Wprawdzie do końca roku jeszcze sporo zostało (a nie wiem jakie są plany wydawnicze), ale wątpię aby coś mogło drgnąć, szczególnie w okolicach samego szczytu.
A jest nim u mnie:
Steven Wilson - Grace for Drowning
Płyta monolit, nie do zarysowania. Już od pierwszego zasłuchania, pierwszych dźwięków miała mnie w garści - byłem zupełnie bezbronny. Zawładnęła mną totalnie. Nie było żadnego ale, najmniejszych wątpliwości czy kręcenia nosem (chyba uchem...).
Wysoko oderwała mnie od ziemi poszybowałem wysoko.... O jakichkolwiek płyciznach (mieliznach) nie było mowy. Gdy dotarłem do końca tej podróży byłem już innym człowiekiem. I za każdym razem przezywam ten album równie głęboko.
Tym którzy jeszcze nie słuchali bardzo polecam. Rzecz wyjątkowa.
Rock Progresywny ⇒ Płyta roku 2011
-
Autor tematu - Habitué
- Posty: 1176
- Rejestracja: 01 paź 2006, 9:23
- Status konta: Podejrzane
- Imię i nazwisko:
- Lokalizacja: Dokąd?
- Jestem muzykiem: Nie wiem
- Ulubieni wykonawcy:
- Zawód:
- Zainteresowania:
- Status: Offline