Wszyscy wszem i wobec narzekają na miałkość i brak ciekawych wydarzeń muzycznych w ostatnich latach. Jest to częściowa prawda bowiem dominującym nurtem w kulturze popularnej staje się eklektyzm. Jest to wynikiem łatwiejszego dostępu do dóbr kulturalnych i nie myślę tutaj wyłącznie o ściąganiu muzyki. Ludzie poznają nowe stare rzeczy, muzycy po latach wracają na scenę, są po raz pierwszy w historii z radością i szacunkiem witani. Zarówno przez innych muzyków jak i publiczność. Wiele osób sięga swobodnie po wzorce i próbuje tworzyć silnie się inspirując różnymi czynnikami.
Takim zespołem jest Opeth, lider kapeli to człowiek, który wyrastał w latach 80-tych gdy alternatywą dla plastikowych brzmień głównego nurtu był metal w różnych odmianach - głównie chodzi o agresywne odmiany jak trash, death, black itd. Wszystkie te gatunki rażą jednak dość wąsko pojmowaną estetyką i pracujący w sklepie z instrumentami chłopiec słuchał dużo muzyki z lat 70 tych a nawet 60-tych. Pytany dzisiaj o swych idoli odpowiada o swych fascynacjach Yes, King Crimson, i R.Frippem a także Joni Mitchell, Scottem Walkerem.
Zakładając na początku lat 90tych Opeth - miał w głowie niezłą sieczkę. Jako jeden z nielicznych postanowił wszystko złożyć na nowo.
Opeth - Blackwater park
Biorę na warsztat tę płytę bowiem przez wielu jest uważna za coś ważnego jeśli chodzi o muzykę progresywną jak i metalową. I nie jest to progmetal w rodzaju Dream Theater czy Planet X Dereka Sheriniana. To muzyka Opeth.
Chłopaki grają ciężko ale z polotem, wyrafinowane riffy przeplatane nieoczekiwanymi zwrotami, mieszanie barw akustycznych z siłą open power chordów. Ta muzyka nie jest agresywna jest intensywna, kapitalne brzmienia uzyskano za pomocą techniki a nie na przykład obniżania strojów gitar. Zespół wszedł do studia bez przygotowania i tą spontaniczność się słyszy.
Opeth na tym krążku udowadnia, że metal może wznieść się na wyższy poziom niemal artystyczny bo melodie, harmonie sprawiają, że ma się do czynienia z czymś wyjątkowym. Blackwater park stanowi też swoisty pomost między otwartym myśleniem progresywnym a precyzyjnym cięciem death metalu współczesnego.
Ta muzyka wymaga skupienia, aktywnego słuchania - tego nie można sobie puścić na walkmanie - nie zadziała, nie dotrze.
Niestety jak to często bywa sukces jest zgubny, o ile technicznie zespół poszedł dalej to artystycznie poważnie obniżył loty. Pomijam fakt nieustannej "grypsery" metalowej - podniesione dwa paluszki na wzór rogów diabła - to nazywanie mnie nieustannie "you motherfucker" uważam za poniżające.
Dokładnie obejrzałem sobie ich ostatnie komercyjne wideo - to profesjonalny zespół wykreowany na specyficzne potrzeby określonej grupy osób. Lider podnosi paluszki bardzo nieszczerze, gada od rzeczy i dziwnie to wszystko wygląda. Dzisiejszy Opeth to produkt.
Ale Blackwater park to czysta sztuka.
http://www.youtube.com/watch?v=bzJBuDiGpLI
http://www.youtube.com/watch?v=loGXDKEwFZs