Lord Rayden pisze:A po co jest cały tłum raperów ? Polskich i zagranicznych ? Choć RUN DMC powiedzieli (wraz z Beastie Boys) wszystko w temacie ? Cały stary hard rock był bardziej odkrywczy niż obecne zespoły heavy metalowe. W popie jeszcze gorzej.
To akurat łatwiejsza kwestia - tu zawsze raper chce wyjść do ludzi ze swoim przekazem i tym, co ma do przekazania poprzez swoją twórczość. Dzięki warstwie lirycznej jest to łatwiejsze do wychwycenia - same różnice w przekazie również. Do tego dochodzą różnice stylistyczne i te związane z targetem, do kogo artysta chce trafić przez swoją działalność - Syny grają inaczej, Taco Hemingway gra inaczej. itd. Nie mówiąc już o rynku zagranicznym, na którym są takie wyjątkowe osobliwości jak Brockhampton, Death Grips czy JPEGMAFIA. (w kontrze do całego nurtu mumble rap chociażby)
Na starych "braci Schonwalder" bym nie narzekał. Ich obecne granie jest słabsze. Ale starsze rzeczy były świeże i są do tej pory.
Sam odniosłem inne wrażenie, ale gdyby rzeczywiście były świeże, to znalazłby by swoją wierną grupę słuchaczy i fanów, ale też i muzyków, którzy inspirowaliby się tą twórczością. Trochę słucham i nie słyszałem jeszcze o muzyku inspirującym się płytami Kistenmachera czy Schonwaldera.
A co sądzisz o Free System Project, Wellenfeld, Gercie Emmensie, Loom, parze Schmoelling i Waters, Van Zylu, Ministry of Inside Things, Pyramid Peak ?
Zdarzają się pojedyncze momenty przebłysku, ale zasadniczo przychylę się do zdania Belmondo. W sumie to tylko Van Zyl na jednej ze starszych płyt grał starego berlina w dość osobliwy i warty uwagi sposób. Poza tym to wciąż cała masa muzyków odrysowujących szkice 1 do 1. Bez pasji i bez charakteru.