykonawcom. A.ero dostosowuje się do narzuconej konwencji robotycznych bajek i stwarza swe dzieło z wielu syntetycznych dźwięków imitujących technologię przyszłości a utwór opiera na powolnym rytmie w dośc eklektycznym sztafażu z imitacjami dźwięków kojarzącymi się z odgłosami wydawanymi przez roboty. Radek Tymecki zaskoczył mnie – kojarzył mi się z kowerowaniem JMJ i Bilińskiego a tymczasem wysmażył na wstępie pulsujący ambient by wyłonić z tego melodyjne, rytmiczne granie. Stoky –About The Robots to rasowe nowe brzmienia w namlookowskim stylu. Wybuchową mieszankę drum’n’bass i pochodnych z elementami tradycyjnymi (słyszę echa T.E.E. –Kraftwerk) prezentuje niejaki Duke. Uważam że ma duży talent tylko nie potrafi jeszcze dookreślić co chce tworzyć. PSS-270 jest znany z minimalizmu w hertlowskim stylu i takowe też nagranie, jak najbardziej pasujące do bajkowej opowieści prezentuje. Michał Jarosz czyli S.H.U. dość długo operuje chórkami by zabłyszczeć w dynamicznej melodyce w stylu Jarre’a z połowy lat 80 tych. Christian B. Rossle w Robot In Love łączy elementy w ozdobnikach wzięte żywcem z Kraftwerk (czyż w temacie robotów nie da się uniknąc powieleń ich pomysłów?) i dość interesujący, indywidualny sposób muzycznego obrazowania. PaDoBa tworzy łagodny klimat wzmocniony perkusyjnym, nienachalnym bitem i pozostaje w kręgu easy listening. Amee Agaru czyli Marcin Siwiec wprowadza najpierw romantyczno-nostalgiczny nastrój który uprzestrzennia dodaniem muzyce rozmachu ale niestety ku końcowi idąc staje się prawie nieczytelnym hałasem. Wreszcie Sebastian Dusza ukrywający się pod pseudonimem Citadel Of Mo – prezentuje przebojowe ME. W całości rzecz godna uwagi szkoda tylko że projekt coraz bardziej oddala się w czasie jeśli chodzi o kolejne wydania w stosunku do nadesłania przez autorów swych prac.



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Autor tematu
spawngamer
Habitué
Posty: 2314
Rejestracja: 23 gru 2004, 15:33
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Bydgoszcz
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka,film,komiks,książka itd.
Status: Offline

#75207

Post autor: spawngamer »

WAVESHAPE-WELLENFORMEN’92
Michael Neihs i Volker Jüngerich na jednej z pierwszych swych płyt. Jak zwykle znakomite, najwyższej próby granie. Szczególną uwagę przyciąga Spektral Eins i Zwei nasuwający na myśl najlepsze czasy elektroniki lat 70 tych melodyjnie obrazującej kosmiczne przestrzenie. Fenomenalne jest też przepięknie rozplanowane Quadral gdzie używając skromnej ilości środków panowie uzyskują niesamowity efekt. Do perfekcji opanowali umiejętność wykorzystania dźwiękowego szczegółu który odpowiednio dawkowany i zastępowany kolejnym elementem nadaje też muzyce interesującej materii. Wyciszone, błyszczące minimalistycznym pięknem bardzo dobre wydawnictwo. Nie ma co się zastanawiać.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5711382-5710001.html
ELECTRIC ORANGE - ELECTRIC ORANGE’93
Ten zespół założył w lipcu 1992 roku Dirk Jan Mueller a wkrótce dołączyli do niego Frank Burkhardt i Marcus Burkhardt. W kwietniu 1993 roku mieli już podpisany kontrakt z Manikin Records gdzie spodobały się ich taśmy demo a już w czerwcu tego roku wydali właśnie tą debiutancką płytę zrealizowaną w Funny Farm Studio Iserlohn. Istnieje jeszcze drugie wydanie tego albumu dla Delerium z dodanym drugim bonusowym dyskiem (1994). Od tego czasu zespół regularnie występuje na różnych imprezach, poszerza swój skład (obecnie tercet). Pod koniec ubiegłego roku pracowali nad nowym tytułem. Stylizowana na czasy krautrocka okładka to tylko preludium do przeżyć estetycznych gdyż większość płyty wypełnia znakomita imitacja (przez dłuższy czas słuchając zastanawiałem się czy to nie jakaś reedycja) tego nurtu rozpisana na organy Hammonda, hard rockowe riffy, żywą perkusję i akustyczne brzmienia a nawet saksofon (Journey through weird scenes featuring Cows in Space, Baby Cake Walk). Najciekawszy dla mnie zdaje się być Baby Cake Walk - saksofon w otulinie perkusji z odległymi cyfrowymi ozdobnikami i gitarą elektryczną. Polecam.
INDRA-COLLOSEUM’94
Rumuński wykonawca Indra 15 minutowym wstępem Passion Around tworzy nirwaniczny nastrój kontemplacji nad widokami kosmosu z górskiej polany... Colosseum (live) to berlińska eskapada w znakomitej ascetycznej zawiesinie syntezatora wprzęgniętego w sekwencje – całość to jak dla mnie melanż wczesnego TD ze stylem KS. I w końcu świetne Deus Magnificent z intymną ale duszną atmosferą obdarzone znakomita ścieżką perkusyjną.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5712896-5710001.html
ENTERPHASE –PHASE ONE’94
Ten duet z USA to Fred Becker i Jeff Filbert. Filbert zawsze był zakochany w sekwencyjnych rytmach i melodiach TD i KS i improwizacjach Emerson, Lake And Palmer. Przez ponad 10 lat produkował i prowadził program „Music From The Global Village” poświęcony el muzyce i pisywał liczne artykuły i recenzje do pism poświęconych tematowi el. Becker zakochany jest w krautrocku (Harmonia, Neu, wczesne Kraftwerk). Najpierw był nagrywany niewielki koncert na Florydzie w dzień wystrzelenia promu kosmicznego. Jego efekt na tyle spodobał się obu panom jak i założycielowi AD Music Dawidowi Wright, że wydano go jako debiutancki album Phase One. Całość jest bardzo eklektyczna choćby ambientowe rozmazy na tle zapętlonej wysokotonowej frazy (Lunar Vista) spokojne ambientowe przyboje i odboje okraszone po czasie melodyzującą barwą (Altarian Meadow).Ascetyczne eksperymenty formą i treścią po jakimś czasie jednak męczą. Dla wytrwałych.

MELOCHE CHRIS-RECCURING DREAMS OF URBAN MYTH’94
Kanadyjczyk Meloche to kolejny poszukiwacz nowości ukuwający filozoficzne teorie (muzyczne akcje są stworzone to imitowania procesów organicznych w przyrodzie ...) do swej twórczości, którą nazwał „Ambient-Environmental-Electro-Acoustic”. Tworzenie elektroakustyczno –komputerowej muzyki rozpoczął w 1980 a 2 lata później założył grupę el M104 która dała wiele występów live i wydała własnym sumptem 3 kasety. Po rozwiązaniu kapeli zahaczył się o kilka muzycznych projektów konkursowych, współpracę z "Radio Art" i przygrywanie do performance Kanadyjskich poetów Bill Bissett’a i Karen MacCormack nie zapominając zarazem o elektroakustycznych show dla publiczności. Swoistym wyjściem na szerszą wodę były dwie realizacje dla FAX z której bardziej znana jest "Recurring Dreams of the Urban Myth" gdzie umieścił cząstkę z 6 godzin muzyki zrealizowanej do nocnej audycji radiowej. I to idealne określenie tego co słychać –nocne, senne ambientalne granie z niewielką ilością zmiennych.
UVOII-SOUND OF HEAVEN’94
Skrzypce zestawione z cyfrowymi oszczędnymi efektami i recytacjami poezji czyli coś niekonwencjonalnego. A takie rzeczy to tylko w FAX-ie...PS 08/64 zawiera wspólną pracę Dr. Atmo, I.N.G.O., Michaela Pagenstedt’a oraz Blaine L. Reininger’a frontmana tego projektu, członka znanej w latach 80 tych kapeli cold wave Tuxedomoon. Gra on na wspomnianych skrzypcach w tradycji judaistycznego sposobu wykorzystania tego instrumentu. Ma ta muzyka, powściągliwa w formie a to wymiar teatralnego misterium (Soundtrack of my Dreams) lub plemienne, afrykańskie rytmy okraszone rasowymi bitami, typowo faxowskimi syntetycznymi dźwiękami oraz undergroundowym śpiewem (God's Picture in the Internet) i nowobrzmieniowej ethno suity (Enanariya) lub subtelnej improwizacji na hinduskie instrumentarium (The Bodhi Tree). Oryginalny melanż różnych egzotycznych składników tworzy niepowtarzalną, wciągającą całość. Polecam.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5710884-5710001.html
TITANIA MOON -SLIPSTREAM’95
Holenderski duet Andy Var, Mick Skinner używa tylko analogowych instrumentów w ogóle nie sięgając po cyfrowe narzędzia! Już początkowa rytmiczna pętla zestawiona z intuicyjnym, eksperymentalnym pasażem na syntezatorze ukazuje kaskadowe akordy, które już nawet nie są stylizowaniem tylko retro el, czystym produktem tamtej epoki. Muzyka jest dość trudna w odbiorze, pozbawiona chwytliwych melodii osadzona bardziej w poszukiwaniu interesujących brzmień i ascetycznych form w dość monotonnej konwencji . Pierwotnie wydana na MC doczekała się remasteru i cyfrowego oczyszczenia jako jedyna z sporej ilości tytułów wydanych na kasetach magnetofonowych.
O’HEARN PATRICK-CRYING FREEMAN O.S.T.’96
Typowy soundrack do filmu wykreowany przy użyciu cyfrowych narzędzi. Jak zwykle najbardziej nośny jest Main Title a większość muzyki wyraźnie nabrałaby znaczenia w zestawieniu z obrazami które miała ilustrować. Dużo tu mroku, tajemnicy, niedopowiedzeń, ambientowych szelestów a momentami przypomina mi to zestaw nagrań Gabriela z filmu Birdy. Sam film to kino klasy B odebrane źle przez publiczność (nazywano go Crying Shame) gdzie fabuła zaczerpnięta z mangi skonstruowana jest na wzór cepa – mistrz sztuk walki (Mark Dacascos) chroni przed Yakuzą niewinną dziewczynę w której się zakochuje. Ciekawostką jest że film realizował Christhopher Gans który ściągnął później Dacascosa na plan Braterstwa wilków gdzie zagrał wyrazistą rolę Indianina zdradzonego wrogom przez Cygankę. Co do muzyki – raczej dla kolekcjonerów.
WOLLO ERIK-TRANSIT’96
Norweg Wollo (r.1961) obchodzi w tym roku 25 lecie debiutu fonograficznego. Działający jako muzyk teatralny (6 tytułów), baletowy ( 9 pozycji), do instalacji video, ekspozycji, filmu, filmów dokumentalnych, telewizji od lat tworzy w różnych gatunkach ostatnio ewoluując w stronę ambientu ale zawsze wykorzystując gitarę. Z króciutkiej introdukcji Another Place (Prelude) trudno wywnioskować jaki zestaw muzyczny przynosi to wydawnictwo ale już nastrojowe ale zdynamizowane perkusyjnymi bitami Wonderland przynosi odpowiedź –to lekkie, przebojowe melodyjne granie tyle że wcale nie banalne. Już po chwili mamy fascynujące, świetne Indigo gdzie rytm i melodia powodują mimowolne podrygiwanie ciała. Ale to nie jednorazowy przypływ weny twórczej bo już po chwili mamy kolejny przebój Poles jak dla mnie wplatający się poprzez rytm w pradawny nurt space disco (jeszcze lepszy, wprost porywający jest Wavesong przypominający mi trochę horror el rock Shreeve’a) . Ale już przepiękny eteryczny Treasure Island splata gitarę akustyczną z subtelnymi brzmieniami syntezatora...Trudno mi się już odnosić do tej płyty nie używając superlatyw ale rzadko się zdarza aby kolejne kompozycje trzymały równy, wysoki poziom i pieściły uszy swą melodyką i aranżami. Explorer, Distant Peaks, Wavesong to znakomite kompozycje pozostające na długo w pamięci. Są i też pastelowe wtręty sięgające ku ambientowi (Inner Motion) jak i melodyjne wyciszenia (El Dorado). Całość ma niepowtarzalny klimat. Fenomenalne.
BRACISZEWSKI MACIEJ – A.D. 966’09
Oj naczekałem się na tą płytę! Dostałem ją w przeddzień moich urodzin a w dzień po polskiej premierze tej płyty. Najpierw Maciej podsyłam mi fragmenty w wersji mp3 (nawet zdaje się że dyskutowaliśmy nad kształtem jednego utworu) i już wtedy wiedziałem że to będzie hit. Ep-ka Moonlight była lżejszą formą elpopu a tu Maciej zamachnął się na temat płyty koncepcyjnej o umownej dacie powstania państwa polskiego poprzez chrzest gnieźnieński. Nie jest to wybór przypadkowy gdyż Maciej które ostatnie lata spędzał w Irlandii właśnie z Gniezna pochodzi i z tej okazji szykuje...a zresztą nie będę zdradzał ale trzymam kciuki aby projekt wypalił. Braciszewski zrealizował tę płytę w swoim DSP Studio a patronatem to wydawnictwo objął Roland Polska. To już nie slim pack ale profesjonalne wydanie z ciekawą bo trochę stylizowaną na średniowiecze okładką (przypomina to trochę cover dla trashmetalowej kapeli). Muzycznie już od pierwszego utworu mamy patetyczną pompę, przepotężne, mocne brzmienia wirujące między kanałami i wkomponowane w to melodyjne granie nie unikające dodania np. gitary elektrycznej. Legendary Times ( wcześniej Stare Dzieje) ma za zadanie majestatycznie wprowadzić nas w nastrój płyty, której opowieść rozwijają kolejne utwory. Story to nastrojowe, prawie eteryczne dźwięki snujące się klimatycznie w interesujących barwach. Beginning. Znam ten utwór nie od dziś. To fenomenalne połączenie wzniosłości z lekko minimalistycznym tłem –coś w stylu vangelisowskich rozmazów choćby ta barwa przypominająca trąbę znana z Chariots Of Fire. Poland. Strumyk, kukułka (nasza przyroda), potężne basy wprowadzające dumny nastrój (mamy swój kraj) i nagle wesoła, krotochwilna ludyczna melodia – niosąca stylizacją na czasy wojów Mieszka radość z powstania lechickiego państwa. Lednica (kiedyś Ostrów Lednicki). Ten kolejny element pradziejów historii Polski doczekał się przepięknej melodii rozpisanej znakomicie w ulotnej przestrzeni. Mieszko. Pierwszego władcę zobrazował stukot końskich kopyt i dość ciekawy zabieg z brzmieniem przypominającym gitarę basową i ściśle zapełnionym stereo. Prayer Part I (dawniej Modlitwa) –wszak tematem jest chrystianizacja ziem polskich nie mogło więc się obyć gregoriałów. Aby uciec od mimowolnego porównania z Enigmą która temat dość mocno wyeksploatowała od strony muzyki granie sprowadza się do prawie ambientowego towarzyszenia śpiewom plus melodyczne przełamania. Christening znów skojarzenia z Vangelisem. Uduchowione a zarazem pełne mocy. Prayer Part II (dawniej Verendeus) powrót kościelnych śpiewów braciszków w kontrze do melodii. Dobrawa. Zwiewna dworska melodia rozpisana na syntezatory z dodanym mocniejszym bitem i gitarą elektryczną ciekawie obrazuje postać żony Mieszka I. Gniezno. Wieńczący płytę utwór otrzymał oprawę trance na tle której mamy fortepianową wstawkę. Już nie pisuję dużych recenzji (brak czasu) ale szczerze należałoby się tej płycie chociaż jest jedna skucha - zapodział się gdzieś świetny kawałek Welcome Back....Ambientowców i nowobrzmieniowców ci u nas na pęczki a każdy melodysta to rodzynek. A jakże cieszy gdy ten melodysta ma jeszcze duży talent i potencjał. Mój faworyt na polską płytę roku.



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Autor tematu
spawngamer
Habitué
Posty: 2314
Rejestracja: 23 gru 2004, 15:33
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Bydgoszcz
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka,film,komiks,książka itd.
Status: Offline

#75478

Post autor: spawngamer »

HARDMAN JAMES- PLEIADIAN SUITE (1988)
Hardman to dość oryginalna postać. Mieszka na opuszczonej łodzi na Orcas Island gdzie oprócz muzyki zajmuje się drukarstwem, malarstwem przypominającym dawny drzeworyt i rzeźbą. Już jako nastolatek znalazł uznanie za chóralne kompozycje. Ma na swym koncie 7 krążków. Ten tytuł doczekał się w 1994 roku reedycji na CD i zawiera dwa dodatkowe kawałki z wcześniejszego wydawnictwa Lapis Lazuli. Sympatyczne melodyjne granie ...przez pierwsze dwa kawałki potem zamordowane przez nadużywanie tych samych barw i praktycznie takie samo prowadzenie melodii. Można sobie podarować.
TOMITA ISAO- BACK TO THE EARTH LIVE IN NEW YORK’88
To zapis dźwięków z widowiska dla 100.000 audytorium jakie miało miejsce 13 września 1986 roku w obrębie Battery Park na Manhattanie z okazji stulecia Statui Wolności, która była widokiem tuż za sceną, podświetlana laserami i fajerwerkami. Koncert który miał być modlitwą dedykowaną statui jako symbolowi światowego pokoju dla całej ludzkości. Aby to wyrazić do udziału w wtym wydarzeniu Tomita zaprosił muzyków z Chin, ZSRR i Japonii. Tomita zawieszony nad rzeką Hudson w piramidzie kontrolował system dźwiękowy złożony z chóru i solistów poruszających się na promach i mniejszych łodziach oraz niezwykłego zestawu mamucich głośników po obu stronach rzeki oraz umieszczonych na specjalnie do tego przystosowanym helikopterze co tworzyło niepowtarzalną ścianę dźwięku nazwaną przez Tomitę „Sound Cloud” pierwszy raz wykorzystane w czasie koncertu w Linz w Austrii. Tomita oprócz całego zestawu transkrypcji znanych z jego wcześniejszych płyt umieszcza tu także nowe przeróbki na syntezatory np.Tristana i Izoldę Wagnera czy Błękitną Rapsodię Gershwina. Najbardziej podoba mi się fragment gdy Also sprach Zarathustra Straussa jako obrazem startu w kosmos (wstawienie głosów z lotów kosmicznych) świetnie połączone z Planets: Mars Holsta. Ci którzy znają Tomitę nie trzeba zachęcać ci zaś którzy go nie słyszeli – czas najwyższy sięgnąć!
LOCKE ANNIE –MEMORIES’88
Angielka Annie Locke studiowała muzykę klasyczną w Royal Academy of Music w Londynie i ma dyplom z oboju i fortepianu. Muzyka zajeła jednak drugie miejsce po pracy gdyż Locke zajęła stanowisko szefa produkcji w dziale teatralnym telewizji BBC reżyserując także kilka programów z muzyką klasyczną. W 1984 roku podczas leczenia urazu stopy powróciły u niej ciągoty do muzyki. Zagrała na pierwszy raz na syntezatorze i odkryła że lubi na nim improwizować i że wydobywane przez nią dźwięki relaksują słuchaczy. Wkrótce skomponowała pierwszy album The Living Earth ale dopiero drugi, Portraits zwrócił uwagę zwolenników medycyny naturalnej ze względu na właściwości odprężające, likwidujące stresy. Płyty wydawała w Inner Harmonies która twierdziła że bardzo uważnie wybiera muzykę która naukowo dowodzi swej efektywności w relaksacji umysłu odbijającej się na stanie ciała. Memories osadzono na bazie legendy o tzw. Złotym Wieku gdy na ziemi panowała doskonałość i harmonia. Muzyka zawarta na płycie była improwizowana w jednym ciągu. Arytmiczne granie na dwóch, trzech barwach z dodaniem niewielkiej ilości miłych dla ucha ozdobników to Honour. A Time There Was uspokajające brzmienie fortepianu i piskliwy ton syntezatora w zwiewnej kompozycji koi nerwy równie spokojnie jest w części As It Will Be. Wbrew njuejdżowym bredniom o uzdrawianiu muzyką rzeczywiście wycisza i uspokaja. Polecam.
PAR EXAMPLE -BUT EVERYTHING ...SEEMS TO BE FADING AWAY’91
Even The Storm- głośna elektronika wzmocniona perkusją i progresywnym śpiewaniem. Są też czysto elektroniczne impresje (Olympus Mons) a nawet lajtowe, przyjemne granie (The Dive). Gently Emerging from the Surface to przepiękna nadmorska impresja świetnie imitująca barwy vangelisowskie z ciekawym wykorzystaniem smyków chocby waltornii i wpadnięciem w drugiej części w eksperymentalno katakoniczny ton. Kolejna świetna rzecz to niekonwencjonalnie poprowadzona Exeat from Parcae. Zwraca mą szc\zególną uwagę także How Life Began gdziw wyraźnie słychać inspiracje Vangelisem i jego charakterystycznym stylem i barwami oraz na przykładzie którego najdobitniej można ukazać świetne rozplanowanie sampli typowe dla całego tego wydawnictwa. But Everything seems to be Fading Away zadziwia przez prawie cały utwór snując szum wiatru –symbol przemijania. Ta płyta niczym wytrawne wino- z każdym łykiem dostarcza wysublimowanych wrażeń. Bardzo dobre, wielotematyczne i wymykające się klasyfikacjom gatunkowym wydawnictwo. Szkoda że ten duet Ton Haring i Eric Van Baaren poprzestał tylko na tym krążku nie licząc Pharos, odkurzonych po latach kawałkach z szuflady... Gorąco polecam.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5713064-5710001.html
SCHMIDL BURKARD-ENTER & RETURN’91
Burkard Schmidl z Würzburga (ur.1955) gra na fortepianie od 7 roku życia. Od 12 roku miał do czynienia z jazzem kończąć nawet szkołę jazzową w Monachium i wys™epując w kultowym zepole tego gatunku "Missus Beastly". Po 10 latach, w 1983 roku opuszcza zespół i wyjeżdza do Maroka. Pod wpływem elementów etno tworzy mieszankę z wpływami rockowymi jako Ethno Beat i powstaje grupa „Die Dissidenten" odnosząca sukcesy w Ameryce i Hiszpanii. Solową karierę zaczął w 1988 roku gdy zaproponowano mu zrealizowanie muzyki specjalnie na Igrzyska w Seulu ale dziełem jego życia są Klanggarten (3 części) i odpryskowe Klangalle (2 płyty) projekt zrealizowany dla niemieckich parków krajobrazowych. Enter & Return to opowieść o wyprawie nad morze wydany w IC. Jako ciekawostkę podam że zdjęcie z okładki jest autorstwa Michaela Weissera, jedynej stałej w kapeli Software. Tytuł wziął się z tytułów spinających klamrą całe wydawnictwo czyli pierwszego i ostatniego. Schmidl tworzy jak zwykle melodyjną elektronikę korelującą mocno z pojęciem New Age a nawet Easy Listening ( ta trąbka w Dolphin’s Dance czy fortepianowe zabawy w Daybreak– wyraźny ślad z jazzowej przeszłości). Stosuje hertlowską metodę zestawiania różnych brzmień nie wikła się zaś w żadne solówki. Ta muzyka relaksuje, wpływa na dobre samopoczucie więc czemu nie?
SERRIE JONN-PLANETARY CHRONICLES VOL.1’91
SERRIE JONN-PLANETARY CHRONICLES VOL.2’91
Albumy zawierają kompilację licznych utworów zrealizowanych dla różnych planetariów. Mistrz dobrego nastroju w wspaniałych, intymnych dźwiękach Space Music. Unosi nas fala przestrzennej medytacji na tematy kosmiczne szczególnie urodziwe jest Straits Of Madigann, cicha pełna efektownych dźwięków. Zresztą tego co nazwałbym dryfowaniem w nieziemskich barwach wszechświata jest dużo więcej choćby z dodanym subtelnym bitem The Auran Vector. Dysk drugi. First Night Out bardziej zdynamizowany przez delikatnie zaznaczoną sekcję rytmiczną nadal kreśli otumaniające swą czarownością dźwięki części pierwszej. Ale od Vista Range wkrada się tu bardziej mroczna, tajemnicza ambientalna nuta. Kończący płytę "Frontier of Fables" to jedyny pełny zapis dla planetarium do pokazu - opowieści SF o Ziemi i ekologicznym marnotrawstwie. Fenomenalne okładki płyt zrealizował mistrz kosmicznego malarstwa Joe Tucciarone Nic dziwnego że fani Serrie nazywają jego twórczość muzyką ET... Świetne.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5713518-5710001.html w Hampshire
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5713519-5710001.html
CHANGING IMAGES -VIRTUALITY’92
Panowie Martin Kornberger i Volker Kuhn zdecydowali sie na współpracę muzyczną w 1964 roku. Przyświecały im idee muzyki el osadzonej korzeniami w latach 70 tych. W podziemiu wydali kilka kaset przyjętych ciepło przez nabywców by wreszcie w 1991 roku wydać pierwsze CD we francuskim wydawnictwie Musea label. Martin Kornberger gra na keyboardach i syntezatorach żaś Kuhn na gitarze i generowanych z syntezatora imitacjach partii gitarowych. Jakoś dziwnie panowie wydawali swe albumy poza granicami Niemiec np. we Francji (ten w amerykańskim Lektronic Soundscapes). Ten krążek zawiera nagrania z sesji z 1989 roku oraz występu na żywo latem 1991 roku. Całość nagrano w Aachen i obrobiono w Sound Studio "N" w Kolonii. To co tworzą to melodyjna odmiana elektroniki czerpiąca zarówno z BS jak i tradycji francuskiej szkoły el. Sporo tu brzmień smyków, fortepianu itp. Najbardziej w ucho wpadło mi subtelne ledwno naznaczone dźwiękami But I Know przypominające mi vangelisowskie melodyjne ambienty. Rónie interesująco brzmi rozpisana na łkania gitary i marimby Malaria. Dużo tu ciekawego, urozmaiconego grania nawet nie unikającego eksperymentu idącego w stronę muzyki ilustracyjnej (Lilith) przez co polecam.
LORENZ RUDIGER-CORAL SEA’93
Ten niemiecki twórca rozpoczynał w latach 70 tych przygodę z muzyką od zespołów rockowych. Na początku następnej dekady odkrył syntezatory tworząc odtąd bardzo różną stylistycznie muzykę. Tworzył aż do końca swych dni. Zmarł w 2000 roku.
Lekko wpadające w poszukiwawcze granie bliskie elektroakustycznym dziełom ma niewielką dawkę rytmicznej muzyki ale przede wszystkim to duża ilość sampli zestawionych ze sobą w ciekawych ciągach i graniem z momentami interesującą melodyką (np. Purple Sunrise, Tubuai). Ciekawe.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5710900-5710001.html
APEIRON Andreas Prinz –TWILIGHT PEOPLE’94
Andreas Prinz (właściwie Konrad) pod pseudonimem Apeiron muzyczną aktywność rozpoczął kasetami "Circuit" i "Twilight People". W 1993 roku wydał debiut na CD “Imagic" a następnie reedycję na CD "Twilight People". Apeiron regularnie też współpracuje z Heimannem, Lambertem i Jiannisem. Płytę wydano w Spheric Music, okładką zajął się Eric Van Der Heijden a mikserką i koprodukcją Rudolf Heimann (twórca kompozycji Thoughts i Floreal). Apeiron gra mile dla ucha opierając się na rozbudowanych solówkach w tle których dodaje np. ciekawe sample odgłosów przyrody, zabawy brzmieniami ale głównie pojawia się bardzo interesujące granie w stylu Tangerine Dream z początku lat 80 tych. Szczególnie zwróciłbym uwagę na Summergarden, Twilight People i kończące płytę Little Nika. Polecam.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5712576-5710001.html



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Autor tematu
spawngamer
Habitué
Posty: 2314
Rejestracja: 23 gru 2004, 15:33
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Bydgoszcz
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka,film,komiks,książka itd.
Status: Offline

#75806

Post autor: spawngamer »

PLANETARIUM –INFINITY’71 (90)
Ten jedyny album włoskiej kapeli Planetarium wydała wytwórnia Victory i pozostawał dość rzadkim nabytkiem w zbiorach audifilów. W 1990 roku specjalizująca się w reedycjach winyli Vinyl Magic udostępniła go na CD. Album powstał w czasach gdy Włosi wypuszczali całe tabuny nowych rzeczy licząc na ich sukces i stąd na dziś jedynie niejaki A. Ferrari jest do zidentyfikowania w tym projekcie który egzystencję zakończył na dwóch singlach wydanych z materiału z tej płyty. Burze, trzaski łamanych lodowców i organy Hammonda pojawia się motyw lania wody i delikatne dźwięki gitary i klawiszy instrumentalna progresja plus spokojności w stylu początku lat 70 tych (Man Part One, Part Two) subtelne instrumentalne impresje (Love) wszystko składa się na miłą dla ucha prog rockową ramotę.
CODE III-PLANET OF MAN’74 (01)
LP wydała Delta Acustic a reedycję CD Won_Sin Records. Mózgiem tego kwintetu był Manfred Schunke ale najbardziej znaną postacią jest grających na bębnach Klaus Schulze (zajmował się też efektami stereo specjalnie przystosowanymi do słuchawek). Opowieść o planecie ludzi zainicjowało wysłanie przekazu od ludzkości w sondzie Voyager. Można by to podciągnąć pod psychodelię ale zdecydowanie najbardziej dźwiękowo i klimatem podchodzi to pod ambient zmieszany z ciekawym tłem gitarowo ptaszkowo śpiewanym w stylu wczesnych nagrań Pink Floyd z Granchester Meadows na czele (Formations / The genesis). Dawn of an era to część eksperymentująca - uderzenia kotłów plus na wpół szamańskie ludzkie odgłosy z epoki kamienia łupanego. Countdown-Phoenix rising rozpoczyna hinduistyczne sitry i śpiewy i przechodzi to w formę instrumentalnego słuchowiska dużo czytanego tekstu i odgrywanych scenek – suita podzielona jest na części. Drugi fragment to czysto progresywne granie z momentami przyspieszonym tempem nagle przerwane – słychać tylko coś jakby bicie serca i dziwnie modulowany głos i wszystko przekształca się w poszukiwawcze granie z pogranicza muzycznego SF. Bardzo interesująca wielowarstwowa płyta.
SCHULZE KLAUS –FOR BARRY GRAVES(1977) WDR AACHEN ROCKPALAST DIE DEUTSCHROCK NACHT 13.08.2006 (DVD BOOTLEG)
W wersji dźwiękowej Schulze udostępnił ten utwór na 42 dysku Ultimate Edition. Młody KS w studio telewizyjnym odwrócony do publiczności tyłem otoczony analogowymi instrumentami łącznie z szpulowym magnetofonem z zawieszoną od kątem nad nim olbrzymią taflą lustra pokazującą go od góry. Profesjonalnie filmowane (te stare kamery TV o wymiarach szafki na buty...) pokazuje jak KS tworzył muzykę bawiąc się licznymi przełącznikami i potencjometrami. Interesujące.
BUNDT MICHAEL-NEON’79
Pochodzący z niemieckiego Weinheim, Bundt tą płytą kontynuował swoją solową karierę zaczętą płytą Just Landed Cosmic Kid. Wcześniej Bundt grał na basie w kapelach Nine Days Wonder, Wintergarden, Medusa, Nerve i w duecie Sirius (drugą połową był Peter Seiler –też solowa kariera el muzyka ale w IC, zresztą pojawił się na omawianej płycie gościnnie). Obecnie mieszka w Mannheim i pracuje jako kompozytor i producent pod pseudonimem Tritonus. Album Neon zrealizowany między Lutym a Marcem 1978 roku w Tonstudio Heidelberg wydała w Styczniu 1979 roku niemiecka Hansa.
Tytułowe Neon. Rozmarzone lekko progresywne klimaty z wplecionymi monodeklamacjami po francusku i angielsku . This Beautiful Ray Gun rozwija solówkowe zawijasy na tle sekcji rytmicznej. Pojawia się też sporo wtrętów śpiewanych. Całościowo płyta jest raczej przeciętna, nie ma tu nic olśniewającego, ot dobra rzemieślnicza praca. Wyróżniłbym może Future Street No. 7 i chyba najbardziej el muzyczne Death Of A Friend.
MERCIER FREDERIC-MUSIC FROM FRANCE’79

Nagrane między Lutym a Marcem 1979 roku w paryskim studio Gang / Acousti a wydane przez Polydor. Świetne analogowe otwarcie czyli poste, nieskomplikowane melodyjne granie (Talisman). Music From France (D'après La Marseillaise) wplecenie marsylianki jako swoistego refrenu w molowe pasaże z rozwijającą się symetrycznie warstwą dźwiękową (kolejne dochodzące instrumenty-gitara werble itd.) w spokojnym tempie Footprints mamy syntezator sprzężony z gitarą akustyczną i te charakterystyczne dla Kitaro laserowe wzloty z łączeń utworów jako tło. Theme For The Child to zdynamizowana melodia . A te są proste ale zawierają oryginalne bardzo elektroniczne tło ozdobników (np. Hypnotic czyTotem ). Ale są też perełki klasyki elektroniki nie berlińskiej jak Free-Birds. Raczej nie ma to zbyt mocno wyeksponowanych aspiracji ale to dobre, sympatyczne granie.
GREENSLADE DAVE-THE PENTATEUCH OF THE COSMOGONY’79
Płytę stworzył od początku do końca Greenslade grając na m.in. ARP Explorer, ARP Omni, CAT synthesizer, Kitten synthesizer, Korg vocoder, Mellotron, Minimoog, Polymoog, Prophet 5, Roland R5202. Gościnnie na płycie na bębnach w pięciu kawałkach zagrał Phil Collins. Ciekawostką jest też głos dwu i póletniej córki Greenslade’a, Kate. Album nagrany w Londyńskim Trident Studios wydał EMI a płytę reaktywowano na CD i remasterowano w 1994 roku dzięki BGO Records. Płytę wzbogaca album z obrazami fantasy przyjaciela Greenslade’a Patricka Woodroffe’a, które to były inspiracją do tej muzyki. Keyboardzista zespołów Colosseum i Greenslade zajął się solowymi nagraniami, gdzie odchodzi od prog rocka w stronę delikatności z syntezatorów. Eklektyzm zaczerpnięty z muzyki klasycznej (np. Introit) w lajtowej formie zbliżonej do pop rocka. Najlepiej słychać to w Birds & Bats & Dragonflies . Greenslade nie sili się na manichejskie pejzaże ot tworzy sympatyczną muzykę na letnią pogodę. Nie sili się na tworzenie jakiś podtekstów i tajemnic tylko rzetelnie gra w miłej tonacji. Bliżej tu do muzyki instrumentalnej niż el muzyki. Najbardziej elektroniczne jest interesujące nagranie finałowe The Tiger And The Dove.
CHANDLER GEOFFREY-STARSCAPES’80
Amerykanin z San Francisco Chandler z muzyką miał jedynie okazjonalną przygodę –bardziej znany jest jako tzw. malarz astronomiczny tworzący niesamowite obrazy kosmosu a zainspirowany do nich twórczością Carla Sagana a robił okładki do płyt m.in. Constance Demby. Zaskakuje prostota formy –zmieszane dwa brzmienia plus durowe akordy tworzą swą ascezą niepowtarzalny, intymny klimat. Bardzo spokojne, wyciszone i zarazem takie bardzo elektroniczne granie. Dalekie jedank od stwierdzenia że to ambient, bliżej już tu może do terminu Space Music. Wyróżnia się utwór czwarty bardziej sonicznie rozbudowany -trochę przypominający mi zabawy dźwiękami jakie w tamtych czasach urządzał Tomita. Refleksyjne granie snujące się z głośników wymaga skupienia i ..wciąga. Inne przez co świeże i interesujące. Polecam
DUREN WOLFGANG-EYELESS DREAMS’80
Ten album ukazał się jako prywatne wydanie. Duren był na trasach koncertowych TD w końcówce lat 70-ych technikiem odpowiedzialnym za programowanie sekwenserów i nigdy nie występował jako członek tej formacji. Po tym epizodzie stał się serwisantem i dystrybutorem syntezatorowych systemów PPG. Można je usłyszeć już na tym albumie. Duren to nieoszlifowany diament. Jeśli posłuchać tej płyty to znać że miał olbrzymi talent. Świetnie wyważone aranżacyjnie utwory (posłuchajcie choćby rozwinięcia Phila) o spokojnej, w 100% elektronicznej naturze, lekko zaciągające echami z Jarre’a i Kitaro a także sekwencyjności z melodyką ( tu wskazanie na 904 i Proton). Ulubionym zabiegiem Durena było zafundowanie na początku kosmicznych rozmazów, onirycznej muzyki przechodzącej dość gwałtownie w poukładane struktury. Z tej konwencji wyłamuje się jedynie Eyeless Dream II który w całości przypomina senny majak. Bardzo ciekawe – koniecznie.
CULTURAL NOISE-APHORISMS INSANE’80
Jedyne wydawnictwo tej austriackiej grupy. Dość ciekawa forma podrabiania szkoły berlińskiej w melodyjnym enturażu plus trochę zabaw formą. Dodają też od siebie wiele poszukując nietypowych form dźwiękowych. Ciekawe.
LANGUIRAND PASCAL-DE HARMONIA UNIVERSALIA’80
Kanadyjczyk Languirand tworzy tu wszechogarniający metafizyczny klimat kosmicznego misterium. Nastrojowe oszczędne granie połączone z przypominającymi celtyckie śpiewy wokalami. Momentami mroczne i tajemnicze (np. Nova) wkomponowuje się w nurt elektroniki niepokornej, poszukującej artystycznego wyrazu. Polecam.



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Autor tematu
spawngamer
Habitué
Posty: 2314
Rejestracja: 23 gru 2004, 15:33
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Bydgoszcz
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka,film,komiks,książka itd.
Status: Offline

#75834

Post autor: spawngamer »

BOCQUET DIDIER-SEQUENCES’80
Ten francuski perkusista zakochał się w kosmicznych esejach niemieckiej szkoły elektronicznej co spowodowało wydanie 4 solowych płyt jego el muzyki. Jak sam tytuł wskazuje sekwencyjne granie w analogowej oprawie. Ani lepsze ani gorsze – typowe. Ciekawostka.
BUNDT MICHAEL-ELECTRI CITY’80
Full Steam Ahead. Elektryczne chłostania, odgłosy zabawy pijanego tłumu, zrytmizowane tło –wszystko to nasuwa analogie z wczesnym Kraftwerk. Lunatic Love Song - dziwne eksperymenty dźwiękowe plus kobiecy głos imitujący odgłosy miłosne przechodzi w uporządkowane granie ale niekonwencjonalnymi barwami. Terrania (Electri City) stonowany repetytywny kawałek gdzie znowu wyraźnie słychać instrumentarium generalnie kojarzące się z Tomitą (te charakterystyczne emulacje). Android's Wedding –kolejne syntezatorowe biczowanie i poszukiwawcze dźwięki. The March Of The Martians- następne dziwaczne brzmienia w okowach melodii – dużo zabaw oscylatorami. Metagony to mój ulubiony kawałek łączący nastrój onirycznego uniesienia z ciekawymi samplami np. dzwonienia telefonu. The Tower Of Osc. potwierdza zasadę przyświecającą temu wydawnictwo treść nie ma takiego znaczenia jak forma. Bardzo eksperymentalna podróż w soniczne obszary które większość słuchaczy może odrzucić. Mnie momentami znudziło ale jest też sporo ciekawostek.
FAJERMAN JOEL-AZIMUTS’81
Paryżanin Joël Fajerman (ur. 1948 ) używający też pseudonimu Fangerman już jako 5 latek grywał na fortepianie a pierwsze utwory na gitarę tworzył mając ich13. Jako 17 latek dołącza do grup rockowych i przełom lat 70/80 tych upływa mu na koncertach i wydawnictwach w różnych konfiguracjach. Od roku 1976 skupił się głównie na muzyce użytkowej, na zamówienie dla TV do programów dokumentalnych jak i filmów i seriali. W 2000 roku swą muzyką ozdobił salon francuski na EXPO 2000 w Hanoverze gdzie w pawilonie niemieckim było słychać Kraftwerk. Do dziś czynnie oprócz kompozycji zajmuje się designerstwem dźwięku, miksowaniem, post produkcją i przygotowywaniem efektów dźwiękowych. Pierwszą kompozycję instrumentalną zrealizował w 1978 roku na cześć japońskiego dworu cesarskiego. Po powrocie z Japonii stał się współwłaścicielem wraz z Dominique Alasem przedstawiciela Korga na Francję, pierwszego w Paryżu magazynu organów i syntezatorów nazwanego Phonorgan. Tu zaprzyjaźnił się z Francis Rimbertem występującym jako demonstrator instrumentów, tu też poznał m.in. Jarre’a. Na tej płycie, drugiej w dyskografii wykorzystał sporą paletę instrumentów. Pojawiają się; Multimoog, Prophet 5, Korg polyphonic synthesizer 3100, Clavinet D6, Sequencer ARP, Oberheim module, Rhythm composer Roland TR 808. Krążek nagrał w prywatnym studio na 16 śladowym magnetofonie TEAC a zremasterował i wydał w paryskim Musimage / PSI. Niewymuszone, sympatyczne melodyjne granie. Oszczędne przez co wyraziste ale nie pozbawione ozdobników (np. Espace – Oiseaux). Polecam zwiewne Plage De Lune, subtelne Soleil Froid, przyjemne Waterproof. Umili czas każdemu.
GUERRE PHILIPPE-CONCERTO POUR LA MORT D’UN CLOWN’81
Ascetyczne i bardzo mocno ascetyczne granie z wpleceniem chórków przypominających Ligety’ego w Odysei kosmicznej 2001. Elementy niepokoju jednak nie dominują a płyta stara się powielać klimaty nostalgiczno poważne (ciekawy zabieg z wpleceniem archiwalnej płyty z lat 20 tych). Zacięcie artystyczne zostaje porzucone pod koniec płyty, gdzie odbiór staje się lżejszy ale generalnie to ciekawa próba opowiedzenia o tytułowej śmierci klauna.
VIDEO LISZT-EKTAKROM KILLER’81
Pod tym pseudonimem kryje się Francuz Richard Pinhas a sam projekt był odpryskowym jednorazowym wybrykiem zachłystującym się możliwościami komputerów (m.in. sprzężone dwa Apple). Muzyka oparta jest na wzorcach modnego wówczas synth popu wykorzystującego nagminnie syntetyczne brzmienia ale i z ukłonem ku prekursorom gatunku czyli Kraftwerk (np. prowadzenie melodii, użycie wokoderów Syntovox i EMS jak i futurystyczny tekst opiewający nowinkę techniczną czyli wideo w Photoflex). Niestety popada to po jakimś czasie w monotonię przez co odbiór staje się nużący. Wyróżniłbym Fade In Hong Kong.
BOCQUET ROLAND –ROBOT ROSE- CLAVIER SYNTHETISEUR SYTHETISED VOICES’82
Po rozpadzie francuskiej grupy Catharsis jej frontman, Bocquet zdecydował się na karierę solową zapowiadając że będzie tworzył muzykę opartą na keyboardach. Na tej płycie Bocquet stworzył wszystko sam jedynie zaprosił do bębnów żywych muzyków- Jean’a Morasso i Serge’a Balasco. Płyta ukazała się w RCA Media. Pogodne, bezpretensjonalne granie z momentami lekką poświatą disco (np. Le Répondeur Automatik) . Intymnie i nastrojowo robi się przy utworze Paradia ładnie wyprowadzającym akustyczny motyw gitarowy z syntetycznymi chórkami. Interesująco brzmi też następny utwór Amour 5/5 mocne, głośne ale melodyjne granie. Generalnie króluje tu zabawa także formą ( choćby te dziecinne skrzeczenia w La Marche Des Canards czy wesolutkie Trilogue). Raczej ciekawostka.
BOGNERMAYR HUBERT& ZUSCHRADER HARALD- ERDENKLANG COMPUTERAKUSTISCHE KLANGSINFONIE’82
Obaj panowie poznali się w symfoniczno progresywnej, austriackiej kapeli Eela Craig której majestatyczne pięć albumów nie wznowiono na CD i dziś winyle z ich muzyką opartą głównie na ścianie dźwięków z keyboardów osiągają ceny powyżej 500 dolarów. Po rozpadzie kapeli obaj wpadli na pomysł współpracy realizując wspólnie nowatorskie koncerty i dwa pełnoformatowe wydawnictwa. Po 1988 roku duet publikował swe dzieła z gościnnym udziałem Kristiana Schultze jako Blue Chip Orchestra –filharmoniczna orkiestra cyfrowa tworząc kolejne oryginalne nagrania gdzie np. do naturalnych instrumentów montowano różnego rodzaju przetworniki a ich barwy poddawano modyfikacją za po pomocą programów komputerowych. Ten austriacki zespół przodował też w nowoczesności używając np. binarnych cymbał czy harfy ultradźwiękowej. Ich ciekawą drogę artystyczną przerwała niespodziewana śmierć na zawał serca 51 letniego Huberta Bognermayr’a w 1999 roku.
Ta płyta była pierwszym wydawnictwem jakie ukazało się (styczeń 1982) w debiutującej austriackiej wytwórni Erdenklang istniejącej do dzisiaj i promującej wyszukaną elektronikę mieszającą się z odłamami World, Ethno i Native Traditional. Brzmienie ziemi komputerowo akustyczna symfonia była dziełem nowatorskim pod względem treści jak i zastosowanych technologii. Twórcy wykorzystali bowiem Farlighta CMI pozwalający korzystać z próbek naturalnych dźwięków przyrody, cywilizacji i tradycyjnych instrumentów - zapisywać je w pamięci i przywoływać z niej. Muzyka spotkała się uznaniem krytyków, a nade wszystko artystów korzystających z elektroniki. Zdaniem Wendy Carlos, twórcy symfonii posłużyli się środkami, pozwalającymi przekroczyć kolejny próg w rozwoju techniki w sprzęgnięciu z muzyką i zapowiadającymi nadejście nowej ery w tej dziedzinie, a samo dzieło - jako wydarzenie artystyczne - zasługuje na porównanie z symfoniami skomponowanymi na przestrzeni ostatnich 200 lat. "Szczególne znaczenie mają układy harmoniczne - według Wendy Carlos - dokładnie przeniesione z XIX wieku, kiedy to nastąpił szczyt w rozwoju symfonii, a połączenie ich ze swobodnymi przypływami i odpływami jazzowych rytmów, klasycznych tematów i melodii typowych dla muzyki popularnej sprawia, że jest to jedno z najbardziej eklektycznych dzieł i najchętniej nazwałabym je komputerową symfonią elektroniczną, ale Erdenklang to taki miły tytuł... jak zresztą i sama muzyka." Dodatkową nobilitacją "Erdenklang" było prapremierowe, koncertowe wykonanie dzieła, w którym wziął udział sam Robert Moog. Wydarzenie miało miejsce w rodzinnym dla Bognemayra Linzu podczas festiwalu Ars Electronica ( był jednym z jego założycieli ) w 1982 roku.
Charakterystyczne tworzenie muzyki za pomocą sampli komputerowych słychać zachłyśniecie się nowymi technologiami i w rezultacie to minimalistyczne, eklektyczne zestawianie fraz muzycznych nie powala –ciekawe jest myślę zakończenie (utwór Irden). Mnie bardziej przemawia do wyobraźni późniejsza o rok "Bergpredigt" oratorium na komputer i głosy według biblijnego kazania na Górze z Ewangeli wg Św. Mateusza gdzie zdecydowanie forma przetworzeń i syntezy dźwięków została dopracowana do perfekcji.
BLOSS RAINER-ALS TRAUM-TOTERS KNECHT’82
Rainer Bloss (rocznik 1946) urodzony w Sachsen studiował kompozycję, fortepian i aranżację w Franz-Liszt-Hochschule w Weimarze. Od 1974 roku pracuje jako wolny strzelec tworząc muzykę do filmu, teatru i dla dzieci. Jednocześnie gra w grupie rockowej "Rainer Bloss Combo" powstałej jeszcze w czasach studenckich, od 1973 roku znanej jako „Vulcan". Uciekł na zachód gdy wyjechał do zachodniego Berlina na jeden koncert w 1978 roku. Później był już epizod z Klausem Schulze ale niewiele osób pamięta że kolaborował też w połowie lat 90 tych z zespołem Alphaville. Produkcja ta jest wydana tuż przed wspólną pracą z Klausem Schulze. Zwariowane dźwięki oprawione monodeklamacjami z aktorskim zacięciem i cechami muzyki do słuchowiska radiowego. Utwory sowizdrzalskie (np. Das Gewissen) rekompensuje jedyny utwór z rozpoznawalnym za chwilę stylem Blossa ( Wenn Knechte Traumen). Ogólnie słucha się dobrze. Na pewno zaskakujące. Ale tą awangardowość wyjaśnia podtytuł – Hommage To Bertold Brecht...
BENKO LASZLO-LEXICON A-Z’89 (1982,1984)
Czy ktoś pamięta jaką potęgą w latach 70 tych były muzycznie Węgry? Locomotiv GT czy Omega, Zsuzsa Koncz... László Benkö (rocznik 1943) był od 1962 roku najpierw flecistą i trębaczem a potem keyboardzistą Omegi. Pierwsze kontakty z nowoczesnymi technologiami László Benkö miał w 1973 roku gdy zespołem zainteresował się niemiecki producent Peter Hawke, który ściągnął zespół do studio nagrań w Kolonii. Tu zapoznali się ze sprzętem i technikami nagrań niedostępnymi w bloku wschodnim i tu stworzyli syntezatorową balladę jak określiła to krytyka pokazowy utwór dla chcących dorosnąć do gry na syntezatorach -Nem Tudom A Neved. Odtąd Benko tworzył masywne syntezatorowe aranże w kompozycjach zespołu. Mając dostęp do płyt z zachodu, urzeczony pracami z zakresu muzyki elektronicznej zachodnich wykonawców zapragnął rozpocząć karierę solowego artysty. Omega w tym czasie nie nagrywała a jedynie skupiła się na występach na żywo więc miał wolną rękę w tworzeniu muzyki w studio. Woląc mimo swych progresywnych korzeni krótsze formaty kompozycji stworzył dwie odrębne płyty; Lexicon i wydany dwa lata później Lexicon 2. Po latach połączono je na wydawnictwie CD jako Lexicon A-Z (1989) gdzie kolejne kompozycje (23) uzyskały tytuły tzw. słownika greckiego. Płytę rozpoczyna skoczne, rytmiczne granie oparte na bicie perkusyjnym. I dalej też znać że Benko nie potrafił się wyrwać poza tryb light rockowej maniery. Ale to też siła tego krążka –konsekwencja w stylu nagrań. Moją uwagę przyciąga połączone Cirkusz i Drakula –ciekawe wykorzystanie sampli i interesująca Fata Morgana gdzie żeńska wokaliza lekko przerysowana w erotycznej formie świetnie współgra z gitarą akustyczną i subtelnościami z syntezatorów. Druga płyta wydaje się być jeszcze lepsza, bardziej zróżnicowana z kompozycjami sięgającymi nawet po etno muzykę i mocniej eksponująca syntetyczne dźwięki (znakomite np. Nosztalgia). Miks keyboardów, automatów perkusyjnych, efektów cyfrowych i komputerowych sampli przywodzi mi na myśl utwory innego wykonawcy. Jak dla mnie Benko mógłby sobie podać rękę z Komendarkiem z lat 80 tych. Bardzo dobra płyta.
P.R. COMPUTER-P.R. COMPUTER’83
Węgierski zespół Panta Rhei istniał w różnych konfiguracjach jeśli chodzi o skład w latach 1974 –1982. Grali w różnych stylach od jazzu po progresywę a najlepiej znani byli z adaptacji muzyki klasycznej np. Bartoka czy Griega i kompozycji instrumentalnych na potrzeby filmu i baletu. Projektowali i budowali też swoje własne syntezatory (jak to w socjalizmie bywało...) W 1983 roku wydali jako P.R. Computer w składzie Kalman Matolcsy, Andras Szalay, Alex Szalay swój trzeci krążek w dyskografii. W pełni elektroniczny, nagrany został na autorskim systemie Muzix 81 i sprzedał się w nakładzie 80 tysięcy kopii. To muzyka osadzona w tradycji muzyki klasycznej z typowymi frazami tyle że rozpisana na nowoczesne urządzenia grające (najdobitniej to słychać na WellTempered Computer czy Toccata). Mamy tu piękne kompozycje takie jak zapadające w pamięć Artic Light, Andromeda wyraźnie inspirowana Vangelisem z czasów Albedo i Spiral, interesujący przebojowy samochodowy Speeding Ticket. Kolejna bardzo ciekawa węgierska płyta.



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Autor tematu
spawngamer
Habitué
Posty: 2314
Rejestracja: 23 gru 2004, 15:33
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Bydgoszcz
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka,film,komiks,książka itd.
Status: Offline

#76034

Post autor: spawngamer »

PROGRAMA -SINTESIS DIGITAL’83
Lider projektu At-Mooss, Hiszpanin Joseph Loibant (naprawdę Jose Antonio Lopez Ibanez) w swej karierze otarł się o różną muzykę od techno po jazz, był też inżynierem dźwięku. Programa był to zespół jaki założył w Barcelonie w 1983 roku razem z ex członkiem Neuronium, Carlosem Guirao. Na tym pierwszym krążku kapeli pojawił się jeszcze Jose Maria Ciria. Oparte na bicie automatu perkusyjnego synth popowe granie w dość miernej oprawie. Brzmi jak bardzo wczesne dokonania gatunku –dość nieporadnie i sztampowo. Jest kilka ciekawych momentów ale to za mało by uznać to za ciekawe wydawnictwo choć w Hiszpanii uchodzi za pionierskie dzieło techno.
http://www.youtube.com/watch?v=oahvdZBiw9I
BOCQUET ROLAND-ROBOT BLEU’83
Kontynuacja Robot Rose ma odcień niebieski. Pozbawione objawów szukania artystycznej formy wyrazu, sympatyczne, lekkie granie gdzie i samba ma swe miejsce ( L'Abeille). Bocquet bawi się tym co robi i robi to by się bawić. Niektóre kompozycje są rzeczywiście ciekawe i aż proszą się o rozwinięcie ale Bocquet tworzy z nich jedynie krótkie miniaturki (np. Asia a zwłaszcza świetne, klimatyczne Exotique). Są też utwory o pięknej fakturze zapadające w pamięć jak La Suite D'Elsa. Słowem gdyby tylko chciał ...ale woli tworzyć dla przyjemności.
BURMER RICHARD-MOSAIC’84
To jest debiutancka płyta tego zmarłego przed 3 laty artysty z Michigan w USA. Album wydany prze Fortuna Records prezentuje początkowo znakomite Space Music przypominające mi Galaxies Braheny’ego z interesującymi rozwiązaniami (np. saksofon w Solarsex). Ale i są bardziej dynamiczne akcenty jak The Serum gdzie świetną melodię podkreśloną linią basową gwałtownie zastępuje wyciszone granie. Na „’88” mógł się wzorować Gabriel tworząc Passion – ten sam klimat i dźwięki. Kolejny znakomity utwór Ave Pladaelio bazuje na kościanych cymbałach, dudach i wstawkach głosu żony Burmera, Debry. Niesamowity tribalowy kawałek krzyżuje folklor irlandzki z klimatami danymi zespołowi Dead Can Dance. Niezwykle sugestywna kompozycja z głośnymi podkreśleniami. Pod koniec płyty Burmer znowu przechodzi w piękny SM w minimalistycznym tym razem ujęciu (Under Shaded Water) i sięga nawet po anonimową kompozycję z XIV wieku (Lamento Di Tristan), kończy przepiękną impresją na organy Hammonda i flet z tłem w pogłosie Ela-A....Znakomita płyta potwierdzająca że tego wykonawcę należy poznać dogłębnie.
NETZLE KLAUS-PURPLE SKY’85
Ten pan występuje pod wieloma pseudonimami np. Patchwork czy Claude Larson. W tym wspólnym dziele z Delle Haenschem wystąpił zaś pod swoim prawdziwym nazwiskiem. Płytę nagrano w Elmulab Studio w Monachium między sierpniem a listopadem 1985 roku przy użyciu; Fairlight Ser III., Synclavier II, Kurzweil 250, Linn 9000, Oberheim Xpander, Yamaha DX 7 and FT1. Romantyczna elektronika, pełna nostalgii połączonej ze spokojem ducha oparta na bicie i pasażach przypominających new age’owe zawijasy. To granie na jednej barwie z dodaniem ciekawego tła staje się jednak lekko męczące. Rekompensują to : utwór tytułowy, Celebrate The Morning i piękna zwiewna kompozycja z elementami ethno Near The Burning Sun. Mieszane uczucia – ciekawe a zarazem momentami odpychające.
ECKE JURGEN-SOUND SYNTHESE ELECTRONICS’86
Kompozytor ten studiował w NRD w Franz Liszt Hochschule w Weimarze i w Wyższej Szkole Muzycznej w Berlinie. Skupił się w swej twórczości głównie na muzyce do filmu i produkcji TV mając na koncie ponad 200 tytułów ozdobionych jego muzyką. Od razu słychać że to lata 80-te. Ten charakterystyczny automat perkusyjny a’la Kombi (programowanie Sieghart Schubert) nawet w spokojniejszych utworach kojarzy się nieodzownie z tą epoką. Słychać wyraźnie że Ecke to profesjonalista –choć gra coś co nazywam noisy el –czyli głośno, bez subtelności a jeśli takowe się pojawiają to nie w zwiewnej otoczce niedomówień syntezatorowych zasłon tylko wyraziście, za czym nie za bardzo przepadam ale trzeba przyznać że Ecke lawiruje w tym stylu bardzo inteligentnie tworząc niebanalne melodie i prowadząc kompozycje tak aby nie znudziły słuchacza. Momentami przypomina mi to TD w latach 90-tych np. Bolero. Jeśli ktoś lubi to czemu nie?
LOCKIE ANNIE-PORTRAITS’86
Ponownie zwiewne dźwięki, których zadaniem jest relaksacja i odświeżenie umysłu. Bazując na delikatnych barwach Locke na tej drugiej płycie w jej dyskografii daje się ten efekt uzyskać w bardzo dobrym tego słowa znaczeniu. Ten minimalizm przypomina mi łagodniejszą formę Steve Halperna jak i echa z Vangelisa. Ciekawe.
TEUBNER HELMUT-IN THE AIR’87
Helmut Teubner (ur w Hildesheim w 1951r.) eksperymentowanie na polu muzyki elektronicznej rozpoczął w 1980 roku (wcześniej był członkiem kapeli rockowej Medias Res) ale pierwsze wydawnictwo zrealizował z nagrań z nagrań z szuflady dopiero w 1986 na kasecie Foresee. Ten zaś tytuł był pierwszym winylem wydanym przez Polygram w jego dyskografii która jest dość króciutka nie licząc serii muzycznej robionej na potrzeby aerobiku. Ze względu na swój styl pełen odniesień do energetyzującego rocka nazywany jest teutońskim Markiem Shreeve ale to odnosi się do najbardziej znanej jego płyty Heaven’s Light. Tu Part I jako otwarcie wprowadza nas w kosmiczne przemyślane pejzaże z klarownym melodyjnym tłem. Part II powiela ten schemat delikatnej kompozycji z lekko oniryczną drugą linią w romantycznej oprawie. W Part III pojawią się dźwięki przypominające otwarcie z Chariots Of Fire Vangelisa z nastrojowym tłem girland wysokich tonów i zwiewnymi pasażami. Ta muzyka dotyka bardzo czulej struny ludzkiej percepcji –jest jak dobry masaż....Ciekawa, inteligentna płyta.
ROTHER MICHAEL-TRAUMREISEN’87(93)
Ta płyta w pierwotnej wersji winylowej wydanej w Random Records w 1987 roku miała 7 kompozycji –wersja CD wydana przez Prudence przynosi dodatek w postaci 4 remiksów. Już od Südseewellen mamy do czynienia ze wspaniałą elektroniką spod znaku ME. Reiselust dalej prowadzi ten pochód wpadających w ucho i mile brzmiących chwytliwych melodii. Ten krążek brzmi jak zbiór Best Of interesujących przebojów w lekkiej syntezatorowej oprawie –spokojnie można by dopisać tu slowa i zaaranżować je jako synth popowe piosenki. Świetna płyta –gorąco polecam.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5710316-5710001.html
MEGABYTE –POWERPLAY’87
Megabyte czyli Amanda Mega i Billy Byte, późniejszy zmiennik Mergenera w kapeli Software debiutowali tą płytą w IC pod okiem Luthera Meyer’a. Znałem ich tylko z płyty Coral Sand Paradise gdzie jest dziwny melananż chilloutu, ethno i New Age ale chciałem dać im drugą szansę. Gitara elektryczna w nieustających riffach w otoczce misternych, na wpół tajemniczych syntezatorowych zawiesin to taki gładki, leniwy chillout ładnie zapełniający przestrzeń w słuchawkach. I te klimaty królują – choć czasami zamordowane np. breakbitową perkusją (utwór tytułowy). Pojawia się nawet wątek bieżących wydarzeń- lądowanie awionetki Rusta na Placu Czerwonym (najdłuższy fragment płyty Secret Destination The Flight Of Mathias Rust) który jest zarazem najbardziej elektroniczny i przypomina granie TD z tego okresu. Ogólnie może być ale bez rewelacji.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5713172-5710001.html
MIND OVER MATTER-COLOURS OF LIFE’88
Klaus Hoffmann-Hoock album ten stworzył poruszony narodzinami syna. Jak sam mówił chciał zbudować muzyczny most sugerujący więc między narodzinami a śmiercią, smutkiem a radością, mistyką i rzeczowością. Vie (The Dance of Life) to utwór po którym można by uznać już całą płytę za klasyczną. Klaus Hoffmann-Hoock rozpoczyna radosnym gaworzeniem dziecka wplatając w to dostojny dźwięk wsparty gitarą akustyczną w pogłosie i francuską monodeklamacją czytania niczym z księgi proroctw przez dostojny męski głos opowieści o meandrach ludzkiej egzystencji. Zamglone tło, delikatnie znaczące spokojnymi dźwiękami całość kompozycji dopełnia znakomicie czarowny nastrój. Dla mnie jedna z najciekawszych rzeczy drugiej połowy lat 80 tych. Bali Sunrise (The Joy of Life) ma za zadanie wybicie z tego filozoficznego nastroju wprowadzając przebojową, melodyjną oprawę z dźwiękami przypominającymi wibrafon i harfą sprzęgniętą z gitarą na pierwszym planie. Ganga (The River of Life) to kolejna wielka metafizyczna podróż. Subtelne tło snujące kosmiczne wizje, fortepian, sitra...Znakomite rozplanowanie sampli, niesamowity klimat –klasyk. W Mountains of Karma (The Wheel of Life) Hoock kontynuuje nieziemski klimat opierając go na barwach przypominających ambientowe struktury i fortepianie w dyskusji z gitarą elektryczną w pogłosie. Znakomita płyta godna umieszczenia obok innego klasyka Mind Over Matter –Palace Of The Winds. Koniecznie.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5713614-5710001.html



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Autor tematu
spawngamer
Habitué
Posty: 2314
Rejestracja: 23 gru 2004, 15:33
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Bydgoszcz
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka,film,komiks,książka itd.
Status: Offline

#76271

Post autor: spawngamer »

LARSON CLAUDE –WHEN THE CRANES MIGRATE’87
Larson czyli Klaus Netzle znany jest z wielu przeróbek muzyki klasycznej (m.in. jako Carlos Futura). Klasyczne instrumentalne granie momentami idealnie wpasowujące się w programy dokumentalne z czasów PRL...Larson inaczej podchodzi do tematyki muzyki w tym wypadku pseudoklasycznej bardziej odwołując się do trendów muzycznych poukładanych struktur z XVIII wieku stawiając na brzmienia przypominające modulowaną trąbkę, fagot lub klawesyn ale w interesującej nowoczesnej el oprawie. I płytę można by potraktować jako ciekawostkę gdyby nie strona B którą w całości zajmuje tytułowa suita. Dużo dobrego el grania nie stroniącego nawet od sekwenserowania w romantyczno-melodyjnej formie (sporo akustycznej gitary). Interesujące.
BURMER RICHARD-BHAKTI POINT’87
Na swym drugim krążku wydanym w Fortuna Records Burmer wykorzystał: Emulator II, Roland JX-3P, EML-101, Mellotron i Autoharfę. Tytuł wziął się ze słowa z języka hindu. Bhakti oznacza akt czystej milości i uwielbienia. Burmer wymyślił że istnieje punkt Bhakti –miejsce gdzie wszyscy możemy się zjednoczyć w magicznym, miłosnym i czasami zaskakującym wydarzeniu. Flet, cymbałki, bębny – i kosmiczne przestrzały z syntezatorów –gdyby Debussy albo Czajkowski tworzyli w tych czasach graliby za pewnie tak jak Burmer. Utwór tytułowy to fenomenalna praca. Eklektyczny minimalizm tworzący patetyczną atmosferę...Genialne. Cykliczne basowe wyładowania w kontrze wysokotonowych delikatności to Nightland. Wielowątkowe A Book Upon The Crossroad łączy brzmienia Tomity z SM i orientalizmami z okolic Azji Mniejszej plus wokalizy Debry Burmer. The Turn Again przynosi radośniejsze, pogodniejsze granie z bębnami nadającymi rytm. Reunion – ciepła melodia, spokojne pasaże, cymbałki i tamburyny (Don Swanson i Tony Karasek), girata akustyczna i flet...Piękna słoneczna impresja. Później robi się coraz bardziej smutno, wyciszenie i trochę zaczyna się to powielać. Jedynie na koniec dostajemy jeszcze porcję wyśmienitego SM. Płyta gorsza od Mosaic ale i tak interesująca.
SERRIE JONN-TINGRI’89
„Tingri –wszystko zmienia się i odchodzi”. Pojęcie Space Music nieodzownie splotło się z Jonnem Serrie. A tu zaskakuje. Jest tu oczywiście spokój i klimatyczność jego kompozycji ale bardziej skręca to ku muzyce instrumentalnej zahaczając nawet o lounge. Dodanie perkusji, powolnej ale jednak lekko dynamizuje kompozycje. Ta lajtowa forma trochę mnie odpycha –to nie ten Serrie którego ukochalem ale z drugiej strony miło wysłuchać takich kawałków jak np. Iridiani. Ale od Winters Chapel w końcu przechodzimy do dania głównego- zapierającego dech w piersiach SM. Równoważy to odbiór całości ale jednak czuję niedosyt.
NOSESOUL-ETHIK BLUES’07
Nosesoul to włoski projekt multimedialny wydający w labelu Silentes. Francesco Paladino, Matteo Zini oprócz płyty z muzyką stworzyli też film DVD będący częścią integralną tego wydawnictwa Winterbirds Helped The Passengers gdzie muzyka z CD jawi się jako soundtrack. To ambient pełen tajemniczych odgłosów momentami bardzo przejmujący (Vocation In Motion). Dobre drony i morfy dla zwolenników ambientu bardzo smaczne danie. Mnie nie olśniło.
TANGERINE DREAM –BOOSTER’07 2cd
Co do takich krążków mam mieszane uczucia. Z jednej strony cieszę się że można zapoznać się z materiałem z EP-ek które generalnie są dla zagorzałych fanów z drugiej mam wrażenie że to taki kolejny sposób na wyciąganie od zwolenników TD pieniędzy bez zbytniego wysiłku twórczego. Mamy więc na tym krążku utwory z 5 maxi singli – połowę z Space Flight Orange (2005), dwie na cztery kompozycje z Methapor (2006) i całość z Sleeping Watches Snoring In Silence, Bells Of Accra, One Night In Space (2007). Jest też siedem „nowych” utworów. W nawiasie bo z tą nowością to też eufemizm gdyż pojawia się np. przeróbka Logos czy Tangram...Ale dość narzekań. Muzycznie i chronologicznie: The Greek Mirror zaskakuje gdyż brzmi jak sekwencje z czasów Sorcerer. Szkoda że drugi utwór z Space Flight Orange na płycie się nie znalazł. Methapor –basowe powtórzenie tworzące intymną atmosferę z fortepianem i gitarą. Part Two wplata męską wokalizę i opiera się na nieprzerwanej fortepianowej frazie. One Night In Space i I Could Hear It When The Moon Collapsed On Broadway. Pierwszy to przebojowy rytmiczny kawałek z bardzo interesującą oprawą. Drugi to spokojniejszy fragment z elementami charakterystycznymi dlaTD okresu hollywodzkiego. Hyper Sphinx już od początku wyraźnie nawiązuje do klasyki gatunku Sphinx Lighting – mięsiste sekweserowanie jak za starych czasów ale jednak to nie to...Lady Monk dźwiękowo zaś nawiązuje do Hyperborei. Logos ta ciekawa, oddająca klimat oryginału autopodróbka. Na drugiej części najciekawiej brzmi Big Sur And The Oranges From Hieronymus Bosch . Ten melanż starszych nagrań z nowościami ciekawszy jest bowiem na pierwszym krążku. Może być.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5713210-5710001.html
MOTIONFIELD OPTICAL FLOW’08
Motionfield to Niemiec Petter Friberg. Ta jego trzecia w dorobku płyta została wydana w początkującym amerykańskim labelu Somnia. Płyta wyszła w numerowanych 777 kopiach, pudełko wykonano z wosku, papier jest z odzysku a napisy zrobiono atramentem z soi...Album zadedykował artysta swym dwóm córkom i żonie w podzękowaniu za wsparcie i bezgraniczna miłość. I jak się artysta z tego wywiązał? Lounge połączony z hipnotyzującym minimalizmem plus elementy ambientu i dubu. Słucha się tego bardzo dobrze – Friberg wytwarza subtelny klimat nostalgicznie podkreślajac go właśnie minimalizmem użytych barw. Polecam.
FOOD FOR FANTASY –FRUITS OF FANTASY’08
Food For Fantasy to restauracja dawnego projektu Double Fantasy, który szczególne sukcesy odnosił w USA (nazwa Food For Fantasy zaczerpnięto z nazwy krążka z 1994 roku). Robert Schroeder pod pseudonimem Dreamstar dokonał jej w 2006 roku wraz z Philem Molto. Wtedy to wyszedł album The Secret Of Dreamin’ (o którym wkrótce) który ponoć zapoczątkował owocową serię (okładka z kiwi, ta płyta z cytryną, sprzedają nawet te okładki jako obrazki w ramkach w swoim sklepiku...) Panowie wykorzystali nowoczesne syntezatory oraz tzw. E-gitarę przepuszczając to przez 24 bitową postprodukcję. I rzeczywiście to kontynuacja dla mnie dość sztampowej produkcji Double Fantasy. Czyli gitarowe granie na tle spokojnej elektronicznej oprawy –dodajmy że jakoś bezbarwnej bo skręcającej np. w stronę chillotu czy relaksacji. Do mnie to nie trafia wole Schroedera solo– ale jak ktoś lubi?
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5713474-5710001.html
ARAPAHOE RUDI-ECHOES FROM ONE TO ANOTHER’08
Skrzyżowanie ambientowych dronów z muzyką wibrafonu strunowego, harfy, gitary, skrzypiec i quasi operowych śpiewów. Takie Kilar vs. Biosphere...Wyszukana muzyka nie dla każdego zwana magicznym realizmem. To debiutancki krążek (jest właśnie premiera drugiej płyty) udostępniony przez Symbolic Interaction, muzyka i poety (sporo jego tekstów na tym krążku) Anglika Araphoe. Eteryczna poezja tej muzyki, poruszająca atmosfera udowadnia że są jeszcze na tym świecie melancholijni romantycy. Piękna płyta.
NAUTILUS-ALONG THE WINDING ROAD’08
Trio Nautilus rozpoczęło współpracę z Prudence, sublabelem BSC Music w 2001 roku i to już ich trzecia tam wydana płyta a szósta w dyskografii. Skład zespołu to Werner Strätz, grający na gitarach i mandolinie, Jürgen Dürrbeck, na syntach i sekwenserach i Martin Ludwig po trochu wszystkiego plus perkusja. Gościnnie na albumie pojawił się z samplami Eroc. To pierwszy album nie inspirowany prozą Juliusa Verne’a a śmiercią w Iraku w 2004 roku przyjaciela Ludwiga, który poruszony tym wydarzeniem skomponował tu połowę nagrań. Już otiwerajacy album praktycznie gitarowy nie licząc brzmienia towarzyszącego organ, Winding Road przekonuje że muzyka ta sięga głęboko do tradycji krautrocka a po drugim kawałku, Free Flying Spirits skojarzenia prowadzą ku Ashra. Pojawiają się też świetne el kompozycje, kosmiczna A Heaven’s Call czy rytmiczny przebój Green was The Colour ale zdecydowanie dominuje gitarowe granie albo ascetycznie samotne (Burning Head) albo z ledwo słyszalną oprawą (Improvised Requiem). Może być.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5713229-5710001.html
RAD- ASTRAL METAPHYSIC’09
No to zacytuję samego artystę; „ Ukończyłem nowy album, nosi tytuł "Astral Metaphysic", nie jest jeszcze opublikowany, prawie nikt go jeszcze nie zna i muszę się zastanowić co z
nim zrobić. RAD (Witek Misztal)” Tak więc należę do elitarnego grona tych co ten krążek słyszą jako pierwsi ale bez taryfy ulgowej. To już piąty krążek RAD-a w krótkim czasie czterech lat. RAD jak dotąd zawsze każdą płytą trzymał wysoki poziom plasując się w moim prywatnym zestawieniu 75 najciekawszych polskich płyt jak dotąd aż trzykrotnie. Tak więc z dużą ciekawością zapuściłem jego nowe wydawnictwo.
Astral Intro – nieziemskie odgłosy i pełne temperamentu monodeklamacje po francusku przypominające mi nawiedzonych mnichów w stylu Enigmy. Ten króciutki wstęp wpada w Astral Metaphysic (Metafizyka astralna) gdzie ku mojemu kompletnemu zaskoczeniu to melodyjne, przebojowe skrzyżowanie Jarre’a z Ranzez Vous z klimatami el italo disco spod znaku Laser Dance! Szczerze za tym nie przepadam i z początku mina mi zrzedła że to już nie te klimaty z Kitaro ale po entym wysłuchaniu tego kawałka stwierdzam –fajna zabawa z miłą dla ucha ciekawą melodią. Czyżby Witold tym typowo ludycznym nagraniem odreagowywał kryzys gospodarczy?! Good Evening, The Earth (Dobry wieczór, Ziemio) przypomina ambient pełen morficznych form by przejść w głośne, rytmiczne granie. Kosmiczne odgłosy zamykające ten utwór stają się też otwariciem do Orbiting With Apollo (Orbitując z Apollo) gdzie stylistykę wyznaczają powtarzające się basowe uderzenia, wplecenie rozmów kosmonautów z wypraw Apollo i ciekawe ozdobniki. Taste Of Spring (album version) (Smak wiosny) – no i mamy hit na miarę Randez Vous Part IV. Szybki, arcyskoczny kawałek wyraźnie do wykrojenia na przebojowy singiel. Industrial Poetry (Industrialna poezja) sięga po atrybuty spod znaku elektro w stylu Kraftwerk ale w soczystej oprawie typowego noisy el.. Soniczne bulgotania poprzedzają dużą partię utworu gdzie na zasadzie odbioru z dalekich fal radia słychać przegląd kilkusekundowych wstawek RAD-owych utworów z poprzednich krążków – to przynosi RAD Station (Stacja RAD). Dreamenion nadal głośno ale rytm uspokaja się z tym że na zakonczenie znów galopujemy w rytm szybkiej tanecznej kompozycji Race of Comets (Wyścig komet). Czyżby Starlightowi urósł rywal? Zdecydowanie wolę RAD-a w jego wcześniejszych wcieleniach ale nie mogę odmówić tej muzyce polotu i przebojowości. Polecam.



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Autor tematu
spawngamer
Habitué
Posty: 2314
Rejestracja: 23 gru 2004, 15:33
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Bydgoszcz
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka,film,komiks,książka itd.
Status: Offline

#76477

Post autor: spawngamer »

P.C.M. (Peter Mergener) - RHYTHM AND BYTES’95
Peter Mergener (rocznik 1951) to jedna z wielkich postaci historii muzyki elektronicznej. To odpryskowy projekt Mergenera w którym uczestniczył Ralf Hess. Płytę wydaną w Cue Records skomponowano i zmiksowano w Soundlab Studio w Rehlingen i PEM Studio w Ellenberg. Album jak najbardziej elektroniczny z tym że przez dłuższy czas dość sztampowy, oparty na jak to najlepiej oddaje tytuł dwu częściowej suity „computermusic”. Interesująco zaczyna się przy utworze piątym, Datastream SRC-2 gdzie Mergener w dość miękkich barwach rozpoczyna eskapadę w stronę klimatów znanych z czasów gdy udzielał się w Software. Generalnie jednak można mówić o komputerowej formie modnego wówczas chilloutu ( reprezentatywny High Voltage).
G.E.N.E.-SLOW MOTION’95
Ten projekt znany gdzie stałą jest Kanadyjka Cleo De Mallio, wydawał w Brain Food Music, sublabelu legendarnej Innovative Communication powołanym do edycji muzyki zmierzajacej klimatami ku New Age. Większość ich płyt to zapierające dech w piersiach piękne melodie w słodkiej, zniewalającej oprawie. I tak też jest na początek –Smiling otumania ferią miękkich barw, brzmieniami lekkich trąceń strun gitary, zmodulowanym fletem, wibrafonem i anielskimi chórkami składającymi się na niesamowicie relaksującą i pochłaniająca słuchacza kompozycję. Wspaniała rzecz. Te niebiańsko- słoneczne medytacje pozbawione basowych dźwięków pozostają w błogich zestawieniach wibrafonowych wariacji (Drifting). Dreaming bliżej już do ascetycznego, amorficznego plumkania w stylu ambientowym. Floating dodaje jedynie trochę rozpraszających odrętwienie wstawek. Niestety te ambientowe pływy trwają nadal co według mnie morduje tą płytę na nieszczęście pierwszego utworu który jest „palce lizać”. Ciekawostka.

MIND-FLUX-BODY BEAT-BOX’95
Wreszcie uzupełniłem dziurę w dyskografii duetu Mind Flux. Ten trance’owy projekt Fangera i Kerstena wydany był dla jakżeby w tamtych czasach inaczej IC. Jak najbardziej elektroniczny wstęp(Warm-up) przeradza się w hipnotyzujący trance w minimalistycznym ujęciu ( Phase – Orange ) by rozhulać się w transowej zabawie w Phase Red. Rytmiczne, do potupania bez zidiociałej prostoty techno. Potem bywa różnie ale to sympatyczne granie nadające się do samochodu na dłuższą trasę – takie pokłosie Autobahn rozpisane na cyfrowe zabawki.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5713435-5710001.html
INOUE TETSU –ORGANIC CLOUD’95
Drugi krążek tego Japończyka wydany w FAX. Ambient z pomrukiwaniem buddyjskich mnichów i jaskiniowo mrocznymi odgłosami momentami nawet tribalowy. Nie mogę odmówić Inoue biegłości w tworzeniu atmosfery z tym że ambient nie jest moim konikiem. Ale przyznaję, to ciekawa propozycja zwłaszcza że obdarzona też urokiem SM (piękne Ring Of Power). Polecam –za wielowątkowość i abstrakcyjność.

PICKFORD ANDY- DYSTOPIA’95
Pickford to jeden z najciekawszych brytyjskich el muzyków znany z duetu z Nagle jako Binar i jako S.T.D.M. Jego solowe prace np. Maelstrom to bardzo interesujące melodyjne granie. Ta płyta to zlepek niewykorzystanych 9 nagrań z 4 sesji płytowych z lat 1993-1994 (najwięcej aż 5 odrzutów z Terraformer) i trzy luźne kompozycje z szuflad z roku 1983, 1985 i 1991. Bardzo ciekawe melodyjne granie gdzie nawet nie przeszkadza śpiewanie a nadaje ono kolorytu kompozycjom (Dreifarbig Bomber, The Chase). Zdarzają się niedopracowane szkice ale i interesujące nagrania (Overlander, May ). Sympatyczne, niewymuszone –arcydzieło to nie jest ale czemu nie?
http://www.groove.nl/cd/1/18640.html
RECKZEH UWE-BEHIND THE NORTHERN WASTELAND’97
Reckzeh należy do moich ulubieńców więc z przyjemnością zapuściłem sobie ten jego debiutancki krążek. Powiem tak –gładkie granie bez szczególnych rewelacji ale te wszystkie wokoderowe wstawki przyjemne dla ucha kosmiczne sekwencje i melodyjność sprawiają dużą frajdę słuchaczowi. Nic mnie tu nie olśniło (wskazanie na melodyjną syntezatorową cza czę Rainbow In Your Mind) ale to dobre, sympatyczne granie. Talent Reckzeha rozwinie się na następnych płytach.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5712955-5710001.html
TANGERINE DREAM-LUMINOUS VISIONS’98 (DVD)
Tak naprawdę po ten dysk wydany przez Sony Music Entertaiment sięgnąłem ze względu na ... Yoichiro Kawaguchi’ego, japońskiego prekursora animacji komputerowej ( pierwszy film, Pollen, to 1975 rok!), który zadbał tu o stronę wizualną. Dysk zawiera dość ciekawy wywiad zrealizowany po koncercie w Shepherd Bush Empire w 1997 roku z Edgarem Froese na potrzeby MTV i parę innych bonusów. Muzycznie to czasy tangentyzacji czyli takie jakieś nijakie granie rozdrabniające legendę na drobne a do popatrzenia to morphing głównie kulistych form z wykorzystaniem wcześniejszych prac Kawaguchi’ego. Czemu nie?
SERRIE JONN-CENTURY SEASONS’00 2cd
Jest to album przekrojowy prezentujący twórczość Serrie od 1977 do 1999 roku, zrealizowany na dwóch płytach CD z dwoma utworami premierowymi, z których jeden później pojawi się na DVD Journeys In Imagination (a o nim wkrótce). Stylistycznie to przeurocze brzmienia SM, które odarte np. z perkusyjnych przeszkadzajek byłyby wzorcowym ambientem choć i są prezentacje tego jak Serrie romansował z muzyką Ethno. Jeśli chce ktoś poznać dźwięki rodzących się gwiazd a nawet całych galaktyk, poczuć smak wizualnego piękna kosmosu przełożonego na język muzyki – obowiązkowe. Idealny wstęp do szerszego zapuszczenia się w meandry dyskografii tego Amerykanina. Polecam. PS –dla vangelisologów – posłuchajcie fagotu i delikatnych akordów w utworze tytułowym –można się pomylić...
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5713521-5710001.html
NAUTILUS-SOLAR MOON’01
Otwarcie to znakomity kawałek Moon Over Pinnarp. Pogodne granie z gitarą elektryczną bongosami wybijającymi rytm i syntezatorową zawiesiną w tle. Nie jest to odosobniony epizod –płytę słucha się bardzo dobrze. Dużo tu relaksującego gitarowego grania i spokojnych klimatów elektronicznych. Choć obraz jest czasami zaciemniony przez np. loungowe (Three Kinds of) Moonlight Bars czy chilloutowe Earthlight to jednak to zdecydowanie dobra elektronika osadzona w tradycjach nurtu. Ciekawe.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5711272-5710001.html
AACHENER SECOND JAM-SESSION NIGHT 28.12.2002 (Ron Boots, Stephan Kohnen, Robert Schroeder, Stephan Zielinski, Marcel Eckert, Harold v.d. Heijden, Andreas Heuschkel, Detlef Titz and others) DVD ’02
Jam session tworzona z inspiracji Roberta Schroedera. Występ miał miejsce w restauracji zajazdu Keglerheim a towarzyszyła mu nieliczna publiczność, głównie to muzycy, rozsadzona przy stołach przy których krzątał się wchodzący w kadr kelner roznoszący piwo... Ma się wrażenie że Schroeder z towarzyszącym mu gitarzystą (momentami fałszującym) grają do kotleta. Mizerne ubarwienie koncertu (szklana kula, jakieś światełka jeszcze z Wigilli) dopełniają obraz nędzy i rozpaczy. A jak dochodzi do tego jeszcze śpiewanie...Raczej ciekawostka albo dla zagorzałych fanów.



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Autor tematu
spawngamer
Habitué
Posty: 2314
Rejestracja: 23 gru 2004, 15:33
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Bydgoszcz
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka,film,komiks,książka itd.
Status: Offline

#76677

Post autor: spawngamer »

SYNDROMEDA- A DAY IN THE FIELDS’05
Batalistyczne rytmy wybijane na bębnach świetnie podkreślają syntezatorowe pady (utwór Awakening) potem pełen romantycznego porywu fortepian do którego po chwili dołącza syntezator powtarzający frazę muzyczną i przejmujący całkowicie po chwili pałeczkę, tworząc przepiękną wizję tytułowych Morning Orchids. Interesująco brzmi oparty na metalicznych uderzeniach i dudnieniu bębna Thunderous Earth. Bardzo świeżo i oryginalnie brzmią sekwencyjne Time Goes By, mellotronowe Listen to the Trees, spokojne i majestatyczne w swym wyrazie i krwiste Welcome to Paradise. Płytę kończy organowe podniosłe A New Breath idealnie wpasowujące się jako zamknięcie w ideę zilustrowania muzyką jakiejś rocznicy. Belg Danny Budts jakoś dziwnie cieszy się w Polsce lekceważeniem, a nawet pogardą fanów el muzyki. Spotkałem się z opiniami że to II liga. Fakt, że stworzył dużo płyt i ich materiał nie zawsze jest absorbujący ale ta płyta jest wyjątkowo frapująca. A genezą tej muzyki jest fakt że Budts został zapytany czy jego muzyka może zostać wykorzystana podczas obchodów 850 rocznicy założenia wioski Ekeren gdzie artysta mieszka. Ten jednak zaproponował że nagrana zupełnie nowy materiał inspirowany okoliczną przyrodą i urokami tego miejsca co opowiedział za pomocą 9 nagrań układajacych się w 24 godziny z dnia w Ekeren. A wyszedł z tego kawał świetnej roboty. Szczerze polecam.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5713617-5710001.html
NIES HARALD- PLANET OF THREE SUNS’05
Niemiec Harald Nies udzielał się najpierw jako gitarzysta ale zainteresował się też elektroniką za sprawą Klaus’a Hoffmann-Hoock’a (Cosmic Hoffmann, Mind Over Matter), który towarzyszył mu też w kilku nagraniach. Już od początku Nies funduje nam energetyzujące pasaże syntetyczne splecione z kłusami gitary elektrycznej odpowiednio dawkując też momenty liryczne – to w utworze tytułowym. Nightscene zaś to relaksująca, ciepła impresja z delikatnościami z syntów i nastrojową grą gitary. Świetne, dobrze rozplanowane sekwencyjne granie oczywiście z gitarą wyłaniającą się w kluczowym momencie serwuje Arthos Dance. Rozmarzony, lekko odrealniony nastrój z Zen In 8 ciągną kolejne utwory z przerwą na dodającą sekwencje i nieuchwytnie podniosłą Doric Morning. Nies realizuje się też w czysto elektronicznych tematach nie wykorzystując gitary (Sun-Pearls). Całość jest trochę niespójna ale jednak ciekawa.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5712942-5710001.html
EL-KA & RENE VAN DER WOUDEN – GASOMETER CONCERT 28 OCTOBER 2006 OBERHAUSEN BY HAJO LIESE, TILL KOPPER, C. VAN DER WOUDEN WITH COOPERATION SYNGATE’ 06 DVD BOOTLEG
Ten koncert dany przez twórców związanych z SynG@te miał miejsce w październikową noc między pierwszą a piątą rano na sali Gasometer w Oberhausen. Tematem przewodnim było jak możemy brzmieć jak nasi ulubieńcy TD w unikalnych zestawach i budowlach dźwięków. O EL-KA już pisałem więc parę zdań o Woudenie (rocznik 1972). Na fortepianie gra od 8 roku życia, zakochał się szybko w syntezatorach, które podpatrywał w holenderskich show telewizyjnych promujących muzykę z ówczesnych list przebojów w czasach gdy keyboardy były podstawowym instrumentem w muzyce pop. W 1993 roku zakupił pierwszy zestaw syntezatorów i tworzy regularnie do szuflady dopiero w 2005 roku decydując się na debiut w SynG@te. Do tej pory wydał 5 albumów osadzonych w NBS. Zdjęcia robione są amatorsko z ręki, po scenie chodzą jakieś rusałki i machają jedwabnymi szalami...Od strony muzycznej to siedzą panowie za syntezatorami w ciemnościach i grają betonowy berlin nic do gatunku nie wnoszący...Dla fanatyków.
MIND OVER MATTER-INDIAN MEDITATION PART II’06
Hoffmann Hoock wybrał na dwie płyty dotyczące indyjskich medytacji 12 kompozycji z lat 1988 do 2004 oraz dodał dwa nowe nagrania. Starsze rzeczy zostały cyfrowo zremasterowane inaczej przycięte lub wydłużone i inaczej od oryginałów zaaranżowane. Na pewno wyróżniłbym zmienioną wersję Gangi (Maha Ganga). Większość to taki hindustyczny ambient oparty na fluktuacjach z np. fujarką w tle, prawie jak SM. Miło posłuchać jak umysł wygrywa z materią...Warto
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5713145-5710001.html
FOOD FOR FANTASY-SECRET OF DREAMIN’ 06
Reaktywacja dawnego projektu Schroedera Double Fantasy. Muszę przyznać że Remember Double Fantasy to ciekawe, wciągające onirycznym otwarciem nagranie, The Secret Of Dreamin' przynosi świetną gitarę opowiadającą na pierwszym planie rzewną historię a w tle zaś znakomita sekcja w schulzowskiej manierze. Płyta robi na mnie bardzo pozytywne wrażenie –dużo dobrego melodyjnego grania w synth popowej oprawie, eksplorujące obszary elektroniki niesekwencyjnej, sięgając ku tradycjom el francuskiej z przełomu dekad siódmej i ósmej poprzedniego wieku. Jest tu miejsce i na rozbudowane nagrania (Fast Food (Dinner Version)) jak i na króciutenkie wstawki (Missing Reality) czyli płyta jest stworzona na zasadzie że nic nie może się z sesji zmarnować. Lekka poświata elektroniczna, dużo spokojnej gitary i perkusja nadająca rytm. Dobry lounge i chillout prześwitują do tego co chwila. To co nazwano przy Double Fantasy, Californian Groove tu znajduje świetne rozwinięcie. Polecam.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5712669-5710001.html
AXESS - VOICES OF DAWN’08
Pod tym pseudonimem występuje Axel Stupplich. Ci którzy nie znają jego świetnych płyt, Chamaeleon i First Light (Contact uważam za średni) bardziej powinni ożywić się jak przypomnę że to podpora jednej z najciekawszych kapel ostatnich lat Pyramid Peak. Po tej rekomendacji uważam że warto sięgnąć po jego solowe nagrania a także poszukać go w duecie z Andreasem Morschem w Digital Dream. Ujmujący, chwytający za serce klimat melodyjność i świetne sekwencje to otwarcie tej płyty (Beyond The Stars ). Później mamy dużo dobrej elektroniki, dynamicznej (The Return Of Nibiru) lub stonowanej (Endless Dreams) a wszystko w atrakcyjnej przystępnej formie. Czy trzeba czegoś więcej?
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5713537-5710001.html
WRIGHT DAVID- MOMENTUM’08
We wrześniu 2007 roku Wright dał koncert w Filadelfii w USA promujący mający wyjść na dniach album Dreams and Distant Moonlight. Ale że nie wszystko szło z planem instynktownie zmienił set do zagrania w większości improwizując go zainspirowany otoczeniem (miejsce, ludzie) w jakim przyszło mu grać. Dodatkową motywacją była możliwość wykorzystania wypożyczonego od Chucka Van Zyla, organizatora koncertu mającego duże możliwości syntezatora Alesis Andromeda A6. Muzyka została podana studyjnej kosmetyce i wydana jakżeby inaczej w labelu AD Music którego Wright jest współwłaścicielem. I co dostajemy? Wyśmienitą porcję, wyciszonej, relaksującej quasi space music, gdzie mamy to kosmiczne charakterystyczne pływanie w przestrzeniach ale okraszone konkretnymi przypominającymi brzmienia wibrafonu dźwiękami, nadającymi lekkiej dynamiki całości ozdobnikami typowymi dla wczesnego Kitaro. Stylistycznie od Secrets in the Mist mamy jakby drugą część płyty także z początku osadzoną w nastrojowym, spokojnym graniu ale z dodaniem bitu rytmizującego nagrania i ewoluujących zestawów dźwiękowych. W tej sekcji każdy znajdzie po trochu coś dla siebie; i miłośnik melodii jak i ambientu czy sekwencji.
LUNDSTEN RALPH -DANCE IN THE ENDLESS NIGHT’08
Przyznam się że znam jedynie In Time And Space które zrobiło na mnie mierne wrażenie. To moje drugie podejście do tego Szweda. I ku memu miłemu zaskoczeniu to znakomita pozycja naśladująca brzmienia lat 70 tych i początku 80 tych. Bardziej synth elektro (świetny śpiewany Rendezvous With A Washermachine) i space disco (Discophrenia) czy elektro funk (Robot Amoroso) niż czysto elektroniczna, bo sięgająca mocno po brzmienia klasycznego instrumentarium jedynie w oprawie tworząc syntezatorową zawiesinę. Bardzo interesująca podróbka. Polecam.
FOX ROBERT- ADONAI’08
Adonai to jedno z imion Boga. I jak poszczególne tytuły wskazują płyta inspirowana jest Nowym Testamentem a dokładniej wydarzeniami z wielkiego tygodnia. Dużo tu brzmień z środkowego wschodu Azji, co podkreślają jeszcze wokalizy w stylu Dead Can Dance, mroczne, tajemnicze a zarazem przyciągające swym pięknem. Miękkie rytmy na bazie wschodniego instrumentarium pogłębiają spirytualną treść utworów. Pojawia się ambientalny wiatr (Gethsemane) a nawet chorały trochę do tematyki biblijnej nie pasujące (Anointing, 9 Mimes ). Ta płyta koncepcyjna to swoiste wyznanie wiary z tym że nie w elektronicznej a bardziej instrumentalnej woalce. Ciekawe.

ELECTRONIC REVIVAL-EXEQUATUR’09
Tomek Florek, połowa duetu Electronic Revival nie zapomniał o mnie przesyłając nowy materiał zespołu wydany właśnie na CD. Cóż, ładny digipack z dość anonimową a przez to tajemniczą okładką zapewne mający podsycić ciekawość co do zawartości muzycznej. A druga w dyskografii płyta zawsze ma trudne zadanie – raczej każdy wykonawca chciałby aby była lepsza od debiutu. Tym razem mamy pojedynczy krążek i dziewięć utworów dających w sumie 76 minut muzyki. Podzieliłbym na dwie części. Pierwsza której cezurą jest utwór czwarty to eksploatujące przyjemność grania utwory osadzone w głośnym, masywnym zapełnianiu dźwięku charakterystycznym dla płyty „Przebudzenie”. I tak „Tchnienie” to kosmiczne odgłosy w stylu wczesnego Jarre’a z wchodzącymi w nie gwałtownie przesterami gitarowymi z mocno pracująca perkusją, dynamizujące momentami całość kawałka. W „Analogowo” pojawiają się też ostre perkusyjne brzmienia wyjęte żywcem z grunge’u korespondujące idealnie z riffami Florka i znów w otoczce a właściwie w kontrze efektownych dryfów syntezatorowych i sampli przechodząc dość niespodziewanie w grę klasyczną gitarą w stylu hiszpańskim jak i rytmy żywcem wzięte z rumby, które w połączeniu z wokalizą i nju ejdzowym fortepianem poluźniają drapieżną atmosferę. „Mglisty Poranek” to głośne bo jakież mogą być gitarowe solówki, dźwięki na tle spokojnego grania. Podobnie jest w „ARP” gdzie zaskoczyły mnie próby wokalne. Trochę to zaczyna się zlewać w jedność z której trudno wyodrębnić indywidualne utwory ale następuje część druga. „Orientalna Podróż” to połączenie żeńskiego śpiewu w hinduistycznej manierze z wordpainting w stylu Uli Dudziak i porywającej, mocnej melodii gdzie oprawa stoi dudniącym, silnym dźwiękiem. Gitara tworzy świetną otoczkę (choć i ma swoją chwilę na pierwszym planie), chowając się w cień efektownej aranżacji syntetycznej, która rytmicznie przypomina mi przeróbkę tematu z „Mission Impossible”. „Światło nadziei” ma subtelne wirujące barwami otwarcie „sterroryzowane” ostrą gitarą ale znów powracające w okowie wyrazistych przeszkadzajek. Kolejne utwory są coraz bardziej harmoniczne i pozwalające na ekspozycję solówek syntezatorów. Gitara elektryczna sprawia, że utwory są twarde, męskie, ostre, syntezatory zmiękczają, lekko odrealniają taki odbiór. Prawdziwy przełom to ponad czternastominutowa suita Arboretum gdzie panowie uwierzyli że można stworzyć coś w stu procentach czerpiącego z tradycji unurzane też w sile nowych brzmień. Piękna barwa snująca solówkę przypominająca analogowe czasy w otoczeniu znakomitych ozdobników z nie nachalnym dodaniem masywnych, basowych dźwięków i chóru, w ferii ostinat prowadzi dalej kompozycję przez meandry wynurzających się z ciszy delikatności, nawet gitara Florka zamieniona zostaje na spokojny bas a ten wktótce na gitarę klasyczną która świetnie konwersuje z syntezatorem w pięknej rozmowie dźwięków. Pompujące basy i metaliczny podgłos, świetnie wprowadzają przejmujący chór zastąpiony falującym brzmieniem syntezatora tworząc podniosłą, patetyczną chwilę. Wyciszenie potrzebne jest aby móc repryzować najbardziej chwytliwe tematy. Znakomity utwór który już określiłbym klasykiem. Koniecznie chciałbym usłyszeć go na DoEM w Cekcynie. „Tęsknota” to świetne melodyjne granie w spokojnej formie okraszone ostrymi riffami jako refrenem a później już całą sekwencją gitarze poświęconą i znowu znakomitym użyciem chóru i bardzo dobrą oprawą dźwięków towarzyszących. I wreszcie kończące to wydawnictwo „Ogrody Namiętności”. Utwór rozładowuje napięcie stawiając na relaksacyjne brzmienia gitary jak i syntezatorów. Płyta którą zespół stawia duży krok naprzód, rozwijając się i wychodząc poza manierę „Przebudzenia”. Warto się zapoznać. Szczerze polecam.



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Autor tematu
spawngamer
Habitué
Posty: 2314
Rejestracja: 23 gru 2004, 15:33
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Bydgoszcz
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka,film,komiks,książka itd.
Status: Offline

#76806

Post autor: spawngamer »

HIMEKAMI-SENNEN KAIROH’00
Mamy tu składniki muzyki instrumentalnej, ilustracyjnej (sekcja smyczków), etno muzyki, (śpiewy i otoczka orientalnych instrumentów)jak i też wstawki syntetyczne. Słychać że rzecz jest skierowana na rynek wewnętrzny lub dla miłośników wyszukanych elementów kultury japońskiej. Eletronikę najciekawiej prezentuje utwór Tabiji. Wyróżniłbym też sentymentalne Tukiakari No Suna No Nakani i melancholijne (wiolonczela, fortepian) Shikai oraz (wiolonczela, gitara klasyczna ) Omoi. Zresztą płytę można podzielić na etniczną z japońskimi śpiewami i instrumentalną, nastrojową spokojną w drugiej części płyty. Ciekawe.
SERRIE JONN- STAR CHRONICLES - JOURNEYS IN IMAGINATION’01 (DVD)
To DVD z muzyką Serrie otwierało 4 częściowy cykl DVD Star Chronicles. W części drugiej, Lumia Nights pojawiała się także muzyka Serrie’go. Osobą łączącą całe przedsięwzięcie był wybitny animator 3D, Charlie Case. I co tu dużo mówić, Serrie znalazł wspaniałego interpretatora swojej muzyki. Najdłuższy bo 22 minutowy utwór tytułowy to kosmiczne pejzaże lekko ocierające się o fantastykę robiące ogromne wizualne wrażenie. Bogata kolorystyka i zgrabna animacja zachęcą kązdego do oglądania. Obrazy oparto na danych udostępnionych przez NASA i JPL. Pięciominutowy "Auranvector" ma charakter symetrycznej abstrakcji zaś także 5 minutowy Deep Mystery, prezentuje falowanie oceanu w fraktalowej formie. Ciekawe. http://www.sonicimmersion.org/feature.p ... ture=90401
HILLMAN STEVE -OPENER OF THE WAYS’02
Steve Hillman (rocznik 1957) pochodzi z dzielnicy Edgbaston w Birmingham. Dorastając w latach 60 tych często podsłuchiwał w radio i TV coraz bardziej fascynujące go dźwięki muzyki elektronicznej oparte na brzmieniach Mooga. Poznawał coraz dojrzalsze próby w tym gatunku od Waltera Carlosa poprzez Hawkwind na Tangerine Dream kończąc, Ci ostatni wywarli na nim szczególnie piorunujące wrażenie gdy usłyszał ich w 1972 roku w audycji BBC Jimmy Saville’a. Wtedy to wpadł na pomysł aby rozebrać na części pierwsze mały magnetofon i zaczął tworzyć różne połączenia kabli aby wreszcie ku jego uciesze usłyszeć z głośnika basowego zestaw fantastycznych elektronicznych charczeń, co wkrótce uporządkował dodając oscylator i modulując dźwięki....Takie były początki jednego z najbardziej zasłużonych twórców muzyki elektronicznej w Anglii, o którym możnaby napisać całe wypracowanie. Ten album wydany w 2002 roku tak właśnie też należy rozpatrywać. To ostatnia płyta na której użył zbudowanego przez siebie słynnego samplera Cyclops a wykorzystujący na nowo nagrane nagrania z kaset MC. Muzyka to zaskakujące połączenie Art Rocka, progresji z elementami hard rocka z brzmieniami czysto elektronicznymi choćby sekwencjami. Ta energetyczno dynamiczna zbitka tworzy przejrzysty interesujący obraz czego przykładem choćby utwór Trancer czy świetne, wracające do czystego źródła szkoły berlińskiej dwuczęsciowe Centre Of Forces. Ale Hillman aby nie znudzić nie stroni też od transcendentalnych kompozycji a’la wczesne TD (Golden Flame) czy fujarkowo –morskie Sea Child. Wyśmienita muzyka, taka pierwotna w swej chropowatej formie sięgająca do prapoczątków gatunku. Polecam.
RECKZEH UWE-TIMECODE’03
Już od początku Reckzeh raczy nas melodyjną sekwencyjną elektroniką z bogactwem smaczków i efektów mocno sięgających ku tradycji wczesnego Jarre’a. Continental Drift to zaś dzieło wybitne. Ta wciągająca masa dźwiękowa zbudowana z repetytywnych motywów gdzie prym wiedzie brzmienie przypominające mellotron zanurzona w oparach chwytliwej melodyki to genialny przykład jak z prostych środków można zbudować stuprocentowy hit w rytmicznym tle lekko nostalgicznej poświaty. Reckzeh scala zgrane elementy w zazębiającą się wspaniale całość. Metamorphosis I-III wyraźnie nawiązuje początkiem to lejących się podkładów jarrowskich wypełniających antrakty między kolejnymi przebojami z jego dwóch najbardziej znanych płyt. Później rozwija się to w wielowątkową melodyjną suitę. Rytmiczne, nieskomplikowane sekwencje z feerią ozdobników ma pochód w dalszych wpadających w ucho kompozycjach. Ciekawe.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5712957-5710001.html
WOLLO ERIK –EMOTIONAL LANDSCAPES’03
Kolejna bardzo interesująca propozycja tego wykonawcy wydana w Spotted Peccary. Taki maximal ambient gdzie atmosfera pochodzi od tego gatunku ale zamiast minimalizmu dźwiękowego mamy mnogość brzmień w mieniących się fakturach. Niesamowity jest Second Totem przypominający mi kosmiczną pozytywkę, nieziemsko piękne. Uwagę zwraca przejmująco rzewna inwokacja wykorzystująca waltornię Sounds of the seen, Part I, przechodząca potem w elektronicznie przetworzone irlandzkie rytmy, kosmiczne pejzaże z gitarą w tle Virtual World - itd. Niezwykle sugestywne interpretacje ezoterycznych obrazów wyobraźni oraz widoków rodzimej przyrody Wollo czyli skandynawskich surowych klimatów Norwegii, tworzą niezapomniany melanż. Świetna płyta....
HAMPSHIRE JAM 4 (Keller & Schonwalder, Narcosis, Der Spyra)’04 DVD BOOTLEG
No cóż robiony podczas jednej z najbardziej znanych cyklicznych imprez z el muzyką bootleg DVD stworzono na bazie Handycamu osadzonego na statywie między publicznością. Autor zdjęć czasami bawi się w przybliżenia a czasami nie. Czyli wizualnie coś w stylu footage’u u wujka na imieninach. Muzycznie –rozpoczyna Keller z Schonwalderem z dobrym setem sekwencyjnych pasaży. Podział ról to Schonwalder zabawia się potencjometrami, Keller gra solówki a na gitarze a potem elektronicznej perkusji Bas Broekhuis. Następny występ Narcosisa czyli angielskiego duetu Steve Jenkinsa i Stephana Whitlana zaczyna się od muzyczki do jakiś slapstickowych komedyjek ale co ważne kamera jest teraz po środku sali na szczycie przejścia między rzędami. Kolejne dźwięki to strojenie instrumentów orkiestry i wreszcie danie główne – ku memu zaskoczeniu bardzo zgrabny zestaw berliński. Muszę się przyjrzeć temu projektowi bliżej. I wreszcie wieńczący krążek występ Der Spyry. Jak zwykle fantastyczna muzyka z tą nostalgiczną barwą przypominająca wibrafon. Zdjęcia z lewej strony widowni i...dziwnie przycięte po bokach jakby kamera była gdzieś schowana albo źle ustawiono optykę. Dysk oprócz walorów zapoznawczo – archiwistycznych ma jeszcze jedną zaletę –aż trzy i pół godziny muzyki!
NIES HARALD –RESTART FROM SEDNA’04
Płytę rozpoczyna nadspodziewanie dobra suita tytułowa świetnie odzwierciedlająca kosmiczne klimaty oraz czysto elektroniczne składniki czyniące ją nad wyraz apetyczną. Później zagłębiamy się w tematy podyktowane grą podstawowego instrumentu Niesa czyli gitary. Robi się raczej sztampowo ale elegancko. Chociaż jest jeden rockowy w swym brzmieniu kawałek wpadający mocno w ucho –Space Jam. Ogólnie czemu nie?
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5712617-5710001.html
ZINKL –TEMPTATIONS OF ST. ANTHONY’04
Austriak Anton Zinkl to postać intrygująca i idealnie wpasowująca się w image wytwórni Prudence balasującej na granicy eksperymentalnej muzyki instrumentalnej. Zinkl opiera się na tej siódmej solowej płycie na konwencjach muzyki klasycznej (brzmienia organ i klawesynu) a z el pojawiają się archaizmy z Hammonda i Mooga. Harmonia ma tu dość zawikłane formy bliskie dźwiękowym tapetom dawnych słuchowisk radiowych i progresywnych suit z tym że w bardzo niekonwencjonalnym instrumentarium plus eksperymentalne abstrakcje. Trudne w odbiorze dla wysublinowanego odbiorcy.
TYNDALL NIK & SCHOLL BERND –DREAMSPHERES CHILLOUT IN SPACE’04
Nie przepadam za Tyndallem ale Scholl nie jest mi obojętny więc przemogłem się i przesłuchałem ich wspólne dzieło wydane w Prudence. Obaj znają się od 1986 roku gdy spotkali się na White Waves Festival a razem wystąpili po raz pierwszy w 1997 roku podczas KLEM. Ta płyta to kompilacja ich wspólnych koncertowych dokonań. Najlepiej klimat tej płyty oddaje liryczno –rozmarzony Sunrise In Paradise oddający ducha elektronki moogowej z lat 70 tych. Jak na senne sfery przystało muzyka jest lekko zamglona, oniryczna. W podtytule pojawia się modne słowo chillout, które jest nadużyte gdyż mamy tu i SM (Sacred Ritual) czy ethno elektroniczne rozważania połączone z ambientem (Cosmic Dance a szczególnie świetny Walk to The Stars) jak i ambient czystej próby (Dreams In Space). Dobra rzecz.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5712208-5710001.html
MOONBOOTER-TERALOGICA’05
Płytę otwiera melodyjny przebój First Sunset oparty na powtarzalnym, chwytliwym akordzie wygrywanym na przemian na barwie fortepianu i syntha. I tak jest w też w kolejnych nieskomplikowanych, repetytywnych utworach mających lekkie zacięcie taneczne ze szczyptą trance’owych składników ( w ostatnim kawałku Orgasmik, hard core’owych). Melodyjna, przeurocza rzecz bez większych aspiracji ot, rzemieślnicza praca dająca dobrą zabawę.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5712624-5710001.html



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Autor tematu
spawngamer
Habitué
Posty: 2314
Rejestracja: 23 gru 2004, 15:33
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Bydgoszcz
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka,film,komiks,książka itd.
Status: Offline

#77455

Post autor: spawngamer »

SCHMOELLING JOHANNES-WHITE OUT 2000’00
Płyta ta zawiera na nowo nagrany i zmiksowany materiał oryginalnego wydawnictwa White Out z 1990 roku plus dwie nowe kompozycje. Inspirowana filmem Axel’a Engstfeld'a “Antarctica Project” ( z jego ścieżki dźwiękowej wykorzystano kilka sampli) i książką “The Terrors of the Ice and the Darkness” Christoph’a Ransmayrs’a, to kolaż charakterystycznego, unikalnego stylu artysty opartego na oszczędności dźwiękowej i wyrazistości sampli z np. w utworze tytułowym perkusacjami w stylu Schulze i prostą oprawą słuchowiska przypominającą Angel And The Soldier Boy zespołu Clannad. Co ciekawe, moje największe zainteresowanie wzbudziły nowe utwory, zwłaszcza Rain Echoes oraz dodany na końcu intrygujący remiks Icewalk. Ciekawe.
NAGLE PAUL-RED BOOK/BLUE BOOK’00 2cd
Oszczędność ambientu, brzmienia industrialu podane w języku sekwencji. Nagle moim faworytem nigdy nie był, cenię sobie jego rolę w duecie STDM ale tu podoba mi się konsekwencja w tworzeniu odrębnego, przynależnego tylko temu wykonawcy stylu. Choć są momenty że mnie to denerwuje (A Night At The Opera). Robotyczność Kraftwerk połączona z sekwencyjnością czyli From Space to mój ulubiony fragment Księgi Czerwonej. Dość ascetyczna, przez co wyrazista i klarowna muzyka. Niebieska część jest dynamiczna (Power Haus) i nostalgiczna zarazem (Wassernixe). Ta druga płyta wydaje się być bardziej przystępna i atrakcyjniejsza dla fanów tradycyjnej el. Ogólnie rzetelna praca tyle że bez rozbłysków ponad przeciętność.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5711322-5710001.html
LYELL JOHN& REILAND BRENT A. -SYNTHETIC UNIVERSE’02
Obaj panowie zadebiutowali wspólną kolaboracją WormHoles w 1998 roku. Ponownie spotkali się studio w Minneapolis po 4 latach tworząc ten krążek z tym że obaj przebywają ze sobą na co dzień jako współwłaściciele labelu Solar Wind Productions. Lyell bł rockmanem, który później przerzucił się na New Age zaś Reiland ma gruntowne wykształcenie muzyczne i poruszał się swobodnie w różnych gatunkach muzycznych od jazzu po folk. Album prezentuje różne odcienie ambientu z przewagą minimalizmu dominującego pod koniec wydawnictwa, co może niestety świadczyć że nie starczyło już pomysłów na interesujące nagrania. Bo zaczyna się świetnie. Ethereal Float to stylistyka ambientu tyle że w bogatej oprawie i formie chwytliwej melodii. Kolejne utwory wprowadzają lekkie mrowienia syntezatorowych pasaży (Dream Of The Solstice), zwiewne kojące iluminacje (Enigmatic Muse, Zone 5) a nawet instrumentacje w stylu ambientów Vangelisa (Planetary Caverns) ale też męczące praktyki z eksperymentami psychodelicznymi dźwiękami (Afterlife). Ogólnie –czemu nie?
BODDY IAN-CHIASMATA’04
Album wydany w DIN, wytwórni prowadzonej przez tego artystę, zawiera zapis występu na żywo jaki Boddy dał w planetarium National Space Center w Leicester w listopadzie 2003 roku. Płyta przedstawia zarówno nowy materiał jak i starsze nagrania (np. Ecliptic z Aurory). Już od początku ta muzyka przywodzi na myśl swymi ambientowo eksperymentalnymi dźwiękami wczesne dokonania KS i TD. Brzmi to wyśmienicie. Potem dochodzi minimalizm, nienatarczywe miękkie granie, w oprawie ciążącej ku nowym brzmieniom. Sugestywne i odrealnione. Niekonwencjonalne przez co bardzo ciekawe. Polecam.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5712269-5710001.html
MIND OVER MATTER -JOURNEY TO ETERNITY - ASIA II ’05 (DVD)
Jeśli chodzi o oprawę muzyczną Hoffmann –Hoock wykorzystuje żelazne pozycje ze swej dyskografii takie jak Bali Sunrise czy Children Of The Midnight poddając je mniej lub bardziej (Jack The Bear) aranżacyjnej obróbce. Myślę, że jego kompozycji nie trzeba reklamować –wysokiej próby elektronika balansująca na granicy melodyjnego New Age z wykorzystaniem brzmień kultury hinduskiej. Od strony wizualnej dzieje się dużo więcej niż na dysku Asia vol.1. Tam był tylko pokaz slajdów z dalekowschodnich podróży Hoocka tu każdy z utworów ma dwa pokazy – slajdy i film video (zdjęcia Nico Vesterham) co jest ciekawym novum prezentującym detale przyrody lub twory ludzkiej ręki czy ruch uliczny filmowane głównie ze statywu, z Bali, Sumatry i Tajlandii. Jako bonus pojawia się też Dreamy Katmandu w wersji live z koncertu z 1997 roku w Versmond. Interesujący sposób na zachęcenie do zapoznania się z twórczością tego artysty.
CREATE-BIOSPHERICAL IMAGINERY’06
Humphries nagrywał tą płytę w swym Backroom Studio. Album przekrojowo prezentuje nagrania w wersji studyjnej, które były wykonane na żywo w 2004 roku w Nottingham oraz w 2005 roku na E-Day Festival w Eindhoven. Trudno mi tu wyróżnić jakiś utwór. Po tym angielskim wykonawcy spodziewać się należy zawsze tego samego – wiernego oddania NBS. I tu także niczym mnie nie zaskoczył ale i nie rozczarował gra rzetelny „berlin”. Czemu nie?
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5712662-5710001.html
WRIGHT DAVID- DREAMS AND DISTANT MOONLIGHT’08
Liryczne kawałki z mistrzowskim wykorzystaniem melodii i przestrzeni dźwięku (wzorcowe np.Sun Dust) przeplatają się z utworami dynamicznymi. Świetnie jego sposób podnoszenia u słuchacza adrenaliny prezentuje zbitka Cry To The Moon Pt 1,2 i State Of Confusion gdzie Wright tworzy niesamowity nastrój wywodzący się z korzeni muzyki sekwenserowej. Spokojny rytm, drapieżne dźwięki na tle delikatnych syntów przypominają mi ...naszego Kubiaka! Wright niczym wino coraz im starszy tym coraz bardziej wysmakowany – doskonale prezentuje kunszt i maestrię swego warsztatu. Nie dziwię się że uznano tą epicką płytę za najlepszą w roku 2008 podczas Schalwelle Music Awards a krążek będzie prawdopodobnie najlepiej sprzedawaną płytą tego wykonawcy. Znakomita płyta mogąca być ozdobą każdej el kolekcji. Obowiązkowo.
FOX ROBERT- EVERGREEN’08
Rzewny wstęp utwierdza w romantyczno –zwiewnej poświacie delikatny fortepian na tle ulotnych melodyjnych dźwięków z syntha. Jak zwykle chwytające za serce przestrzenne granie rozwijane z kompozycji na kompozycję. Fox na tej płycie starał się uchwycić ducha swej rodzinnej Anglii. Myślę że chodzi tu nie tylko o metafizyczną stronę widoków za szyb, obrazu przyrody ale także zadumane ujęcie przemysłowego krajobrazu (Dirty Old Train czy miejskie odgłosy w Night Life). Fox nie na darmo jest nazywany angielskim Vangelisem –ta sama nostalgia tyle że odarta z pompatyczności w bardziej intymnym nastroju. Piękna, subtelna płyta.
KOEPPER JEFFREY-RADIATE’09
U Vica Reka w Ricochet Dream ukazał się kolejny krążek Koeppera, nie jedyny zresztą nowy krążek tego wykonawcy wydany w tym roku. Ale wydawnictwo to nie zawiera nowego materiału. To zremasterowany przez Steve Roach’a set grany tylko na analogowych syntezatorach (motto płyty - Stworzyć muzykę jutra za pomocą technologii dnia wczorajszego) podczas The Gatherings w Filadelfii, 14 kwietnia 2008 a zawierający kompozycje znane z jego wcześniejszych płyt z naciskiem na promowaną wówczas Sequentarię. Słychać tu całą paletę wpływów z wyraźnym uwielbieniem szkoły berlińskiej spod znaku TD i KS ale w melodyjnym sosie jak i inspiracje pozostającym na innym biegunie el muzyki Jarre’m (świetny Interphase). Z tej składanki różnych utworów wyszła znakomita propozycja dla każdego fana muzyki elektronicznej. Gorąco polecam.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5713752-5710001.html
EMMENS GERT - THE NEAREST FARAWAY PLACE VOL.2’09
Druga część tej trylogii, do której nazwę Emmens zaczerpnął z piosenki The Beach Boys, miała swą premierę podczas E-Day Festival. Kolejne 7 części nie zaskakuje –jak zwykle gra interesująco, starając się nie nużyć słuchacza a muzyczna opowieść rozgrywa się w obszarach NBS z elementami melodyjnej elektroniki. Szczególnie polecam wysmakowany fragment numer 13 i wieńczący płytę Part 14 zwłaszcza ostatnie 5 minut. Polecam.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5713846-5710001.html



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Autor tematu
spawngamer
Habitué
Posty: 2314
Rejestracja: 23 gru 2004, 15:33
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Bydgoszcz
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka,film,komiks,książka itd.
Status: Offline

#77834

Post autor: spawngamer »

MINDS IN MOTION –LOST IN DREAM’04 (DVD)
Erich Schnauder i Gerda Picker pokazani w rastrowanej czerni-bieli są podczas tworzenia muzyki w krótkiej migawce na początku dysku. Płyta jest przygotowana profesjonalnie i podzielona na 6 części. Z początku mamy pseudofilozoficzne rozważania –napisy ginące wsród gwiazd w stylu Star Wars. Co jest wewnątrz a co na zewnątrz?, co było a co będzie? itd. A konkluzją jest –a co o tym Ty myślisz? Płynnym fluktuacjom mieszanki ambientu z NBS towarzyszy redendronowany komputerowo obraz pieknych widoków w stylu gier komputerowych –zresztą mamy efekt tzw. real time play game i RPG –płyniemy łodzią obserwując barwny, piękny świat, pelen wody i lodowców oraz dziwnych, nieziemskich instalacji technologicznych jak i świątyń w stylu fantasy. Później dominują pejzaże kosmiczne wypełnione promami, stacjami orbitalnymi itp. trochę niedopracowane w szczegółach i infantylne ale da się oglądać momentami z dużym zainteresowaniem. Co ciekawe, wszystko to stworzył Schnauder. Czemu nie?
SCHOLL BERND-CIRCLE OF TREES’04
Dziwna rzecz. Taka nie schollowska. Klimaty z New Age w stylu celtyckim z ujęciem bliskim brzmieniowego minimalizmu z romantyczną gitarą, werblami i bębnami plemiennymi, fujarką itp. składnikami bliskimi World Music. Szczerze wolę tego wykonawcę bardziej w odsłonie stricte elektronicznej ale słucha się tego dobrze więc czemu nie?
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5712179-5710001.html
EMMENS GERT & HEIJ RUUD-BLIND WATCHERS OF VANISHING NIGHT’05
Na pewno magnesem przyciągającym do tego wydawnictwa jest Emmens ale doceniłbym też rolę Heija. Już od początku mamy do czynienia z wysokiej próby NBS-em. Ale też bez owacji. Zdecydowanie ciekawsze są krótsze formy. Ponad 40 minutowy kawałek zmęczył mnie i wynudził.
RADIO MASSACRE INTERNATIONAL-SEPTENTRIONAL’06
Dwa pierwsze nagrania to wojaże w stronę kraut rockowo onirycznej elektroniki wczesnych lat 70 tych. Od mellotronu nie potrafią się (to nie zarzut) też uwolnić w dalszych nagraniach tyle że wyposażonych w komputerowe struktury układające się w sekwencje.Improwizowane, eksperymentalne nagrania nie przekraczają jednak pewnej bariery, dziwności, nie popadają w kakafonię, są miłe dla ucha ale na pewno lekko odrealnione. To moje 24 spotkanie z ich muzyką i szczerze przyznam że miałem już stany zniechęcenia –ale to kolejna pozycja z ich dyskografii którą wysłuchałem z wielką przyjemnością. Polecam.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5712664-5710001.html
WELLENFELD-TRIP TO ILLUSION’06
Nie jest to płyta o której się powinno rozpisywać ale słucha się tego dobrze jako tła, lub jako relaksującej porcji nowej muzyki. Detlef Dominiczak - Andreas Braun zrobili na mnie wrażenie na debiutanckiej Cosmic Waves tu już nie intrygują – ciekawe melodie, które jednak po jakimś czasie zlewają się w jedność jako że brak mi tu przełamań, ciągła monotonia rytmu i nastroju zobojętnia słuchacza po jakimś czasie. A szkoda bo te repetytywne melodie mają w sobie duży pokład przebojowości (np. Ring Of Saturn). Takie sobie.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5712973-5710001.html
CODE INDIGO - IN CONCERT’07 2 cd
Płytę skompilowano z występów duetu z lat 2004-2006 ze szczególnym uwzględnieniem E-Live w Eindhoven i show w Fisher Theatre i zawiera na nowo zaaranżowane nagrania z 4 albumów studyjnych plus dwa nowe kawałki (Area 52 i Entangled In C). Twórczość Foxa i Wrighta solo bardzo sobie cenię zaś ich wspólny projekt Code Indigo jakoś zawsze wzbudzał moje mieszane uczucia. Może za bardzo pokładałem w nim nadzieję biorąc pod uwagę talent obu panów? Ano dlatego że można to wytłumaczyć na przykładzie np. Code 14. Wzniosła atmosfera, technoidalne rytmy, patetyzm ale jakieś to wszystko takie sztuczne, wykalkulowane że mam wrażenie że wszystko to zostało wystudiowane pod publiczkę. Są też drażniące mnie saksofonowo fortepianowe chillouty (24 am) ale zarazem wspaniałe tego gatunku kosmiczne dźwięki (Autumn Fades). Panowie próbują budować ten niezwykły, uduchowiony podniosły nastrój znany z ich solowych nagrań ale nie do końca im to wychodzi (Timecode). Na drugiej części wyróżnia się Entangled In C –rozmarzone dryfowania syntezatorów z konotacjami z Vangelisa zwłaszcza w wstawkach fortepianowych i utwór tytułowy z Uforii wzbogacony energetyzującym rytmem. Ogólnie takie sobie...
INDRA-TARA’07
Ten rumuński wykonawca zaintrygował mnie bardzo dwoma albumami ze swej bogatej dyskografii. Stąd z dużym zaciekawieniem sięgnąłem po jego kolejny krążek. I dostajemy wyśmienitą porcję tradycyjnego berlina gdzie wprowadzający Nectar Point to takie stonowane, nieśmiałe intro którego nastrój wyciszenia kontynuuje ponad 20 minutowy The Long Journey przechodzący sekwencjami i delikatną solówka w stricte berlińskie pasaże. Ale nadal w subtelnej formie. Taki też pozostaje blisko 40 minutowy –nostalgiczny, spokojny Anthology. Znać że talent Indry nie przygasa, tworzy interesujące pozycje śmiało mogące zaciekawić każdego el fana. Polecam.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5712993-5710001.html
SCHROEDER ROBERT-SPHEREWARE’07
Schroeder po dość długim milczeniu znowu się uaktywnił co jakiś czas wydając kolejny krążek. Na tym jego 16 już tytule w dyskografii muzyka jest z początku lekko przygaszona, odrealniona bliska momentami oniryzmowi –nabiera rytmu tyle, że delikatnego w A Quarter Of An Hour notabene bardzo dobry, zrobiony w schulzowsko-ashrowkiej manierze refleksyjny kawałek. Świetny jest też osadzony w trochę niekonwencjonalnej formie melodyki trącący subtelnie wpływami trance’u, Data Stream. Dalej eksploruje połączenie różnych gatunków el muzyki od berlina (Solar Panels) poprzez SM (znakomity utwór tytułowy) po chillout (Illuminated Signs). Bardzo dobra, wielowątkowa płyta. Szczerze polecam.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5713093-5710001.html
SYNDROMEDA-THE TWILIGHT CONJUCTION’09
Już pierwsza suita Inside The Lophophora wprowadza nas w sekwenserowe opary w przemyślanej, profesjonalnej formie. No, Not Scared Of You rozpoczyna długi, padowy wstęp kojarzący się z nieortodoksyjnym ambientem ale później mamy już tradycyjne sekwencyjne granie. Tradycyjnie. Nie jest to płyta konieczna do poznania ale na pewno trzymająca dobry poziom. Czemu nie?
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5713751-5710001.html
SCHULZE KLAUS FEATURING GERRARD LISA –DZIĘKUJĘ BARDZO LIVE IN WARSAW 25 YEARS LATER’09 (DVD)
Podoba mi się podtytuł –25 lat później. Autor strony Klausa Schulze, KDM pokpiwa z tytułu wydanego z koncertów Schulze z Blossem „Dziekuję Poland” używając gry słów pisze o niej że jest „polish”. Tu wyraźnie KS chyli głowę przed polskimi fanami wskazując że ma dla nich szczególne poważanie co zresztą zaświadcza szczerą przedmową przed występem. Muzycznie mnóstwo presetów a potem...znakomita sekwenserowa muzyka z ciekawymi solówkami Schulze’a. Mam wrażenie że ta żywa legenda muzyki elektronicznej w końcu nabiera wigoru po meczących latach 90 tych. Na Lisie Gerrard znać już piętno czasu ale jej instrument, czyli głos nadal jest nieziemski...Nie dziwię się ze Schulze zwraca się do niej per „godness”. Z tym ze Schulze bardziej towarzyszy jej muzyką niż wychodzi na pierwszy plan co po jakimś czasie nuży...Najciekawiej brzmi wykonany na bis Godspell. Bardzo interesujący jest dodatek In The Moog For Love –rozkładanie sprzętu, zdjęcia z próby, fragmenty koncertu berlińskiego i wpleciona w to opowieść Lisy jak doszło do współpracy, jak odnaleźli siebie jako pokrewne dusze pełne wrażliwości na te same tematy. Filmowanie na profesjonalnym poziomie. Ciekawe.



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Autor tematu
spawngamer
Habitué
Posty: 2314
Rejestracja: 23 gru 2004, 15:33
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Bydgoszcz
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka,film,komiks,książka itd.
Status: Offline

#78042

Post autor: spawngamer »

PROJEKT GAMMA-TRAVELLER OF UNIVERSE’96
Projekt Gamma to duet Niemców; Uwe Brameler i Volker Flottmann Nie dla mnie opływowe bulgotania padów. To wzorcowa muzyka jaką lubię – rytmiczna, melodyjna i już od początku drapieżna dodająca adrenaliny a nie rozmemłana na kształt ambientu. Interesująca, urozmaicona muzyka. Polecam.
MINDS IN MOTION-HORIZONTE II’97
Bardzo udany set NBS-u gdzie i subtelności są uwypuklone ale i gdzie ostrzejsze granie ma też swe pięć minut z tym że dominuje i według mnie to dobrze, te spokojniejsze oblicze ich bardzo dobrej muzyki. Zespół mało w Polsce znany a godny naprawdę uwagi. Polecam.
G.E.N.E.-PACIFIC PEARLS MUSIC FOR RECREATION WITH FASCINATING VISIONS & AMAZING DREAMS’97
Kompozycje stworzyły Cleo De Mallio i Lisa Maria Tedesca a wykonał je Steven Toeteberg. Pieczę nad produkcją miał mózg Software, Michael Weisser. Interesujące połączenie chillotu, world music z którego zaczerpnięto orientalne pieśni oraz basu w stylu Metheny’ego plus niepowtarzalne anielskie brzmienie znane z wcześniejszych płyt. Na początek przebojowe Have A Good Day ( ta kompozycja w zmienionej aranżacji spina klamrą płytę jako Have A Good Night) ale GENE zawsze wrzucało na rozruch świetną kompozycję. W Tahiti Beach Sunrise pojawia się pierwsza monodeklamacja - po francusku, później kolejne dotyczące ludów zamieszkujących wyspy Pacyfiku w ich narzeczach. Nadal jest interesująco, odprężająca, sympatyczna melodyjna muzyka. Polecam szczególnie japońskie We'll See Again fani miękkich klimatów na pograniczu New Age nie zawiodą się, kompozycja znakomita na rozchmurzenie oblicza, delikatna, zwiewna ze zniewalającym zaśpiewem. I dalej nadal nie odpuszczają! Relaksująca miła w słuchaniu płyta która co ważne ani przez moment nie nuży. Niezwykle świeże spojrzenie na komercyjna odsłonę WM i lekkiej elektroniki. Gorąco polecam.
INDRA-HELIOS ARENA’97
Dan Bozaru urodził się w 1961 roku w rumuńskiej prowincji Valcea w mieście Dragasani. Od najmłodszych lat związany z muzyką ( szkoła muzyczna -klasa perkusji, własny zespół folkowy ) jednak skończył studia techniczne, ma tytuł inżyniera aeronautyki. W czasach uczelnianych nie porzucił muzyki, grał na gitarze w dwóch zespołach rockowych, dojrzała w nim pasja do muzyki tworzonej przez Pink Floyd szczególnie gitarowych popisów Gilmoura. W tym też czasie bardzo zainteresował się muzyką JMJ i Vangelisa. W 1985 roku po części te fascynacje muzyczne pchnęły go do zainteresowania się studiami nad orientalną filozofią, medytacyjnej jogi i tantry, te fascynacje można dostrzec na okładkach jego płyt (motywy hinduistyczne) jak i w przyjętym pseudonimie. Po trzech latach pracy jako inżynier jako samouk rozpoczął naukę gry na keyboardach, przenosząc swe zainteresowania na krąg szkoły berlińskiej. W 1993 roku porzucił posadę, kupił pierwszy studyjny sprzęt i zdecydował zająć się tylko muzyką elektroniczną z wykorzystaniem komputerowej technologii. Jak dotąd wydał 34 płyty! To moje czwarte spotkanie z tym artystą. Jest to zapis występu w Constanta jaki dał z sopranistkami Michaelą Dasicomis i Marią Mladą. Od pierwszych taktów The Heart Celebration złapałem przysłowiowego karpia – symfoniczno perkusyjne rytmiczne patosy nijak się mają do berlińskich dokonań Indry. Płyta jest bardziej symfoniczna, próbująca wejść na płaszczyzny muzyki poważnej (użycie sopranistek) niż elektroniczna.
NAGLE PAUL-LORE’99
Chill Factor otwierający płytę szelestami, wstawkami wiolonczeli przypomina pracę czysto ambientową. Biorąc pod uwagę wytwórnię (Neu Harmony –pierwsza płyta wydana dla nich przez Nagle’a) może to nie dziwić. Ale to zmyłka bo dochodzą arabskie rytmy i i rzecz przekształca się w orientalizmy zmieszane z brzmieniami skrzypcowymi czyli dość oryginalne treści. Z hinduistycznymi wstawkami zaś mamy do czynienia w kawałku Anachronist ale naprawdę bardzo dobre granie mamy w utworze tytułowym, Lore. Lekko sentymentalny spokojny z wysuniętą na pierwszy plan piękną moogową solówką w delikatnej oprawie ozdobników perkusyjnych i interesujących sampli tworzy niepowtarzalny, niebanalny nastrój, wzmocniony pod koniec odważniejszym graniem. W Cascade głównym instrumentem jest ...fujarka! Nagle chciał zrobić coś innego, żywe instrumenty wysuwając na przód co z syntezatorowymi dźwiękami daje dość wyszukany efekt. Ciekawe.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5710736-5710001.html
SYNDROMEDA-IN TOUCH WITH STARS’01
Płyta jest zapisem występu w Jodrell Bank Planetarium z maja 2001. Mroczny wstęp rozświetla dodana w odpowiednim momencie sekwencja i solówki. Budts buduje powoli pulsujący nerwowo nastrój. W The LAst Influence, Syndromeda wycisza się budując intymny nastrój oparty na syntetycznych wysokotonowych bulgotaniach zespolonych z zapętlonym brzmieniem uderzeń w kodo plus rozpostarte po całej płaszczyźnie obu kanałów padowe wstawki. Spokojnie także jest w kolejnym utworze, No Way Back gdzie melodia opiera się na paru akordach z E-gitary basowej. Phaedron serwuje kosmiczne pejzaże wzmocnione po jakimś czasie odważniejszymi sekwencjami. Później mamy powrót do spokojniejszego obrazowania ale nadal w rytmie sekwencji. Bardzo dobre, dojrzałe kompozycje. Polecam
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5711414-5710001.html
ALPHA WAVE MOVEMENT-COSMOLOGY’03

Gregory Kyryluk ten krążek stworzył z gościnnym udziałem Jima Cole i Christhopera Cameron’a. Płyta rozpoczyna się trochę jak dla mnie niedopracowanym (gubienie rytmu) Prologue Sequence gdzie mamy ukłon w stronę żwawej muzyki sekwencyjnej. Ale już Teutonic Voyage prezentuje piękne pady połączone z omiatającymi przestrzeń dźwięku efektami i delikatną perkusją by oddać pola basowej, oddalonej sekwencji i coraz odważniejszym, narastającym partiom utworu. Świetnie zaaranżowany i rozplanowany utwór choć trochę siada napięcie w środku kawałka. Sailing Orion to rasowe, bardzo piękne SM w stylu Braheny’ego czy Serrie ze znakomicie dawkowanym rozbudowaniem kompozycji. Celestial Mechanics prezentowałoby się w tym samym nurcie gdyby nie zdynamizowanie poprzez bit i sekwencję bliską techno. Od tej pory bywa różnie, gorzej lub lepiej ale cały czas w obrębie wyciszonej elektroniki. Ciekawe.
http://www.groove.nl/cd/g/gr-096.html
FREE SYSTEM PROJEKT WITH DWELLER AT THE TRESHOLD –PASSENGER 4’04
Holendrzy kontra Amerykanie. Płyta koncepcyjna opowiadająca o locie w kosmosie i procedurach panujących na międzynarodowym porcie lotniczym. Pre-Flight to typowo ellisowskie błądzenie w kosmosie które w Arrival przechodzi w mięsiste tradycyjne sekwenserowanie. Meeting idzie w stronę lejących się jednostajności bliskich ambientowi, który oddaje pola znowu ostremu NBS w długiej suicie Passage. Ellis przynudza a FSP sekwenseruje. Wychodzi z tego całkiem zgrabna porcja „betonu”, która da się słuchać. Polecam.
DIDYMOS –CONNECTED’04
Fin Tommi Haavisto w swym debiutanckim, pełnowymiarowym krążku. Jak na obecne warunki wydawnicze to płyta jest króciutka bo zaledwie 36 minutowa. Proste, lekko popowe melodyjne granie. Szczerze to banalne ale przyjemne w odbiorze (np. Ever) czyli na wrażenia artystyczne nie ma co liczyć ot granie bez wielkich aspiracji.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5713507-5710001.html
SCHROEDER ROBERT-BRAINCHIPS –INSTRUMENTAL VERSION’05
Ten tytuł ma dwie wersje: wokalną i instrumentalną . Już otwierający płytę Doo Doo to znakomita introdukcja w brzmienia lat 80 tych potraktowane z dużym reasentymentem. Świetnie rozpisany rytmiczny kawałek z niezłymi wstawkami wokalnymi. Ale hitowych kawałków jest więcej – wskażę przynajmniej nieziemski, gitarowy Hotspot Zone. I tak pozostaje w ciągu dalszym, wypośrodkowującym elementy berlińskiej szkoły i melodyjnej elektroniki w bardzo interesującą mieszankę. Sporo tu dźwięków z pogranicza eksperymentu, i momentami więcej tu tworzenia klimatu niż melodyki z zabawami wokoderem na czele (świetnie to odzwierciedla Froggy). Słucha się tego znakomicie, przypomina to współczesne dokonania chilloutu tyle ze w zdecydowanie lepszej formie (np. wspaniały So Check Me+ ). Bardzo interesująca propozycja.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5712566-5710001.html



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Autor tematu
spawngamer
Habitué
Posty: 2314
Rejestracja: 23 gru 2004, 15:33
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Bydgoszcz
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka,film,komiks,książka itd.
Status: Offline

#78255

Post autor: spawngamer »

O’HEARN PATRICK TRUST’95
O’Hearn urodził się w 1954 roku w Los Angeles i już od 15 roku życia grał zawodowo w nocnych klubach na gitarze basowej. Ale także kształcił się w tym kierunku, ukończył Cornish College Of The Arts jak i pobierał prywatne lekcje u znakomitego basisty Gary Peacocka. W 1973 roku przeniósł się do Los Angeles i wsiąkł w środowisko ówczesnej sceny jazzowej grając zarówno ze starą gwardią jak i młodą sceną. W latach 1976-78 grał w zespole Franka Zappy przenosząc swe zainteresowania z akustycznego basu na basową gitarę elektryczną i wtedy też zainteresował się możliwościami instrumentów elektronicznych, w tajniki których wprowadzał go właśnie Zappa mający sporą kolekcję syntezatorów, aktory zapoznał go także z tajnikami technikaliów, edycji nagrań do produkcji kompozycji, inżynierii dźwięku i sposobów domowego nagrywania. I tak O’Hearn skrzyknął się z kolegami z lat jazzu, trębaczem Markiem Ishamem (wkrótce o jego solowej pracy elektronicznej) i gitarzystą Peterem Maunu i stworzył w 1979 roku Group 87. Kapela łączyła elektronikę spod znaku Kraftwerk z minimalizmem Briana Eno i jazz fusion Weather Report a po jakimś czasie stworzył też 3 albumy w duchu new wave rocka w kapeli Missing Persons stworzonym z przyjaciółmi od Zappy, Terry Bozzo i Warren Cuccurullo. Ich dwa albumy wykrystalizowały muzyczne fascynacje O’Hearna w jego solowych nagraniach w których obaj koledzy pojawiali się dość często.
Od początku charakterystyczne brzmienia O’Hearna z gitarą basową i dźwiękami z pogłosem i rzewnymi padami i elementami etnicznymi na czele. Album pomyślano jako opowieść o czasach człowieka pierwotnego (sugestywna okładka naskalnego rysunku) ale senne miraże jakie snuje kojarzą mi się z meksykańskimi bezdrożami pokrytymi kurzem i kaktusami prażonymi bezlitosnym słońcem. Płyta ta zrealizowana po 4 latach milczenia była pierwszą zrobioną dla nowej wytwórni Deep Cave i przyniosła artyście pierwszą nominacje do Grammy.
BODDY IAN & PICKFORD ANDY-SYMBIONT’95
Dynamiczne otwarcie Enigmagic wprowadza nas w świat rzeczowej, twardej, męskiej elektroniki nie uciekającej nawet od wplecenia śpiewu (Dreifarbig Bomber). wyraźnie czuje się tu dominację idei Pickforda czyli poruszania się w elementach melodyjno-tanecznych w komercyjnym sztafażu. Koegzystencję stylów obu wykonawców reprezentuje Prophet gdzie ambientowo moogowe rozpoczęcie i koniec pokazuje styl Boddy’ego zaś środek to pełne bitu i szalonego tempa zaarabizowanych rytmów przebojowe granie. Dla mnie najciekawszym kawałkiem, z ciekawymi, nieustajacymi solówkami i kolejowym rytmem rozpędzonego expressu jest utwór tytułowy plus nostalgiczne przyboje z Kuhl Bleu. Bardzo ciekawa rzecz.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5713654-5710001.html
SHIPWAY MICHAEL- SPIRIT OF ADVENTURE’95
To angielskie nazwisko nie powinno być obce betonowcom. Do członek formacji VoLT , który rozpoczynał swe zmagania z elektroniką od solowych dzieł. Rzecz nagrano zmiksowano i pre remasterowano na MSL. Spirit of Adventure, trzecią solową płytę tego kompozytora otwiera zabawnie amigowski głosik w otoczce nowoczesnych dźwięków. Dużo dobrego, chwytliwego melodyjnego grania z interesującym wykorzystaniem sampli pełnego pogody i pozytywnych wibracji. Liczne wolty od elektroniki symfonicznej ku pełniejszym wigoru obszarom soft rocka (Highland). Kolejne utwory mają taką samą poświatę z zacięciem tanecznym włącznie(choćby kawałek o dziwnym tytule „...---...). Dobra komercyjna zabawa.
STRAWE JOERG-DIALOGUE WITH THE UNIVERSE’95
Parę lat temu poznałem kilka płyt tego wykonawcy i jakoś nie przypadły mi do gustu...Ale dałem mu drugą szansę i ...jestem oczarowany! Strawe prezentuje tu tą pierwotną radość z tworzenia muzyki elektronicznej jaką dane było doznać prekursorom gatunku z początku lat 70 tych. Już na początek utwór który można nazwać klasycznym czyli The Foundation –przepiękna zwiewna kompozycja oparta na kosmicznych wiatrach, smyczkach, delikatnościach z perkusji...Już dla tego utworu warto. Pulsating Fields przypomina mi cyzelowaniem dźwięku dokonania Kraftwerk. Jest nawet miejsce na dobre SM (Flying Saucers). Ciekawy jest sekwencyjny z dużą dawką niespokojnego nastroju wykorzystujący dialogi z rosyjskich filmów Russian Fields. A na zakończenie typowy ambient Space Odyssey. Szczerze polecam tą mozaikę nastrojów.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5710857-5710001.html
SERRIE JONN-IXLANDIA’95
Myślę że ta płyta to niezła gratka dla wszystkich miłośników magicznej odmiany smooth jazzu opartego na saksie i klimatach pościelowych. Jest też smętno illuminacyjnie (Trésor) by od polowy płyty powrócić do korzeni twórczości Serrie czyli czystego SM (Century Princess) gdzie lecimy w otchłań kosmosu by uczestniczyć w zjawiskach o których nam się nie śniło (Starport Indra) wpaść w oniryczną podróż ku prapoczątkom świata (Tachyon Directive) by zadumać się w minimalizmie na koniec (Welcome Home). Zaskakujące i przewidywalne zarazem.
PICKFORD ANDY - XENOMORPH’96
Płytę wydaną przez Something Else Records masterował jak i opatrzył grafikami komputerowymi Ian Boddy. Powstała ona między listopadem 1995 a kwietniem 1996 roku. Otwarcie przypomina przez wykorzystanie głosu żywcem wziętego z dawnych gier RTS, kosmiczne rozważania o kondycji człowieka w kontekście pytania czy jesteśmy sami we wszechświecie a potem mamy dynamiczny trance bit i trochę infantylną melodykę (Xenomorph). Kolejny utwór Night Of The Long Knives, mocną perkusją lekko przesterowaną gitarą elektryczną i zapełnioniem przestrzeni stereo przypomina mi odmianę muzyki elektronicznej uprawianej przez Shreeve’a. Takie samo ostre brzmienie. Ono też dominuje na bardzo dobrym wystawiającym na pierwszy plan gitarę elektryczną Topaz jak i szybkiej, pełnej życia kompozycji Space To Breathe. Odsapnąć możemy przy spokojnej Apocalypse Of Love gdzie i dęciaki mają swoje miejsce a całość przypomina lekki chillout. A już po chwili podrygujemy w rytm energetyzującego Annihilatora – i tak do końca krążka z zaskakującym na wpół symfonicznym zakończeniem -Reflections. Ta płyta to duże wytchnienie od nadętych, bezbarwnych tytułów dla szukających pełnej życia melodyjnej elektroniki. Bezpretensjonalne, znakomicie zrealizowane przebojowe granie trącące komercją ale w pozytywnym znaczeniu. Mnie zahipnotyzowało. Gorąco polecam.
LYNNE BJORN - WITCHWOOD’96
Co można nazwać stylem Medieval-Fantasy albo dla jakiej muzyki ukuć termin Adventure Progressive Rock? Ano do tej płyty. Brzmi to jak soundtrack podszyty baśniami o czarownicach w leśnych ostępach. Gitarowo fletowe wstawki plus trele i odgłosy przyrody lasu, przypominają muzykę do obrazów przyrodniczych z lat 70 tych. Niektóre miniaturki mają wielki czar (np. After the Rain (Dew) ale muzyka ta ma cechy ilustracyjnych kompozycji wykorzystujących tylko syntezatory. Dla miłośników muzyki instrumentalnej bardzo ciekawy kąsek, tóry doczekał się kontynuacji jako Return To Witchwood.
BURMER RICHARD-TREASURES OF THE SAINTS’96
Samowystarczalny Burmer na tym krążku wykorzystał flecistę Tima Wheatera i wokalistów; Dylana Thomasa i Elizabeth Ainsworth. Rozpoczęcie w stylu irlandzkiego folku (Procession Of Treasures) to introdukcja w koncepcyjność tego albumu –opowieść o czasach średniowiecznej bojaźni bożej, gdy wiara w duchy i smoki przeplatała się z racjonalizmem w co wprowadza recytacja w Do Not Go Gentle Into That Good Night. Burmer rozgrywa to w obszarze eklektycznej melodyjnej elektroniki z wykorzystaniem żywych instrumentów takich jak flet, perkusja. Momentami lekko przymglona ocierająca się nawet o jazz (Apples On The Windowsill) lub z wyraźnymi arabskimi wpływami (Leaders In Frenzy) a z drugiej strony tajemniczo czarodziejska wypływająca z ducha SM (These Things Will Change The Sleep Of Angels) ta muzyka ma charakter bardziej etniczny niż czysto elektroniczny. Polecam.
http://www.vh1.com/artists/az/burmer_ri ... lbum.jhtml
FOREIGN SPACES - BEING CREATURE’96
To niemieckie trio Thomas Geldhauser, Werner Kolb, Georg Reiter powstało w 1979 roku w Monachium. Na krążku debiutowało dopiero w 1984 roku by zamilknąć na 10 lat i odtąd co jakiś czas, w zmieniającym się składzie (stałą jest Reiter a dołączał m.in. Lothar Lubitz) wydają kolejne albumy. Dobre, osadzone w tradycji granie. Wyraziste struktury z melodyjnym zacięciem rzetelnie oddają ducha ortodoksyjnej muzyki elektronicznej. Ciekawe.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5712629-5710001.html
ESP –THE GATE’96
Jacka Sprucha znamy jako E=Motiona zaś Mark Ashby, gitarzysta i keyboardzista to Amerykanin pochodzący z Maryland. Od 17 roku życia komponuje i wydaje na kasetach ( pierwsza Eos –opowieść o konflikcie nuklearnym i odrodzeniu świata za pomocą muzyki instrumentalnej) i płytach ( pierwszy album Mirror Shattered –1996) oryginalne instrumentalne kompozycje złożone z elementów krautrocka, rocka progresywnego, industrialu łącząc je w unikalnym stylu. Zarówno Spruch jak i Ashby byli członkami fan klubu Tangerine Dream (TDIFC). Zainteresowanie muzyką TD zapoczątkowało korespondencję między nimi. Kiedy okazało się, że obaj są muzykami, pojawiła się możliwość stworzenia wspólnego, oryginalnego materiału. Muzycy spotkali się w New Hampshire, w USA, w czerwcu 1994 roku by stworzyć podstawowe struktury utworów, które miały znaleść się na płycie The Gate. Przez kolejne lata wymieniali oni korespondencyjnie nuty i kasety, aż w końcu w styczniu 1996 roku album został skończony. Większość materiału zawiera stworzone przez Sprucha struktury sekwenserowe z kolejno dogrywanymi instrumentami i improwizowanymi solówkami Ashby'ego. Treść płyty jest przewidywalna – syntezatorowe mocne dźwięki w nieustających pasażach. Jak ktoś lubi, czemu nie?.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5712395-5710001.html



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Autor tematu
spawngamer
Habitué
Posty: 2314
Rejestracja: 23 gru 2004, 15:33
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Bydgoszcz
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka,film,komiks,książka itd.
Status: Offline

#78534

Post autor: spawngamer »

NEIL MICHAEL- GOODBYE TO THE GREENLANDS’91
Anglik, który jakoś nigdy się nie wybił poza lokalną scenę w swym debiucie wydawniczym jeśli chodzi o CD. Rzewna, podchodząca pod ambient elektronika. Otępiały nastrój rozświetlają zwiewne dźwięki solówek by wejść w illuminacyjne obszary Space Music. I tak już d o końca-minimalistycznie, prawie płaczliwie a przez to trochę nużąco...I tu sytuację ratuje najdłuższy ponad 20 minutowy kawałek In The Darkest Hours gdzie Neil wytwarza bardzo interesującą alienacyjną atmosferę z pewną taką melancholijną poświatą która wciąga słuchacza w ten wykreowany świat bliższy zdecydowanie ambientowi.
SHIPWAY MICHAEL- BENEATH FOLLY’92
Solowa praca Shipwaya (jako ciekawostkę podam że na każdej z jego płyt pojawiał się w jednym utworze Steve Smith z którym wspólnie występuje jako VoLT) zrealizowana na Rolanda D50/U110, Ensoniq Mirage, Akai S1000, Yamahy DX7/TX7/TG77/FB01/RX5.
Przez pierwsze 4 kawałki jest tak jak na następnych płytach Shipwaya. Bardzo dobre melodie w komercyjnej oprawie gdzie każda kompozycja ma inne barwy i inne efekty cieszące ucho. Ale od The Dream ni stąd ni zowąd Shipway przechodzi do chilloutu a nawet naśladownictw Enigmy co łamie jak dla mnie konwencję płyty. Znając kolejne dwa jego dzieła mogę rzec że takie sobie.
MOTIONMANIA –ESC RAVE’92
Erich Schnauder oprócz Minds In Motion udziela się też w tym duecie realizowanym z Ralfem Veith. Zróżnicowana melodyka poruszająca się w obszarach szkoły berlińskiej. Słucha się tego dobrze bo dynamiczniejsze utwory przeplatają się z subtelniejszymi partiami. Szczególnie polecam Dancing Circle gdzie z melancholijnego brzmienia harfy i padów wyłania się lekko agresywna, zadziorna wpadająca w ucho melodia oraz Between Two Worlds gdzie trochę przydługi nostalgiczny wstęp rekompensuje znakomita sekwencja. Ciekawe.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5713406-5710001.html
BOCKSTANDT CLAUS –VOYAGES’92
Debiutancki album Niemca Bockstandta, odkrytego przez Rona Bootsa i zrealizowany w jego Dreamscape Studio z jego niewielkim ale znaczącym udziałem. Mystic Voyage to fenomenalne, wycezylowane dopracowane w najmniejszych szczegółach aranżacyjnie wymieszanie Jarre’a z tradycją niemiecką. Drugi kawałek Desert Stroll ma konotacje z New Age ale w elektronicznym enturażu. Kolejny pełen harmonii, spokoju i wewnętrznej mocy utwór to znakomity Grotta Del Aqua. Po To The Pyramids mogę rzec, że te ciepłe klimaty, swoisty ascetyzm, wsparte melodyką to typowe objawy wpływu tzw. szkoły z Eindhoven czyli holenderskiego typu elektroniki. Robi się trochę za bardzo lajtowo, nieskomplikowanie przez co słodko ((Visualized Voyage czy Romantic Dreams) przez co obniża się poziom całości...Na szczęście serwuje nam wkrótce kosmiczno ambientowe dywagacje z fortepianem na pierwszym tle w Sadness 2035 kontynuowane po części w Foreign Cultures. Choć ma się wrażenie że pozszywana nierówno z różnych stylów muzycznych i klimatów to jednak robi momentami duże wrażenie.
INTERFACE-SIGNS OF LIFE’92
Debiutancka płyta związanego z labelem IC, niemieckiego duetu Michaela Grossa i Marcela Thebacha, który o po wydaniu trzeciej płyty odszedł z zespołu rozpoczynając karierę solową. Na początek enigmopodobna sekcja i melodyjka żywcem wzięta z New Age (Atmosphere). W Down Under The Sea 1 mamy mnogość ciekawych brzmień w korelacji z automatem perkusyjnym i samplami. W Voices Calling zaczyna mnie już irytować fujarka z gitarą i trąbkowymi brzmieniami syntezatora...Lekkie dalekie od artystycznej formy dość ascetyczne granie bardziej ciążące ku muzyce instrumentalnej, przegląd zgranych klisz muzyki world i ethno plus sporo perkusacji tworzących otoczkę nie lubianego przeze mnie noisy el. Są smaczki (Love Song, a zwłaszcza Down Under The Sea 2). Takie sobie...
DWANE MARK-ATLANTIS FACTOR’93
Album oparty na teorii że Atlantyda była prawdopodobną kolebką cywilizacji, wspomaganą przez rozumne delfiny i lwiopodobne stworzenia z Syriusza. Pełne magii i fantazji dźwięki ( choćby Firestone) układające się w melodyjne kompozycje czasem trochę dziwnie skalowane (Isle Of Poseidon) ale ogólnie poruszające się o dziwo, bo to novum w twórczości Dwane’a w obszarze relaksacyjnego, wymarzonego na ciepły dzień na plaży chilloutu (wzorcowe Song Of Dolphin). Najlepsze kawałki to dla mnie romantyczno-epickie, przestrzenne Atlantis Factor Part 1 i 2. Nie jest to płyta którą trzeba koniecznie poznać, Dwane robił lepsze rzeczy ale polecam – mile dla ucha.
WAVESHAPE-SIGMA’93
No i upolowałem ostatni brakujący mi fragment z dyskografii duetu Michael Neihs, Volker Jüngerich wydany w Cue Records w 1993 roku. Dreszcze już mam od wstępu gdzie pełne podskórnej mocy, niby subtelne, delikatne sekwencje w Schwingende Sphären mamią drzemiącą w nich mocą. W drugiej części tego utworu otrzymujemy porcje wysokotonowych zwiewnych dźwięków w stylu...wczesnego Kitaro! Zresztą nie jedyny przykład odwołania się to tego Japończyka (np. Sonnenwind). A ciąg dalszy tej płyty to melancholijny Berlin. Spokojnie, nastrojowe, wyciszone. Polecam.
QUASAR FRANK- INFINITY’94
Pochodzący z Ostendy Quasar jest absolwentem szkoły muzycznej a muzyką elektroniczną i syntezatorami interesuje się od połowy lat siedemdziesiątych. W latach 80 tych prowadził własny program w radio poświęcony muzyce el gdzie prezentował też swoje własne prace. Infinity prezentuje mieszankę atmosferycznej muzyki pełnej wodnistych pasaży żywo przypominających ambient jak i ambientopodobnych struktur z Vangelisa lat 90 tych (Overture, Cave Lake) plus sekwencje przypominające zapętlenia żywcem wzięte z Software. Nie omieszka też melodyzować (np. Europe) ale w granicach leniwych, tłumiących zmysły brzmień. Pojawia się też mroczniejsze, przypominające dźwięki do filmów sensacyjnych oblicze muzyki Quasar’a ale zrównoważone fortepianowymi wstawkami (Arrimboe) ale już Black Water to złagodzona forma Dark Ambientu. Całość przyjmuje formę lekko zmelodyzowanego ambientu. Czemu nie?
GARRISON MICHAEL –LIVE VOL. 1’94
GARRISON MICHAEL –LIVE VOL. 2’95
Od 1991 roku fani Garrisona musieli czekać aż 7 lat na płytę z nowym materiałem. W międzyczasie wydał on dwie kompilacje swych nagrań plus te dwa wydane osobno krążki będące zapisem koncertu jaki dał w Kolonii 13 sierpnia 1994 roku. Zawierają one znane z wcześniejszych wydawnictw najbardziej rozpoznawalne kompozycje Garrisona plus dwie nowe propozycje (Arrival i Glider). Bardzo podoba mi się jak uchwycono ducha koncertu, słychać rozradowanych fanów i czuć atmosferę koncertu. Co do utworów Garrisona zaskakuje wierność wersji live co do pierwowzorów z studyjnych płyt a jest to rarytas bo ten wykonawca rzadko koncertował. Charakterystyczne kłusowania narzucone przez automat perkusyjny i rozlewające się po kanałach solówki w quasi tanecznej atmosferze ale i przepiękne kosmiczne pejzaże ubrane w piękne dźwięki jak w To The Other Side Of The Sky . Był to bardzo oryginalny artysta, o bardzo charakterystycznej, indywidualnej manierze kompozytorskiej, którego nie można przyrównać do nikogo. Warto sięgnąć jako do zestawu zapoznawczego w pigułce.



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Autor tematu
spawngamer
Habitué
Posty: 2314
Rejestracja: 23 gru 2004, 15:33
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Bydgoszcz
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka,film,komiks,książka itd.
Status: Offline

#78636

Post autor: spawngamer »

FARHOUD ALEX-NOSSO NOSSO’88
Ten kanadyjski projekt wydał tylko dwie płyty. Nigdy nie ukazały się na CD dostępne są tylko na winylach z Racket Records. Pod tym pseudonimem ukrywają się dwaj muzycy; Vincent Dionne i Neil Smolar którzy zastosowali dość niekonwencjonalną technikę – nie grają razem, każdy z nich umieścił swe solowe kompozycje mające za zadanie uzupełnianie się i układanie w logiczną całość. Dionne zaprezentował się w długich posuwistych solówkach wspartych tylko odległymi wichrami i wstawką metalicznego, wybrzmiewającego odgłosu w utworze tytułowym, a następnie Khâl One wyraźnie nawiązującym do dokonań ambientu z niekończącą się frazą gitary akustycznej i świdrującym tłem padów, Khâl Three prezentującym subtelny iluminacyjny minimalizm delikatnych brzmień, Just A Child –przestrzenne nastroje w stylu wczesnego Vangelisa ze szczątkową formą (brak basowych dźwięków) sekwencji. Neil Smolar zarezerwował tylko jedną czwartą długości krążka. Khâl Two można by podciągnąć pod wyciszoną relaksację, Mû to gitarowe zamyślenie unurzane w nie narzucającej się syntezatorowej poświacie. Zadumane, może nawet trochę melancholijno –smutne ...słuchało mi się świetnie dlatego polecam.
JAY B. JAY – OVER SEAS’88
Ten izraelski twórca zrealizował ten krążek w Tel Avivie w Zound Studio ale pracę tą wykonaną na Atari Computer ST 1040 przy użyciu Steinberg Software Pro 24 i zagraną na Emax HD, Rolandzie D-50 i D-110, MT-32, Juno 2, Super-Jupiter, Yamasze TX 81Z, komputerowej perkusji RX-5 i Oberheim Matrix-6 przeznaczył na szerszy rynek, wydał mu ją bowiem legendarny label IC. Artysta stawiał na ciepłe, arcymelodyjne granie w otoczce interesujących efektów i rozpisane na atrakcyjne brzmienia. Nawet jeśli eksperymentuje jest to powabne, eleganckie i pociągające (Dolphin’s Thoughs). Niesamowita rozkosz dla wszystkich lubiących tradycyjne, analogowe ME. Świetne oprawy i eleganckie solówki to kwintesencja tego gatunku. Proste, nie silące się na intelektualizację muzycznego przekazu, nieskomplikowane, sympatyczne godne szczerego polecenia granie. Jedyna płyta w dorobku –szkoda.
GENEST MICHEL & MIZERAK ANTON-RIDDLE OF THE SPHINX’88
Po imitacjach Kitaro nie pozostało już nic. Trochę szkoda... Genest nawiązał tu współpracę z pochodzącym z Kalifornii mistrzem tabli i harmonijki, Anton Mizerakiem, admiratorem kultury hinduskiej. Dwa pierwsze utwory to przyjemne odprężające granie w manierze zalatującej New Age. Sun-Ra zaś prezentuje przepiękny SM iskrzący się wieloma efektami. Reszta to poprawne miłe dla ucha granie bez fajerwerków ale i mielizn więc czemu nie?
HART DENNIS-TERRA INCO’89
Hart ma za sobą setki ilustracji muzycznych do różnych telewizyjnych produkcji. Ale można znaleźć tylko na CD zapis muzyki do komedii ekologicznej Hansa Geissendorfera „Bumerang Bumerang” (Grupa młodocianych „Zielonych” porywa polityka który chce wybudować w ekologicznej enklawie elektrownię atomową). Zwyczajowa muzyka ilustracyjna szczególnie się nie wybijająca, ludyczna, wesoła z etno oddechem. Zawsze lubiłem jego płyty, muzykę elektroniczną z pogranicza New Age więc ciężko mi się odnieść do tego typu muzyki bez wyraźnego przeboju i mającej za zadanie towarzyszenie obrazom a nie ich zastępowanie, chociaż może nie do końca to prawda to z tą służebnością. Choćby Remember przypominające ładny dźwiękowy gobelin z przestrzennym oddechem. A na pewno Blue Planet oddana solówce na fortepian i orkiestracji zahaczającej o patetyzm –konotacje z Vangelisem mile widziane. Czemu nie?
RICHET CHRISTIAN- THE FIRST’89
Francuz Richet zanim wziął się za keyboardy był wziętym perkusistą. I to słychać na tym krążku. Nie dziwię się też że nazywany jest najlepszym francuskim imitatorem brzmień lat 70 tych. Rzeczywiście ta muzyka nasuwa jednoznaczne skojarzenia z tym co działo się w tej dekadzie –czyli ubogością analogowych dźwięków, infantylnych w porównaniu z krystaliczną czystością cyfrowych zabawek, robotyczną rytmiką space disco, ale zarazem z tym CZYMŚ, tą radością tworzenia dla której bardzo chętnie wracamy do tamtych czasów. Nie jest to muzyka łatwa, lekko eksperymentuje ale w otoczce melodyjności. Osiąga przez to zamierzony efekt pewnego odrealnienia i odseparowania w skorupie innowacyjności. Inspiracje szuka w szkole niemieckiej ale nie stroni też od współczesnych dokonań ( wyraźne nawiązanie do Birdy Gabriela w Part IV). Ciekawe.
STRAWE JOERG-ELECTRONIC PASSION’91
Koncept płyta prezentująca fikcyjną historię króla Elektrona, przywołanego do życia przez arsenał analogowych i digitalowych syntezatorów. Pierwsze utwory to znakomite melodyjne granie oparte na perkusji i interesujących solówkach i zmiennych brzmieniach. Nie stroni też od ambientu. Szczególnie upodobałem sobie kawałek Fanfare for the Future King. Szkoda, że Strawe postawił na długość płyty (70 minut) bo cierpi na tym jakość – co niektóre nagrania są niestety są w stylu zapchaj dziury ale ogólnie - ciekawe.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5710853-5710001.html
SCHROEDER ROBERT -TASTE IT’09
Najnowsze dzieło Schroedera zachęc nas do posmakowania jego muzyki. A już wstęp, utwór tytułowy to wysmakowane dzieło. Dopracowana aranżacja, wycezylowane dźwięki zabierają ns w tunel podprzestrzenny. Później zaś w kolejnych elementach nowej płyty Schroeder rczy nas odprężającą elektroniką z elementami chilloutu dalekimi echami New Age a nawet jazzującej (ta sekcja w Time Cruiser) ale w formie czystej, rozmarzonej elektroniki, której naturę podkreślają takie słowa z tytułow jk Paradise, Sensitive, Fat Morgana...Schroeder lekko nawet dubuje (Capricorn). Te futurystyczno turystyczne melodie stwiają mnie w zawieszeniu jak odniść się do tej muzyki. Dla mnie to taka opowieść muzyczna o egzotycznych wczasach na plaży... Ale ogólnie ciekawe –polecam pocżatek i ostatnie 3 utwory.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5713616-5710001.html
TRAUMKLANG -BEYOND THE SURFACE'09
Traumklang to Carola Kern, czasami wspomagany przez Franka Klare i Petera Schaefera. Trochę surrealistyczny klimat w sumie charakterysytyczny dla niemieckiego sposobu grania, długie powłóczyste solówki momentami zmierzajce nawet ku ambientowym padom (Through The Indigo Stratum). Alienacyjne, dziwne, eksperymentalne. Ciekawe.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5713620-5710001.html
ŁUCZAK ROBERT- MOJA MUZYKA TEATRALNA’09
Współtwórca Robert Łuczak Group i Up Stream które są w Polsce otoczone swoistym el kultem kolaboruje intensywnie w teatrami tworząc dla nich oprawę muzyczną. Ma za sobą współpracę z poznańskimi; Teatrem Polskim, Teatrem Montownia i Teatrem Animacji oraz Teatrem Polskim –Opole, Bydgoszcz, Współczesnym Szczecin, Miejskim Gdynia, Nowym Łodź, jak i zagranicznymi K.Rau z Budapesztu i Stadttheater w Giessen. Ta bogata twórczość ilustrowała szerokie spektrum przedstawień- od bajek i baśni do dzieł Szekspira. 42 ścieżki, od 12 sekundowych po pełnowymiarowe prawie 6 minutowe utwory które lider Robert Łuczak Group i Up Stream stworzył na potrzeby przedstawień teatralnych. Elektroniczne wytworzone dźwięki sekcji smyczkowych i chórów czy oboju w otoczce sampli i syntezatorowych brzmień. Króluje minorowy nastrój lub IDMowskie posępne, mroczne brzmienia (np. 5). Ale są też chwile ciepłego oddechu jak nastrojowy fortepianowy 6 z tym ze w „stalaktytowej” oprawie. Te schizoidalne, przeraźliwe podkłady w kontrze z niewinnym fortepianem dają szokujący odbiór. Niepokojąca muzyk nadająca się do psychologicznych thillerów.Nawet wydawałoby się weselsze fragmenty są na tyle przerysowane że czuć pod ta wesołością jakąś tragiczną historię (13). Interesujący odłam w twórczości Łuczaka.
PRZYSTALSKI DORIAN-CONTAMINATED AREA’09
Blur Memory to pady przelewające się między kanałami w mistycznym spowolnieniu do których dochodzi wkrótce dubowo – idmowskie grzechotania plus przyłączająca się po jakimś czasie żeńska wokaliza tworzą senna atmosferę ambientu. Light Air atakuje odważniejszą muzyką nawet ze sztątkową sekwencją ale nadal w błogim , lajtowym nastroju. Zdecydowanie pod widok zachmurzonego nieba jest delikatne Autumn Trees z dodanym bitem tyle że nienchalnym i piękną, wpadającą w ucho melodią – wyraźny przebój na tej płycie. Lost Lore zabiera nas wyraźnie w kosmiczną przestrzeń – inspiracje wyrźnie sięgją Space Music –długie posuwiste dźwięki, odzwierciedlające pustkę i bezmiar kosmosu....W tym kontekście trochę jak pięść do nosa pasuje Choice Of Life śpiewany kawałek z grunge’ową perkusją i przesterami gitary. Rust to nowe łmańcowe brzmienia industrialu z tradycyjnym tłem. I znowu wolta nastroju czyli White Clouds z delikatną solówką syntezatoru przypominającą wibrafon i łkającą gitarą elektryczną na pierwszym planie wspomaganą soft rockową perkusją...Szeroki przekrój gatunków zaskakuje – czy to pokaz możliwości czy też próba szukania nowego emploi? Jestem trochę na rozdrożu z oceną tej płyty – na pewno niektóre fragmenty robią na mnie duże wrażenie ale też czuję pewien niedosyt – podobnie było Z Fire Bilińskiego.



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Autor tematu
spawngamer
Habitué
Posty: 2314
Rejestracja: 23 gru 2004, 15:33
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Bydgoszcz
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka,film,komiks,książka itd.
Status: Offline

#78707

Post autor: spawngamer »

HANSEN OLE HOJER- TRANSMISSION’85
To jeden z prekursorów duńskiej elektroniki. Pozostawił po sobie 3 solowe płyty, z których ta była pierwszą. Hansen nadal zajmuje się muzyką jako producent i jest obok swego syna i córki jednym z członków seksetu Trusted Enemy grającego trip rocka. Płytę wydaną dla SAM Records nagrano w FX Studio w duńskim Koege, artystę wspomagał na bębnach Ole Bo Petersen. Jestem pod dużym wrażeniem gdyż Hansen znakomicie eksperymentuje z samplami (np. oddechy w Part 2) świetnie dobiera też teksturę dźwięków i znakomicie panuje nad przestrzenią stereo. Nie mam tu przesyconego planu, wszystko jest wyraziste i klarowne w odbiorze. Znakomita muzyka, prowadzeniem przypomina trochę Klausa Schulze tyle że w mniej klinicznie ascetycznej formie choćby poprzez użycie rockowo brzmiącej perkusji, inteligentnych efektów perkusyjnych oraz miłych dla ucha barw. Ale nie stroni też od dysharmonicznych wstawek w stylu Schnitzlera gdzie np. w Part 4 świetnie przechodzi do elektroniki przypominającej sekwenserowanie. W Part 5 mamy stonowane, mroczniejsze oblicze wizji kosmicznej pustki. Part 6 prezentuje muzykę zbudowaną z sampli zaś wieńczące płytę Part 7 obdarzone jest piękną ambientową solówką snującą się niczym opiumowy dym pośród interesujących efektów...Znakomita płyta.
INTENCE –TRIADE’85
Intence pozostawił po sobie kilka wydawnictw ta płyta jest akurat ich drugą, wydana była w niemieckim Sky Records. Kapela składała się z trzech Szwajcarów; Rudiger’a Glaser’a, Helmut’a Brunner’a i Clemens’a Glaser’a. N stronę A składa się w całości suita Mosaique. Typowa dla lat 80-tych hałaśliwa elektronika z automatem perkusyjnym i wstawkami nawet szalonego saksofonu, pełna odniesień do progresji ale i z atrakcyjnymi pasażami gdy utwór spowalnia w intymniejszym kierunku grania. Strona B to 5 krótszych form z których wyróżniłbym spokojniejszy Spectrum gdzie uprzestrzennia całość dodanie pięknej solówki saksofonu. W całości –ciekawostka.
EMERALD WEB -CATSPAW’86
To był amerykański duet małżeński Bob Stohl z Kat Epple założony w 1978 roku. Działał na Florydzie aż do 1990 roku gdy Stohl w wieku 34 lat utopił się w morzu. Obaj byli z wykształcenia flecistami i ten instrument jest wiodącym w ich muzyce ale dodają do tego też muzykę syntezatorową, wyraźnie w duchu New Age z dużą dawką imitacji naturalnych instrumentów. Dźwięki są relaksacyjne odprężające, idealne na letnią pogodę. Duet ma na swym koncie sporo muzyki na potrzeby telewizji, do filmów i pokazów w planetariach. Po śmierci męża Epple kontynuował karierę solo i w zespole White Crow oraz jako ilustratorka muzyczna do filmów i video produkcji National Geographic, Nova i Guiding Light otrzymując w sumie 8 nagród Grammy i 10 Addy. Catspaw, ich 9 wspólna płyta otrzymała pierwszą dla nich nominację do Grammy. Wydany został w labelu Larry’ego Fasta aka Synergy czyli w Audionie. Najciekawsze wstawki elektroniczne to lekka sekwencyjność w Time Particles i tworzenie klimatu za pomocą elektroniki w Biosphere.
MERCIER FREDERIC-AVENTURE’86
Pogodne radosne granie w nieskomplikowanej formie, przywodzące na myśl jeszcze dekadę lat 70 tych. Szczerze najsłabsza bo bardzo lajtowa pozycja w dyskografii Merciera wydana zresztą już poza Polydorem w niszowym labelu Koka Media. Lepsza jest strona B gdzie Mercier rozszerzył zakres barw i dopracował aranżacje. Ogólnie ciekawostka.
HUGHES GARRY- SACRED CITIES’86
Tą płytę poszukiwałem od pewnego majowego wieczora 1990 roku gdy usłyszałem ją u Jerzego Jopa w Słuchajmy Razem. Jak ja lubię ten dreszczyk gdy po latach słyszy się nagranie zapisane kiedyś w zamierzchłych czasach na nośniku magnetycznym! Kolejna tajemnica sprzed lat oswojona! Hughes wydał ten krążek w Audionie Larry Fasta i później przypomniał się w 1988 roku płytą Ancient Evenings ale nie zniknął z rynku muzycznego. Jako producent i muzyk pojawiał się w kontekście dzieł Bjork, Garbage, Pink Floyd, Sly and Robbie, Art Of Noise, Orchestral Project a także stworzonych przez niego Echo System i Bombay Dub Orchestra.
Płyta powstawała dwa lata co słychać w dopieszczonych brzmieniach i stworzona została na Yamaha DX7, Emulator Mk 1 & 2, Ensoniq Mirage, Sequential Drum Tracks, Roland JX3P, PPG Wave 2, Oberheim OB8, Arp Quadra, Roland MSQ 700, Simmons SVS. Rozpoczyna się (Algiers) od modulowanego brzmienia przypominającego fujarkę później nagminnie wykorzystywanego przez np. Enigmę, plus dynamiczne, intensywne granie w stylu Shreeve’a układające się w przebojowe rytmy. Rushcutters to konwencjonalne el granie ale Devil Dance wykorzystuje baterię perkusyjnych brzmień na czoło wysuwając taki metaliczny, suchy dźwięk jaki znamy z Leave Me Alone Jacksona. Wszystko w otoczce atrakcyjnych sampli i szczątkowej, przebojowej melodii. Na perkusyjnych samplach przypominających odgłosy uderzeń o drewniane kłody zbudowany jest utwór Sacred Cities. Dandenong mamy coś co nazwalibyśmy dzisiaj scratchowaniem, odgłos przypominający pocierania o szorstką powierzchnię jako element wiodący. Zaskakuje zaś Glasshouse Mountains wyraźnie nawiązujący do tradycji SM, pływający dźwiękami między kanałami z elementami tradycyjnej el ( środek kompozycji zbudowany z sampli układających się w melodię) jak i New Age ( te kontemplacyjne dzwoneczki). Christmas In Bangkok zbudowano z kołującego dźwięku, gongu i różnych odgłosów podanych w różnych tonacjach plus melodia w otoczce porażających efektów. I wreszcie Inkstick. Azjatyckie instrumentarium plus głos o charakterystycznym azjatyckim akcentowaniu i snująca się powoli przeciągła solówka przechodząc w inną, melancholijną barwę, a w tle powoli wyłaniająca się intrygująca sekwencja która otrzymuje w końcu pierwszeństwo – ona jak i zbitka sampli to jeden z moich ulubionych fragmentów elektroniki lat 80 tych! Znakomicie zbudowany nastrój niby wytłumiony emocjonalnie ale dla mnie niesamowicie patetyczny i przepiękny w formie do słuchania... Mam na pewno osobisty stosunek do tej płyty ale wierzcie mi – jazda obowiązkowa.
NIGHTCRAWLERS-SHADOWS OF LIGHT’87
Zespół ten wydał sporo pozycji ale znalazły się one na nośnikach magnetycznych (ponad 35 wydawnictw!) i 3 winylach (Manikin Records skompilował z nich jedyne CD wydane przez zespół - Traveling Backwards) stąd każde ich nagranie można uznać za rarytas w sensie dostępności. Nighcrawlers czyli Peter Gulch, Tom Gulch, Dave Lunt zaliczani są do nurtu szkoły berlińskiej mimo że to kapela amerykańska. I rzeczywiście wszystkie składniki tego nurtu w tych nagraniach są wzorcowo przestawione z tym że z wyraźnym wpływem ambientu. W pamięć wbija się Glimmer gdzie tajemnicze odgłosy kosmicznej pustki powoli splata oszczędna melodia. Ciekawy jest też również kosmiczny Particle Dance. Generalnie posępnie, alienacyjnie...Typowe dla lat osiemdziesiątych.
KUCZ KONRAD-TATRA’08
Sam autor indagowany o nowe krążki napisał mi tak: „Pracuję nad tymi bezkompromisowymi formami kiedy mam nagły poryw twórczy i działa to jak lekarstwo wobec rzeczy które muszę robić dla chleba a wobec których muszę mieć spory dystans. 'TATRA' musiała powstać. Ostatnimi czasy staję się coraz częściej dość melancholijny i refleksyjny wobec muzyki którą niegdyś robiłem i wobec spraw prozaicznych. Oczywiście zawsze w tych moich rozważaniach jest ten element czego mi żal i co mogłem zrobić lepiej itp. Dlatego temat gór jest mi ciągle bardzo bliski. Żal że 19 lat temu nie miałem takich możliwości technicznych co teraz. Z pewnością pewne rzeczy zrobiłbym tak jak chciałem. Wtedy niewiele z tego co chciałem osiągnąć udało mi się zrealizować. Po części dlatego że nie potrafiłem i po części dlatego że nie było żadnego wydawnictwa, mecenatu który pomógłby mi. Był ten temat z góralami który umarł z powodów finansowych. Dziś myślałem czy nie wrócić do tych pomysłów i doszedłem do wniosku że te mezaliansy z góralskim folkiem są już tak wyeksploatowane że chyba nie sensu do tego wracać. Ale wydaje mi się że po tych 20 latach mam inne spojrzenie na muzykę i chyba większą świadomość muzyczną. "Tatra" powstała z innego założenia. Nie jest bezpośrednio formą inspirowaną folkiem, choć jakieś skrawki są. Dziś interesuje mnie bardziej zabawa barwą i prostotą niż konkretne ilustrowanie pewnych obrazów. Ta płyta to taka senna podróż w głąb Tatr. Jest jak wyprawa przez groty i jaskinie, w górę i w górę aż po wierzchołek skalny”.
Szum orzeźwiającego powietrza wciskający się w górskie szczyty zasnute niskimi kłębami chmur...w to wciska się narastająca pseudokakafonia instrumentów smyczkowych gdzie uważne ucho usłyszy góralskie brzmienia, by oddać pola akordowi organ w tomitańskim, patetycznym stylu. Wyciszenie i przechodzimy do typowego kuczowskiego minimalistycznego ambientu, dodajmy znakomitego. Odboje i przyboje dźwięków zmieniających skalę, basowych pomruków, z oszczędnie, wprawną ręką dodawanymi samplami głosów, a właściwe zapisów rozmów radiowych tworzy niebanalny intymno- abstrakcyjny klimat. Kucz „Ameryki” nie odkrywa, można rzec że używa zgranych klisz, znanych z innych ambientowych publikacji ale przygotowuje je w taki sposób że trudno być obojętnym na jego kunszt. Choćby te niesamowite zabawy kroplami wody uderzającymi o taflę wody w Highly Higher. Tu nadmienię że Kucz znakomicie ujął wertykalność gór za pomocą tytułów które w zwartej zbitce słów ujmują znakomicie treść albumu - od najgłębszej głębi postępujemy coraz wyżej ku nieskończoności...Czuć że do tematu gór Kucz podchodzi jak do religijnego misterium; mamy tu uwielbienie, podziw i pokorę dla ich potęgi (choćby symbolika ulotnych chórków). Moja odtąd Kucza ulubiona płyta z tej tematyki. Szczerze polecam.
EL_VIS- BREATHING ETHER’09
Piotr Lenart w najnowszej odsłonie. Płytę rozpoczyna bardzo ciepła, zagrana delikatnymi barwami kompozycja Breathing Ether-Immortal Dreams. Dalej mamy charakterystyczny sposób przygotowywania przez El_Visa kompozycji, melodyjne repetytywne utwory podane w atrakcyjnej formie. Lenart nie tylko rozwinął le też doszlifował taki styl grania. Znający styl El_visa nie zawiodą się (mam wrażenie tylko że więcej tu nowoczesnych brzmień ) zaś dla chcących zapoznać się z jego sposobem komponowania dobry sposób na takowe.
KUCZ KONRAD- MUSIC FROM DISTANCE’09
Konrad Kucz zdradza; “"Music from the Distance" powstał w wyniku bezpośredniej inspiracji fotografiami Grzesia Tureckiego. Są to zdjęcia z rejsów morskich (olbrzymie obszary morskie na tle których widać łańcuchy górskie, zdjęcia te zdobią okładki –przyp.aut). Wiele z nich ma specyficzny ambientowy klimat, takie senne pływanie które zdaje się nie mieć końca. Pierwsza część dotyczy ciepłych rejonów naszej ziemi zaś druga jest typowo zimowa. Jestem zadowolony gdyż wydaje mi się że udało mi się w końcu wyrwać z maniery vita conteplativowej"
Wodne odgłosy, buczenia syren statków to wprowadzenie do minimalistycznej ballady ambientowej. Spokój, wyciszenie i swoiste ciepło barw plus wstawki smyczków wytwarzają intymną, prawie melancholijna atmosferę. Zarazem uważam że jest w tym przekazie wiele harmoniczności i symetrii wziętej z muzyki klasycznej. Kucz bowiem chce wyjść poza ramy ambientu zmierzając ku muzycznym salonom i proszę nie traktować to w kategoriach pejoratywnego przytyku. Konrad od zawsze wykazywał cechy fascynacji klasyką i myślę że stara się ukuć twór scalający najważniejsze cechy gatunkowe. Wracając do zawartości najciekawsze czeka nas pod koniec płyty od 26 gdzieś minuty gdy słychać pokryte patyną sample z przedwojennej płyty zapisanej rytmem tanga gdzie Kuczowi udaje się stworzyć płynne przejście od ziemskości ku nirwaniczności ambientowych pływów sięgających i dotykających rejonów poza racjonalna percepcją ...Kucz to melancholik próbujący z pomocą dźwięków uchwycić coś co już przeminęło –choćby morską podróż statkiem sprzed lat...
KUCZ KONRAD- MUSIC FROM DISTANCE 2’09
Kolejna morska eskapada. Tym razem mroźniejsza w zamyśle i przez to także muzycznie. Izolacjonistyczne brzmienia jednostajności brzmią jak dla mnie niespodziewanie ciepło nawet gdy pojawiają się akustyczne echa jaskiń. Znowu Kucz próbuje łapać to co minęło, ulotności chwili (świetnie oddaje to gwałtowne kręcenie gałką radia przez co słyszymy tylko urywki komunikatu) plus znowu zwiewne skrzypki i gitara basowa w oszczędnych wstawkach. Kolejna zamknięta opowieść. Konrad zdrdził też plany na przyszłość; „W przyszłym roku włoska wytwórnia SILENTES wyda mi dwie moje najnowsze płyty. Zrealizowałem je wykorzystując w pełni program Logic Audio z jego zawartością sampli akustycznych. Zagrane na akustycznych brzmieniach orkiestry smyczkowej stworzyłem coś o czym marzyłem od lat. Te nagrania wynikły z bezpośredniej inspiracji muzyką współczesną-jej minimalistycznym nurtem rodem z transowych utworów amerykańskiego przedstawiciela tego gatunku Mortona Feldmana. Zrealizowałem coś w rodzaju kwartetu smyczkowego poddanego pieczołowitym zabiegom filtracji i uprzestrzennieniu całości. To zdecydowanie "inny Kucz" niż ogólnie ci znany. He! He!”



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Autor tematu
spawngamer
Habitué
Posty: 2314
Rejestracja: 23 gru 2004, 15:33
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Bydgoszcz
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka,film,komiks,książka itd.
Status: Offline

#78833

Post autor: spawngamer »

OSE-ADONIA’78
Kolejne wcielenie niezmordowanego w latach 70 tych twórcy awangardowego Richarda Pinhasa. On to zaaranżował płytę na Moog 55 i B, Ems Synthy Aks, Oberheim Expander, Minimoog, Polymoog i gitarę. Płytę zrealizowano w Heldon International Imperium Holding Inc w czasie gdy zespół Heldon miał akurat wolne czyli w czerwcu 1978 roku. Album nagrano i zremiksowano w Studio A Barclay-Hoche w Paryżu. Pinhasowi towarzyszył Francois Auger na bębnach i Herve Picart na syntezatorach, basie i gitarze. Płyta została pomyślana jako opowieść o kolonizacji innych planet przez ziemian. Approche Sur A to perliste świergotania i leniwie snująca solówkę gitara akustyczna intensywnie uderzane talerze i wreszcie rytm wybijany na jednym z bębnów perkusji. Szczególnie jakoś ta muzyka się nie wyróżnia ale to solidna porcja dźwięków z naleciałościami prog rocka ale i nowoczesnymi jak na tamte czasy brzmieniami elektronicznymi. Najciekawsze dla mnie są schulzowskie w stylu elektroniczne wyładowania sprzężone z melancholijną melodią z gitary akustycznej i potem elektrycznej w L'Aube Jumelle. Ciekawe.
STEVE HILLAGE RAINBOW DOME MUSICK’79
Steve Hillage urodzony w 1951 roku w Londynie już jako uczeń zakłada trio Uriel. Gra na gitarze w stylu Claptona a na klawiszach wycinała późniejsza sława z Eurythmics czyli nie kto inny tylko Dave Stewart. Chłopaki grali wszystko od bluesa po aranżacje Planet Holsta. Grali na tyle dobrze że gdy dostali kontrakt w hotelu na wyspie Wight już po pierwszym występie poproszeni zostali o renegocjację umowy z prośbą o wyrzucenie wszelkich nowoczesnych poszukiwawczych brzmień. Hillage jednak nie wiązał z muzyką życia dopóki nie spotkał i nie zagrał ze związanymi z tzw. sceną Cantenbury zespołami Spyrogyra i Caravan. Porzucił wtedy studia historyczne i filozoficzne na Kent University. Nadal występował w Uriel który rozwijał neoklasyczny styl repertuaru oparty na politonalnych i metrycznie nieregularnych kompozycjach. Zespół spotkał życzliwych sobie ludzi i zmieniwszy brzmiącą według nich głupio nazwę na Egg wydał w latach 1970-74 trzy albumy. W międzyczasie wraz z Stewartem w 1971 roku sformowali kapelę Khan wydając LP Space Shanties. Potem Hillage znalazł się w zespole Kevina Ayersa, Decadence który koncertując we Francji pozwolił poznać Hillage’owi ludzi z kapeli Gong, w której rozpoczął od stycznia 1973 roku grę na gitarze. Historia Gong to inna bajka która postawiła Hillage’owi na drodze m.in. Colina Bassa i Nicka Masona. Po festiwalu w Glastonbury w 1979 roku zdecydował się na skupieniu się na pracy w studio, głównie jako producent. Robił produkcję dla takich wykonawców jak Simple Minds, Murray Head czy Cock Robin. W 1989, po spotkaniu mózgu The Orb, Alex’a Patterson’a grającego w klubach podczas dj-ki jego “Rainbow Dome Musick” połączył swe siły z grupą DJ-ów tworząc System 7 nazwany tak na część najnowszego wówczas systemu operacyjnego Apple’a.
Płytę nagrano dla Rainbow Dome podczas Festival for Mind-Body-Spirit odbywającym się między 21 a 29 kwietnia 1979 roku na londyńskiej Olimpii. Pierwsza suita Garden Of Paradise rozpoczyna się laniem wody w strumieniu do którego dochodzi relaksacyjne brzmienie przypominające wibrafon i delikatnie zaznaczone miłe brzmienia mooga. Loopy tworzą dodatkowo wrażenie że bliżej temu do New Age medytacyjnemu niźli do elektroniki eksperymentalnej. Po jakimś czasie wpadam w odrętwienie z braku zmiennych. Four Ever Rainbow otwierają dzwoneczki i emulowana wiązka dźwięków. Ładnie zsyntezowane dźwięki gitary elektrycznej bujające się między kanałami tworzą zrąb melodyczny który oddaje się jednak schizoidalnym jednobarwowym solówkom w stylu ambientu poszukującego. Interesująco zaczyna być po 12 minucie gdy Hillage zaczyna znowu krzesać ułożone w linię melodyczną dźwięki. Ale jak dla mnie raczej męczące.
SCHONNING KLAUS-CYCLUS’80
Ten urodzony w 1954 roku w Kopenhadze muzyk to klasyk duńskiej elektroniki obecnie niestety oddalił się w stronę tzw. wellness music. To czwarta moja podróż w krainę jego dźwięków. Schonning połączył elektronikę z easy listening z elementami jazzu. W nagraniu tego tytułu wydatnie pomógł Tom Andersen. Tytuł ten doczekał się reedycji na CD w 1994 roku. W nagraniu oprócz syntezatorów wykorzystano całą gamę instrumentów tradycyjnych z klawinetem i akordeonem na czele. Programowany rytm i perkusacje przeplatane dość monotonnym graniem. Part II wykazuje już charakterystyczne dla Schonninga cechy parcia ku muzyce klasycznej. Im dalej w las na stronie A tym bardziej jakoś mnie ta płyta rozczarowuje w kontekście późniejszych rzeczy tego Duńczyka. Dużo lepsza jest strona B. Najciekawiej brzmią akustyczne połączenia gitary z harmonią i fortepianem w rzewnej melodii ładnie przejęte przez rytm z elektronicznej perkusji i gitarę elektryczną w spokojnych, wyważonych riffach (Part V) i moog, fujarka oraz akordeon w Part VII. Żelazna pozycja z jego dorobku to nie jest ale czemu nie?
PERU –CONTINENTS’83
Dublem dla tego tytułu jest dla mnie sztandarowa płyta tej grupy czyli CD- Forlian ze względu na Africa. Początek to lekko posępne otwarcie, z którego wysnuwa się żywa sekwencja (Continents). Całościowo to dość konwencjonalne, przewidywalne granie. Oczywiście błyszczy Africa w wersji jaką nie znałem z zaskakującym wykorzystaniem okaryny. Raczej dla kolekcjonerów.
BERRY RON-OSIRIS’83
Berry urodził się w 1947 roku w Manchesterze i już jako dziecko interesował się elektroniką. Pierwszy własnoręcznie zrobiony instrument, gitarę elektryczną zrobił domową produkcją mając 13 lat! Już dwa lat później grał w pierwszym zespole. Elektroniczną muzyką zainteresował się w 1972 roku co zaowocowało budową pierwszego syntezatora i temu instrumentowi oddał się całkowicie pod koniec lat 70 tych a jego zdolności inżynierskie docenił branża – w latach 80 tych projektował sprzęt audio dla DACS Ltd. Tworzy do dzisiaj.
Album powstał inspirowany zainteresowaniem Berry’ego starożytnym Egiptem w połączeniu z astronomią. Niebo było wówczas wolne od zanieczyszczeń, a starożytni czcili nabożnie gwiazdy jak bogów. Berry uznał historię Ozyrysa jako świetny punkt wyjścia do opowiedzenia elektronicznej historii której każda część przedstawia inny aspekt z historii tego egipskiego boga – stany snu, katastrofę, ponowne narodziny, duchowe wędrówki i w końcu połączenie z drużyną bogów na wieczność. Berry użył unikalnego 16 kanałowego mikro procesora zbudowanego samodzielnie kilka lat wcześniej i który wszystkie sekwencje sekcji rytmicznej zostały stworzone na nim dzięki kontrolowaniu wydzielonych parametrów analogowych syntezatorów. Wiele efektów z taśm, oddzielnych edycji i udziwnionych tekstur zrobiono przy użyciu jako źródła dźwięku Godwin String Synthesizer. Końcowy miks zrobiono przy udziale BBC mikro komputera zaś główny materiał sekwencyjny został zrealizowany na pół calowej 4 ścieżkowej analogowej maszynie nagrywającej.
“Heliotropolis” ma rytm jak żywo przypominający TEE Kraftwerk, miękkie, sympatyczne granie analogowych syntezatorów nastraja ciepłe brzmienia. “Dreams of Osiris” powiela miej więcej ten schemat ale przełamuje go wpadając w oniryczne odpływy i przyboje syntezatorowych zawiesin w stylu przypominającym SM by porazić nas pełnym grozy sprzężeniem, ten mroczny nastrój kontynuują niepokojące dźwięki – wszystko to symbolizuje niezbyt miłe sny Ozyrysa. “Lake of Horus” ma eksperymentalno ambientowy wstęp to wprowadzenie do snującej się sennie solówki, oszczędnie ale umiejętnie dozowanych efektów. “Passage Through the Hall of Maat” to tajemnicze terkotania w oprawie wysokotonowych efektów wędrujących między kanałami oscylacyjnych wyładowań później płyniemy w czeluściach kosmicznej otchłani przedstawionej jednak przyjaźnie i z podziwem (potężne brzmienie organ) by przejść na koniec w rytmiczne, spokojne granie. Całość trafi na pewno w gust wielu fanów elektroniki tradycyjnej i nic zarzucić, takie jest moje zdanie, kunsztowi Berry’ego nie można. Szczerze polecam.
ISHAM MARK –VAPOR DRAWINGS’83
Isham studiował muzykę klasyczną i od najmłodszych lat grał na trąbce, fortepianie i skrzypcach kontynuując rodzinne tradycje (matka skrzypaczka, ojciec nauczyciel muzyki). Kiedy jego rodzina przeprowadziła się do San Francisco znalazł pracę w kilku miejscowych orkiestrach zarazem zainteresowała się n im miejscowa scena rock’n’rollowa. W latach 70 –72 grał na trąbce i saksofonie sopranowym w jazzowym Beefy Red. W 1974 roku członkowie Beefy Red tworzą The Sons of Champlin grając z psychodelicznym zacięciem. Tutaj Isham napisał i wykonał na keyboardach i trąbce, swoją pierwszą solową kompozycję, instrumentalne 'Marp' (tytuł wzięty z nazwy najnowszego wówczas syntezatora Arp). W trakcie bowiem lat 70 tych Isham zainteresował się możliwościami syntezatorów których programowania intensywnie zaczął się uczyć. W 1975 roku z pianistą Artem Lande zakładają zespół jazzu progresywnego Rubisa Patrol gdzie Isham wyżywa się na trąbce z wyraźnym wpływem sposobu gry Milesa Davisa. Od 1977 roku, udziału w nagrywaniu płyty Evolution zespołu Taj Mahl, rozpoczęła się też jego kariera muzyka sesyjnego, która przez lata zaowocowała współpracą z takimi wykonawcami jak; Van Morrison, Lyle Lovett, Willie Nelson, Ziggy Marley, David Sylvian, Hector Zazou, David Torn, Toots Thielemans i Tanita Tikaram. W 1978 roku sformował słynną Group 87 – odtąd inny wielki twórca elektroniki a wówczas basista tej kapeli, Patrick O’Hearn pojawia się na jego solowych projektach. Od 1983 roku komponuje muzykę filmową ( pierwszy film zobrazowany przez niego to disney’owski Never Cry Wolf) od tego też roku rozpoczęły się jego eksperymenty z muzyką elektroniczną na solowych płytach. Ma na swym koncie muzykę do ponad stu obrazów m.in. Crash z którą potrafi eksperymentować podczas koncertów grając z orkiestrą wspomagany DJ-em i laptopem sam w tym czasie wykonując partie trąbki. Otrzymał za swe wielkoekranowe soundtracki liczne nagrody np. International Film Music Critics Association uznało jego muzykę do Black Dahlia za Best Original Score for a Drama Film, "Eight Below" - ASCAP Film and Television Music Award for Top Box Office Films, "Miracle" -ESPY Award for Best Sports Movie, "Men Of Honor" nominacja do Grammy, "Blade" - ASCAP Film and Television Music Award for Top Box, "Nell" nominacja do Złotego Globu, "A River Runs Through It" nominacja do Oskara, “The Moderns" - Los Angeles Critics' Award for Best Score. Podobnie wygląda półka z nagrodami za muzykę dla TV - "Family Law" CBS (1999/2000) ASCAP Film and Television Music Award for Top TV Series, "Nothing Sacred" 20th Century Fox (1997) Emmy Nominee for Individual Achievement in Main Title Theme Music, "EZ Streets" Universal Television (1996) Emmy Winner for Individual Achievement in Main Title Theme Music,"Chicago Hope" 20th Century Fox (1994) podwójnie nominowany do Emmy. Jego albumy także były wyróżniane; nominacje do Grammy -Castalia (1988) Tibet (1989) nagroda Grammy w 1990 roku za Mark Isham. W połowie lat 90 tych powrócił do korzeni muzycznych tworząc contemporary jazz. Jest scjentologiem.
Wydany w legendarnym labelu specjalizującym się w New Age, Windham Hill Records, został nagrany przez Ishama na syntezator, trąbkę, fortepian, saksofon i elektroniczną perkusję obsługiwaną przez Petera Van Hooke. To nie przerysowana muzyka New Age, a właściwie delikatna elektronika plus jazz w nowoczesnym wydaniu posługujący się najczęściej trąbką, gitarą basową i fortepianem (np. wzorcowo Many Chinas) później owe wtręty jazzowe czynią z tej muzyki coś bliższego Space Music albo żywszemu ambientowi (np. pełne trąbki Sympathy And Acknowledgement ) lub muzyce instrumentalnej (fortepianowy wstęp w When Things Dream) ale jest też czysta elektronika ( Men Before The Mirror). Miękkie ciepłe klimaty zestawione z typowym jazzowym feelingiem dają interesujący efekt. Ciekawe –polecam.
SHREEVE MARK-ORACLE’84
Kolejny tzw library music z Bruton Records. Ciekawostką jest pojawienie się Chrisa Franke w kawałku Shadowplay. Zaczyna się od ulubionego przez Shreeve’a łupu cupu czyli elektronicznego disco polo...Zdecydowanie lepiej jest ze względu na chwytliwą linię melodyczną w Myriad Of Colours choć nadal zawiera elementy demolujące słuch. Nawet stonowany Mephisto jest na swój sposób krzykliwy. Jakoś wróciły moje dawne uprzedzenia do tego wykonawcy cieszącego się dużą estymą w Polsce. Na swoje usprawiedliwienie powiem że są kawałki Shreeve’a, które mi się bardzo podobają. Ale tu jakoś pokochać go nie mogę...
SCHOENER EBERHARD-SKY MUSIC/MOUNTAIN MUSIC’84
Schoener ur.w 1938 w Stuttgardzie to prawdziwa historia nie tylko muzyki elektronicznej. W latach 50 tych skończył studia muzyczne w klasie skrzypiec, otrzymał posadę pierwszego skrzypka w Operze Bawarskiej i już 0d 1961 roku rozpoczął kolaborację z telewizją ARD. W latach 60 tych staje się dyrygentem jak i dyrektorem programowym w Operze Bawarskiej. Już w 1968 roku zaczyna tworzyć w nowych technikach pisząc muzykę do audiowizualnych eksperymentów telewizyjnych i w rok później zakładając Bawarskie Studio Muzyki Elektronicznej kupując pierwszego Mooga. Od tego czasu, od wydania debiutu fonograficznego ( Die Schachtel ) regularnie tworzy kolejne albumy w oparciu o syntezatory i orkiestracje. Z ciekawszych wydarzeń artystycznych wspomniałbym; oprawę muzyczną dla pawilonu niemieckiego do EXPO’70 w Osace, muzykę do Olimpiady w Monachium, liczne ilustracje do filmów, produkcji telewizyjnych , przedstawień, libretto oper, imprezę łączącą rockowe granie z muzyką klasyczną wspólnie z Deep Purple, współpracę ze Police, Stingiem solo, Procol Harum.
Sky Music wydany w Kuckuck jest wyborem muzyki zrealizowanej do widowiska telewizji ARD, Valley Of Lake Tegern. Płytę otwierają odgłosy przyrody w otoczce eksperymentalnych dźwięków a później mamy wyciszone, delikatne granie często zbudowane li tylko z dwóch przeplatających się barw. Tworzy się przez to taki dziwny, lekko abstrakcyjny klimat – mnie osobiście bardzo wciągający. To taka innowatorska soniczna wyprawa w poszukiwawcze formy wyrazu gdzie każda koda ma swoje znaczenie. Szczerze polecam.
WOLLO ERIK –TRACES’84
Trzecia płyta w dyskografii tego skandynawa nagrana został dla Cicada Records w Bogen Studio między lipcem a sierpniem 1985 roku w norweskim Stokke. Samplowane brzmienia, zabawa tworzeniem z nich melodii i oszczędne solówki. Można nawet usłyszeć ambientowe konotacje, zahaczające o SM (Traces Vapor, wstęp Ceremony) czy ethno ambient (The Change) ale ogólnie to miłe dla ucha, zróżnicowane brzmieniowo, atrakcyjne choć minimalistyczne, spokojne granie. Spowalnia rytm serca, wycisza Polecam.
ALLUSTE-THE BIG MONSTER’09
Najpierw była pasja zbierania i słuchania muzyki elektronicznej, która przekształciła się w 2008 roku chęć stworzenia własnych dźwięków. Nazwa powstała z połączenia inicjałów dzieci artysty; Allesii, Lucii i Stefani. Pochodzący spod Turynu 49 letni Piero Monachello prezentuje tu swój drugą płytę. Monachello jest miłośnikiem szkoły berlińskiej od 18 roku życia stąd muzykę którą wytworzyła jego wyobraźnia należy kojarzyć z tym nurtem. Jeśli ktoś obcuje tyle lat z tą muzyką, instynktownie wie jak przyprawić i doprawić wszelkie składniki by wyszła z tego interesująca propozycja. To dobre, profesjonalne granie oparte na melancholijno-romantycznych konotacjach. Moim ulubionym kawałkiem jest 6 gdzie obok sekwencji słychać świetne wykorzystanie waltornii. Polecam.



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Autor tematu
spawngamer
Habitué
Posty: 2314
Rejestracja: 23 gru 2004, 15:33
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Bydgoszcz
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka,film,komiks,książka itd.
Status: Offline

#79059

Post autor: spawngamer »

ROACH STEVE & WOLLO ERIK-STREAM OF THOUGHT’09
Wollo uaktywnił się ostatnio w duetach więc mimo że za Roachem nie przepadam sięgnąłem po jego najnowszą płytę z ciekawością. Nie przepadam za ambientem jakoś nie potrafię się zatapiać w jednostajnych dźwiękach tego nurtu przeżywając jakieś duchowe uniesienia –najczęściej mnie nudzi. Roach właśnie tak gra lejącymi się strukturami ale na szczęście Wollo czuwa aby przemycać rytmiczne akcenty ożywiające całość. Tak jest przez 8 części. Bardzo interesująco zaczyna się od Stream Of Thought 9 gdzie Wollo subtelnie czaruje gitarą a Roach stara się mu za bardzo nie przeszkadzać – co tworzy tajemniczą, lekką przeraźliwą atmosferę. W ogóle po tym utworze płyta nabiera dla mnie rumieńców, barw których brakuje w pierwszej części. Świetne miękkie sekweserowanie w stylu Padilly w 13, ciepłe, nocne klimaty w 15 pełne dziwnych odgłosów nocy rozwinięte w 18 gdzie wspaniale brzmią ledwo zaznaczone wtręty syntezatorów delikatnie czarujących barwami, czy znakomite SM –utwór 17 wykorzystujący brzmienia smyczków do rozbudowania kosmicznej atmosfery i finalne 19 –14 minutowa suita z ciepłym brzmieniem saksofonu. Przez co jak najbardziej polecam. Zwłaszcza na nocne słuchanie.
http://www.youtube.com/watch?v=9GiRn_7fY_Y
DWANE MARK- OTHER WORLDS'09
Jakoś nic nowego tą płytą Dwane nie powiedział. Poprawne granie z sporą ilością elektronicznej gitary. Nie jest to wybijające się ot rzemieślnicza, jak na Dwane’a to dziwne, praca. Jak ktoś lubi?
http://www.youtube.com/watch?v=ZIcfrzeqkcs
BOGAERT VAN FRANK WITH ERIK WOLLO-AIR MACHINE’09
Wstęp, Dead Planet brzmi trochę jak szkicownik proszący się o rozwinięcie. Posuwiste pasaże przestrzenny klimat nasuwają na myśl Vangelisa. Podobnie jest w prowadzeniu melodii ale i w wykorzystaniu efektów w Insomnia gdzie skojarzenie z Grekiem znowu jest oczywiste. Najpiękniejszy fragment to Breathe przypominający klimatem i barwami czasy Heaven And Hell który niespodziewanie okazuje się śpiewna kompozycją. W tytułowym Air Machine przypominającym trochę leniwy chillout wkrada się E-gitara Wollo który wyraźnie zaznacza licznymi wtrętami swoją obecność na całym tym wydawnictwie. Jest nawet rockowo dzięki dynamicznej perkusji w Hyperventilate. Są i też zaskoczenia jak utwór w stylu Metheny’ego All Has Stopped, na które jakoś ochoty nie mam. Ale równoważą to melodyjne kompozycje jak The Thin Line o rozbudowanej wszechogarniającej dźwiękami aranżacji. Dobra płyta z kilkoma znakomitymi momentami plus przepiękna okładka idącego w świat Michała Karcza. Polecam.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5713864-5710001.html
AQUAVOICE-MEMORIES’09
Łuczejki ponoć pożegnalna płyta. Zobaczymy. Co mnie zaskakuje to otwierające News Of The World to rasowy...industrial z tymi wszystkimi popiskiwaniami oscylatorów i metalicznymi dźwiękami charakterystycznymi dla tego gatunku, tworzącymi prawie melodię. Ale już w Nostalgy wracamy na właściwe tory twórczości Aquavoice. Trzaski winylowej płyty plus lejące się solo czyli ambient. Ale z dodaniem takich nowoczesnych brzmień które odpychają całość od tradycyjnego nurtu (np. Labyrinth). Chociaż i ten tradycyjny ma znakomite chwile np. w oparciu o zapętlone akordy z fortepianu i odległą, uprzestrzennioną trąbkę w Autumn. Płyta ciekawa, ale nie najlepsza z jego dyskografii.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5713876-5710001.html
SZAFRAŃSKI MICHAŁ-SYGNAŁ Z ODLEGŁEJ PRZESTRZENI’09
Króciuteńka 24 minutowa płyta wydana chałupniczą robotą tyle że sprzedawana przez Generator. Oszczędne barwy co zapewne jest podyktowane sprzętem dostępnym artyście wcale nie zniechęcają. Szafrański okazuje się zdolnym melodystą okraszającym w inteligentny sposób swe kompozycje efektownymi wtrętami (np. Schron T-750). Na pewno wskazałbym na elektro pop jako inspirację oraz industrial tyle że w złagodzonej, bardziej przystępnej formie. Zresztą brzmienia typowo analogowe, dodatkowo nagminnie automat perkusyjny używany niczym metronom, mogą zmylić kogoś postronnego kto będzie sądził że to produkt z początku lat 80 tych.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5713876-5710001.html
SCHICKERT GUENTER-SAMTVOGEL’75
Ten niemiecki pionier połączenia gitarowego echo z syntezatorami, z wyksztłcenia trębacz, często porównywany z Gottschingiem i Achimem Reichelem oprócz solowych prac na koncie ma koncertową współpracę z Klausem Schulze (także bootleg z 1975 roku Home Session) i płyty w trio GAM(Günter Schickert, Axel Struck, and Michael Leske) gdzie dwie gitary i perkusja tworzyły udziwnione improwizacje w psychodeliczno krautrockowo kosmicznej formie.
Ta praca była pierwszą w jego dyskografii. Nagrana między lipcem a wrześniem 1974 roku, w całości zrealizowana przez samowystarczalnego Schickerta wydana została przez Brain Records w Niemczech. Apricot Brandy. Dziwne, różne brzmienia gitar, modyfikowane śpiewanie, z form przystępnych przechodzą w bardziej udziwnione pełne echa i klimatu odzwierciedlającego wizje korzystającego z halucynogennych używek. Kriegsmaschinen, Fahrt Zur Hölle. To space rock fantasy z licznymi crescendo z nałożonych na siebie brzmień gitarowych tworzących ściany dźwięków w stylu Pink Floyd. Wald –spokojniejsza wersja gitarowych nakładek. Całość to ciekawostka z epoki krautrocka.
ANNA SJALV TREDJE-TUSSILAGO FANFARA (INTRASK I KOSMISKA GRANSMARKER MED)’77
Anna Sjalv Tredje był to szwedzki duet (Ingemar Ljungström syntezatory, Mikael Bojen –syntezatory, gitara elektryczna), który pozostawił po sobie tylko ten album wydany w szwedzkim Silence Records. Główną inspiracją były sekwencje, brzmienia organ i powolne drony z Timewind i Mirage Klausa Schulze. Mroczny, nocny klimat, potęgowany zawodzącym lekko głosem i sprzężeniami organ z którego wyłania się spokojne sekwencyjne granie (Mossen). Brdzo interesujący jest Inkomster Utanför Tiden gdzie zapętlony poszum wiatru pod koniec jakby pierwszej części z kosmicznymi przestrzałami, szepty są tłem do świdrujących kanały solówek i spokojnej moogowej poświaty. W drugiej części tej kompozycji wędrujemy w otchłaniach kosmosu wraz z pływającą gitarą elektryczną wspomaganą prawie niezauważalnie rytmem perkusacji. W pełni oniryczno ambientalną eskapdę opartą na brzmieniu organów Hammonda dostajemy w Den Barbariska Söndagen na które nachodzą ekstatyczne dźwięki z syntezatorów i natężonego dźwięku talerzy jak najbardziej przypominające Klausa Schulze z końcówką przypominającą melanż starego Jarre’a i TD. Tusen År & Sju Timmar prowadzone jest przez gitarę na tle ...gitary. Nakładki tworzą oniryczny klimat. Klasyczna pozycja gatunku. Polecam.
FERET PHILIPPE- ALCHIMIE FLOUE’78
Okładka zrobiona przez Patricię Ripault kojarzy się wyraźnie z kopertą do Moondawn Schulze’a. Feret wydał we francuskim Audivis. Co słychać to miał ciekawe pomysły (Hong Kong Song) sięgające nawet ku klasyce (Le Réveil De Virginie) ale wyraźnie brakowało im instrumentarium, które jak na dzisiejsze czasy brzmi jak z wyprzedaży zabawek Casio w Carrefourze dla dzieci na komunię... Dużo lepiej jest jak tych piskliwych tonów nie używają a grają delikatne kosmiczne melodie (Neige Sur La Vallée czy Jeux De Verre). Zaskakuje też eksperymentami z granic elektroakustyki (utwór tytułowy). Ale najciekawszy fragment to szczątkowe sekwencje i popiskiwania oscylatorów w État D'Âme. Duży misz masz gatunkowy ale słucha się w miarę nieźle więc czemu nie?
LEER THOMAS & RENTAL ROBERT-THE BRIDGE’79
Płytę tą możnaby odstawić na półkę pre new romantics lub pre synth pop obok np. Ledy Welcome To Joyland. Prawie punkowe śpiewanie połączone z syntezatorowym graniem tyle że w zadziornej formie. Rodzący się wtedy nurt oparty na syntezatorach miał przetarty szlak dzięki takim właśnie płytom. I nie poświęciłbym tej płycie uwagi gdyby nie strona B. Interferon to dość wyszukane eksperymentalne granie przechodzące w perliste struktury. Six A.M. to repetytywne brzmienia w otoczce syntetycznych aplikacji. W The Hard Way in & The Easy Way Out słychać pikania, sample głosów, dziwne wtręty np. dźwięk przypominający wyładowania elektryczne, w electropopowo eksperymentalnej formie gdzie słychać echa Cabaret Voltaire czy Throbbling Gristle ( to w ich wytwórni, Industrial Records płytę wydano). W ostatnim utworze zaś wyłuskać też można fascynację Brianem Eno, ambientowe tło wyraźnie przebija spośród nieśmiałych rozbłysków syntezatorowych dodatków. Później tylko Leer w duecie z Claudią Brucken odniósł komercyjny sukces jako ACT. Odpryskowa ciekawostka.
http://www.youtube.com/watch?v=p0SgemEP ... re=related
GLEESON PATRICK-RAINBOW DELTA’80
Gleeson rozpoczął eksperymenty z elektroniczną muzyką w połowie lat 60 tych w Mills College Tape Music Center używając syntezatora Buchla i innych ówczesnych nowinek technicznych. Po usłyszeniu w 1968 roku Switched-On Bach Walter Carlosa porzucił pracę akademicką, kupił Mooga i rozpoczął nagrywanie w Different Fur Studios w San Francisco. Od 1971 roku grał z Herbie Hancockiem oraz w wieloma innymi muzykami jazzowymi, ostatnim z którym odbył trasę był Stomu Yamashta. Pierwszy solowy album elektroniczny były to Beyond the Sun - An Electronic Portrait of Holst's "The Planets" (1976) gdzie wykorzystał oprócz Mooga i Arpa najnowocześniejszy wówczas EUPolyphonic Synthesizer. Dość często od tej pory wracał do tematów muzyki klasycznej rozpisanej na syntezatory. Nagrał też sporo muzyki do TV i filmów między innymi Czas Apokalipsy. Czynnie na grywa do dziś.
Płytę tą nagrano używając syntezatora EMU zbudowanego przez inzyniera od systemów EMU Ed’a Rudnick’a który wykorzystał modular EMU z podwójnym sekwenserem, Blue Box i dwa Sequential Circuits Prophet Tens połączone razem i kontrolowane jednym, pojedynczym keyboardem. Płyta skład się z dwóch suit "Rainbow Delta" i "Draconian Measures, w których kżda podzielona jest na 4 części." Stronę A otwiera pulsujący rytm z sekcją w tle, w otulinie syntezatorowej, wysokotonowej solówki, przypominającej momentami ćwierkania ptaków (Take the 5:10 to Dreamland), część 2 to interesująca feeria efektów perkusyjnych i żywa, wartka muzyka przechodząca w części 3 w proby uchwycenia nocnych odgłosów dość niekonwencjonalnymi analogowymi barwami, przechodzące w wizjonersko kosmiczne obrazki. Cała pierwsza strona powstawał w pod wpływem różnych impulsów ale styczną jest chęć opisania ekstatycznego uniesienia. Gleeson wspomina że czuł w owym czasie dużą więź z światem natury i bodźcami dla niego były a to piękne wiosenne popołudnie w Kalifornii obserwowane z patio, albo optymistyczna lektura książki przedstawiającej wizje przyszłości jaka zainspirowała zdaje się najciekawszą część 4 czyli La Grange Point Five z wyraźnie zaznaczoną, mocną linią melodyczną i interesującą oprawą efektów. Druga strona czyli Draconian Measures to próba technicznego zapanowania nad myśl twórczą z wygrywaniem alfabetu Morse’a czy wstawek strzałów z broni. Tytuł oddaje ducha metody koncepcji tworzenia, bowiem trzonem kżdej z 4 części tej suity jest pojedyncza miara wprowadzona do pamięci komputera, edytowana i zmieniana na mikroprocesorze E-80 zintegrowanym z keyboardem EMU. W końcowym efekcie różne manipulacje oryginalnych miar były przydzielane do syntetycznych instrumentów. Ponad 16 wertykalnych głosów tychże, było magazynowanych w oddzielnych składach komputerowej pamięci. Każdy kawałek miał od 12 do 81 zmagazynowanych obszarów przywoływanych sekwencyjnie przez co formy tych utworów były generowane w części przez kompozycyjny wybór, częściowo przez wybory dokonywane podczas gry w czasie rzeczywistym i edycję i wklejanie struktur z komputera. Dodatkową nowinka było eksperymentalne wykorzystanie technologii cyfrowej stworzonej przez Dave’a Rossuma z EMU Systems, który stworzył pierwszy cyfrowy keyboard skanujący, oparty na technice małego 8 bitowego komputera, który odpowiadał za zapamiętywanie naciśnięć klawiszy. Wracając do muzyki – bardzo interesująca pozycja. Polecam.
Ostatnio zmieniony 19 sie 2009, 23:21 przez spawngamer, łącznie zmieniany 1 raz.



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
ODPOWIEDZ Poprzedni tematNastępny temat