Ostatni post z poprzedniej strony:
ROACH STEVE & WOLLO ERIK-STREAM OF THOUGHT’09Wollo uaktywnił się ostatnio w duetach więc mimo że za Roachem nie przepadam sięgnąłem po jego najnowszą płytę z ciekawością. Nie przepadam za ambientem jakoś nie potrafię się zatapiać w jednostajnych dźwiękach tego nurtu przeżywając jakieś duchowe uniesienia –najczęściej mnie nudzi. Roach właśnie tak gra lejącymi się strukturami ale na szczęście Wollo czuwa aby przemycać rytmiczne akcenty ożywiające całość. Tak jest przez 8 części. Bardzo interesująco zaczyna się od Stream Of Thought 9 gdzie Wollo subtelnie czaruje gitarą a Roach stara się mu za bardzo nie przeszkadzać – co tworzy tajemniczą, lekką przeraźliwą atmosferę. W ogóle po tym utworze płyta nabiera dla mnie rumieńców, barw których brakuje w pierwszej części. Świetne miękkie sekweserowanie w stylu Padilly w 13, ciepłe, nocne klimaty w 15 pełne dziwnych odgłosów nocy rozwinięte w 18 gdzie wspaniale brzmią ledwo zaznaczone wtręty syntezatorów delikatnie czarujących barwami, czy znakomite SM –utwór 17 wykorzystujący brzmienia smyczków do rozbudowania kosmicznej atmosfery i finalne 19 –14 minutowa suita z ciepłym brzmieniem saksofonu. Przez co jak najbardziej polecam. Zwłaszcza na nocne słuchanie.
http://www.youtube.com/watch?v=9GiRn_7fY_Y
DWANE MARK- OTHER WORLDS'09
Jakoś nic nowego tą płytą Dwane nie powiedział. Poprawne granie z sporą ilością elektronicznej gitary. Nie jest to wybijające się ot rzemieślnicza, jak na Dwane’a to dziwne, praca. Jak ktoś lubi?
http://www.youtube.com/watch?v=ZIcfrzeqkcs
BOGAERT VAN FRANK WITH ERIK WOLLO-AIR MACHINE’09
Wstęp, Dead Planet brzmi trochę jak szkicownik proszący się o rozwinięcie. Posuwiste pasaże przestrzenny klimat nasuwają na myśl Vangelisa. Podobnie jest w prowadzeniu melodii ale i w wykorzystaniu efektów w Insomnia gdzie skojarzenie z Grekiem znowu jest oczywiste. Najpiękniejszy fragment to Breathe przypominający klimatem i barwami czasy Heaven And Hell który niespodziewanie okazuje się śpiewna kompozycją. W tytułowym Air Machine przypominającym trochę leniwy chillout wkrada się E-gitara Wollo który wyraźnie zaznacza licznymi wtrętami swoją obecność na całym tym wydawnictwie. Jest nawet rockowo dzięki dynamicznej perkusji w Hyperventilate. Są i też zaskoczenia jak utwór w stylu Metheny’ego All Has Stopped, na które jakoś ochoty nie mam. Ale równoważą to melodyjne kompozycje jak The Thin Line o rozbudowanej wszechogarniającej dźwiękami aranżacji. Dobra płyta z kilkoma znakomitymi momentami plus przepiękna okładka idącego w świat Michała Karcza. Polecam.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5713864-5710001.html
AQUAVOICE-MEMORIES’09
Łuczejki ponoć pożegnalna płyta. Zobaczymy. Co mnie zaskakuje to otwierające News Of The World to rasowy...industrial z tymi wszystkimi popiskiwaniami oscylatorów i metalicznymi dźwiękami charakterystycznymi dla tego gatunku, tworzącymi prawie melodię. Ale już w Nostalgy wracamy na właściwe tory twórczości Aquavoice. Trzaski winylowej płyty plus lejące się solo czyli ambient. Ale z dodaniem takich nowoczesnych brzmień które odpychają całość od tradycyjnego nurtu (np. Labyrinth). Chociaż i ten tradycyjny ma znakomite chwile np. w oparciu o zapętlone akordy z fortepianu i odległą, uprzestrzennioną trąbkę w Autumn. Płyta ciekawa, ale nie najlepsza z jego dyskografii.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5713876-5710001.html
SZAFRAŃSKI MICHAŁ-SYGNAŁ Z ODLEGŁEJ PRZESTRZENI’09
Króciuteńka 24 minutowa płyta wydana chałupniczą robotą tyle że sprzedawana przez Generator. Oszczędne barwy co zapewne jest podyktowane sprzętem dostępnym artyście wcale nie zniechęcają. Szafrański okazuje się zdolnym melodystą okraszającym w inteligentny sposób swe kompozycje efektownymi wtrętami (np. Schron T-750). Na pewno wskazałbym na elektro pop jako inspirację oraz industrial tyle że w złagodzonej, bardziej przystępnej formie. Zresztą brzmienia typowo analogowe, dodatkowo nagminnie automat perkusyjny używany niczym metronom, mogą zmylić kogoś postronnego kto będzie sądził że to produkt z początku lat 80 tych.
http://www.generator.pl/x_C_I__P_5713876-5710001.html
SCHICKERT GUENTER-SAMTVOGEL’75
Ten niemiecki pionier połączenia gitarowego echo z syntezatorami, z wyksztłcenia trębacz, często porównywany z Gottschingiem i Achimem Reichelem oprócz solowych prac na koncie ma koncertową współpracę z Klausem Schulze (także bootleg z 1975 roku Home Session) i płyty w trio GAM(Günter Schickert, Axel Struck, and Michael Leske) gdzie dwie gitary i perkusja tworzyły udziwnione improwizacje w psychodeliczno krautrockowo kosmicznej formie.
Ta praca była pierwszą w jego dyskografii. Nagrana między lipcem a wrześniem 1974 roku, w całości zrealizowana przez samowystarczalnego Schickerta wydana została przez Brain Records w Niemczech. Apricot Brandy. Dziwne, różne brzmienia gitar, modyfikowane śpiewanie, z form przystępnych przechodzą w bardziej udziwnione pełne echa i klimatu odzwierciedlającego wizje korzystającego z halucynogennych używek. Kriegsmaschinen, Fahrt Zur Hölle. To space rock fantasy z licznymi crescendo z nałożonych na siebie brzmień gitarowych tworzących ściany dźwięków w stylu Pink Floyd. Wald –spokojniejsza wersja gitarowych nakładek. Całość to ciekawostka z epoki krautrocka.
ANNA SJALV TREDJE-TUSSILAGO FANFARA (INTRASK I KOSMISKA GRANSMARKER MED)’77
Anna Sjalv Tredje był to szwedzki duet (Ingemar Ljungström syntezatory, Mikael Bojen –syntezatory, gitara elektryczna), który pozostawił po sobie tylko ten album wydany w szwedzkim Silence Records. Główną inspiracją były sekwencje, brzmienia organ i powolne drony z Timewind i Mirage Klausa Schulze. Mroczny, nocny klimat, potęgowany zawodzącym lekko głosem i sprzężeniami organ z którego wyłania się spokojne sekwencyjne granie (Mossen). Brdzo interesujący jest Inkomster Utanför Tiden gdzie zapętlony poszum wiatru pod koniec jakby pierwszej części z kosmicznymi przestrzałami, szepty są tłem do świdrujących kanały solówek i spokojnej moogowej poświaty. W drugiej części tej kompozycji wędrujemy w otchłaniach kosmosu wraz z pływającą gitarą elektryczną wspomaganą prawie niezauważalnie rytmem perkusacji. W pełni oniryczno ambientalną eskapdę opartą na brzmieniu organów Hammonda dostajemy w Den Barbariska Söndagen na które nachodzą ekstatyczne dźwięki z syntezatorów i natężonego dźwięku talerzy jak najbardziej przypominające Klausa Schulze z końcówką przypominającą melanż starego Jarre’a i TD. Tusen År & Sju Timmar prowadzone jest przez gitarę na tle ...gitary. Nakładki tworzą oniryczny klimat. Klasyczna pozycja gatunku. Polecam.
FERET PHILIPPE- ALCHIMIE FLOUE’78
Okładka zrobiona przez Patricię Ripault kojarzy się wyraźnie z kopertą do Moondawn Schulze’a. Feret wydał we francuskim Audivis. Co słychać to miał ciekawe pomysły (Hong Kong Song) sięgające nawet ku klasyce (Le Réveil De Virginie) ale wyraźnie brakowało im instrumentarium, które jak na dzisiejsze czasy brzmi jak z wyprzedaży zabawek Casio w Carrefourze dla dzieci na komunię... Dużo lepiej jest jak tych piskliwych tonów nie używają a grają delikatne kosmiczne melodie (Neige Sur La Vallée czy Jeux De Verre). Zaskakuje też eksperymentami z granic elektroakustyki (utwór tytułowy). Ale najciekawszy fragment to szczątkowe sekwencje i popiskiwania oscylatorów w État D'Âme. Duży misz masz gatunkowy ale słucha się w miarę nieźle więc czemu nie?
LEER THOMAS & RENTAL ROBERT-THE BRIDGE’79
Płytę tą możnaby odstawić na półkę pre new romantics lub pre synth pop obok np. Ledy Welcome To Joyland. Prawie punkowe śpiewanie połączone z syntezatorowym graniem tyle że w zadziornej formie. Rodzący się wtedy nurt oparty na syntezatorach miał przetarty szlak dzięki takim właśnie płytom. I nie poświęciłbym tej płycie uwagi gdyby nie strona B. Interferon to dość wyszukane eksperymentalne granie przechodzące w perliste struktury. Six A.M. to repetytywne brzmienia w otoczce syntetycznych aplikacji. W The Hard Way in & The Easy Way Out słychać pikania, sample głosów, dziwne wtręty np. dźwięk przypominający wyładowania elektryczne, w electropopowo eksperymentalnej formie gdzie słychać echa Cabaret Voltaire czy Throbbling Gristle ( to w ich wytwórni, Industrial Records płytę wydano). W ostatnim utworze zaś wyłuskać też można fascynację Brianem Eno, ambientowe tło wyraźnie przebija spośród nieśmiałych rozbłysków syntezatorowych dodatków. Później tylko Leer w duecie z Claudią Brucken odniósł komercyjny sukces jako ACT. Odpryskowa ciekawostka.
http://www.youtube.com/watch?v=p0SgemEP ... re=related
GLEESON PATRICK-RAINBOW DELTA’80
Gleeson rozpoczął eksperymenty z elektroniczną muzyką w połowie lat 60 tych w Mills College Tape Music Center używając syntezatora Buchla i innych ówczesnych nowinek technicznych. Po usłyszeniu w 1968 roku Switched-On Bach Walter Carlosa porzucił pracę akademicką, kupił Mooga i rozpoczął nagrywanie w Different Fur Studios w San Francisco. Od 1971 roku grał z Herbie Hancockiem oraz w wieloma innymi muzykami jazzowymi, ostatnim z którym odbył trasę był Stomu Yamashta. Pierwszy solowy album elektroniczny były to Beyond the Sun - An Electronic Portrait of Holst's "The Planets" (1976) gdzie wykorzystał oprócz Mooga i Arpa najnowocześniejszy wówczas EUPolyphonic Synthesizer. Dość często od tej pory wracał do tematów muzyki klasycznej rozpisanej na syntezatory. Nagrał też sporo muzyki do TV i filmów między innymi Czas Apokalipsy. Czynnie na grywa do dziś.
Płytę tą nagrano używając syntezatora EMU zbudowanego przez inzyniera od systemów EMU Ed’a Rudnick’a który wykorzystał modular EMU z podwójnym sekwenserem, Blue Box i dwa Sequential Circuits Prophet Tens połączone razem i kontrolowane jednym, pojedynczym keyboardem. Płyta skład się z dwóch suit "Rainbow Delta" i "Draconian Measures, w których kżda podzielona jest na 4 części." Stronę A otwiera pulsujący rytm z sekcją w tle, w otulinie syntezatorowej, wysokotonowej solówki, przypominającej momentami ćwierkania ptaków (Take the 5:10 to Dreamland), część 2 to interesująca feeria efektów perkusyjnych i żywa, wartka muzyka przechodząca w części 3 w proby uchwycenia nocnych odgłosów dość niekonwencjonalnymi analogowymi barwami, przechodzące w wizjonersko kosmiczne obrazki. Cała pierwsza strona powstawał w pod wpływem różnych impulsów ale styczną jest chęć opisania ekstatycznego uniesienia. Gleeson wspomina że czuł w owym czasie dużą więź z światem natury i bodźcami dla niego były a to piękne wiosenne popołudnie w Kalifornii obserwowane z patio, albo optymistyczna lektura książki przedstawiającej wizje przyszłości jaka zainspirowała zdaje się najciekawszą część 4 czyli La Grange Point Five z wyraźnie zaznaczoną, mocną linią melodyczną i interesującą oprawą efektów. Druga strona czyli Draconian Measures to próba technicznego zapanowania nad myśl twórczą z wygrywaniem alfabetu Morse’a czy wstawek strzałów z broni. Tytuł oddaje ducha metody koncepcji tworzenia, bowiem trzonem kżdej z 4 części tej suity jest pojedyncza miara wprowadzona do pamięci komputera, edytowana i zmieniana na mikroprocesorze E-80 zintegrowanym z keyboardem EMU. W końcowym efekcie różne manipulacje oryginalnych miar były przydzielane do syntetycznych instrumentów. Ponad 16 wertykalnych głosów tychże, było magazynowanych w oddzielnych składach komputerowej pamięci. Każdy kawałek miał od 12 do 81 zmagazynowanych obszarów przywoływanych sekwencyjnie przez co formy tych utworów były generowane w części przez kompozycyjny wybór, częściowo przez wybory dokonywane podczas gry w czasie rzeczywistym i edycję i wklejanie struktur z komputera. Dodatkową nowinka było eksperymentalne wykorzystanie technologii cyfrowej stworzonej przez Dave’a Rossuma z EMU Systems, który stworzył pierwszy cyfrowy keyboard skanujący, oparty na technice małego 8 bitowego komputera, który odpowiadał za zapamiętywanie naciśnięć klawiszy. Wracając do muzyki – bardzo interesująca pozycja. Polecam.