OprogramowanieIdealny program dla początkującego

Sekwencery, edytory, konwertery, plug-iny

Moderator: fantomasz

Awatar użytkownika

Belmondo
Habitué
Posty: 5846
Rejestracja: 10 maja 2004, 12:59
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: W-wa
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka !!!
Status: Offline

#114771

Post autor: Belmondo »

Ostatni post z poprzedniej strony:

PM7 pisze: No to wyrażasz się w sposób przy którym musisz sobie zaprzeczać.
"Powinno" czy "nie powinno" nie jest zaprzeczeniem do "jest".
Dla mnie jest osiagnieciem, dla innych nie. W muzyce wazne jest to co jest dla innych wazne, nie dla siebie (oczywiscie do pewnego stopnia) aby moc na muzyce zarabiac. Zrozumienie tego jest kluczem.
PM7 pisze: Dokładnie to samo można powiedzieć o zastrzeleniu 5 czołgów na czolgista.pl.
Dokladnie tak, widze, ze zaczynasz lapac i niedlugo zaczniesz zarabiac kase ;).
Nie wiem jak w czolgiscie, ale w wielu grach organizowane sa zawody a nawet mistrzostwa swiata i oprocz podlego splendoru mozesz zarobic chyba nawet nie mala podla kase.
Tez dzieciaki musza wypracowac okreslone umiejetnosci, a to ze w zyciu doroslym sa prawie zupelnie nieprzydatne (do pewnego stopnia, bowiem czesc umiejetnosci moze sie przydac jak np. szybsza decyzyjnosc) to jest zupelnie inna sprawa, dzieciaki o tym nie mysla, natomiat jest to dla nich pasja, ktorej sie oddaja.
Belmondo pisze: Równie dobrze można powiedzieć że o wartości Jowisza decyduje cena za jaką można by sprzedać pozyskane z niego surowce.
W kategoriach komercyjnych- dokladnie tak! Widze, ze sluzy Ci dyskusja ;)
PM7 pisze: Zgodnie z tym co głosisz już w drugim poście, nawet zapobiegnięcie wojnie nuklearnej mogłoby nie mieć znaczenia.
Wyjezdzasz juz tak abstrakcyjnie i daleko, ze w ogole trudno znaezc jakies realne odniesienie. Niemniej nie jestem w stanie sobie wyobrazic sytuacji, w ktorej jednostka jest w stanie takiej wojnie zapobiec. To tylko sie moze zdarzyc w amerykanskim filmie.


Let us be thankful we have commerce. Buy more. Buy more now. Buy. And be happy

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

seth
Zweryfikowany
Stary wyga
Posty: 308
Rejestracja: 02 kwie 2006, 18:19
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Poznań
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód: informatyk
Zainteresowania: muzyka, historia stosunków polsko ukrainskich
Płeć:
Status: Offline

#114772

Post autor: seth »

Belmondo pisze: Niemniej nie jestem w stanie sobie wyobrazic sytuacji, w ktorej jednostka jest w stanie takiej wojnie zapobiec. To tylko sie moze zdarzyc w amerykanskim filmie.
Takich przypadków zapewne było wiele (i o większości z nich się nie dowiemy) - Stanisław Pietrow



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Belmondo
Habitué
Posty: 5846
Rejestracja: 10 maja 2004, 12:59
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: W-wa
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka !!!
Status: Offline

#114773

Post autor: Belmondo »

Byc moze bylo wiele.
O ile pod decyzja moze i istnieje jeden podpis, to skladaja sie na nia konsulatcje i opinie specjalistow (w tym glow panstwa, ktorzy maja jeszcze swoich doradcow, itd) w tym wiekszej ilosci im powazniejsza dana sytuacja. Chyba nie wierzysz, ze takie decyzje, a nawet zwlaszcza takie powstaja w odizolowaniu od wszystkiego i wszystkich, zwlaszcza gdy musza byc pilne. Jeden czlowiek nie jest w stanie ocenic takich sytuacji ani ich skutkow i to jeszcze pod presja. Nawet rosjanie i koreanczycy o tym wiedza, choc silniej niz inni kieruja sie doktryna. Wpp. gdyby to rzeczywiscie tkwilo w pojedynczych rekach mielibysmy juz dawno pozamiatane.


Let us be thankful we have commerce. Buy more. Buy more now. Buy. And be happy

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

seth
Zweryfikowany
Stary wyga
Posty: 308
Rejestracja: 02 kwie 2006, 18:19
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Poznań
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód: informatyk
Zainteresowania: muzyka, historia stosunków polsko ukrainskich
Płeć:
Status: Offline

#114774

Post autor: seth »

Belmondo pisze:Byc moze bylo wiele.
O ile pod decyzja moze i istnieje jeden podpis, to skladaja sie na nia konsulatcje i opinie specjalistow (w tym glow panstwa, ktorzy maja jeszcze swoich doradcow, itd) w tym wiekszej ilosci im powazniejsza dana sytuacja. Chyba nie wierzysz, ze takie decyzje, a nawet zwlaszcza takie powstaja w odizolowaniu od wszystkiego i wszystkich, zwlaszcza gdy musza byc pilne. Jeden czlowiek nie jest w stanie ocenic takich sytuacji ani ich skutkow i to jeszcze pod presja. Nawet rosjanie i koreanczycy o tym wiedza, choc silniej niz inni kieruja sie doktryna. Wpp. gdyby to rzeczywiscie tkwilo w pojedynczych rekach mielibysmy juz dawno pozamiatane.
Wiara nie ma tu nic do rzeczy tylko fakty. A te są takie a nie inne - jak mówi sam Pietrow "Pomyślałem jednak...". Jak widać w tym przykładzie jeden człowiek zdecydował o o złamaniu procedur co najprawdopodobniej zapobiegło światowemu konfliktowi. Tak więc to procedury jak i samodzielnie myślącym ludzie (i to w sytuacji skrajnej presji, odpowiedzialności, itd...) zapewniają sprawne działanie systemów, nie tylko bezpieczeństwa.



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Belmondo
Habitué
Posty: 5846
Rejestracja: 10 maja 2004, 12:59
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: W-wa
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka !!!
Status: Offline

#114775

Post autor: Belmondo »

seth pisze: Wiara nie ma tu nic do rzeczy tylko fakty. A te są takie a nie inne - jak mówi sam Pietrow "Pomyślałem jednak...". Jak widać w tym przykładzie jeden człowiek zdecydował o o złamaniu procedur co najprawdopodobniej zapobiegło światowemu konfliktowi. Tak więc to procedury jak i samodzielnie myślącym ludzie (i to w sytuacji skrajnej presji, odpowiedzialności, itd...) zapewniają sprawne działanie systemów, nie tylko bezpieczeństwa.
Ale jakie fakty? W Wikipedii? I to takie, ktorych nie mozna w zaden sposob potwierdzic? Nawet tam uzyto slowa: “prawdopodobnie”. Przeciez nawet w stosunku do odtajnionych przez Rosjan “faktow” sa spore watpliwosci w mniej waznych kwestiach zestrzelenia samolotu pasazerskiego, zatoniecia lodzi podwodnej czy innych incydentow.
Czy naprawde uwazasz, ze Rosjanie byliby tak skrajnie glupi i nieodpowiedzialni, ze dali wladze podpulkownikowi (podpulkownikowi!) taka aby mogl zlamac procedury dotyczace bezpieczenstwa panstwa radzieckiego i glowy tego panstwa? Przeciez to absurdalne.
Ja wiem, ze swiat potrzebuje bohaterow i im sie ich daje, ale przeciez nie wygladalo to tak:
0.00.00 (h.mm.ss) - alarm rakietowy
0.00.15 - Pietrov stwierdza: “Pomyślałem jednak: nikt nie zaczyna ataku jądrowego za pomocą pięciu rakiet! Poza tym nie startowałyby one z jednej bazy”
0.00.30 - Alar zakonczony, bo Pietrov uwaze ze sprawa jest jasna
To nie jest film amerykanski. Uwazasz, ze Rosjanie byliby tak skrajnie glupi i nieodpowiedzialni, ze zaprojektowali system obrony tak ze nie dawal im czasu na zebranie sztabu w trybie kryzysowym albo na weryikacje poprawnosci wykrytej sytuacji w systemie, od ktorego rowniez zalezalo istnienie panstwa radzieckiego? To sa podstawowe elementy kazdej sytuacji kryzysowej w pierwszej lepeszej firmie, w ktorej przestaje nagle dzialac strona internetowa, a co dopiero w wojsku przy tysiac razy wiekszym ryzyku, zagrozeniu i skutkach.
On jako podpukownik mogl co najwyzej zameldowac o swoich przemysleniach przelozonym. A przelozeni nie mogli byc tak glupi, zeby w takiej sytuacji sluchac jednego ze swoich oficerow. Nawet jesli Pietrov zlamal jakis rozkaz (wtedy nie bylby przesluchiwany tylko trafil na sybierie), to wydaje mi sie rownie niedorzeczne to, ze odpalenie rakiet w odpowiedzi na atak lezalo tylko i wylacznie pod reka jednego podoficera. To rowniez bylo by absurdalne.
Jestem calkowicie za samodzielnie myslacymi ludzmi, ale w okreslonych kwestiach zwlaszcza o takim zasiegu i o tak ogromnych konsekwencjach nikt decyzji nie podejmuje samodzielnie. Chcesz wierzyc sobie w co innego to sobie wierz.


Let us be thankful we have commerce. Buy more. Buy more now. Buy. And be happy

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

seth
Zweryfikowany
Stary wyga
Posty: 308
Rejestracja: 02 kwie 2006, 18:19
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Poznań
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód: informatyk
Zainteresowania: muzyka, historia stosunków polsko ukrainskich
Płeć:
Status: Offline

#114777

Post autor: seth »

Belmondo pisze: Ale jakie fakty? W Wikipedii? I to takie, ktorych nie mozna w zaden sposob potwierdzic? Nawet tam uzyto slowa: “prawdopodobnie”. Przeciez nawet w stosunku do odtajnionych przez Rosjan “faktow” sa spore watpliwosci w mniej waznych kwestiach zestrzelenia samolotu pasazerskiego, zatoniecia lodzi podwodnej czy innych incydentow.
To tylko przykład (Wikipedia, a w/w historia jest potwierdzona.
Belmondo pisze: Czy naprawde uwazasz, ze Rosjanie byliby tak skrajnie glupi i nieodpowiedzialni, ze dali wladze podpulkownikowi (podpulkownikowi!) taka aby mogl zlamac procedury dotyczace bezpieczenstwa panstwa radzieckiego i glowy tego panstwa? Przeciez to absurdalne.
Absurdem ZSRR stało, przeczytaj choćby biografię Chruszczowa - czy naprawdę uważasz że ktoś taki mógłby gdzieś indziej zostać szefem państwa?
Belmondo pisze:Ja wiem, ze swiat potrzebuje bohaterow i im sie ich daje, ale przeciez nie wygladalo to tak:
0.00.00 (h.mm.ss) - alarm rakietowy
0.00.15 - Pietrov stwierdza: “Pomyślałem jednak: nikt nie zaczyna ataku jądrowego za pomocą pięciu rakiet! Poza tym nie startowałyby one z jednej bazy”
0.00.30 - Alar zakonczony, bo Pietrov uwaze ze sprawa jest jasna
To nie jest film amerykanski. Uwazasz, ze Rosjanie byliby tak skrajnie glupi i nieodpowiedzialni, ze zaprojektowali system obrony tak ze nie dawal im czasu na zebranie sztabu w trybie kryzysowym albo na weryikacje poprawnosci wykrytej sytuacji w systemie, od ktorego rowniez zalezalo istnienie panstwa radzieckiego? To sa podstawowe elementy kazdej sytuacji kryzysowej w pierwszej lepeszej firmie, w ktorej przestaje nagle dzialac strona internetowa, a co dopiero w wojsku przy tysiac razy wiekszym ryzyku, zagrozeniu i skutkach.
On jako podpukownik mogl co najwyzej zameldowac o swoich przemysleniach przelozonym. A przelozeni nie mogli byc tak glupi, zeby w takiej sytuacji sluchac jednego ze swoich oficerow. Nawet jesli Pietrov zlamal jakis rozkaz (wtedy nie bylby przesluchiwany tylko trafil na sybierie), to wydaje mi sie rownie niedorzeczne to, ze odpalenie rakiet w odpowiedzi na atak lezalo tylko i wylacznie pod reka jednego podoficera. To rowniez bylo by absurdalne.
Jestem calkowicie za samodzielnie myslacymi ludzmi, ale w okreslonych kwestiach zwlaszcza o takim zasiegu i o tak ogromnych konsekwencjach nikt decyzji nie podejmuje samodzielnie. Chcesz wierzyc sobie w co innego to sobie wierz.
Cieszy minie Twoja znajomość procedur w armii ZSRR, a tak serio to gdybasz tylko co on mógł, co nie mógł, jakie były procedury i jak postępowano w sytuacji kryzysowej. Tak naprawdę nie wiesz nic o tym. Całe powyższe wydarzenie nie było filmem i przykładanie do tego znanych Ci wyłącznie z filmów (zapewne, a jakże Hollywoodzkich) procedur jest kompletnie bez sensu.
Cóż, jak napisałem ZSRR nie był krajem w którym myślenie a już myślenie racjonalne byłoby stawiane na pierwszym miejscu. Na to jest wystarczająco wiele przykładów i dziwi mnie Twoja wiara w homo sovieticus. Biorąc to pod uwagę - czyn tego pana jest tym bardziej nie do przecenienia.



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Belmondo
Habitué
Posty: 5846
Rejestracja: 10 maja 2004, 12:59
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: W-wa
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka !!!
Status: Offline

#114778

Post autor: Belmondo »

seth pisze: To tylko przykład (Wikipedia, a w/w historia jest potwierdzona.
Przez kogo i gdzie? Uczestniczyles w tych wydarzeniach?
seth pisze: Absurdem ZSRR stało, przeczytaj choćby biografię Chruszczowa - czy naprawdę uważasz że ktoś taki mógłby gdzieś indziej zostać szefem państwa?
A jakie to ma znaczenie? Przeczytaj sobie biografie Busha.
seth pisze: Cieszy minie Twoja znajomość procedur w armii ZSRR, a tak serio to gdybasz tylko co on mógł, co nie mógł, jakie były procedury i jak postępowano w sytuacji kryzysowej. Tak naprawdę nie wiesz nic o tym.
Tak jak Ty. Tylko ja przynajmniej mysle. Zaden nawet najglupszy rzadzacy nie zazwolilby na pozostawienie takiego arsenalu w rekach jednego czlowieka, ktory moglby przeprogramowac rakiety, wycelowac w Kreml i je odpalic. Rusz troche glowa.


Let us be thankful we have commerce. Buy more. Buy more now. Buy. And be happy

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta

Autor tematu
Harfiarz
Małomówny
Posty: 6
Rejestracja: 23 sty 2018, 11:48
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja:
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Status: Offline

#114779

Post autor: Harfiarz »

Witam panowie. Uff, przeczytałem i nie przypuszczałem że wywołam taki ferment. I że przy okazji poruszone zostaną tematy mniej przyziemne do tego dotyczącego programu.
Tak się tu przysłuchuję i mówiąc w skrócie stwierdzam że zarówno PM7, jak i Belmondo mają po trochu rację.
W dążeniu do celu, choćby w nauce i utrzymywaniu się z muzyki trzeba brać pod uwagę możliwości i ograniczenia. Zarówno te zewnętrzne, jak i te wewnętrzne. Ograniczenia można przynajmniej próbować zmieniać tak aby chociaż na nas miały one jak najmniejszy wpływ. Także, gdy żyje się w Somalii, w nędzy. Albo po prostu kiedy ktoś jest świadom że jest już dojrzały wiekiem a nigdy się nie uczył. I że do tego winien mierzyć się z lenistwem, brakiem weny, energii.
Z niewiarą w osiągniącie sukcesu. Z większą ilością wyzwań i obowiązków w życiu, jakie nieraz towarzyszą osobie dojrzałej. W przeciwieństwie do tego gdy jest się dużo młodszym.
W takich warunkach jest trudniej, ale chciałbym przynajmniej wierzyć że nawet wówczas możliwość sukcesu istnieje.
Poza tym: co stoi na przeszkodzie by zarabiając i nawet będąc mistrzem uczyć się nadal nowych umiejętności?
Ktoś powiedział że byt kształtuje świadomość, ale równie słuszne jest chyba twierdzenie odwrotne? By dojść do tego drugiego sprzyja temu bodaj zastanawianie się nad sobą, życiem i rzeczywistością. Pomijam teraz kwestie pracy, determinacji, uporu. Bo chyba to wszystko może pomódz szczęściu.



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta

Autor tematu
Harfiarz
Małomówny
Posty: 6
Rejestracja: 23 sty 2018, 11:48
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja:
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Status: Offline

#114780

Post autor: Harfiarz »

Nie przypuszczałem też że trafię w sam środek kolejnej burzy.
Programów idealnych rzecz jasna nie ma, dobrześ Belmondo powiedział. Traktuję to trochę z przymrużeniem oka, dlatego napisałem "...program, powiedzmy idealny". Niemniej zależy mi na rzeczy spełniającej pewne wytyczne. A że wypadło jak zamówienie publiczne? No cóż, tak bywa. :D

W Anvil Studio są instrumenty - możliwe że używaliśmy różnych wersji tej samego programu. Jest tam za to pewien problem: kiedy w pewnej chwili, na wirtualnej klawiaturze wygrywałem dźwięk niższy wobec poprzedniego nuta jemu odpowiadająca pokazywała się wyżej na pięciolinii niz nuta tego poprzedniego. A to chyba dość poważny błąd?



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

seth
Zweryfikowany
Stary wyga
Posty: 308
Rejestracja: 02 kwie 2006, 18:19
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Poznań
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód: informatyk
Zainteresowania: muzyka, historia stosunków polsko ukrainskich
Płeć:
Status: Offline

#114781

Post autor: seth »

Belmondo pisze: Przez kogo i gdzie? Uczestniczyles w tych wydarzeniach?
Rozumiem, że Ty uczestniczyłeś :lol: . Jeśli Cię gdzieś niema lub jeśli o czymś nie masz pojęcia to wcale to nie oznacza, że tak nie było.
Belmondo pisze: A jakie to ma znaczenie? Przeczytaj sobie biografie Busha.
Ano takie że do niego należała decyzja co zrobić min. w wypadku ataku. Porównaj choćby wykształcenie w/w.
Belmondo pisze: Tak jak Ty. Tylko ja przynajmniej mysle. Zaden nawet najglupszy rzadzacy nie zazwolilby na pozostawienie takiego arsenalu w rekach jednego czlowieka, ktory moglby przeprogramowac rakiety, wycelowac w Kreml i je odpalic. Rusz troche glowa.
Tak to sobie wyobrażasz, ktoś biega od silosu do silosu po całym kraju i jak to napisałeś programuje rakiety - ciekawe kiedy by skończył? A co z okrętami podwodnymi? Może raczej lepiej być przywódcą (patrz - jeden człowiek) i wydać polecenie ataku?
Belmondo pisze:tylko ja przynajmniej mysle.
Jakie to szczęście że choć jeden z nas myśli.

Jak widać gdy brak elementarnej wiedzy w temacie, zastępujesz obrażaniem - nie odpisuj szkoda czasu.



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Sublime
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 644
Rejestracja: 16 lis 2013, 19:44
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja:
Jestem muzykiem: Tak ♫♫
Ulubieni wykonawcy: Berliniarze
Zawód:
Zainteresowania:
Płeć:
Status: Offline

#114782

Post autor: Sublime »

Harfiarz pisze:Nie przypuszczałem też że trafię w sam środek kolejnej burzy.
Programów idealnych rzecz jasna nie ma, dobrześ Belmondo powiedział. Traktuję to trochę z przymrużeniem oka, dlatego napisałem "...program, powiedzmy idealny". Niemniej zależy mi na rzeczy spełniającej pewne wytyczne. A że wypadło jak zamówienie publiczne? No cóż, tak bywa. :D

W Anvil Studio są instrumenty - możliwe że używaliśmy różnych wersji tej samego programu. Jest tam za to pewien problem: kiedy w pewnej chwili, na wirtualnej klawiaturze wygrywałem dźwięk niższy wobec poprzedniego nuta jemu odpowiadająca pokazywała się wyżej na pięciolinii niz nuta tego poprzedniego. A to chyba dość poważny błąd?
Panowie troszeczkę za mocno odjechali, bo przecież ja domyślam się, że to ma być pewnego rodzaju sugestia i ułatwienie przy pierwszych własnych tworach czy projektach. Równie dobrze można byłoby powiedzieć, że wystarczyć ściągnąć darmowe wtyczki imitujące wiele klasycznych instrumentów, zdobyć FL Studio i od razu wziąć się do roboty. :handup:


Sublime

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Belmondo
Habitué
Posty: 5846
Rejestracja: 10 maja 2004, 12:59
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: W-wa
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka !!!
Status: Offline

#114785

Post autor: Belmondo »

seth pisze: Rozumiem, że Ty uczestniczyłeś :lol: . Jeśli Cię gdzieś niema lub jeśli o czymś nie masz pojęcia to wcale to nie oznacza, że tak nie było.
Ja po prostu zwyczajnie nie wierze w historie zarowno rosyjskich jak i amerykanskich bohaterow, ktore sa pozniej opisywane wbrew tajemnicy wojskowej, albo nosza delikatnie mowiac znamiona nadmiernego bohaterstwa.
seth pisze: Ano takie że do niego należała decyzja co zrobić min. w wypadku ataku. Porównaj choćby wykształcenie w/w.
Do podpulkownika. Jasne. Bzdura kompletna.
seth pisze: Tak to sobie wyobrażasz, ktoś biega od silosu do silosu po całym kraju i jak to napisałeś programuje rakiety - ciekawe kiedy by skończył? A co z okrętami podwodnymi? Może raczej lepiej być przywódcą (patrz - jeden człowiek) i wydać polecenie ataku?
Jakie od silosu do silosu. Nie jestes w stanie pojac co oznacza taka wladza w rekach jednego czlowieka sredniego szczebla i kto przy odrobinie zdrowych zmyslow by sie na taka wladze zgodzil?
Harflarz pisze: Nie przypuszczałem też że trafię w sam środek kolejnej burzy.
Oj tam burza od razu. Czasem sie ozywiamy. Zwaszcza ja, kiedy widze wypisywane historie z mchu i paproci :).
Harflarz pisze: Jest tam za to pewien problem: kiedy w pewnej chwili, na wirtualnej klawiaturze wygrywałem dźwięk niższy wobec poprzedniego nuta jemu odpowiadająca pokazywała się wyżej na pięciolinii niz nuta tego poprzedniego. A to chyba dość poważny błąd?
No nie wiem czy to jest akurat blad. Ja widze jeszcze spora roznicae miedzy programami darmowymi a komercyjnymi. Posciagaj sobie dema i popatrz gdzie Ci sie wygodniej pracuje, bo w koncowym efekcie dokladnie to a nie co innego ma znaczenie. To ma byc narzedzie, ktore ma Cie wspierac, a nie byc niewygodne czy przysparzac klopotow.

Btw. Skad nick, grasz moze na harfie?


Let us be thankful we have commerce. Buy more. Buy more now. Buy. And be happy

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta

PM7
Beton
Posty: 981
Rejestracja: 15 wrz 2012, 22:28
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: z nienacka
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód: Wyuczony: politolog
Wykonywany: autor artykułów, pracownik administracji, marketingowiec, twórca treści dla stron marketingowych i inne bezsensowne anglicyzmy oraz wiele innych rzeczy z którymi sobie radzę choć nikt mi nie wierzy.
Zainteresowania: Wszystkie ogólne dziedziny nauki i filozofii których przedmiot nie jest nieprzewidywalny + trochę historii i kultury szeroko pojętej.
Status: Offline

#114787

Post autor: PM7 »

Belmondo pisze: Dokladnie tak, widze, ze zaczynasz lapac i niedlugo zaczniesz zarabiac kase ;).
Nie wiem jak w czolgiscie, ale w wielu grach organizowane sa zawody a nawet mistrzostwa swiata i oprocz podlego splendoru mozesz zarobic chyba nawet nie mala podla kase.
Tez dzieciaki musza wypracowac okreslone umiejetnosci, a to ze w zyciu doroslym sa prawie zupelnie nieprzydatne (do pewnego stopnia, bowiem czesc umiejetnosci moze sie przydac jak np. szybsza decyzyjnosc) to jest zupelnie inna sprawa, dzieciaki o tym nie mysla, natomiat jest to dla nich pasja, ktorej sie oddaja.
Poza tym że to jest niemal kompletnie bez sensu to jest to samobójstwo. Gra w grę komputerową, czy w karty ma sens tylko o tyle o ile służy wyłącznie odprężeniu i zajmuje jakiś nikły % czasu życia. Oczywiście są ludzie którzy z tego żyją, ale to promil.

Belmondo pisze:
W kategoriach komercyjnych- dokladnie tak! Widze, ze sluzy Ci dyskusja ;)
Dyskusje kształcą, natomiast sam pomysł jest obrzydliwy. I pokazuje że to droga donikąd. Gdyby przetworzyć i przehandlować Jowisza to by była katastrofa dla warunków życia na Ziemi. Właście takie neoliberalne myślenie doprowadza właśnie do tego że ludzkości grozi zagłada z powodu głodu i zanieczyszczenia.
Belmondo pisze:Byc moze bylo wiele.
O ile pod decyzja moze i istnieje jeden podpis, to skladaja sie na nia konsulatcje i opinie specjalistow (w tym glow panstwa, ktorzy maja jeszcze swoich doradcow, itd) w tym wiekszej ilosci im powazniejsza dana sytuacja.
Tak było w przypadku baz lądowych.
Nieco inaczej sprawa mogła wyglądać na okrętach podwodnych i parę dekad wcześniej. Czołg, okręt, czy samolot, nie może uzależniać podjęcia walki od posiadania łączności, której w warunkach wojny często może nie być.
seth pisze: Tak to sobie wyobrażasz, ktoś biega od silosu do silosu po całym kraju i jak to napisałeś programuje rakiety - ciekawe kiedy by skończył? A co z okrętami podwodnymi? Może raczej lepiej być przywódcą (patrz - jeden człowiek) i wydać polecenie ataku?
Z Silosami Belmondo ma rację. Po pierwsze były potężne, zdublowane albo i potrojone systemy komunikacji przez radio i kable i cała procedura autoryzacji, zarówno przez Kreml jak i osobno przez dowództwo. W późniejszym okresie jak już były takie możliwości techniczne, to wprowadzono jeszcze system który po jakimśtam czasie od utraty łączności pozwalał wystrzelić z silosu własnego satelitę telekomunikacyjnego i jeżeli ten by nie nawiązał łączności to wówczas komputer automatycznie odpalał wszystkie rakiety na zaprogramowane wcześniej cele- taki system pośmiertnej zemsty gwarantujący bezpieczeństwo w ramach doktryny MAD.

Natomiast inaczej rzeczywiście było z okrętami podwodnymi
[/quote]
Belmondo pisze: Wyjezdzasz juz tak abstrakcyjnie i daleko, ze w ogole trudno znaezc jakies realne odniesienie. Niemniej nie jestem w stanie sobie wyobrazic sytuacji, w ktorej jednostka jest w stanie takiej wojnie zapobiec. To tylko sie moze zdarzyc w amerykanskim filmie.
Stawiasz ogólne twierdzenie że osiągnięcie wymaga zauważenia i docenienia przez innych, no to obalam to absurdalne twierdzenie. Mówiłem o wojnie atomowej, ale równie dobrze możn wymyślić przykład, ze ktoś był sumienny i dzięki temu żyjesz bo np. dobrze przykręcił koła które Ci nie odpadły i nie wjechałeś dzięki temu pod tira, albo przegonił złodziei którzy kradli śruby z torów pendolino i zapobiegł w ten sposób katastrofie. Czy zapobiegnięcie katastrofie kolejowej jest osiągnięciem? Czy ten który przegonił złodziei został przez kogokolwiek doceniony?

A wojna atomowa nie jest takim abstrakcyjnym przykładem. 5 listopada 1960 NORAD wykrył wystrzał sowieckich pocików strategicznych na ogromną skalę. Skąd wiesz czy np. jakiś inżynier, zwolniony później z pracy, umyślnie nie wywował błędu radarów akurat wtedy kiedy Nikita Chruszczow był w Nowym Jorku, bo oczywistym było że Sowieci nie zbombardują własnego przywódcy, a chciał w ten sposób pokazać że systemy mogą popełnić katastrofalny błąd?

Weźmy prawdziwy przypadek.
W czasie Kryzysu Kubańskiego okręt podwodny B-59 był ścigany przez amerykańskie okręty i otoczony ładunkami. Próba ukrycia się skończyła się tym, czy stracili na kilka dni łączność radiową, a awaria wentylacji na pokładzie spowodowała zatrucie dwutlenkiem węgla i problemy z racjonalnym myśleniem. Wg. wszystkich relacji ten okręt nie wystrzelił torped z głowicami nuklearnymi tylko dlatego że oprócz dwóch osób uprawnionych do podjęcia takiej decyzji, akurat na tym jednym okręcie był też dowódca flotylli Arkipow, który jako jedyny zachował resztki rozsądku i się sprzeciwił.
Wg. Twojej definicji hipotetyczny naukowiec nic nie osiągnął bo nikt się nie dowiedział że zapobiegł przyszłej wojnie i jeszcze został zwolniony z pracy, a prawdziwy dowódca flotylli nic nie osiągnął póki te fakty nie wyszły na jaw (już po jego śmierci).

Nassim Taleb rozpatrywał ten problem w książce "Czarny łabędź- o skutkach nieprzewidzianych zdarzeń". W historii można by wykopac wielu ludzi którzy cośtam ważnego zrobili ale nikt nie zauważył że mialo to jakikolwiek wpływ.
Tak samo jak równie dobrze można wykazać że do jakiegośtam ważnego wydarzenia doprowadziła czyjaś decyzja, albo to że ważny decydent w kluczowym momencie nie podjął decyzji bo akurat dostał biegunki i człowiek z drugiej strony barykady osiągnał ogromny sukces, nie wiedząc o tym że zawdzięcza go obiadowi przeciwnika.
Harfiarz pisze:I że do tego winien mierzyć się z lenistwem, brakiem weny, energii.
Jeżeli się coś lubi, to lenistwo nie jest problemem, bo powinno znikać. Problem polega na tym, że kiedy wątpisz w sukces (a na rynku gdzie jest taka podaż, brak wątpliwości to brak racjonalizmu), to automatycznie ucieka wena i energia, bo wiesz że może powinieneś robić coś innego.
Harfiarz pisze: Poza tym: co stoi na przeszkodzie by zarabiając i nawet będąc mistrzem uczyć się nadal nowych umiejętności?
Problemem są ludzkie ograniczenia. Możesz robić cośtam i równocześnie grać jakiś pop, ale zostanie mistrzem na ogół wymaga skoncentrowania się na jednej rzeczy albo dwóch bardzo ze sobą zbliżonych. Weź do ręki Zasady muzyki Wesołowskiego, razem z jego Nauką harmonii, a do tego jeszczw podręczniki komponowania, kontrapunktu itp. Tam jest tyle do nauczenia i przećwiczenia że głowa puchnie. A ja np. jeszcze uczę się grać na pianinie, gdzie nie dość że trzeba zapamiętywać utwór, pracować nad interpretacją, to jeszcze jest masa problemów technicznych i tak jest z wykonawstwem, że np. godzinami ćwiczysz nad jednym ruchem palca, potem konsultacje, potem znowu ćwiczysz bo okazuje się że źle ćwiczyłeś, potem zaś masaże bo się okazuje mózg łapie co ma zrobić tylko tam mięsień jest spięty i nie pracuje jak powinien... W kółko problemy których rozwiązanie zajmuje ogromne ilości czasu.

Harfiarz pisze:
W Anvil Studio są instrumenty - możliwe że używaliśmy różnych wersji tej samego programu.
Możliwe. Ja używałem wersji 2012, gdzie standardowo uruchamiał sobie Microsoft GS Wavetable synth, ale ładowało się dowolne wtyczki.
Harfiarz pisze: Jest tam za to pewien problem: kiedy w pewnej chwili, na wirtualnej klawiaturze wygrywałem dźwięk niższy wobec poprzedniego nuta jemu odpowiadająca pokazywała się wyżej na pięciolinii niz nuta tego poprzedniego. A to chyba dość poważny błąd?
W znanej mi wersji nie było takie błędu i nie bardzo wierzę że ktoś go popełnił. Na ile znasz zapis? Bo jest taka konwencja, że poniżej i powyżej pewnej odległości od pięciolinii się już nie dopisuje kolejnych kresek, tylko umieszcza nuty z powrotem na pięciolinii i dopisuje się nad nimi albo pod nimi "8va" żeby pokazać że dźwięk ma być zagrany oktawę wyżej albo niżej, bo taki zapis jest znacznie bardziej czytelny. Stary Anvil dokładnie tak robił więc w nowym też powinno być to rozwiązanie.



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Belmondo
Habitué
Posty: 5846
Rejestracja: 10 maja 2004, 12:59
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: W-wa
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka !!!
Status: Offline

#114794

Post autor: Belmondo »

PM7 pisze: Poza tym że to jest niemal kompletnie bez sensu to jest to samobójstwo. Gra w grę komputerową, czy w karty ma sens tylko o tyle o ile służy wyłącznie odprężeniu i zajmuje jakiś nikły % czasu życia. Oczywiście są ludzie którzy z tego żyją, ale to promil.
Dla Ciebie to jest bez sensu. Dla mnie to tez jest bez sensu. Ale dla tych ludzi ma sens. To konczy temat. Nie ma czegos takiego jak sens absolutny dla wszystkich zawsze taki sam.
PM7 pisze: Dyskusje kształcą, natomiast sam pomysł jest obrzydliwy. I pokazuje że to droga donikąd.
Zgadzam sie. Ale jak na raize nikt nie jest w stanie powstrzymac takiego podejscia, bowiem wiekszosc, poddana bezmyslnemu konsumpcjonizmowi, biegnie za pienidzmi jak cma do swiatla.
PM7 pisze: Tak było w przypadku baz lądowych.
Nieco inaczej sprawa mogła wyglądać na okrętach podwodnych i parę dekad wcześniej. Czołg, okręt, czy samolot, nie może uzależniać podjęcia walki od posiadania łączności, której w warunkach wojny często może nie być.
Jak bylo nikt nie wie. Tak samo jak bez lacznosci radiowej nie da sie nic bez pradu czy paliwa.
PM7 pisze: Z Silosami Belmondo ma rację. Po pierwsze były potężne, zdublowane albo i potrojone systemy komunikacji przez radio i kable i cała procedura autoryzacji, zarówno przez Kreml jak i osobno przez dowództwo.
W latach 60-tych uzywano juz czegos takiego jak modemy. Poza tym za bbc (o Pietrovie:
"His job was to register any missile strikes and to report them to the Soviet military and political leadership" i dalej: "Soviet Union had other experts, also watching America's missile forces. A group of satellite radar operators told him they had registered no missiles" i to jest cale jego bohaterstwo.
Nie przecze, byc moze mial jaja, zeby cos zakwestionowac.
PM7 pisze: Stawiasz ogólne twierdzenie że osiągnięcie wymaga zauważenia i docenienia przez innych, no to obalam to absurdalne twierdzenie.
Tak, jest ogolne i jest bardzo prawdziwe. Nie osiagniesz nic siedzac w piwnicy, nie bedac dostrzezonym. Mozesz osiagnac jedynie cos dla siebie, ale ten punkt widzenia jest niezwykle mialki, bo czesto mylimy sie w swojej samoocenie, jako ludzie, tak dziala nasza psychika. A poniewaz mowimy o muzyce, to zauwazenie i docenienie przez innych jest podstawa egzystencji w muzyce, jak i tez podstawa zeby zarabiac pieniadze.
Nie robmy z mechanikow, ktorych psim obowiazkiem jest poprawnie przyrecic kola, kogos niezwykle sumiennego, bo za chwile dojdziemy do momentu, w ktorym za narodziny bedziesz chcial przyznawac medal.
Mowimy naprawde o roznych rzeczach, nie mozesz czegos co jest albo obowiazkiem pracownika, albo przyzwoitoscia ludzka (pogonienie zlodzieja) wiazac z robieniem kariery, czy jest to kariera muzyczna, czy jakakolwiek inna.
PM7 pisze: A wojna atomowa nie jest takim abstrakcyjnym przykładem. 5 listopada 1960 NORAD wykrył wystrzał sowieckich pocików strategicznych na ogromną skalę. Skąd wiesz czy np. jakiś inżynier, zwolniony później z pracy, umyślnie nie wywował błędu radarów akurat wtedy kiedy Nikita Chruszczow był w Nowym Jorku, bo oczywistym było że Sowieci nie zbombardują własnego przywódcy, a chciał w ten sposób pokazać że systemy mogą popełnić katastrofalny błąd?
To juz jest jakies naprawde mocne gdybanie. Imho nie ma sensu budowac teorii, bo mozna ich zbudowac tysiace. Ma to sie nijak do tematu, w ktorym mowimy czy da sie z muzyki wyzyc czy nie.
PM7 pisze: Jeżeli się coś lubi, to lenistwo nie jest problemem, bo powinno znikać. Problem polega na tym, że kiedy wątpisz w sukces (a na rynku gdzie jest taka podaż, brak wątpliwości to brak racjonalizmu), to automatycznie ucieka wena i energia, bo wiesz że może powinieneś robić coś innego.
Zgadza sie. Dlatego trzeba miec mnostwo konsekwencji w realizacji swoich zamierzen, rozsadek jak i sensowny plan w momencie, kiedy cos nie idzie tak jak by sie chcialo.
PM7 pisze: Problemem są ludzkie ograniczenia. Możesz robić cośtam i równocześnie grać jakiś pop, ale zostanie mistrzem na ogół wymaga skoncentrowania się na jednej rzeczy albo dwóch bardzo ze sobą zbliżonych. Weź do ręki Zasady muzyki Wesołowskiego, razem z jego Nauką harmonii, a do tego jeszczw podręczniki komponowania, kontrapunktu itp. Tam jest tyle do nauczenia i przećwiczenia że głowa puchnie.
Powtorze jeszcze raz z innych watkow: ograniczenia sa w ludzkiej glowie. Nie dalej jak dzisiaj bylem na pewnym kameralnym koncercie, w ktorym wystepowala artystka, ktora uczesczajac na uczelnie muzyczna w klasie instrumentu, ktory nie byl jej glownym instrumentem, na ktorym zdobywala nagrady, cwiczac 6 godzin dziennie, studiowala rownolegle na politechnice, konczac obydwie bez ogonow.

Nie musisz byc rownoczesnie wielkim kompozytorem i wykonawca. To co musisz, jesli chcesz z tego zyc, to znalezc swoja nisze i umiec ja skomercjalizowac. A zeby ja skomercjalizowac (wiem, brzydkie i podle slowo) musisz stwarzac sytuacje, w ktorych ktos moze Cie dostrzec. Inaczej nie da rady. To jest proste jak drut. Tylko wymaga w cholere pracy. Jak w wielu innych zawodach, w ktorych jest stosunkowo duza konkurencja.


Let us be thankful we have commerce. Buy more. Buy more now. Buy. And be happy

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta

PM7
Beton
Posty: 981
Rejestracja: 15 wrz 2012, 22:28
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: z nienacka
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód: Wyuczony: politolog
Wykonywany: autor artykułów, pracownik administracji, marketingowiec, twórca treści dla stron marketingowych i inne bezsensowne anglicyzmy oraz wiele innych rzeczy z którymi sobie radzę choć nikt mi nie wierzy.
Zainteresowania: Wszystkie ogólne dziedziny nauki i filozofii których przedmiot nie jest nieprzewidywalny + trochę historii i kultury szeroko pojętej.
Status: Offline

#114797

Post autor: PM7 »

Belmondo pisze: Dla Ciebie to jest bez sensu. Dla mnie to tez jest bez sensu. Ale dla tych ludzi ma sens. To konczy temat. Nie ma czegos takiego jak sens absolutny dla wszystkich zawsze taki sam.
Dlatego na użytek tej rozmowy, istotne jest to, że wiązanie zarobku z pewnymi aktywnościami jest podobne do nadziei na to że zarobimy grając na loterii.
Belmondo pisze: Zgadzam sie. Ale jak na raize nikt nie jest w stanie powstrzymac takiego podejscia, bowiem wiekszosc, poddana bezmyslnemu konsumpcjonizmowi, biegnie za pienidzmi jak cma do swiatla.
I niektórzy zdobywają te pieniądze robiąc jakieś okropieństwa.
Belmondo pisze: Tak, jest ogolne i jest bardzo prawdziwe. Nie osiagniesz nic siedzac w piwnicy, nie bedac dostrzezonym. Mozesz osiagnac jedynie cos dla siebie, ale ten punkt widzenia jest niezwykle mialki, bo czesto mylimy sie w swojej samoocenie, jako ludzie, tak dziala nasza psychika.
Dalej obstajesz przy twierdzeniu że osiągnięcie zależy od oceny osoby trzeciej. Zgodnie z tym co mówisz, należy uznać że zdobycie wiedzy albo umiejętności nie jest osiągnięciem, a ale już dowolny stan dostrzeżony i doceniony przez osobę trzecią - która może przecież też być niekompetentna, ale za to rozrzutna, jest osiągnięciem. Osiągniecie jest to słowo które ma w naszym języku bardzo pozytywny wydźwięk, dlatego zupełnie nie zgadzam się taką definicją która w dodatku nie dopuszcza do bycia osiągnięciem czegoś co wymaga i pracy, i jakichś zdolności. To nie ma absolutnie nic do rzeczy, czy zainteresowany czy osoba trzecia uważają że coś jest osiągnięciem albo nie. Albo ktoś coś zrobił, albo nie zrobił. Zrobił coś tak albo inaczej. Jest to jakiś obiektywny stan układu fizycznego, a to czy ktoś, obojętnie kto, potrafi go subiektywnie rozpoznać, jest zupełnie osobną sprawą.

Belmondo pisze: A poniewaz mowimy o muzyce, to zauwazenie i docenienie przez innych jest podstawa egzystencji w muzyce, jak i tez podstawa zeby zarabiac pieniadze.
Tu mówisz o zarabianiu pieniędzy. To może być w pewnym sensie osiągnięcie, ale nie każde osiągnięcie sprowadza się do zarabiania pieniędzy.

Belmondo pisze: Nie robmy z mechanikow, ktorych psim obowiazkiem jest poprawnie przyrecic kola, kogos niezwykle sumiennego, bo za chwile dojdziemy do momentu, w ktorym za narodziny bedziesz chcial przyznawac medal.
Nie rozumiem, czemu o ludziach wykonujących pożyteczną pracę, wypowiadasz się z taką pogardą. I owszem, sumienne podchodzenie do wykonywanych obowiązków jest jakimś tam osiągnięciem, tym większym jeżeli ktoś np. wychował się w patologicznym środowisku, a został porządnym, uczciwym człowiekiem wykonującym pożyteczną pracę. Urodzenie się, rzecz jasna nie jest żadnym osiągnięciem, bo nie jest to wynikiem samoświadomego działania.
Belmondo pisze: Mowimy naprawde o roznych rzeczach, nie mozesz czegos co jest albo obowiazkiem pracownika, albo przyzwoitoscia ludzka (pogonienie zlodzieja) wiazac z robieniem kariery, czy jest to kariera muzyczna, czy jakakolwiek inna.
Oczywiście że nie. Spieram się tylko o terminy, bo dla porządku zanim się wymysla jak coś działa, albo przekaże informację, trzeba ustalić jakie właściwie są desygnaty. Błędne ustalenia na poziomie podstaw, powodują błędy na dalszym etapie myślenia.
Belmondo pisze: To juz jest jakies naprawde mocne gdybanie. Imho nie ma sensu budowac teorii, bo mozna ich zbudowac tysiace. Ma to sie nijak do tematu, w ktorym mowimy czy da sie z muzyki wyzyc czy nie.
Budujemy teorie na każdym kroku, bo planując cokolwiek, pójście do sklepu czy karierę zawodową, posługujemy się logiką indukcyjną (mniej lub bardziej udolnie), wykonujemy ileś kroków i to już jest jakaśtam teoria opisująca to co się wydarzy i dlaczego.
Ma się jak najbardziej. Jeżeli buduje się złe teorie, to się podejmuje złe działania. Wówczas osiągnięcie sukcesu staje się dziełem przypadku.

Belmondo pisze: Powtorze jeszcze raz z innych watkow: ograniczenia sa w ludzkiej glowie. Nie dalej jak dzisiaj bylem na pewnym kameralnym koncercie, w ktorym wystepowala artystka, ktora uczesczajac na uczelnie muzyczna w klasie instrumentu, ktory nie byl jej glownym instrumentem, na ktorym zdobywala nagrady, cwiczac 6 godzin dziennie, studiowala rownolegle na politechnice, konczac obydwie bez ogonow.
No są w głowie, ale to nie wynika z tego co sobie ktoś uroi, tylko z tego co tam ma biologicznie zbudowane i wyćwiczone przez wiele lat.
Nie widzę nic dziwnego w opisywanym przypadku. Jeżeli uczyła się muzyki od małego i jeszcze była b. dobra z matematyki to
Mając takie solidne podstawy, zrobienie dwóch dyplomów nie taki problem. Jeżeli równolegle nie musiała jeszcze chodzić to pracy, to najtrudniejsze miała już za sobą, a na resztę mnóstwo czasu. Poza tym niektórzy ludzie są po prostu wybitnie uzdolnieni i potrafią uczyć się dużo szybciej od tych przeciętnie zdolnych, czy nawet trochę lepszych. Nie wszyscy mamy predyspozycje do skoków w zwyż, dal, albo do sprintu i jednocześnie do maratonu.
Chcieć to móc to bzdura, to działa w bardzo ograniczonym zakresie. Jak zadanie jest skomplikowane i trudne, to potrzebne są zdolności, praca (podjęta odpowiednio wcześnie) i infrastruktura.
Belmondo pisze: Tylko wymaga w cholere pracy.
I w cholerę pieniędzy, no chyba że ktoś gra na perskusji, to może komercjalizować grając w metrze na plastikowych wiadrach.
Ostatnio zmieniony 03 lut 2018, 22:56 przez PM7, łącznie zmieniany 1 raz.



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Belmondo
Habitué
Posty: 5846
Rejestracja: 10 maja 2004, 12:59
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: W-wa
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka !!!
Status: Offline

#114800

Post autor: Belmondo »

PM7 pisze: No są w głowie, ale to nie wynika z tego co sobie ktoś uroi, tylko z tego co tam ma biologicznie zbudowane i wyćwiczone przez wiele lat.
Jezeli masz dwie rece, dwie nogi, tulow i glowe, to reszta ograniczen jest tylko i wylacznie w glowie. Tylko czasem trzeba przejsc dluzsza droge i pokonac wiecej trudnosci. Sila i motywacja tez jest tylko w glowie. Zdaje sobie sprawe, ze trudno to zrozumie. Natomiast to w czym pomaga talent/biologia, to jest to co powala dotrzec na sam szczyt plasujac kogos w niewielkim ulamku utalentowanych ludzi.
I to samo dotyczy wszystkich dziedzin ze sportem wlacznie.
PM7 pisze: Nie widzę nic dziwnego w opisywanym przypadku. Jeżeli uczyła się muzyki od małego i jeszcze była b. dobra z matematyki to
Przed chwila i zreszta w calym watku twierdziles, ze sie nie da, bo jakies ograniczenia.
Ja nie potrafie ocenic jej talentu, potrafie ocenic ogrom pracy, ktora w to wszystko wlozyla. Profesorowie ktorych znam twierdza podobnie, ze talent/predyspozycje to jest kilka procent tego co pozwala komus cos osiagnac, reszta to jest ciezka praca.
PM7 pisze: Chcieć to móc to bzdura, to działa w bardzo ograniczonym zakresie. Jak zadanie jest skomplikowane i trudne, to potrzebne są zdolności, praca (podjęta odpowiednio wcześnie) i infrastruktura.
To nie jest bzdura to po prostu jeden z podstawowych motywatorow. Zdolnosci sa potrzebne jesli chcesz wejsc na absolutny top. Nie kazdy tego chce, nie kazdy potrzebuje. Z drugiej strony pwnie taki sam procent jak tych uzdolnionych jest takich, ktorzy nie sa w stanie sie niczego nauczyc, ale to jest margines. Pomiedzy szzczytem i tym drugim koncem jest wielki obszar do zagospodarowania, obszar, w ktorym wiekszosc z ludzi funkcjonuje i potrafi sie odnalezc przyjmujac jego reguly. Trzeba tylko umiec znalezc kompromis miedzy dazeniem do doskonalosci, a tym jaki swiat jest i czego oczekuje. Jakiekolwiek dzialania w oderwaniu od tych regul z gory skazuja wszystko na niepowodzenie. I to nie jest tak, ze swiat taki jaki jest kogos ogranicza, to nie jest tak, ze ogranicza kogos brak zdolnosci, bo wiekszosc z nas nie potrzebuje talentu, zeby sobie radzic, to co w pierwszej kolejnosci ogranicza, to myslenie, ze sie czegos nie da, a w drugiej najczesciej lenistwo.
PM7 pisze: I w cholerę pieniędzy, no chyba że ktoś gra na perskusji, to może komercjalizować grając w metrze na plastikowych wiadrach.
Za gre w metrze na plastikowych wiadrach nikt sensownie nie zaplaci.


Let us be thankful we have commerce. Buy more. Buy more now. Buy. And be happy

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta

PM7
Beton
Posty: 981
Rejestracja: 15 wrz 2012, 22:28
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: z nienacka
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód: Wyuczony: politolog
Wykonywany: autor artykułów, pracownik administracji, marketingowiec, twórca treści dla stron marketingowych i inne bezsensowne anglicyzmy oraz wiele innych rzeczy z którymi sobie radzę choć nikt mi nie wierzy.
Zainteresowania: Wszystkie ogólne dziedziny nauki i filozofii których przedmiot nie jest nieprzewidywalny + trochę historii i kultury szeroko pojętej.
Status: Offline

#114802

Post autor: PM7 »

Belmondo pisze:
PM7 pisze: No są w głowie, ale to nie wynika z tego co sobie ktoś uroi, tylko z tego co tam ma biologicznie zbudowane i wyćwiczone przez wiele lat.
Jezeli masz dwie rece, dwie nogi, tulow i glowe, to reszta ograniczen jest tylko i wylacznie w glowie. Tylko czasem trzeba przejsc dluzsza droge i pokonac wiecej trudnosci. Sila i motywacja tez jest tylko w glowie. Zdaje sobie sprawe, ze trudno to zrozumie. Natomiast to w czym pomaga talent/biologia, to jest to co powala dotrzec na sam szczyt plasujac kogos w niewielkim ulamku utalentowanych ludzi.
I to samo dotyczy wszystkich dziedzin ze sportem wlacznie.
Pewnie, można iść do dalekiej doliny gdzie są smaczniejsze owoce, po drodze przez pustkowie na którym umrze się z głodu.
To ze sportem mi przypomina Eddiego The Eagle Edwardsa- dostał się na olimpiadę, został najgorszym skoczkiem w historii, zarobił sporo pieniędzy stracił je, mieszkał w szopie i teraz dostał rentę.

To teraz wyobraź sobie co się mogło przytrafić sportowcom którzy nie byli ani tak dobrzy ani tak źli żeby się wyróżnić. Podejrzewam że część skończyła gorzej niż Edwards.
PM7 pisze: Nie widzę nic dziwnego w opisywanym przypadku. Jeżeli uczyła się muzyki od małego i jeszcze była b. dobra z matematyki to
Belmondo pisze: Przed chwila i zreszta w calym watku twierdziles, ze sie nie da, bo jakies ograniczenia.
No przecież!
Jak ktoś się uczył grać od 5 roku życia to będzie lepszy od tego co gra od 25. To się dokładnie zgadza z tym co napisałeś:
Belmondo pisze: Ja nie potrafie ocenic jej talentu, potrafie ocenic ogrom pracy, ktora w to wszystko wlozyla.
Powiedzmy że ona ma 25 lat. Jeżeli gra od 5 roku życia to, włożyła w to 20 lat pracy. Do tego z sensem wykonanej, przy asyście de facto opłaconego sztabu, czyli wielu nauczycieli.
Belmondo pisze: to nie jest tak, ze ogranicza kogos brak zdolnosci, bo wiekszosc z nas nie potrzebuje talentu, zeby sobie radzic, to co w pierwszej kolejnosci ogranicza, to myslenie, ze sie czegos nie da, a w drugiej najczesciej lenistwo.
Zdecyduj się o czym rozmawiamy. Muzykowanie to nie jest praca w biurze spedycji, tego się nie da nauczyć w tydzień, miesiąc ani nawet rok.
Ta zdecydowana większość o której mówisz, radzi sobie dzięki pracy której nauczenie się zajmuje od kilku godzin do 1-2 lat.
Belmondo pisze:
To nie jest bzdura to po prostu jeden z podstawowych motywatorow.
Im bomba mniej inteligentna, tym bardziej zmotywowana! Cały czas też pomijasz kwestię uwarunkowań i wspomnianej infrastruktury. Możesz być wiecznie młody i wybitnie zmotywowany, a nie nauczysz się dobrze grać na fotepianie jak nie masz dobrego fortepianu. Upieranie się że człowiek działa w próżni, to dobry motywator, pod warunkiem że motywowany jest skończonym głupcem.
Belmondo pisze: Za gre w metrze na plastikowych wiadrach nikt sensownie nie zaplaci.
To znacznie lepszy i pewniejszy zarobek niż ten jaki osiągnięła zdecydowana większość amatorów z DAWami na komputerach albo nawet gitarami elektrycznymi. Tzn. nie osiągneła.



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Belmondo
Habitué
Posty: 5846
Rejestracja: 10 maja 2004, 12:59
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: W-wa
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka !!!
Status: Offline

#114813

Post autor: Belmondo »

PM7 pisze: Pewnie, można iść do dalekiej doliny gdzie są smaczniejsze owoce, po drodze przez pustkowie na którym umrze się z głodu.
Jasne, 75% populacji swiata umiera po drodze do dalekiej doliny z glodu. Wyprzedzajac Twoja kolejna riposte- spra czesc ludzi jest niestety leniwa i oczekujaca, ze im ktos cos da. To nie pozwala im zzwyczaj godnie egzystowac. Tak, niektorzy moze i maja bogatych ojcow, ale ci ojcowie tez jakos musieli do fortuny dojsc, ktos musial wykonac ta podla i niechetnie wykonywana robote.
PM7 pisze: To ze sportem mi przypomina Eddiego The Eagle Edwardsa- dostał się na olimpiadę, został najgorszym skoczkiem w historii, zarobił sporo pieniędzy stracił je, mieszkał w szopie i teraz dostał rentę.
To teraz wyobraź sobie co się mogło przytrafić sportowcom którzy nie byli ani tak dobrzy ani tak źli żeby się wyróżnić. Podejrzewam że część skończyła gorzej niż Edwards.
Gdybanie i podejrzewanie nie ma sensu. Caly czas podajesz jakies jednostkowe przyklady, wyjatki na zeby udowodnic swoja teze, ze ogolnie sie nie da. Zarobil byc moze spore pieniadze dlatego ze mial odwage zrobic z siebie niepowaznego goscia i widowisko dla tych, dla ktorych cos takiego jest widowiskiem- no comments. Ci co skonczyli gorzej, byc moze nie mieli planu (glowa!) co dalej, jak skonczy sie kariera, czesc wolala roztrwonic pieniadze.
PM7 pisze: Powiedzmy że ona ma 25 lat. Jeżeli gra od 5 roku życia to, włożyła w to 20 lat pracy. Do tego z sensem wykonanej, przy asyście de facto opłaconego sztabu, czyli wielu nauczycieli.
Bardzo dobre spostrzezenie. Tyle srednio potrzeba czasu w kazdym zawodzie aby miec znaczace/liczace sie osiagniecia. Czy to bedac fizykiem, kucharzem, kolarzem, architektem, pilkarzem czy wlascicielem rozwijajacej sie i dobrze rokujacej firmy. Tyle mniej wiecej czasu potrzeba zeby zostac Lewandowskim albo innym liczacym sie zawodnikiem ligi mistrzow, tak samo w muzyce tyle lat potrzeba aby stac sie zauwazalnym na poziomie sprzedazy tysiecy plyt. Itd. Co najwyzej jak masz talent czy szczegolne predyspozycje, to moze zajmie to 15 lat, ale nadal nie jest to znaczaca roznica, ktora powoduje, ze nie musisz ciezej niz inni przez dluzszy czas pracowac.
Z drugiej strony kija, mozna te 20 lat kompletnie zmarnowac podejmujac zle decyzje (glowa!).
PM7 pisze: Ta zdecydowana większość o której mówisz, radzi sobie dzięki pracy której nauczenie się zajmuje od kilku godzin do 1-2 lat.
J.w., byc moze niska, narzekajaca przecietnosc tak. Ci co sa oczko wyzej- to j.w. Nie widze w tej chwili zawodow, w ktorych nabranie doswiadczenia, niezbedne do wykonywania pracy lepiej niz inni zajmuje od kilku godzin do dwoch lat. Owszem, sa tacy, ktorym potrzeba 8h dziennie w korpo na wykonywanie nikomu niepotrzebnej albo nie dajacej zadnego rozwoju i doswiadczenia pracy i to sa tacy, ktorzy nie maja wiekszych oczekiwan od siebie albo od swojego zycia. To co da Ci przewage to to, ze chcesz byc lepszy i np. nie pracowac do konca zycia w monotonnym rytmie zamkniety w oszklonych korporacyjnych scianach. Wtedy potrzebujesz wlasnie ok. 20 lat duzo ciezszej pracy zeby sie znaczaco wybic, o ile wiesz jak to zrobic i co zrobic (glowa!).
PM7 pisze: Im bomba mniej inteligentna, tym bardziej zmotywowana! Cały czas też pomijasz kwestię uwarunkowań i wspomnianej infrastruktury. Możesz być wiecznie młody i wybitnie zmotywowany, a nie nauczysz się dobrze grać na fotepianie jak nie masz dobrego fortepianu. Upieranie się że człowiek działa w próżni, to dobry motywator, pod warunkiem że motywowany jest skończonym głupcem.
Bomba nie ma mozgu. Dla uproszczenia po prostu zakladam, ze te absolutnie podtsawowe warunki sa spelnione (masz dwie rece, nogi i glowe i nie masz ulomnosci). Nie uwazam, zeby nauczyc sie wybitnie grac na fortepianie trzeba zaczynac na dobrym fortepianie. Wiekszosc polskich muzykow, ktorzy w muzyce klasycznej zauwazani sa na swiecie uczyli sie grac na tym co dostepne jest w danej szkole muzycznej albo u nauczyciela, a to b. czesto nie jest cos najwyzszej polki, co najwyzej ze sredniej, jesli to jest b. dobra szkola. Owszem, jesli chcesz wejsc na sam szczyt, w ktoryms momencie bedziesz potrzebowal byc moze najlepszego fortepianu, bo inni, ktorzy chca tam wejsc beda taki mieli, ale to jest te kilka zaledwie procent, ktore mozesz zyskac w momencie, w ktorym masz za soba lata ciezkiej pracy. I do tego najwyzszego szczytu dopiero potzrebny jest talent, bo to on byc moze da Ci przewage nad innymi utalentowanymi. W pozostalych przypadkach, to co daje Ci przewage, to nie instrument ani talent, tylko wlasnie glowa (podejscie, psychika, motywacja, wyciaganie wnioskow z popelnionych bledow, konsekwencja, itd) i ciezka praca.
PM7 pisze: To znacznie lepszy i pewniejszy zarobek niż ten jaki osiągnięła zdecydowana większość amatorów z DAWami na komputerach albo nawet gitarami elektrycznymi. Tzn. nie osiągneła.
Nie chce schodzic na tak niski poziom. DAW przez niektorych jest traktowany nie jak narzedzie, ktore pomaga w pracy, tylko jako kompozytor i wykonawca. Ale to ja z gory zakladam, byc moze naiwnie, ze wiekszosc myslacych zdaje sobie z tego sprawe.


Let us be thankful we have commerce. Buy more. Buy more now. Buy. And be happy

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta

PM7
Beton
Posty: 981
Rejestracja: 15 wrz 2012, 22:28
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: z nienacka
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód: Wyuczony: politolog
Wykonywany: autor artykułów, pracownik administracji, marketingowiec, twórca treści dla stron marketingowych i inne bezsensowne anglicyzmy oraz wiele innych rzeczy z którymi sobie radzę choć nikt mi nie wierzy.
Zainteresowania: Wszystkie ogólne dziedziny nauki i filozofii których przedmiot nie jest nieprzewidywalny + trochę historii i kultury szeroko pojętej.
Status: Offline

#114815

Post autor: PM7 »

Belmondo pisze:
Jasne, 75% populacji swiata umiera po drodze do dalekiej doliny z glodu.
75% populacji rozsądnie je na swoim polu, nie wybierając się w podróże do których nie mają środków, albo wiedzy o kierunkach.
Belmondo pisze: Nie widze w tej chwili zawodow, w ktorych nabranie doswiadczenia, niezbedne do wykonywania pracy lepiej niz inni zajmuje od kilku godzin do dwoch lat.
Z tego co widzę, większość zawodów nie wymaga wykonania pracy lepiej niż inni, tylko po prostu wykonania roboty w jakimśtam czasie, a drogi awansu i tak są zamknięte albo uzależnione od jakiejś formy nepotyzmu albo w ogóle nie istnieją. Co innego w przypadku niektórych zawodów inżynierskich, które wykonuje jakiś nikły mimo wszystko % ludzi, którzy podjęli właściwe decyzje kiedy mieli lat naście.
Belmondo pisze:
Owszem, sa tacy, ktorym potrzeba 8h dziennie w korpo na wykonywanie nikomu niepotrzebnej albo nie dajacej zadnego rozwoju i doswiadczenia pracy i to sa tacy, ktorzy nie maja wiekszych oczekiwan od siebie albo od swojego zycia. To co da Ci przewage to to, ze chcesz byc lepszy i np. nie pracowac do konca zycia w monotonnym rytmie zamkniety w oszklonych korporacyjnych scianach. Wtedy potrzebujesz wlasnie ok. 20 lat duzo ciezszej pracy zeby sie znaczaco wybic, o ile wiesz jak to zrobic i co zrobic (glowa!).
Zdecydowana większość ludzi których znam, chce tylko odwalić robotę żeby mieć na koszty życia, a po wyjściu z pracy o niej zapomnieć i zająć się czymś innym, a umowa o pracę i stałe godziny to luksus.

To nawet nie wydaje się specjalnie możliwe żeby było inaczej, wiekszość musi wykonywac nudne zawody, żeby miał kto zapłacić tej garstce która projektuje wieżowce, samoloty i gra koncerty.
Sądzenie że może być lepiej, prowadzi do wiecznego niezadowolenia ze swojego położenia, w efekcie anhedonii i w skrajnych przypadkach utraty zdolności do jakiegokolwiek działania. Tak jest zbydowany mózg i układ serotoninowy, brak marchewki wyłącza prąd.
Belmondo pisze:Dla uproszczenia po prostu zakladam, ze te absolutnie podtsawowe warunki sa spelnione (masz dwie rece, nogi i glowe i nie masz ulomnosci).
A ja tutaj właśnie nie upraszczam do tego stopnia aby mówić że do zbudowania konstrukcji stalowej wystarczą złoża rudy żelaza.
Każdy ma swoje ograniczenia (jednym, z moich jest np. to że nie zapamiętuję nazwisk ani twarzy) i można je oczywiście przełamywać, z różnym nakładem sił, większym lub mniejszym. I istotnym jest określenie, przezwyciężanie których jest racjonalne.
Belmondo pisze: Nie uwazam, zeby nauczyc sie wybitnie grac na fortepianie trzeba zaczynac na dobrym fortepianie. Wiekszosc polskich muzykow, ktorzy w muzyce klasycznej zauwazani sa na swiecie uczyli sie grac na tym co dostepne jest w danej szkole muzycznej albo u nauczyciela, a to b. czesto nie jest cos najwyzszej polki, co najwyzej ze sredniej, jesli to jest b. dobra szkola.
Ja przecież nie mówię o drogim modelu Bosendorfera, tylko o dobrym fortepianie. A na początek potrzebne jest co najmniej dobre pianino akustyczne. Nawet tutaj ludzie z rodzin muzycznych mają ogromną przewagę nad całą resztą, nie w dostępności do instrumentu, tylko w wiedzy coś do czegoś nadaje, a co jest bezużyteczne czy wręcz szkodliwe.
Jak powiedział pewien stroiciel o rodzicach kupujących tanio źle brzmiące pianina, mówiących "Nie wiadomo czy coś z tego będzie": "Wiadomo, nic nie będzie. Żaden talent nie wygra z brakiem infrastruktury".
Problemy stwarzają też instrumenty elektroniczne. Wiele osób idzie tą drogą z różnych względów, na ogół żeby przyoszczędzić. Niestety nawet urządzenia zaprojektowane jako pianina cyfrowe, przez producentów produkujących nawet dobre fortepiany akustyczne, to niewiarygodny szajs który staje się dywersantem.
Belmondo pisze: Nie chce schodzic na tak niski poziom. DAW przez niektorych jest traktowany nie jak narzedzie, ktore pomaga w pracy, tylko jako kompozytor i wykonawca. Ale to ja z gory zakladam, byc moze naiwnie, ze wiekszosc myslacych zdaje sobie z tego sprawe.
Możemy wejść na wyższy i rozmawiać o setkach profesjonalnych muzyków którzy nie pracują w wyuczonym zawodzie. W moim rozumieniu, rynek muzyczny to jest taki klub, w którym jest miejsce na 100 osób, a chce tam wejść 100 tysięcy. Podaż przewyższa popyt do tego stopnia, że pchanie się tam to głupota.
Ostatnio zmieniony 04 lut 2018, 23:44 przez PM7, łącznie zmieniany 1 raz.



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta

PM7
Beton
Posty: 981
Rejestracja: 15 wrz 2012, 22:28
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: z nienacka
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód: Wyuczony: politolog
Wykonywany: autor artykułów, pracownik administracji, marketingowiec, twórca treści dla stron marketingowych i inne bezsensowne anglicyzmy oraz wiele innych rzeczy z którymi sobie radzę choć nikt mi nie wierzy.
Zainteresowania: Wszystkie ogólne dziedziny nauki i filozofii których przedmiot nie jest nieprzewidywalny + trochę historii i kultury szeroko pojętej.
Status: Offline

#114817

Post autor: PM7 »

Belmondo pisze:Tyle mniej wiecej czasu potrzeba zeby zostac Lewandowskim albo innym liczacym sie zawodnikiem ligi mistrzow, tak samo w muzyce tyle lat potrzeba aby stac sie zauwazalnym na poziomie sprzedazy tysiecy plyt. Itd. Co najwyzej jak masz talent czy szczegolne predyspozycje, to moze zajmie to 15 lat, ale nadal nie jest to znaczaca roznica, ktora powoduje, ze nie musisz ciezej niz inni przez dluzszy czas pracowac.
Z drugiej strony kija, mozna te 20 lat kompletnie zmarnowac podejmujac zle decyzje (glowa!).
Widzisz Harfiarz? 20 lat bardzo ciężkiej pracy, i być może uda ci się jakoś tę pracę spieniężyć, a biorąc pod uwagę jakie nazwyska tu padały, to sukces wiąże się z groźbą dołączenia do cyrku tabloidowego oraz podróżowaniu po hotelach z ekipą której członkowie uważają włamanie się do pokoju kolegi i jego zdemolowanie za świetny dowcip.
Wiązanie muzyki ze zmartwieniami finansowymi, psuje tylko przyjemność z obcowania z nią.



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Belmondo
Habitué
Posty: 5846
Rejestracja: 10 maja 2004, 12:59
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: W-wa
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka !!!
Status: Offline

#114837

Post autor: Belmondo »

PM7 pisze: Z tego co widzę, większość zawodów nie wymaga wykonania pracy lepiej niż inni, tylko po prostu wykonania roboty w jakimśtam czasie, a drogi awansu i tak są zamknięte albo uzależnione od jakiejś formy nepotyzmu albo w ogóle nie istnieją.
Jak pracujesz na tasmie, to moze i tak, tam moze i nie ma miejsca na inicjatywe, ale nadal mozesz np. wykonywac ja szybciej, sprawniej, lepiej jakosciowo, itd., co moze miec znaczenie np. dla kariery.
PM7 pisze: Co innego w przypadku niektórych zawodów inżynierskich, które wykonuje jakiś nikły mimo wszystko % ludzi, którzy podjęli właściwe decyzje kiedy mieli lat naście.
Imho odnosi sie to do wszystkich zawodow. Jesli ktos chce robic cos wiecej niz inni i rozwijac sie, to zwieksza swoje szanse na to aby to ktos zauwazyl, docenil, co sila rzeczy powoduje, ze czlowiek sie wspina czy po szczeblach kariery, czy finansowo, czy pod wzgledem satysfakcji swojej i innych, itd. To dziala dokladnie w tak prosty sposob.
PM7 pisze: Zdecydowana większość ludzi których znam, chce tylko odwalić robotę żeby mieć na koszty życia, a po wyjściu z pracy o niej zapomnieć i zająć się czymś innym, a umowa o pracę i stałe godziny to luksus.
To postaraj sie poznac innych ludzi. Warto.
To, ze komus sie nie che, to juz jest jakby jego problem, bo to automatycznie go dyskwalifikuje w tym zeby mial na wiecej niz tylko koszty zycia. Ci ktorzy cos osiagneli zdecydowanie ida znacznie dalej zawsze i wszedzie bez wzgledu na klody pod nogami.
PM7 pisze: To nawet nie wydaje się specjalnie możliwe żeby było inaczej, wiekszość musi wykonywac nudne zawody, żeby miał kto zapłacić tej garstce która projektuje wieżowce, samoloty i gra koncerty.
To "musi" jest bardzo relatywne. To "muszenie" to jest efekt okreslonych decyzji, ktore ludzie podejmuja, a potem znajduja sie w sytuacjach- efektach swoich decyzji.
PM7 pisze: Sądzenie że może być lepiej, prowadzi do wiecznego niezadowolenia ze swojego położenia, w efekcie anhedonii i w skrajnych przypadkach utraty zdolności do jakiegokolwiek działania. Tak jest zbydowany mózg i układ serotoninowy, brak marchewki wyłącza prąd.
Sadzenie, ze nie moze byc lepiej prowadzi do wyuczonej bezradnosci, co jest zaburzeniem poznawczym i to chyba dosc powaznym.
PM7 pisze: A ja tutaj właśnie nie upraszczam do tego stopnia aby mówić że do zbudowania konstrukcji stalowej wystarczą złoża rudy żelaza.
Ale wlasnie dokladnie tak jest. Zawsze znajdzie sie ktos, kto bedzie umial z tej rudy cos zrobic. I o to w tym wszystkicm chodzi zeby w danym momencie wlasnie byc tym kims kto to potrafi. A gdy po drodze sa inni, ktorzy tez potrafia- zeby byc od nich lepszym. Proste jak drut.
PM7 pisze: Każdy ma swoje ograniczenia (jednym, z moich jest np. to że nie zapamiętuję nazwisk ani twarzy) i można je oczywiście przełamywać, z różnym nakładem sił, większym lub mniejszym. I istotnym jest określenie, przezwyciężanie których jest racjonalne.
Dopoki czlowiek jest sprawny intelektualnie i fizycznie, dopoki nie ma wojny i kataklizmu moze w wystarczajacym stopniu pokonywac swoje ograniczenia, co wiecej, pokonywac wiekszosc innych, bo wiekszosci sie nie chce zazwyczaj palcem kiwnac. W wystarczajacym tzn. lepiej niz inni na tyle aby byc decenionym przez innych. Trzeba tylko chciec a pozniej realizowac z konsekwencja, co czesto oznacza nascie albo dziesiat lat ciezkiej pracy. Po prostu nie ma drogi na skroty.
PM7 pisze: Ja przecież nie mówię o drogim modelu Bosendorfera, tylko o dobrym fortepianie. A na początek potrzebne jest co najmniej dobre pianino akustyczne. Nawet tutaj ludzie z rodzin muzycznych mają ogromną przewagę nad całą resztą, nie w dostępności do instrumentu, tylko w wiedzy coś do czegoś nadaje, a co jest bezużyteczne czy wręcz szkodliwe.
Jak powiedział pewien stroiciel o rodzicach kupujących tanio źle brzmiące pianina, mówiących "Nie wiadomo czy coś z tego będzie": "Wiadomo, nic nie będzie. Żaden talent nie wygra z brakiem infrastruktury".
Problemy stwarzają też instrumenty elektroniczne. Wiele osób idzie tą drogą z różnych względów, na ogół żeby przyoszczędzić. Niestety nawet urządzenia zaprojektowane jako pianina cyfrowe, przez producentów produkujących nawet dobre fortepiany akustyczne, to niewiarygodny szajs który staje się dywersantem.
Kwestia odpowiednich decyzji. Jak chcesz grac na pianinie idziesz tam gdzie to pianino maja- czyli np. do szkoly muzycznej, jesli cie nie stac na kupno wlasnego. To, ze ktos chce przyoszczedzic, to jest jego najczesciej nie wyedukowana decyzja. Ci, ktorzy chca, robia taki postep, ze w krotszym badz dluzszym czasie dochodza do tego, ze to slepa uliczka. Ludzie z rodzin muzycznych moze i maja wstepna przewage, ale nic nie zastapi woli i ciezkiej pracy. Rodzina tego za delikwenta nie odwali.
PM7 pisze: Możemy wejść na wyższy i rozmawiać o setkach profesjonalnych muzyków którzy nie pracują w wyuczonym zawodzie. W moim rozumieniu, rynek muzyczny to jest taki klub, w którym jest miejsce na 100 osób, a chce tam wejść 100 tysięcy. Podaż przewyższa popyt do tego stopnia, że pchanie się tam to głupota.
Stosujesz selekywne abstrahowanie. Rynek muzyczny nie rozni sie niczym od innych rynkow, tyle, ze liczby sa inne, ale dysproporcje wystepuja wszedzie. Nawet na naszym globie jest miejsce moze dla pol miliarda ludzi podczas gdy jest ponad 10 razy tyle i co? W kazdym zawodzie masz konkurencje i ci, ktorym sie chce i robia wszystko aby sie dowiedziec jak to chcenie zrealizowac- wygrywaja. Ci, ktorym sie nie chce ida do nudnej roboty, bo nie maja wiekszych oczekiwan, o ile ktos im ta robote da. Proste jak drut.


Let us be thankful we have commerce. Buy more. Buy more now. Buy. And be happy

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
ODPOWIEDZ Poprzedni tematNastępny temat