RecenzjeCzego teraz słuchacie

Przesłuchałeś kolejną płytę... Podoba ci się? Nie? Napisz o tym!

Moderator: fantomasz


Conan
Stary wyga
Posty: 283
Rejestracja: 03 lut 2012, 14:48
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: OOOOOO
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Status: Offline

#111609

Post autor: Conan »

Ostatni post z poprzedniej strony:

Boddy i Wøllo live 2012
Ostatnio zmieniony 05 sie 2015, 0:18 przez Conan, łącznie zmieniany 1 raz.


Nie jest miarą zdrowia być dobrze przystosowanym do głęboko chorego społeczeństwa.
Jiddu Krishnamurti

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 720
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 45
Status: Offline

#111622

Post autor: Depeche Gristle »

Depeche Mode - Live In Berlin Soundtrack, 2014;
******
Style: new wave, synth pop, synth rock, cold wave, dark wave, rock elektroniczny, electro-blues, blues, dubstep, funk
Obrazek


Live in Berlin Soundtrack - koncertowy album Depeche Mode zarejestrowany w dniach 23 i 27 listopada 2013 roku w berlińskiej hali O2 WORLD, występ będący częścią trasy koncertowej Delta Machine Tour, promujący album Delta Machine.
Wydanie albumu koncertowego przez Depeche Mode właśnie w Berlinie jest wydarzeniem symbolicznym, poczynając od hołdu dla niemieckich fanów grupy, uznawanych za najbardziej utożsamiających się z zespołem i jego muzyką, z drugiej zaś strony Niemcy zawsze stanowiły miejsce wyjątkowe dla Depeche Mode, poczynając od niemieckiej awangardy lat 70, która wpłynęła na twórczość zespołu, na nagraniu w Niemczech kilku najważniejszych płyt w karierze Depeche Mode kończąc.
Symboliczny jest także powrót legendarnego współpracownika zespołu, reżysera Antona Corbijna, odpowiedzialnego za takie sukcesy, jak Devotional Tour (1993) czy One Night in Paris (2001). Postęp w stosunku do poprzedniego dość siermiężnego wydawnictwa koncertowego z Barcelony za sprawą Antona jest wyraźny; Depeche Mode, jak żaden inny zespół tego formatu, z ponad trzydziestoletnią nieprzerwalną karierą wciąż potrafi porwać publiczność do zabawy i - co ważne - świetnie z nią współgrać, co bezpośrednio potrafi uchwycić Anton Corbijn.
Album, podobnie jak poprzednie wydawnictwo koncertowe - Tour of the Universe: Live in Barcelona (2010) - prezentuje największe, grane od lat przeboje Depeche Mode z niewielkimi zmianami; brakuje m.in. In Your Room, It's No Good czy Stripped, jednak specyficzny klimat, który potrafi oddać jedynie Depeche Mode i świetne aranżacje w większości bliskie studyjnym oryginałom, wynagradzają i tę niedogodność. Oczywiście pojawiają się i pozytywne niespodzianki w postaci zmian w aranżacji niektórych utworów: A Pain That I'm Used To w wersji Jacques Du Cont mix, w szybkim, dyskotekowo-funkowym tempie, Personal Jesus z bluesowym wstępem, po czym kawałek przechodzi w wersję tradycyjną, Halo w wersji Goldfrapp mix nabiera głębi, mroku i chłodu, zaś zupełnie przeciwieństwo stanowi Just Can't Get Enough - radosne ejtisowe brzmienia połączone z nowoczesnym dyskotekowym beatem.
Na pewno mocną stronę koncertu - pomijając trochę nijaki Precious - stanowią depeszowe standardy: Walking In My Shoes, syntetycznie mroczny Black Celebration, Policy Of Truth, A Question Of Time, tradycyjny punkt kulminacyjny wszystkich koncertów Depeche Mode Enjoy the Silence czy też tradycyjny finał Never Let Me Down Again.
Nawet solówki Martina - But Not Tonight i Shake The Disease - z "akustycznym" akompaniamentem są bez porównania lepsze, dzięki wspaniałej berlińskiej publiczności bijącej na głowę beznadziejną piszcząco-wyjącą publikę z Barcelony, która na ogół nie czuła muzyki Depeche Mode.
Koncertowa setlista (i w ogóle cały Tour) nie zawiera ani jednego numeru z albumu Sounds of the Universe, którego piosenki - powiedzmy - średnio wypadały na poprzedniej trasie; ich miejsce zajmują świetnie wypadające koncertowo kompozycje z Delta Machine, utrzymane w wersjach identycznych, jak studyjne: Welcome To My World, Angel, Should Be Higher, The Child Inside, Heaven, Soothe My Soul oraz świetnie kończący cały koncert Goodbye. Wielka szkoda tylko, że zabrakło równie rewelacyjnych, granych na Delta Machine Tour Secret To The End i Soft Touch / Raw Nerve.
Ostatnio zmieniony 13 lut 2022, 0:21 przez Depeche Gristle, łącznie zmieniany 2 razy.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 720
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 45
Status: Offline

#111641

Post autor: Depeche Gristle »

Tangerine Dream - Tangram, 1980;
******
Style: rock elektroniczny, cold wave, new age, ambient, experimental, electro, minimal, synth pop, industrial, rock psychodeliczny
Obrazek

Jean Michel Jarre - Destination Docklands (live), 1989;
*****
Style: rock elektroniczny, synth pop, industrial, rock symfoniczny, neofolk, cold wave, ambient, electro, new age
Obrazek


Tangram - album kultowego niemieckiego zespołu Tagnerine Dream, wydany w maju 1980 roku, wprowadził zespół w dekadę lat 80, kiedy muzyka elektroniczna na dobre zyskała status popu, wówczas nastąpił prawdziwy wysyp nowych grup grających na syntezatorach, głównie w Niemczech i Anglii; jednocześnie zespoły wywodzące się z niemieckiej rockowej awangardy lat 70 (Krautrocka) w większości na przełomie lat 70 i 80 popadały w twórczy kryzys, bądź przestawały istnieć (w tym Can, Ash Ra Tempel, Faust czy Neu!), co było efektem sukcesu krautrockowej awangardy - stare dinozaury schodziły, by ustąpić miejsca młodym wykonawcom.
Niemniej Tagerine Dream, mimo trapiącego zespół pod koniec lat 70 wewnętrznego konfliktu (w pewnym momencie wydawało się, że zespół się rozpadnie) przetrwał, wkraczając w erę lat 80 z nową-starą misją.
Nowy album przyniósł także kolejną roszadę w składzie Tagnerine Dream; Klausa Kriegera zastąpił 30-letni klawiszowiec Johannes Schmoelling, tym samym uformowało się drugie klasyczne trio Tangerine Dream: Froese-Franke-Schmoelling, występujące w tym składzie przez kilka następnych lat.
Kończący erę lat 70 album Force Majeure zyskał przychylne opinie krytyki i fanów, toteż nic dziwnego, że Tangram w dużej mierze kontynuuje założenia poprzednika. Album składa się z dwóch wielowątkowych progresywnych 20-minutowych suit; pierwsza z nich, Tangram Set 1 jest połączeniem kilku względnie niezależnych od siebie melodii o charakterze przestrzennym, odwołujących się do brzmień z płyt Mandarynek z lat 1974-79; część z nich jest szybka z futurystycznym czy wręcz popowym charakterem, inne zaś są spokojne, nawiązujące do tematyki kosmicznej. Nie brakuje tu też dźwięków syntezatora gitarowego i gitary akustycznej.
Tangram Set 2 jest zapowiedzią new age'owej twórczości Tangerine Dream lat 80; kompozycja nie jest tak luźnym zestawem melodii jak Set 1, choć też jest wielowątkowa, to melodie w niej zawarte składają się na większą całość; od ambientowego początku i zakończenia całej kompozycji, poprzez jej główny wątek składający się z melodii od new-age'owych i rockowo-elektronicznych, charakterystycznych dla późniejszych albumów, takich jak Exit, White Eagle, Hyperborea i Underwater Sunlight, (z charakterystycznym brzmieniem sekwencerów i syntezatora gitarowego), po przedzielające je dark-ambientowe i eksperymentalne interludia odnoszące się niekiedy do okresu Pink Years.
Tangram przyniósł grupie sukces komercyjny w postaci 36 miejsca na brytyjskiej Top 40 najlepiej sprzedających się albumów w 1980 roku.

Destination Docklands (The London Concert) - album koncertowy Jean Michel Jarre'a będący zapisem londyńskiego koncertu, który odbył się 8 i 9 października 1988 roku. Jak to w przypadku Jarre'a, koncert miał charakter multimedialno-wizualnego show (co od dawna jest jego znakiem firmowym), przy padającym deszczu i stutysięcznej widowni, co w przypadku tego artysty nie jest wynikiem nader imponującym.
Artysta - oprócz widowisk wizualnych - zaprezentował swoje mistrzowskie największe przeboje. Album rozpoczyna studyjne synthpopowe intro: Revolutions, potem zaś w monumentalny występ wprowadzają rockowo-industrialny Industrial Revolution: Overture i synthpopowy Industrial Revolution Part 1-2-3.
Po pompatycznym wstępie, przyszedł czas na największe ikoniczne przeboje Jarre'a: Magnetic Fields 2 i Oxygene IV.
Ponadto artysta zaprezentował jeszcze takie przeboje, jak symfoniczno-elektroniczny Computer Week-End, orientalny i neofolkowy Revolutions z wokoderowym wokalem Jeana, synth-popowo-new'age'owy London Kid, klasyczne hity: synthpopowy Fourth Rendez-Vous i monumentalno-symfoniczny Second Rendez-Vous, na zakończenie zaś ambientowo-popowy September z dziecięcymi wokalizami oraz kończący cały koncert rockowo-symfoniczny The Emigrant.
Imponujący występ Jean Michela Jarre'a, wspomaganego świtą muzyków sesyjnych. Dźwiękowo-wizualny majstersztyk, będący do dziś wizytówką artysty.
Ostatnio zmieniony 13 lut 2022, 0:24 przez Depeche Gristle, łącznie zmieniany 2 razy.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 720
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 45
Status: Offline

#111657

Post autor: Depeche Gristle »

Tangerine Dream - Exit, 1981;
*****
Style: rock elektroniczny, new age, synth pop, cold wave, electro, dark wave, ambient
Obrazek

Harmonia & Eno'76 - Tracks and Traces, 1976;
******
Style: krautrock, rock psychodeliczny, rock elektroniczny, rock eksperymentalny, art-rock, rock industrialny, musique concrète, ambient, cold wave, dark wave, drone, synth pop, neofolk, country
Obrazek


Exit - przełomowy album Tangerine Dream, wydany we wrześniu 1981 roku, w czasie bodaj największej popularności muzyki elektronicznej, która dołączyła w poczet gatunków popowych. Chociaż Tangerine Dream wreszcie ustabilizował skład, ich twórczość, być może powodowana rosnącą popularnością syntezatora, przyniosła pewne zmiany; zespół odszedł od progresywnego oblicza, na rzecz muzyki bardziej przystępnej, zabrakło też wielowątkowej ponad 20-minutowej suity, w zamian zespół oferuje krótkie, niemal popowe kompozycje, o wiele bardziej uporządkowane, czym wielu krytyków zarzuciło grupie komercjalizację swojej twórczości.
Niemniej Exit, który jest dziś klasyką muzyki elektronicznej, stanowi nowy rozdział w twórczości Tagerine Dream.
Album otwiera niespełna dziesięciominutowy Kiew Mission, w którym po raz pierwszy od trzech lat pojawia się wokal - w zasadzie rosyjskojęzyczna kobieca narracja z antywojennym przesłaniem wolności, stanowiącym protest przeciwko zimnej wojnie i zagrożeniu światowym konfliktem nuklearnym. Utwór składający się z dwóch części utrzymany jest w nieco synth popowej i chłodnej stylistyce lat 80, charakterystycznej dla twórczości Tangerine Dream w latach 80; pierwsza część (wokalna) jest dynamiczna z wpływami new age, druga część (instrumentalna) jest spokojna, ambientowo-cold wave'owa.
Kolejne kompozycje zaprezentowane na płycie są krótkie, w granicach pięciu minut: Pilots Of Purple Twilight to pogodna kompozycja new age z typowym brzmieniem charakteryzującym Tangerine Dream lat 80 i 90. W podobnym tonie, choć bardziej chłodnym, ambientowym i spokojnym utrzymany jest tytułowy Exit.
Bardziej synth popowy, dynamiczny i futurystyczny wymiar, również z wyraźnym brzmieniem typowego Tangerine Dream lat 80 mają Choronzon i Network 23 - oba z licznymi efektami stereofonicznymi i syntetycznymi.
Album kończy blisko 9-minutowy Remote Viewing, nawiązujący do najlepszej twórczości Tangerine Dream z lat 70, składający się z dwóch części: dark-ambientowej introdukcji przypominającej klimaty z płyt Phaedra i Rubycon, potem zaś utwór ujednolica się w sekwencerowych i kosmicznych klimatach rodem ze Stratosfear czy Force Majeure.
Exit przyniósł Tangerine Dream sukces komercyjny; album przez pięć tygodni utrzymywał się na 43 miejscu brytyjskiej listy przebojów.

Tracks and Traces - trzeci album super tria Harmonia, które powstało w 1973 roku z połączenia duetu Cluster, którego twórcami byli Dieter Moebius i Hans-Joachim Roedelius, i połowy duetu Neu! - Michaela Rothera, który był również współproducentem albumów Cluster, poczynając od Zuckerzeit (1974).
Twórczość wspomnianych kultowych muzyków, a w szczególności albumy Cluster (Zuckerzeit) i Harmonii (Musik von Harmonia i Deluxe) wywarły wpływ na uznane osobistości brytyjskiego rocka lat 70, takie jak Iggy Pop, David Bowie i Brian Eno, którzy zafascynowani undergroundową niemiecką sceną przyjechali do Niemiec nagrywając kilka swoich najważniejszych albumów.
Szczególnym zaangażowaniem wykazał się były muzyk Roxy Music i ojciec chrzestny ambientu Brian Eno, we wrześniu 1976 roku dołączył on do trio Harmonia, stając się oficjalnym członkiem tym razem już kwartetu nazwanego Harmonia & Eno, w efekcie czego został nagrany album Tracks and Traces. Niestety album przez dwadzieścia lat nie doczekał się oficjalnej premiery, zaś w 2009 roku nakładem wytwórni Grönland Records ukazała się poszerzona o trzy dodatkowe kompozycje oraz ze zmienioną kolejnością utworów oraz szatą graficzną wersja z dopiskiem reissue. Co ciekawe, w 2010 roku album doczekał się edycji remixowej: Tracks and Traces Remixed.
Tracks and Traces rozpoczyna krótka art.-rockowa kompozycja Welcome łącząca style Cluster, Neu! i Eno, a której zabrakło na poprzednim wydaniu albumu, podobnie jak następnej niesamowicie lodowatej, ale i energetycznej i transowej Atmosphere, będącej czymś w rodzaju synth popu, psychodeli i wczesnej formy trip-hopu.
Vamos Companeros otwierający poprzednią edycję płyty jest utworem industrialnym z mechanicznym pulsem automatu perkusyjnego, numer przypomina dokonania Throbbing Gristle (utwór Still Walking), z syntetycznymi zgrzytami, wyrazistym transowym brzmieniem gitary basowej oraz z przesterami skrzypiec i gitary elektrycznej.
By the Riverside to 10-minutowa kompozycja łącząca mroczną elektronikę z analogowymi dźwiękami cold wave i ambientem, pod koniec okraszona delikatną gitarą akustyczną.
Luneburg Heath jest jedynym wokalnym utworem płyty osadzonym w klasycznej psychodeli z wpływami brzmieniowymi z poprzedniego albumu Harmonii - Deluxe. Wokal Briana Eno przypomina klimaty z pogranicza jawy i snu Pink Floyd z przełomu lat 60 i 70.
Najlepsza kompozycja na płycie, 16-minutowa wielowątkowa Sometimes in Autumn rozpoczyna się od klimatów psychodeliczno-industrialnych przypominających wczesny Cluster, z czasem utwór przechodzi w fazę eksperymentalnej elektroniki z przełomu lat 60 i 70, zaś końcową fazę utworu stanowi dark ambient.
Weird Dream jest kompozycją utrzymaną w klimacie archaicznej mrocznej elektroniki połączonej z psychodelą z wpływami muzyki konkretnej Stockhousena, Egdara Varese, kolońskiego eksperymentalnego studia RTF oraz wczesnych Cluster, Kraftwerk, Tangerine Dream i Pink Floyd przełomu lat 60 i 70.
Almost jest z kolei delikatnym ambientowo-art rockowym utworem z delikatnymi i przyjemnymi zagrywkami gitary akustycznej współgrającej z chłodnym klawiszem.
Les Demoiselle jest delikatnie elektroniczny, w stylu Cluster z Zuckerzeit z delikatnie pulsującym automatem perkusyjnym, troszkę mocniejszym psychodelicznym pulsem sekwencera i zagrywkami gitary elektrycznej w stylu country.
Króciutki półtoraminutowy melodyjny When Shade Was Born jest wczesną formą synth popu; równie króciutki Trace o zabarwieniu orientalnym jest z kolei wczesną formą neofolku.
Aubade - trzeci z kawałków, którego nie było na poprzedniej edycji płyty, jest krótkim krautrockowym organowo-gitarowym utworem w stylu Neu! łączącym eksperymentalizm z popem.
Tracks and Traces jest jednym z najlepszych albumów niemieckiej awangardy lat 70, i chociaż jest to ostatni studyjny album Harmonii, to współpraca jej muzyków z Brianem Eno trwała jeszcze kilka następnych lat, czego owocem były m.in. dwie kultowe płyty Cluster & Eno oraz udział muzyków Harmonii w nagrywaniu solowych płyt Briana Eno.
Ostatnio zmieniony 13 lut 2022, 0:27 przez Depeche Gristle, łącznie zmieniany 2 razy.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 720
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 45
Status: Offline

#111677

Post autor: Depeche Gristle »

Tangerine Dream - Thief, 1981;
******
Style: new age, rock elektroniczny, synth pop, ambient, cold wave, minimal
Obrazek

Deutsch Amerikanische Freundschaft - Alles Ist Gut, 1981;
*****
Style: neue deutsche welle, synth pop, industrial, cold wave, ebm, postpunk
Obrazek

Front 242 - Front By Front, 1988;
*****
Style: new wave, synth pop, industrial, cold wave, dark wave, ebm, house, electro, hip hop
Obrazek


Thief - wydany w marcu 1981 roku album Tangerine Dream zawierający ścieżkę dźwiękową do filmu "Złodziej" w reżyserii Michaela Manna, który w 1980 roku nawiązał współpracę z Tangerinę Dream szczycącym się już wówczas statusem legendy muzyki elektronicznej mającej na swoim koncie udany soundtrack -album z muzyką do filmu Sorcerer (1977, reż. William Fredkin). Okładkę albumu Thief zdobi twarz głównego bohatera "Złodzieja", Jamesa Caana, grającego zawodowego włamywacza.
Album nie zawiera typowo ilustracyjnej muzyki charakteryzującej albumy ze ścieżkami dźwiękowymi; na Thief zawarta jest koncepcja bliska prezentowanej na Exit, z krótkimi, przemyślanymi miniaturami zbliżona do stylistyki popowej.
Album otwiera majestatyczna Beach Theme w stylistyce new age z przebojowym motywem klawiszy, długimi riffami syntezatora gitarowego i żywą sekcją perkusji. Kontynuację tego utworu stanowi Beach Scene, w wersji wydłużonej, w której niezmienne są klawiszowe motywy i solówki syntezatora gitarowego, jednakże brak jest żywej sekcji perkusyjnej zastąpionej przez elektroniczną.
Dr. Destructo jest synth popowym numerem w estetyce niemal new wave z szybkim pulsem automatu perkusyjnego i przeciągłymi solówkami syntezatora gitarowego.
Blisko 11-minutowy Diamond Diary (jak na standardy Tangerine Dream, uwzględniając lata 1971-80, i tak krótki) rozpoczyna długi ambientowy wstęp, mniej więcej w połowie trwania, kompozycja przechodzi w klimat new age z pulsującym sekwencerem, chłodnym klawiszem i sporadycznymi zagrywkami syntezatora gitarowego.
Diamond Diary z mocnym pulsem sekwencera i kosmicznymi motywami klawiszy przypomina dokonania ze Stratosfear, a nawet kompozycje Jeana Michela Jarre'a.
Scrap Yard jest klasycznym przedstawicielem twórczości Tangerine Dream lat 80 w stylu new age z pulsem sekwencera, chłodnym klawiszem i zagrywkami syntezatora gitarowego.
Króciutki Trap Feeling to trzy minuty ambientowego relaksu z rozlewającą się chłodną i spokojną syntezatorową melodią.
Całość kończy najlepszy numer płyty: Igneous w stylistyce rocka elektronicznego rodem z Force Majeure, z przebojowymi chwytami gitary akustycznej.
Album Thief jest jednym z najlepszych albumów z muzyką filmową w historii rocka, i nie zmienia tego nawet fakt przyznania ścieżce nominacji do "nagrody" Złotej Maliny - w kategorii najgorszej ścieżki dźwiękowej, której album słusznie i tak nie otrzymał.
Thief odniósł również sukces komercyjny, plasując się na 43 miejscu brytyjskiej UK Albums Chart.

Alles Ist Gut - trzeci album niemieckiej formacji Deutsch Amerikanische Freundschaft (D.A.F.), którego premierę w marcu 1981 poprzedziły wielkie zmiany w zespole spowodowane przeprowadzką z Niemiec do Anglii w 1980 roku, gdzie muzycy dostali się pod opiekę znanego promotora muzyki syntezatorowej i właściciela wytwórni Mute Records Daniela Millera, który miał już na swoim koncie sukcesy producenckie z Fad Gadgetem (także z autorskim projektem The Normal), i pod którego opieką rozwijała się również kariera młodego Depeche Mode, którego singiel New Life szybko stał się przebojem.
W 1980 roku Deutsch Amerikanische Freundschaft dał serię koncertów w Wlk. Brytanii, zdobywając uznanie tamtejszej sceny synth popowej (ich fanami stali się Depeche Mode), materiał koncertowy posłużył do nagrania albumu (częściowo studyjnego) Die Kleinen und die Bösen, który ukazał się w marcu 1980. Ciężkie warunki pobytu w Anglii sprawiły jednak, iż część muzyków D.A.F. - Chrislo Haas, Michael Kemner i Wolfgang Spelmans opuścili zespół wracając do Niemiec, skład D.A.F. został okrojony do duetu: wokalista Gabi Delgado-Lopez oraz perkusista Robert Görl, który przejął rolę klawiszowca i kompozytora muzyki. W takim składzie duet nagrał album Alles Ist Gut, w którym muzycy odeszli od eksperymentalizmu, na rzecz synth popowych piosenek.
Album otwiera numer Sato-Sato z transującym syntetycznym basem i ciężkim postpunkowym uderzeniem perkusji - znakiem rozpoznawczym D.A.F.
Klasycznie electro-punkowym utworem charakterystycznym dla zespołów nurtu Neue Deutsche Welle jest kontrowersyjny Der Mussolini, który stał się wielkim przebojem formacji. W stylistyce electro-punkowej utrzymane są jeszcze Als wär's das letzte Mal oraz Alle gegen Alle, w którym słychać punkowy klimat z Die Kleinen und die Bösen.
Ciężki i powolny Rote Lippen oscyluje w klimaty industrialne, w warstwie wokalnej zaś słychać jest inspiracje stylem Alana Vegi z Suicide. W podobnym industrialnym klimacie utrzymany jest jeszcze Ich und die Wirklichkeit.
Kompozycjami będącymi wczesnymi formami EBM są: Mein Herz macht Bum (z wyraźniejszymi wpływami Alana Vegi w wokalu) oraz - w nieco mniejszym stopniu - zamykający album spokojny, choć z mocnym uderzeniem perkusji Görla, synth popowy numer tytułowy Alles Ist Gut.
Nie brakuje rzecz jasna klasycznie synth popowych songów Neue Deutsche Welle; oprócz otwierającego Sato-Sato takimi przykładami są: Verlier' nicht den Kopf (z wpływami wczesnych Die Krupps i Front 242) oraz Der Räuber und der Prinz, drugi obok Der Mussolini przebój płyty, który wywarł wpływ na twórczość Depeche Mode, co jest wyraźnie słyszalne.
Album Alles Ist Gut przyniósł D.A.F.-owi pierwszy sukces komercyjny, na który w dużej mierze zapracowali dzięki współpracującemu z formacją już od początku jej działalności legendarnemu niemieckiemu dźwiękowcowi Conny'emu Plankowi oraz pomocnej dłoni Daniela Millera.
Album wysoko uplasował się na listach przebojów, m.in. zajął 15 miejsce w Niemczech oraz 8 w Austrii.

Front by Front - czwarty album Front 242, który ukazał się rok po wyśmienitym Official Version (1987), w znacznej mierze kontynuujący założenia muzyczne z Official Version, chociaż zespół odchodzi od eksperymentalizmu, czego idealnym przykładem jest utrzymany w synth popowym transowo-tanecznym klimacie rodem z Masterhit, otwierający album numer Until Death (Us Do Part). Również następna kompozycja nie pozostawia złudzeń, iż Front 242 kontynuują swoją misję z Official Version - Circling Overland jest mocną i chłodną industrialną piosenką przypominającą Slaughter.
Śpiewany po niemiecku Im Rhythmus Bleiben (wokalu jest tu jednak niewiele) uderza w klimaty industrialno-house'owe w nieprawdopodobnie szybkim tempie i z militarnym charakterem - odwiecznym znakiem rozpoznawczym Front 242.
Ciężki synth pop połączony z industrialem, który wpłynie na twórczość Nitzer Ebb prezentuje z kolei Felines.
W (prawie) instrumentalnym First In / First Out słychać ewidentne wpływy Kraftwerk; industruial, synth pop i house w jednym, uzupełnione sporadycznymi rapowanymi tekstami, co nawiązuje również do sceny Detroit. Sample syntetycznej linii basu First In / First Out wykorzystał również nasz rodzimy Kult w utworze 45-89.
W Blend the Strengths również będącej mariażem synth popu i house'u, słychać wpływy słynnej Techno Trylogii Herbiego Hancocka i oczywiście Kraftwerk.
Headhunter jest największym przebojem tej płyty i jednym z największych hitów Front 242; dark-electro numer na miarę Depeche Mode bezpardonowo atakuje międzynarodowe korporacje porównując je do tytułowych łowców głów. Autorem teledysku do Headhunter jest kultowy mistrz czarno-białego obrazu Anton Corbijn znany ze współpracy z gigantami lat 80: Depeche Mode, New Order, U2, Cabaret Voltaire czy Kraftwerk.
Work 01, kolejny instrumentalny numer uzupełniony o szeptane narracje, jest połączeniem głębokiego synth popu, house'u i industrialu z nieprawdopodobnie morderczym rytmem; numer przypomina First In / First Out, zresztą oba kawałki są efektem wpływu rodzącej się sceny house.
Terminal State, już znacznie wolniejszy, jest w klimacie new wave'owego synth popu z wpływami Depeche Mode i Cabaret Voltaire.
Album zamyka klasycznie EBM-owa kompozycja Welcome to Paradise wibrująca w szaleńczym tempie i z pozornie religijnym przesłaniem. Pozornie, bowiem w utworze wykorzystano kazania jednego z największych religijnych hipokrytów, amerykańskiego pastora Jimmy'ego Swaggarta głoszącego wiernym w kościele "przesłanie od Jezusa" o czystości i wstrzemięźliwości seksualnej, krzycząc: "Bez sexu aż do ślubu". Oczywiście owo przesłanie dotyczyło wiernych, ale samego pana pastora już nie, kiedy został przyłapany na korzystaniu z usług prostytutki. Wracając do warstwy muzycznej, w Welcome to Paradise pojawiają się sample ostrych riffów gitarowych.
Warto pamiętać, iż w czasach Front by Front synth pop znacznie stracił na popularności, jednakże płyta przyniosła sukces komercyjny i sławę Front 242 również w USA i Kanadzie, gdzie nurt EBM na stałe wpisał się w muzyczny krajobraz, stając się konkurencją dla nurtu Acid House, rozpoczął odwieczną rywalizację między tymi gatunkami.
Front by Front jest nie tylko udaną kontynuacją Official Version; album stanowi szczytowe osiągnięcie zespołu, czego dowodem mogą być wypowiedzi zachwyconych krytyków: "Kraftwerk umarł i poszedł do piekła", co nie pozostawiało złudzeń iż uczeń przegonił mistrza, stając się wiodącym wykonawcą na scenie muzyki elektronicznej, choć oczywiście można z tym twierdzeniem polemizować, międzynarodowy sukces Front 242 przyniósł zespołowi miano hegemona na miarę zespołów pokroju Depeche Mode, New Order czy Yello, zaś nurtowi EBM miano osobnego gatunku muzycznego, a nawet subkultury na miarę punka czy techno.
Ostatnio zmieniony 01 kwie 2022, 0:03 przez Depeche Gristle, łącznie zmieniany 2 razy.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 720
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 45
Status: Offline

#111691

Post autor: Depeche Gristle »

Tangerine Dream - Rubycon, 1975;
******
Style: rock elektroniczny, rock psychodeliczny, ambient, rock eksperymentalny, cold wave, dark wave, musique concrète, krautrock, industrial
Obrazek

Throbbing Gristle - Journey Trough A Body, 1981;
******
Style: rock industrialny, rock eksperymentalny, rock elektroniczny, rock psychodeliczny, noise, dark wave, cold wave, neofolk, classical, krautrock, musique concrète, art-rock, house, ambient
Obrazek


Rubycon - album Tangerine Dream nagrany w klasycznym składzie Froese-Franke-Baumann, który ukazał się 21 marca 1975 roku, jest drugim wydawnictwem po niezwykle udanym albumie Phaedra (1974) sygnowanym logiem wytwórni Virgin Records. Podobnie zresztą jak Phaedra, Rubycon został nagrany w legendarnym oxfordzkim studiu The Manor Studio.
Krążek składa się z dwóch progresywnych i wielowątkowych blisko 18-minutowych suit: Rubycon, Part One i Rubycon, Part Two o rozbudowanej strukturze.
Rubycon, Part One rozpoczyna psychodeliczno-wibrujący organowy wstęp w duchu muzyki konkretnej Varese, Stockhousena i kolońskiego Studia RTF przypominający dokonania Tangerine Dream z płyty Zeit; z czasem utwór nabiera ambientowego klimatu i brzmienia znanego z utworu Phaedra. Pojawienie się pulsu sekwencerów - tak charakterystycznych dla twórczości Mandarynek - poprzedzają dźwięki Kosmische Musik obrazujące pozorny spokój Wszechświata, po czym kompozycja pulsuje w sekwencerowym transie. Utwór kończy wyciszające acz mroczne eksperymentalne interlude w duchu krautrocka z syntetycznymi efektami dźwiękowo-stereofonicznymi, brzmieniem fortepianu, a nawet wczesnymi formami industrialu.
Rubycon, Part Two rozpoczyna się od przeciągłego brzmienia mellotronu imitującego wycie wiatru bądź syren, na które z czasem nakładają się syntezatorowe chóry wzbogacane o soczyste brzmienia VCS 3 Synthi i Mooga, po czym utwór przechodzi w mocny i transowy sekwencerowy puls uzupełniany zagrywkami klawiszy przypominającymi te z płyty Phaedra, W końcu sekwencer ustępuje miejsca kosmicznym klimatom, które przechodzą w przetworzone syntetycznie szumy morskich fal i wiatru będących czymś w rodzaju przerywnika dla następującego po nich muzycznego powrotu do psychodelicznych i ambientalno-kosmicznych klimatów z płyty Atem, zaś w końcówce utworu słychać brzmienie fletu oraz muzyczne nawiązania do twórczości Pink Floyd z przełomu lat 60 i 70.
Album Rubycon okazał się jednym z największych muzycznych osiągnięć Tangerine Dream, dających grupie status zespołu kultowego. Muzyka zawarta na Rubycon na zawsze ugruntowała zespołowi Edgara Froese miano zespołu tworzącego surrealistyczne obrazy za pomocą muzyki, wzorem swego mistrza Salvadore Dalego. Bez wątpienia płyta jest wizjonerska i klimatyczna.
Rubycon przebił dotychczasowy sukces albumu Phaedra, osiągając 10 miejsce w Wlk. Brytanii, co jest największym sukcesem komercyjnym w dorobku Tangerine Dream.

Journey Through a Body - piąty i ostatni album Throbbing Gristle przed rozwiązaniem zespołu w maju 1981 roku, jest zarazem drugim po 20 Jazz Funk Greats (1979) w pełni studyjnym albumem (wszystkie pozostałe albumy z okresu 1977-80 łączą materiał studyjny z koncertowym). Po raz pierwszy zespół nagrał też album poza Londynem, przenosząc się w marcu 1981 roku do Rzymu, siedziby kościoła katolickiego, którego najzagorzalszym wrogiem był lider Throbbing Gristle Genesis P- Orridge, który "ujawnił" czwartą Tajemnicę Fatimską głoszącą, że papież Jan Paweł II jest antychrystem! Album został nagrany w studiu włoskiego publicznego radia RAI (zapewne katoliccy redaktorzy nie mieli zielonego pojęcia z kim mają do czynienia) w zaledwie pięć dni, na klika tygodni przed zamachem na Jana Pawła II dokonanego przez Alego Ağcę.
O ile na wspomnianym 20 Jazz Funk Greats Throbbing Gristle bezczelnie flirtują z popem, to Journey Through a Body jest zdecydowanym powrotem zespołu do eksperymentalnych korzeni i klimatu niemieckiego krautrocka, który w Niemczech od kilku lat był gatunkiem już martwym, zaś Throbbing Gristle, na przekór wszystkiemu i wbrew komercjalizacji muzyki elektronicznej i industrialnej, nagrali swój bodaj najbardziej awangardowy album niemal w całości instrumentalny w iście wagnerowskim duchu. Zresztą wchodząc do studia RAI muzycy nie mieli ani żadnych dem utworów, ani nawet jakichkolwiek nut! Wszystko powstawało w zaledwie pięć dni w formie improwizacji (jam session), jak dekadę wcześniej w przypadku krautrockowych twórców pokroju Tangerine Dream, Cluster czy Neu!
Journey Through a Body składa się zatem z dwóch beztytułowych suit podzielonych na tytułowe wątki.
Strona A (24 min.) rozpoczyna się od 15-minutowego Medicine z przerażającym motywem buczenia monitora kontrolującego funkcje życiowe, wskazującego śmierć pacjenta. Chwila ciszy (przerywanej konwersacją w tle) i aparat ponownie podejmuje pracę; słychać jest dźwięk pracującego płucoserca, ciężki oddech pełen cierpienia czy płacz dziewczynki cierpiącej ból. Ból, cierpienie, sucha praca aparatury podtrzymującej życie i obojętność personelu medycznego przewijają się przez cały utwór.
Drugą część kompozycji stanowi jedyny wokalny moment albumu: Catholic Sex z charakterystycznym dla Throbbing Gristle proto-house'owym pulsem automatu perkusyjnego i sekwencera (będącego też zapowiedzią twórczości formacji Chris & Cosey / CarterTutti), chaotycznymi trąbkami, odgłosami ostrego (katolickiego) sexu, gitarą bassową, syntetyczno-industrialnymi eksperymentami dźwiękowymi i antyreligijną narracją Genesisa w tle psychodelicznego organowego brzmienia.
Strona B (16 min.) składa się z trzech wątków: neofolkowy Exotic Functions z elementami klasycznej europejskiej muzyki fortepianowej połączonej z muzyką Wschodu i rytmami afrykańskimi oraz odgłosami afrykańskich dzikich zwierząt; utwór często zmienia swoje tempo od bardzo powolnego do zabójczo szybkiego stanowiąc jednocześnie hołd dla amerykańskiego awangardowego pianisty Martina Denny'ego.
Violencia (The Bullet) to eksperymentalno-industrialne rejony nawiązujące do krautrocka i muzyki konkretnej; nie ma tu spójnej melodii, brak jest sekcji rytmicznej, luźne improwizowane dźwięki instrumentów - przesterowanej gitary, fortepianu, syntetycznych eksperymentów dźwiękowych, niezwykle szorstkiego brzmienia syntezatorów, tylko częściowo przytłumiają krzyki maltretowanych ludzi.
Kompozycję kończy zupełnie niespodziewanie klimat muzyki poważnej - fortepianowy i dramatyczny Oltre La Morte, Birth and Death w duchu Ryszarda Wagnera i Pink Floyd przełomu lat 60. i 70.
Journey Trough a Body jest nie tylko końcem pewnej epoki w twórczości Throbbing Gristle, ale także końcem pewnej epoki we wczesnym okresie ery rocka industrialnego, zaś na następny studyjny album Throbbing Gristle trzeba było czekać kolejne 23 lata.
Ostatnio zmieniony 01 kwie 2022, 0:06 przez Depeche Gristle, łącznie zmieniany 2 razy.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta

musman76
Habitué
Posty: 1181
Rejestracja: 28 wrz 2009, 15:00
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Z Polski.
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Płeć:
Status: Offline

#111704

Post autor: musman76 »

A ja trafiłem na istne wykopalisko z lat 80. – płytę „Ciągle ktoś mówi coś” zespołu Bank.

Dla tych, którzy tego nie znają, określiłbym tę muzykę jako połączenie rockowo-bluesowych wpływów spod znaku AC/DC (na szczęście, nie ma tu tego zbyt wiele, bo muzyka AC/DC nie grzeszy bogatą fakturą i urozmaiceniem), gitarowych partii przypominających Scorpions (na szczęście, bez sentymentalizmu rockowych ballad cechujących tę niemiecką grupę) i hard rocka jak u Judas Priest pod koniec lat 70. To ostatnie na plus, do tego sporo elementów progresywnego i elektronicznego rocka (nie na darmo w ówczesnym składzie znalazł się Marek Biliński), swojski smak polskiego rocka lat 80. i całkiem niezłe teksty. I jeszcze instrumentalny kawałek na tej płycie: https://www.youtube.com/watch?v=VmjjSZ-t-LY .

Moim zdaniem, warto posłuchać!



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 720
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 45
Status: Offline

#111721

Post autor: Depeche Gristle »

George Harrison - Electronic Sound, 1969;
******
Style: rock elektroniczny, rock eksperymentalny, musique concrète, rock psychodeliczny, rock industrialny, krautrock, noise, cold wave, dark wave, minimal
Obrazek

The Human League - Dare, 1981;
*****
Style: new wave, synth pop, cold wave, minimal
Obrazek

Throbbing Gristle - Live Volume 2, 1977 - 1978, 1993;
******
Style: rock industrialny, rock eksperymentalny, rock psychodeliczny, rock elektroniczny, krautrock, musique concrète, art-rock, noise, dark wave, cold wave, drone, new wave
Obrazek


Electronic Sound - drugi solowy album instrumentalisty The Beatles George'a Harrisona, nagrany między listopadem 1968 roku, a lutym 1969. Album ukazał się w maju 1969 nakładem wytwórni Zapple (filii Apple Records), budząc kontrowersje. Jeżeli ktoś wtedy spodziewałby się przebojowych popowych piosenek w stylu The Beatles, musiałby przeżyć spory szok; album zawiera dwie długie instrumentalne suity (18 i 25 minut), co jak na standardy lat 60 było bardzo odważnym posunięciem, bowiem taki schemat nagrywania płyt przyjął się dopiero w latach 70 w kręgach zespołów rocka awangardowego.
Ciężko się tu doszukiwać analogii do twórczości The Beatles, jednakże George Harrison należał do najbardziej kreatywnych muzyków tej najbardziej znanej na świecie formacji; był zwolennikiem wprowadzenia szerszego, i często nietypowego jak na tamte czasy instrumentarium: m.in. sitaru, tamburynu, tambury, co miało związek z jego fascynacją kulturą i muzyką wschodu i przyjaźnią z wirtuozem sitaru Ravim Shankarem. We wczesnych latach 60, będąc nieco w cieniu pozostałych Beatlesów, zainteresował się elektroniczną muzyką konkretną i jej możliwościami w dziedzinie polifonii, przetwarzania i modyfikacji dźwięków, zajął się wczesnymi metodami samplowania i loopów, co też sukcesywnie wprowadzał na płytach The Beatles, stając się tym samym pionierem w dziedzinie inżynierii dźwięku, polifonii, stereofonii i muzyki elektronicznej.
Światowy sukces The Beatles na początku lat 60 sprawił iż zespół mógł również sięgać po drogie nowinki techniczne, a jedną z nich był niewątpliwie syntezator Boba Mooga (Moog), którego pierwszy egzemplarz ukazał się w 1964 roku. Instrument oferował rewolucję nie tylko w brzmieniu i w dźwiękach, ale nawet w sposobie tworzenia muzyki; był prawdziwym technicznym cackiem na miarę współczesnych najnowszych modeli Ferrari, więc większości zespołów nie stać było na taki instrument (uproszczony i tańszy model Minimooga ukazał się w 1970 roku). Stać na Mooga było natomiast The Beatles - z obopólną korzyścią - dla zespołu, który mógł uatrakcyjnić swoje kompozycje oraz dla Boba Mooga, którego instrument tacy giganci mogli tylko rozreklamować na cały świat.
Całkowite możliwości syntezatora Mooga postanowił wykorzystać George Harrison nagrywając album wyłącznie przy użyciu tego syntezatora i elektroniki (system modułowy Moog III), na co raczej nie mógłby sobie pozwolić w The Beatles.
Album składa się z dwóch długich suit nagrywanych w dwóch różnych miejscach. Strona A albumu zatytułowana Under the Mersey Wall, nagrana została w lutym 1969 roku w podlondyńskim Esher. Eksperymentalna kompozycja nagrana przy użyciu dwóch syntezatorów grających jednocześnie (rewolucyjna metoda dubu), zawiera elektroniczne zapętlenia, nawet coś w rodzaju sekcji rytmicznej, elektronicznie przetworzone industrialne dźwięki, które z czasem układają się w całkiem spójną wibrującą i psychodeliczną elektroniczną linię melodyczną obudowaną tu i tam eksperymentalnymi syntetycznymi dźwiękami.
Strona B albumu nosi tytuł No Time or Space, nagrana została wcześniej od Under the Mersey Wall - w listopadzie 1968 roku w Kalifornii przy współpracy z legendarnym amerykańskim producentem muzycznym i wirtuozem Mooga Bernie'em Krause'em (współtworzył jedną z pierwszych formacji grających rocka elektronicznego Beaver and Krause), który po wydaniu płyty wytoczył nawet Harrisonowi proces sądowy (zakończony ugodą) o nielegalne wykorzystanie jego pomysłów.
Schemat No Time or Space jest ten sam, co w przypadku Under the Mersey Wall: eksperymentalna kompozycja prezentująca wszelkie, zadziwiające jak na ówczesne możliwości techniczne, elektroniczne dźwięki syntezatorów, choć w No Time or Space artysta bardziej kładzie nacisk na aspekt efektów stereofonicznych. Utwór rozpoczyna dźwięk przypominający próbę perkusyjną - w tym przypadku próbę archaicznych automatów perkusyjnych, które z czasem wtapiają się w syntetyczne szumy, syntetyczny odgłos przeciągu z psychodelicznym podkładem w tle. Potem następuje kakofonia przeróżnych syntetycznych dźwięków: industrialnych, wibrujących czy futurystycznych przypominających dźwięki z futurystycznych gierek komputerowych na Commodore i Atari (a także brzmienia Depeche Mode i The Human League z początku lat 80), te zaś na przemian zapętlają się z białymi szumami, industrialnymi dźwiękami, stereofonicznymi efektami audio, taśmowymi eksperymentami dźwiękowymi, by stworzyć wreszcie coś w rodzaju chwilowej złożonej futurystyczno-psychodelicznej melodii, po czym kompozycja (od 20 minuty) przybiera formę czysto eksperymentalną powracając do syntetycznych polifonicznych często futurystycznych dźwięków, odgłosów industrialnych, białych szumów, stereofonicznych efektów dźwiękowych i taśmowych eksperymentów melodycznych.
Album Electronic Sound, którego sympatyczną okładkę George Harrison narysował sam, nie odniósł sukcesu komercyjnego (zaledwie 191 miejsce w USA), niemniej wartość muzyczna krążka do dziś wydaje się bezcenna i jest jednym z najważniejszych pozycji w historii muzyki - przede wszystkim elektronicznej, chociaż Electronic Sound nie należy do tych nowatorskich i przełomowych elektronicznych albumów typu An Electric Storm (Wite Noise, 1969), Phaedra (Tangerine Dream, 1974), Autobahn (Kraftwerk, 1974) czy Oxygene (Jean Michel Jarre, 1976), sam Harrison nagrał go bardziej z czystej chęci nagrania albumu z muzyką elektroniczną, zaś Electronic Sound jest raczej typowym eksperymentalnym albumem z muzyką konkretną z lat 50 i 60, jakie wydawali w tamtym czasie eksperymentatorzy elektroniczni z Pierre'em Schaefferem, Pierre'em Henrym, Johnem Cage'em, Vladimirem Ussachevskym, Karlheinzem Stockhausenem czy Eugeniuszem Rudnikiem na czele, niemniej album Electronic Sound był przykładem, że muzyk popowy / rockowy jest w stanie wydać album z muzyką elektroniczną, co dało zachętę dla wielu następnych naśladowców i początek kolejnej rewolucji muzycznej, poczynając od Pink Floyd i White Noise (Wlk. Brytania), Jean Michel Jarre'a, niemieckiej krautrockowej awangardy w tym Kraftwerk, Tangerine Dream i Cluster, po brytyjski nurt rocka industrialnego z lat 70 z Throbbing Gristle i Cabaret Voltaire - w twórczości wszystkich wspomnianych nurtów i zespołów słychać silne wpływy albumu Electronic Sound, co więcej, dziedzictwo albumu sięga aż do współczesnych form techno i minimalu z The Chemicals Brothers na czele.
Zapewne brak sukcesu komercyjnego Electronic Sound zniechęcił Harrisona do dalszej kontynuacji elektronicznej twórczości, a szkoda, bo mimo wielu późniejszych popowych wspaniałych hitów, artysta mógł pójść drogą Jean Michel Jarre'a i Vangelisa, i znając jego talent, kto wie jak wspaniale mogłaby się potoczyć jego kariera w tej dziedzinie muzyki.
Electronic Sound jest ostatnim albumem wydanym przez Zapple, która została rozwiązana pod naciskiem menedżera Beatlesów Allena Kleina, który poprzez eksperymentalny i awangardowy charakter wytwórni widział zagrożenie dla komercyjnej kariery The Beatles i stratą dużej ilości gotówki. Czas pokazał, że Klein się mylił.

Dare - przełomowy - trzeci - album The Human League, którego ukazanie się poprzedziło poważne tąpnięcie, a w zasadzie trzęsienie ziemi w składzie zespołu, dotąd grającego awangardowy synth pop o podłożu new wave'owym, którego dwie płyty (do dziś najlepsze w dyskografii) Reproduction (1979) i Travelogue (1980) mimo dużych walorów artystycznych, nie odniosły większego sukcesu komercyjnego, co w efekcie dosłownie przetrąciło grupie kręgosłup, bowiem rozczarowani takim obrotem spraw dwaj główni klawiszowcy i kompozytorzy Ian Craig Marsh i Martyn Ware postanowili opuścić zespół i założyli formację Heaven 17. Wydawało się, że to już będzie koniec dobrze zapowiadającego się zespołu The Human League, w którego składzie pozostał duet: wokalista Philip Oakey oraz Philip Adrian Wright. Naprędce trzeba było dokooptować dodatkowych muzyków, w związku z czym naturalną rzeczą było dołączenie do zespołu Iana Burdena i Jo Callisa, zaś nieoczekiwanym posunięciem było - pomysł Phila - dokooptowanie dwóch nastolatek: Joanne Catherall i Susan Ann Sulley, pełniących rolę wokalistek (w zasadzie jedynie w chórkach), lecz chyba bardziej będących ozdobami zespołu (dziewczyny naprawdę ładne, jednak bez talentu wokalnego), rzecz jasna pojawiły się problemy z rodzicami dziewczyn, którym nie podobało się, że ich córki wymykają się by występować w zespole, zamiast zabrać się do nauki, by zdobyć dobry zawód (np. urzędniczki) zapewniający spokojne utrzymanie. Do tego The Human League pod przewodnictwem ekscentrycznego wokalisty Philipa Oakey'a pomny o gigantyczne sukcesy na listach przebojów prostych piosenek o punkowej strukturze oraz chwytliwej syntezatorowo-tanecznej i futurystycznej muzyce, takich jak Vienna (Ultravox), Enola Gay (OMD), Tainted Love (Soft Cell) czy New Life (Depeche Mode), a do tego w 1981 roku od wielu tygodni na listach przebojów królował kultowy numer Kraftwerk The Model, co sprawiło zmianę orientacji The Human League z awangardowej na popową i przystępną.
Album Dare ukazał się 16 października 1981, poprzedzony upragnionym sukcesem w postaci singla Love Action (I Believe in Love), który dotarł do trzeciego miejsca listy przebojów, co zapowiadało oczekiwany sukces Dare.
Album nagrany został prostymi sposobami, podobnie jak debiut Depeche Mode Speak & Spell, wyłącznie przy użyciu syntezatorów z prostymi futurystycznymi melodiami (w stosunku do dwóch poprzednich albumów grupy, był to krok raczej wstecz) był krokiem naprzód w kierunku komercyjnego sukcesu, gdzie trafił na właściwy grunt i moment wielkiej popularności synth popu.
Album otwiera The Things That Dreams Are Made Of, sentymentalna i synth popowa piosenka (najlepsza z płyty) doskonale wprowadzająca w klimat albumu. Kolejny utwór, singlowy Open Your Heart podobnie jak Love Action (I Believe in Love) stał się przebojem (szóste miejsce), jednakże w odróżnieniu od większości piosenek z płyty mniej jest futurystyczny, za to w większym stopniu wieje tu new wave'owym chłodem. Kolejny singlowy utwór (i kolejny przebój) The Sound of the Crowd jest bardziej futurystyczny, przypomina dokonania Depeche Mode z płyty Speak Spell.
W Darkness słychać z kolei chłodne wpływy klawiszowe Ultravox, łączone jednak z Human League'ową futurystyczną stylistyką.
Do or Die mimo ponurego tytułu jest radosną synth popową taneczną piosenką z chwytliwymi motywami klawiszy, pewnie byłby kolejnym hitem, gdyby był singlem.
Króciutka, minutowa minimalistyczna instrumentalna miniatura Get Carter stanowi jedynie parę zagrywek na syntezatorze, jest za to wprowadzeniem do spokojnego acz niepozbawionego futurystycznej otoczki I Am the Law.
Seconds na moment odchodzi od tematyki futurystycznej, nawet brzmi nieco ponuro - nie bez przyczyny, temat jest bowiem poważny: zamach na prezydenta USA Johna F. Kennedy'ego. Słowa piosenki są dobitne: "Strzał, który było słychać na całym świecie".
Całość finalizuje Don't You Want Me - numer 1 list przebojów w Wlk. Brytanii, USA i wielu innych krajach. To największy singlowy sukces komercyjny The Human League, do dziś jest to utwór, który jest niekwestionowaną wizytówką tego zespołu. Klasyczny synth pop z sekwencerowym pulsem, który zapowiada erę house'u. Oprócz Philipa Oakey'a, drugą strofę piosenki samodzielnie śpiewa Susan Ann Sulley, przy okazji ujawniając delikatny brak talentu wokalnego (na szczęście lata 80 wybaczały takie niedociągnięcia). Utwór stał się też inspiracją dla polskiego zespołu 2 plus 1 w przeboju z 1983 roku XXI wiek (Dla Wszystkich Nas) traktujący o futuryzmie.
Album Dare całkowicie odmienił karierę The Human League, która w pewnym momencie wydawała się być mocno zagrożona: tu pojawia się podobna analogia do przypadku Ultravox, kiedy z grupy odszedł w podobnych okolicznościach John Foxx, zastąpiony potem przez Midge Ure'a.
Dare przyniósł The Human League ogromną sławę w Europie i USA, album zyskał status legendy lat 80 i do dziś jest największym komercyjnym sukcesem grupy.

Live, Volume 2, 1977 - 1978 - druga z czteroczęściowej serii albumów koncertowych Throbbing Gristle wydanych w 1993 roku przez Mute Records. Volume 2 jest zmiksowaną i zremasterowaną w studiu Chrisa Cartera kompilacją występów zespołu z lat 1977-78 (brzmieniowo pozostawionych w stanie surowym), wydaną w formie pełnowymiarowego albumu koncertowego; zestaw zawiera fragmenty trzech koncertów prezentujących w większości utwory nie mające studyjnych odpowiedników; część materiału z tych występów zespół wykorzystał na swoim albumie D.o.A: The Third and Final Report (1978).
Album rozpoczyna się występem w Rat Club w Londynie 17 grudnia 1977 roku, który otwiera eksperymentalno-art.-rockowy utwór Tesco Disco z kosmiczną introdukcją w stylu wczesnych Tangerine Dream i Cluster, po których następuje kanonada dźwięków zgrzytliwych gitar, brudnej drone'owej i hałaśliwej elektroniki, brakiem sekcji rytmicznej oraz wrzasków Genesisa ocierających się o rozpacz i obłęd.
Knife In My Side z krautrockowo-drone'owym wstępem, narracjami Genesisa i Cosey Fanni Tutti, z czasem nabiera coraz większej mocy, zaś narracje Genesisa przechodzą od spokojnych, po opętańcze; utwór pod względem muzycznym jest kontynuacją eksperymentalnych hałasów i nieładów z Tesco Disco, choć pod koniec nie brak jest ciekawych sekwencerowych pulsów.
Urge To Kill dokładnie kontynuuje schemat wcześniejszych kompozycji, choć w brzmieniu gitar słychać nutkę punka, a w nieco łagodniejszej narracji Genesisa powiewa styl new wave.
Tę część albumu kończy Assume Power Focus w tym samym eksperymentalnym i hałaśliwym klimacie co wcześniej, bez sekcji rytmicznej choć na pierwszy plan wybija się pulsujące nieco zgrzytliwe brzmienie klawiszy, zaś krzykliwy wokal Genesisa staje się niezwykle agresywny.
Kolejną część albumu stanowi występ w Goldsmiths College w Londynie, 18 maja 1978 roku, który rozpoczyna ponad 12-minutowy instrumentalny utwór w charakterystyce muzyki konkretnej: IBM, którego fragment wykorzystano jako introdukcję do albumu D.o.A: The Third and Final Report. Kompozycja rozpoczyna się od charakterystycznych dźwięków radiostacji, na które miarowo następuje kanonada brzękliwych drone'owych dźwięków syntezatorów, industrialnych zgrzytów, efektów dźwiękowych i stereofonicznych w stylu space rocka i krautrocka, przesterów gitarowych, brak jest też jakiejkolwiek sekcji rytmicznej. It's Always The Way oparty jest na psychodelicznej i wibrującej elektronice w stylu lat 60, w której tle słychać jest leniwą acz depresyjną narrację Genesisa, podsycaną w dalszej części utworu przez silnie psychodeliczny i chłodny klimat syntezatorów uzupełnianych o dźwięki industrialne i białe szumy.
Ten set kończy Hamburger Lady, jedyny w zestawieniu utwór, który miał znaleźć się na albumie D.o.A: The Third and Final Report w wersji studyjnej; tutaj zaprezentowany w mroczniejszej i drone'owej wersji, bez sekcji rytmicznej i zniekształcenia wokalu.
Występ w Industrial Training College w Wakefield 1 lipca 1978 roku stanowi trzecią część albumu, którą otwiera Mother Spunk polegający na narracjach i dialogach, z kolei będący połączeniem muzyki konkretnej i psychodelicznej elektroniki oraz rozpaczy i groteski (niezwykle obłąkańcze wrzaski) Cabaret Voltaire jest hołdem dla artystów związanych z legendarnym powstałym Zurychu w czasie I wojny światowej awangardowym klubem Cabaret Voltaire oraz dla nurtu zwanego Dadaizmem.
Album kończy pojedynczy utwór z występu (prezentowanego jako numer dwa) w londyńskiej Goldsmiths College z 18 maja 1978 roku (słuszny zabieg - pod wieloma względami ten kawałek nie pasowałby na środek albumu) - D.O.A., który wykorzystano na płycie D.o.A: The Third and Final Report (zatytułowany jako Dead on Arrival), jedyny numer z sekcją rytmiczną i to rozbudowaną; mechaniczny puls automatu perkusyjnego i robotyczny sekwencer oraz wszechobecne zgrzyty elektro-narzędzi doskonale imitują pracę fabrycznej taśmy produkcyjnej. Pełny Industrial Music.
Ostatnio zmieniony 01 kwie 2022, 0:10 przez Depeche Gristle, łącznie zmieniany 2 razy.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 720
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 45
Status: Offline

#111754

Post autor: Depeche Gristle »

Wrangler - LA Spark, 2014;
******
Style: new wave, industrial, synth pop, electropop, cold wave, noise, ebm, dark wave, experimental
Obrazek

Die Krupps - Volle Kraft Voraus! (deluxe edit.), 1981;
******
Style: neue deutsche welle, synth pop, industrial, postpunk, ebm, house
Obrazek


LA Spark - debiutancki album formacji Wrangler założonej przez znanego producenta i klawiszowca Bena Edwardsa (Benge) znanego ze współpracy z legendą synth popu Johnem Foxxem, z którym współtworzył niezwykle udany projekt The Maths oraz muzyka zespołu Tunng Phila Wintera. Początkowo duet realizował remixy dla innych artystów, z czasem zaczął tworzyć własne kompozycje, stąd też wziął się pomysł zaangażowania wokalisty - do współpracy zaproszono mieszkającego w Australii byłego wokalistę legendarnego industrialnego zespołu Cabaret Voltaire Stephena Mallindera. Trio ruszyło w 2013 roku na serię koncertów jako Wrangler feat. Stephen Mallinder grając repertuar Cabaret Voltaire. Ostatecznie Mal na stałe związał się z formacją, która postanowiła - wykorzystując modę na brzmienie lat 80 i nostalgię do tamtych czasów - nagrać album studyjny wykorzystując sprzęt i syntezatory z epoki, nawiązując tym samym do swej nazwy - Wrangler - którego pojęcie w języku angielskim oznacza ujarzmianie starego analogowego sprzętu.
Premiera debiutanckiego albumu LA Spark nastąpiła 19 kwietnia 2014 roku, prezentując osiem autorskich utworów i niespełna 40 minut muzyki, (czyli tyle, ile standardowy winyl) poczynając od otwierającego album numeru Theme From Wrangler odwołującego się do zimnofalowego i synth popowego brzmienia łączonego z suchym basem i industrialno-mechanicznym rytmem z szeptanym, lekko zniekształconym wokalem Mallindera w stylu wczesnego Cabaret Voltaire wspomaganym kobiecą wokalizą (Serafina Steer).
Lava Land jest kwintesencją soczystych brzmień analogowych syntezatorów lat 80; w synth popowym szybkim numerze można doszukiwać się electro-punkowych wpływów Die Krupps i D.A.F. oraz zimnej fali Garego Numana, Fada Gadgeta i Kraftwerk, które wraz z Mallinderowym lekko zniekształconym ostrym wokalem tworzą psychodeliczny klimat.
Tytułowy LA Spark odwołuje się do klasyki industrialu spod znaku Throbbing Gristle i Cabaret Voltaire z głębokim industrialnym basowym pulsem sekwencera, chłodnymi klawiszami i tym razem niezniekształconym bluesowym wokalem Mallindera.
Klasycznie electro-industrialny Mus IIC odwołuje się do futurystycznego syntezatorowego brzmienia końca lat 70; numer do złudzenia przypomina Warm Leatherette (1978) kultowego projektu Daniela Millera The Normal, słychać tu również styl Kraftwerk z utworu Musique Non Stop.
Ciężki industrialny synth pop z elementami EBM i noise rozbrzmiewa w Space Ace, kompozycja przypomina dokonania Front 242, nawet pod względem wokalnym. W podobnym klimacie, choć znacznie szybszym, brzmieniowo lżejszym i czystszym, bez noise'owych efektów i z mechanicznymi pulsami automatu perkusyjnego utrzymany jest utwór Harder.
Modern World jest klasycznym numerem łączącym stare analogowe brzmienie z nowoczesną elektroniką; w utworze słychać mocne wpływy Kraftwerk z epoki albumu Electroic Cafe; zaskakują również noise'owe przestery syntezatorowe imitujące gitarowe riffy.
Całość kończy eksperymentalny instrumental Peace & Love (Edit) z efektami pomruku i mrocznymi elektronicznymi wibracjami; kompozycja odwołuje się zarówno do bardzo wczesnego okresu Cabaret Voltaire z lat 1974-78, jak i do schyłkowego okresu grupy (utwór Other Worlds z albumu International Language, 1993).
Mimo iż w 2014 roku Richard H. Kirk po dwudziestu latach reaktywował Cabaret Voltaire (bez Mallindera w składzie), to właśnie Wrangler ze swoim debiutem LA Spark zasługuje na miano kontynuatora idei Cabaret Voltaire, prezentując wszystko to, czego nie ma już w reaktywowanym dla zaspokojenia finansowych potrzeb Kirky'ego tworze o nazwie Cabaret Voltaire.
Jednocześnie starzy wyjadacze z lat 80: Mallinder, Edwards i Winter udowadniają młodszym kolegom z branży jak tworzyć stare brzmienia w nowoczesnej aranżacji, co jak do tej pory, biorąc pod uwagę powroty Depeche Mode, Ultravox, OMD czy The Human League, młodym muzykom zupełnie nie wychodziło.
Dodatkowymi autami albumu są współpracujący z zespołem klawiszowiec Tom Rogerson oraz znany ze współpracy z Depeche Mode menedżer i producent muzyczny Steve Malins.

Volle Kraft Voraus! - pierwszy pełnowymiarowy album niemieckiej grupy Die Krupps - jednej z głównych przedstawicieli nurtu Neue Deutsche Welle (NDW) i industrialu, które w Niemczech mają początek wraz z pojawiającą się pod koniec lat 70 rewolucją punkową podobną do tej z Anglii, aczkolwiek tam ruch rocka industrialnego działał niezależnie od punka, wywodząc się z kręgów psychodelicznych; w Niemczech zarówno nowa fala, jak i nurt industrialny były ze sobą ściśle spokrewnione punkowym pochodzeniem; powstawały niezliczone kluby, w których pod koniec lat 70 liczne zespoły punkowe wraz ze wzrostem popularności muzyki elektronicznej, w której prym wiedli Kraftwerk i Tangerine Dream, miniaturyzacją i spadkiem kosztów syntezatorów, porzucały punkową prostotę na rzecz eksperymentalnego syntezatorowego grania (analogiczny, choć nieco odmienny proces zachodził w tym samym czasie w Wielkiej Brytanii). Tak narodził się nurt, który w przyszłości nazwany zostanie Neue Deutsche Welle, z którego najważniejszymi zespołami były m.in. Der Plan, Einstürzende Neubauten, Deutsch Amerikanische Freundschaft (DAF) czy powstały w Düsseldorfie Die Krupps.
Grupa debiutowała w 1981 roku udaną EP-ką Stahlwerksymphony, zwracając na siebie uwagę producentów muzycznych, podpisała profesjonalny kontrakt płytowy, tym sposobem rok później ukazał się jeden z najbardziej przełomowych albumów lat 80.
Volle Kraft Voraus! to nowe - bardziej przystępne - spojrzenie na industrial, który w wydaniu brytyjskim przyjmował formę eksperymentalną i ciężką, zaś w wydaniu niemieckim (Die Krupps) przedstawiony był w formie prostej piosenki punkowej obudowanej taneczną, futurystyczną i przyswajalną muzyką, a początek lat 80 był czasem niezwykłej popularności synth popu, więc album miał wszelkie predyspozycje by odnieść sukces. Poczynając od punkowo-syntetycznej formy w utworach Volle Kraft Voraus!, Goldfinger, Tod und Teufel, Wahre Arbeit, Wahrer Lohn, ...Denn du Lebst Nur Einmal i Lärm Macht Spaß, przez nieco wolniejszy i chłodniejszy, bardziej "brytyjski" synth pop: Für Einen Augenblick, Das Ende der Träume i Zwei Herzen, ein Rhythmus, po cięższe i wyrazistsze industrialne brzmienie w Neue Helden. Dodatkowym smaczkiem są dwa bonusowe utwory pochodzące z singla z 1981 roku - Wahre Arbeit - Wahrer Lohn i Lohn / Arbeit - będące wczesnymi formami EBM-u połączonego z industrialem z dodatkiem licznych perkusjonalii oraz z efektami i zagrywkami perkusyjnymi.
Ciekawostką wznowienia z 2008 roku jest drugi dysk zawierający alternatywną, zremiksowaną wersję albumu, gdzie utwory nie odbiegają względnie od oryginalnych wersji, chociaż mają nieco bardziej industrialne oblicze; wyjątek stanowi Wahre Arbeit, Wahrer Lohn który został dosłownie zmieszany z Denn Du Lebst Nur Einmal.
Album Volle Kraft Voraus! okazał się ogromnym sukcesem Die Krupps; to zadziwiające jak znacząco wpłynął na twórczość DAF, którego album Alles Ist Gut (1981) jest bliźniaczo podobny do brzmienia Volle Kraft Voraus!
Zresztą nie tylko DAF; album wpłynął bezpośrednio na twórczość Depeche Mode, Front 242 czy Nitzer EBB.
Volle Kraft Voraus! przyniósł sławę Die Krupps zarówno w Europie jak i w USA, rozpoczynając światową ekspansję i popularność Neue Deutsche Welle.
Ostatnio zmieniony 01 kwie 2022, 0:13 przez Depeche Gristle, łącznie zmieniany 3 razy.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 720
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 45
Status: Offline

#111805

Post autor: Depeche Gristle »

The Doors - Live At The Bowl '68, 2012;
******
Style: rock psychodeliczny, blues, blues-rock, rock eksperymentalny, pop psychodeliczny, jazz, latin-rock, jazz-rock, musique concrète, cold wave, noise, krautrock, art-rock
Obrazek

Throbbing Gristle - Live Volume 1, 1976 - 1978, 1993;
******
Style: rock industrialny, rock eksperymentalny, rock psychodeliczny, rock elektroniczny, cold wave, noise, drone, musique concrète, art-rock, krautrock, new wave, dark wave
Obrazek


Live at the Bowl '68 - zremasterowana i wydana od nowa edycja koncertowego albumu The Doors, który ukazał się w 1987 roku, długo po rozwiązaniu grupy w 1973 roku. Nowa wersja nie tylko za sprawą geniuszu legendarnego inżyniera dźwięku Bruce'a Botnicka została poddana cyfrowemu remasteringowi, a jeszcze wzbogacona o dodatkowe niepublikowane utwory i pełen wymiar koncertu, który odbył się 5 lipca 1968 roku w słynnym Los Angeles Hollywood Bowl. Był to jeden z najlepszych koncertów grupy, która miała wówczas na koncie dwie płyty (The Doors i Strange Days), podobno specjalnie na okazję tego koncertu Jim Morrison odstawił alkohol i narkotyki, dając dzięki temu niesamowity show grupy, która była w szczycie formy, prezentując wszystko to, co miała wówczas najlepszego, poczynając od poprzedzonego króciutką introdukcją When the Music's Over będącego bardziej rozbudowaną formą spektaklu muzycznego, aniżeli tradycyjnie pojętym utworem bądź piosenką, po klasyczne już wówczas hity: Alabama Song (Whisky Bar), Back Door Man, Light My Fire, żeby nie wymieniać wszystkiego, całość w klimatach psychodelicznych i w duchu bluesa, a kończąc na utworze również będącym rozbudowaną formą muzycznego spektaklu The End.
Uwagę przykuwają genialne, pełne ekspresji i poezji wokale Jima Morrisona, począwszy od łagodnych, po narkotyczne wrzaski; od spokojnych narracji, poprzez jadowite szamańskie recytacje. Do tego dochodzą popisowe wirtuozerskie inspirowane jazzem partie klawiszy Raya Maznarka, w których słychać echa przyszłej twórczości Kraftwerk oraz nieco wyważone i oszczędne partie gitary Robby'ego Kriegera oscylujących od bluesa po latin-rocka, blues-rocka i rocka eksperymentalnego. Ponadto grupa zaprezentowała premierowe numery z wydanego tydzień po koncercie albumu Waiting For The Sun (jedynego numeru 1 The Doors w USA): blues-rockowy Five to One, klasycznie hippisowski Hello, I Love You, latin-rockowy Spanish Caravan i eksperymentalno-psychodeliczny protest-song The Unknown Soldier.
Nie brakuje też klimatów całkiem eksperymentalnych z muzyką konkretną i psychodeliczną: Horse Latitudes, i Wake Up! z wykrzyczanymi przez Jima psychodeliczno-szamańskimi narracjami oraz krótki psychodeliczny numer A Little Game będący zapowiedzią popu psychodelicznego, a nawet synth popu.
Live at the Bowl '68 jest dziś pomnikowym występem The Doors z pokazem niesamowitej narkotycznej ekspresji i megalomanii, jaką potrafili ukazać jedynie The Doors.
"Poczujecie się tak, jakbyście stali z nami na scenie w Hollywood Bowl" - zachęcał do tego wydawnictwa Ray Manzarek, i naprawdę warto z tej zachęty skorzystać!

Live, Volume 1, 1976 - 1978 - pierwsza z czteroczęściowej serii albumów koncertowych Throbbing Gristle wydanych w 1993 roku przez Mute Records. Volume 1 jest zmiksowaną i zremasterowaną w studiu Chrisa Cartera kompilacją występów zespołu z lat 1976-78 (brzmieniowo pozostawionych w stanie surowym), wydaną w formie pełnowymiarowego albumu koncertowego; zestaw zawiera fragmenty sześciu występów z lat 1976-78 połączonych w jeden album koncertowy, który otwiera występ w londyńskim I.C.A. z 18 października 1976 roku, poprzedzony krótką introdukcją-zapowiedzią set rozpoczyna się od utworu Very Friendly pochodzącego z nigdy niewydanego oficjalnie pierwszego albumu studyjnego Throbbing Gristle First Annual Report (1975); w tamtym czasie materiał z płyty nie był nikomu, poza zespołem, znany, jednakże Very Friendly poza brakiem sekcji perkusyjnej, szczątkową sekcją rytmiczną oraz szokującym przekazem lirycznym różni się od studyjnego odpowiednika nieco skróconym czasem trwania (i tak ponad 15 minut!) oraz zimnofalowymi klawiszami, których brak jest w surowym studyjnym odpowiedniku. Drugim fragmentem występu w I.C.A. jest równie szokujący w warstwie lirycznej, pozbawiony sekcji rytmicznej Dead Ed, nie mający, jak większość prezentowanego materiału, studyjnego odpowiednika eksperymentalny utwór, oparty na psychodelicznej elektronice z przełomu lat 60 i 70 z kakofonią kosmicznych brzmień i białymi szumami w duchu eksperymentatorów lat 60 i niemieckiego krautrocka uzupełnionymi w pewnym momencie chaotycznymi zagrywkami skrzypiec; formalności dopełnia szaleńcza narracja Genesisa P- Orridge'a odgrywającego rolę seryjnego maniakalnego zabójcy.
Występ w Hat Fair w Winchesterze, 21 sierpnia 1976 roku reprezentuje jeden utwór w duchu Stockhousena, Pink Floyd i krautrocka, instrumentalny nieposiadający jak niemal wszystko sekcji rytmicznej No Two Ways, który jest połączeniem art.-rockowych riffów gitarowych z eksperymentalną elektroniką.
Również jedynego przedstawiciela ma występ w Brighton Polytechnic z 26 marca 1977: utwór Last Exit, tak samo jak poprzednie kompozycje nie posiada sekcji rytmicznej i perkusyjnej; oparty jest na mrocznej elektronice, syntezatorowych i gitarowych przesterach, występujących gdzieniegdzie sekwencerowych pulsach i elektronicznych eksperymentach dźwiękowych oraz szaleńczych narracjach Genesisa. Fragmenty tego utworu zostały wykorzystane na pierwszym oficjalnym albumie Throbbing Gristle - The Second Annual Report (1977) w utworze Slug Bait (Live in Brighton).
Kolejnym etapem albumu jest fragment koncertu w Nuffield Theatre w Southampton 7 maja 1977 roku, który reprezentują dwa utwory - pierwszy z nich, eksperymentalno-instrumentalny Forced Entry oparty jest na podobnym schemacie jak Last Exit, choć po improwizowanym psychodeliczno-industrialnym drone'owym chaosie z czasem pojawia się w pełni zsynchronizowany sekwencerowy puls, a wraz z nim po raz pierwszy mechaniczny puls archaicznego automatu perkusyjnego, jednakże po minucie kompozycja wraca do wcześniejszej improwizowanej formy pozbawionej sekcji rytmicznej, w której słychać silne wpływy twórczości wczesnego Cluster. Fragmenty kompozycji również wykorzystano na The Second Annual Report w utworze Maggot Death (live in Southampton). Drugim utworem ze wspomnianego występu jest National Affront o podobnym schemacie co poprzednio, bez sekcji rytmicznej, pojawiają się jednak zniekształcone zabarwione bluesem zagrywki gitary i zniekształcony recytujący głos Genesisa.
Kolejny performance, to występ w Art College, 11 listopada 1977 roku w Winchesterze, który reprezentują drone'owo-art-rockowe A Nod And A Wink i Feeling Critical, w których słychać echa twórczości Pink Floyd, Tangerine Dream i Cluster z syntezatorowo-gitarowymi przesterami, elektronicznymi eksperymentami dźwiękowymi, białymi szumami i względnie spokojnymi narracjami Genesisa w A Nod And A Wink i oszalałymi wrzaskami w Feeling Critical - oba tradycyjnie improwizowane, pozbawione sekcji rytmicznej.
Całość kończy występ w London Film Makers Co-Op, z 6 lipca 1978 roku, gdzie grupa zaprezentowała nową skróconą wersję pochodzącego jeszcze z czasów COUM Transmissions After Cease To Exist Soundtrack: New After Cease To Exist Soundtrack, równie eksperymentalny, ale już bez tej nieograniczonej przestrzeni i chaosu co wcześniej, za to bardziej w klimacie psychodelicznym i industrialnym.
Pierwsza z czteroczęściowej serii albumów Throbbing Gristle Live jest najlepszą z całej serii, prezentuje bowiem w większości najwcześniejszy pełen improwizacji okres twórczości Throbbing Gristle, zanim zespół wydał jakikolwiek oficjalny materiał, zaś nurt rocka industrialnego był kompletnym zaskoczeniem na brytyjskiej scenie, wdzierając się na opanowany rewolucją punkową brytyjską scenę muzyczną, pomiędzy zwalczające się wzajemnie punk-rocka, disco i rocka progresywnego. Pojawienie się na brytyjskiej scenie Throbbing Gristle z ich syntezatorami i robionymi chałupniczymi metodami samplerami i innymi elektronicznymi gadżetami było tym, czym pojawienie się The Velvet Underground w latach 60 w USA i Kraftwerk na początku lat 70.
Ostatnio zmieniony 01 kwie 2022, 0:16 przez Depeche Gristle, łącznie zmieniany 2 razy.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Sublime
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 644
Rejestracja: 16 lis 2013, 19:44
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja:
Jestem muzykiem: Tak ♫♫
Ulubieni wykonawcy: Berliniarze
Zawód:
Zainteresowania:
Płeć:
Status: Offline

#111963

Post autor: Sublime »

Node - Node 2 (2014)

Supergrupa Node po 19 latach wraca do życia z jeszcze lepszym (na szczęście też i dłuższym) materiałem niż na poprzedniej płycie. Świeże podejście do "szkoły berlińskiej" zaprocentowało płytą, która zaintrygowała mnie całkiem niezłą produkcją oraz wyrazistym klimatem wytworzonym za pomocą tak charakterystycznych brzmień, podanych jednak na nowo. Zero kopiowania, zero naśladownictwa - Node drąży własny nurt Berlin School.

Moim osobistym faworytem jest "The Traveller" - dawno nie słyszałem kompozycji, której nastrój tak dobrze oddaje tytuł - ma coś w sobie z tego "podróżnika".


Sublime

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Belmondo
Habitué
Posty: 5846
Rejestracja: 10 maja 2004, 12:59
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: W-wa
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka !!!
Status: Offline

#111992

Post autor: Belmondo »

W mojej ocenie ten material jest gorszy, a produkcja jest wyjatkowo g!@#niana do czego artysci sami sie przyznaja we wkladce. To zreszta slychac.
Fakt, ze wlasny nurt, natomiast plyta robiona na szybko co od razu rzuca sie w ucho.


Let us be thankful we have commerce. Buy more. Buy more now. Buy. And be happy

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Sublime
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 644
Rejestracja: 16 lis 2013, 19:44
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja:
Jestem muzykiem: Tak ♫♫
Ulubieni wykonawcy: Berliniarze
Zawód:
Zainteresowania:
Płeć:
Status: Offline

#112001

Post autor: Sublime »

Belmondo pisze:W mojej ocenie ten material jest gorszy, a produkcja jest wyjatkowo g!@#niana do czego artysci sami sie przyznaja we wkladce. To zreszta slychac.
Fakt, ze wlasny nurt, natomiast plyta robiona na szybko co od razu rzuca sie w ucho.
Nawet jeśli robiona na szybko, to na tle wielu podobnych produkcji wcale tak nie wypada najgorzej, ba, zdarzają się płyty robione znacznie dłużej, ale brzmiące znacznie paskudniej.


Sublime

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Belmondo
Habitué
Posty: 5846
Rejestracja: 10 maja 2004, 12:59
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: W-wa
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka !!!
Status: Offline

#112004

Post autor: Belmondo »

Sublime pisze:[
Nawet jeśli robiona na szybko, to na tle wielu podobnych produkcji wcale tak nie wypada najgorzej, ba, zdarzają się płyty robione znacznie dłużej, ale brzmiące znacznie paskudniej.
Aaa z tego punktu widzenia 100% zgoda. Jest duzo lepiej niz przecietna.
Natomiast ja patrzylem z punktu widzenia mozliwosci artystow. Utwory sa wyraznie pomyslami wymagajacymi dopiero rozwiniecia, niektore sa juz rozwinietymi pomyslami, ale brakuje poczatku i zakonczenia. Ten pospiech widac w kazdym utworze. Ale jest czego posluchac na pewno.


Let us be thankful we have commerce. Buy more. Buy more now. Buy. And be happy

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

virtual analog
Stary wyga
Posty: 226
Rejestracja: 08 sty 2008, 16:49
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: CCH
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy: Niekomercyjna, eksperymentalna elektronika.
Zawód: elektronik
Zainteresowania:
Płeć:
Wiek: 45
Status: Offline

#112024

Post autor: virtual analog »

Bardzo fajny koncert z 1991 roku.Dopiero niedawno go "wyhaczylem"
Christopher Franke i Edgar Rothermich:

https://www.youtube.com/watch?v=4KWwTWo_IAI
Ostatnio zmieniony 05 lis 2015, 8:22 przez virtual analog, łącznie zmieniany 1 raz.


Pasję i szaleństwo oddziela bardzo cienka linia...

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

virtual analog
Stary wyga
Posty: 226
Rejestracja: 08 sty 2008, 16:49
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: CCH
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy: Niekomercyjna, eksperymentalna elektronika.
Zawód: elektronik
Zainteresowania:
Płeć:
Wiek: 45
Status: Offline

#112032

Post autor: virtual analog »



Pasję i szaleństwo oddziela bardzo cienka linia...

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta

RadioactiveTangerine
Habitué
Posty: 1160
Rejestracja: 17 wrz 2008, 21:11
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Karczew
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód: Doktorant (2 rok)
Zainteresowania: muzyka, przynajmniej dopóki jeszcze słyszę ;)
Płeć:
Wiek: 32
Kontakt:
Status: Offline

#112033

Post autor: RadioactiveTangerine »

Chandra Part 1. Cały album. Piszę właśnie jego recenzję :)


http://pacisfear.blogspot.com/ (recenzje, bardzo rzadko co innego)

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Geronimo
Habitué
Posty: 1350
Rejestracja: 11 wrz 2004, 20:16
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Zielona Góra
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód: geodeta
Zainteresowania: muzyka elektroniczna
Status: Offline

#112034

Post autor: Geronimo »

Taka wieczorna chandra :grin: No,no..



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta

RadioactiveTangerine
Habitué
Posty: 1160
Rejestracja: 17 wrz 2008, 21:11
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Karczew
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód: Doktorant (2 rok)
Zainteresowania: muzyka, przynajmniej dopóki jeszcze słyszę ;)
Płeć:
Wiek: 32
Kontakt:
Status: Offline

#112035

Post autor: RadioactiveTangerine »

Geronimo pisze:Taka wieczorna chandra :grin: No,no..
Ale niestety to bardzo słaby album :(


http://pacisfear.blogspot.com/ (recenzje, bardzo rzadko co innego)

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 720
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 45
Status: Offline

#112066

Post autor: Depeche Gristle »

Fad Gadget - Fireside Favourites, 1980;
******
Style: new wave, synth pop, industrial, cold wave, dark wave, experimental, postpunk
Obrazek

Cabaret Voltaire - The Covenant, The Sword And The Arm Of The Lord, 1985;
******
Style: new wave, synth pop, industrial, cold wave, dark wawe, rock industrialny, rock elektroniczny, rock psychodeliczny, experimemntal, krautrock
Obrazek


Fireside Favourites - debiutancki album Fad Gadget, pod którego szyldem ukrywał się ekscentryczny brytyjski wokalista Frank Tovey.
Przełom lat 70 i 80 głównie za sprawą rewolucyjnego brzmienia Kraftwerk, który przyczynił się do popularyzacji syntezatorów, przeniósł na grunt brytyjski szereg nowych post-punkowych zespołów grających synth pop, który zyskał ogromną popularność; jedną z pierwszych gwiazd brytyjskiego synth popu był Gary Numan, który wylansował pierwszy brytyjski singlowy hit synth popowy Cars.
Jednym z wielu ówczesnych wykonawców grających synth pop pod koniec lat 70 był pracownik kultowej muzycznej wytwórni niezależnej Rough Trade Daniel Miller, fan futuryzmu i niemieckiej muzycznej awangardy - Stockhousena i nurtu krautrocka - który początkowo sam tworzył muzyczne projekty, w tym najważniejsze z nich: The Normal i Silicon Teens. Z czasem Daniel Miller postanowił poświęcić własną twórczość na rzecz promowania muzyki elektronicznej w Wlk. Brytanii, w tym celu założył własną wytwórnię - Mute Records.
Jednym z pierwszych wykonawców nagrywających dla Mute był niezwiązany wcześniej z punk rockiem za to współpracujący z Danielem Millerem pod jego projektem Silicon Teens Frak Tovey, przybrawszy pseudonim Fad Gadget, którego pierwsze single Back to Nature (1979) i Ricky's Hand (1980) zdobyły popularność w kręgach alternatywnych.
Album Fireside Favourites ukazał się 1 września 1980 roku, premierowy numer Pedestrian wyraźnie ukazuje wpływy zarówno punka, jak i futurystycznych brzmień The Human League, The Normal, Silicon Teens i Kraftwerk; słychać też silne wpływy twórczości Gary'ego Numana.
Nieco cięższy w warstwie muzycznej jest State of the Nation, który łączy Numanowski synth pop z brudnymi industrialnymi brzmieniami rodem z Throbbing Gristle. Salt Lake City Sunday z kolei jest cięższy w warstwie lirycznej (utwór kpi z religii i patriotyzmu), muzycznie zaś słychać mocne wpływy Kraftwerk, The Human League i Cabaret Voltaire; muzyczną kontynuacją futurystyczno-industrialnych założeń jest następny utwór - Coitus Interruptus, w którym można także doszukać się wpływów twórczości Bruce'a Haacka.
Tytułowy Fireside Favourite mimo wesołego brzmienia muzyki w stylu wczesnego The Beatles, przekazuje jednak niezwykle brutalny i ponury tekst o skutkach wojny jądrowej.
Newsreel będący brutalną dziennikarską relacją wojenną muzycznie wraca do stylistyki Gary'ego Numana, zaś Insecticide (opowieść z punktu widzenia muchy) z przetworzonym wokalem jest połączeniem synth popu w stylu Kraftwerk i industrialu spod znaku Cabaret Voltaire.
The Box jest już znacznie lżejszy jeżeli chodzi o brzmienie; proste analogowe syntezatory w stylu The Human League i Composition of Sound (pre-Depeche Mode) z recytowanym tekstem o przerażeniu bycia w zamknięciu oraz wokalem w stylu Gary'ego Numana.
Całość zamyka instrumentalna kompozycja Arch of the Aorta z zimnofalowymi brzmieniami klawiszy, powtarzanym riffem gitarowym i wsamplowanymi przetworzonymi i zapętlonymi dialogami personelu medycznego rozmawiającego z pacjentem.
Warto wspomnieć o personelu, który współpracował z Frankiem Toveyem przy nagraniu tego albumu; oprócz Daniela Millera (klawisze), udział wzięły m.in. przyszłe ikony synth popu: Eric Radcliffe (gitary, bass), John Fryer (efekty) czy Jean-Marc Lederman (syntezator).
Fad Gadget okazał się pierwszą - chyba na przekór sobie samemu - gwiazdą ze stajni Mute; chociaż nie zdobył popularności na miarę Gary'ego Numana czy OMD, stał się jednym z najbardziej wpływowych ówczesnych synth popowych artystów. To właśnie Fad Gadgeta w 1980 roku supportował młody, nikomu jeszcze wtedy nieznany zespół Depeche Mode, którego potencjał podczas jednego z suportów dostrzegł Daniel Miller, tym samym Fad Gadget utorował drogę do wielkiej kariery największemu synth popowemu zespołowi na świecie - Depeche Mode, którego muzycy zresztą potrafili odwdzięczyć się artyście 21 lat później.

The Covenant, The Sword, and the Arm of the Lord - album Cabaret Voltaire, który ukazał się 24 października 1985 roku, prezentuje o wiele surowsze i cięższe brzmienie od dwóch poprzednich sterylnych brzmieniowo albumów grupy; jest to zatem w dużej mierze powrót do formy muzycznej Cabaret Voltaire z przełomu lat 70 i 80, jednakże formacja jednocześnie wcale nie zamierzała odchodzić od synth popu i stricte piosenkowej formy; dowodzi tego już premierowy numer krążka - L21ST - udziwniony nie tylko pod względem tytułu, utwór prezentuje mocno wyeksponowany podkład sekwencerowego pulsu i gitary basowej Mallindera oraz chwytliwą zinmofalową linię melodyczną klawiszy. Całość sprawia wrażenie utworu nieco przekombinowanego jeżeli chodzi o mix i zupełnie niespodziewane wstawki z efektem reverse, jednakże znając mentalność Cabaret Voltaire, efekt był zapewne zamierzony.
Druga piosenka nie pozostawia już złudzeń, zawierająca podtekst seksualny I Want You jest jednym z największych przebojów Cabaret Voltaire. To klasycznie zimnofalowy synth popowy numer z wykrzyczanym przez Mala tekstem. W późniejszych wywiadach Richard H. Kirk wyznał, że utwór jest o... masturbacji. Kompozycję kończy radiowa sekwencja z głosem i przesłaniem Charlesa Mansona, co, w połączeniu z seksualnym podtekstem utworu, wywołało spore kontrowersje, szczególnie w USA. Sekwencja Mansona poprzedza utwór Hells Home o zdecydowanie rockowo-industrialnym wydźwięku, z mocnym industrialno-eksperymentalnym wstępem, po którym utwór przechodzi w ciężkie industrialne tony z silnym i hipnotycznym uderzeniem perkusji, surową basówką Mala i przesterami gitarowymi Kirky'ego; nie brakuje też zupełnie nieoczekiwanych wstawek i samplerskich efektów, które następują w trakcie utworu wieńczonego przez eksperymentalno-industrialny motyw podobny do tego, który go rozpoczął.
Synth popowo-industrialny Kickback w lekko anarchistycznym tonie z pulsującym sekwencerowym basem i chłodem klawiszowej linii łagodzi jednak nastrój. Prawdziwą ozdobą są tu świetne sekcje saksofonu, wrażenie robi też bezceremonialny mocny wokal Mallindera. Także i tu pojawia się głos Charlesa Mansona, który poprzedza kompozycję tytułową - krótką, nieco ponad półtoraminutową The Arm of the Lord - tak też Cabaret Voltaire musiał skrócić tytuł albumu w wersji amerykańskiej, bowiem Amerykanie chcieli uniknąć skandalu związanego z pełną wersją tytułu - The Covenant, The Sword, and the Arm of the Lord - budzącą skojarzenia z amerykańską skrajną prawicą i oskarżeniom zespołu o poglądy rasistowskie. Tytułowy motyw jest jedynym w pełni psychodeliczno-eksperymentalnym utworem opartym na eksperymentalnej elektronice kojarzącej się z nurtem krautrocka początku lat 70, wyeksponowanej gitarze basowej i przytłumionych smykach, w których tle słychać złowieszczy dialog.
I znów zespół przechodzi z mrocznych klimatów w przesiąkniętą erotyzmem prostą zimnofalową synth popową piosenkę Warm, jedyną na płycie śpiewaną przez Kirka, bez zbędnego owijania w bawełnę, gdzie wręcz ostentacyjnie pojawiają się jęki doznającej orgazmu dziewczyny.
Golden Halos jest najwolniejszą kompozycją z powolnym acz hipnotyzującym rytmem, utrzymaną w klimacie synth popu i cold wave'u; chłodne brzmienie klawiszy przypomina niekiedy klimat z utworu In The Shadows (album The Crackdown, 1983); ów chłód podkreśla też równie chłodny wokal Mallindera, niekiedy posuwającego się wręcz do charczenia. W tle muzyki słychać też eksperymenty ze wsamplowanymi dialogami.
Motion Rotation jest najbardziej pogodnym momentem albumu, klasycznie synth popowym z chwytliwymi zagrywkami klawiszy, choć i tu nie brakuje wszechobecnego new-wave'owego chłodu (z gitarami w tle), który na przemian miesza się z prostą sekcją automatu perkusyjnego współgrającego z sekwencerowym pulsem i dość pogodnym synth popowym nastrojem. Ciekawostką są też efekty sampli eksperymentujących z ludzkim głosem (męskim) nieco w stylu Kraftwerk.
Spokojny klasycznie industrialny i zimnofalowy Whip Blow rozpoczyna niesamowita przeciągła partia saksofonu; kompozycja charakteryzuje się mocną i chwytliwą zagrywką klawiszy, popisową grą na perkusji Marka Tattersalla, motywami orientalnymi i efektami reverse pod koniec piosenki; subtelny wokal Mala podkreśla erotyzm kompozycji, którą kończy narracja Charlesa Mansona.
Finalny The Web, to obok wspomnianego Whip Blow najlepsza kompozycja albumu o charakterze wibrującego połączenia synth popu, industrialu i zimnej fali - nieco bardziej stonowanej z wykorzystaniem sampli ludzkiego głosu (tym razem kobiecego sopranu) jako podkładu współgrającego z nieco zachrypniętym wokalem Mala. W drugiej części piosenki pojawia się niesamowity, poprzedzony serią analogowych zagrywek motyw xylofonu.
Wersję podstawową płyty uzupełniono o dwa utwory bonusowe pochodzące z minialbumu Drinking Gasoline (1985): Sleepwalking będący połączeniem mocnego industrialu z synth popem oraz bardziej synthvpopowy i taneczny Big Funk z mocnym pulsem sekwencera, funkowymi zagrywkami gitary basowej i sekcją dętą.
The Covenant, The Sword, and the Arm of the Lord ze swoim surowym i mrocznym klimatem jest najlepszym albumem w dyskografii formacji.
Krążek odniósł również umiarkowany sukces komercyjny docierając do 57. miejsca w Wlk. Brytanii.
Ostatnio zmieniony 16 kwie 2022, 23:38 przez Depeche Gristle, łącznie zmieniany 2 razy.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Sublime
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 644
Rejestracja: 16 lis 2013, 19:44
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja:
Jestem muzykiem: Tak ♫♫
Ulubieni wykonawcy: Berliniarze
Zawód:
Zainteresowania:
Płeć:
Status: Offline

#112072

Post autor: Sublime »

Jeffrey Koepper - Quadranteon

Postanowiłem poszukać czegoś nowszego z nurtu noje-berlina i padło na Koeppera i Quadranteon sprzed kilku lat, a wybrałem go zachęcony "wiadomościami" o czymś dość analogowym.

No i właściwe się zawiodłem - może i jest dość analogowo, ale praktycznie oprócz części trzeciej Koepper nie gra niczego ciekawego, większość materiału ogranicza się do długich, modulowanych brzmień bez jakiegoś większego polotu. A szkoda, że potencjał brzmieniowy na płycie słychać - choćby ostatnia część (a szczególnie początek) zwiastuje coś dobrego, ale autor postawia lać wodę i przedstawia nam po raz kolejny długie, dość nużące dźwięki bez jakiejś konkretnej formy.

Mam nadzieję, że tylko taki pojedynczy wybryk zamiast wiecznego grania dla grania w stylu The Omega Syndicate, którzy nie wydali ani jednej płyty wyróżniającej się jakkolwiek z bezbarwnej masy.


Sublime

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
ODPOWIEDZ Poprzedni tematNastępny temat