Jean Michel JarreEquinoxe Infinity

Moderatorzy: fantomasz, monsoon, radek tymecki

Awatar użytkownika

Belmondo
Habitué
Posty: 5846
Rejestracja: 10 maja 2004, 12:59
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: W-wa
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka !!!
Status: Offline

#115486

Post autor: Belmondo »

Ostatni post z poprzedniej strony:

PM7 pisze: Właśnie o to chodzi! Właśnie dlatego twierdzę że nie należy pisać.
Blad poznawczy. Na bazie jednego przykladu nie mozna wyciagac takich wnioskow, zwlaszcza, kiedy wokol nawet siebie gdybys chcial sie rozejrzec, znalazlbys przyklady na zupelnie co innego.
PM7 pisze: I to to też właśnie chodzi! Jak się nie ma pieniędzy, a się ich potrzebuje, to trzeba znaleźć dobry sposób na ich zarobienie, a nie bawić się w dziennikarstwo.
Do zmiany jakosci zycia nie sa potrzebne pieniadze, tylko swiadomosc, ze mozna ta jakosc zmienic. Reszta, lacznie z pieniedzmi przyjdzie potem.
PM7 pisze: Odnoszę wrażenie że zupełnie nie zrozumiałeś tego co napisałem. Nie mówiłem o artykule, tylko o planowaniu (jakimkolwiek i czegokolwiek).
Byc moze, bo odjechales tak, ze skonczylem czytac ze zrozumieniem po dwoch zdaniach :).
PM7 pisze: Jest niemożliwe zagwarantowanie że ułożone plany się sprawdzą, choćby w połowie przypadków. (To samo dotyczy określania tego co się spodoba publice, gdybym był o tym wspomniał)
Oczywiscie.
PM7 pisze: Można jedynie powielać rozwiązania które się na ogół sprawdzały w przeszłości, a odrzucać te które na ogół się nie sprawdzają. (Bo pewne wnioskowanie jest niemożliwe, a określone rozwiązania były testowane wielokrotnie). I dlatego jeżeli chce się żeby praca przynosiła jakieś dochody, to nie należy zawodowo zajmować się pisaniem, bo na ogół nie przynosi to dochodów.
Blad kolejny. Pisanie nie przynosi dochodow z tego powodu, ze tak sie dzieje na ogol, tylko z tego powodu, ze nie umie sie pisac w sposob taki aby dalo sie to sprzedac. Tej umiejetnosci nie posiada wiekszosc, nie oznacza to, ze nie mozna tej umiejetnosci posiasc. Nawet bylbym sklonny powiedziec, ze nawet nie chodzi o pisanie, tylko o temat/pomysl (patrz nizej).
PM7 pisze: Za zlecone mosty przynajmniej ktoś płaci,
Za pisanie tez. Wpp, nie powstal by zaden pisany komercyjny tekst od stuleci.
PM7 pisze: W większości przypadków tak. Natomiast najwyższej klasy specjaliści w jakiejś trudnej dziedzinie, za zwyczają ćwiczą się w niej od dziecka.
I tak i nie.
PM7 pisze: Tak, w omawianym przypadku zwiększam z 0,000000000000001, do 0,000000000000002
Ty moze tak, wiekszosc ludzi zwieksza do znacznie wyzszej wartosci, wpp mielibysmy 6 miliardow glodujacych ludzi i wojne na wojnie.
PM7 pisze: Na szczęście już potrafię.
Nie mam takiej pewnosci.
PM7 pisze: Czego natomiast nie potrzebuję, to nieodpowiedzialnych, szkodliwych rad, doradzających zajmowanie się obszarami które są obciążone takim ryzykiem i konkurencją, że w przytłaczającej większości działalność na tym polu kończy się wyłącznie stratami.
Blad poznawczy. Stratami konczy sie prawie wylacznie nieumiejetne dzialanie, a nie podwyzszone ryzyko i konkurencja. Kazdy obszar obecnie, ktory mi przychodzi do glowy jest obciazony ryzykiem i konkurencja. To co czesto sie sprawdza, to wykraczanie poza przecietnosc i zwyklosc. Mimo bylejakosci wszystkiego mozna coraz czesciej zarabiac na jakosci i to w kazdej dziedzinie. Wpp. nie mielibysmy dodatkowych programow w tv, nie mielibysmy premium marek samochodow, premium sprzetu elektronicznego, czy premium specjalistow, za ktorych inni sa w stanie ekstra placic. To samo dotyczy recenzentow, ktorzy sa opiniotworczy i dostaja ekstra kase za pisanie recenzji. Tak, robia to lepiej niz wiekszosc, bo nauczyli sie sluchac odbiorcow recenzji jak i tych zlecajacych receznje.
PM7 pisze: Liczenie na warte schylania się zyski z pisarstwa, to jak liczenie na wygraną w totolotka. Dużo lepiej zaoszczędzić te pieniądze, i wydać na uczenie się czegoś na cos jest zapotrzebowanie. Poza tym ogóle działalność twórcza nakierunkowana na pieniądze, jest nieefektywna z punktu widzenia już samej psychologii.
Blad poznawczy. J.w. poki co ludzie sa w stanie placic za cos wiecej niz przecietnosc. Jak pisalem wyzej, wiekszosc tych, ktorzy osiagneli fortuny, nie mysleli o pieniadzach, zazwyczaj zaczynali od pasji i ogromnej wytrwalosci.
PM7 pisze: Raczej statystyczne.
Nie bardzo.
PM7 pisze: Na każdego sportowca który odniósł sukces, przypada wielokrotnie więcej ludzi którzy ponieśli porażkę. To samo z aktorami, pisarzami itp. zawodami, które śmiało można nazwać "zawodami wysokiego ryzyka braku przychodów"
Zadaj sobie odrobine trudu i zastanow sie co rozni tych, ktorzy costam wygrali, a tych, ktorzy nic nie wygrali. Do pomocy polecam film polski "110 procent".
PM7 pisze: Sam podałeś przykład 10 blogów, a blogów są dziesiątki milionów i większość nie zarobi nawet 500zł na roczną opłatę na serwer.
I ta sama wiekszosc nawet nie zada sobie pytania dlaczego tak jest, tylko od razu zwala wine na swiat, niesprawiedlowosc, brak szczescia, brak kasy, nie mowiac o wyciagnieciu wnioskow z czegos, co nie przynosi zarobkow, zaden natomiast nie znajdzie problemu w sobie albo w tym, ze po prostu cos zle robi.

Troche sie rozpisze, ale co tam. Od czasu do czasu musze wspolpracowac z polskimi firmami. Zazwyczaj jest to droga przez meke. Opisze jeden przyklad, ktory jest bardzo charakterystyczny przynajmniej dla tych firm, z ktorymi mialem (nie)przyjemnosc wspolpracowac.
Ostatnio szukalem podwykonawcy kilku elementow konstrukcyjnych/budownictwo (nie ma to znaczenia dla sprawy). Szukam w intenrecie takich podwykonawcow. Znajduje kilku (okolo 10) aby miec porownanie co kto robi i za ile. Dzwonie na podane numery. Zaden z podwykonawcow za pierwsza proba nie odbiera. Za druga proba (pol godziny pozniej) tez. Trzecia tez nie przechodzi. Nikt nie oddzwania. W koncu za 5 czy 6 razem dodzwaniam sie. Zadna z firm nie zachowuje sie tak jakby chciala mi cokolwiek sprzedac. 2 firmy z w/w ok 10 sa niedaleko, wiec decyduje sie na to zeby podjechac i na miejscu porozmawiac. Przyjezdzam, zadnego z wlascicieli nie ma, nikt nie wie kiedy beda. Odjezdzam, podjezdzam innego dnia, wlasciciel jednej firmy jest, ale wyraznie ma mnie jako klienta gdzies, ale widze, ze sie nie przelewa delikatnie mowiac. Jade do drugiego. Tym razem jest udaje sie przedyskutowac zamowienie i nawet uzgodnic. Ja musialem jeszcze potwierdzic jedna rzecz i powiedzialem, ze wysle mailem info potwierdzajace- wyslalem, podajac numer telefonu i inne namiary w przypadku pytan i watpliwosci. Oczywiscie zero potwierdzenia czy jakiegokolwiek dziekuje za potwierdzenie/informacje itp. Dwa dni pozniej przychodzi mail z pytaniem o numer mojego telefonu, bo trzeba gdzies wpisac, a podalem w poprzednim mailu, boldem. Oczywiscie do niczego to nie bylo potrzebne, bo ani razu nikt do mnie z tej firmy nie zadzwonil. Ale w koncu skladam zamowienie, nie majac za bardzo wyjscia i czasu na szukanie czego innego. Umawiamy sie na termin realizacji. Zbliza sie termin realizacji, podjezdzam z pytaniem na jakim etapie to jest. Odpowiedz- jeszcze nie zaczelismy.... Wyznaczam konkretny termin po uplywie ktorego zrywam umowe. Dziala, ale tylko czesciowo. Na kilka godzin przed uplywem terminu podjezdzam aby sprawdzic jak sprawy sie maja. Wlasciciel sowiadcza, ze potrzebuje jeszcze tylko jeden dzien, bo costam. Umawiamy sie na nastepny dzien. Podjezdzam, oczywiscie nie gotowe. Pracownik siedzi i pali sobie papierosa (zreszta za kazdym razem kiedy tam bylem siedzial i palil papierosy). Wlasciciel mowi, ze za dwie godzinki bedzie. Podjezdzam za dwie godzinki. Oczywiscie nie gotowe, bo pracownik sie pomylil. Ja mowie, ze zrywam umowe i ze mam to gdzies. Wlasciciel zaczyna mi plakac, ze ma ciezko, ze nie ma klientow i ze potrzebuje jeszcze dwie godzinki i juz bedzie. Podjezdzam za dwie godzinki. Jest, zrobione. Ale zle. Wlasciciel mi znowu placze ze ma ciezko, ze ktostam mu nie placi za faktury. W sumie nie dziwie sie. Jak ma miec klientow, jak nie umie ich obslugiwac, jest nieslowny, nie ma go w pracy i nie odbiera telefonow. Tak dziala duzo polskich firm.
Zadaj sobie teraz pytanie dlaczego tylko kilku na tysiac ludzi jest w stanie zarabiac na czymkolwiek? Skad sa lekarze, do ktorych ciezko sie dobic a wizyta kosztuje dwa razy tyle niz u innych. Bo potrafia pomoc, a nie marudza i sprawiaja wrazenie jakby byli zmeczeni tym, ze w ogole ktos do nich przychodzi. A w moim przypadku wystarczylo robic dobrze i w terminie i mialby zatrzesienie klientow, bo reszta tak jak ten ma klientow w d...ie. Oczywiscie wlasciciel zdziwiony jaki to swiat jest zly, ze nikt nie chce u niego kupowac. Noz k..a. Dokladnie tak samo funkcjonuje wiekszosc ludzi, do glowy im nie przychodzi, ze problem jest w nich samych a nie w swiecie i niesprawiedliwosci na nim.
I masz odpowiedz na pytanie dlaczego ktos za pisanie o polityce, jednym z najbardziej popularnych tematow, lapie milion usd, a ktos nie dostaje zlamanego grosza. Ten pierwszy po prostu dobrze wie, czego od niego oczekuja czytelnicy, a ten drugi ma wszystko i wszystkich gdzies, bo liczy sie tylko wlasne ego.

Nie ma zandego tajemniczego sposobu na sukces. Wiekszosc ludzi mysli, ze to cholernie skomplikowane, ze trzeba miec kase na startm szczescie, a potem dawac w lape. Nic bardziej mylnego, te komunaly, o ktorych pisze, czy tez trollowanie jak to okreslasz, to jest dokladnie recepta, tylko malo kto jest w stanie uswiadomic sobie, ze to jest tak proste, tylko czasem trzeba wlozyc sporo energii i pracy, a niekoniecznie pieniedzy, zwlaszcza w swiecie ociekajacym obecnie tanioscia.
PM7 pisze: Te 10 blogów, potwierdza zresztą inną moją tezę, że pisanie o czymś wynika z całego sposobu życia.
Ja widze nie sposob zycia, tylko pasje, ktora w kilku przypadkach stala sie sposobem na zycie, a w kilku sposobem na zarabianie pieniedzy.
PM7 pisze: Sam sobie przeczysz. Zacząłeś od tego, że gdybyśmy energię pożytkowaną na biadolenie przeznaczyli na dobry artykuł to by była niewiadomo jaka poczytność, potem że pewnych potrzebnych danych może nie być w internecie,
I nadal tak twierdze. Od czasu do czasu pisuje costam w dosc krotkich formach, zdarzylo mi sie tez pisac blogi nie pod soba i prawidlowosc, ktora zauwazam, jest taka, ze jesli napiszesz cos, co powszechnie nie jest znane badz dostepne, to staje sie bardziej poczytne, a akurat ja nie pisze szczegolnie plynnie i elokwentnie, szukam natomiast ciekawych tematow, albo tez, ktore daja ludziom do myslenia albo prezentuja dany temat z innej niz powszechna perspektywy.
Jakbys troche glebiej pokopal w/w 10 topowych blogow, to bys zauwazyl, ze za ta 10 sa tysiace blogow zarabiajacych na siebie, a bedacych o niczym, doslownie o niczym (przynajmniej dla mnie, bo najwyrazniej dla innych sa o czyms). I dlatego uwazam, ze ciekawe przedstawienie "studium upadku" mozna zbudowac w taki sposob, ze bylo by nie mniej poczytne, bo materialu jest naprawde sporo na wyciagniecie reki, znacznie latwiej niz dostepnych niz w przypadku Huffingtona, a zabranie wszystkiego do kupy, postawienie kilka kontrowersyjnych tez, przedstawienie ich w ciekawy sposob, a jak ktos jeszcze umie ladnie pisac po ang. to jeszcze lepiej, nie wymaga nie wiadomo jakich nakladow. Trzeba tylko to zrobic z sensem, inaczej niz inni i tyle. I masz duza szanse na skuces. A najlepiej wczesniej puscic kilka probek i weryfikowac odbior. A zapotrzebowanie na ciekawa tresc zawsze byla i wyglada na to, ze caly czas jest. Ale musi byc ciekawa.
Wierze, ze spora grupa ludzi woli siedziec na d...ie i biadolic zamiast cokolwiek sprobowac. No coz, jak marysienka woli.
PM7 pisze: Otóż pozwól że wyjaśnię: my jesteśmy normalnymi, szarymi ludźmi, którzy po pracy chcą odpocząć i się trochę rozerwać.
To zupelnie tak jak ja.
Ale jezeli biadolenie bez sensu jest rozrywka, to trudno, co robic.
PM7 pisze: Poza tym popełniłeś błąd zbyt wąskiej definicji. Trzeba się uczyć i zaoferować coś na co jest zapotrzebowanie, a nie coś czego nikt nie chce i jest nikomu niepotrzebne.
J.w. na jakosc jest zapotrzebowanie i nic nie wskazuje na to, ze nie ubywa ludzi, ktorzy sa w stanie za nia zaplacic, wrecz przeciwnie.
PM7 pisze: Tworząc ogólniejszą regułę, od razu mamy szansę odejść od kierunku który od początku był zły, bo statystycznie nieopłacalny, czyli nie pisać, tylko robić coś innego.
Statystyka mowi, ze co 6 polak bije swoja zone. Z niej (statystyki) wynika, ze co najmniej jedna aktywna osoba w tym watku tlucze swoja zone. Wierzysz w to?
PM7 pisze: Tak się składa że m.in. od Tomasza Jastruna dostałem kiedyś tomik Jego wierszy z autografem, za zwycięstwo w ogólnopolskim konkursie literackim. Ma się rozumieć że robiłem potem rozpoznanie, jak wygląda rynek wydawniczy, później prasowy... To naprawdę nie jest sposób utrzymywania się który bym polecił komukolwiek, no chyba że chciałbym wroga zwabić w pułapkę.
Dzizas. Swiat sie zmienia, dzis nie ma zapotrzebowania na poezje w postaci tomiku i to jeszcze taka jakas abstrakcyjna, ktorej malo kto rozumie i trzeba to rozumiec. Kolejny pojedynczy wyolbrzymiajacy przyklad potwierdzajacy jeden schemat.


Let us be thankful we have commerce. Buy more. Buy more now. Buy. And be happy

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

greenocean
Zweryfikowany
Doświadczony
Posty: 80
Rejestracja: 24 mar 2009, 0:35
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Giżycko
Jestem muzykiem: Tak ♫♫
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Płeć:
Wiek: 46
Kontakt:
Status: Offline

#115488

Post autor: greenocean »

Sublime pisze:Ale co to ma zasadniczo znaczyć? Apeluję o zachowanie większego dystansu i nie popadania w jakiś obłęd polegający na próbie odkrycia jakiegoś "spisku" związanego z JMJ.
"Obłęd polegający na próbie"??? Bzdura. Nie ma tu żadnego spisku. Gdybyś przyczepił się do mojego żartu "o Charlotte", to jeszcze bym zrozumiał, ale tutaj? No słabo...
Sublime pisze:To już nie tyle doszukiwanie się, co wręcz manipulowanie pod sugerowaną tezę, która bez konkretnych dowodów jest po prostu niesmaczna.
A wiesz, czemu to dla Ciebie niesmaczne? Bo nie doczytałeś, co napisałem. A napisałem : prawdy nie znamy
"My" w sensie odbiorcy. Ktoś na pewno zna prawdę. Dociekanie do prawdy nie jest obłędem polegającym na próbie odkrycia jakiegoś "spisku". Po prostu czytasz nieuważnie i umykają ci szczegóły. A potem się denerwujesz.
Sublime pisze:Jak rozumiem zawsze muzycy, którzy mają okazję gościć telewizję, powinni wyskakiwać z technikaliami i charakterystycznym słownictwem, a do tego zawsze przymuszać kamerzystów do kręcenia ich na żywo podczas pracy, żeby potem nie było, że durni widzowie znowu oszukani i "nikt tego nie dostrzega"...
Źle rozumiesz. Była mowa o jednym muzyku, o JMJ , o konkretnym przykładzie, gdzie jego "materiały promocyjne" były uszyte pod "każdego i nikogo". W dwóch słowach - brak konkretów.



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

greenocean
Zweryfikowany
Doświadczony
Posty: 80
Rejestracja: 24 mar 2009, 0:35
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Giżycko
Jestem muzykiem: Tak ♫♫
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Płeć:
Wiek: 46
Kontakt:
Status: Offline

#115489

Post autor: greenocean »

PM7 pisze: To nie jest takie niedorzeczne jeżeli wziąć pod uwagę co Jarre wyprawiał na koncertach.

Naprawdę, nie rozumiem jak ktoś kto w ogóle umie grać na jakimś instrumencie, mógłby "grać" zupełnie złe nuty, nawet na imitacji tego instrumentu podczas koncertu. Jarre po prostu wielokrotnie prezentował taką nędzę warsztatową, i taki brak jakichkolwiek muzycznych nawyków, że patrząc z tej strony trudno uwierzyć że cokolwiek kiedykolwiek skomponował lub zagrał.
A że miał nazwisku po ojcu, znanym kompozytorze i był przystojny... to na pewno na opakowanie się nadawał.
PM7, stawiam Ci piwo! Sam bym lepiej tego nie ujął.



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Sublime
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 644
Rejestracja: 16 lis 2013, 19:44
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja:
Jestem muzykiem: Tak ♫♫
Ulubieni wykonawcy: Berliniarze
Zawód:
Zainteresowania:
Płeć:
Status: Offline

#115491

Post autor: Sublime »

"Obłęd polegający na próbie"??? Bzdura. Nie ma tu żadnego spisku. Gdybyś przyczepił się do mojego żartu "o Charlotte", to jeszcze bym zrozumiał, ale tutaj? No słabo...
Żart o Charlotte uznałem za niespecjalnie groźny, bo celowo humorystyczny. Tu dopatruję się czegoś większego, niekoniecznie równie dobrego i rozsądnego...
greenocean pisze:A wiesz, czemu to dla Ciebie niesmaczne? Bo nie doczytałeś, co napisałem. A napisałem : prawdy nie znamy
"My" w sensie odbiorcy. Ktoś na pewno zna prawdę. Dociekanie do prawdy nie jest obłędem polegającym na próbie odkrycia jakiegoś "spisku". Po prostu czytasz nieuważnie i umykają ci szczegóły. A potem się denerwujesz.
Ale jakiej prawdy tu się doszukiwać? Prawdy w czym? I jaki jest w tym cel?

W zakresie poruszania się na płaszczyźnie domysłów i półprawd zaczyna to przypominać niszowe fora o geniuszach odkrywających kolejne sekrety władz, takie jak rzekome chemtrailsy czy inne głupoty...
Źle rozumiesz. Była mowa o jednym muzyku, o JMJ , o konkretnym przykładzie, gdzie jego "materiały promocyjne" były uszyte pod "każdego i nikogo". W dwóch słowach - brak konkretów.
Ale pod kogo miały być szyte, jak nie pod masowego odbiorcę, który nie ma skłonności do znajomości technicznych szczegółów? Dla kogo potrzebne byłyby "materiały promocyjne" pełne "konkretów"... Pewnego rodzaju teatralizacja tego wszystkiego też wzbudza ciekawość i większe zainteresowanie.
PM7 pisze:Naprawdę, nie rozumiem jak ktoś kto w ogóle umie grać na jakimś instrumencie, mógłby "grać" zupełnie złe nuty, nawet na imitacji tego instrumentu podczas koncertu. Jarre po prostu wielokrotnie prezentował taką nędzę warsztatową, i taki brak jakichkolwiek muzycznych nawyków, że patrząc z tej strony trudno uwierzyć że cokolwiek kiedykolwiek skomponował lub zagrał.
A że miał nazwisku po ojcu, znanym kompozytorze i był przystojny... to na pewno na opakowanie się nadawał.
Niespecjalnie był biegłym instrumentalistą, rzeczywistych koncertów na przestrzeni całej kariery muzycznej nie zagrał zbyt dużo - przyroda zna takie przypadki muzyków, którzy preferują produkcję i dłubanie przy instrumentach długimi miesiącami w poszukiwania dobrego brzmienia. Do tego dochodzi wspominana teatralizacja, szczególnie w przypadku widowisk, które poza walorami muzycznymi ma się dobrze oglądać.


Sublime

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

greenocean
Zweryfikowany
Doświadczony
Posty: 80
Rejestracja: 24 mar 2009, 0:35
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Giżycko
Jestem muzykiem: Tak ♫♫
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Płeć:
Wiek: 46
Kontakt:
Status: Offline

#115492

Post autor: greenocean »

Sublime pisze:W zakresie poruszania się na płaszczyźnie domysłów i półprawd zaczyna to przypominać niszowe fora o geniuszach odkrywających kolejne sekrety władz, takie jak rzekome chemtrailsy czy inne głupoty...
Znowu pustosłowie, zarzucam Ci pustosłowie po raz który? Podałem przykłady, linki, serwisy. A Ty co? Poczułeś się urażony, bo to nie zgadza się z Twoją wizją, światopoglądem?
Proszę bardzo - widzisz zbieżność z czymś, od czego ja się odżegnuję i staram się pokazać forumowiczom konkretne materiały - to podaj swoje przykłady, daj link, w którym współpraca Jarre'a z Dreyfus'em będzie obiektywnie omówiona, która wytłumaczy moje słuszne bądź niesłuszne domniemania. Czekam.
Sublime pisze:Ale pod kogo miały być szyte, jak nie pod masowego odbiorcę, który nie ma skłonności do znajomości technicznych szczegółów? Dla kogo potrzebne byłyby "materiały promocyjne" pełne "konkretów"... Pewnego rodzaju teatralizacja tego wszystkiego też wzbudza ciekawość i większe zainteresowanie.
Chwila, moment... Wśród masowych odbiorców jest masa ludzi różnych: inteligentnych, wykształconych, dociekliwych, którzy oczekują czegoś więcej: KONKRETÓW. Teatralizacja sama w sobie nie jest ani zła ani dobra, to zależy jak i do czego ją się wykorzystuje. Jeśli artysta maskuje się za nieustanną teatralizacją i tworzy ten teatr w koło Macieju, to bardziej uważny masowy odbiorca w końcu zrozumie manipulację (bo brak JAKICHKOLWIEK konkretów).
Nie chodzi tutaj o "pełnię" konkretów - nie popadaj w skrajności. Pokaż mi JEDEN konkret. Czekam...
Sublime pisze:Niespecjalnie był biegłym instrumentalistą, rzeczywistych koncertów na przestrzeni całej kariery muzycznej nie zagrał zbyt dużo - przyroda zna takie przypadki muzyków, którzy preferują produkcję i dłubanie przy instrumentach długimi miesiącami w poszukiwania dobrego brzmienia. Do tego dochodzi wspominana teatralizacja, szczególnie w przypadku widowisk, które poza walorami muzycznymi ma się dobrze oglądać.
Muzyka elektroniczna ma ten przywilej, że można tworzyć, komponować niekoniecznie będąc wirtuozem klasycznych instrumentów. Wystarczy grać na odpowiednim poziomie, i w zależności od poziomu oraz wykształcenia - powstaje wprost proporcjonalnie forma (do posiadanych umiejętności). Człowiek, który gra słabo, nigdy nie stworzy formy muzycznej (=dzieła muzycznego) daleko przekraczającej jego umiejętności praktyczno-teoretycznych. Mowa o działaniu w pojedynkę. To niemożliwe! Nie ma takich "geniuszy", bo jeśli "są" - to gdzieś po drodze wyłoni się oszustwo.
W przypadku Jarre'a, mamy do czynienia nie tylko z osobą z nazwiskiem i urodą. Ten pan umie zagrać, ale słabo, jest wiarygodny w twórczości z lat 69(71) - 74 na tamte lata. To, jak umie - to słychać. I to zostało wydane REALNIE (to nie teoria spiskowa!) Po prostu jest to słabo dostępne, niekomercyjne, ale prawdziwe.
W przypadku Oxygene, po dekadach mam uzasadnione wątpliwości, czy ten pan umiał samodzielnie stworzyć doskonałą formę, gdzie jeszcze 2 lata wcześniej jego prawdziwe umiejętności były o eony lat wstecz! I to nie jest teoria spiskowa, że nagle w 1976 roku, Jarre "objawił się" światu jako król elektronicznego pop-u, bo realnie dokonały się narodziny gwiazdy. Od 1976 Jarre już tylko gwiazdorzy! To też nie jest teoria spiskowa, tylko fakt! Produkuje świetne (udane formalnie, warsztatowo) albumy, daje super przedstawienia "światło i dźwięk" - które przechodzą do rekordów księgi Guinnessa . Produkuje materiały promocyjne, gdzie ukazuje się w nich jak on chce - ma wybór, może pokazać światu swoje prawdziwe umiejętności, ale tego nie robi. Wywiady? Mówi to co mówi, czyli rzuca tylko hasła promocyjne!!!. Pokazał kiedykolwiek jak gra naprawdę? Nie, bo po co??? Popsułoby to tylko wykreowany image elektronicznego bożyszcze tłumów. Bo w latach 80 i 90 można było sprytnie oszukiwać, budując taki a nie inny wizerunek (wspomniana teatralizacja) - i być sławnym i zarobić kupę kasy, a przy okazji być wielkim artystą. Tylko, że po drodze minęły dekady. Mamy już inny świat, mamy internet i oprócz płaskoziemskich forów w stylu D Icke'a, mamy też realne fakty, które są niewygodne dla wizerunkowej ściemy Jarre'a - jak podane przeze mnie wytłoczone winyle z lat 70, które zawierają prawdziwe informacje o współpracy z Dreyfus'em, a co wikipedia maskuje ;)
Mało tego, Wikipedia podaje historyjkę typu "urban legend" - bo ona wypełnia lukę dezinformacji lub faktoidów, na których życiorys Jarre'a jest wykreowany. Jarre to jedyny taki przypadek geniusza, co tworzył super albumy, nie umiejąc grać (w mojej ocenie) wprost proporcjonalnie do produktów, które promował, na wtedy. Dzisiaj jest znowu, na powrót wiarygodny - bo jego realne umiejętności przekładają się na to, co tworzy.



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Sublime
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 644
Rejestracja: 16 lis 2013, 19:44
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja:
Jestem muzykiem: Tak ♫♫
Ulubieni wykonawcy: Berliniarze
Zawód:
Zainteresowania:
Płeć:
Status: Offline

#115493

Post autor: Sublime »

greenocean pisze:Znowu pustosłowie, zarzucam Ci pustosłowie po raz który? Podałem przykłady, linki, serwisy. A Ty co? Poczułeś się urażony, bo to nie zgadza się z Twoją wizją, światopoglądem?
Proszę bardzo - widzisz zbieżność z czymś, od czego ja się odżegnuję i staram się pokazać forumowiczom konkretne materiały - to podaj swoje przykłady, daj link, w którym współpraca Jarre'a z Dreyfus'em będzie obiektywnie omówiona, która wytłumaczy moje słuszne bądź niesłuszne domniemania. Czekam.
Link, tak jak serwis, podany jeden - ten sam. Także nie przesadzałbym... :hi:

Ja nie widzę problemu w podawanych przykładach, tylko widzę problem z próbie poruszania tego zagadnienia i doszukiwania się jakiegoś głębszego dna tam, gdzie go nie ma. Co ma na celu omówienie współpracy JMJ z Dreyfus'em?

Już nie wspomnę o tym, że kwestie sporne wzbudzać ma również sposób gestykulacji w przytaczanych przez Ciebie materiałach filmowych... no kukła jak nic. :lol:
Chwila, moment... Wśród masowych odbiorców jest masa ludzi różnych: inteligentnych, wykształconych, dociekliwych, którzy oczekują czegoś więcej: KONKRETÓW. Teatralizacja sama w sobie nie jest ani zła ani dobra, to zależy jak i do czego ją się wykorzystuje. Jeśli artysta maskuje się za nieustanną teatralizacją i tworzy ten teatr w koło Macieju, to bardziej uważny masowy odbiorca w końcu zrozumie manipulację (bo brak JAKICHKOLWIEK konkretów).
Nie chodzi tutaj o "pełnię" konkretów - nie popadaj w skrajności. Pokaż mi JEDEN konkret. Czekam...
Koncerty w ramach Oxygene Tour '97, 2007, World Tour 2011 czy też Europe In Concert 1993 - czy tu mamy do czynienia z teatralizacją? W tych przypadkach Jarre skupia się bardziej na warstwie muzycznej, dzięki czemu krytycy łatwiej mogą go punktować, przedstawiając wpadki jakie mu się zdarzały. Czy pomyłki to też aż taki problem?

Konkretów w postaci czego...?
(...) W przypadku Jarre'a, mamy do czynienia nie tylko z osobą z nazwiskiem i urodą. Ten pan umie zagrać, ale słabo, jest wiarygodny w twórczości z lat 69(71) - 74 na tamte lata. To, jak umie - to słychać. I to zostało wydane REALNIE (to nie teoria spiskowa!) Po prostu jest to słabo dostępne, niekomercyjne, ale prawdziwe.
Wstępną część tego fragmentu pominąłem, bo tezy można mnożyć i mnożyć, definicje również... w taki sposób można uwiarygodnić każde słowo. Jakkolwiek by ono się nie mijało z prawdą.

Wiarygodny ma być, jak rozumiem tylko wtedy, gdy tworzy na prędce płyty niszowe, bo gdy tworzy wiele miesięcy niespecjalnie dłuższe i bardziej skomplikowane formy, to wtedy oszukuje? Przecież już na Les Granges Brulees słychać wiele charakterystycznych chwytów, które potem na Oxygene zostały zdecydowanie bardziej rozwinięte i poprowadzone.
W przypadku Oxygene, po dekadach mam uzasadnione wątpliwości, czy ten pan umiał samodzielnie stworzyć doskonałą formę, gdzie jeszcze 2 lata wcześniej jego prawdziwe umiejętności były o eony lat wstecz! I to nie jest teoria spiskowa, że nagle w 1976 roku, Jarre "objawił się" światu jako król elektronicznego pop-u, bo realnie dokonały się narodziny gwiazdy. Od 1976 Jarre już tylko gwiazdorzy! To też nie jest teoria spiskowa, tylko fakt! Produkuje świetne (udane formalnie, warsztatowo) albumy, daje super przedstawienia "światło i dźwięk" - które przechodzą do rekordów księgi Guinnessa . Produkuje materiały promocyjne, gdzie ukazuje się w nich jak on chce - ma wybór, może pokazać światu swoje prawdziwe umiejętności, ale tego nie robi. Wywiady? Mówi to co mówi, czyli rzuca tylko hasła promocyjne!!!. Pokazał kiedykolwiek jak gra naprawdę? Nie, bo po co??? Popsułoby to tylko wykreowany image elektronicznego bożyszcze tłumów. Bo w latach 80 i 90 można było sprytnie oszukiwać, budując taki a nie inny wizerunek (wspomniana teatralizacja) - i być sławnym i zarobić kupę kasy, a przy okazji być wielkim artystą. Tylko, że po drodze minęły dekady. Mamy już inny świat, mamy internet i oprócz płaskoziemskich forów w stylu D Icke'a, mamy też realne fakty, które są niewygodne dla wizerunkowej ściemy Jarre'a - jak podane przeze mnie wytłoczone winyle z lat 70, które zawierają prawdziwe informacje o współpracy z Dreyfus'em, a co wikipedia maskuje ;)
Kolega station55 też w swoim czasie wyskoczył z równie osobliwymi wnioskami, tyle że był na tyle konsekwentny w swoich domysłach że nawet rzucał pewne nazwiska kto miałby za Jean-Michel'em stać. Tu wątpliwości uzasadnione... domysłami, bo z informacji, które miałyby rzucić światło prawdy na rzeczoną sprawę wyciągnięcie takich wniosków jest jedną z ostatnich możliwości, jakie one przynoszą.

Co do samych narodzin gwiazdy... oczywiście, od 1976 roku to się dzieje, ale właśnie ze względu na skomponowane przez siebie utwory i pewien wybór wytwórni, która postawiła na właściwą kartę. Ja też nie do końca rozumiem zarzut dt. tego, że mógłby pokazać coś więcej. Ale czy on chce pokazać coś więcej? Może o to mu po prostu chodziło? I nie, nie chodziło o ściemnianie, tylko robienie wrażenia, którego dzisiaj już nie zrobi, bo to już niemożliwe - z pewnymi przyzwyczajeniami i zmianami już nie wygra.


Sublime

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta

PM7
Beton
Posty: 981
Rejestracja: 15 wrz 2012, 22:28
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: z nienacka
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód: Wyuczony: politolog
Wykonywany: autor artykułów, pracownik administracji, marketingowiec, twórca treści dla stron marketingowych i inne bezsensowne anglicyzmy oraz wiele innych rzeczy z którymi sobie radzę choć nikt mi nie wierzy.
Zainteresowania: Wszystkie ogólne dziedziny nauki i filozofii których przedmiot nie jest nieprzewidywalny + trochę historii i kultury szeroko pojętej.
Status: Offline

#115494

Post autor: PM7 »

Belmondo pisze: Dzizas. Swiat sie zmienia, dzis nie ma zapotrzebowania na poezje w postaci tomiku i to jeszcze taka jakas abstrakcyjna, ktorej malo kto rozumie i trzeba to rozumiec. Kolejny pojedynczy wyolbrzymiajacy przyklad potwierdzajacy jeden schemat.
A kto powiedział że ja pisałem wiersze, albo że robiłem rozeznanie rynku w tym kierunku? Sam to wymyśliłeś, i w dodatku jesteś w błędzie.

Przykład jest istotny, bo chodzi o to, że nawet jak ktoś pokona tysiące innych pisarzy i wyda, nawet nie jedną, a kilka książek i one jednocześnie będą na półkach w księgarniach, to zarobi kilkaset zł. na miesiąc.
Robiłby cokolwiek innego, i zarobiłby więcej.
Belmondo pisze:
Blad poznawczy. Na bazie jednego przykladu nie mozna wyciagac takich wnioskow, zwlaszcza, kiedy wokol nawet siebie gdybys chcial sie rozejrzec, znalazlbys przyklady na zupelnie co innego.
Wiesz, jakoś słabo mi idzie, bo nie poznałem nigdy nikogo kto odniósł sukces w sporcie, mediach, pisarstwie czy czymś takim, za to znam ludzi którzy szaszli w tym wysoko i stracili tylko czas i pieniądze. To przecież logiczne że nie może być jednocześnie 100 mistrzów Europy w bieganiu albo gimnastyce sportowej.

Belmondo pisze: Do zmiany jakosci zycia nie sa potrzebne pieniadze, tylko swiadomosc, ze mozna ta jakosc zmienic. Reszta, lacznie z pieniedzmi przyjdzie potem.
To nie jest ważne. Ważne jest, co daje lepsze szanse na zmianę jakości życia.
Belmondo pisze: Blad kolejny. Pisanie nie przynosi dochodow z tego powodu, ze tak sie dzieje na ogol, tylko z tego powodu, ze nie umie sie pisac w sposob taki aby dalo sie to sprzedac. Tej umiejetnosci nie posiada wiekszosc, nie oznacza to, ze nie mozna tej umiejetnosci posiasc. Nawet bylbym sklonny powiedziec, ze nawet nie chodzi o pisanie, tylko o temat/pomysl (patrz nizej).
Jak czytam to co jest na rynku, czy to dziennikarskim czy literackim, to moim zdaniem większość rzeczy w ogóle nie nadaje się do czytania.
Dlatego sądzę że to iż nie można się utrzymać z pisania, wynika z prostego prawa popytu i podaży. Po prostu jest skończona ilość tekstów które można sprzedać, bo czytelnicy mają skończone możliwości i chęci czytania, a co za tym idzie utrzymać się z tego może skończona ilość ludzi.
Ta ilość jeszcze bardziej spada przez to, że wielu jest gotów publikować w czynie społecznym, byle tylko się pod opublikowanym tekstem podpisać.
Belmondo pisze: Za pisanie tez. Wpp, nie powstal by zaden pisany komercyjny tekst od stuleci.
Posłużyłem się mową potoczną, licząc że będzie zrozumiała. To inaczej:
Jeżeli jest praca przy budowaniu mostu, to znaczy że ktoś już zaczął/zaczyna budowę, jest zlecenie na tę pracę i jest płaca.
W przypadku pisania, póki się nie dostanie zlecenia, to pisanie jest bez płacy.
Jak ktoś gdzieś buduje most, to widocznie jest potrzebny i będzie zapłacony. Większość piszących pisze, chociaż nikt tego nie chce czytać.

Belmondo pisze: Ty moze tak, wiekszosc ludzi zwieksza do znacznie wyzszej wartosci, wpp mielibysmy 6 miliardow glodujacych ludzi i wojne na wojnie.
Jakieś niedorzeczne rozumowanie. Znacznie łatwiej znaleźć jakieś jedzenie w lesie czy wyhodować coś do jedzenia, niż sprzedać artykuł.
Zupełnie nie ten rodzaj problemu.
Belmondo pisze: Kazdy obszar obecnie, ktory mi przychodzi do glowy jest obciazony ryzykiem i konkurencja.
Ryzyko ryzyku nierówne.
W przypadku pisania, bardzo trudno jest na tym zarobić.
W przypadku bycia lekarzem, trzeba się bardzo postarać żeby na tym nie zarobić. Nawet konował zarabia nieźle.
Belmondo pisze: To co czesto sie sprawdza, to wykraczanie poza przecietnosc i zwyklosc. Mimo bylejakosci wszystkiego mozna coraz czesciej zarabiac na jakosci i to w kazdej dziedzinie.
Właśnie tego w ramach mojej argumentacji zdajesz się nie rozumieć.
Jak się produkuje, np. belkę drewnianą, to nie musi ona być jakiejś super nie wiadomo jakości (no chyba że jest to belka stropowa do budowy hali, ale większość tartaków nie produkuje takich super belek, podobnie jak większość producentów chusteczek higieniczych nie produkuje chusteczek które podczas smarkania wygrywają hymn narodowy), tylko po prostu taka sobie belka. To się sprzedaje, bo ludzie potrzebują belek, więc je kupują. Jest jakiśtam popyt, póki tylko podaż mu odpowiada to można produkować byle jakie belki i na tym zarabiać.
W przypadku tekstu żadna jakość nie gwarantuje że on się sprzeda. Jakość nie jest też warunkiem koniecznym jego sprzedaży, a dowodzi tego chociażby istnienie takich tworów jak Gazeta Polska.
Belmondo pisze: Blad poznawczy. J.w. poki co ludzie sa w stanie placic za cos wiecej niz przecietnosc. Jak pisalem wyzej, wiekszosc tych, ktorzy osiagneli fortuny, nie mysleli o pieniadzach, zazwyczaj zaczynali od pasji i ogromnej wytrwalosci.
Albo po prostu kłamią, bo legenda jest przydatna marketingowo.
Belmondo pisze: Zadaj sobie odrobine trudu i zastanow sie co rozni tych, ktorzy costam wygrali, a tych, ktorzy nic nie wygrali. Do pomocy polecam film polski "110 procent".
Tym że jeden miał trochę lepsze ścięgno, trochę lepszego trenera i wbił się na to jedno miejsce, gdzie było tysiąc kandydatów.

Belmondo pisze: I ta sama wiekszosc nawet nie zada sobie pytania dlaczego tak jest, tylko od razu zwala wine na swiat, niesprawiedlowosc, brak szczescia, brak kasy, nie mowiac o wyciagnieciu wnioskow z czegos, co nie przynosi zarobkow, zaden natomiast nie znajdzie problemu w sobie albo w tym, ze po prostu cos zle robi.
Mnie nie interesuje czy ktoś coś na coś zwala, mnie to w ogóle nie interesuje. Ja po prostu wiem że na każdy produkt jest skończony popyt i jest zwyczajnie niemożliwe z punktu widzenia praw ekonomii żeby większość blogów przynosiła duże zyski.

To tak jak z muzyką. Muzyki jest tyle, że sam od lat nie wysłuchałem, przynajmniej świadomie i z własnej woli, ani jednego utworu który miałby mniej niż kilkanaście lat, a większość tych których sluchałem ma lat 100 i więcej.
Po prostu nie jest mi to do niczego potrzebne i nie mam na to czasu. Tak samo jak nie mam czasu na czytanie nie wiadomo ilu blogów.
Jak rynek ma pojemność 10, a produktów jest 1000, to choćby wszystkie były absolutnie wspaniałe i równie dobre, to sprzeda się 10 i koniec.

Belmondo pisze: Zadaj sobie teraz pytanie dlaczego tylko kilku na tysiac ludzi jest w stanie zarabiac na czymkolwiek?
Przykład który pokazałeś udowadnia zupełnie przeciwną tezę. Facet robi coś totalnie źle, a mimo to jakoś się utrzymuje. Bo najwyraźniej popyt jest w stosunku do podaży tak duży, że robiąc źle i tak można się utrzymać.
W przypadku sztuki czy pisarstwa, rynek wygląda zupełnie inaczej.

Belmondo pisze: Skad sa lekarze, do ktorych ciezko sie dobic a wizyta kosztuje dwa razy tyle niz u innych. Bo potrafia pomoc, a nie marudza i sprawiaja wrazenie jakby byli zmeczeni tym, ze w ogole ktos do nich przychodzi.
Ale branża lekarska ma to do siebie, że nawet marudząc zarabia się więcej niż dobrze. Jeżeli komuś wystarcza 6 tys, i ma tyle nie starając się, to tylko pokazuje że działa w branży gdzie popyt dalece przewyższa podaż. I dlatego bycie lekarzem jest mniej ryzykowne niż bycie dziennikarzem.

Belmondo pisze: Ten pierwszy po prostu dobrze wie, czego od niego oczekuja czytelnicy, a ten drugi ma wszystko i wszystkich gdzies, bo liczy sie tylko wlasne ego.
Jakbym miał się dostosowywać pod rozumność wyborców najpopularniejszych partii, to też bym wolał własne ego. :]
Belmondo pisze: Nic bardziej mylnego, te komunaly, o ktorych pisze, czy tez trollowanie jak to okreslasz, to jest dokladnie recepta, tylko malo kto jest w stanie uswiadomic sobie, ze to jest tak proste, tylko czasem trzeba wlozyc sporo energii i pracy, a niekoniecznie pieniedzy, zwlaszcza w swiecie ociekajacym obecnie tanioscia.
Może i tak, tylko po co tracić czas na coś co daje poniżej 1% szans na powodzenie, albo niech Ci będzie że daje 10%, skoro można ten czas zainwestować w coś co daje 40% szans?

Belmondo pisze: Ja widze nie sposob zycia, tylko pasje, ktora w kilku przypadkach stala sie sposobem na zycie, a w kilku sposobem na zarabianie pieniedzy.
A ja widzę że oni w godzinach pracy opracowali temat o którym piszą, więc po powrocie z pracy 70% pracy pisarskiej mają już zrobione, a w innym wypadku zaczynaliby od 0.
Belmondo pisze: Jakbys troche glebiej pokopal w/w 10 topowych blogow, to bys zauwazyl, ze za ta 10 sa tysiace blogow zarabiajacych na siebie, a bedacych o niczym, doslownie o niczym (przynajmniej dla mnie, bo najwyrazniej dla innych sa o czyms). I dlatego uwazam, ze ciekawe przedstawienie "studium upadku" mozna zbudowac w taki sposob, ze bylo by nie mniej poczytne, bo materialu jest naprawde sporo na wyciagniecie reki, znacznie latwiej niz dostepnych niz w przypadku Huffingtona, a zabranie wszystkiego do kupy, postawienie kilka kontrowersyjnych tez, przedstawienie ich w ciekawy sposob, a jak ktos jeszcze umie ladnie pisac po ang. to jeszcze lepiej, nie wymaga nie wiadomo jakich nakladow. Trzeba tylko to zrobic z sensem, inaczej niz inni i tyle. I masz duza szanse na skuces. A najlepiej wczesniej puscic kilka probek i weryfikowac odbior. A zapotrzebowanie na ciekawa tresc zawsze byla i wyglada na to, ze caly czas jest. Ale musi byc ciekawa.
Nic nie musi być ciekawe, można być nawet takim kretynem jak Waszczykowski i pisać takie brednie jak Waszczykowski i jest jakaś poczytność bo ludzie go znają.
Nikt nie przeczyta tekstu napisanego przez pana Niktowskiego, umieszczonego w czeluściach internetu tak głębokich, umieszczonego na jakimś zadupiu choćby najpoczytniejszej platformy blogowej.
Belmondo pisze: Wierze, ze spora grupa ludzi woli siedziec na d...ie i biadolic zamiast cokolwiek sprobowac. No coz, jak marysienka woli.
Zdajesz się przy tym wierzyć, że wszyscy którzy czegoś nie próbują, robią tak bo im się nie chce.
Belmondo pisze: Statystyka mowi, ze co 6 polak bije swoja zone. Z niej (statystyki) wynika, ze co najmniej jedna aktywna osoba w tym watku tlucze swoja zone. Wierzysz w to?
Gdybym nie rozumiał statystyki aż do takiego stopnia to bym w to wierzył.

Mimo tego że nie każdy wykryty czołg zostaje zniszczony, to jest jakiś powód tego, że uczy się czołgistów by starali się uniknąć wykrycia.
Tak samo, mimo że nie każdy aktor klepie biedę, czy nie każdy pisarz nie zarabia, to rodzice z klasy średniej mówią swoim dzieciom że byli inżynierami, lekarzami czy prawnikami, a nie aktorami
Bo nawet kiepski lekarz czy inżynier zarobi. Aktor tymczasem może być przeciętny, słaby, albo bardzo dobry, a większość aktorów każdej z tych klas i tak nie zarabia, bo w tej branży stosunek popytu do podaży jest jaki jest i to się nie zmienia.



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Belmondo
Habitué
Posty: 5846
Rejestracja: 10 maja 2004, 12:59
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: W-wa
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka !!!
Status: Offline

#115495

Post autor: Belmondo »

PM7 pisze: A kto powiedział że ja pisałem wiersze, albo że robiłem rozeznanie rynku w tym kierunku? Sam to wymyśliłeś, i w dodatku jesteś w błędzie.
Wcale tego nie sugerowalem, zrobilem dwa kroki w rozumowaniu, zamiast jednego.
PM7 pisze: Przykład jest istotny, bo chodzi o to, że nawet jak ktoś pokona tysiące innych pisarzy i wyda, nawet nie jedną, a kilka książek i one jednocześnie będą na półkach w księgarniach, to zarobi kilkaset zł. na miesiąc.
Robiłby cokolwiek innego, i zarobiłby więcej.
No popatrz, ja nie bedac zawodowym copywriterem ani bloggerem za ostatniego bloga standardowo ok 1000 slow wzialem kilka srednich krajowych. Do tego nie umiem dobrze i plynnie pisac. Zawodowy blogger czy copywriter zrobiliby lepiej, szybciej i wzieliby wiecej kasy.
I te dwa kroki w powyzszym rozumowaniu prowadza dokladnie w ten punkt, ktory pokazuje, ze z zalozenia jesli chcesz dzisiaj sprowadzac benzyne zeby sprzedawac ja w kraju, jak sam zauwazyles gdzie indziej, nie ma to sensu. Tak samo jak dzis nie ma sensu tradycyjne wydawanie ksiazki, jesli ma w zamiarze byc wydana tylko w kraju, bo 5 czy nawet 10% od egzemplarza, ktorego naklad jest niewielki moze nie pokryc wkladu. I kazdy, kto ma odrobine oleju w glowie i postawowe umiejetnosci arytmetyczne bedzie wiedzial, ze nie tedy droga.
PM7 pisze: Wiesz, jakoś słabo mi idzie, bo nie poznałem nigdy nikogo kto odniósł sukces w sporcie, mediach, pisarstwie czy czymś takim, za to znam ludzi którzy szaszli w tym wysoko i stracili tylko czas i pieniądze. To przecież logiczne że nie może być jednocześnie 100 mistrzów Europy w bieganiu albo gimnastyce sportowej.
Ale nikt z ta logika nie dyskutuje. Chce Ci pokazac, ze na tysiac prob wygrywa sie tylko raz, na tysiac sportowcow tylko jeden staje na podium. Wszysci ci wspoldziela zestaw cech, ktore w sobie mozna wypracowac, nie sa one jakims szczegolnym darem, zbiegami okolicznosci, szczescia itd. Po prostu: "winning is a mental game."
I z tego co widze ci ludzie, o ktorych piszesz determinuja Twoje myslenie. Moze warto zmienic ten schemat?

PM7 pisze: To nie jest ważne.
To jest bardo wazne. Bo bez tego kroku nie bedzie tego:
Ważne jest, co daje lepsze szanse na zmianę jakości życia.
I dalej:
PM7 pisze: Jak czytam to co jest na rynku, czy to dziennikarskim czy literackim, to moim zdaniem większość rzeczy w ogóle nie nadaje się do czytania.
Zgadzam sie.
PM7 pisze: Dlatego sądzę że to iż nie można się utrzymać z pisania, wynika z prostego prawa popytu i podaży.
To jest wlasnie blad poznawczy. Podstawa jest zrozumienie, zreszta na tym opiera sie cala filozofia sprzedazy czegokolwiek, ze zawsze jest cos co mozna sprzedac jak i zawsze jest ktos, kto chce kupic. Inaczej mielibysmy nierozwiazywalny kryzys w kazdej dziedzinie zycia. Problem nie jest w popycie czy podazy, tylko w tym, ze ktos kieruje to co wytworzy do zlego odbiorcy, albo nie kieruje do odbiorcy w ogole. I dopiero w takim przypadku nie da sie utzrymac ze sprzedazy czegokolwiek. Pisanie nie jest tu niczym specjalnym. Jest usluga jak kazda inna.
PM7 pisze: Po prostu jest skończona ilość tekstów które można sprzedać, bo czytelnicy mają skończone możliwości i chęci czytania, a co za tym idzie utrzymać się z tego może skończona ilość ludzi.
To jest nieprawda. gdyby tak bylo, zatrzymalby sie internet.
PM7 pisze: W przypadku pisania, póki się nie dostanie zlecenia, to pisanie jest bez płacy.
Zgadza sie, ale pisanie nie jest zadnym wyjatkiem. Nawet rpzy budowie mostu czesto jest tak, ze wykonawca najpierw ponosi koszty budowy, potem zamawiajacy placi wykonawcy. W zasadzie trudno mi znalezc w glowie w tej chwili przypadek, kiedy ktos by placil z gory. Tu mamy inny prypadek, kiedy musisz najpierw cos wlozyc (napisanie) aby pozniej to sprzedac, bo robisz na wlasny rachunek w takim przypadku i Ci tlumacze, ze akurat nie trzeba tego robic wysokim nakladem pieniedzy i czasu (owszem duze opracowanie tego by wymagalo, ale jesli ktos nie pisal niczego wczesniej zaczynanie nauki plywania od skoku w row marianski mija sie z celem, dlatego lepiej jest zaczynac od krotszych form i weryfikacji czytalnosci- szescset powtorzen).
PM7 pisze: Jakieś niedorzeczne rozumowanie. Znacznie łatwiej znaleźć jakieś jedzenie w lesie czy wyhodować coś do jedzenia, niż sprzedać artykuł.
To jest oczywista oczywistosc, tzw. truizm.
PM7 pisze: Zupełnie nie ten rodzaj problemu.
Ty nie widzisz zwiazku ja go natomiast widze w calej rozciaglosci.
PM7 pisze: Ryzyko ryzyku nierówne.
Oczywiscie, jak wszedzie.
PM7 pisze: W przypadku pisania, bardzo trudno jest na tym zarobić.
NIe jest trudno. Patrz wyzej. Realizacja czasem jest trudna, owszem, ale jak wyzej pisanie nie rozni sie niczym od kazdej innej uslugi, ktora ludzie chca kupic. A poki co chca i chca nawet zaplacic super za super jakosc. I tego nie chesz dostrzec.
PM7 pisze: W przypadku bycia lekarzem, trzeba się bardzo postarać żeby na tym nie zarobić. Nawet konował zarabia nieźle.
Nie zgodze sie. Bo kazdy zawod ma zestaw okreslonych czynnosci, ktore nalezy popelnic aby prace z niego wynikajaca sprzedac. Tylko taka jest roznica.
PM7 pisze: To się sprzedaje, bo ludzie potrzebują belek, więc je kupują.
Ale zrozum, ze sa ludzie, ktorzy potrzebuje super belek. Zakladasz blednie, ze takich ludzi nie ma, a tymczasem sa i sa w stanie super zaplacic za super belki. Tak samo jest z pisaniem, jak i z kazdym innym wytworem.
PM7 pisze: W przypadku tekstu żadna jakość nie gwarantuje że on się sprzeda.
Oczywiscie, ze nie, bo to nie jest jedyna rzecz warunkujaca sprzedaz. Jedna z wielu tak naprawde, niezaleznie od tego co sie sprzedaje.
PM7 pisze: Jakość nie jest też warunkiem koniecznym jego sprzedaży
Oczywiscie, ze nie jest. Natomast jest solidna podstawa, zwlaszcza na rynku w nieco wyzszych sferach kulturowych, od ktorej de facto trzeba zaczynac. A przy pisaniu akurat tylko jakoscia na poczatku mozesz konkurowac.
PM7 pisze: Albo po prostu kłamią, bo legenda jest przydatna marketingowo.
Byc moze, natomiast nie mam zadnych podstaw do takiego osadu, wrecz przeciwnie.
PM7 pisze: Tym że jeden miał trochę lepsze ścięgno, trochę lepszego trenera i wbił się na to jedno miejsce, gdzie było tysiąc kandydatów.
Blad poznawczy. Tych ludzi laczy wytrwalosc i niesamowista sila umyslu, a nie mocniejsze sciegna i lepsi trenerzy. Jeszcze raz: winning is a mental game, no more no less.
PM7 pisze: Mnie nie interesuje czy ktoś coś na coś zwala, mnie to w ogóle nie interesuje. Ja po prostu wiem że na każdy produkt jest skończony popyt i jest zwyczajnie niemożliwe z punktu widzenia praw ekonomii żeby większość blogów przynosiła duże zyski.
No to ci caly czas pokazuje czym mozesz konkurowac, a Ty o skonczonym popycie. Gdyby popyt byl skonczony stanela by sprzedaz wszystkiego na calym swiecie, a tymczasem tak nie jest. Ziemia ma pare tysiecy lat i idac Twoim tokiem myslenia popyt musialby stanac juz tysiace razy. Tak nie jest, bo te same rzeczy sprzedawane sa pod innymi nazwami, ale caly czas sa sprzedawane.
I zgadzam sie caly czas z tym, ze wiekszosc nie przynosi zyskow, nie mowiac o duzych, bo jest beznadziejna- to jest bezposrednia tego przyczyna.
PM7 pisze: Po prostu nie jest mi to do niczego potrzebne i nie mam na to czasu. Tak samo jak nie mam czasu na czytanie nie wiadomo ilu blogów.
Jak rynek ma pojemność 10, a produktów jest 1000, to choćby wszystkie były absolutnie wspaniałe i równie dobre, to sprzeda się 10 i koniec.
Blad. Patrzysz tylko przez swoje okulary, a swiat wyglada inaczej, j.w.
PM7 pisze: Przykład który pokazałeś udowadnia zupełnie przeciwną tezę. Facet robi coś totalnie źle, a mimo to jakoś się utrzymuje.
Gdyby sie utrzymywal nie mialby lez w oczach. Zadna firma nie upada z dnia na dzien, to jest czesto dlugi i bardzo nieprzyjemny proces to po pierwsze. Po drugie nie chodzi o utrzmywanie sie jakos, tylko przynajmniej o minimalnie godne zycie swoje i bliskich.
PM7 pisze: Ale branża lekarska ma to do siebie, że nawet marudząc zarabia się więcej niż dobrze.
A to zalezy kogo zapytasz. Konkretna wysokosc zarobkow jest kwestia wzgledna, dla jednych to jest duzo, dla innych malo, a jeszcze dla innyc tyle samo co oni. Zreszta nie po to o tym pisalem. Chce Ci pokazac, ze spartolic wszystko mozna w kazdym zawodzie i w kazdym zawodzie, wlaczajac muzykow i pisarzy mozna zarobic. Trzeba tylko umiec mentalnie sie przestawic na to co w danym momencie jest potrzebne, a nie z uporem maniaka zgrywac wielkiego artyste obrazonego na swiat, bo swiat nie chce tego co robi artysta, tylko akurat czego innego, ze zrozumieniem czego spora czesc artystow ma ogromny problem, a to jest glownie problem wybujalego ego.
PM7 pisze: Jakbym miał się dostosowywać pod rozumność wyborców najpopularniejszych partii, to też bym wolał własne ego. :]
Ja tez, ale nie o tym mowa.
PM7 pisze: Może i tak, tylko po co tracić czas na coś co daje poniżej 1% szans na powodzenie, albo niech Ci będzie że daje 10%, skoro można ten czas zainwestować w coś co daje 40% szans?
Kazdy oczywiscie robi to co uwaza za sluszne, zwracam tylko uwage na to, ze w wielu przypadkach, a wlasciwie w wiekszosci (o ktorej piszesz ze nie jest w stanie z czegos wyzyc) ta slusznosc jest bardzo, ale to bardzo wzgledna, czesto jest sluszna tylko dla swojego ego, ktore nie widzi nic innego, bo nie chce zobaczyc.
PM7 pisze: A ja widzę że oni w godzinach pracy opracowali temat o którym piszą, więc po powrocie z pracy 70% pracy pisarskiej mają już zrobione, a w innym wypadku zaczynaliby od 0.
Znam rozne przypadki. Nie jest to regula.
PM7 pisze: Nikt nie przeczyta tekstu napisanego przez pana Niktowskiego, umieszczonego w czeluściach internetu tak głębokich, umieszczonego na jakimś zadupiu choćby najpoczytniejszej platformy blogowej.
Zgadza sie. Jak nie zrobisz nic aby ludzi skierowac w te glebokie czeluscia nikt sie nie dowie. Ale nikt tego za Ciebie nie zrobi. Dobra wiadomosc jest taka, ze mozna to obecnie zrobic nie wychodzac z domu, jest 100 krotnie taniej i 100 krotnie szybciej mozliwe niz 10 lat temu.
PM7 pisze: Zdajesz się przy tym wierzyć, że wszyscy którzy czegoś nie próbują, robią tak bo im się nie chce.
To jest duze uproszczenie. Sporej grupie sie nie chce, inna nie probuje bo nie wierzy, inna nie widzi mozliwosci, inna nie widzi drogi itd itp. Natomiast z moich spostrzezen wynika, ze gdzies w kazdej grupie wlasnie niechec czy tez bardziej lenistwo, albo kompozycja lenistwa z w/w jest u podstaw.
PM7 pisze: Tak samo, mimo że nie każdy aktor klepie biedę, czy nie każdy pisarz nie zarabia, to rodzice z klasy średniej mówią swoim dzieciom że byli inżynierami, lekarzami czy prawnikami, a nie aktorami
Mocno generalizujesz. Akurar znam aktorow, ktorzy dziekuja swoim rodzicom, ze im nie p...li kim maja byc. Po prostu spelniaja swoje marzenia i sie realizuja, a z czasem graja w coraz lepszych produkcjach czy teatrach i zarabiaja wiecej pieniedzy.
PM7 pisze: Bo nawet kiepski lekarz czy inżynier zarobi.
Ale tez bedzie biadolil, ze mu zle. tak jak kiepski artysta, kiepski aktor, kiepski pilkarz, kiepski farmaceuta, kiepski muzyk, kiepski <wstaw sobie dowolny zawod tutaj> itd.


Let us be thankful we have commerce. Buy more. Buy more now. Buy. And be happy

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta

PM7
Beton
Posty: 981
Rejestracja: 15 wrz 2012, 22:28
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: z nienacka
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód: Wyuczony: politolog
Wykonywany: autor artykułów, pracownik administracji, marketingowiec, twórca treści dla stron marketingowych i inne bezsensowne anglicyzmy oraz wiele innych rzeczy z którymi sobie radzę choć nikt mi nie wierzy.
Zainteresowania: Wszystkie ogólne dziedziny nauki i filozofii których przedmiot nie jest nieprzewidywalny + trochę historii i kultury szeroko pojętej.
Status: Offline

#115496

Post autor: PM7 »

Belmondo pisze: Wcale tego nie sugerowalem, zrobilem dwa kroki w rozumowaniu, zamiast jednego.
No i dostałeś kierunek wschód, a poszedłeś najpierw na wschód, ale potem bez powodu skręciłeś na południe.

Belmondo pisze: No popatrz, ja nie bedac zawodowym copywriterem ani bloggerem za ostatniego bloga standardowo ok 1000 slow wzialem kilka srednich krajowych. Do tego nie umiem dobrze i plynnie pisac. Zawodowy blogger czy copywriter zrobiliby lepiej, szybciej i wzieliby wiecej kasy.
Nie wierze w takie zarobki z pisania. W każdym razie na pewno nie jest to możliwe dla kogoś kto nie ma wypracowywanych przez 20 lat kontaktów w danej branży.
Belmondo pisze: I z tego co widze ci ludzie, o ktorych piszesz determinuja Twoje myslenie. Moze warto zmienic ten schemat?
Już zmieniłem myślenie, ale w kierunku dokładnie przeciwnym od tego które sugerujesz. Przestałem grać w trudną grę która wymagała dawania z siebie wszystkiego, przy nikłych szansach powodzenia, a przy tym wydaje się że była powyżej moich możliwości i zracjonalizowałem swoje działania.
Jednak moja dawna głupota będzie mnie zawstydzać jeszcze przez lata.

Belmondo pisze: To jest wlasnie blad poznawczy. Podstawa jest zrozumienie, zreszta na tym opiera sie cala filozofia sprzedazy czegokolwiek, ze zawsze jest cos co mozna sprzedac jak i zawsze jest ktos, kto chce kupic.
A książki które sprzedano naiwnym, perfidnie nie wspominają że zawsze jest ktoś kto przy okazji zbankrutuje.
Belmondo pisze: To jest nieprawda. gdyby tak bylo, zatrzymalby sie internet.
Oczywiście że jest to prawda. Tak jak rynek, internet jest zjawiskiem dynamicznym, ale są pewne zakresy popytu i podaży które nie mogą się zbyt nagle bez powodu zmieniać poza pewien zakres.
Belmondo pisze: Zgadza sie, ale pisanie nie jest zadnym wyjatkiem.
Oczywiście że jest, bo jak ktoś buduje most, to jest na niego jakiś kontrakt, czyli zlecenie. Ty zaś się upierasz że praca bez zlecenia, w tym przypadku pisanie, ma sens. Ja zaś stwierdzam jedynie, że nie ma sensu robić bez zlecenia coś, czego statystycznie rzecz biorąc nie udaje się sprzedać, skoro można wziąć zlecenie które już zostało zaoferowane.
Nawet ja, przy całym swoim sceptycyzmie, pisałem przez 2 lata za pieniądze, ale odkąd zacząłem pisać tamte teksty za pieniądze, dla nikogo nie napisałem niczego (poza postami na forum) na co nie miałbym wcześniej zlecenia. Byłyby to zmarnowane roboczogodziny po prostu.

Belmondo pisze: Ty nie widzisz zwiazku ja go natomiast widze w calej rozciaglosci.
Bo go nie ma. Twoje rozumowanie sprowadza się do następującego argumentu: można znaleźć/wytworzyć żywność, więc można zarabiać na pisaniu.
Równie dobrze można by powiedzieć że przeciętny Janusz Nosacz może odpalić fajerwerka, więc można powierzyć mu zadanie skonstruowania rakiety do podróży na Księżyc.
Belmondo pisze: I tego nie chesz dostrzec.
Ależ ja to dostrzegam, tylko nie widzę powodu żeby konkurować na rynku gdzie na 100 tys. chętnych jest 10 zleceń i w dodatku są już zaklepane.

Belmondo pisze: Nie zgodze sie. Bo kazdy zawod ma zestaw okreslonych czynnosci, ktore nalezy popelnic aby prace z niego wynikajaca sprzedac. Tylko taka jest roznica.
Nie zgadzam się. Kończysz studia, robisz cośtam jeszcze co trzeba i zarabiasz. Kontraktów na NFZ jest dostateczna ilość, a poza tym ludzie zawsze zapłacą za dwie rzeczy: za jedzenie i za lekarza. Są lekarze odwalający straszne konowałstwo i nawet oni zarabiają nie najgorzej.

Belmondo pisze: Ale zrozum, ze sa ludzie, ktorzy potrzebuje super belek. Zakladasz blednie, ze takich ludzi nie ma, a tymczasem sa i sa w stanie super zaplacic za super belki. Tak samo jest z pisaniem, jak i z kazdym innym wytworem.
Wcale nie zakładam że takich ludzie nie ma. Ja tylko mówię, że nie ma sensu inwestować w lepsze maszyny i lepszy surowiec do robienia lepszych belek dla wąskiej grupy, skoro naokoło są tysiące klientów którzy kupią zwykłe belki. Jakby wszyscy robili uber-belki to nagle by się okazało że nie ma z czego zrobić szopy, budy dla psa, albo zwykłego dachu na domu i to by był prawdziwy problem bo byłoby to skrajne niedostosowanie przemysłu przetwórstwa drzewnego i struktury zatrudnienia w nim, do potrzeb rynku.
Belmondo pisze: Oczywiscie, ze nie jest. Natomast jest solidna podstawa, zwlaszcza na rynku w nieco wyzszych sferach kulturowych, od ktorej de facto trzeba zaczynac. A przy pisaniu akurat tylko jakoscia na poczatku mozesz konkurowac.
To niech zaczynają. Jest masa ludzi którzy byliby w stanie robić rzeczy wysokiej jakości, tylko nie mają na to czasu, bo muszą iść do pracy!

Belmondo pisze: Blad poznawczy. Tych ludzi laczy wytrwalosc i niesamowista sila umyslu, a nie mocniejsze sciegna i lepsi trenerzy. Jeszcze raz: winning is a mental game, no more no less.
Na miłość boską, przecież nie mówimy tu o konkurencji Janusza Nosacza z mistrzem Polski, czy nawet niezłego gracza/sportowca któremu się nie chciało z mistrzem, tylko mówimy o tej elicie z których jednym się udaje, drugim nie.
Tak się składa poznałem gościa który był bodaj młodzieżowym mistrzem Polski w gimnastyce ale zerwał ścięgna i to był koniec.
Z kolei mój powinowaty potrafił w tenisa wygrać z Jerzykiem, tylko że doznał poważnego zapalenia ścięgien i na dwa lata wypadł z poważnej gry.
Z kolei mój znajomy ze studiów miał bardzo obiecujące wyniki w biegach, tylko że jego trener był kretynem kierującym się nie wiadomo czym, i mu nagle kazał biegać zupełnie inne dystanse.
Belmondo pisze: No to ci caly czas pokazuje czym mozesz konkurowac, a Ty o skonczonym popycie. Gdyby popyt byl skonczony stanela by sprzedaz wszystkiego na calym swiecie,
To czemu po sprzedaniu 13 mln ton w danym roku drastycznie spada np. cena jabłek?
Nie można w danym czasie sprzedać więcej niż pewna ilość czegokolwiek bez obniżenia ceny, to są podstawowe prawa ekonomii.

Belmondo pisze:
Gdyby sie utrzymywal nie mialby lez w oczach. Zadna firma nie upada z dnia na dzien, to jest czesto dlugi i bardzo nieprzyjemny proces to po pierwsze. Po drugie nie chodzi o utrzmywanie sie jakos, tylko przynajmniej o minimalnie godne zycie swoje i bliskich.
E tam, zdecydowana większość wszelkich wykonawców biznesów itd. która funkcjonuje na rynku przez wiele lat, oferuje zupełnie przeciętne usługi i produkty, tylko dlatego że na danym rynku jest zachowana równowaga między popytem a podażą.

Tak jest ze wszystkim, lekarzami, producentami mebli, usługami budowlanymi, korepetycjami, mechanikami czy czymkolwiek innym.
Lekarze stawiają złe diagnozy, na prywatnej wizycie biorą 100zł za 5 minut które nic nie wnosi, budowlańcy paprzą robotę, korepetytorzy są przeważnie przeciętni, firmy obslugujące kursy językowe w firmach w większości mają totalnie gdzieś jakość tej usługi, mechanicy zlecone naprawy wykonują źle lub nie wykonują ich wcale tylko biorą pieniądze, a interes mimo to się kręci, bo popyt jest tak duży że ludzie nie mają wyjścia i korzystają z dziadoskich usług.

Belmondo pisze: Trzeba tylko umiec mentalnie sie przestawic na to co w danym momencie jest potrzebne, a nie z uporem maniaka zgrywac wielkiego artyste obrazonego na swiat, bo swiat nie chce tego co robi artysta, tylko akurat czego innego, ze zrozumieniem czego spora czesc artystow ma ogromny problem, a to jest glownie problem wybujalego ego.
Nie rozmawialiśby tu o artystach, ale gdybyśmy rozmawiali, to wielki artysta akurat miałby rację, bo nie można oczekiwać że ktoś kto się uczy jak dobrze wykonywać i interpretować Chopina, zacznie nagle grać coś na co jest zapotrzebowanie. Co wiecej, ludzie w większości nie wiedzą że słuchają kompletnego g... i że jest lepsza muzyka.
Gdyby ich aresztować i zmusić żeby przez miesiąc słuchali muzyki klasycznej, bardzo wielu zmieniłoby swoje gusty.
Temu właśnie służyły za komuny wyjścia zakładowe do oper czy na koncerty.
Nawiasem mówiąc, mamy w Katowicach świetną orkiestrę, świetną salę koncertową, przyjeżdża wielu znakomitych muzyków, a słuchaczy też nie brakuje.
Myślisz że wielcy artyści by sami to załatwili, gdyby świat w postaci państwa im nie pomógł i wybudował za miliony tej sali, odebrawszy wcześniej pieniądze Januszom, bez pytania ich o zdanie?

Belmondo pisze: Zgadza sie. Jak nie zrobisz nic aby ludzi skierowac w te glebokie czeluscia nikt sie nie dowie. Ale nikt tego za Ciebie nie zrobi. Dobra wiadomosc jest taka, ze mozna to obecnie zrobic nie wychodzac z domu, jest 100 krotnie taniej i 100 krotnie szybciej mozliwe niz 10 lat temu.
I to jest kolejny powód dla którego my wolimy rozmawiać, czy jak ty to nazywasz, biadolić na forum, bo nie znamy się na SEO czy żyrandol raczy wiedzieć na czym i nie mamy na to czasu.
Belmondo pisze: Tak samo, mimo że nie każdy aktor klepie biedę, czy nie każdy pisarz nie zarabia, to rodzice z klasy średniej mówią swoim dzieciom że byli inżynierami, lekarzami czy prawnikami, a nie aktorami
Belmondo pisze: Mocno generalizujesz. Akurar znam aktorow, ktorzy dziekuja swoim rodzicom, ze im nie p...li kim maja byc. Po prostu spelniaja swoje marzenia i sie realizuja, a z czasem graja w coraz lepszych produkcjach czy teatrach i zarabiaja wiecej pieniedzy.
Możliwe. Ale nawet Szpilman doradzał swojemu synowi żeby nie zostawał pianistą. Dlatego młody Szpilman jest dentystą i z tego co wiem to nie narzeka.

Belmondo pisze: Ale tez bedzie biadolil, ze mu zle. tak jak kiepski artysta, kiepski aktor, kiepski pilkarz, kiepski farmaceuta, kiepski muzyk, kiepski <wstaw sobie dowolny zawod tutaj> itd.
[/quote]

To już wyłącznie wina ich własnej głupoty, bo mając pieniądze znacznie wygodniej się jednak cierpi i ma się znacznie lepsze możliwości wprowadzania zmian do życia.
Ja wiem co to za ból mieć beznadziejne możliwości zawodowe i w dorosłym wieku zaczynać wszystko od zera, nie mając pieniędzy na żaden lepszy sprzęt do czegokolwiek, nie mówiąc już o mieszkaniu czy możliwości założenia rodziny i świadomość że przez późny start, być może już nigdy się tych rzeczy nie będzie miało, więc patrzę na te sprawy dużo bardziej pragmatycznie.



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Belmondo
Habitué
Posty: 5846
Rejestracja: 10 maja 2004, 12:59
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: W-wa
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka !!!
Status: Offline

#115497

Post autor: Belmondo »

PM7 pisze: No i dostałeś kierunek wschód, a poszedłeś najpierw na wschód, ale potem bez powodu skręciłeś na południe.
Z powodem, ktorego nie chcesz zauwazyc. To, ze go nie widzisz nie oznacza, ze go nie ma.
PM7 pisze: Nie wierze w takie zarobki z pisania.
Poszukaj sobie na tym samym forbsie jakie zarobki maja copywriterzy za tworzenie zawartosci reklam w mediach spolecznosciowych. Wiekszosc zarabia duzo wiecej niz wiekszosc dobrze zarabaiajacych lekarzy. A najlepsi zarabaiaja wiecej niz najlepsi pilkarze. Wiec nie p...l, ze sie nie da zarabiac na pisaniu, bo jest to dalekie od prawdy i siedzi tylko w Twojej glowie, nigdzie indziej.
PM7 pisze: W każdym razie na pewno nie jest to możliwe dla kogoś kto nie ma wypracowywanych przez 20 lat kontaktów w danej branży.
Zgdza sie, w moim przypadku nie wzialbym takiej kasy bez relacji ktore budowalem latami. Nie ma w tym szczescia, nie ma talentu, nie ma przypadkow. Byla tylko ciezka praca od zera, dzieki ktorej ludzie zaczeli ufac efektom mojej pracy i mi jako czlowiekowi. Nie mialem wiekszego mozgu, nie bylem lepiej wyksztalcony, nie mialem wiecej niz srednia znajomych.
Zaczynajac od zera zawsze startujesz z tej samej pozycji, z ktorej znaczna czesc innych i mimo konkurencji powinienes zrozumiec, jesli oczywiscie chcesz cos osiagnac, a nie spedzic cale zycie w pracy, ze w kazdym momencie niezaleznie od czasow, w ktorych zyjesz zawsze jest ktos kto tak jak Ty startuje od zera i pozniej na kazdym dalszym etapie sa ludzie, ktorzy tez sa na tym samym etapie etapie i jesli to nie jest Twoje konkurencja bezposrednia, to moze sa to wlasnie Twoi klienci. Bez tego po prostu nie ruszysz.

Sam zauwazyles, ze wiekszosc rzeczy do czytania jest zwyczajnie slabych. To jest bardzo dobra wiadomosc! Wystarczy sie chwile zastanowic dlaczego sa slabe, a pozniej usiasc i zrobic to lepiej. Jesli ja moglem bez talentu i bez specjalnych umiejetnosci nie widze zadnych przeszkod dla ktorych Ty czy ktokolwiek inny nie moglby czegos zrobic lepiej niz reszta. Tylko k...wa trzeba przestac marudzic i narzekac, i wreszcie cos zrobic. I jak nie masz odpowiednich kontaktow to sobie musisz uswidomic, ze wokol Ciebie sa ludzie, ktorzy takie kontakty maja i jesli bedzie powod, nie bedzie problemu aby szepneli slowko komu trzeba. Ale do tego trzeba miec cos, co mozna pokazac i wykazac, ze ktos, kto jest polecany zrobi dobrze i nie bedzie p...lil, ze sie nie da. I tyle. I dopoki tego nie zrozumiesz, bedziesz sie krecil w kolko.
PM7 pisze: Już zmieniłem myślenie, ale w kierunku dokładnie przeciwnym od tego które sugerujesz.
Mielimy ten sam temat od wielu miesiecy. Ja ci staram sie pokazac, pewnie nie wystarczajaco dobrze, ze mozna (i nie zalezy to od zawodu), a Ty z uporem maniaka nie znajac swiata szerszego niz Twoj twierdzisz, ze nie ma to sensu.
Ja w tym czasie realizuje swoje marzenia, a Ty? Czy przez te miesiace jakosc Twojego zycia ulegla znaczacej poprawie?
Jesli nie, to znaczy, ze wybrales zly kierunek i krecisz sie wlasnie w kolko.
PM7 pisze: A książki które sprzedano naiwnym, perfidnie nie wspominają że zawsze jest ktoś kto przy okazji zbankrutuje.
Kolejny blad poznawczy. Wyolbrzymianie czegos, co potwierdza Twoj schemat myslenia.
PM7 pisze: Oczywiście że jest to prawda.
Kolejny blad poznawczy. Po pierwsze j.w. Po drugie istnienie "pewnych zakresow popytu i podazy" nie wyznacza reguly, zwlaszcza w internecie, bo gdybys troche poszperal to bys zobaczyl, ze mozna sprzedac elektroniczna deske klozetowa dla kota albo czujnik zbyt dlugiej siersci dla psa. Komu to potrzebne? Najwyrazniej komus, skoro ktos cos takiego produkuje.
PM7 pisze: Oczywiście że jest, bo jak ktoś buduje most, to jest na niego jakiś kontrakt, czyli zlecenie.
Zawsze do kazdej pracy jest zlecenie. Jesli zaczynasz takiego zlecenia moze nie byc. Tu, sadzac po ilosci marudzacych, bylaby sytuacja, ktora w przypadku mojej propozycji bylaby taka, ze faktycznie nie ma zlecenia, bo to bylby po prostu start od zera. Ale zawsze robiac pierwszy krok gdziekolwiek tak wlasnie wyglada sytuacja. Nikt juz od dawna nie robi demo za pieniadze, niezaleznie od tego jak to jest niewlasciwe.
PM7 pisze: Ty zaś się upierasz że praca bez zlecenia, w tym przypadku pisanie, ma sens. Ja zaś stwierdzam jedynie, że nie ma sensu robić bez zlecenia coś, czego statystycznie rzecz biorąc nie udaje się sprzedać, skoro można wziąć zlecenie które już zostało zaoferowane.
I nadal twierdze, ze ma sens, bo nawet jak w w/w przyadku ktos mialby Ciebie komus polecic, za co ktos mialby zaplacic kase musisz pokazac, ze potrafisz pisac, formulowac poprawnie mysli, a nie uzywac pustoslowow (sprawdzam czy ktos to czyta ;)) albo 5 nietuzinkowymi zdaniami jestes w stanie zaciekawic czytajacego.
A poniewaz uwazam, ze temat JMJ jest naprawde pelny kolorow, ciekawych historii i faktow, czasem kontrowersyjnych, ktore mozna pokazac w wielu swiatlach, jest to zdecydowanie wyjatkowy temat, na ktorym mozna jeszcze przez moment pojechac, wykorzystujac popularnoc JMJ. Niemalze idealna sytuacja startowa. W zalewie bylejakosci, sa ludzie, ktorzy maja dosc takiej bylejakosci i sa w stanie zaplacic bardzo duze pieniadze za dobra tresc. I masz mentalny problem zrozumiec, ze sa to ludzie, ktorzy maja zupelnie inne oczekiwania niz Ty, tak samo jak inne mozliwosci, rowniez finansowe. Ale musisz zrobic ten pierwszy krok Ty, zeby po nie siegnac.
PM7 pisze: Bo go nie ma.
Jeszcze raz. To, ze nie widzisz, nie oznacza, ze nie ma.
PM7 pisze: Twoje rozumowanie sprowadza się do następującego argumentu: można znaleźć/wytworzyć żywność, więc można zarabiać na pisaniu.
Bo ja lece na skroty usilujac pokazac, ze nie ma znaczenia co sprzedajesz. Jak znasz jakiegos dobrego sprzedawce, zapytaj go czy ma dla niego znaczenie co sprzedaje. Kazdy dobry sprzedawca powie Ci, ze nie.
A ja Ci mowie, ze sa ludzie o znacznie wyzszej sile nabywczej niz Ty, ktorzy sa w stanie zaplacic za lepsza zywnosc (stad stoiska w super marketach z pseudo zdrowa zywnoscia), tak samo jak za lepsza tresc, stad piekielnie dynamicznie rozwiajajcy sie rynek copywriterow i blogerow wraz z rosnacymi zarobkami tychze.
PM7 pisze: Ależ ja to dostrzegam, tylko nie widzę powodu żeby konkurować na rynku gdzie na 100 tys. chętnych jest 10 zleceń i w dodatku są już zaklepane.
Wyolbrzymiasz cos, co potwierdza Twoj schamat myslenia. jesli wyjedziesz poza przecietnosc nagle okaze sie, ze stosunek tych dwoch wielkosci nagle mocno sie zmienia. Ale musisz umiec albo nauczyc sie, a widze droga daleka, wyjrzec dalej niz swoje wlasne podworko.
PM7 pisze: Nie zgadzam się. Kończysz studia, robisz cośtam jeszcze co trzeba i zarabiasz. Kontraktów na NFZ jest dostateczna ilość, a poza tym ludzie zawsze zapłacą za dwie rzeczy: za jedzenie i za lekarza. Są lekarze odwalający straszne konowałstwo i nawet oni zarabiają nie najgorzej.
Mieszasz dwie rzeczy. Owszem, popyt na zywnosc i na lekarzy bedzie zawsze, bez dwoch zdan. Nie oznacza to jednak, ze to sa jedyne zawody, w ktorych mozna zarobic na godne zycie. Dostrzegajac tylko te dwa zawody popelniasz kolejny blad poznawczy.
PM7 pisze: Wcale nie zakładam że takich ludzie nie ma. Ja tylko mówię, że nie ma sensu inwestować w lepsze maszyny i lepszy surowiec do robienia lepszych belek dla wąskiej grupy, skoro naokoło są tysiące klientów którzy kupią zwykłe belki.
I w kolko to samo. Masz problem zrozumiec, ze sa klienci tacy i tacy, stad coraz powszechniejsza pojawianie sie marek tzw. premium. Sam podajesz argumenty, ze trudno jest konkurowac tam gdzie jest 10 zlecen i 100 tys. klientow. Uzywasz blednej argumentacji do potwierdzenia kolejnych blednych zalozen.
PM7 pisze: To niech zaczynają. Jest masa ludzi którzy byliby w stanie robić rzeczy wysokiej jakości, tylko nie mają na to czasu, bo muszą iść do pracy!
J.w. pisanie nie wymaga nie wiadomo ile czasu.
PM7 pisze: Tak się składa poznałem gościa który był bodaj młodzieżowym mistrzem Polski w gimnastyce ale zerwał ścięgna i to był koniec.
Z kolei mój powinowaty potrafił w tenisa wygrać z Jerzykiem, tylko że doznał poważnego zapalenia ścięgien i na dwa lata wypadł z poważnej gry.
Z kolei mój znajomy ze studiów miał bardzo obiecujące wyniki w biegach, tylko że jego trener był kretynem kierującym się nie wiadomo czym, i mu nagle kazał biegać zupełnie inne dystanse.
I na bazie trzech przykladow uwazasz, ze nie ma to sensu? Blad poznawczy.
Jaki cudem mamy mistrzow europy, swiata, olimpijskich czy innych zawodow sportowych? A moze to nadludzie? A moze informacje nie sa prawdziwe?
PM7 pisze: To czemu po sprzedaniu 13 mln ton w danym roku drastycznie spada np. cena jabłek?
Caly czas Cie naprowadzam, zebys wyjrzal dalej, a jesli nie dajesz rady, to zebys spojrzal inaczej. Jesli na ryku musisz konkurowac z 13mln ton jablek, to moze powinienes zaczac uprawiac gruszki albo sliwki?
Rolnicy maja wlasnie dokladnie taki problem, ze mimo to, ze widzac, ze cena jablek spada nie robia nic aby zmienic swoja sytuacje. Zaraz pewnie napiszesz, ze to kolejne inwestycje, na ktore przy takiej cenie jablek nie ma szans. Owszem, dlatego trzeba bylo o tym myslec, kiedy cena jablek byla lepsza i przewidziec, ze ze zgledu na latwosc uprawy rynek sie kiedys nasyci i zanim znowu zrobi sie defuicytowy, bo rolnicy poupadaja, bedzie trudniej.
PM7 pisze: E tam, zdecydowana większość wszelkich wykonawców biznesów itd. która funkcjonuje na rynku przez wiele lat, oferuje zupełnie przeciętne usługi i produkty
I dlatego w wiekszosci przypadkow taki biznes nie idzie do przodu, tylko wegetuje. A kazdy, kto to dostrzega i robi inaczej, tylko na tym zyskuje.
PM7 pisze: Nie rozmawialiśby tu o artystach, ale gdybyśmy rozmawiali, to wielki artysta akurat miałby rację,
Czyjakolwiek racja nie ma tu znaczenia. Znaczenie ma to czy ktos jest w stanie za cos zaplacic czy nie. Jesli bierzemy pod uwage zarabianie na zycie oczywiscie.
PM7 pisze: Nawiasem mówiąc, mamy w Katowicach świetną orkiestrę, świetną salę koncertową, przyjeżdża wielu znakomitych muzyków, a słuchaczy też nie brakuje.
No widzisz, czyli jednak sa muzycy, ktorzy maja sluchczy, a moze i jakies pieniadze?
PM7 pisze: Myślisz że wielcy artyści by sami to załatwili, gdyby świat w postaci państwa im nie pomógł i wybudował za miliony tej sali, odebrawszy wcześniej pieniądze Januszom, bez pytania ich o zdanie?
Oczywiscie, ze na calym swiecie do kultury sie doklada. Tylko w tym przpyadku zwroc uwage, ze nie zbudowano jej dla kultury, tylko po to, zeby ludzi odsunac jak najdalej od polityki.
PM7 pisze: I to jest kolejny powód dla którego my wolimy rozmawiać, czy jak ty to nazywasz, biadolić na forum, bo nie znamy się na SEO czy żyrandol raczy wiedzieć na czym i nie mamy na to czasu.
To jest wymowka. Jesli nie chcesz wydac zlotowki, to dobrodziejstwem mediow spolecznosciowych jest akurat to, ze jesli popelnisz ciekawa i nosna tresc to ta tresc rozejdzie sie sama. A jesli masz i chcesz wydac pare zlotych mozesz jedynie ten proces przyspieszyc. SEO jest passe, juz dawno w wiekszosci przypadkow nie bardzo zwraca naklady w to wlozone.
PM7 pisze: Możliwe. Ale nawet Szpilman doradzał swojemu synowi żeby nie zostawał pianistą. Dlatego młody Szpilman jest dentystą i z tego co wiem to nie narzeka.
Tez bym pewnie nie doradzal, tylko to nie zmienia postaci rzeczy, ze mozna.
PM7 pisze: ma się znacznie lepsze możliwości wprowadzania zmian do życia.
A jednak mimo mozliwosci malo kto te zmiany wprowadza. I to jest tez dobra wiadomosc dla tych, ktorzy chca wprowadzac. Maja latwiej.
PM7 pisze: nie mając pieniędzy na żaden lepszy sprzęt do czegokolwiek, nie mówiąc już o mieszkaniu czy możliwości założenia rodziny i świadomość że przez późny start, być może już nigdy się tych rzeczy nie będzie miało, więc patrzę na te sprawy dużo bardziej pragmatycznie.
O ile pamietam jestes jeszcze mlody. O ile dobrze pamietam ja tez zmarnowalem troche czasu idac na niewlasciwe studia, a potem od nowa, tez zaczynalem od zera kilka lat pozniej niz inni. To co mi pomoglo to otwartosc na swiat, na ludzi, probowanie jak najwiekszej ilosci tematow, za ktore moglem sie zlapac i dzieki wytrwalosci, ale i tez porzednie wykonywanej pracy ludzie zaczeli to dostrzegac i doceniac. Zrozumialem dosc wczesnie, ze to czy cos czy kogos pokonam czy nie zalezy tylko i wylacznie od mojej glowy a nie od szczescia, ktorego w zyciu nie moge powiedziec, ze mialem w porownaniu do niektorych znajomych. Zawsze kierowalem sie zasada rownania w gore a nie w dol i wyborze rzeczy do zrobienia zawsze ciut wyzej niz potrafilem zrobic. Dzieki temu zaczalem rozwijac sie szybciej niz ci, ktorzy albo mieli wiecej szczescia albo ci, ktorzy szli utartymi schematami i rozwijam sie do dzis (prawie 50tka na karku) probujac ciagle nowych rzeczy (startujac za kazdym razem prawie od zera). Naprawde wydaje mi sie, ze jestes madrym chlopakiem z duzymi mozliwosciami, ktorych zwyczajnie nie dostrzegasz bo wpadles w pulapke bledow poznawczych, z ktorych rekami i nogami zapierasz sie zeby nie wyjsc, a z kazda chwila bedzie Ci coraz trudniej i trudniej, bo bedziesz szukal coraz wiecej przykladow na to zeby krecic sie w kolko, nie dostrzegajac wyjsca. Ja wbrew pozorom dostrzegam te wszystkie trudnosci, o ktorych piszesz, tylko roznica jest taka, ze ja tych trudnoci nie powiekszam sztucznie w glowie, bo codziennie widze na okolo siebie, ze z trudnosciami nawet duzymi ludzie sobie radza, fakt, czasem niestety z ogromnym wysilkiem, ale radza idac do przodu. Nie jestes jedyny w sytuacji, w ktorej jestesi jeśli komus sie udalo, to Tobie tez moze. Zawsze znajdzie sie ktos, kto Ci poda reke, jesli stwierdzi, ze warto (niezaleznie od tego co sie za tym kryje czy wartosc finansowa, czy czysto duchowa), ale zeby tak stwierdzil musisz mu nieco w tym pomoc, chocby zaczynajac od nie marudzenia, bo malo kto chce z kims, kto wszedzie widzi problemy, budowac jakiekolwiek relacje.


Let us be thankful we have commerce. Buy more. Buy more now. Buy. And be happy

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta

PM7
Beton
Posty: 981
Rejestracja: 15 wrz 2012, 22:28
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: z nienacka
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód: Wyuczony: politolog
Wykonywany: autor artykułów, pracownik administracji, marketingowiec, twórca treści dla stron marketingowych i inne bezsensowne anglicyzmy oraz wiele innych rzeczy z którymi sobie radzę choć nikt mi nie wierzy.
Zainteresowania: Wszystkie ogólne dziedziny nauki i filozofii których przedmiot nie jest nieprzewidywalny + trochę historii i kultury szeroko pojętej.
Status: Offline

#115498

Post autor: PM7 »

Belmondo pisze:
Z powodem, ktorego nie chcesz zauwazyc. To, ze go nie widzisz nie oznacza, ze go nie ma.
Ja tylko stwierdziłem, że większość pisarzy nie zarabia wcale albo źle. Być może w internecie są trochę lepsze proporcje albo przynajmniej lepsze możliwości, jednak nie poznałem nigdy nikogo poza sobą, kto by zarobił na pisaniu do internetu jakiekolwiek pieniądze. Nigdy też nie słyszałem o kimś kto by to zrobił w jakiś sposób na tyle jasny żeby nie uznać tego za łut szczęścia jak jeden do miliona albo jakichś kontaktów.
Oczywiście moje doświadczenie jest ograniczone, działam jednak w miarę możliwości w myśl zasady, że zanim zacznie się coś robić, to trzeba wiedzieć co się robi.
Belmondo pisze: Poszukaj sobie na tym samym forbsie jakie zarobki maja copywriterzy za tworzenie zawartosci reklam w mediach spolecznosciowych. Wiekszosc zarabia duzo wiecej niz wiekszosc dobrze zarabaiajacych lekarzy. A najlepsi zarabaiaja wiecej niz najlepsi pilkarze. Wiec nie p...l, ze sie nie da zarabiac na pisaniu, bo jest to dalekie od prawdy i siedzi tylko w Twojej glowie, nigdzie indziej.
Możliwe, choć jest to zapewnie bańka która pęknie.
Belmondo pisze: Zgdza sie,
O widzisz, i na tym problem. My nie potrzebujemy dużych pieniędzy za 20 lat, my potrzebujemy jakie takie pieniądze teraz albo w dającym się przewidzieć zakresie czasu.
Nikt rozsądny nie będzie szedł nie wiadomo ile lat po gruszki na wierzbie, skoro są znane sposoby żeby w kilka lat dojść jakiegoś znośnego zawodu dającego w miarę przyzwoite zarobki, a im więcej czasu codziennie się na tę rozsądny kierunek przeznaczy, tym mniej lat to zajmie.
Belmondo pisze: Ja w tym czasie realizuje swoje marzenia, a Ty? Czy przez te miesiace jakosc Twojego zycia ulegla znaczacej poprawie?
Jesli nie, to znaczy, ze wybrales zly kierunek i krecisz sie wlasnie w kolko.
Nie, to znaczy tylko tyle że poważne zmiany jakościowe wiążące się z pozycją na rynku pracy, wymagają co najmniej kilkuletnich inwestycji.
Belmondo pisze: A poniewaz uwazam, ze temat JMJ jest naprawde pelny kolorow, ciekawych historii i faktow, czasem kontrowersyjnych, ktore mozna pokazac w wielu swiatlach, jest to zdecydowanie wyjatkowy temat, na ktorym mozna jeszcze przez moment pojechac, wykorzystujac popularnoc JMJ. Niemalze idealna sytuacja startowa. W zalewie bylejakosci, sa ludzie, ktorzy maja dosc takiej bylejakosci i sa w stanie zaplacic bardzo duze pieniadze za dobra tresc. I masz mentalny problem zrozumiec, ze sa to ludzie, ktorzy maja zupelnie inne oczekiwania niz Ty, tak samo jak inne mozliwosci, rowniez finansowe. Ale musisz zrobic ten pierwszy krok Ty, zeby po nie siegnac.
Ja to widzę tak:
-Ci którzy mają czas żeby pisać np. o tym temacie, nie mają kwalifikacji żeby zrobić to dobrze.
-Ci którzy mają kwalifikacje, nie mają czasu (muzykolog, kompozytor, czy pianista, jak nie jest w pracy, to jest na studiach, jak nie jest na studiach, to ćwiczy, a przynajmniej powinien.)
-Nawet gdyby któryś z nich to napisał, nikt tego nie przeczyta, bo autor nie miałby marki/dojść.
-Z pośród tych którzy mają swoją markę i dojścia, na pewno jest już ktoś kto nad tym pracuje.

Belmondo pisze: Dostrzegajac tylko te dwa zawody popelniasz kolejny blad poznawczy.
Nie, ja tylko mówię że statystycznie to jest pewniejszy wybór.

Belmondo pisze: Jaki cudem mamy mistrzow europy, swiata, olimpijskich czy innych zawodow sportowych? A moze to nadludzie? A moze informacje nie sa prawdziwe?
Z prostej przyczyny, ktoś musi mistrzem być. Gdyby wszyscy biegacze biegali mniej więcej z prędkością żółwia, też któryś byłby mistrzem.
Belmondo pisze: Caly czas Cie naprowadzam, zebys wyjrzal dalej, a jesli nie dajesz rady, to zebys spojrzal inaczej. Jesli na ryku musisz konkurowac z 13mln ton jablek, to moze powinienes zaczac uprawiac gruszki albo sliwki?
No przecież ja to cały czas postuluję. Tylko że nie postuluję gruszek albo śliwek, tylko w ogóle rezygnację z sadownictwa.
Belmondo pisze: I dlatego w wiekszosci przypadkow taki biznes nie idzie do przodu, tylko wegetuje. A kazdy, kto to dostrzega i robi inaczej, tylko na tym zyskuje.
Zysk, zysk, zysk. Większości ludzi nie potrzeba nie wiadomo jakich zysków, tylko regularnych wpływów po parę tysięcy złotych miesięcznie.
Belmondo pisze: No widzisz, czyli jednak sa muzycy, ktorzy maja sluchczy, a moze i jakies pieniadze?
No ale widzisz, nie byłoby tego gdyby nie mecenat państwa.
Belmondo pisze: Oczywiscie, ze na calym swiecie do kultury sie doklada. Tylko w tym przpyadku zwroc uwage, ze nie zbudowano jej dla kultury, tylko po to, zeby ludzi odsunac jak najdalej od polityki.
Jakaś spiskowa teoria. Chodzenie do NOSPRu nie wyklucza zainteresowania polityką, a poza tym nie samą polityką człowiek żyje.
Belmondo pisze: A jesli masz i chcesz wydac pare zlotych mozesz jedynie ten proces przyspieszyc. SEO jest passe, juz dawno w wiekszosci przypadkow nie bardzo zwraca naklady w to wlozone.
Niech będzie passe, wszystko jedno czy do tego używa się SEO czy nie wiem... transcendentnych żyrandoli. My się nie znamy na transcendentnych żyrandolach i mamy, w każdym razie ja mam, ważniejsze rzeczy do zrobienia niż zajmowanie się czymś o czym nie mam pojęcia. Ja już nie mam 5, 10 ani 15 lat, żebym musiał się uczyć o rzeczach o których nic nie wiem, albo żebym miał na to zapłaconych nauczycieli i ubezpieczenie. Już więcej wiem o serwisowaniu kodu oprogramowania albo procesach wewnątrzkomórkowych.
Belmondo pisze: Tez bym pewnie nie doradzal, tylko to nie zmienia postaci rzeczy, ze mozna.
No i o to właśnie chodzi. Wszystko można, nawet drzwiami obrotowymi trzasnąć, tylko po co skoro można energię spożytkować lepiej.


Co do reszty, każdy ma swoje ograniczenia. Ja sobie zdaję z tego sprawę i dlatego są rzeczy którymi się nie zajmuję. Uważam też, że nie należy liczyć na jakąkolwiek pomoc. Liczyć można jedynie na siebie, a i to tylko wtedy kiedy jest się świadomomym swoich słabych punktów.



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Belmondo
Habitué
Posty: 5846
Rejestracja: 10 maja 2004, 12:59
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: W-wa
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka !!!
Status: Offline

#115499

Post autor: Belmondo »

PM7 pisze: Ja tylko stwierdziłem, że większość pisarzy nie zarabia wcale albo źle.
Alez ja nie twierdze inaczej. Dodatkowo pokazuje Ci czesc przyczyn dlaczego tak jest.
PM7 pisze: Być może w internecie są trochę lepsze proporcje albo przynajmniej lepsze możliwości,
Jest roznie.
PM7 pisze: Oczywiście moje doświadczenie jest ograniczone, działam jednak w miarę możliwości w myśl zasady, że zanim zacznie się coś robić, to trzeba wiedzieć co się robi.
I to jest sluszna zasada, o ile zauwaza sie wszystko, a nie tylko czesc.
PM7 pisze: Możliwe, choć jest to zapewnie bańka która pęknie.
Pewnie tak, ale nie tak mocno jak akcje firm, dlatego trzeba korzystac z chwili.
PM7 pisze: O widzisz, i na tym problem. My nie potrzebujemy dużych pieniędzy za 20 lat, my potrzebujemy jakie takie pieniądze teraz albo w dającym się przewidzieć zakresie czasu.
Nikt rozsądny nie będzie szedł nie wiadomo ile lat po gruszki na wierzbie, skoro są znane sposoby żeby w kilka lat dojść jakiegoś znośnego zawodu dającego w miarę przyzwoite zarobki, a im więcej czasu codziennie się na tę rozsądny kierunek przeznaczy, tym mniej lat to zajmie.
Ale zawsze jest tak, ze w ktoryms momencie musisz zrobic pierwszy krok. Zawsze.
Jesli chcesz isc mozliwie najnizszym nakladem sil, rob to co wymaga najmniejszego nakladu sil. Internet, poza cala ta demonstracja ludzkiej glupoty bywa calkiem przydatnym narzedziem do zarabiania pieniedzy przy wielkich zaletach nie ruszania sie z domu i abonamencie za 20 zl miesiecznie.
PM7 pisze: Nie, to znaczy tylko tyle że poważne zmiany jakościowe wiążące się z pozycją na rynku pracy, wymagają co najmniej kilkuletnich inwestycji.
Zgadza sie. Niektore inwestycje sa bardziej kosztwne finansowo, niektore tylko czasowo. Akurat to co zaproponwalem jest ta druga inwestycja przy calkiem sprzyjajacych warunkach poczatkowych (jakastam popularnosc JMJ).
PM7 pisze: Ja to widzę tak:
-Ci którzy mają czas żeby pisać np. o tym temacie, nie mają kwalifikacji żeby zrobić to dobrze.
-Ci którzy mają kwalifikacje, nie mają czasu (muzykolog, kompozytor, czy pianista, jak nie jest w pracy, to jest na studiach, jak nie jest na studiach, to ćwiczy, a przynajmniej powinien.)
Zgadza sie. jednak w takim przypadku nalezy rozwazyc co sie bardziej oplaca.
PM7 pisze: -Nawet gdyby któryś z nich to napisał, nikt tego nie przeczyta, bo autor nie miałby marki/dojść.
Blad. Dzisiaj naprawde nie potrzeba marki aby miec poczytnosc. Wyjasnialem to w poprzednim wpisie.
PM7 pisze: -Z pośród tych którzy mają swoją markę i dojścia, na pewno jest już ktoś kto nad tym pracuje.
Blad. Jezeli ludzie by zakladali, ze ktos nad czyms pracuje, nie mielibysmy wynalazkow i swiat rozwijalby sie duzo wolniej. To jest zawsze ryzyko, ktore oplaca sie glownie wtedy, kiedy nikt na nikogo sie nie oglada. Albo nawet lepiej, kiedy nie wie, ze cos jest niemozliwe do zrobienia- ktos to w koncu zrobi. Ktos, kto zrobil pierwszy krok, ktos kto zaryzykowal, ktos kto pewnie tysiac razy sie pomyli, ale bedzie trwal w drodze do celu.
PM7 pisze: Nie, ja tylko mówię że statystycznie to jest pewniejszy wybór.
Zgadzam sie.
PM7 pisze: Z prostej przyczyny, ktoś musi mistrzem być. Gdyby wszyscy biegacze biegali mniej więcej z prędkością żółwia, też któryś byłby mistrzem.
Blad. To tak nie dziala, mimo, ze stwierdzenie jest generalizujac prawdziwe. Ludzie oprocz wielu innych cech maja m.in. ceche wspolzawodnictwa, ktora bywa tak silna, ze w przypadku sportowcow winduje osiagi w tej chwili na granicy mozliwosci czlowieka. Dojscie do tych granic to jest kwestia ustawienia w glowie odpowiednich klockow, a nie wytrzymalosci sciegien.
Trzeba miec niesamowita sile mentalna aby lata bolu na treningach i wyrzeczen usatysfakcjonowac minuta stania na pudle i jakimstam splendorem, o ktorym wszyscy po tygodniu zapominaja.
PM7 pisze: No przecież ja to cały czas postuluję. Tylko że nie postuluję gruszek albo śliwek, tylko w ogóle rezygnację z sadownictwa.
A ja nie. Bo rolnikowi trudniej nagle stac sie konstruktorem czy architektem. Ja proponuje zostanie rolnikiem i wprwadzenie znacznie mniej drastycznych zmian, bo im zmiana wieksza, tym wiekszy bol przy jej wprowadzaniu.
PM7 pisze: Zysk, zysk, zysk. Większości ludzi nie potrzeba nie wiadomo jakich zysków, tylko regularnych wpływów po parę tysięcy złotych miesięcznie.
Zgadzam sie z drugim powyzszym zdaniem z pierwszym absolutnie nie. Nie chodzi o zysk, rozwoj jest niezbedny jesli chce sie utrzymac firme przez lata przy zmieniajacym sie swiecie i zmieniajacych sie wymaganiach. Wegetacja powoduje, ze w momencie, w ktorym zmienia sie swiat i oczekiwania klientow wegetujaca firma zostaje z palcem w nocniku i ze lzami wlasciciela w oczach.
PM7 pisze: No ale widzisz, nie byłoby tego gdyby nie mecenat państwa.
Zupelnie przypadkowy i nie zamierzony. Mecenat mecenatem, byc moze dal prace niewielkiej grupie ludzi i dobrze, inne grupy musza sobie radzic same.
PM7 pisze: Jakaś spiskowa teoria. Chodzenie do NOSPRu nie wyklucza zainteresowania polityką, a poza tym nie samą polityką człowiek żyje.
Hehe, mozesz nie pamietac, a mozesz tez patrzac na tvp jedynke i dwojke wpadac w ta sama propagande i manipulacje, ktora obecnie przybiera w tych programach identyczny ksztalt.
Wtedy mozliwymi sposobami probowano odciagac ludzi od tego by nie chodzili na tajne zebrania, spotkania itp. Kazdym mozliwym sposobem, wtedy tez myslano ze taki wynalazek temu bedzie sprzyjal, jednak wq...nie ludzi bylo silniejsze.
PM7 pisze: Ja już nie mam 5, 10 ani 15 lat, żebym musiał się uczyć o rzeczach o których nic nie wiem,
No widzisz, ja mam prawie 50 (k...a mac ;)) i non stop ucze sie o rzeczach, o ktorych nic nie wiem. Nie twierdze, ze przychodzi mi to latwo, ale wiem, ze to jedyna droga aby j.w. nie zostac z palcem w nocniku i byc lepszym niz ci, ktorzy tego nie robia.
PM7 pisze: No i o to właśnie chodzi. Wszystko można, nawet drzwiami obrotowymi trzasnąć, tylko po co skoro można energię spożytkować lepiej.
Czy lepiej to jest kwestia bardzo wzgledna. Dlaczego ktos na sile ma byc lekarzem, skoro za zadne skarby go to nie satysfakcjonuje, mimo dobrych relatwnie zarobkow bedzie cale zycie zfrustrowany, ze widuje golych ludzi, a wcale tego nie chcial. W takich przypadkach ludzie trafiaja do psychologow, a nawet psychiatrow, co moze tez powodowac utrate klientow i te same probemy, ktore maja kiepscy lekarze. Klienci bardzo szybko wyczuwaja, ze ktos cos robi bez pasji i uciekaja tam, gdzie ktos ich obslugije w sposob wlasciwy, a nie niechciany.
PM7 pisze: Uważam też, że nie należy liczyć na jakąkolwiek pomoc. Liczyć można jedynie na siebie, a i to tylko wtedy kiedy jest się świadomomym swoich słabych punktów.
I to jest bardzo dobra zasada, ktora nalezy sie kierowac, bo nikt za free nic nie zrobi. Niemniej w momencie, kiedy pokazujesz na zewnatrz, ze warto ci zaufac, ze masz odpowiednie nastawienie, ze szukasz rozwiazan chocbys dotarl do dwumetrowaj sciany jak przez nia przeskoczyc znajdzie sie ktos, kto bedzie chcial z twojej pracy skorzystac, bo nie wszystko mozna i da sie zrobic samemu. Wiele osiagniec to jest wspolna praca grupy ludzi razem, takie relacje powstaja i dobrze sie rozwijaja jesli grupa potrafi byc kreatywna, czesto usmiechnieta i dazy do okreslonego celu chocby sie walilo i palilo. W ten sposob poznaje sie ludzi i buduje relacje, ktore trwaja i procentuja latami. Robisz inwestycje na poczatku, potem z tego czerpiesz. O ile szukasz wlasciwej grupy ludzi wokol siebie oczywiscie, ludzi, ktorzy chca do czegos dojsc nie biadola przy kazdej okazji, tylko zap...ja aby nie tylko sobie ulatwic zycie, ale tez innym, Tak to funkcjonuje.
Wiec jak tylko zauwazysz, ze jestes w grupie ludzi, ktorzy wszedzie widza problemy i przeszkody to szybko uciekaj, bo nie zauwazysz, ze staniesz sie tak jak oni, a nikt z takimi ludzmi nie bedzie chcial miec nic wspolnego, poza kolejnymi marudami, ktorzy beda sie wzajemnie nakrecac.


Let us be thankful we have commerce. Buy more. Buy more now. Buy. And be happy

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Autor tematu
jman
Habitué
Posty: 1039
Rejestracja: 26 wrz 2005, 18:19
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Status: Offline

#115500

Post autor: jman »

O matko, i kto tu traci energię na gadanie?

Odnosząc się do JMJ: w jednym z podcastów padło pytanie: "co robiłeś w latach 72-76"? Jasiek odpowiedział, że w tych latach pisał i aranżował francuskie piosenki, ale przede wszystkim uczył się produkcji. Być może przełożyło się to na brzmienie Oxygene, dużo bardziej dojrzałe od wcześniejszych śmiesznych rzeczy.

Wszelkie teorie spiskowe są tu bez sensu, ten człowiek nagrał Oxygene, choć trzeba zaznaczyć, że wielką rolę w powstawaniu tego albumu (oraz Equinoxe) miał Michel Geiss. To z nim JMJ po nocach dopieszczał stworzone w ciągu dnia pomysły. To z nim też nagrał na żywca choćby genialny początek EQ 7.

I ciekawostka: nie ma żadnych wersji demo Oxygene, bo JMJ miał tylko jedną taśmę, na której nagrywał ostateczną wersję płyty. Natomiast są podobno wersje demo Equinoxe, ale JMJ nie chce ich publikować.

Pozdrawiam,
Krzysiek



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

greenocean
Zweryfikowany
Doświadczony
Posty: 80
Rejestracja: 24 mar 2009, 0:35
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Giżycko
Jestem muzykiem: Tak ♫♫
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Płeć:
Wiek: 46
Kontakt:
Status: Offline

#115501

Post autor: greenocean »

Sublime pisze:Ja nie widzę problemu w podawanych przykładach, tylko widzę problem z próbie poruszania tego zagadnienia i doszukiwania się jakiegoś głębszego dna tam, gdzie go nie ma. Co ma na celu omówienie współpracy JMJ z Dreyfus'em?
Już Belmondo na 5 stronie napisał, żebyś patrzył dalej niż czubek własnego nosa. Wiesz, dlaczego widzisz problem w próbie poruszania? Bo to kłóci się z Twoją wiarą w materiały promocyjne. Z wiarą nie ma dyskusji.

Cel omówienia współpracy JMJ z Dreyfus'em był istotny, aby pokazać, jak odróżniać fakt od faktoidu. Oraz mitu przedstawionego w Wikipedii. Bo Discogs to wiarygodne źródło - tam znajdziesz ten konkretny winyl oraz wszelkie dostępne wydrukowane na winylu informacje. I mamy rozminięcie się z tym "co Jarre powiedział" (a konkretnie - czego NIE POWIEDZIAŁ, lub co ZA NIEGO powiedzieli fan-boje) z tym, co na fizycznym nośniku jest wydrukowane. Wszystkie wytwórnie (poza "Deserted Palace" : A Sam Fox Production - Published By – Editions Francis Dreyfus), które wydały te płyty, należały do Dreyfus'a przed 1975. I mit Wikipedii jest tylko mitem!

Jeżeli te FAKTY są niczym dla ślepo wierzących, to i żaden inny argument do nich już nie trafi. Wierni zakrzyczą, że to sianie teorii spiskowych i że to wstrętna manipulacja pod założoną wcześniej tezę.

Ja podałem źródło i to co przedstawiłem, jest do sprawdzenia.



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Sublime
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 644
Rejestracja: 16 lis 2013, 19:44
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja:
Jestem muzykiem: Tak ♫♫
Ulubieni wykonawcy: Berliniarze
Zawód:
Zainteresowania:
Płeć:
Status: Offline

#115502

Post autor: Sublime »

Zabieram ostatni raz głos w tym temacie poza zagadnieniem samej płyty, bo widzę, że adwersarzom łatwiej mnie atakować niż polemizować.
greenocean pisze: Już Belmondo na 5 stronie napisał, żebyś patrzył dalej niż czubek własnego nosa. Wiesz, dlaczego widzisz problem w próbie poruszania? Bo to kłóci się z Twoją wiarą w materiały promocyjne. Z wiarą nie ma dyskusji.

Cel omówienia współpracy JMJ z Dreyfus'em był istotny, aby pokazać, jak odróżniać fakt od faktoidu. Oraz mitu przedstawionego w Wikipedii. Bo Discogs to wiarygodne źródło - tam znajdziesz ten konkretny winyl oraz wszelkie dostępne wydrukowane na winylu informacje. I mamy rozminięcie się z tym "co Jarre powiedział" (a konkretnie - czego NIE POWIEDZIAŁ, lub co ZA NIEGO powiedzieli fan-boje) z tym, co na fizycznym nośniku jest wydrukowane. Wszystkie wytwórnie (poza "Deserted Palace" : A Sam Fox Production - Published By – Editions Francis Dreyfus), które wydały te płyty, należały do Dreyfus'a przed 1975. I mit Wikipedii jest tylko mitem!

Jeżeli te FAKTY są niczym dla ślepo wierzących, to i żaden inny argument do nich już nie trafi. Wierni zakrzyczą, że to sianie teorii spiskowych i że to wstrętna manipulacja pod założoną wcześniej tezę.

Ja podałem źródło i to co przedstawiłem, jest do sprawdzenia.
Ja naprawdę nie chcę wchodzić w argumenty personalne, ale kolejna osoba sugeruje mi coś, czego nie powiedziałem. Swój stosunek do JMJ i jego twórczości wykładam skrupulatnie na tym forum od pięciu lat i jedną z ostatnich rzeczy, jaka komukolwiek powinna przyjść do głowy po lekturze moich postów jest to, że przywiązuję realną wagę do materiałów promocyjnych. Widzę, że koronnym argumentem jest tutaj wypominanie komuś odmiennego podejścia. Jedni wypominają sposób prowadzenia dyskusji, drudzy wypominają rzekome ograniczenia wynikające z "wiary". Panowie, trochę powagi.

W ogóle sugestia, jakobym miał wierzyć Wikipedii jest po prostu idiotyczna, bo praktycznie żadne moje słowo nie odwołuje się do tego, co tam miałoby być napisane. Ja nawet w ogóle nie wspominam o tej pięknej laurce, bo specjalnie dla zorientowania się w tym, co mi się zarzuca, musiałem nawet wejść i sprawdzić, co tam jeden z anonimowych edytorów wypisuje na temat Francuza (bo nie przywiązuje do tego wagi) i... przychylam się do zdania, że jest to dość bajkowy opis bez specjalnie bogatego źródła tych rewelacji.

Nie jest to jednak powód do sugestii, jakoby kto inny niż sam JMJ odpowiada za skomponowanie Oxygene, a do tego właśnie piję i to jest sugerowane w postach. Wątek współpracy z Dreyfus'em jest w tej materii kwestią trzeciorzędną, bo właściwie pojawia się on bez konkretnego powodu - z niego nie wynika to, o czym mówię wcześniej.


Sublime

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

greenocean
Zweryfikowany
Doświadczony
Posty: 80
Rejestracja: 24 mar 2009, 0:35
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Giżycko
Jestem muzykiem: Tak ♫♫
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Płeć:
Wiek: 46
Kontakt:
Status: Offline

#115503

Post autor: greenocean »

Sublime pisze:Zabieram ostatni raz głos w tym temacie poza zagadnieniem samej płyty, bo widzę, że adwersarzom łatwiej mnie atakować niż polemizować.
Ja naprawdę nie chcę wchodzić w argumenty personalne, ale kolejna osoba sugeruje mi coś, czego nie powiedziałem
Mogłeś zapytać, bez obrażania mnie, o co chodziło z tą współpracą JMJ z D i jaki to ma związek. Poleciały teksty o "jakimś obłędzie", "spisku", "to już nie tyle doszukiwanie się, co wręcz manipulowanie", "niesmaczne".
Mało?
Dla Ciebie, współpraca JMJ z D ma znaczenie trzeciorzędne. Może mieć nawet i czwartorzędne - dla mnie ma pierwszorzędne. Tłumaczyć po raz 5 czy 10 nie będę.
Ostatnio zmieniony 27 paź 2018, 5:47 przez greenocean, łącznie zmieniany 1 raz.



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

greenocean
Zweryfikowany
Doświadczony
Posty: 80
Rejestracja: 24 mar 2009, 0:35
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Giżycko
Jestem muzykiem: Tak ♫♫
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Płeć:
Wiek: 46
Kontakt:
Status: Offline

#115504

Post autor: greenocean »

Sublime pisze:W ogóle sugestia, jakobym miał wierzyć Wikipedii jest po prostu idiotyczna, bo praktycznie żadne moje słowo nie odwołuje się do tego, co tam miałoby być napisane.
:shock: Pisałem o wierze w materiały promocyjne. Sugestię wymyśliłeś sobie sam. Ty naprawdę odpocznij od moich postów, bo się gubisz!



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Belmondo
Habitué
Posty: 5846
Rejestracja: 10 maja 2004, 12:59
Status konta: Podejrzane
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: W-wa
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania: muzyka !!!
Status: Offline

#115505

Post autor: Belmondo »

Nie drapcie sie, dziewczyny :wink:


Let us be thankful we have commerce. Buy more. Buy more now. Buy. And be happy

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

00adamek
Zweryfikowany
Stary wyga
Posty: 244
Rejestracja: 12 lip 2004, 17:23
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Dobra k.Szczecina
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy: dużo by wymieniać ...
Zawód: mgr inżynier budownictwa
Zainteresowania: el-muza + inne muzy oraz sprzęt audio vintage
Płeć:
Wiek: 62
Status: Offline

#115506

Post autor: 00adamek »

jman pisze:
Wszelkie teorie spiskowe są tu bez sensu, ten człowiek nagrał Oxygene, choć trzeba zaznaczyć, że wielką rolę w powstawaniu tego albumu (oraz Equinoxe) miał Michel Geiss. To z nim JMJ po nocach dopieszczał stworzone w ciągu dnia pomysły. To z nim też nagrał na żywca choćby genialny początek EQ 7.
I ciekawostka: nie ma żadnych wersji demo Oxygene, bo JMJ miał tylko jedną taśmę, na której nagrywał ostateczną wersję płyty. Natomiast są podobno wersje demo Equinoxe, ale JMJ nie chce ich publikować.
Sporo światła na ten wątek rzuca wywiad, którego udzilił Michel Geiss.
https://web.archive.org/web/20170615035 ... l-geiss-i/

Pozdrawiam
też
Krzysztof



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

00adamek
Zweryfikowany
Stary wyga
Posty: 244
Rejestracja: 12 lip 2004, 17:23
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Dobra k.Szczecina
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy: dużo by wymieniać ...
Zawód: mgr inżynier budownictwa
Zainteresowania: el-muza + inne muzy oraz sprzęt audio vintage
Płeć:
Wiek: 62
Status: Offline

#115507

Post autor: 00adamek »

00adamek pisze:
jman pisze:
Wszelkie teorie spiskowe są tu bez sensu, ten człowiek nagrał Oxygene, choć trzeba zaznaczyć, że wielką rolę w powstawaniu tego albumu (oraz Equinoxe) miał Michel Geiss. To z nim JMJ po nocach dopieszczał stworzone w ciągu dnia pomysły. To z nim też nagrał na żywca choćby genialny początek EQ 7.
I ciekawostka: nie ma żadnych wersji demo Oxygene, bo JMJ miał tylko jedną taśmę, na której nagrywał ostateczną wersję płyty. Natomiast są podobno wersje demo Equinoxe, ale JMJ nie chce ich publikować.
Sporo światła na ten wątek, rzuca wywiad, którego udzilił Michel Geiss.
https://web.archive.org/web/20170615035 ... l-geiss-i/

Pozdrawiam
też
Krzysztof
Prosze moderatora o usuniecie zdublowanego posta.



Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Sublime
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 644
Rejestracja: 16 lis 2013, 19:44
Status konta: √ OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja:
Jestem muzykiem: Tak ♫♫
Ulubieni wykonawcy: Berliniarze
Zawód:
Zainteresowania:
Płeć:
Status: Offline

#115508

Post autor: Sublime »

greenocean pisze::shock: Pisałem o wierze w materiały promocyjne. Sugestię wymyśliłeś sobie sam. Ty naprawdę odpocznij od moich postów, bo się gubisz!
Jak rozumiem rzucasz pewne słowa bez świadomości ich znaczenia, bo mówiąc w taki sposób o pewnych rzeczach, wprowadzasz w błąd czytających i antagonizujesz. Co jest właściwie tu bezzasadne, gdyż żaden uczestnik naszej dyskusji nie może być oskarżony o bycie fanatykiem JMJ. Nie ma czym się denerwować - to tylko dyskusja. :handup:

Ale już wróćmy może do meritum - bo możemy się taplać w zbędnym ad personam, a główny wątek w niewyjaśnionych okolicznościach się rozmywa.

Czemu ta teoria nie ma praktycznego znaczenia? Gdzie fałsz, a gdzie prawda? Zacznijmy może od tego, że odwoływanie się do Wikipedii samo w sobie jest dość ryzykowne, gdyż spora część artykułów jest zarysowana w dość tendencyjny sposób, dzięki czemu właściwie nie powinno uchodzić za jakiekolwiek wiarygodne i rzetelne źródło wiedzy. Spełnia się to wszystko w stosunku do artykułu o JMJ, gdzie właściwie nie ma potwierdzenia tezy o "niskobudżetowym" Oxygene. Gdy dodamy do tego informacje, które podajesz, to wtedy już kompletnie się to nie klei, gdyż Dreyfus i cała sieć jego pomniejszych wytwórni nie mogą być uznawane za niszowe. W związku z tym właściwie nie ma co się do tego odwoływać i raczej nikt poważny się do tego nie przyznaje. Sam piszesz, że jest to właśnie "faktoid" i fakt, tak właśnie jest w tym przypadku.

Mam żal do tego, że używasz bardzo dobrych argumentów próbując przywrócić do życia dyskusję, która obejmuje tematy dawno już wyeksplorowane. Zarówno kwestię bzdur wygadywanych przez JMJ jak i jego podejście do koncertowania. Dzisiaj nie widzę w tym nic więcej, jak próbę upatrywania w tym wszystkim (po raz kolejny na tym forum) jakiegoś głębszego dna. No bo jeśli wtręt o faktoidach pojawia się tak ad hoc, no to... kto wtedy może mówić (zbędnie oczywiście, no przecież nic osobistego) o "odpoczywaniu od postów" czy o "obrażaniu". Jeśli gdzieś przesadzam, to oczywiście przepraszam, bo nie mam tego w zamiarze.
00adamek pisze:https://web.archive.org/web/20170615035 ... l-geiss-i/

Pozdrawiam
też
Krzysztof
Za każdym razem, gdy będzie gdzieś komuś chodzić po głowie szukanie "spisków", warto podsyłać ten link właśnie.


Sublime

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
ODPOWIEDZ Poprzedni tematNastępny temat