Ostatni post z poprzedniej strony:
The Velvet Underground & Nico - The Velvet Underground & Nico, 1967;******
Style: new wave, art-rock, rock psychodeliczny, pop psychodeliczny, soul, blues rock, dark wave, cold wave, noise, experimental, krautrock

Agressiva 69 - Deus Ex Machina, 1992;
*****
Style: nowa fala, rock gotycki, noise, rock industrialny, metal, dark wave, cold wave, minimal, rock elektroniczny, drum and bass, post punk, experimental,jazz

The Velvet Underground & Nico - debiutancki album nowojorskiego zespołu The Velvet Underground, którego premiera miała miejsce 12 marca 1967 roku, choć cała historia zaczyna się pod koniec roku 1965, kiedy słynny artysta-malarz, twórca Pop-Artu Andy Warhol poszukiwał zespołu rockowego do swojego projektu multimedialnego Andy Warhol, Up-Tight. Andy Warhol natknął się wówczas na koncert mało znanej awangardowej nowojorskiej grupy The Velvet Underground w klubie The Cafe Bizarre, gdzie stwierdził, że właśnie takiego zespołu potrzebuje do współpracy i włączył go w działalność swojego przedsięwzięcia zwanego The Factory.
Artyści szybko doszli do porozumienia; na prośbę Andy'ego Warhola do składu zespołu dokooptowano niemiecką wokalistkę, aktorkę i modelkę Nico.
Jako The Velvet Underground and Nico od początku 1966 roku zespół brał udział w pokazach multimedialnych programów składających się z kombinacji filmów Warhola łączonych ze światłami Danny’ego Williamsa, występami Gerarda Malangi i Edie Sedgwick, pokazami slajdów i projekcjami filmów Paula Morrisseya oraz prezentacją fotografii Billy’ego Linicha i Nata Finkelsteina, wszystko było oprawione muzyką The Velvet Underground. Ponadto zespół dał serię koncertów, nie tylko w Nowym Jorku, ale i m.in. w Los Angeles i San Francisco, kilku stanach w USA, a także w Kanadzie. Najważniejszym jednak wydarzeniem dla grupy była sesja nagraniowa do ich debiutanckiego albumu, która odbyła się w Scepter Studios na Manhattanie rozpoczęta w kwietniu 1966, a zakończona w listopadzie 1966 roku; zespół finansowo, kwotą około 3 tys. USD, wsparł Norman Dolph, producent wykonawczy wytwórni Columbia Records, który wysłał gotowy materiał do macierzystej wytwórni. Ta jednak odmówiła wydania materiału przez wzgląd na mocno kontrowersyjne tematy, które zostały na nim poruszone. Norman Dolph próbował jeszcze namówić do wydania albumu wytwórnie Atlantic Records i Elektra Records, obie jednak odmówiły. Ostatecznie wydanie albumu wzięła na siebie Verve Records.
Chociaż oficjalnym producentem (jedynym wspomnianym we wkładce) albumu był Andy Warhol, to rzeczywistym producentem był Norman Dolph, niemniej Andy Warhol odpowiedzialny był za stronę wizualną albumu, przede wszystkim za słynną okładkę z bananem, która po latach zyskała miano kultowej i jednej z najbardziej znanych i rozpoznawalnych okładek płyt w popkulturze.
Album otwiera zupełnie łagodny i niezwykle pogodny soulowy numer Sunday Morning z charakterystycznymi zagrywkami na czeleście, delikatną smyczkową przestrzenią, subtelną sekcją basu i perkusji oraz ciepłym, lekko sennym i rozleniwionym wokalem Lou Reeda. Utwór stał się pionierski dla muzyki pop i synth popu lat 80. To jeden z najbardziej kultowych numerów w historii muzyki, znany też z coveru w wykonaniu OMD (album Liberator, 1993).
I'm Waiting for the Man (również scoverowany przez OMD) z energicznymi basowo-perkusyjnymi kaskadami i bardziej subtelnymi, choć wyraźnymi partiami gitary, jest jedną z najwcześniejszych form punka.
Femme Fatale w całości śpiewana przez Nico, utrzymana jest w spokojnym, soulowo-hippisowskim klimacie lat 60. Bardziej popowe i przystępne oblicze albumu reprezentują także: utrzymany w stylistyce hippisowskiego blues-rocka Run Run Run, trzymający klimat hippisowskiej psychodeli lat 60 There She Goes Again oraz bardziej soulowy, nastrojowy i spokojny I'll Be Your Mirror, śpiewany przez Nico, klimatem nawiązujący do Sunday Morning.
Bardziej awangardową i kontrowersyjną stronę albumu reprezentują kompozycje art-rockowe: Venus in Furs z ociężałym, choć dość delikatnym rytmem perkusji, wściekłym hipnotyzującym skrzypcowym tłem i równie hipnotyzującymi partiami gitar; w kompozycji słychać echa przyszłej twórczości niemieckiej sceny krautrockowej, zaś wokal i linia wokalna zaskakują podobieństwem do przyszłego stylu i barwy głosu Franka Toveya (Fad Gadget). Prezentująca nieco bardziej stylistykę hippisowską jest kompozycja All Tomorrow’s Parties, utrzymywana głównie na energicznej zagrywce gitary tworzącej tło, które uzupełniają bardziej subtelne i rozbudowane solówki gitarowe; kompozycja śpiewana jest przez Nico, która zaskakuje wyjątkowo męskim wokalem.
Zmieniająca prędkość rytmu na przemian, od spokojnego, po szybki - co było nowością w tamtych czasach - Heroin oparta jest na wysokiej i niekiedy przenikliwej skrzypcowej przestrzeni oraz garażowych solówkach gitary, które zwiastowały erę punk rocka.
The Black Angel's Death Song, która wpłynęła na twórczość m.in. Genesisa P- Orridge'a, to piosenka o bluesowej linii wokalnej z oprawą muzyczną, która łączy partie skrzypcowe z garażowymi partiami gitar.
Album zamyka najbardziej awangardowy, wręcz eksperymentalny numer zapowiadający erę krautrocka, niemal w całości instrumentalny European Son. Tylko na początku pojawia się wokal Lou Reeda w postaci krótkiej deklamacji. Kompozycja oparta jest na szybkim i chaotycznym rytmie perkusji, równie chaotycznych garażowych partiach gitar i basu oraz białych szumach w tle.
Album The Velvet Underground & Nico po wydaniu nie cieszył się popularnością, ponosząc komercyjną porażkę. Dotarł do zaledwie 172 miejsca amerykańskiego Billboard 200 w grudniu 1967. Winę po części za taki stan rzeczy ponosiła wytwórnia Verve Records, która nie promowała albumu, jednak także przez wzgląd na kontrowersyjne teksty i trudno przyswajalną niekiedy muzykę wiele sklepów muzycznych wycofało album ze sprzedaży, również stacje radiowe odmawiały emisji utworów z płyty, zaś ówczesna krytyka niezwykle chłodno przyjęła album.
Jednak album The Velvet Underground & Nico został życzliwie przyjęty przez muzyczną awangardę jeszcze na przełomie lat 60 i 70, głównie w Niemczech przez tamtejszą awangardową scenę zwaną Krautrockiem; słynne okładki dwóch pierwszych albumów Kraftwerk przedstawiających pachołki inspirowane były właśnie słynnym bananem z The Velvet Underground & Nico.
Album przez szerszą rzeszę muzyków i krytyków został doceniony dopiero dekadę po wydaniu; wywarł wówczas silny wpływ na punk rocka i na wczesny nurt rocka industrialnego tworzonego przez Throbbing Gristle i Cabaret Voltaire. Siłą rzeczy album zaczął wpływać na wykonawców dekady lat 80, poczynając od awangardowych Sonic Youth i The Legendary Pink Dots, przez synth pop reprezentowany m.in. przez OMD, Depeche Mode, Fad Gadget, Soft Cell, Ultravox czy Yello, po grunge z Nirvaną na czele oraz wykonawców z lat 90, takich jak Moby czy Radiohead.
Album The Velvet Underground & Nico jest jedną z najbardziej kultowych i najbardziej wpływowych płyt w historii muzyki. W 2003 roku album znalazł się na 13. miejscu listy 500 albumów wszech czasów według pisma Rolling Stone.
Deus Ex Machina - debiutancki album formacji Agressiva 69 założonej w Krakowie w 1988 roku przez wokalistę Tomka Grocholę i gitarzystę Jacka Tokarczyka. Muzycy od samego początku inspirowali się w głównej mierze twórczością Ministry i The Young Gods, choć nie bez znaczenia w ich twórczości były wpływy ówczesnych Cabaret Voltaire, The Mission czy Nine Inch Nails.
Początki lat 90 w polskiej muzyce zdominowane były przez zespoły post-grunge'owe faworyzowane przez publiczne radio i TV, z drugiej zaś strony popularnością cieszyła się tandeta disco polo, toteż tworzenie niemal zupełnie nowej, a przynajmniej mało znanej na polskim rynku ambitnej i trudnej muzyki było obarczone sporym ryzykiem. Niemniej duet Agressiva 69 nie zważał na przeciwności związane z brakiem zainteresowania ze strony znanych producentów muzycznych czy brakiem, a nawet utrudnianiem promocji niezależnej muzyki przez radio i TV. Pomocną dłoń do młodych muzyków wyciągnęła niemiecka wytwórnia SPV zajmująca się wyszukiwaniem i promocją niezależnych wykonawców spod znaku muzyki elektronicznej, dzięki czemu w 1992 Agressiva 69 mogła nagrać kasetę z debiutanckim materiałem. Ich muzyka w tamtym czasie opierała się na prostych środkach; archaicznym automacie perkusyjnym z lat 80, samplerach, hałaśliwych riffach gitary i niemal black metalowym, gardłowym i wrzaskliwym wokalu Tomka Grocholi.
Album otwiera numer dość odmienny od reszty albumu - Misery - oparty na lodowatej i wibrującej elektronicznej przestrzeni typu "strings", opatrzonej wysokimi klawiszowymi zagrywkami i ociężałym beatem automatu perkusyjnego. Utwór utrzymany jest w klimacie elektronicznego gotyku.
Całkowicie różna jest następna kompozycja, Agressiva 2069, oparta na energicznym i hałaśliwym riffie gitary, niezwykle szybkim pulsie automatu perkusyjnego oraz odległej elektronicznej przestrzeni poprzetykanej elektronicznymi efektami dźwiękowymi.
Zawieszeni W Próżni charakteryzuje się prostym automatycznym beatem sekcji rytmicznej, odległą i chłodną elektroniczną przestrzenią, mocnymi metalowymi riffami gitary, choć nie tak agresywnymi jak w Agressiva 2069 oraz głębokim gardłowym wokalem Tomka Grocholi. Piosenka wyposażona jest w dość nieoczekiwane Interlude z jazzowym motywem saksofonu na falującym syntezatorowym tle kończącym utwór.
Stary Bóg ma bardziej industrialny wymiar; kompozycja jest kolaboracją mechanicznego rytmu automatu perkusyjnego, głębokiego basowego pulsu i chłodnej elektronicznej przestrzeni uwieńczonej hałaśliwym riffem gitarowym. Dość podobną strukturę posiada Ted Suicide, choć rytm, mimo mechaniczności, jest nieco wolniejszy za to bardziej wyrazisty i skomplikowany. Również bardziej rozbudowane są riffy gitarowe, zaś sekcja basowa jest oszczędniejsza i subtelniejsza.
Zamaskowany charakteryzuje się łamaną rytmiką oraz lodowatą i wysoką elektroniczną przestrzenią dominującą nad riffami gitarowymi, które stanowią jej uzupełnienie.
W Fast Food wyraźnie słychać wpływy twórczości Ministry z albumu The Mind is a Terrible Thing to Taste; numer wyposażony jest w potężne i energiczne uderzenie automatu perkusyjnego, chłodną elektroniczną przestrzeń i agresywne, hałaśliwe riffy gitarowe.
Fire & Water z kolei wyposażony jest w dość prosty i schematyczny rytm automatu perkusyjnego i potężne riffy gitarowe; elektronika stanowi tu trzeciorzędne, dość odległe tło, którego w zasadzie prawie nie słychać. Fire & Water jest przykładem klasycznego rockowo-gotyckiego numeru.
Tytułowa Deus Ex Machina to najlepszy moment płyty; utwór ma zdecydowanie industrialny klimat poczynając od transowej rytmiki, przez industrialny puls sekwencera, po uzupełniające utwór riffy gitary; całość dość mocno przypomina klimaty Nine Inch Nails pierwszej połowy lat 90.
Kończący podstawowy set albumu Koniec Dnia opiera się o głęboką i lodowatą elektroniczną przestrzeń i tym razem bardziej odległe, choć ostre riffy gitarowe oraz delikatne klawiszowe solówki; rytmika z kolei oscyluje od ciężkiego industrialnego tempa, by stopniowo przyśpieszyć, osiągając wręcz morderczą prędkość, aby potem znów wrócić do stanu początkowego.
Tak jak się spodziewano, album Deus Ex Machina nie przyniósł Agressivie sukcesu komercyjnego, również krytyka nie przyjęła go zbyt przychylnie, jednak album utorował drogę zespołowi do dalszej kariery; dziś jest uważany za kultowy i pionierski w swojej wymowie.
Na pewno była to jedna z pierwszych prób łączenia gotyku, industrialu i metalu w Polsce; wyraźnie słychać, że młody zespół nie jest jeszcze okrzepły. Dojrzałość miała następować wraz z kolejnymi albumami, bowiem albumem Deus Ex Machina zespół zwrócił na siebie uwagę ambitnych muzyków; krótko po wydaniu Deus Ex Machina skład Agressivy 69 poszerzył się o Bodka Pezdę (syntezatory), byłego gitarzystę legendarnego Made in Poland Sławomira Leniarta oraz klawiszowca Roberta Tutę.
Wznowienie albumu z 2019 roku nakładem Requiem Records zostało uzupełnione o utwory bonusowe: covery Agressiva 2069 w wykonaniu zespołów Męczenie Owiec i Astheria. Ten pierwszy zespół prezentuje bardziej punkową interpretację utworu, zaś drugi bardziej gotycko-metalową.
Całą setlistę albumu zamyka współczesny remix Agressiva 2069 - Kings in White MO Remix, całkowicie zmieniony nie tylko muzycznie, ale także wokalnie. Wokal Tomka Grocholi, choć w krzykliwym tonie, jest znacznie łagodniejszy. Muzycznie remix oscyluje gdzieś między klimatami The Prodigy, a Yello; jest to jeden z niewielu przykładów remixu lepszego nawet od oryginału.