Wykryto blokowanie reklam: Forum istnieje dzięki wyświetlaniu reklam odwiedzającym nas użytkownikom. Prosimy o rozważenie wsparcia nas poprzez wyłączenie blokady reklam na naszej stronie.
DiKey pisze:Bardzo ciekawie zagrała grupa Khan na albumie "Space Shanty". Dobry space rock, który się nie starzeje.
W Space Shanty gral Steve Hillage, znany z występów w słynnej trylogii Gong - Radio Gnome Invisible (Flying Teapot, Angels Egg, You). Muzyka ta to już Scena Canterbury, gatunek niszowy, ale fascynujący.
Posiadam zapis koncertu Steve'a na dvd z Berlina 1976 roku. Jest bardzo wrażliwym kolorystą i niesamowitym gitarzystą. Gra z dużym zaangażowaniem, co często widać było po mimice twarzy
Azeroth pisze: jaki album Gentle Giant polecasz na początek.
Ja swoją przygodę z Gentle Giant rozpocząłem od "Three Friends". Dostałem to lata temu na analogu z jakiejś wymiany na giełdzie i bardzo długo to usiłowałem "przetrawić", no i wsiąkłem w to. Potem pozdobywałem inne płyty. Bardzo zaintrygował mnie fragment koncertu "Playing The Fool", gdzie zagrali "Octopus" w skróconej wersji. Sporo czasu minęło zanim zdobyłem to w wersji studyjnej. Chyba to ich dwie płyty, które najbardziej lubię. W ogóle 4 pierwsze albumy polecałbym na początek. Na następnych pojawiało się więcej elemantów jazzrockowych. Ale także bardzo ciekawe płyty - choćby "Free Hand" i "In'terviev". Na każdej płycie są jakieś perełki. Nieco słabsze są tylko może tylko dwie ostatnie. Zasze podobały mi się u nich ciekawie rozpisane wokale - znakomite.
No wlaśnie - próbowalem przekonać się do IN THE GLASS HOUSE Giantów, ale nie za bardzo mi to przypasowalo. Plyta wydawala mi się po prostu... nudna, zbyt ugrzeczniona. Mam nadzieję że wcześniejsze plyty są duużo ciekawsze.
Przyznam się, że bardzo długo się do nich przekonywałem, wydawało mi się to takie nijakie, bardzo chaotyczne. Na "Three friends" jest doskonały przegląd ich możliwości. Pomieszanie stylów niesamowite.
DeLong pisze:Czyzby faktycznie nikt tego nie słuchał
Słuchają,słuchają Gdyby nie Tomek Beksiński, myślę,że poziom wiedzy o tym niesamowitym zespole w Polsce byłby niski, o Peterze i VGG można by długo pisać...no to zobaczmy jak Peter i koledzy grają w Pradze / AD 2009/
Ten kawałek dedykuje nieodżałowanemu Tomaszowi B.
Ciężko wybrać tą najlepszą cd Pink Floyd , wymieniona wyżej " Meddle" może jako całość nie jest doskonała ale dla mnie tam jest taka perełka cudnej urody czyli siuta "Echoes" - ciągle wracam do kapitalnej pełnej wersji live z Gdańska.No to przeżyjmy to jeszcze raz,wybrałem ten najbardziej porywający fragment http://www.youtube.com/watch?v=SF2MQMWCLNk
Święte słowa 'Echoes" są zniewalące. Reszta "Meddle" dość nierówna, ale wcześni Floydzi tak eksperymentowali, że wybaczam wszystkie potknięcia w imię tych poszukiwań. Jak by nie było, w ostatecznym rozrachunku - niezmiernie rozwijających poszzukiwań! A 'Sorrow' z "A Momentary Lapse of Reason "..? Też chyba możemy wrzucić do tego kociołka. Ja tam mam zawsze dreszcze przy tym kawałku.
[ Dodano: 2009-09-07, 23:27 ]
*zniewalające - miało być;-) pora późna, trzeba odpalać wrotki i przyjąć pozycję horyzontalną...
a ja nie lubię Pink Floyd.Tylko dlatego,że na swoich krążkach obok wspaniałych utworów o niesamowitych nastrojach umieszczali zwykłe pioseneczki,czy tudzież ballady.Nie podobało mi się to od samego początku.Dlatego zagłosuję na płyty Steve'a Hillage'a,te z lat 70-tych:
osheen pisze:poszukiwań. Jak by nie było, w ostatecznym rozrachunku - niezmiernie rozwijających poszzukiwań! A 'Sorrow' z "A Momentary Lapse of Reason "..? Też chyba możemy wrzucić do tego kociołka. Ja tam mam zawsze dreszcze przy tym kawałku.
"Sorrow " absolutnie tak...kiedyś w trójce fantastycznie tłumaczył mądry tekst do tego utworu śp.Tomek Beksinski - warto się wgryżć w dość ponury tekst ale jakże ciągle aktualny .Tu próbka tego kawałka Pink Floyd http://www.youtube.com/watch?v=QtyPvjj24bM
Ostatnio zmieniony 07 wrz 2009, 23:36 przez wojcik2202, łącznie zmieniany 1 raz.
Na szczęście żyjemy w wolnym kraju;-) Nikt nikomu ciosać kołków na głowie za inny światopogląd muzyczny nie będzie
wojcik2202 pisze:"Sorrow " absolutnie tak
Cieszy mnie to.
wojcik2202 pisze:warto się wgryżć w dość ponury tekst ale jakże ciągle aktualny
Generalnie trudno uznać, by Floydzi grzeszyli hurraoptymizmem na poziomie tekstowym... Prawda bywa ciężko przetrawialna, trudno ją zawrzeć w tekstach utworów muzycznych a w związku z tym zarówno Watersowi jak i Gilmourowi ( a sporadycznie ś.p. Wrightowi) należy się szacunek za iście literacki talent.
Dokładnie TAK Mam ten artykuł z Tylko Rocka - nie przypadkowo akurat zapodałem ten a nie inny fragment siuty "Echoes" - Beksa często na antenie wspominał iż ten utwór Pink Floyd kiedyś nim mocno wstrząsnął i wywarł duży wpływ na postrzeganie w ogóle muzyki
Ostatnio zmieniony 08 wrz 2009, 17:51 przez wojcik2202, łącznie zmieniany 1 raz.
Ja też polubiłem PF. Dzisiaj przesłuchalem Meddle (czy jakoś tak, ta z "Echoes"). Świetna płyta. Wyjątkowo polubiłem, mimo, że nie lubię mocnych brzmień - polecił mi ich ojciec.
http://pacisfear.blogspot.com/ (recenzje, bardzo rzadko co innego)
Ja natomiast lubię prawie wszystkie płyty Pink Floyd. Za wyjątkiem dwóch, a na pewno najbardziej znanej w społeczeństwie - The Wall. Bardziej nudnej i przegadanej płyty ciężko znaleźc w kręgu muzyki rockowej. Owszem są na niej rewelacyjne utwory, na pewno Don't Leave Me Now, Young Lust, Hey You, Comfortably Numb. Gdyby zespół ograniczył się do tych utworów, dodając jeszcze do uzupełnienia kompozycje równiej próby, powstałoby arcydzieło. A tak mamy zamęczającą rock-operę autorstwa Watersa.
The Final Cut nigdy nie usłyszalem w całości, ale przewijając ten materiał stwierdziłem że jest to niewielka strata.
[ Dodano: 2009-09-08, 19:53 ]
Jeżeli macie ochotę posłuchac rewelacyjnego, dwupłytowego koncept-albumu - zdecydowanie polecam The Lamb Lies Down on Broadway grupy Genesis. Jest to ostatnia pozycja z Gabrielem na wokalu, równie ciekawa, jak poprzednie propozycje zespołu. W wielu utworach można odszukac niesamowite klimaty, które na długo zapadają w pamięc. Szczególną uwagę zwracają takie utwory, jak The Carpet Crawlers, albo The Lamia.
Zważywszy na długośc materialu, może początkowo się nie spodobac, ale naprawdę warto dokonywac kolejnych odsluchań. Do tego bardzo ciekawa historia opowiadająca o człowieku który znalazł się w podziemiach...
AmimanPL pisze:Ja też polubiłem PF. Dzisiaj przesłuchalem Meddle (czy jakoś tak, ta z "Echoes"). Świetna płyta. Wyjątkowo polubiłem, mimo, że nie lubię mocnych brzmień - polecił mi ich ojciec.
Posłuchaj Echoes z płyty D. Gilmoura - Live in Gdańsk lub DVD Remember That Night
Azeroth pisze:Ja natomiast lubię prawie wszystkie płyty Pink Floyd. Za wyjątkiem dwóch, a na pewno najbardziej znanej w społeczeństwie - The Wall. Bardziej nudnej i przegadanej płyty ciężko znaleźc w kręgu muzyki rockowej. Owszem są na niej rewelacyjne utwory, na pewno Don't Leave Me Now, Young Lust, Hey You, Comfortably Numb. Gdyby zespół ograniczył się do tych utworów, dodając jeszcze do uzupełnienia kompozycje równiej próby, powstałoby arcydzieło. A tak mamy zamęczającą rock-operę autorstwa Watersa.
The Final Cut nigdy nie usłyszalem w całości, ale przewijając ten materiał stwierdziłem że jest to niewielka strata.
zgadzam się co do The Wall - byłoby lepiej gdyby album ukazał się na jednej pycie, nie byłoby tylu wypełniaczy, The Final Cut jest niezła jeśli potraktujemy ją jako solowe dokonanie RW - inna sprawa że, płyty RW od czasu The Wall są przegadane.
Ostatnio zmieniony 08 wrz 2009, 20:02 przez seth, łącznie zmieniany 1 raz.
Dla mnie The Wall to najlepszy dwupłytowy koncepcyjny album wszechczasów.
A jeśli chodzi o PF to niestety najczęściej znajomość ich twórczości zaczyna się od DSOTM. A wcześniej mieli wszak znakomite płyty; More, Obscured By Clouds wspominane Meddle a szczególnie Atom Heart Mother. The Piper At The Gates Dawn i Ummagamma jakoś mi nie wchodzą już ciekawsze jest A Sacreful Of Secrets.