RecenzjeCzego teraz słuchacie

Przesłuchałeś kolejną płytę... Podoba ci się? Nie? Napisz o tym!

Moderator: fantomasz

Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 699
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 44
Status: Offline

#116716

Post autor: Depeche Gristle »

Ostatni post z poprzedniej strony:

Freddie Mercury - Mr. Bad Guy - Special Edition, 1985;
******
Style: new wave, synth pop, soul, cold wave, elecro funk, synth rock, glam rock, rock elektroniczny, rock symfoniczny, reggae, funk, jazz, blues
Obrazek

The Prodigy - Music for the Jilted Generation, 1994;
******
Style: drum and bass, house, electro, cold wave, industrial, noise, experimental, minimal, ambient, break beat, techno, jungle, grunge, new wave, hip hop, jazz
Obrazek


Mr. Bad Guy Special Edition - debiutancki - i jedyny wydany za życia - solowy album wokalisty formacji Queen, Freddiego Mercury’ego, którego światowa premiera miała miejsce 29 kwietnia 1985 roku.
W połowie lat 80. Queen i Freddie Mercury osiągnęli szczyt popularności; wokalista zespołu, namawiany przez producentów muzycznych, od dłuższego czasu nosił się z zamiarem nagrania solowego albumu, jak wspominał w wywiadach: „(...) Od dość dawna nosiłem się z zamiarem nagrania solowego albumu, koledzy z zespołu bardzo zachęcali mnie do tego. Chciałem, aby był możliwie maksymalnie różnorodny stylistycznie - aby znalazło się na nim miejsce i dla piosenek w stylu reggae, i dla takich, które oparte są na potężnym brzmieniu orkiestry symfonicznej” (za wikipedia.org.). Choć co do stosunku pozostałych muzyków Queen do nagrania przez Freddiego solowego albumu sprawa wcale nie jest taka oczywista; podobno w tym czasie muzycy Queen szykowali się do sesji nagraniowej nowego albumu, a decyzja Freddiego o nagraniu własnego albumu zupełnie zniweczyła te plany. Podobno muzycy Queen wcale nie byli zachwyceni decyzją swojego wokalisty, jednakże zaakceptowali ten fakt i, ku prośbom Freddiego, nie ingerowali w proces twórczy albumu.
Album miał być w założeniu zróżnicowany stylistycznie. I choć Queen był dość eklektycznym, jeśli chodzi o stylistykę i gatunki muzyczne zespołem, to solowy album Freddiego Mercury’ego miał odejść od rockowego charakteru w kierunku muzyki pop - w szczególności modnego w latach 80. synth popu.
Jak przyznał w wywiadzie Freddie Mercury: „W ten album włożyłem całe serce i duszę. Jest znacznie bardziej rytmiczny niż muzyka Queen, ale znalazło się na nim także kilka wzruszających - jak sądzę - ballad. Wszystkie piosenki traktują o miłości, mają wiele wspólnego ze smutkiem i bólem. Jednocześnie są dość trywialne i żartobliwe - takie jak moja natura." (za wikipedia.org.).
Nie da się nie zauważyć fascynacji Freddiego brzmieniem syntezatorów i synth popową stylistyką, czego dowodem był już kultowy przebój Queen, Radio Ga Ga, zagrany całkowicie na syntezatorach, który pierwotnie miał trafić na solową płytę perkusisty zespołu, Rogera Taylora (był autorem utworu), jednakże demo na tyle spodobało się Freddiemu Mercury’emu, że - po namowach - trafiło do setlisty albumu Queen, The Works, jako otwierający album singiel, który z miejsca stał się jednym z największych i najbardziej kultowych przebojów zespołu, co zachęciło Freddiego Mercury’ego do pójścia w tym kierunku, jednak nie było o tym mowy w przypadku Queen, który był zespołem rockowym i, mimo synth popowego "wypadu" w utworze Radio Ga Ga, muzycy ani myśleli o dalszym pójściu w tym kierunku, natomiast na solowym albumie, na który muzycy Queen nie mieli żadnego wpływu, Freddie Mercury miał luksus podejmowania decyzji o stylu muzycznym, który w tym momencie najbardziej mu pasował.
Album Mr. Bad Guy nagrywany był mniej więcej od początku 1983 do stycznia 1985 roku w monachijskim Musicland Studios w RFN; w sesji nagraniowej udział wzięli muzycy sesyjni, m.in. Fred Mandel (klawisze, gitara), Paul Vincent (gitara), Curt Cress (perkusja), zaś za brzmienie albumu i programowanie syntezatorów odpowiedzialni byli znani ze wcześniejszej współpracy z Queen producenci, Reinhold Mack i Stephan Wissnet.
Album otwiera zorientowany na zdobywający wówczas popularność styl electro-funk, pulsujący tanecznością utwór Let's Turn It On, który w zasadzie jest kombinacją stylów synth pop i funk z domieszką rytmów latynoskich, choć wcale nie brakuje tu ducha twórczości Queen - oczywiście w sekcji wokalnej Freddiego, ale także i... w riffach gitarowych w zasadzie identycznych jak u Briana Maya (niewykluczone, że wykorzystano tu sample Queen), sekwencerowo-basowy puls w podkładzie przypomina z kolei ten, który pojawiał się w utworach Queen - Radio Ga Ga i I Want to Break Free.
Drugi singlowy utwór albumu, Made in Heaven, utrzymany jest w klimacie soulu, także i tu słychać echa twórczości Queen, głównie w partiach fortepianu i melancholijnej przestrzeni. Sam utwór przypomina zresztą dość mocno soulowy przebój Queen, Thank God It’s Christmas. Singiel Made in Heaven ukazał się 1 lipca 1985 roku i dotarł do 57. miejsca zestawienia UK Singles w Wlk. Brytanii, 60. miejsca w Niemczech i 98. miejsca w Australii.
Z kolei wydany 8 kwietnia 1985 roku I Was Born to Love You, pierwszy singiel bezpośrednio pilotujący premierę albumu, uzyskał miano hitu albumu dotarłszy do 11. miejsca zestawienia UK Singles Chart w Wlk. Brytanii, 10. miejsca w Niemczech, 19. miejsca w Australii czy 76. miejsca w zestawieniu U.S. Billboard Hot 100 w USA. Piosenka jest już wyraźnym odejściem od stylu i brzmienia Queen w kierunku klasycznego synth popu, trochę w stylu formacji Eurythmics;. Echa twórczości Queen pobrzmiewają tu w partiach fortepianu, w głównej warstwie wokalnej i w chórkach.
Łączący brzmienia syntezatorowe z blues-rockowymi i glam rockowymi partiami gitar numer Foolin' Around jest hybrydą synth popu, funka, new wave i glam rocka. Ciekawostką jest rytmika (sekcja basu i perkusji) do złudzenia przypominająca szlagier Michaela Jacksona - Billie Jean.
Your Kind Of Lover to dynamiczny soulowy numer z wyrazistą partią fortepianu, którego wstęp nawiązuje do początku wielkiego przeboju Queen, We Are the Champions.
Tytułowy, Mr. Bad Guy, jest połączeniem synth popu i soulu z symfoniczną sekcją smyczkową nadającą kompozycji wymiar utworu rodem z hollywoodzkiej kinowej superprodukcji.
Utwór Man Made Paradise z żywą sekcją perkusyjną i wyrazistą partią fortepianu oraz dodatkiem riffów gitarowych w stylu Briana Maya utrzymany jest w stylistyce funku i soulu lat 70., Freddie zaś w finale popisuje się wokalnie falsetem a'la Jimmy Somerville.
There Must Be More To Life Than This to klasycznie soulowy numer, który spokojnie mógłby znaleźć się na którymś z albumów Queen; piosenka oparta jest o żywą sekcję rytmiczną, wyraziste partie fortepianu i sekcji basu oraz smyczkowo-melancholijną przestrzeń.
Trzeci singiel albumu, Living on My Own, podobnie jak I Was Born to Love You, utrzymany jest w klasycznie synth popowej stylistyce zabarwionej brzmieniem formacji Eurythmics, jednak w drugiej części, za sprawą partii fortepianowych i wokaliz Freddiego Mercury’ego, piosenka nabiera cech jazzu. Singiel Living on My Own ukazał się 2 września 1985 roku i uplasował się na 50. miejscu w zestawieniu UK Singles w Wlk. Brytanii.
Utwór My Love Is Dangerous zasadniczo składa się z dwóch części; pierwsza utrzymana jest w łagodnym stylu łączącym synth pop i reggae, w drugiej części piosenka nabiera agresji, szybszego tempa, rockowego uderzenia perkusji, glam rockowych riffów gitarowych i przybiera faktyczną glam rockową formę utworu, chyba najbardziej na całym albumie zbliżonego do rockowej twórczości Queen.
Album finalizuje czwarta singlowa kompozycja albumu, Love Me Like There's No Tomorrow, utrzymana w duchu twórczości Queen o soulowym obliczu, osadzona na żywej sekcji perkusyjnej i podniosłych partiach fortepianu uzupełnionych miękką sekcją gitary basowej w podkładzie. Całości dopełniają niesamowite partie wokalne w wykonaniu Freddiego wspieranego przez chórki znane z twórczości Queen. Singiel Love Me Like There's No Tomorrow ukazał się 18 listopada 1985 roku i doszedł do 76. miejsca w zestawieniu UK Singles Chart w Wlk. Brytanii.
Album Mr. Bad Guy przyniósł Freddiemu Mercury'emu ogromny sukces komercyjny docierając do 6. miejsca w Wlk. Brytanii (status Złotej Płyty z ilością 100 tys. sprzedanych egzemplarzy), troszkę gorzej wydawnictwo wypadło w USA, gdzie dotarło do 159. miejsca w zestawieniu US Billboard 200. Album dotarł też m.in. do 11. miejsca w zestawieniu Offizielle Top 100 w Niemczech, 23. miejsca w Hiszpanii i w Austrii, czy 38. miejsca w Australii. Ponadto Album przyniósł Freddiemu dwa wielkie przeboje singlowe - I Was Born to Love You i Living on My Own.
Część starych fanów Queen narzekała jednak na - ich zdaniem - zbyt archaiczne brzmienie syntezatorów i automatów perkusyjnych; na przeciw ich wymaganiom stanęli zatem inżynierowie dźwięku, Justin Shirley-Smith i Joshua J. Macrae, którzy nie tylko na nowo zmixowali album, ale w części utworów dyskretnie dograli na nowo sekcje basowe i rytmiczne - za te pierwsze odpowiedzialny był Neil Fairclough, basista znany z koncertów pod szyldem Queen + Adam Lambert. Tym sposobem w 2019 roku ukazało się poprawione brzmieniowo i rytmicznie wydawnictwo Mr. Bad Guy - Special Edition.

Music for the Jilted Generation - drugi studyjny album brytyjskiej formacji, The Prodigy, który ukazał się 4 lipca 1994 roku, przynosząc zespołowi pierwszy ogólnoświatowy sukces komercyjny. A wszystko zasadniczo mogło potoczyć się zupełnie inaczej, bowiem lider, główny twórca i instrumentalista zespołu, po sukcesie pierwszego albumu The Prodigy - Experience (1992) - był zmęczony, nie miał chęci dalszego tworzenia i w zasadzie chciał rozwiązać zespół oraz zakończyć karierę. Jednak w tym samym czasie doszło do rzeczy dość niespotykanej w cywilizowanym świecie, wręcz całkowicie oburzającej; otóż brytyjski rząd wprowadził restrykcyjne prawo ograniczające i ściśle kontrolujące masowe imprezy spod znaku techno i rave argumentując to względami bezpieczeństwa ich uczestników. Początki subkultury rave w Wlk. Brytanii sięgały 1988 roku, kiedy z USA przywędrował tam nurt acid house, który zyskał popularność w undergroundowych kręgach dając początek młodzieżowej subkulturze rave. Oprócz zaznaczającego się wpływu acid house'u na brytyjskie zespoły pokroju Cabaret Voltaire, The Beloved, Pet Shop Boys czy The KLF, w tamtym czasie zaczęto organizować otwarte masowe imprezy rave, na których młodzież zażywała ecstasy (znanej też pod skkrótem MDMA). I choć problem rzeczywiście istniał, brytyjskie bulwarówki zaczęły go ewidentnie przejaskrawiać, pisząc o odgryzionych przez uczestników gołębich głowach, czy ziemi gęsto usłanej morzem plastikowych opakowań po ecstasy pozostawianych po imprezach.
Choć zarzuty szmatławców były wyolbrzymione i pozbawione jakiejkolwiek racji, brytyjski rząd wystraszył się na tyle, że zaczął pracować na spec-ustawą, która miała ograniczyć tego typu imprezy.
W końcu surowe prawo weszło w życie w Wlk. Brytanii na początku 1993 roku wywołując protesty i prowokując Liama Howletta do rezygnacji z porzucenia działalności muzycznej i tym samym muzyk, na przekór ustawie rządowej, postanowił razem z The Prodigy nagrać album z politycznym przesłaniem (choć po latach w wywiadach zaprzeczał, że kierowały nim motywy polityczne). Niewątpliwie mroczny front okładki, jak i wnętrze wkładki autorstwa Lesa Edwardsa, znanego brytyjskiego ilustratora, przedstawiające młodego człowieka w długich włosach przecinającego linę mostu łączącego dwa terytoria dzielące przepaść, mają jasne polityczne przesłanie. Pierwsze z widocznych na obrazie terytoriów jest ciemne i brudne z widocznymi dymiącymi fabrykami w tle i kordonami policji na pierwszym planie, drugie zaś jest jasne i czyste, przedstawiające kwitnącą trawą festiwalową scenę z zebranymi pod nią ludźmi w tle, zaś długowłosy młody człowiek na pierwszym planie pokazuje w stronę policji środkowy palec prawej dłoni, co jest ewidentnym politycznym manifestem.
Niewątpliwie nagrywany w studiach Earthbound i The Strongroom album Music for the Jilted Generation jest kontynuacją stylu z Experience, który miał niebagatelny wpływ na wzrost popularności subkultury rave w Wlk. Brytanii, jednakże zespół postawił także na zmiany i muzyczny rozwój. Słychać to już w otwierającym album 45-sekundowym eksperymentalnym Intro brzmiącym niczym jeden z numerów industrialnej formacji, Throbbing Gristle, z lat 70.
Break & Enter opiera się na tym samym schemacie drum and bassu połączonego z falującą przestrzenią i syntezatorowym brzmieniem znanymi z przebojów z albumu Experience, jak Wind It Up czy Out of Space, choć w Break & Enter pojawia się industrialny pulsujący podkład sekwencera i bardziej rozbudowane klawiszowe partie.
Their Law jest oczywistym odniesieniem się do sytuacji politycznej w kraju; utwór został nagrany z gościnnym udziałem muzyków industrialnego zespołu, Pop Will Eat Itself. Oprócz tradycyjnego dla The Prodigy łączenia drum and bassu z elektroniką, pojawiają się grunge'owe riffy gitarowe, nie przypadkiem zresztą, bowiem Liam Howlett był fanem grunge'u, który akurat w tym czasie cieszył się ogromną popularnością. Była to też zapowiedź kierunku, w którym The Prodigy miał podążyć na następnym albumie - The Fat of the Land (1997).
Full Throttle odwołuje się do tradycji acid house'u przełomu lat 80. i 90., jednocześnie poprzez mordercze tempo kieruje się w stronę rave'u.
Wydany 12 września 1994 roku singiel Voodoo People stał się pierwszym ogólnoświatowym hitem singlowym The Prodigy. Z jednej strony kumulują się tu style drum and bass, house i power electronics, z drugiej zaś strony kompozycja oscyluje w kierunku grunge'u poprzez sample riffów gitarowych formacji Nirvana. W Wlk. Brytanii singiel dotarł do 6. miejsca w zestawieniu UK Dance oraz 13. miejsca w zestawieniu UK Singles. W zestawieniu Eurochart Hot 100 uplasował się na 20. miejscu. Z nakładem 400 tys. sprzedanych egzemplarzy singiel otrzymał w Wlk. Brytanii status Złota.
Speedway (Theme from Fastlane) to transowo-rave'owy numer o morderczym tempie z wykorzystaniem dźwięków bolidów Formuły 1 w tle. Kiedy wydaje się, że numer w zasadzie kończy się, pojawia się ukryte, mroczne i ambientowe interlude, brzmieniowo przypominające dokonania formacji Cabaret Voltaire i jej frontmana, Richarda H. Kirka z lat 90. Ukryte interlude jest de facto wstępem do następnego utworu - The Heat (The Energy) - będącego powrotem do acid house'owej stylistyki znanej z albumu Experience.
Wydany 6 marca 1995 roku singiel Poison to kolejny ogólnoświatowy singlowy hit The Prodigy. Utwór jest już ewidentną zapowiedzią kierunku, w który podąży zespół na swoim następnym albumie, The Fat of the Land. Struktura muzyczna oparta jest na ciężkiej, break-beatowej sekcji rytmicznej, industrialnym pulsującym podkładzie sekwencera i dusznym syntezatorowym tle. Pojawia się też wrzaskliwa i chrapliwa deklamacja w wykonaniu wokalisty, Maxima Reality'ego. I choć na moment kompozycja spowalnia do łagodnego ambientowego tła, to już po chwili z całą mocą wraca do ciężkiego i dusznego brzmienia. Poison jest najlepszym momentem całego albumu. Singiel w Wlk. Brytanii dotarł do 15. miejsca w zestawieniu UK Singles oraz 47. miejsca w zestawieniu UK Club Chart.
Wydany 16 maja 1994 roku, bezpośrednio zapowiadający album Music for the Jilted Generation singiel No Good (Start the Dance), to kolejny światowy przebój The Prodigy, który jest powrotem do struktury i schematu przebojów z albumu Experience - Wind It Up i Out of Space - gdzie wykorzystano sample wokalne z istniejących starych kompozycji; na No Good (Start the Dance) wykorzystano sample z No Good for Me z repertuaru Kelly Charles oraz Funky Nassau z repertuaru Bahamian funk group The Beginning of the End. Singiel w Wlk. Brytanii uplasował się na 4. miejscu w zestawieniach UK Singles i UK Dance, do 1. miejsca dotarł w Finlandii i Grecji, 4. miejsce zajął w Niemczech, zaś w zestawieniu Eurochart Hot 100 doszedł do 10. miejsca. W Wlk. Brytanii z wynikiem 400 tys. sprzedanych egzemplarzy uzyskał status Złota.
One Love (Edit) był singlem, który ukazał się 3 października 1993 roku, blisko rok przed wydaniem albumu Music for the Jilted Generation. Utwór jest hybrydą drum and bassu i acid house'u osadzonego w stylistyce rave. Przez warstwę muzyczną przewija się chłodny i mroczny syntezatorowy podkład oraz śpiew arabskiego muezina na przyśpieszonych obrotach, co mogło prowokować ortodoksyjnych muzułmanów do uznania utworu za obrażający islam. Nie przeszkodziło to jednak singlowi w dotarciu w Wlk. Brytanii do 8. miejsca w zestawieniu UK Singles i 5. miejsca w zestawieniu UK Dance w 1993 roku, co też zapowiadało duże oczekiwania fanów The Prodigy wobec nowego wydawnictwa, na które trzeba było czekać rok.
Album finalizuje 20-minutowa suita The Narcotic Suite podzielona na trzy różne od siebie utwory. Pierwszy z nich - 3 Kilos - oparty jest na break-beatowej sekcji rytmicznej, warkotliwym podkładzie syntezatorowym, chłodnej przestrzeni, nisko brzmiącym opadającym tle i stale wibrującej pętli. Kompozycja odznacza się solówkami fortepianu i jazzującymi partiami dominującej tu sekcji fletu. Utwór wieńczą wibrujące efekty stereofoniczne.
Skylined jest powrotem do ambientowo-jungle'owo-house'owych łagodnych klimatów z albumu Experience. Utwór zwieńcza przetworzony szum morza na tle ponurego brzmienia syntezatora.
Claustrophobic Sting, który stanowi finalizację suity The Narcotic Suite, dla odmiany jest mocnym rave'owym i transowym numerem opartym o ciężką drum and bassową rytmikę perkusyjną.
Music for the Jilted Generation był pierwszym ogólnoświatowym sukcesem albumowym The Prodigy. Album w Wlk. Brytanii dotarł m.in. do 1. miejsca zestawienia UK Albums, 4. miejsca zestawienia UK Dance Albums, w USA doszedł do 31. miejsca US Top Catalog Albums w zestawieniu Billboardu. Wydawnictwo dotarło również do 9. miejsca w Australii czy 11. miejsca w Niemczech (w zestawieniu Offizielle Top 100), zaś w zestawieniu prestiżowego amerykańskiego US Billboard 200 album uplasował się na 198. miejscu. W Polsce i Szwecji wydawnictwo otrzymało status Złotej Płyty, w Wlk. Brytanii pokryło się platyną. A był to dopiero przedsmak możliwości, jakie zespół miał zaprezentować na następnym albumie, kiedy stać się miał jedynym, obok Nine Inch Nails, współczesnym zespołem z kręgu muzyki elektronicznej dorównującym statutowi takim elektronicznym legendom jak Depeche Mode, New Order czy Kraftwerk.
Music for the Jilted Generation jest jednym z najważniejszych albumów lat 90., który wpłynął na ówczesną scenę elektroniczną i techno, także w Polsce, gdzie miał duży wpływ na twórczość wykonawców pokroju Agressiva 69, Nowy Horyzont, Wieloryb, Aya RL czy LD.
Ostatnio zmieniony 29 mar 2023, 2:05 przez Depeche Gristle, łącznie zmieniany 1 raz.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Reklama pomoże opłacić serwer. Nie blokuj jej.
Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 699
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 44
Status: Offline

#116720

Post autor: Depeche Gristle »

Moderat - III, 2016;
*****
Style: electro pop, dubstep, cold wave, trip hop, ambient, house, jungle, r'n'b, pop psychodeliczny, electro, minimal
Obrazek

Moderat - II, 2013;
*****
Style: electro pop, dubstep, cold wave, trip hop, r'n'b, house, minimal, electro, ambient, experimental, indie pop, new age, rock elektroniczny
Obrazek


III - trzeci album berlińskiego tria electro popowego Moderat.
Ogromny sukces komercyjny dwóch poprzednich odsłon Moderata (albumy Moderat, 2009 i II, 2013) sprawił, że muzycy zespołu nagrali kolejny remake dwóch poprzednich wydawnictw - III - który jednak znacząco różnił od formuły obu poprzedników, zarówno muzycznie, ale przede wszystkim przejściem w kierunku popowym i bardziej piosenkowego oblicza muzyki, stanowiącego odejście od charakteryzujących dotychczas twórczość zespołu improwizacji typu elektronicznych jam sessions.
Album III w odróżnieniu od dwóch poprzednich płyt Moderata o wiele szerzej stawia na warstwę wokalną, ale nic w tym dziwnego, skoro zespół dysponuje wokalistą pokroju Saschy Ringa doskonale operującego emocjami, do którego nastrojów podporządkowuje się znaczna część albumu i podobnie jak w przypadku II Moderat nie korzysta z usług zaproszonych wokalistów, oddając całkowicie pole wokalne Saschy Ringowi wspartemu jedynie w chórkach przez współautorkę tekstów Lailę Samulelsen oraz Gernota Bronserta i Sebastiana Szarego.
Muzycy Moderat począwszy od czasu swojego debiutanckiego albumu zdążyli już okrzepnąć i zgrać się na tyle, by wystarczająco poznać własne charaktery, co też po raz pierwszy w trakcie sesji nagraniowej do albumu pozwoliło na wejście do studia z gotowym, wcześniej już opracowanym materiałem.
Zespół zapowiedział w pełni dojrzały materiał, co potwierdzał Gernot Bronsert mówiąc: „Do studia wchodziliśmy dokładnie wiedząc, co każdy z nas ma do zrobienia". Z kolei Sebastian Szary mówił: „Wyobrażamy sobie, że siedzimy w ciemnym kinie, oglądając pasjonujący film ze wspaniałym soundtrackiem”. I właśnie takie założenie miał album III, którego premiera miała miejsce 1 kwietnia 2016 roku. Już początek albumu potwierdza tę tezę; Eating Hooks, delikatny utwór singlowy otwierający wydawnictwo poprzedzony jest chłodną i mroczną eksperymentalną introdukcją, która przechodzi w lekko wibrujące melancholijne tło piosenki opartej na rytmice w stylu r'n'b. Tło i rytm idealnie współgrają z rozleniwionym wokalem Ringa.
Singlowy Running jest przypomnieniem klimatów dwóch poprzednich albumów Moderata; kompozycja ma house'ową strukturę brzmienia i odległą chłodną przestrzeń. Rytm oparty jest o klasyczny nowoczesny beat. Z czasem kompozycja nabiera większej palety dźwięków, co wraz z wokalem buduje i rozkręca panujące w utworze napięcie.
Instrumentalny Finder oparty jest o house'ową strukturę i lekko taneczną rytmikę. Numer zawiera sampel kobiecej wokalizy, z czasem nabiera też wibrujących pętli i głębokiego niskiego tła, które nakładają się na house'ową strukturę i całkowicie dominują  nad nią.
Ghostmother jest hybrydą melancholijnego organowego tła i dubstepowej rytmiki, zaś warstwa wokalna, choć jest senna, wydaje się znacznie cieplejsza. 
Trzeci z singlowych numerów - Reminder - wyraźnie przyśpiesza i podkręca tempo, choć kompozycja pozostaje w klimatach melancholii za sprawą wokalu, to połamany jungle'owy rytm nie pozostawia wątpliwości nabierając energii idealnie dopasowanej do chłodnego electro popowego charakteru i przebojowości piosenki.
The Fool zawiera oszczędną dubstepową rytmikę i organowe tło oraz pełen melancholii wokal. Smaku dodają jednak wyraźne analogowe partie syntezatorowe czy subtelne zagrywki gitar.
Intruder oparty jest na pulsach syntezatorowo-perkusyjnych i delikatnej chłodnej przestrzeni, choć w pewnym momencie kompozycja nabiera mocniejszego dubstepowego rytmu. Wokal z kolei jest miękki i ciepły, ale tym razem pozbawiony nadmiernych emocji.
Drugi z instrumentalnych utworów albumu - Animal Trails - jest połączeniem jungle'owej sekcji rytmicznej, nisko brzmiącego analogowego tła, chłodnej przestrzeni, pulsującej elektroniki i house'owych motywów. Słychać też sample przetworzonych plemiennych śpiewów.
Zamykający album Ethereal opiera się na licznych pulsujących pętlach, równie pulsującym delikatnym i połamanym rytmie, który pojawia się jednak z czasem, wraz ze wzrastającym napięciem utworu; jest i niskie analogowe tło i odległa lodowata przestrzeń oraz senny wokal.
III, podobnie jak dwa poprzednie albumy Moderata odniósł spory sukces komercyjny; doszedł do 5. miejsca w Niemczech (Offizielle Top 100), Austrii i Szwajcarii, 8. miejsca w Holandii, 9. miejsca we Włoszech, 11. miejsca w Belgii, zaś w Polsce dotarł do 24, miejsca. Moderat ruszył w światową trasę koncertową promującą album (w Polsce zagrali trzy koncerty). Pytanie tylko, czy album III rzeczywiście jest finałem trylogii i ostatecznym końcem Moderata? Wydaje się wątpliwe, bowiem warto pamiętać, że Moderat zdobył ogromną popularność - o wiele większą, niż macierzyste formacje tworzących go muzyków - Modeselektor i Apparat, od których Moderat zaczerpnął zresztą  swoją nazwę. Niewykluczone zatem, że niebawem trio zechce jednak powrócić pod szyldem Moderat z premierowym materiałem. I oby tak się stało, bowiem Moderat jest jednym z najciekawszych wykonawców elektronicznych minionej dekady i wielką szkodą dla muzyki elektronicznej byłoby zakończenie jego działalności.


II - drugi album berlińskiego tria Moderat wydany 6 sierpnia 2013 roku - jak, w jednym z wywiadów, zdradził klawiszowiec grupy Gernot Bronsert, album został nagrany w zaledwie sześć miesięcy.
Ogromny sukces komercyjny albumu debiutanckiego Moderat w 2009 roku, był zaskoczeniem nawet dla samych jego muzyków, bowiem wszyscy trzej traktowali Moderat jako drugorzędny projekt względem swoich macierzystych formacji, tymczasem Moderat stał się o wiele popularniejszy i znacznie bardziej rozpoznawalny od Modeselektor i Apparat, których nazwy nota bene nic nie mówią postronnym osobom, które współczesną elektroniką się nie interesują lub nie są w niej zorientowane, natomiast wejście Moderata odbiło się dość szerokim echem, także poza kręgiem fanów muzyki elektronicznej, nic więc dziwnego, że Gernot Bronsert, Sebastian Szary i Sascha Ring postanowili powrócić pod szyldem Moderat i nagrać swoisty remake debiutanckiego albumu zatytułowany po prostu II. W odróżnieniu jednak od albumu debiutanckiego, II jest już znacznie bardziej ujednolicony stylistycznie i brzmieniowo, nie ma już muzycznych poszukiwań i wypadów w różne style, które charakteryzowały debiut. Muzycy rezygnują również z zapraszania innych wokalistów, zostawiając pole wokalne do dyspozycji Saschy Ringa wspomaganego jedynie w chórkach przez obu klawiszowców i współautorkę tekstów Sisi Brambell; artyści wyraźnie wiedzą, czego chcą. Zresztą, sukces debiutanckiego albumu sprawił, że fani niecierpliwie oczekiwali premiery II, to z kolei sprawiło, że materiał z albumu wyciekł do internetu na kilka tygodni przed jego premierą, co z jednej strony było w oczywisty sposób złe, jednak z drugiej zaś strony fani w większości przyjęli album entuzjastycznie jeszcze przed jego oficjalną premierą.
Album otwiera półtoraminutowa minimalistyczna introdukcja The Mark (Interlude) w chłodnym i dusznym klimacie, która w 2018 roku wykorzystana została jako soundtrack do amerykańskiego horroru "Annihilation" w reżyserii Alexa Garlanda, po czym następuje przebojowy, utrzymany w klimacie indie pop Bad Kingdom o charakterystyce chłodnego i melancholijnego electro popu zespolonego z dubstepową rytmiką i warkotliwym basowym podkładem.
Instrumentalny Versions jest zwartym połączeniem dubstepu, house'u, electro i ambientu, gdzie klimaty współgrających ze sobą energii i melancholii mieszają się z przetworzonymi samplami wokaliz.
Let in the Light wyraźnie zwalnia tempo; kompozycja jest połączeniem lodowatego ambientu i trip-hopu z oszczędną i break'ową sekcją rytmiczną. Wokal w niektórych miejscach ulega przetworzeniu, ale słodyczy i uroku dodają mu niewątpliwie kobiece chórki.
Instrumentalny hipnotyzujący 10-minutowy Milk o klasycznej charakterystyce house'owej oraz o dusznym i transowym klimacie odwołuje się do tradycji subkultury rave.
Kolejny instrumentalny numer - Therapy - jest kolaboracją chłodnej elektroniki i soczyście wyrazistego pulsu sekwencera z trip-hopowym podkładem sekcji rytmicznej.
Gita o warkotliwym przerywanym podkładzie, pod względem wokalnym, rytmicznym i klimatycznym odwołuje się do tradycji r'n'b, choć w dość melancholijnym nastroju muzycznym i w wokalu czuć wyraźne wpływy Thoma Yorke’a.
Półtoraminutowa instrumentalna miniatura Clouded (Interlude) o delikatnym i subtelnym odległym perkusyjnym werblu, poprzez analogowe pętle i głębokie ambientowe tło odwołuje się do twórczości legendarnej krautrockowej formacji Cluster z drugiej połowy lat 70.
Kompozycja Ilona opiera się na dubstepowej sekcji rytmicznej, house'owym podkładzie, chłodnej i dusznej przestrzeni oraz subtelnych analogowych klawiszowych sekwencji. Warstwa wokalna ogranicza się jedynie do sekwencji pojedynczego przetworzonego przez vocoder zdania: "Move Further Apart".
Minimalistyczna Damage Done jest piosenką opartą na nisko granym podkładzie, organowej przestrzeni i delikatnym pulsie z dodatkiem mrocznych syntezatorowych dźwięków rodem z Twin Peaks; równie delikatna jest połamana i odległa sekcja rytmiczna. Wokal, choć ciepły, zabarwiony jest, podobnie zresztą jak cały utwór, nostalgią.
Wieńczący album instrumentalny This Time zawiera organowo-ambientową przestrzeń, na której osadzono subtelne house'owe sekwencje odwołujące się do subkultury rave'u, delikatne partie fortepianowe i klawiszowe oraz dubstepowy podkład rytmiczny.
Album II powtórzył sukces komercyjny debiutu Moderata docierając do 10. miejsca w Niemczech, 11. miejsca w Szwajcarii, zaś  w Wlk Brytanii album dotarł do 73. miejsca UK Albums Chart. W Europie sprzedał się w nakładzie ponad 75 tys. egzemplarzy. Moderat stał się tym samym najpopularniejszym i najbardziej rozpoznawalnym zespołem z kręgu współczesnej muzyki elektronicznej.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 699
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 44
Status: Offline

#116721

Post autor: Depeche Gristle »

Gary Numan - Engineers (live), 1980;
******
Style: new wave, synth pop, post punk, cold wave, synth rock, dark wave, rock elektroniczny, ambient, minimal, glam rock, funk
Obrazek


Engineers - koncertowy album Gary'ego Numana, który ukazał się 25 lutego 2008 roku nakładem wytwórni Beggars Banquet w limitowanej edycji 3000 kopii. Album jest zapisem australijskiego koncertu Gary'ego Numana w Capitol Theatre w Sydney, który miał miejsce 31 maja 1980 roku podczas światowej trasy koncertowej promującej album The Pleasure Principle. Był to też największy okres popularności Gary'ego Numana, który pod tym pseudonimem występował względnie od niedawna. Artysta zaprezentował głównie materiał ze swojej wówczas najnowszej (debiutanckiej) płyty The Pleasure Principle oraz drugiej wydanej jeszcze pod szyldem Tubeway Army płyty Replicas.
W mroczny nastrój koncertu wprowadza minimalistyczna instrumentalna introdukcja Introduction: Theme From Replicas. Tempo rozkręca kolejny instrumentalny numer, Airlane, który studyjnie również rozpoczyna album The Pleasure Principle i również niewiele różni się od wersji studyjnej; kompozycja łączy style new wave i synth pop z charakterystycznym dla Gary'ego Numana wysoko granym wibrującym klawiszem. Pod koniec pojawiają się gitarowe riffy, których brak jest w wersji studyjnej.
Po instrumentalnej rozgrzewce przychodzi czas na tą właściwą fazę koncertu, którą otwiera new-wave'owo-post punkowy Me! I Disconnect From You z albumu Replicas zaprezentowany w wersji bliskiej wersji studyjnej. Tak samo, bliskie wersjom studyjnym prezentowane są niemal wszystkie pozostałe piosenki; różnice są niewielkie, zazwyczaj w postaci nieznacznego wydłużenia bądź dodania partii gitarowych.
Praying to the Aliens, także pochodzący z albumu Replicas, to mroczny synth pop oparty na analogowym niskim brzmieniu, będącym wizerunkiem stylu Gary'ego Numana tamtego okresu, czego przykładem jest również pochodzący z albumu The Pleasure Principle mroczny i chłodny synth popowy M.E., choć w wersji koncertowej partie skrzypiec zastąpiono wibrującymi klawiszami.
Nie inaczej prezentuje się pochodzący z albumu The Pleasure Principle numer Films, choć poprzez gęstszą linię perkusyjną i mocniejszy bas utwór zyskuje bardziej new wave'owy wymiar.
Niealbumowy ale pochodzący z ery Replicas numer We Are So Fragile jest połączeniem klasycznego post punka w stylu wczesnego Ultravox z syntezatorowym pulsującym podkładem i melodyjnymi zagrywkami klawiszy, które zaskakująco dobrze współgrają z riffami gitar.
Synth rockowy Are 'Friends' Electric? pochodzący z albumu Replicas już w w tamtym czasie stał się klasykiem (czego dowodzi reakcja publiczności), jednym z najważniejszych punktów koncertów Gary'ego Numana, granym do dzisiaj w zasadzie w niezmienionej formie. Piosenka uchodzi za wczesną formę znanego obecnie rocka gotyckiego.
Synth popowa Conversation pochodząca z The Pleasure Principle wprowadza w iście trasowy klimat. Tym razem jednak, podobnie jak w wersji studyjnej, nie brakuje żywej partii skrzypiec.
Niealbumowy Remind Me To Smile jest hybrydą funka lat 70, glam rocka i synth popowej zimnej fali.
Synth rockowy utwór Replicas z albumu Tubeway Army o tym samym tytule łączy syntezatorowe brzmienia cold wave z glam rockowymi riffami gitar.
Niealbumowy Remember I Was Vapour ma charakter new wave'u z poukładanym podkładem elektronicznej perkusji i charakterystycznymi dla Gary'ego Numana wibrującymi solówkami klawiszy.
W nastrój wyciszenia wprowadza instrumentalna XIX-wieczna kompozycja Trois Gymnopédies z repertuaru francuskiego pianisty Erika Satiego uważanego za pioniera ambientu. W interpretacji Gary'ego Numana fortepianowe partie osadzone są na tle delikatnie wibrującego syntezatorowego brzmienia. Utwór idealnie wprowadza w stan relaksu oraz stanowi pomost do następnej piosenki, Cars, pochodzącej z albumu The Pleasure Principle, której chyba nikomu przedstawiać nie trzeba. To największy przebój w dorobku Gary'ego Numana, grany na koncertach do dziś, choć w nieco zmienionej wersji. Wtedy jednak grany w wersji najlepszej, czyli identycznej jak studyjny pierwowzór.
W niealbumowym I Die: You Die następuje zderzenie post punka z cold wave.
Bombers jest powrotem do początków muzycznej kariery Gary'ego Numana z czasów wczesnego Tubeway Army; numer jako jedyny nie został zaprezentowany w formie zbliżonej do studyjnej, a osadzony na podkładzie elektronicznej perkusji oraz strukturze muzycznej takiej samej jak w utworze Remember I Was Vapour, chociaż Bombers zawiera partie skrzypiec oraz ostre glam rockowe riffy gitarowe w refrenie. Nie brakuje też dodatkowych klawiszowych eksperymentów. Utwór ten zresztą był w tamtym okresie grany w takiej właśnie, znacznie odbiegającej od pierwowzoru wersji glam rockowej.
Występ finalizuje pochodząca z The Pleasure Principle piosenka Tracks łącząca synth pop i new wave, będąca w zasadzie formą elektronicznego punka. Warto podkreślić mocniejszą sekcję perkusji i pulsującego elektronicznego basowego podkładu względem wersji studyjnej.
Album Engineers jest idealnym przypomnieniem i powrotem do przełomu lat 70 i 80, najlepszego okresu w twórczości Gary'ego Numana, nie tylko poprzez pryzmat jego ogromnej ówczesnej popularności. Artysta zaprezentował zarówno najlepsze swoje kultowe już dziś piosenki, ale także sporo niealbumowych rarytasów. Engineers jest jednym z najlepszych koncertowych albumów w dorobku Gary'ego Numana - pozycja jak najbardziej warta polecenia.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

olo81
Twardziel
Posty: 520
Rejestracja: 09 maja 2005, 1:13
Status konta: Do kontroli
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Sosnowiec
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy: Aphex Twin, Jacek Sienkiewicz, Aron Funk, Richad Devine, Aleksi Perälä, PJ Harvey, Joy Division, Coil, Autechre, Boards of Canada, Cex, Kid606, Mikołaj Bugajak, We Will Fail, Ceephax Acid Crew, Radian
Zawód:
Zainteresowania: muzyka, rower, fotografia, film
Płeć:
Wiek: 42
Kontakt:
Status: Offline

#116722

Post autor: olo81 »

PoŁ0Wa Z P0LSKI :) niestety na you tube nie najlepiej brzmią te nagrania w większości przez normalizację jaką yt stosuje :(

[bbvideo=853,480]https://www.youtube.com/watch?v=GAiWMbqIVR4[/bbvideo]

[bbvideo=853,480]https://www.youtube.com/watch?v=yrKa_kXpw4U[/bbvideo]

[bbvideo=853,480]https://www.youtube.com/watch?v=NecG6I_x0KU[/bbvideo]

[bbvideo=853,480]https://www.youtube.com/watch?v=LcXDs55pIPw[/bbvideo]

[bbvideo=853,480]https://www.youtube.com/watch?v=YhfVjVVuKbM[/bbvideo]

[bbvideo=853,480]https://www.youtube.com/watch?v=jI5gWV-0cy0[/bbvideo]


http://olo81.wikidot.com

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

asik76
Stary wyga
Posty: 221
Rejestracja: 15 paź 2006, 18:34
Status konta: Do kontroli
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: POLSKA
Jestem muzykiem: Nie wiem
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Status: Offline

#116743

Post autor: asik76 »

A ja teraz słucham tego:
Pyramid Peak- Symmetry (2020)




Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

olo81
Twardziel
Posty: 520
Rejestracja: 09 maja 2005, 1:13
Status konta: Do kontroli
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Sosnowiec
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy: Aphex Twin, Jacek Sienkiewicz, Aron Funk, Richad Devine, Aleksi Perälä, PJ Harvey, Joy Division, Coil, Autechre, Boards of Canada, Cex, Kid606, Mikołaj Bugajak, We Will Fail, Ceephax Acid Crew, Radian
Zawód:
Zainteresowania: muzyka, rower, fotografia, film
Płeć:
Wiek: 42
Kontakt:
Status: Offline

#116758

Post autor: olo81 »

[bbvideo=853,480]https://www.youtube.com/watch?v=MvbkS-BGFVY[/bbvideo]

[bbvideo=853,480]https://www.youtube.com/watch?v=BLBlFtVtpqM[/bbvideo]

[bbvideo=853,480]https://www.youtube.com/watch?v=MDL_Ba4oXzc[/bbvideo]

[bbvideo=853,480]https://www.youtube.com/watch?v=hler_RqgCIk[/bbvideo]

[bbvideo=853,480]https://www.youtube.com/watch?v=zK4438oot34[/bbvideo]

i coś co tygryski lubią najbardziej :) tylko oczywiście you tube okrutnie go znormalizowało :(
[bbvideo=853,480]https://www.youtube.com/watch?v=q3Bnwt1ZJSA[/bbvideo]

[bbvideo=853,480]https://www.youtube.com/watch?v=tDvEedOUaEI[/bbvideo]

[bbvideo=853,480]https://www.youtube.com/watch?v=IO_eR06Bw7g[/bbvideo]

[bbvideo=853,480]https://www.youtube.com/watch?v=g0wH5EF45Oo[/bbvideo]


http://olo81.wikidot.com

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 699
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 44
Status: Offline

#116803

Post autor: Depeche Gristle »

Aya RL - Calma, 1996;
*****
Style: house, drum and bass, techno, electro, industrial, jungle, break beat, cold wave, nowa fala, post punk, noise, ambient, electro pop, ska, ebm, hip hop, funk, rock elektroniczny, neofolk
Obrazek


Calma - czwarty album studyjny legendarnej polskiej formacji awangardowej Aya RL, wydany 16 listopada 1996 roku.
Spektakularny sukces albumu Nomadeus (1994), w tym przyznanie albumowi prestiżowej nagrody Fryderyka w 1995 roku, wpłynęło nie tylko na twórczość samego zespołu; był to również pewien rodzaj rewolucji na samej polskiej scenie muzycznej, bowiem album wydatnie przyczynił się do rozwoju polskiej sceny techno, która do tej pory, na ogół dyskryminowana przez publiczne radio i TV, działając w głębokim podziemiu nagle eksplodowała. Techno zaczęło być popularne w Polsce, wreszcie zaistniało na antenach radiowych i w TV; zespół Millennium wylansował pierwszy polski przebój techno A Teraz Polska, dotychczasową niszę techno zaczęły wypełniać industrialne zespoły pokroju Agressiva 69, Wieloryb czy Nowy Horyzont, powstawały też liczne nowe zespoły wykonujące techno, jak - oprócz wspomnianego Millennium - LD, Marcel, X Rave i wiele innych. Doszło do tego, że po styl techno sięgnęli niektórzy wykonawcy grający dotąd disco polo - mało tego! - nawet polskie legendy rocka lat 80 i 90 takie jak Lady Pank sięgnęły po techno (album W Transie, 1997). Bez dwóch zdań, w drugiej połowie lat 90 fenomen techno osiągnął w Polsce niemal podobny status jaki miał w Niemczech; polska scena techno dorównała wtedy popularnością polskiej scenie rockowej - mówiąc krótko, w tamtym czasie zaistniała polska scena techno z prawdziwego zdarzenia, która liczyła się aż do początków lat 2000. Był to jedyny okres tak wielkiej popularności techno w Polsce, a wszystko zaczęło się od ogromnego sukcesu albumu  Aya RL - Nomadeus. Nic zatem dziwnego, że zespół postanowił nagrać sequel koncept albumu Nomadeus jakim była Calma. Mamy więc kontynuację sagi o odwiecznej walce dwóch pozaziemskich cywilizacji - Calmagonów i Nomadeusów, choć tym razem zmienia się muzyczna koncepcja samego albumu. Korzystając z ogromnej fali popularności techno w Polsce, zespół postanowił nagrać album w całości osadzony w tej stylistyce i jej odmianach. Co prawda techno z jego odmianami pojawiło się już na Nomadeusie, jednak sam album tylko w części zawierał ten styl. Calma zasadniczo w całości osadzona jest w stylistyce techno.
Warto też wspomnieć, że sukces Aya RL w połowie lat 90 sprawił, że o zespole przypomniał sobie jego były wokalista Paweł Kukiz, który choć dalej pozostawał poza składem Aya RL, gościnnie (głos, sample) wziął udział w nagraniu albumu Calma, którego zapowiedzią był wydany latem 1996 roku maxisingiel Aya RL feat. Kukiz - Ameryka.
Album Calma otwiera zatem utwór Calmagon (part IV) łączący przetworzone etniczne śpiewy rodem z twórczości Deep Forest z industrialem i drum and bassem w stylu The Prodigy z albumów Experience i Music for the Jilted Generation. Zresztą, inspiracje twórczością The Prodigy i Deep Forest są dość silnie wyczuwalne niemal na całym albumie, czego dowodem jest również kolejna kompozycja - Wy-to-ja będąca w rzeczywistości przeróbką techno kultowego standardu Aya RL z lat 80, utworu Unikaj Zdjęć pochodzącego z kultowego debiutu płytowego zespołu,  Aya RL (1985), tzw. "Czerwonej".
Wy-to-ja zachowuje sample charakterystycznej partii basowej Unikaj Zdjęć oraz - tylko częściowo - tekst ograniczający się jedynie do przetworzonego „Wy-to-ja” oraz oryginalnie zachowanego "Odbiór". Muzycznie jednak - za wyjątkiem wspomnianej oryginalnej zagrywki basowej - utwór został całkowicie zmieniony łącząc acid house i drum and bass w stylu The Prodigy z albumów Experience i Music for the Jilted Generation z lodowatą elektroniczną przestrzenią i mrocznym, nisko granym syntezatorowym podkładem, co przecież charakteryzowało twórczość The Prodigy pierwszej połowy lat 90.
Calmagon (part II) rozpoczyna jedna z najbardziej znanych melodii lat 90 w Polsce, która wykorzystana została jako dżingiel w reklamie jednej z sieci komórkowych, następnie kompozycja przechodzi w zasadzie w kontynuację materiału z utworu Calmagon pochodzącego z albumu Nomadeus; numer utrzymany jest w klasycznym stylu house i techno z dodatkami sporadycznych, za to wyrazistych riffów gitarowych oraz plemiennych śpiewów przypominających o inspiracji Aya RL twórczością Deep Forest. Utwór wieńczy ta sama chwytliwa i wyrazistsa linia melodii, która go rozpoczęła.
Elle-uti-neyo jest już wyraźnym pójściem w klimaty brytyjskiego rave w morderczym tempie połamanej rytmiki przechodzącej od stylu house po drum and bass na tle brzmienia czerpiącego inspiracje z twórczości The Prodigy, Apollo 440 i brytyjskiej sceny rave. W utworze ponadto pojawiają się etniczne śpiewy i przetworzony (przyśpieszony) rap w wykonaniu Pawła Kukiza.
Również Ray Vee kieruje się w stronę rave, jednak tym razem jest to kurs w stronę niemieckiego rave z utrzymującą się w morderczym tempie stylistyki jungle sekcją rytmiczną na tle chłodnej przestrzeni odznaczającej się melancholią. Numer charakteryzuje się również hardcore'owymi partiami klawiszy w stylu house. Także i tu nie brakuje plemiennych zaśpiewów, niekiedy na przyspieszonych obrotach, co również przynosi skojarzenia z twórczością Deep Forest - zespołu, obok The Prodigy, niezwykle ważnego dla Aya RL tamtego okresu.
Wytchnienie od morderczego tempa przynosi dopiero utrzymana w spokojnym tonie Ameryka (dreadman dub), będąca kolaboracją różnych stylów, od cold wave i ambientu (w tle), przez funk (w gitarowych partiach), po ska (w partiach bassu) i reggae (w sekcji rytmicznej).
Trance'owo-house'owy Lukas (part II) z punkowymi gitarowymi riffami jest de facto powtórką utworu Lukas z albumu Nomadeus. Nieznaczne różnice polegają tylko na niewielkim wyostrzeniu sekcji rytmicznej.
Tytułowa Calma osadzona jest w stylistykach trance i house z elementami etnicznych śpiewów i sporadycznymi riffami gitary; w dalszej części numer przechodzi w formę zbliżoną do Calmagon (part II), choć w znacznie wolniejszym, acid house'owym tempie sekcji rytmicznej.
Na-na-yeah jest z kolei mixem brytyjskiego break beatu spod znaku twórczości niezwykle popularnego wtedy Fatboy Slim i ówczesnego Moby'ego, z polskim post punkiem lat 80. Numer opatrzony jest energicznym rapem Kukiza oraz przyspieszonymi partiami wokalnymi śpiewającymi tytułową frazę „Na-na-yeah”. Kompozycja naprawdę robi niesamowite wrażenie w niczym nie ustępując podobnym tego typu brytyjskim produkcjom.
W formie bonus tracków do albumu został dodany materiał z maxisingla  Aya RL feat. Kukiz - Ameryka; pierwszy  nich to nowa wersja pochodzącego z 1983 roku utworu Jazz (A.D. 1996), w oryginale synth popowo-industrialnego; w nowej wersji utrzymany jest w stylistyce house- electro-pop, choć ociera się także o EBM i industrial. Utwór zachowuje też swoją oryginalną linię melodii (w tym gitarowy riiff i chłodną klawiszową partię) oraz pełną partię wokalną i tekst. Dodany zostaje natomiast ciężki house'owy beat oraz potężny industrialny puls dość mocno przypominający ten z utworu Depeche Mode Everything Counts - niewykluczone nawet, że są to sample z tego utworu. Jazz poprzedza, jak i kończy przesłanie od legendarnego twórcy i organizatora Festiwalu w Jarocinie (prywatnie również przyjaciela i nieoficjalnego członka Aya RL) Waltera Chełstowskiego: "Słuchajcie, tak nie będzie. I od tej strony to ja już parę doświadczeń mam. Można lubić, można nie lubić, nie wolno rzucać." / "(...) - a na rzucanie nigdy się nie zgodzę."
Drugim utworem ze wspomnianego maxisingla, zarazem kończącym cały album jest wokalna wersja utworu Ameryka, którego tekst w całości opiera się na warstwie lirycznej utworu Za Chlebem, pochodzącego z płyty Aya RL (1989), tzw. "Niebieskiej".
Album Calma, choć odniósł spory sukces komercyjny, nie był on już tak spektakularny jak w przypadku Nomadeusa. Mimo wszystko Calma przyniosła Aya RL dwa hity w postaci Calmagon (part II) i Ameryka, zaś sam album jest dziś jedną z najważniejszych płyt polskiego techno.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 699
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 44
Status: Offline

#116807

Post autor: Depeche Gristle »

Vangelis - Spiral, 1977
*****
Style: rock elektroniczny, ambient, new age, cold wave, jazz rock
Obrazek

Konstruktivist ‎– Last Moments Of 1923, 1982;
*****
Style: rock eksperymentalny, drone, rock industrialny, rock psychodeliczny, noise, rock elektroniczny, minimal, dark wave, cold wave, ambient
Obrazek


Spiral - koncept album greckiego multiinstrumentalisty Vangelisa, który ukazał się w grudniu 1977 roku, był też trzecim jego albumem nagrywanym w londyńskim studiu Nemo Studios, które dla Vangelisa okazało się dość szczęśliwym i wyjątkowym miejscem, bowiem dwa dotychczasowe albumy nagrane tamże - Albedo 0.39 i Heaven and Hell - przyniosły artyście światową sławę. Warto też nadmienić, że Vangelis nagrał tam także dwa krążki ze ścieżkami dźwiękowymi do filmów - Do You Hear the Dogs Barking? (1975) i La Fête Sauvage (1976).
W stosunku do dwóch poprzednich albumów studyjnych, na Spiral, który faktycznie był koncept albumem tematycznie inspirowanym przez starożytnego filozofa Lao Tse, Vangelis postanowił zrezygnować z form stricto rockowo-progresywnych i jazz rockowych, kładąc większy akcent na sekwencery, o czym można się przekonać już od pierwszych sekund albumu.
Otwierającą album tytułową 7-minutową kompozycję Spiral rozpoczyna introdukcja wypełniona gęstymi sekwencerowymi pulsami, na których osadza się monumentalna partia klawiszy poprzecinana biciem dzwonów. Potem utwór nabiera transowego podkładu sekwencera, dość przebojowo brzmiącej klawiszowej melodii prowadzącej oraz orkiestrowych akordów. Warto zauważyć prawie całkowity brak sekcji perkusyjnej; poza nielicznymi werblami, rolę sekcji rytmicznej pełni tu sekwencerowy puls. Jedną z ciekawostek, o których warto też wspomnieć, jest fakt wykorzystania fragmentu utworu Spiral latach 80. w czołówce jednego z programów sportowych, emitowanych przez państwową TVP1.
Dla odmiany, Ballad jest całkowicie spokojną, ambientową i wyciszającą kompozycją, stanowiącą trochę powrót do klimatów z Heaven and Hell. Choć nie brakuje tu podniosłych jazz rockowych momentów, to całościowo dominuje tu spokój podkreślany przez dźwięki syntezatora naśladujące ludzką wokalizę, lekko wibrującą ambientową przestrzeń i delikatne, lekko jazzujące partie klawiszy.
W Dervish D (inspired by the Dervish dancer who by his whirling realises the spiralling of the universe) artysta znowu daje pokaz energii poprzez silny puls sekwencera będącego zapowiedzią ery house'u. Numer ponadto zawiera linię melodii z przebojowym refrenem i rozbudowaną na podobieństwo jazzu strofą. Podobnie jak w Spiral, funkcję sekcji rytmicznej przejmuje tu sekwencer, choć tym razem artysta nie rezygnuje z perkusji - jest ona znacznie bardziej subtelna, stanowiąc wsparcie dla sekwecnera. Nie dziwi też fakt niezwykłej taneczności utworu, skoro inspirowany był on tańcem Derwiszy, co sugeruje podtytuł utworu.
To the Unknown Man, to bodaj najpiękniejszy moment całej płyty; w pierwszej części kompozycja opiera się na delikatnym i hipnotyzującym pulsie sekwencera, równie delikatnej ambientowej przestrzeni i niezwykle rozmarzonej i romantycznej melodii prowadzącej. Słychać tu zaczątki przyszłego wielkiego światowego przeboju Vangelisa - Chariots of Fire. W połowie utworu nagle pojawiają się ostre marszowe wojskowe werble i napięcie zaczyna rosnąć, w końcu następuje klasycznie rockowe wejście sekcji perkusyjnej, napięcie opada i kompozycja przechodzi w drugą, finalną część o znacznie bardziej dynamiczniejszym charakterze, z chłodną, lekko drgającą przestrzenią i zimnofalowymi partiami syntezatora.
Całość albumu kończy utwór 3 + 3 z rozwibrowanymi pętlami sekwencera, trochę w stylu Tangerine Dream pierwszej połowy lat 80, chłodną ale subtelną przestrzenią oraz ze zmieniającymi się, opowiadającymi jakąś niezwykłą i nieznaną opowieść klawiszowymi melodiami, dość charakterystycznymi dla twórczości  Vangelisa.
Spiral, podobnie jak dwa poprzednie albumy Vangelisa, również powtórzył sukces komercyjny; dziś jest to jeden z najważniejszych albumów nie tylko w dorobku artysty, ale i dla całego gatunku muzyki elektronicznej oraz rocka.
W 1978 roku Vangelis otrzymał nagrodę Midem International Instrumental za utwór To The Unknown Man.


Last Moments Of 1923 - album brytyjskiego Konstruktivist z najwcześniejszym materiałem, wydanym na kasecie w 1982 roku. W tamtym czasie nazwa formacji różniła się końcówką - dwie ostatnie litery zamienione były miejscami dając nazwę Konstruktivits.
Konstruktivits został założony na początku 1982 roku w Wlk. Brytanii przez Glenna Michaela Wallisa, którego wcześniejsza formacja Heute grająca kautrocka i muzykę eksperymentalną uległa rozwiązaniu.
Glenn Wallis postanowił jednak kontynuować eksperymentalną formułę muzyki również i w swoim autorskim projekcie Konstruktivits, który co prawda nie stał się tak znany jak inne awangardowe brytyjskie grupy pokroju Cabaret Voltaire, Throbbing Gristle czy chociażby Clock DVA i Hula, jednak niewątpliwie Konstruktivits do dziś zaliczany jest do jednych z najbardziej znaczących wykonawców brytyjskiego industrialu oraz brytyjskiej sceny eksperymentalnej i undergroundowej.
Konstruktivits rzecz jasna nie miał szans stać się znanym zespołem, bowiem początki lat 80 były również początkiem pełnej komercjalizacji muzyki; czasy, kiedy muzyka awangardowa trafiała do szerokiej publiczności należały już do zamierzchłej przeszłości, nawet krautrock w Niemczech od kilku lat był już gatunkiem całkiem martwym. Na przekór temu Glenn Wallis zafascynowany krautrockiem nadał swojemu projektowi niemiecką nazwę Konstruktivits; przez pierwsze lata działalności był też jej jedynym muzykiem, dopiero z czasem w twórczości Konstruktivits zaczął pojawiać się wokal, muzyka zaczęła nabierać form bardziej piosenkowych, zaś sam Konstruktivits poszerzył skład do trzech muzyków.
Jednak w 1982 roku Konstruktivits był w pełni eksperymentalnym projektem Glenna Wallisa, który zafascynowany był również sowieckim totalitaryzmem. Nawet dzisiaj dla człowieka z Zachodu ten najkrwawszy i najbardziej zbrodniczy i niesprawiedliwy system jaki kiedykolwiek istniał na Ziemi oraz codzienne w nim życie musiało wywoływać niemałe przygnębienie - ale i fascynacje. Tak jak my współcześnie fascynujemy się ale i zarazem przerażamy się totalitarnym reżimem mordującym ludzi w Korei Północnej.
Last Moments Of 1923 jest w całości poświęcony codziennemu życiu w piekle sowieckiej Rosji epoki schyłkowego Lenina; przeraźliwie mroczna, chłodna i odhumanizowana muzyka idealnie to odzwierciedla - w zasadzie cały album mógłby posłużyć, jako soundtrack do filmu dokumentalnego prezentującego obrazy, jak i materiały filmowe z tamtych czasów, a wszelki komentarz byłby całkowicie zbędny. Potworność życia w leninowskim piekle słychać już od pierwszego utworu albumu - Intro, opartego na lodowatym drone'owo-dark ambientowym podkładzie oraz rozciągłych wyziewach klawiszy. Bardzo podobną strukturę posiadają również kolejne kompozycje: Last Moments oraz Maelstrom, w której pojawiają się mocno przytłumione dźwięki trąbki oraz bardzo odległej, granej jakby zza grubej ściany wysokiej organowej melodii.
Smack oparty jest na kołyszącym się, nisko granym warkotliwym drone'owym podkładzie uzupełnionym o bardziej subtelne, za to chaotyczne klawiszowe i smykowe plamy.
Veer złożona jest z niezwykle wysokiej, lekko wibrującej przestrzeni i nieco bardziej odległych, wysokich i niskich lodowatych podkładów brzmiących, niczym przeciągłe "aaaaaa", które z czasem nabierają siły.
W Armad po raz pierwszy pojawiają się w pełni ułożone i przemyślane akordy w postaci kołyszącego się, ale w określonym i uporządkowanym rytmie sekwencerowego pulsu, przyśpieszającego wraz z pojawieniem się pulsujących syntezatorowych pętli, na które z czasem nakładają się następne - nieco wyższe i wibrujące.
Równie poukładaną strukturę posiada też Konstant, oparty na podkładzie quasi-fortepianowej muzyki, na którą nakłada się znacznie przyśpieszony maszynowy stukot, z czasem dochodzi do tego fabryczne brzęczenie tła oraz klawiszowe pętle. W drugiej części utwór przechodzi w ten sam podkład jak w Armad, choć jest on tutaj bardziej przytłumiony, klimat zaś jest bardziej duszny.
Króciutki, półtoraminutowy eksperymentalny Konstrain, to przeciągłe wyziewy syntezatorowo-organowych dźwięków.
Konvers w całości opiera się różnorakich eksperymentach dźwiękowych, pulsach, wibracjach, echach, pogłosach, efektach taśmowych, etc.
Finalizujący podstawowy set albumu My Tears jest powrotem do brzmień z pierwszej części albumu; numer wypełniony jest niskim drone'owym podkładem, na którym rozbrzmiewają chaotyczne, niekiedy wibrujące syntezatorowe wyziewy i wyładowania.
Serię trzech bonus tracków, niepublikowanych wcześniej utworów, rozpoczyna You Are, We Hate o organowym tle i przetworzonym dźwięku przypominającym wycie wiatru. W drugiej części pojawia się stłumiony, za to w pełni poukładany sekwencerowy puls nadający utworowi industrialnego charakteru. Vital Response to podnoszący się i opadający mroczny podkład, na którego tle słychać uporczywy odgłos przypominający drapanie w tapicerkę, cichnący jednak pod koniec utworu, kiedy wytraca się również efekt wznoszenia i opadania, a całkowitą dominację przejmuje mroczne eksperymentalne drone'owe tło.
Album zamyka Sexes In Solitude oparta na zagrywce gitary akustycznej, na tle której pojawiają się zniekształcone ludzkie głosy, odległe oraz chaotyczne melodie i wreszcie podkład gitary akustycznej zastąpiony zostaje gitarą elektryczną utrzymaną jednak w tym samym tonie. W tym samym momencie pojawia się eksperymentalny, lekko wibrujący i psychodeliczny podkład z licznymi syntezatorowymi wyziewami. W drugiej części kompozycji gitarowy podkład cichnie pozostawiając jedynie eksperymentalne drone'owe tło z licznymi zniekształconymi dialogami.
Warto też wspomnieć o utworze, którego... nie ma - 11 pozycję w setliście zajmować miał bowiem Kome, jednak numer w niewyjaśnionych okolicznościach po prostu przepadł.
Jeżeli ktoś chciałby na chwilę poczuć grozę życia codziennego w piekle jednego z najstraszniejszych reżimów w historii, jakim bez wątpienia był system Leninowski w sowieckiej Rosji, dla tego album Last Moments Of 1923 powinien być lekturą obowiązkową do posłuchania.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 699
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 44
Status: Offline

#116878

Post autor: Depeche Gristle »

Underworld - Dubnobasswithmyheadman, 1993;
******
Style: new wave, house, electro, cold wave, electro pop, break beat, techno, rock psychodeliczny, trip hop, ambient, jazz, soui, reggae
Obrazek


Dubnobasswithmyheadman - trzeci i przełomowy w twórczości brytyjskiej formacji Underworld album studyjny, który ukazał się 24 stycznia 1994 roku, zaś na rynku muzycznym w USA  promocja albumu nastąpiła pół roku później - 26 lipca 1994 roku.
Żeby jednak poznać genezę powstania Dubnobasswithmyheadman należy się cofnąć o pięć lat, do 1989 roku. Underworld miał już  na koncie dwa albumy wydane nakładem amerykańskiej wytwórni  Sire Records - Underneath the Radar (1988) i Change the Weather (1989) - oba utrzymane w stylistyce new wave łączącej rocka z synth popem, trochę w stylach The Cure i gitarowego oblicza New Order. Oba albumy, mimo zakrojonej na szeroką skalę promocji i efektownych teledysków do utworów singlowych prezentowanych na antenie MTV okazały się komercyjną porażką. Nie pomogła nawet trasa koncertowa promująca album Change the Weather, podczas której  Underworld grali supporty przed Eurythmics - wówczas gwiazdą formatu światowego.
Po skończonej trasie koncertowej w drugiej połowie 1989 roku, Underworld w dotychczasowej formie i składzie przestał w zasadzie istnieć; Karl Hyde został w Stanach, gdzie w Prince's Paisley Park Studios w Minneapolis brał udział w nagraniach studyjnych wraz z zespołem Blondie jako muzyk sesyjny, natomiast gitarzysta i klawiszowiec Rick Smith związał się muzycznie z DJ-em Darrenem Emersonem, którego poznał za pośrednictwem swego szwagra.
Przełom lat 80. i 90. był okresem wielkiej eksplozji popularności acid house'u; na listach przebojów królowali wykonawcy wykorzystujący ten nurt pokroju The KLF, C+C Music Factory czy Snap! W kierunku stylu acid house, łącząc go z synth popem, zwrócili się Pet Shop Boys, Cabaret Voltaire i The Beloved.
Zapewne w tamtym czasie muzycy Underworld, po braku sukcesu ich dwóch albumów, nawet nie myśleli o nagrywaniu więcej pod tym szyldem. Na początku lat 90. Rick Smith i Darren Emerson założyli nowy projekt o nazwie Lemon Interrupt coraz bardziej zagłębiając się w nurt acid house i techno, wkrótce dołączył do nich także Karl Hyde. W 1992 roku trio wydało single w stylistyce techno / house: Dirty / Minneapolis i Bigmouth / Eclipse, zapowiadające kierunek ich dalszego rozwoju muzycznego.
W 1993 roku muzycy postanowili jednak ponownie wrócić pod szyld zespołu Underworld, z którego ze starego składu pozostali jedynie Karl Hyde i Rick Smith, zaś zespół personalnie wzmocnił Darren Emerson.
W tymże 1993 roku zespół przystąpił do nagrywania nowego materiału na trzeci album studyjny, którego poprzedziły single w stylistyce techno i house - Rez i MMM...Skyscraper I Love You - zapowiadające ogromną zmianę w dotychczasowej twórczości zespołu. Tym samym powtórzył się niemal bliźniaczy scenariusz z przypadku zespołu The Beloved, który w 1987 roku, podobnie jak Underworld, wydał album Where It Is utrzymany w stylistyce gitarowego new wave i synth pop, który nie przyniósł formacji sukcesu komercyjnego, po czym The Beloved praktycznie rozpadł się, ograniczając szeroki skład do zaledwie duetu, przechodząc w stylistykę acid house łączoną z synth popem, co przyniosło formacji sukces komercyjny.
Jednak w odróżnieniu od The Beloved, Underworld poszedł ścieżką wytyczoną na początku lat 90. przez Cabaret Voltaire, w stronę stylistyki techno i minimal, inaczej jednak niż Cabaret Voltaire, nie rezygnując ze standardowej formy linii wokalnych.
Dziwaczny tytuł albumu „Dubnobasswithmyheadman" był wynikiem... pomyłki, bowiem, jak przyznał w jednym z wywiadów Karl Hyde, po prostu źle odczytał zapis dokonany przez Ricka Smitha na kasecie demo.
Album otwiera singlowy Dark & Long z klasycznie house'owo-trance'ową rytmiką i pulsującym podkładem sekwencera zaczerpniętym z kultowego przeboju disco I Feel Love z repertuaru Donny Summer. Tło stanowi wznosząca się i opadająca chłodna syntezatorowa melodia oraz klasycznie house'owe zagrywki, doskonale współgrające z rytmiką i sekwencerowym podkładem. Całości dopełnia dość ponury, choć leniwie sączący się wokal.
Singlowy Mmm Skyscraper I Love You, znany jeszcze na długo przed premierą albumu, rozciągnięty jest do 13 minut. Numer utrzymany jest w klasycznie acid house'owej stylistyce podkręconej trance'owym beatem i pulsem sekwencera; partie wokalne są jakby bardziej ożywione. Z czasem rytm i puls wyciszają się i utwór przechodzi w drugą część, która mogłaby być oddzielną kompozycją, utrzymaną w trip-hopowym rytmie i z ambientową oprawą. Delikatne partie wokalne ograniczają się tu jedynie do wielokrotnie powtarzanego tekstu „Like I feel you. like I feel you. like I feel you. like I feel you..."
Praktycznie instrumentalny, nie licząc wsamplowanych pojedynczych słów i szamańskich wokaliz, Surfboy podkręca o wiele szybsze tempo łączące klasycznie house'owy beat z break beatową rytmiką na tle trance'owych pulsów i pętli oraz chłodnej syntezatorowej przestrzeni pojawiającej się w drugiej części utworu.
Spoonman przypomina klasyczny styl acid house z przełomu lat 80. 80. oparty o jednostajny beat i gęsty puls sekwencera. Wokal w refrenie jest częściowo przetworzony, zaś w strofie surowy i chłodny, niekiedy przechodzący niemal w mantrę.
W Tongue Underworld wracają do swojej twórczości z lat 80. Piosenka jest niezwykle spokojna, wręcz senna, łącząca psychodelę, new wave i ambient; delikatna, acz wyraźna solówka gitarowa rozbrzmiewa na tle organowego tła, partie wokalne łączą senność z melancholią. Kompozycję uzupełniają wysokie zagrywki klawiszy i  odległy leniwy rytm perkusyjny.
Singlowy Dirty Epic zbudowany jest na delikatnym house'owym rytmie opartym na organowym tle i gęstym podkładzie gitary basowej. Nie brakuje tu elektronicznych pętli i udziwnionych dźwięków, a nawet glam rockowych gitarowych ozdobników, wokal zaś jest z pogranicza jawy i snu. To najlepszy moment całego albumu.
Kolejny numer singlowy, Cowgirl, przypomina nieco klimaty The Prodigy z albumów Experience i Music for the Jilted Generation, choć Cowgirl ma nieco lżejszy charakter, łączy w sobie stylistykę house i break beat z nurtem rave. Wokale są tu niemal rapowane, przetworzone, brzmiące niczym perfidnie przepuszczone przez przez stare radio tranzystorowe lub krótkofalówkę.
Dający chwilę spokoju i relaksu River Of Bass to z całą pewnością jeden z najciekawszych momentów całego albumu, zupełnie różny od reszty. Także i tu mamy powrót do twórczości Underworld z lat 80. W River Of Bass zespół, zarówno muzycznie jak i wokalnie, odwołuje się do twórczości Can z początków lat 70. Utwór łączy jazz, reggae, soul i ambient z psychodelą.
Album finalizuje numer M.E. oparty na gęstej sekcji gitary basowej i trip-hopowym podkładzie rytmicznym na tle chłodnej syntezatorowej przestrzeni i wysokich elektronicznych pętli. Dodatkiem są też długie i rozbudowane partie fortepianu. Wokale charakteryzują się ciepłem i dość pogodnym nastrojem.
Zmiana stylistyczna w muzyce Underworld okazała się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę; album Dubnobasswithmyheadman odniósł ogromny sukces komercyjny docierając do 12. miejsca na UK Albums Chart, 12. miejsca na UK Dance Albums oraz 34. miejsca na UK Independent Albums. W Wlk. Brytanii album otrzymał status Złotej Płyty, w USA sprzedał się w nakładzie 56 tys. egzemplarzy, torując tym samym Underworld drogę do wielkiej światowej kariery.
Dubnobasswithmyheadman został entuzjastycznie przyjęty zarówno przez słuchaczy jak i krytyków. Album stał się jedną z najważniejszych płyt lat 90. mającą ogromny wpływ na muzykę elektroniczną i klubową po dziś dzień. Album miał bezpośredni wpływ na twórczość wykonawców pokroju m.in. The Chemical Brothers, Moderat, Radiohead czy Schiller, w Polsce zaś do inspiracji nim przyznawali się m.in. Agressiva 69 i Kafel.
Nawet sami muzycy Underworld uważają album Dubnobasswithmyheadman za swój faktyczny debiut - i ciężko im się dziwić.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 699
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 44
Status: Offline

#116914

Post autor: Depeche Gristle »

Heldon II - Allez Teia, 1974;
*****
Style: krautrock, rock eksperymentalny, rock elektroniczny, art-rock, drone, acoustic rock, electro, jazz, ambient, dark wave, cold wave
Obrazek


Allez Teia - drugi album francuskiej formacji eksperymentalnej Heldon, nagrywany w 1974 roku w paryskim studiu Schizo, ukazał się na początku 1975 roku.
Począwszy od  Allez Teia, przez następne albumy, do nazwy Heldon dodawano chronologiczną do wydanego albumu cyfrę; w przypadku Allez Teia była to rzymska cyfra "II", stąd też pełna nazwa wydawnictwa brzmi: Heldon II - Allez Teia. Taki zabieg nie był żadną nowością wśród awangardowych zespołów, czynił tak m.in. brytyjski zespół rocka elektronicznego White Noise.
Inną nowością było poszerzenie składu zespołu do formy duetu, Richard Pinhas - George Grunblatt, uzupełnionego o dodatkowych muzyków: Alaina Renauda (gitara) i Alaina Bellaiche'a (bass) - wszyscy, za wyjątkiem Alaina Bellaiche'a, brali już udział jako muzycy sesyjni w nagraniu debiutanckiego longplaya Heldonu - Electronique Guérilla (1974).
George Grunblatt został nie tylko oficjalnym muzykiem Heldonu, był też autorem i współautorem znacznej części materiału zawartego na Allez Teia, albumu podzielonego zasadniczo na dwie części - pierwszą art-rockowo-gitarową, inspirowaną twórczością King Crimson, Roberta Frippa i Briana Eno, oraz drugą, syntezatorową (za wyjątkiem  utworu zamykającego album), inspirowaną w głównej mierze niemieckim krautrockiem.
Album otwiera utwór In the Wake of King Fripp otwarcie odwołujący się do twórczości Roberta Frippa oraz stanowiący parafrazę tytułu albumu King Crimson - In the Wake of Poseidon (1970). Utwór stanowi połączenie ciepłego, akustycznie gitarowego podkładu i chłodnej ambientowej, lekko wibrującej melotronowej przestrzeni z nielicznymi odległymi i przetworzonymi, art-rockowymi riffami gitarowymi.
Aphanisis, autorstwa George'a Grunblatta, oparty jest wyłącznie na partiach akustycznych gitar; numer ma wyraźne zabarwienie jazzowe. 
Omar Diop Blondin, autorstwa Richarda Pinhasa, składa się z czysto brzmiącego ciepłego gitarowego podkładu oraz przeciągłych, przetworzonych riffów gitarowych, granych zarówno wysoko, jak i nisko.
Niespełna 2-minutowa miniatura Moebius, autorstwa George'a Grunblatta, rozpoczyna drugą, syntezatorową część albumu. Kompozycja opiera się na energicznych sekwencerowych i klawiszowych pulsach i nisko granym syntezatorowym tle. Utwór jest hołdem wyrażonym dla szwajcarskiego instrumentalisty, muzyka krautrockowych grup Cluster i Harmonia Dietera Moebiusa, co dowodzi, jak wielki wpływ na twórczość Heldonu miała niemiecka scena krautrockowa.
Ponad 12-minutowa kompozycja Fluence: Continuum Mobile / Disjonction Inclusive, autorstwa Richarda Pinhasa, rozłożona jest na dwie części; pierwsza, zaledwie 2-minutowa, to mroczna syntezatorowo-drone'owa muzyka tła, po której następuje kilkusekundowa przerwa, za nią zaś rozpościera się kompozycja, która rozwija się powoli, od niskiego syntezatorowego drone'owego tła, przez nakładające się na nie melotronowe przestrzenie, które w końcu cichną zastąpione z czasem sekwencerowo-syntezatorowymi pulsami znanymi już z miniaturki Moebius w finale utworu.
St Mikael Samstag am Abends charakteryzuje się brzęczącym, mrocznym i psychodelicznym syntezatorowym, lekko zachwianym drone'owym podkładem, syntetycznymi efektami i delikatną, choć narastającą chłodną melotronową przestrzenią. W trakcie trwania utworu, w jego połowie, pojawia się podkład gitary akustycznej, melotronowa przestrzeń staje się wyraźniejsza, wreszcie brzmienie melotronu cichnie, zastąpione art-rockowymi, przetworzonymi i mocno stłumionymi riffami gitarowymi w stylu Roberta Frippa.
Album zamyka niezwykle ciepły numer autorstwa Richarda Pinhasa - Michel Ettori -  oparty wyłącznie na partiach akustycznych gitar zabarwionych muzyką latynoską i jazzem.
Swoisty dualizm albumu Allez Teia świadczy o pewnym poszukiwaniu własnej tożsamości muzycznej Heldonu; niemal równy podział na część art-rockową i syntezatorową jest próbą wyboru między dwoma obliczami muzyki zespołu na wczesnym etapie jego istnienia. I chociaż ostatecznie na następnych albumach Heldonu przeważyła opcja syntezatorowa, to art-rock nie zniknął całkowicie z twórczości Heldonu - zawsze na kolejnych płytach sygnowanych nazwą Heldon pojawiały art-rockowe momenty.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 699
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 44
Status: Offline

#116915

Post autor: Depeche Gristle »

Heldon IV - Agneta Nilsson, 1976;
******
Style: krautrock, rock elektroniczny, rock eksperymentalny, rock industrialny, dark wave, cold wave, rock psychodeliczny, noise, drone, art rock, acoustic rock, jazz
Obrazek


Agneta Nilsson - czwarty album studyjny francuskiej formacji eksperymentalnej Heldon, nagrywany między wrześniem 1975, a styczniem 1976 roku w paryskich studiach Schizo Studio i Davout, ukazał się w pierwszym kwartale 1976 roku. Tak samo jak w przypadku poprzednich albumów Heldonu, do nazwy zespołu została dodana chronologiczna do kolejności wydanego albumu cyfra - w tym przypadku rzymska "IV", co daje pełną nazwę wydawnictwa: Heldon IV - Agneta Nilsson.
Album "Agneta Nilsson" nosi imię i nazwisko artystki-fotografki Agnety Nilsson, autorki okładek do kilku albumów Heldonu oraz solowych płyt Richarda Pinhasa, a prywatnie jego partnerki. Do współpracy przy nagraniu albumu, stojący na czele Heldonu Richard Pinhas zaprosił muzyków sceny zeuhlowej Michela Ettoriego, znanego z Weidorje, Gérarda Prévosa z ZAO i Philiberta Rossiego oraz znanych już sobie ze wcześniejszej współpracy nad poprzednimi albumami instrumentalistów: Patricka Gauthiera, Coco Roussela i Alaina Bellaiche.
Wydawnictwo  ma charakter koncept-albumu; cztery z pięciu kompozycji traktowane są jako perspektywy tworzące jeden wspólny wątek, stąd ich wspólny tytuł "Perspective".
Album rozpoczyna ponad 10-minutowa Perspective I (Ou Comment Procède Le Nihilisme Actif) z tłem wypełnionym delikatnym szumem, na który nakłada się rozległa, mroczna i warkotliwa, nisko grana syntezatorowa przestrzeń ściśle związana z analogową linią melodii. Całość osadzona jest na leniwym i delikatnym tempie archaicznego automatu perkusyjnego. Pod koniec utworu sekcja rytmiczna ustępuje (choć na krótki moment powraca), pozwalając syntezatorowym i mellotronowym sekcjom na całkowitą dominację.
Nieco ponad 3-minutowy Perspective II zbudowany jest ze znanych już z poprzednich albumów Heldonu klawiszowych pętli i syntezatorowych pulsów, choć te drugie są dość subtelne. Całość uzupełniają serie przetworzonych gongów, dzwonków i pojedynczych perkusyjnych werbli.
Blisko 11-minutowy Perspective III (Baader-Meinhof Blues), z jasnym lewicowym przesłaniem, oparty jest na gęstym sekwencerowym pulsie i szybko falującej pętli. Z czasem w tle utworu pojawiają się odległe i przetworzone, art-rockowe riffy gitarowe o dość agresywnym wymiarze, które jednak w drugiej części kompozycji milkną. Jednak zwraca tutaj uwagę charakterystyczny, idący w parze z falującą syntezatorową pętlą podkład gęstego industrialnego sekwencerowego pulsu, będącego bodaj pierwowzorem dla nurtów techno i rave.
Króciutki, ledwie 3-minutowy Intermède & Bassong, jako jedyny na płycie utwór autorstwa Michela Ettoriego, stanowi przerywnik od głównej tematyki albumu; numer oparty jest wyłącznie na delikatnych partiach gitarowych o zabarwieniu art-rockowo-jazzowym oraz dosyć głębokim podkładzie gitary basowej. Kompozycja została nagrana w duecie Michel Ettori (gitara) - Gérard Prévost (bass), bez jakiegokolwiek udziału Richarda Pinhasa.
Całą drugą część longplaya wypełnia blisko 22-minutowa, trzyczęściowa suita Perspective IV. Pierwsza część jest art-rockowa, oparta na tych samych motywach gitarowych co Intermède & Bassong, choć szybko nakładają się na nie wysoko zawieszone długie art-rockowe riffy gitarowe i syntezatorowe przetworzenia, które z czasem wyciszają  art-rockową część pierwszą, przechodząc w część drugą, rozpoczętą przez brzęk transformatora, na tle którego rozbrzmiewają syntezatorowe przetworzenia, gongi, dzwonki, pojedyncze perkusyjne werble i wreszcie subtelny, transowo-industrialny, nisko grany puls sekwencera wkomponowany w brzęk transformatora. Z czasem pojawia się drugi, nieco wyższy, ale równie subtelny puls sekwencera, na całości zaś pobrzmiewają długie art-rockowe riffy gitarowe w stylu Jimi'ego Hendrixa, wreszcie do akcji wkracza klasycznie rockowa sekcja perkusyjna, dając tej części kompozycji całkowitą spójność, tworząc połączenie industrialu i art rocka. Całość dopełniają długie solówki klawiszowe o zabarwieniu jazzowym. Druga część subtelne przechodzi w część trzecią, wyciszając się i całkowicie ustępując miejsca gęstemu industrialnemu sekwencerowemu pulsowi, który podobnie jak ten z Perspective III (Baader-Meinhof Blues), jest pierwowzorem dla nurtów techno i rave, a nawet IDM i EBM! Na tle sekwencerowego pulsu pojawiają się, na początku ospałe i subtelne, progresywne partie perkusji, które powoli i miarowo przybierają na intensywności i sile, wreszcie także i prędkości, z czasem także sekwencerowy puls zagęszcza się, pojawiają się syntezatorowe efekty, tło utworu jest mroczne, chłodne i dość odległe i, dość nieoczekiwanie, praktycznie w kulminacyjnym momencie, cały utwór nagle i drastycznie kończy się, sprawiając wrażenie jakby niedokończonego, pozostawiając efekt niedopowiedzenia.
Cały utwór Perspective IV został przez Richarda Pinhasa zadedykowany Patrickowi Gauthierowi, po nagraniu albumu na stałe przyjętemu w skład Heldonu.
Agneta Nilsson jest jednym z najlepszych albumów wydanych pod szyldem Heldon, inspirowany niewątpliwie niemiecką sceną krautrockową, wywarł ogromny wpływ na wczesną brytyjską scenę industrialną, a także na późniejsze nurty acid house i techno.
Agneta Nilsson był też pierwszym albumem Heldonu wydanym w USA, choć z dwuletnim poślizgiem w stosunku do pierwowzoru, także pod zmienionym tytułem "IV" i, niestety, niepotrzebnie edytowanym pod względem zawartości.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 699
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 44
Status: Offline

#116917

Post autor: Depeche Gristle »

Nowy Horyzont - No Sky Is The Limit, 1993;
******
Style: rock industrialny, metal, dark wave, cold wave, rock elektroniczny, noise, synth pop, house, ebm, trip hop, gothic, nowa fala
Obrazek


No Sky is the Limit - pierwszy pełnowymiarowy album legendarnej śląskiej formacji Nowy Horyzont, wydany pierwotnie na kasecie w 1993 roku, nakładem niemieckiego labelu SPV Records.
Nowy Horyzont powstał w Katowicach 1984 roku, po rozwiązaniu punkowego zespołu Strefa Niebezpieczna, z którego wywodził się gitarzysta i wokalista Bogdan „Żaba" Lewandowski będący założycielem Nowego Horyzontu, którego skład uzupełnili śląscy muzycy: wokalista Adam Białoń, basista Jacek Wiekiera oraz klawiszowiec Adam Radecki.
W odróżnieniu od punkowego Strefa Niebezpieczna, Nowy Horyzont skłaniał się początkowo ku nowej i zimnej fali inspirowanej głównie twórczością Joy Division, z czasem w większym stopniu stawiając na brzmienia elektroniczne, inspirowane przede wszystkim twórczością Cabaret Voltaire, Depeche Mode, Kraftwerk, Ministry, Suicide czy D.A.F., stając się tym samym jednym z pierwszych pionierów rocka industrialnego w Polsce.
W latach 1985 i 1986 Nowy Horyzont wystąpił na kultowym festiwalu FMR Jarocin, stając się tym samym jednym z najważniejszych zespołów alternatywnych w kraju obok m.in. Variete, Made in Poland,  One Milion Bulgarians czy 1984. W drugiej połowie lat 80. trudny charakter lidera zespołu, Bogdana Lewandowskiego, sprawił, że Nowy Horyzont w zasadzie zawiesił działalność nie wydając żadnego studyjnego materiału, zaś jego muzycy angażowali się pod innymi szyldami jak Garaż w Leeds, Düsseldorf czy Zilch.
Nowy Horyzont powrócił reaktywując się dopiero na początku lat 90. Nowy skład Nowego Horyzontu tworzyło teraz trio: Bogdan Lewandowski, Adam Białoń i Zbyszek Olko. Czas pierwszej połowy lat 90. był dość specyficzny, bowiem po upadku komunizmu w kraju, w którym panowała niesamowita bieda dotykająca w szczególności Śląsk, gdzie kolejno upadały zakłady przemysłowe, co też miało niemały wpływ na twórczość zespołu, który początkowo wykazuje zainteresowanie niezwykle popularną wtedy amerykańską i brytyjską sceną acid house'ową, jednak pierwsza połowa lat 90. to też dominacja brytyjskiej i amerykańskiej sceny industrialnej będącej dodatkowo pod wpływem nurtu grunge. Muzyka zespołów pokroju Ministry, Nine Inch Nails, Nitzer Ebb, The Young Gods czy Skinny Puppy przybrała o wiele mroczniejsze, bardziej gitarowe oblicze ocierające się o metal, w tym też kierunku postanowili pójść muzycy Nowego Horyzontu.
Upadek komunizmu i wolny rynek dawały o wiele większe możliwości wydania materiału własnym sumptem, co było praktycznie niemożliwe w czasach PRL.
W 1992 roku ukazało się pierwsze wydawnictwo Nowego Horyzontu zatytułowane po prostu „Nowy Horyzont" w formie kasety zawierającej dema nagrane na początku lat 90. Ciężkie industrialne brzmienie łączone z acid house'owym stylem wzbudziło zainteresowanie zespołem ze strony lokalnej telewizji TV Katowice, która zaprosiła muzyków do realizacji kilku krótkich form telewizyjnych przy współpracy z reżyserem Adamem Sikorą.
Nowy Horyzont stał się częścią młodej polskiej sceny industrialnej tworzonej wówczas przez takie zespoły, jak  m.in. Agressiva 69, Hotel Dieu, Wieloryb, Hedone, Jude, LD, Jesus Chrysler Suicide.
Zwycięstwo na Rock Festiwalu w  Kielcach w 1993 roku otworzyło zespołowi drogę do podpisania kontraktu z niemiecką wytwórnią SPV i nagrania pierwszego pełnowymiarowego albumu zatytułowanego No Sky is the Limit, choć również tylko w formie kasety.
No Sky is the Limit idzie już w znacznie mroczniejsze i gitarowe rejony ocierające się o metal, o czym świadczy otwierający album U.D.L. Syndrome utrzymany w klimacie twórczości Ministry z przełomu lat 80. i 90., z agresywnymi riffami gitarowymi, ciężkimi uderzeniami automatu perkusyjnego, industrialnym pulsem, mroczną  i lodowatą elektroniczną oprawą melodyczną oraz szorstkim i gardłowym wokalem Adama Białonia w stylu Ala Jourgensena - wokalisty Ministry.
Hill Of Clouds, choć pozbawiony jest gitarowych riffów i oparty przede wszystkim na chłodnej elektronice, jest równie agresywny jak U.D.L. Syndrome, głównie za sprawą dynamicznego, choć połamanego beatu automatu perkusyjnego i szorstkiego wokalu. Kompozycja opatrzona jest głęboką sekcją basu, z gościnnym udziałem Jacka „Hansa” Raciborskiego, i stłumionymi samplami gitarowych riffów. Całość przypomina dokonania Front Line Assembly z początku lat 90.
Disgust z równomiernym beatem sekcji rytmicznej, industrialnym pulsem, chłodnymi, retrospektywnymi solówkami klawiszy w stylu lat 80. oraz mrocznym elektronicznym tłem, przypomina stylistykę Front 242 z przełomu lat 80. i 90. Jedno pozostaje niezmienne: agresywny i szorstki wokal Adama Białonia.
Ghost (Language Of Angels) to znowu powrót do klimatu industrialnego metalu rodem z twórczości Ministry z przełomu lat 80.i 90. Numer charakteryzuje się mocnym uderzeniem automatu perkusyjnego, agresywnymi riffami gitarowymi, choć też z jednej strony względnie delikatnymi analogowymi solówkami klawiszy, z drugiej zaś strony mrocznym, nisko granym podkładem syntezatorowym, idealnie zintegrowanym z perkusyjnym pulsem w stylu Kraftwerk, do tego wszystkiego dochodzi niezwykle chropowaty wokal.
Ring z kolei odwołuje się do twórczości Nine Inch Nails pierwszej połowy lat 90. Utwór opiera się na wyrazistej sekcji perkusyjnej i gęstym pulsie sekwencera, by w refrenie nabrać charakteru niesamowitej metalowo-industrialnej połajanki w morderczym tempie podsycanej przez agresywne wrzaski wokalisty. W drugiej części utworu chwilę wytchnienia daje chłodna przestrzeń klawiszy, by znów wrócić od szaleńczej ekstazy. 
Mind We Are New Horizon Crew jest klasycznie industrialno-metalowym numerem w klimacie łączącym style Ministry i Psychic TV z początków lat 90. Piosenkę kończy warkotliwe syntezatorowe interlude.
U.D.L. Syndrome (Mono Version) jest spowolnioną wersją utworu otwierającego album. Wersja Mono Version charakteryzuje się ociężałym, choć piekielnie mocnym podkładem rytmicznym, agresywnymi riffami gitarowymi, brak jest tu chłodnej elektronicznej przestrzeni, są za to solówki klawiszy brzmieniowo utrzymane w stylu Vox Continental. Także i tu nieodparcie słychać wszechobecnego ducha Ministry.
Siła (Electro-industrial Version) znana jest już z wydawnictwa „Nowy Horyzont" z 1992 roku; w wersji No Sky Is The Limit numer łączy stylistykę acid house z industrialem. Słychać tu wpływy brzmieniowe i stylistyczne m.in. My Life With the Thrill Kill Kult, Information Society oraz... Düsseldorfu. Sekcja wokalna - jedyna na albumie śpiewana po polsku - została w całości przetworzona.
Zamykający album Suggestions 7 (de facto to „zakodowany" utwór tytułowy) jest powrotem do stylistyki Ministry z albumu The Mind is a Terrible Thing to Taste (1989), choć numer ma bardziej gotycki wyraz, głównie poprzez przytłumienie brzmienia gitar i większemu wyeksponowaniu chłodnej elektronicznej przestrzeni. Sekcja automatu perkusyjnego nawiązuje stylem do metalu, w warstwie wokalnej zaś słychać nieodpartą fascynację stylem Ala Jourgensena. W drugiej części kompozycji słychać industrialny puls zgrany z falującą pętlą klawiszy.
No Sky is the Limit jest dziś jednym z najważniejszych i kultowych polskich albumów rocka industrialnego doskonale nawiązującym do ówczesnej twórczości Ministry, co musi budzić szacunek przez wzgląd na czasy i okoliczności, w których powstawał.
W 2020 roku album doczekał się reedycji w formie winylowej i CD nakładem wytwórni Requiem Records.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 699
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 44
Status: Offline

#116918

Post autor: Depeche Gristle »

Richard H Kirk - Dasein, 2017;
******
Style: rock industrialny, noise, cold wave, dark wave, rock elektroniczny, drone, house, minimal, electro, synth pop, experimental, ambient, new wave
Obrazek


Dasein - ostatni solowy album Richarda H. Kirka, pioniera rocka industrialnego, znanego przede wszystkim jako założyciel i frontman legendarnej industrialnej formacji Cabaret Voltaire.
Richard Harold Kirk prowadził także - a może i przede wszystkim - karierę solową, którą rozpoczął już w 1980 roku, co nie przeszkadzało mu w działalności w macierzystym zespole aż do 1994 roku i rozwiązania Cabaret Voltaire. W tym samym okresie Kirk, oprócz albumów firmowanych własnym nazwiskiem, wydawał pod szyldami licznych, blisko 40 (!) swoich autorskich projektów, z których do najważniejszych zaliczyć można Electronic Eye i Sandoz. Wszystkie one obracały się muzycznie w kręgach stylu IDM, house, dub, ambient i minimal, którymi Richard Kirk zafascynował się jeszcze pod koniec lat 80., i które początkowo przeniósł do twórczości w Cabaret Voltaire.
Lata 2000. to stopniowy powrót Kirky'ego do stylistyki industrialnej, którą firmował przede wszystkim własnym nazwiskiem, wreszcie w 2009 roku reaktywował działalność Cabaret Voltaire, choć już bez udziału dawnego wokalisty, Stephena Mallindera, z którym zresztą Kirky od dłuższego już czasu pozostawał w nienajlepszych, by nie powiedzieć, że w dość chłodnych stosunkach.
W latach 2012-15 Richard H. Kirk w swoim kultowym studiu Western Works Studios w Sheffield pracował nad swym solowym albumem Dasein, którego premiera nakładem niezależnej wytwórni Intone, nastąpiła 30 czerwca 2017 roku. Dasein jest zdecydowanym powrotem do rockowo-industrialnych korzeni Kirky'ego oraz do tekstowo-wokalnej formuły twórczości, choć trudno mówić tu o formie stricte piosenkowej, bowiem pełnowymiarowy tekst i wokal posiadają tylko cztery z dziewięciu utworów albumu, a i sama sekcja wokalna najczęściej ukryta jest pod grubym i ciężkim kocem warstwy muzycznej.
Album otwiera Lets Jack z prostym i jednostajnym beatem sekcji rytmicznej współgrającym z powtarzalną sekwencją basową. Przestrzeń wypełnia syntezatorowy noise na psychodelicznie-organowo brzmiącym tle uzupełnionym o lekko przetworzone krzykliwe wokalne frazy. Całości dopełnia wibrująca analogowa solówka klawiszowa.
Wokalny Lear Jet oparty jest na lodowatej przestrzeni, połamanej, choć powtarzalnej rytmice, odległych przesterach gitarowych, syntezatorowych sekwencjach i białych szumach. Pod grubą warstwą muzyczną schowana jest mocno przytłumiona, głęboka sekcja wokalna. Utwór odwołuje się do twórczości Cabaret Voltaire z albumów The Voice of America, Red Mecca oraz 2x45.
Nuclear Cloud jest wyraźnym hołdem dla twórczości francuskiej formacji eksperymentalnej Heldon, która w latach 70. wywarła ogromny wpływ na twórczość Cabaret Voltaire i Richarda H. Kirka, i której wpływy wyraźnie słyszalne są w utworze zbudowanym na gęstym pulsie sekwencera rodem z twórczości Heldonu z albumów Agneta Nilsson (1976) i Interface (1977); struktura rytmiczna jest dość prosta i jednostajna, pulsujący podkład otacza przestrzeń przesterowanych riffów gitarowych w stylu frontmana Heldonu, Richarda Pinhasa, są też liczne przetworzone groovy, kolorytu zaś dodają analogowe solówki klawiszy. Gdzieś dopiero na trzecim planie pojawia się zniekształcona i odległa, powielona zwielokrotnionymi echami krzykliwa warstwa wokalna.
 Do It Right Now charakteryzuje powtarzalny sekwencerowy puls i klawiszowa solówka w oparciu na połamanej rytmice. W tle słychać ciągle powtarzane wycie syreny, groovy, przetworzone syki, przestery gitarowe oraz, tym razem nieprzetworzoną, choć wyciszoną sekcję wokalną opartą na deklamacji. Numer przypomina wczesne dokonania Cabaret Voltaire z pierwszej połowy lat 70.
New Lucifer/The Truth Is Bad, podobnie jak Nuclear Cloud, jest odwołaniem się do twórczości Heldonu; pierwsza część kompozycji oparta jest na mrocznym, drone'owym, nisko granym syntezatorowym tle przypominającym klimaty Heldonu z płyt It's Always Rock and Roll (1975) i Agneta Nilsson (1976). Słychać tu przestery gitarowe w stylu Richarda Pinhasa i analogowe partie klawiszy, warstwa wokalna jest przetworzona i zniekształcona. W drugiej części pojawia się technoidalny beat automatu perkusyjnego, transowy puls sekwencera i przetworzone perkusyjne pulsy w stylu Kraftwerk; utwór staje się kolaboracją house'u, drone'u i industrialu.
Radioactive Water charakteryzuje się prostym i jednostajnym beatem sekcji rytmicznej do złudzenia przypominającym ten z utworu Depeche Mode - I Feel Loved z albumu Exciter (2001), industrialnym podkładem, organowo-analogowym psychodelicznym tłem, spontanicznymi solówkami klawiszowymi oraz partiami gitar z czasów twórczości w Cabaret Voltaire z okresu albumów The Voice of America, Red Mecca i 2x45.
Invasion Pretext oparty jest na szybkim podwójnym industrialnym pulsie, powtarzalnej sekwencji klawiszowej oraz połamanym podkładzie rytmicznym przypominającym dokonania The Prodigy. Pojawiają się tu spontaniczne partie instrumentalne, jak partie skrzypiec, analogowe solówki klawiszy, czy zagrywki gitary. Są też i epizody wokalne.
20 Block Lockdown jest de facto kontynuacją (a w zasadzie drugą częścią) Heldonowskiego Nuclear Cloud, choć już instrumentalną - brak jest tu sekcji wokalnej.
Zamykający album Sub/Antarctic/H20 w znacznej mierze jest instrumentalną kontynuacją utworu Lear Jet, z którego pochodzi chłodna przestrzeń, jednakże Sub/Antarctic/H20 jest znaczne bardziej minimalistyczny, wypełniony szumami, noise'ami, odległymi partiami klawiszowymi i przesterami gitarowymi.
Z całą pewnością Dasein jest najlepszym albumem Richarda H. Kirka od czasów lat 80. Jest to w pełni udany powrót do korzeni i jeden z najlepszych albumów industrialnych ostatniego 20-lecia.
Niestety Dasein okazał się być też ostatnim albumem Richarda H. Kirka sygnowanym jego nazwiskiem. W 2020 roku artysta wydał album Shadow of Fear pod szyldem legendarnego Cabaret Voltaire, z którym jeszcze w marcu i kwietniu 2021 roku wydał dwa minialbumy: Dekadrone i BN9Drone. We wrześniu 2021 Kirky padł ofiarą światowej pandemii covid19, która szczególnie dotkliwe śmiertelne żniwo zebrała w Wielkiej Brytanii; artysta niespodziewanie zmarł na sars.cov19 21 września 2021 roku.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 699
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 44
Status: Offline

#116921

Post autor: Depeche Gristle »

The Twins - Hold On To Your Dreams, 1987;
*****
Style: synth pop, synth rock, soul, glam rock, funk, cold wave, house, jazz, italo disco, industrial, neue deutsche welle
Obrazek


Hold On to Your Dreams - piąty album studyjny niemieckiej formacji synth popowej The Twins, wydany w 1987 roku, na którym muzycy, biorąc pod uwagę zmierzch ery synth popu w tamtym czasie, postanowili wzbogacić swoje brzmienie o partie gitarowe, znacznie więcej pojawiło się również sekcji dętych, co też nie powinno dziwić, bowiem druga połowa lat 80. była czasem dominacji zespołów rockowych, tak zwanych samotnych bardów z gitarą pokroju Bryana Adamsa, Richarda Marxa czy Bruce'a Springsteena, a także wykonawców soulowych czy funkowych. Również zespoły, którymi tak mocno przez lata inspirowali się The Twins, jak Depeche Mode, OMD czy The Human League, znacznie zmieniły swój styl, odchodząc od standardowego, typowo syntezatorowego synth popu granego przez nie w pierwszej połowie lat 80., wzbogacając swoje brzmienie, bądź zmieniając oblicze muzyki na bardziej mroczne, jak było w przypadku Depeche Mode, czy też na melancholijne, jak uczynili to The Human League.
Taka sytuacja odbiła się mocnym rykoszetem również na twórczości The Twins, którzy na swoim piątym albumie postanowili odejść od prezentowanej do tej pory stricte syntezatorowo-futurystycznej muzyki, na rzecz bardziej wzbogaconego i organicznego brzmienia.
O ile sekcje dęte nie były wcale nowością w dotychczasowej twórczości The Twins, bowiem dodawały kolorytu synth popowemu repertuarowi na poprzednich albumach, to na Hold On to Your Dreams stanowią już one znacznie bardziej rozbudowany i wyraźniejszy element utworów. Nowość stanowi natomiast pojawienie się gitar nadających piosenkom znacznie bardziej organicznego brzmienia.
Pewnie niemałym szokiem dla fanów The Twins musiały być pierwsze akordy nowego albumu, kiedy usłyszeli glam-rockowe riffy gitarowe rozpoczynające tytułowy utwór, premierowy singiel i numer otwierający album zarazem - Hold On To Your Dreams (Rock Version). Już samo umieszczone w nawiasie "Rock Version" musiało budzić niemałą konsternację wśród fanów (warto jednak pamiętać o rockowej przeszłości Svena Dohrowa i Ronny'ego Schreinzera). Oczywiście użycie terminologii "rock" w stosunku do utworu Hold On To Your Dreams byłoby znacznym nadużyciem, numer bowiem ma strukturę klasycznie synth popową, zaś towarzyszące mu nieustannie glam rockowe riffy gitarowe nadają mu wymiar synth rocka, w którym słychać klimaty OMD drugiej połowy lat 80.
Love Can Change It All ma wymiar bardziej melancholijnego synth popu z potrójnym, choć subtelnym podkładem gitarowym: akustycznym, new wave'owym i funkowym. Piosenka utrzymana jest nieco w klimatach twórczości brytyjskiego Blancmange.
Time Will Tell, największy przebój płyty - i jeden z największych przebojów w dorobku The Twins, jest powrotem do sentymentalnego i futurystycznego brzmienia z poprzednich płyt The Twins, jednak numer opatrzony jest długimi glam rockowymi, wysoko zawieszonymi riffami gitarowymi. W drugiej części utworu pojawiają się chwytliwe i rozbudowane solówki klawiszy w stylu house.
What Do You Live For jest tym, do czego The Twins zdążyli już przyzwyczaić swoich fanów na poprzednich płytach; jest to powrót do czysto synth popowej formuły typowego sentymentalno-futurystycznego brzmienia The Twins, jednak nawet tu nie brakuje pojawiających się partii gitarowych - tym razem w klimacie bluesa.
The Price You Pay jest niespotykanym dotąd u The Twins flirtem soulem lat 80. w dość melancholijnym wydaniu przypominającym ówczesne dokonania Heaven 17 bądź Level 42. Numer łączy strukturę synth popową z brzmieniem soulowym. W drugiej części piosenkę finalizują partie akustycznej gitary o zabarwieniu latynoskim.
Mighty Shiver jest kolaboracją ciężkiego i chłodnego synth popu oscylującego między stylami Depeche Mode i New Order, z futurystyczno-sentymentalnymi solówkami klawiszy typowymi dla The Twins. To jedyny numer na płycie w całości oparty na brzmieniu syntezatorów.
Sentymentalno-futurystycznych brzmień klawiszy, będących wizerunkiem brzmienia The Twins, nie brakuje również na I'm Waiting For The Night, choć, wraz z długimi partiami saksofonu, są one raczej dopełnieniem całości utworu, będącego połączeniem synth popowej stylistyki, z podkładem gitary basowej i riffów gitarowych w stylu disco lat 70. Numer przywołuje nieco dokonania szwedzkiego Secret Service. 
Secret Love, z gęstym podkładem gitary basowej, to przykład chłodnego synth popu zabarwionego nieco soulem. Piosenka przypomina dokonania Thompson Twins, zwraca jednak uwagę charakterystyczna falująca partia klawiszy przewijająca się niemal przez cały utwór, zaczerpnięta ze słynnego standardu lat 80. grupy Cutting Crew - (I Just) Died in Your Arms. W drugiej części piosenkę finalizuje wysoka partia klawiszy, zastąpiona przez glam rockowy, choć równie wysoki gitarowy riff.
Singlowa Blue Girl jest piosenką łączącą sentymentalny synth pop z glam rockowymi riffami gitarowymi. Słychać tu wpływy twórczości Dead or Alive. Numer ma niesamowity potencjał komercyjny, który doskonale sprawdzał się w stacjach radiowych, jak również na koncertach The Twins.
Podstawowy set albumu wieńczy soulowa ballada One Day utrzymana w dość mocno melancholijnym nastroju. Kompozycja mocno oscyluje pomiędzy stylami Heaven 17 i Thompson Twins tamtego okresu. Zwraca tutaj uwagę wokal Ronny'ego Schreinzera przypominający barwą Toma Baileya z Thompson Twins. Muzycznie na uwagę zasługują długie partie saksofonu, delikatny, lekko funkowy podkład gitarowy, jazzowe zagrywki akustycznej gitary, soulowe solówki klawiszy oraz melancholijna przestrzeń utworu.
Do wznowienia CD albumu dodano bonusy pochodzące z 12-calowych singli zawierających wydłużone wersje utworów singlowych: Hold On To Your Dreams (12" Mix), Blue Girl (12" Mix) oraz Time Will Tell (12" Mix) - wszystkie jednak w znacznie bardziej utanecznionych aranżacjach, pozbawione glam rockowych riffów gitarowych.
Album Hold On to Your Dreams, podobnie jak poprzednie wydawnictwa The Twins, okazał się sukcesem komercyjnym zespołu, zaś największym przebojem albumu był Time Will Tell, choć i pozostałe single cieszyły się niemałym wzięciem, szczególnie na parkietach i w stacjach radiowych.
The Twins ruszyli w trasę koncertową promującą album; szczególnie widowiskowe okazały się koncerty w ZSRR, gdzie występy w Leningradzie i Moskwie przyciągnęły ponad 120 tys. ludzi. W tamtym okresie The Twins byli najpopularniejszym niemieckim zespołem z kręgu synth popu oraz najważniejszym, obok Kraftwerk, niemieckim zespołem z szeroko pojętej muzyki elektronicznej. Mimo to w 1988 roku formacja na jakiś czas zawiesiła działalność, zaś na następny album studyjny fani The Twins musieli czekać aż do 1993 roku.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 699
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 44
Status: Offline

#116928

Post autor: Depeche Gristle »

Heldon VII - Stand By, 1979;
******
Style: rock elektroniczny, cold wave, electro, industrial, metal, hard rock, noise, dark wave, ambient, experimental, krautrock, rock psychodeliczny, art rock, jazz rock, jazz, euro disco
Obrazek


Stand By - siódmy album studyjny francuskiej formacji eksperymentalnej Heldon, wydany na początku 1979 roku, nagrywany był w kwietniu i październiku 1978 roku w paryskim Studio Davout. Jak uprzednio, do nazwy zespołu dodano chronologiczną do kolejności wydanego albumu cyfrę - rzymską "VII", stąd pełna nazwa wydawnictwa brzmi: Heldon VII - Stand By.
Klasyczny już trzyosobowy skład formacji: Richard Pinhas, Patrick Gauthier, François Auger, gościnnie uzupełnili basista Didier Batard oraz wokalista zeuhlowego zespołu Magma Klaus Blasquiz.
Album otwiera blisko 22-minutowa rozbudowana suita Bolero podzielona na osiem autorskich części: Part I: Apprehension, Part II: Bolero Proprement Dit, Part III: Recognition, Part IV: Répétition, Part V: Rote Armée Fraction, Part VI: Production, Part VII: Distribution oraz Part VIII: Deterrioration.
Pod epizodami Part III: Recognition i Part VI: Production podpisał się François Auger, zaś autorem całej reszty jest Richard Pinhas. I mimo podziału utworu na osiem ściśle powiązanych ze sobą miniatur, zasadniczo kompozycja bardziej robi wrażenie składającej się z dwóch rozbudowanych części.
Utwór Bolero rozpoczyna się od introdukcji nisko granych, przeciągłych brzmień syntezatorowych uzupełnionych o syntetyczne świsty. Początkowo w warstwie rytmicznej pojawiają się pojedyncze werble, by wyewoluować w marszowy quasi-militarny rytm perkusji. Następnie numer przechodzi w fazę gęstego pulsu sekwencera z silnym wpływem twórczości Tangerine Dream drugiej połowy lat 70., przestrzeń wypełnia nisko grane analogowe brzmienie syntezatora oraz delikatnie wibrujące elektroniczne pętle. Podkład rytmiczny perkusji jest energiczny i połamany, pojawia się też niezwykle rzadka w przypadku Heldonu warstwa wokalna w wykonaniu Klausa Blasquiza, choć nie jest to wokal w potocznym tego słowa rozumieniu, tylko przetworzona przez vocoder warkotliwa deklamacja. W końcu puls sekwencera przyspiesza i wycisza się, zaś przestrzeń wypełniają syntetyczne szumy przenoszące impresję w kolejny wątek, w którym sekwencerowy puls powraca, ale jest o jedno tempo wolniejszy, podkład rytmiczny, wspomagany przez sekcję gitary basowej, staje się spokojniejszy i unormowany, przyjmując klasyczny, niemal popowy charakter, zaś przestrzeń wypełnioną odległym analogowym brzmieniem syntezatora wspomaga charakterystyczny dla Richarda Pinhasa przeciągły i wysoki riff gitarowy zabarwiony wpływami Roberta Frippa - początkowo odległy i zawieszony wysoko, z czasem stający się coraz wyraźniejszy; w tle słychać też perkusjonalia. Po pewnym czasie gitarowy riff wspomaga rozbudowana solówka klawiszy przypominająca barwą i brzmieniem riffy gitary, w końcu jednak przenikające się gitarowe riffy i solówki klawiszy milkną, ustępując miejsca chłodnej syntezatorowej przestrzeni, na którą nakłada się kolejna warstwa chłodnego syntezatorowego brzmienia na tle transującego pulsu i na powrót połamanej sekcji rytmicznej, finalizując utwór.
Une Drôle De Journée, autorstwa Patricka Gauthiera, choć trwa zaledwie cztery minuty, jest kompozycją wielowątkową - nawet bardziej wielowątkową, niż ponad 20-minutowy Bolero!
Une Drôle De Journée rozpoczyna gęsty i energiczny puls sekwencera w stylu Tangerine Dream drugiej połowy lat 70., na którym pojawiają się - poprzedzone wokalizami Klausa Blasquiza - jazzowe partie pianina. W dalszej części sekwencerowy puls milknie, zaś utwór przechodzi w klimat zabarwiony jazzem z mocnym podkładem fortepianu, połamaną sekcją rytmiczną i wyrazistymi solówkami klawiszy w stylu euro-disco lat 70. wspomaganych delikatnie drgającymi i energicznymi motywami syntezatora. Kolejny, niezwykle krótki etap utworu, oparty jest na szybkiej i energicznej syntezatorowej pętli na tle równie szybkiego połamanego podkładu perkusyjnego; cały ten motyw wycisza, a następnie zastępuje, głębokie i lekko falujące organowo-psychodeliczne brzmienie syntezatora, by przejść do wątku finalnego, który oparty jest o tę samą syntezatorową pętlę i połamany podkład perkusyjny znany z poprzedniego wątku, tym razem jednak melodię wzbogacają krótkie, ale niezwykle szybkie i wysokie solówki klawiszy.
Finalizujący album tytułowy, 14-minutowy Stand By, autorstwa Richarda Pinhasa, przynosi niemałe zaskoczenie i sporą zmianę stylistki. Co prawda w dotychczasowej twórczości Heldonu na poprzednich albumach znajdowało się miejsce dla utworów art-rockowych, to Stand By jest obraniem kursu na hard rock i metal, a nawet black metal, choć utwór niewątpliwie inspirowany był stylem King Crimson z okresu lat 1972-74. Kompozycję rozpoczynają niezwykle ostre i agresywne riffy gitary przyozdobione efektami syntezatorowymi i potężnymi wstępniakami perkusji, po czym utwór przechodzi w klasycznie metalową strukturę z ciężkim, ale ustabilizowanym uderzeniem perkusji, rozbudowanymi i agresywnymi riffami gitarowymi i gęstą sekcją gitary basowej. W dalszej części numer przyśpiesza do szalonego tempa hard rocka, choć głęboko w tle słychać podkład sekwencera. Potem następuje kolejna zmiana rytmu, na serie hard rockowych kanonad perkusyjnych werbli na tle żywiołowego basowo- gitarowego grania o zabarwieniu jazz rockowym, i nagle, zupełnie nieoczekiwanie pojawia się mocny i gęsty sekwencerowy industrialny puls, na nim zaś art-rockowe riffy gitarowe Pinhasa w stylu Frippa, podkład rytmiczny perkusji jest chaotyczny i połamany. W kolejnej fazie riffy gitarowe Pinhasa przechodzą w agresywne metalowe overdrive, szybkie tempo perkusji staje się hardrockowe, zaś utwór nabiera cech industrialnego metalu, stawiając Heldon w roli pioniera tego gatunku. W końcu kompozycja zwalnia do klasycznej struktury metalu z pierwszej części utworu, który tym samym kończy się niemal tak samo, jak się zaczął, choć warto zwrócić uwagę na efektowne, ostre, agresywne i niezwykle popisowe, wręcz black metalowe riffy gitarowe Richarda Pinhasa finalizujące utwór.
Stand By, choć był niezwykle udanym i jednym z najciekawszych płytowych wydawnictw końca lat 70., był ostatnim na wiele lat albumem Heldonu, który krótko po wydaniu Stand By w 1979 roku został rozwiązany. Muzycy zespołu  skupili się na karierach i projektach solowych, bądź udzielali się jako muzycy sesyjni. Na pewno najlepiej potoczyła się dalsza kariera Richarda Pinhasa, który, obok Briana Eno, był ważnym przedstawicielem szeroko pojętej muzyki elektronicznej i rocka awangardowego.
Jeszcze pod koniec lat 90. Heldon został na krótko reaktywowany, w tym czasie zespół nagrał ostatni swój album Only Chaos is Real, po czym formacja definitywnie została rozwiązana.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 699
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 44
Status: Offline

#116940

Post autor: Depeche Gristle »

Cabaret Voltaire - Chance Versus Causality, 1979;
******
Style: rock eksperymentalny, rock psychodeliczny, dark wave, cold wave, drone, rock industrialny, noise, art rock, krautrock, minimal, rock elektroniczny, musique concrète
Obrazek

Dead Or Alive - Sophisticated Boom Boom, 1984;
******
Style: new wave, synth pop, electro funk, cold wave, post punk, funk, soul, jazz
Obrazek


Chance Versus Causality - jeden z najwcześniejszych eksperymentalnych materiałów zarejestrowanych przez legendarną brytyjską industrialną formację Cabaret Voltaire w latach 1973-75, który został wykorzystany w 1979 roku przez undergroundową holenderską reżyserkę i performerkę Babeth Mondini do jej eksperymentalnego filmu nagranego na 16-milimetrowej taśmie zatytułowanego "Chance Versus Causality".
Materiał ten nie został wydany oficjalnie w formie soundtracku, dopiero 40 lat później, 30 sierpnia 2019 roku archiwalny materiał został wydany oficjalnie w formie albumu nakładem wytwórni Mute Records.
Do spotkania Babeth Mondini z Cabaret Voltaire doszło na początku 1979 roku w Brukseli na antenie słynnego wówczas programu Plan K, gdzie gośćmi byli również m.in. William S. Burroughs i Joy Division. Babeth Mondini spytała wówczas muzyków Cabaret Voltaire, którego była fanką, o możliwość wykorzystania ich muzyki do swojego nowo powstałego filmu, na co Richard H. Kirk, Chris Watson i Stephen Mallinder wyrazili zgodę, choć nigdy potem nie oglądali efektu końcowego współpracy z Babeth Mondini. Eksperymentalny materiał został przez muzyków Cabaret Voltaire przesłany do Amsterdamu, gdzie całość została zmontowana.
Album Chance Versus Causality składa się z siedmiu niezatytułowanych utworów, niemających jednak charakteru muzyki ilustracyjnej cechującej najczęściej soundtracki (jak było to chociażby w przypadku zrealizowanych ścieżek do Johnny Yesno); są to dość charakterystyczne dla wczesnej twórczości Cabaret Voltaire utwory eksperymentalne, osadzone w rejonach muzyki konkretnej przełomu lat 60.i 70., przypominające materiał zaprezentowany na dwóch pierwszych dyskach wydawnictwa Methodology '74/'78: The Attic Tapes. Kolejne etapy albumu chronologicznie podzielone zostały odpowiednio na: Part 1, Part 2, Part 3, Part 4, Part 5, Part 6 i Part 7.
Part 1 prezentuje niskie i chaotyczne, przypominające buczenie silnika syntezatorowe brzmienie oraz przeciągłe i przetworzone art rockowe riffy gitarowe Richarda H. Kirka, charakterystyczne dla twórczości Cabaret Voltaire tamtego okresu. Całość osadzona jest na prostym uderzeniu archaicznego automatu perkusyjnego. Brzmienie tła stanowią odtwarzane wstecznie taśmy, syntezatorowe eksperymenty, szumy i zgrzyty, dźwięki natury oraz przypadkowe dialogi - również niekiedy przetwarzane. W drugiej części kompozycji pojawia się wysoko grana chłodna klawiszowa przestrzeń.
Następne utwory są de facto kontynuacją tych samych eksperymentów dźwiękowo-brzmieniowych, choć w Part 3 jednostajny rytm automatu perkusyjnego urywa się, pozostawiając wyłącznie surowe eksperymenty brzmieniowe, przeciągłe art rockowe gitarowe riffy i dialogi. Wreszcie sekcja rytmiczna pojawia się ponownie, choć w bardziej złożonej formie, która chwilowo powraca w większości pozbawionym sekcji rytmicznej Part 4. Pod koniec Part 4 sekcja rytmiczna na moment powraca do formy prostego uderzenia automatu perkusyjnego z Part 1 i Part 2. Dość podobny charakter do Part 4 ma Part 5, choć kompozycja w większym stopniu oparta jest na dialogach oraz eksperymentach taśmowych i syntetyczno-brzmieniowych. Przeciągły art rockowy riff gitarowy jest tym razem odległy i tylko epizodycznie pojawia się prosty beat automatu perkusyjnego, choć - dosłownie na kilka sekund - pojawia się też i szybki puls sekcji rytmicznej, po czym znika tak nagle jak się pojawił.
W Part 6 opartej na tym samym prostym rytmie automatu perkusyjnego, mniej jest eksperymentów dźwiękowych i dialogów, za to w o wiele większym stopniu pojawiają się chłodne przestrzenie klawiszowe, art rockowy riff gitarowy jest dość odległy, zawieszony wysoko, zaś kompozycja zaczyna przypominać zrębki utworu... The Voice of America.
Kończący album Part 7 różni się od reszty albumu; numer oparty jest wyłącznie na eksperymentach dźwiękowych - przetworzonym i powtarzanym krzyku dziecka oraz wibrującym psychodelicznym szumie spotęgowanym przez zwielokrotnione echa.
Chance Versus Causality jest nie tylko cennym wydawnictwem pod względem artystycznym, ale również przypominającym o eksperymentalnych początkach Cabaret Voltaire.

Sophisticated Boom Boom - debiutancki album brytyjskiej synth popowej formacji Dead or Alive, nagrywany w latach 1983-84, ukazał się w kwietniu 1984 roku.
Początki Dead or Alive sięgają 1979 roku, kiedy w Liverpoolu założono grupę o nazwie Nightmares in Wax uznawaną za pioniera rocka gotyckiego. Pierwszy skład zespołu tworzyli wokalista Pete Burns, klawiszowiec Martin Healy, gitarzysta Mick Reid, basiści Walter Ogden i Rob Jones oraz perkusiści Paul Hornby i Phil Hurst. W 1979 roku zespół nagrał demo, cover utworu Kites z repertuaru grupy Simon Dupree and the Big Sound. W 1980 roku Nightmares in Wax nagrał singiel Birth of a Nation oraz EP  Black Leather / Shangri-La. W tym samym czasie w Wlk. Brytanii nastąpiła eksplozja popularności synth popu, który zafascynował również ekscentrycznego wokalistę Pete'a Burnsa. To po jego sugestii zespół zmienił nazwę na Dead or Alive oraz obrał kurs na synth pop. W międzyczasie dochodziło w zespole do licznych przetasowań w składzie, jednak najważniejszymi osobami, które wówczas wzmocniły szeregi Dead or Alive byli basista Mike Percy, gitarzysta i najbardziej kreatywny w towarzystwie Wayne Hussey, klawiszowiec Timothy Lever oraz perkusista Steve Coy, który podobnie jak Pete Burns przyjął niezwykle popularny w tamtym okresie androgyniczny image, był też największym przyjacielem wokalisty i razem z nim nieprzerwanie pozostawał w zespole aż do śmierci Pete'a Burnsa i rozwiązania Dead or Alive w 2016 roku. Sam Pete Burns często porównywany był do Boya George’a, jednakże w odróżnieniu od niego, nie był homoseksualistą, dysponował też twardym barytonem, który, choć styl Dead or Alive był wyraźnie synth popowy, dawał utworom zespołu bardziej mrocznego, rockowego i post punkowego charakteru.
Ostatecznie w 1983 roku uformował się pięcioosobowy skład zespołu - Pete Burns, Mike Percy, Tim Lever, Steve Coy, Wayne Hussey, który nagrał debiutancki album Dead or Alive - Sophisticated Boom Boom, osadzony w stylistyce synth popu z silnymi wpływami twórczości Soft Cell i niemieckiego The Twins, a także w mniejszym stopniu New Order, The Human League i wczesnego Depeche Mode.
Album Sophisticated Boom Boom otwiera jednak osadzony w stylistyce electro-funkowej I'd Do Anything, który jako singiel wydany w styczniu 1984 roku, bezpośrednio poprzedzał wydanie albumu. Piosenka przypomina dokonania Thompson Twins, choć zwraca tu uwagę silny wokal Pete'a Burnsa.
Singlowy That's the Way (I Like It) z repertuaru KC and the Sunshine Band, choć w oryginale był to wielki przebój dyskotek lat 70., jest przykładem coveru znacznie lepszego od oryginału. Numer utrzymany jest klimacie synth popu z wyraźnym pulsem sekwencera, nieco spowolnioną sekcją rytmiczną i łagodniejszymi niż zazwyczaj partiami wokalnymi Pete'a Burnsa. W odróżnieniu od oryginału, wersja Dead or Alive, choć przecież też świetnie nadająca się do tańca, nie jest aż tak nachalnie dyskotekowa jak w wykonaniu KC and the Sunshine Band.
W energicznym synth popowym Absolutely Nothing, z chwytliwymi japońsko brzmiącymi solówkami klawiszy, słychać inspiracje dla późniejszej twórczości zespołów pokroju Bronski Beat i powiązanej z nim formacji The Communards, a także dla kanadyjskiej formacji Psyche.
 What I Want, który na singlu ukazał się jeszcze w sierpniu 1983 roku, wyraźnie inspirowany jest przebojem New Order Blue Monday, co słychać w warstwie rytmicznej, sekwencerowych pulsach i charakterystycznym chwycie gitarowym, choć warto podkreślić obecność sekcji dętej oraz rockową sekcję wokalną.
Far Too Hard dla odmiany przynosi klimaty soulowo-funkowe, wokal zaś jest znacznie łagodniejszy, pozostający pod silnym i wyraźnym wpływem Marca Almonda.
W soulowym klimacie z elementami jazzu i burleski osadzony jest You Make Me Wanna, choć numer jest znacznie szybszy, oparty na jednostajnej rytmice. Wokal Pete'a Burnsa ma charakter post punkowy, choć może kojarzyć się ze stylem Phila Oakey'ego z The Human League.
Sit on It ma charakter synth popu z energicznym pulsem sekwencera, funkową sekcją gitary basowej oraz orkiestrowymi partiami sekcji dętej. Wokal jest dość agresywny. Słychać tu wyraźnie ducha nieodległej przecież twórczości Bronski Beat, dla którego inspiracją był też równie energiczny i synth popowy Wish You Were Here charakteryzujący się partiami smyczkowymi i klimatem soulu lat 70. w chórkach. Muzycznie słychać tu wpływy twórczości The Twins.
Misty Circles, który na singlu ukazał się w maju 1983 roku, blisko rok przed ukazaniem się albumu, jest kolaboracją synth popu z funkową sekcją basową. Kompozycja charakteryzuje się również podkładem gitary klasycznej i rockowymi wokalami.
Klasycznie synth popowy Do It o dość mocno tanecznym charakterze uwieńczonym soczystym pulsem sekwencera, jest wyraźnie inspirowany twórczością The Twins, choć nie brakuje tu nieco funkowego podkładu gitary basowej i orkiestrowo brzmiących solówek klawiszy. Linie wokalne i chórki utrzymane są w klimatach lat 70., choć tekst utworu został ograniczony jedynie do frazy "Do It, do it, do it, don't do it!". Pojawia się również sekcja wokalna przetworzona przez wokoder.
Wznowienie CD albumu (wydane nakładem Cherry Red Records, 2007) zostało wzbogacone o utwory bonusowe - remixy i strony B singli.
Bonusowy set otwiera Selfish Side o new wave'owym klimacie i nietypowym dla Pete'a Burnsa kwaśnym wokalu w stylu... Axla Rose'a, wspomaganego kobiecym chórkiem.
Chłodny synth popowy The Stranger z gęstą, choć subtelną sekcją basu i funkowym podkładem gitarowym to ogólnie najlepszy numer całego albumu i może tylko dziwić fakt, że piosenka nie weszła do podstawowej setlisty albumu. Wokal Pete'a Burnsa również i tu jest nietypowy, bowiem linie wokalne, a nawet barwa głosu przypominają stylem Brendana Perry’ego, wokalistę jeszcze nieznanego w tamtym okresie australijskiego zespołu Dead Can Dance, co dowodzi o wszechstronności wokalnej Pete'a Burnsa.
Resztę kompozycji stanową remixy: wydłużone Misty Circles (Dance Mix), What I Want (Dance Mix), I'd Do Anything (Megamix) oraz That's the Way (I Like It) (Extended Mix). Całość zamyka Keep That Body Strong (That's the Way) będąca de facto instrumentalną wersją That's the Way (I Like It); cała warstwa tekstowo-wokalna ogranicza się jedynie do powtarzanej frazy z refrenu "Keep that keep that body strong".
Sophisticated Boom Boom przyniósł Dead or Alive jeszcze umiarkowany sukces komercyjny; singiel That's the Way (I Like It) notowany był na brytyjskiej UK Top 40 Single oraz na amerykańskim U.S. Hot Dance Music/Club Play Chart razem z innym singlem albumu - Misty Circles.
Album Sophisticated Boom Boom uplasował się na 29. miejscu w Wlk. Brytanii, w Niemczech zaś dotarł do 82. miejsca.
Warto wspomnieć, że producentem albumu i inżynierem dźwięku był Timothy J. Palmer, odpowiedzialny za sukcesy m.in. U2, Roberta Planta, Ozzy'ego Osbourne'a, Tears For Fears, The Mission, Gene Loves Jezebel, Pearl Jam, Davida Bowiego, The Cure, Cutting Crew, Porcupine Tree czy Goo Goo Dolls.
Wśród innych ciekawostek jest fakt, że album pierwotnie miał nosić tytuł Mad, Bad, and Dangerous to Know, na co nie chciała wyrazić zgody wytwórnia Epic Records - ostatecznie taki tytuł dostał trzeci album formacji, który został wydany w 1986 roku.
Okładka albumu autorstwa znanego fotografa muzycznego Petera Ashwortha, inspirowana była okładką albumu Kate Bush - Lionheart.
Mimo ogólnego sukcesu płyty z zespołem postanowił rozstać się wkrótce po jej nagraniu gitarzysta Wayne Hussey, najbardziej obok Timothy'ego Levera kreatywny muzyk w składzie Dead or Alive, który był zwolennikiem bardziej gitarowego muzycznego kierunku zespołu, co doprowadziło do rozbieżności z resztą ekipy formacji, w efekcie czego Wayne Hussey opuścił szeregi Dead or Alive, zasilając skład mało jeszcze znanego wtedy Sisters of Mercy. I co ciekawe, z podobnych przyczyn rok później Hussey rozstał się z Sisters of Mercy.
Mimo straty tak ważnego muzyka, będącego autorem znacznej części dotychczasowego repertuaru zespołu, wszystko co najlepsze dla Dead or Alive miało dopiero nadejść.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 699
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 44
Status: Offline

#116952

Post autor: Depeche Gristle »

Ministry - The Land of Rape and Honey, 1988;
******
Style: new wave, rock industrialny, ebm, cold wave, dark wave, noise, hard rock, post punk, industrial. synth pop, rock elektroniczny, neue deutsche welle, experimental, house
Obrazek


The Land of Rape and Honey - trzeci album chicagowskiej formacji industrialnej Ministry, nagrywany w Southern Studios w Londynie oraz w Chicago Trax Studios, wydany został 11 października 1988 roku.
Brak sukcesu komercyjnego albumu Twitch sprawił, że frontman i wokalista Ministry, Al Jourgensen, postanowił po raz kolejny przeprowadzić swoistą rewolucję w brzmieniu i stylistyce zespołu, którego szeregi zasilił były basista i klawiszowiec post punkowego zespołu The Blackouts, Paul Barker, będący odtąd podstawowym muzykiem Ministry. Wymieniono również, względem poprzedniego albumu, producentów, muzyków sesyjnych i personel techniczny; do współpracy zaproszono m.in. znanego perkusistę Williama Rieflina (współpraca m.in. z Revolting Cocks, Lard, KMFDM, Pigface, Swans, Chrisem Connelly'm, Nine Inch Nails, zaś w latach 90. z R.E.M) oraz wokalistę Chrisa Connelly'ego. Ze starej ekipy producenckiej pozostał jedynie Adrian Sherwood (aka Eddie Echo), który jednak miał niewielki wpływ na brzmienie albumu w porównaniu do Twitch.
Tak samo zresztą jak w stosunku do debiutanckiego albumu Ministry, synth popowego With Sympathy, Twitch miał o wiele cięższy, bardziej industrialny wymiar, również The Land of Rape and Honey jest pójściem o krok naprzód względem Twitch, bowiem zespół po raz pierwszy realnie sięgnął po gitary i zwrócił się ku rockowej stylistyce, choć w znacznej mierze album The Land of Rape and Honey w dalszym ciągu opierał swoje brzmienie na syntezatorach, w porównaniu do następnych albumów.
Tytuł albumu zaczerpnięty został od sloganu  „Tisdale, Saskatchewan", którego motto w tamtym czasie brzmiało „Kraina rzepaku i miodu”, co było bezpośrednim nawiązaniem do produktów rolnych z miodu i rzepaku, zaś zespół prześmiewczo przerobił ów slogan na „Kraina Gwałtu i Miodu".
Okładka albumu, autorstwa Ala Jourgensena, przedstawia spreparowane przez artystę zdjęcie spalonych zwłok ofiar podobozu Leipzig-Thekla w Buchenwaldzie. Na taki artwork nie chciała jednak początkowo wyrazić zgody wytwórnia Sire Records, jednakże znany ze swojego artystycznego cynizmu Al Jourgensen, odciął znalezionemu w lesie martwemu jeleniowi łeb, który zapakował do swojej ciężarówki i zawiózł go do Los Angeles, wszedł do budynku Sire Records i cisnął "rekwizytem" na biurko szefa działu artystycznego wytwórni i powiedział: „Oto twoja nowa pieprzona okładka".
Album otwiera numer będący zarazem jedynym singlem promującym album, Stigmata, który musiał być niemałym zaskoczeniem dla fanów Ministry, bowiem numer oparty jest na agresywnym brzmieniu gitarowym, choć generowanym przez sampler i przetworzonym za pomocą pitch shiftera. Ponadto utwór zawiera mocny podkład rytmiczny automatu perkusyjnego i agresywne wokale. Co ciekawe, Stigmata powstała naprędce, jako ostatni utwór albumu mający na celu go uzupełnić.
W The Missing Ministry sięga już po jak najbardziej żywe hardrockowe riffy gitarowe, choć podkład rytmiczny opiera się na jednostajnym, acz niezwykle energicznym uderzeniu automatu perkusyjnego. Również wokal jest agresywniejszy niż w Stigmata.
W bardzo podobnej do The Missing hardrockowej stylistyce utrzymany jest Deity, choć numer zawiera sekwencerowy, pulsujący industrialny podkład.
Dalsza część albumu to stopniowy powrót do syntezatorowego grania znanego z Twitch, niemniej trzy pierwsze kompozycje albumu są faktyczną zapowiedzią rockowych i metalowych klimatów, którymi Ministry podąży na swoich następnych płytach.
Golden Dawn to ciężka i duszna, industrialna instrumentalna kompozycja oparta na potężnym podkładzie rytmicznym automatu perkusyjnego, gęstej basowej sekcji, surowej elektronice i partiach klawiszy oraz odległych riffach gitarowych. Utwór zawiera sample dialogów z horroru The Devils (1971, reż. Ken Russell). Słychać tu zapowiedź stylu i klimatu albumu The Mind Is a Terrible Thing to Taste.
Destruction, choć rozpoczyna się od surowych riffów gitarowych, to numer początkowo oparty jest na gęstym basowym pulsie, suchym industrialnym podkładzie rytmicznym i wokalnych wrzaskach. Z czasem kompozycja traci spójność nabierając cech eksperymentalnych; w tle pojawiają się wysokie i przeciągłe riffy gitarowe oraz syntezatorowe i industrialne efekty. Utwór może kojarzyć się z twórczością Skinny Puppy.
Hizbollah jest połączeniem EBM-u i electro-industrialu z samplami bliskowschodniego folkloru z charakterystycznymi śpiewami muzułmańskich szamanów oraz arabską muzyką ludową. W utworze wykorzystano sample wokalne libańskiej śpiewaczki Fairuz.
Tytułowy The Land of Rape and Honey utrzymany jest w stylistyce industrialno EBM-owej z wpływami brzmieniowymi Front 242, choć krzykliwe partie wokalne to typowy rozpoznawczy znak Ala Jourgensena począwszy jeszcze od albumu Twitch.
Najlepszy na albumie You Know What You Are? również utrzymany jest w stylistyce industrialno EBM-owej z silnymi wpływami brzmieniowymi Front 242 i Skinny Puppy, choć piosenka ma jednostajną i spowolnioną, za to znacznie bardziej transową sekcję rytmiczną, zaś pulsujący industrialny podkład jest znacznie wyrazistszy. Charczące partie wokalne Ala Jourgensena zostały częściowo przetworzone. W utworze wykorzystano sample dialogów z filmów "Dobry, Zły i Brzydki" (1966, reż. Sergio Leone), "Za Garść Dolarów" (1964, reż. Sergio Leone), "Obcy" (1986, reż. James Cameron). "Pluton" (1986, reż. Oliver Stone).
I Prefer w całości utrzymany jest w stylistyce niemieckiego nurtu NDW - w klimatach znanych z twórczości niemieckich D.A.F., Der Plan i wczesnego Die Krupps. To jedyny utwór albumu nieśpiewany przez Ala Jourgensena, którego gościnne - i godnie - w roli głównego wokalisty zastąpił Chris Connelly.
Flashback to silnie industrialny utwór utrzymany w zabójczym tempie, choć nie da się nie zauważyć w muzyce dość uderzającego podobieństwa do utworu Warm Leatherette z repertuaru The Normal z 1978 roku, który wywarł ogromny wpływ na scenę synth popową i industrialną w latach 80. Partie wokalne są tu niezwykle agresywne, w stylu Douglasa McCarthy'ego z Nitzer Ebb. Pod koniec piosenki pojawiają się wysoko grane riffy gitarowe. W utworze wykorzystano również sample dialogów z filmu "Pluton" (1986, reż. Oliver Stone).
Album finalizuje instrumentalna kompozycja Abortive łącząca industrial i synth pop z wczesną formą house'u. W utworze wykorzystane zostały sample dialogów astronautów z misji NASA.
Choć The Land of Rape and Honey początkowo nie odniósł większego sukcesu komercyjnego, co też było przyczyną coraz bardziej zdecydowanego pójścia Ministry w kierunku rocka i metalu na następnych albumach, album okazał się jednym z najważniejszych i najbardziej inspirujących longplayów w dorobku zespołu; do inspiracji The Land of Rape and Honey przyznawali się m.in. Fear Factory, Linkin Park, Slipknot i Nine Inch Nails. Album zdobył status Złotej Płyty po latach - w styczniu 1996 roku.
Sam Al Jourgensen przyznał, iż The Land of Rape and Honey jest jego ulubionym albumem Ministry.
Słynny amerykański saksofonista, Tom Moon, umieścił album w swojej książce "1000 Nagrań do Usłyszenia Przed Śmiercią".


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 699
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 44
Status: Offline

#116955

Post autor: Depeche Gristle »

Martin Gore - The Third Chimpanzee EP, 2021;
******
Style: industrial, cold wave, dark wave, house, electro, minimal, experimental, drone, ambient
Obrazek

Job Karma - Strike, 2005;
******
Style: industrial, rock elektroniczny, experimental, cold wave, dark wave, neofolk, krautrock, ambient, minimal
Obrazek


The Third Chimpanzee - czwarte solowe studyjne wydawnictwo frontmana Depeche Mode Martina L. Gore'a, nagrywane w drugiej połowie 2020 roku w prywatnym studiu artysty Electric Ladyboy w kalifornijskiej Santa Barbara. Minialbum jako EP ukazał się 29 stycznia 2021 roku.
The Third Chimpanzee zawiera materiał w całości instrumentalny, co w przypadku Martina nie jest żadną nowością, bowiem muzyk już w 2012 roku pod szyldem projektu VCMG współtworzonym z Vince'em Clarke'em wydał album z muzyką techno / minimal zatytułowany Ssss, następnie rozwinął tę koncepcję wydając w 2015 roku, już pod solowym szyldem MG, album pod tym samym tytułem, na którym Martin zaprezentował szereg instrumentalnych miniatur w różnych gatunkach muzyki elektronicznej - od ambientu, minimalu i house'u, po synth pop i industrial.
The Third Chimpanzee nie jest jednak kontynuacją tamtych dwóch wydawnictw; album ukierunkowany został zasadniczo na jeden gatunek - electro-industrial, zaś inspirację do jego nagrania stanowiły przemyślenia artysty nad postępem ewolucyjnym; - Czy ewolucja oddaliła nas tak bardzo od małp, jak nam się wydaje?* - pytał retorycznie Martin, który komponując nowy materiał przypomniał sobie o książce z 1991 roku, autorstwa biologa i naukowca zajmującego się ewolucją, Jareda Diamonda, p.t. „The Rise and Fall of the Third Chimpanzee", którą kiedyś przeczytał. Materiał ten jest zatem inspirowany małpami, ale poświęcony człowiekowi, bowiem Martin sugeruje, że w kwestii ewolucyjnej człowiekowi pozostało jeszcze dużo cech wspólnych z małpami. Jak wyjaśnił Martin: „Pierwszy utwór, który nagrałem, miał dźwięk, który nie był ludzki. Brzmiał jak wydawany przez naczelne". Mowa oczywiście o utworze Howler (pol. "Wyjec"). W dodatku autorem okładki albumu jest... mała kapucynka Pockets Warhol.
Otwierający album, wspomniany utwór Howler, rozpoczyna pojedynczy warkotliwy dźwięk syntezatora na tle przetworzonego dźwięku nawoływana małp. Początkowo kompozycja ma eksperymentalno-industrialny charakter muzyki ilustracyjnej, by z czasem nabrać ciężkiej industrialnej rytmiki, industrialnego podkładu i syntezatorowej sekwencji, by w finale przybrać formę rozbudowanego utworu z przestrzenną linią melodii i nisko granym drone'owym analogowym tłem.
Mandrill to już czysto electro-industrialny klimat oparty na dość szybkiej, choć lekko połamanej sekcji rytmicznej. Numer zawiera industrialne podkłady sekwencera, nisko grane, chłodne, drone'owe analogowe tło z licznymi syntezatorowymi wyziewami i zwielokrotnionymi echami, pulsujące syntezatorowe sekwencje oraz wysoko graną linię melodii imitującą nawoływanie małp. Utwór stylistycznie bliski jest ostatnim dokonaniom Richarda H. Kirka i Cabaret Voltaire, choć wcale nie brakuje tu skojarzeń z instrumentalnymi miniaturami Depeche Mode, jak Uselink, Jazz Thieves czy Easy Tiger.
Podobnym electro-industrialnym klimatem z pogranicza twórczości Richarda H. Kirka i Depeche Mode charakteryzuje się Capuchin, oparty na bardziej jednostajnej sekcji rytmicznej. Numer zawiera industrialne, warczące i pulsujące podkłady, klawiszowe partie imitujące solówki gitarowe, całość zaś dogłębnie dopełniają analogowe syntezatorowe linie melodyczne.
Vervet oparty jest o prosty i jednostajnie transujący house'owy beat, pulsujący industrialny podkład sekwencera połączony z house'owymi sekwencjami i syntezatorowymi zapętleniami stanowiącymi tło utworu uzupełnionego o analogowe solówki syntezatora - jedne stanowią powtarzalne i wyraziste sekwencje melodyczne, drugie zaś naśladują nawoływania małp. Utwór stanowi kolaborację house'u, minimalu i industrialu, także i tu słychać wyraźne wpływy ostatniej twórczości Cabaret Voltaire i Richarda H. Kirka.
Minialbum finalizuje krótki, zaledwie 2-minutowy, ambientowo-minimalistyczny Howler's End, oparty wyłącznie na wysoko granej analogowej linii melodii klawiszy.
The Third Chimpanzee spotkał się z ciepłym i ogólnie przychylnym przyjęciem przez krytykę; Robert Ham z Pitchfork Media napisał: „[Ten album] jest jego [Martina] najmroczniejszym i najlepszym solowym dziełem", porównując jednocześnie materiał do najlepszego brzmienia Depeche Mode od czasów albumu Ultra z 1997 roku.
Również fani docenili album; The Third Chimpanzee uplasował się m.in. na 5. miejscu UK Independent Album w Wielkiej Brytanii i 13. miejscu Offizielle Top 100 w Niemczech.
Pewnym niedosytem może pozostawać długość, jedynie 23 minuty trwania EP, przez co nasuwa się pytanie, czy nie można było rozwinąć wydawnictwa do formy pełnowymiarowego albumu?
Niemniej, w czasach pandemii, lockdownu i oczekiwania na nowy album Depeche Mode, The Third Chimpanzee jest niezwykle ciekawym i wartościowym artystycznie wydawnictwem.

*Źródło: Gazeta.pl

Strike - czwarty album wrocławskiej formacji eksperymentalno-industrialnej Job Karma, nagrywany między październikiem 2003, a majem 2004 roku w Black Hole Studio we Wrocławiu, wydany w maju 2005 roku nakładem niezależnego włoskiego labelu Ars Benevola Mater (ABM).
Strike był pewnym przełomem w dotychczasowej twórczości Job Karmy, bowiem, względem poprzednich albumów, na Strike pojawia się o wiele więcej skomplikowanych i wyrafinowanych melodii oraz złożonej sekcji rytmicznej; mniej jest eksperymentalizmu i formy ilustracyjnej w utworach.
Album otwiera - poprzedzony krzykami dzieci w trakcie zabawy na podwórku - wielce wymowny utwór Empire's Collapse, oparty na plemiennej rytmice oraz analogowych przestrzeniach granych jednocześnie i wysoko i nisko, które wypełnione są samplami industrialnych dźwięków oraz odgłosów pochodzenia naturalnego, jak i sztucznego, samplami orientalnych wokaliz i dialogów - niekiedy przetworzonych.
March prezentuje bardziej wojenny charakter, o czym można się przekonać wsłuchując się w quasi-militarny rytm sekcji rytmicznej kompozycji oraz nieprzejednanie chłodną syntezatorową analogową przestrzeń kojarzącą się z twórczością Heldon z połowy lat 70. W tle utworu pojawiają się subtelne partie pianina, całości dopełniają sample dramatycznych dialogów i krzyków brutalnie sfinalizowanych przez serie z karabinów maszynowych.
Te same klimaty militaryzmu i wojny kontynuuje tytułowy Strike utrzymany w o wiele szybszym tempie militarnego podkładu sekcji rytmicznej, która z kolei charakteryzuje się tu subtelniejszym uderzeniem. Przestrzeń natomiast dalej utrzymana jest w tym samym nieprzejednanym chłodzie analogowego brzmienia syntezatorów przypominających klimaty twórczości Heldon z połowy lat 70. Co jakiś czas pojawia się przetworzona sekcja dęta potęgująca nastrój grozy i wojny. Numer poprzedzony jest przetworzonymi dźwiękami odgłosów walki, które stanowią muzykę tła całego utworu. Całość kończą dźwięki radosnego przemarszu wojskowej orkiestry.
Ecce Homo nawiązujący do słynnej frazy Poncjusza Piłata skierowanej do tłumu odnośnie Jezusa Chrystusa, to najmocniejszy punkt albumu, odwołujący się do klasycznego industrialu przełomu lat 70. i 80. Numer charakteryzuje się ciężkim industrialnym podkładem z industrialnymi efektami i pulsami sekwencera, szczątkową sekcją rytmiczną składającą się z pojedynczego przetworzonego werbla, syntezatorowo-analogowym tłem wypełnionym szumem oraz brzmieniami klarnetu i skrzypiec budującymi linie melodyczne. Tło wypełniają sample dialogów oraz okrzyków tłumów. Kompozycję finalizuje organowe interlude na tle szumu. Do Ecce Homo został stworzony specjalny animowany teledysk w reżyserii Arka Bagińskiego, współpracującego z Job Karmą, w późniejszych latach będącego również jej stałym członkiem.
Red Sky jest powrotem do stylistyki z dwóch poprzednich albumów Job Karmy - Newson i Ebola - opartej na eksperymentalizmie. Charakterystyka utworu wyraźnie odwołuje się do twórczości eksperymentalnych formacji pokroju Cluster, Harmonii oraz do elektroniki lat 70., bądź wczesnej twórczości Throbbing Gristle i Cabaret Voltaire. Kompozycja zbudowana jest z subtelnego sekwencerowego pulsu, analogowego, nisko granego syntezatorowego drone'owego tła oraz przeciągłych analogowych partii klawiszy tworzących linie melodii. Przez cały utwór, niczym leniwy sygnał alarmu,  przewija się pojedynczy syntezatorowy motyw, w tle pojawiają się sample odgłosów tłumów, brak jest też sekcji rytmicznej.Kompozycja brzmi niczym soundtrack do alternatywnego filmu, co było też cechą charakterystyczną  poprzednich wydawnictw Job Karmy.
W dość minimalistycznym, poprzedzonym przetworzonymi dźwiękami naturalnymi i industrialnymi, utworze  I'll Watch You Drown (Redroom Mix), gościnny udział wziął Matt Howden, brytyjski wokalista i muzyk znany z twórczości m.in. w Sieben i Sol Invictus, który zmiksował utwór w swoim studiu w Sheffield. Artystę słychać też w partii wokalnej opartej na recytacji. Muzycznie kompozycja ma eksperymentalny charakter, na który składają się ambientowe przestrzenie wypełnione szumami, elektronicznymi efektami, licznymi przetworzonymi dźwiękami pochodzenia naturalnego i przemysłowego. Głębokie tło charakteryzuje się analogowym, nisko granym drone'owym brzmieniem. Przez niemal cały utwór przewija się dźwięk przypominający cichy sygnał budzika w zegarku, pojawiają się również partie skrzypiec oraz sample dialogów. Utwór klimatem bliski jest krautrockowi pierwszej połowy lat 70., w szczególności wczesnej twórczości Tangerine Dream, Ash Ra Tempel i Klausa Schulzego. Kompozycję finalizuje ciekawa syntezatorowa pętla. Warto też wspomnieć, że był to dopiero początek wieloletniej współpracy i przyjaźni Matta Howdena z muzykami zespołu Job Karma.
Album zamyka Radioactivity pochodzący z repertuaru Kraftwerk, jednak nie jest to klasyczny cover w dosłownym tego słowa rozumieniu; to raczej utwór zasadniczo skomponowany na motywach wielkiego standardu  Kraftwerk. Kompozycja oparta jest o szybki i jednostajny, choć dość subtelny rytm retrospektywnej sekcji rytmicznej. Sama struktura melodii, na przekór szybkiej sekcji rytmicznej, jest dosyć powolna, składająca się z mrocznych, warkowtliwych i nisko granych drone'owych podkładów tła oraz analogowych solówek klawiszy inspirowanych niewątpliwie oryginałem, jednakże znacznie się od niego różniących. Radioactivity jest też pierwszym flirtem Job Karmy z formą piosenkową i konwencjonalnym wokalem, choć sam tekst ograniczono jedynie do frazy refrenu:
„Radioactivity / Is in the air for you and me / Radioactivity / Discovered by Madame Curie". Partie wokalne wziął na siebie frontman zespołu, Maciek Frett, dysponujący głębokim i niskim barytonem w stylu Nicka Cave'a. Ciekawostką jest wstęp do utworu, będący samplem audycji radiowej, w której dziewczyna recytuje wiersz. Jest to też jeden z nielicznych przypadków, kiedy w utworze Job Karmy pojawia się język polski.
Album Strike stanowił kolejny etap w twórczości Job Karmy, w której zespół zaprezentował bardziej wyrafinowane brzmienie, powoli krocząc ku bardziej przystępnym formom muzycznym. Jest to też jeden z najważniejszych albumów polskiej sceny industrialnej i eksperymentalnej.
Ostatnio zmieniony 09 sty 2022, 15:02 przez Depeche Gristle, łącznie zmieniany 1 raz.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

olo81
Twardziel
Posty: 520
Rejestracja: 09 maja 2005, 1:13
Status konta: Do kontroli
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Sosnowiec
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy: Aphex Twin, Jacek Sienkiewicz, Aron Funk, Richad Devine, Aleksi Perälä, PJ Harvey, Joy Division, Coil, Autechre, Boards of Canada, Cex, Kid606, Mikołaj Bugajak, We Will Fail, Ceephax Acid Crew, Radian
Zawód:
Zainteresowania: muzyka, rower, fotografia, film
Płeć:
Wiek: 42
Kontakt:
Status: Offline

#116958

Post autor: olo81 »



http://olo81.wikidot.com

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 699
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 44
Status: Offline

#116959

Post autor: Depeche Gristle »

Alles - Lost, 2021;
******
Style: nowa fala, electro, ambient, industrial, synth pop, cold wave, dark wave, trip hop, minimal, house
Obrazek

Heldon - Only Chaos Is Real, 2001;
*****
Style: rock elektroniczny, hard rock, rock industrialny, indie rock, hip hop, post punk, house, metal, blues rock, funk, noise, cold wave, dark wave, krautrock
Obrazek


Lost - czwarty album łódzkiej formacji electro-industrialnej Alles, wydany 1 marca 2021 roku nakładem niezależnej wytwórni False Flag Records.
Pierwsze prace nad albumem Lost muzycy Alles, Marcin Regucki i Paweł Strzelec, rozpoczęli jeszcze pod koniec 2018 roku, jednakże pełną parą nagrywanie nowego materiału ruszyło dopiero wiosną i latem 2020 roku, w trakcie trwania światowej pandemii COVID 19, album zaś powstawał dzięki dobrowolnym zbiórkom od fanów i przyjaciół zespołu. Trwająca pandemia i związany z nią lockdown sprawiły, że pesymistyczne i poruszające teksty piosenek Alles nabrały niebywałej autentyczności i głębi, wpasowując się w aktualną sytuację, choć tym razem warstwa liryczna wyraźnie odcina się od politycznego zaangażowania.
Inną istotną zmianą jest kierunek, w którym podążył zespół, bowiem poczynając od debiutanckiego albumu Alles, Post (2015), każdy następny album miał coraz cięższy, industrialny wymiar. W przypadku Lost mamy do czynienia ze zdecydowanie łagodniejszym, wręcz wyciszonym obliczem formacji, zorientowanym bardziej na retrospektywne electro i ambient z niewielką domieszką brzmienia industrialnego. Choć jedno nie zmienia się - teksty, choć już nie mają formy polityczno-społecznych protest songów, w dalszym ciągu poruszają tematy beznadziei współczesnego życia i rozczarowania aktualną rzeczywistością.
Album otwiera utwór Świat Utracony z pełną rezygnacji i pogodzenia się z brutalną rzeczywistością łagodną deklamacją na tle melancholijnej ambientowej przestrzeni uzupełnionej o subtelne syntezatorowe pętle, cichą sekcję basową i analogowe solówki klawiszy. Całość opiera się o dość oszczędną, delikatną i lekko połamaną sekcję rytmiczną. Pod koniec utworu wokalistę, Pawła Strzelca, wokalnie deklamacją wspomaga jego 10-letnia córka - Lidia.
Kompozycja Czarne opiera się na wyrazistych pulsujących sekwencerowych pętlach, cichym analogowym basowym podkładzie, melancholijnym organowym tle, subtelnych klawiszowych solówkach i delikatnym trip-hopowym tempie sekcji rytmicznej. Także i tu wokalistę wspomaga jego córka, wyśpiewując tym razem fragment znanej dziecięcej przyśpiewki "Idziemy na jagody".
Piosenka Nieodwracalne osadzona jest we współcześnie brzmiącej elektronice spod znaku Moderat, opartej na chłodnej, wysoko zawieszonej przestrzeni, delikatnych pulsach syntezatorowych i groovach, migoczących partiach smyczkowych oraz nisko granym tle. Podkład rytmiczny charakteryzuje się jednostajnym, acz względnie delikatnym beatem. Tekst, pełen goryczy, głosi: "Nie dziękuję nikomu, nie pozdrawiam wcale".
Utwór Serce, choć rozpoczyna się od melancholijnego tła i niemal szeptanej deklamacji, rozkręca się w wyraźniejszych syntezatorowych i sekwencerowych industrialnych pulsach, wyraźniejszej sekcji automatu perkusyjnego i tym razem głośniejszej deklamacji, częściowo powracając do schematów z poprzednich płyt. Numer cechuje się jednak częstą zmianą nastrojów przechodząc w klimaty minimal / ambient, a następnie w retrospektywny synth pop lat 80., by skończyć się tak jak się zaczął - melancholijnym tłem. To najlepszy moment całego albumu.
Piosenka Kończę wyróżnia się podwójną przestrzenią - wysoko graną i zimną oraz nisko graną i analogową. Przestrzeń wypełniają migoczące syntezatorowe pętle przechodzące następnie w brzmienia industrialne, które na powrót wracają do migoczących pętli. Sekcja rytmiczna ma charakter trip-hopu, tekst wyraża głębokie rozczarowanie otoczeniem i ludźmi. I jak na ironię, pojawia się tu na chwilę wesoła przyśpiewka córki wokalisty. Utwór wieńczy głęboki puls sekwencera w stylu Jeana-Michela Jarre'a oraz eksperymentalne interlude.
Utwór Strona B opiera się na powtarzalnej wyrazistej basowej sekwencji, wysokich i chaotycznych partiach klawiszy, analogowych syntezatorowych motywach, wibrującym podkładzie i nisko granym analogowym tle. Sekcja rytmiczna jest prosta i jednostajna, partie deklamacji są znacznie ostrzejsze i głośniejsze niż dotychczas, choć nie tak bezwzględne jak na poprzednich albumach. W drugiej części pojawia się sekcja dęta, zaś podkład gitary basowej staje się bardziej standardowy.
Zamykający album numer Ziemia jest powrotem do typowo industrialnego stylu Alles, choć łagodniejszego niż na poprzednich albumach. Utwór złożony jest z energicznych, choć względnie delikatnych industrialnych pulsów, nisko granego analogowego tła, przeciągłych retrospektywnych solówek klawiszy i połamanej sekcji rytmicznej. Tekst, jak zawsze w przypadku zamykających albumy Alles utworów, jest niezwykle ponury i pesymistyczny, opowiadający o nieuchronnej katastrofie, do której zmierza planeta Ziemia i ludzkość. Deklamacja, dość stanowcza, typowa dla Pawła Strzelca, pod koniec utworu przypomina zrezygnowaną narrację w stylu Czesława Niemena. W tle kompozycji słychać sample przetworzonych dialogów astronautów z misji kosmicznych.
Album Lost jest dobitnym przykładem, że Alles potrafi zaskakiwać; tym razem formacja prezentuje swoje łagodniejsze i bardziej wyciszone oblicze, choć odległe od politycznego zaangażowania, ponure i depresyjne teksty nie pozostawiają złudzeń wobec otaczającej nas rzeczywistości. Album tematyką idealnie wpasował się zatem w czas pandemii i lockdownu, jednakże jego przesłanie będzie aktualne pewnie i przez następne dziesięciolecia.

Only Chaos is Real - ósmy album legendarnej francuskiej formacji eksperymentalnej Heldon, która została reaktywowana blisko dwadzieścia lat od wydania swojego ostatniego do tamtej pory albumu, Stand By, wydanego w 1979 roku.
Końcówka lat 90. była czasem powrotów wielu wykonawców, głównie z lat 80., bowiem był to okres odrodzenia się analogowych syntezatorowych brzmień z lat 80., czemu początek dał w 1997 roku Jean-Michel Jarre, wydając remake swojego kultowego albumowego dzieła z 1976 roku, Oxygène - Oxygene 7-13, z ogromnym sukcesem zresztą.
Również, na fali powrotów wykonawców z lat 70. i 80., frontman Heldonu, multiinstrumentalista Richard Pinhas, zdecydował się reaktywować swoją sztandarową formację działającą w latach 1973-79. W tym celu muzyk zorganizował nie tylko nowy skład zespołu, ale obrał zupełnie odmienny charakter od tego, co Heldon prezentował w latach 70. Choć zespół stylistycznie pozostawał na granicy elektroniki i rockowej awangardy, nowe oblicze Heldonu stanowiło całkowite odejście od eksperymentalnego charakteru muzyki, a nawet odejście od formy czysto instrumentalnej charakteryzującej Heldon w latach 70., na rzecz nie tylko formy wokalnej, ale wręcz piosenkowej.
Zmiana nastąpiła również pod względem brzmienia elektronicznego, w którym Heldon nie odwołuje się już do analogowych brzmień z lat 70., a porusza się w zupełnie współczesnym brzmieniu elektronicznym oscylującym między stylami The Prodigy a Nine Inch Nails. Niezmienne pozostaje brzmienie gitary - agresywne, inspirowane stylem Roberta Frippa, ale i tu pojawiają się nowości, bowiem Richard Pinhas prezentuje riffy gitarowe, w których słychać wpływy od Joy Division i New Order, przez Limp Bizkit, Korn i Linkin Park, po Nirvanę i Pearl Jam.
Kompletną nowością jest warstwa wokalna oparta w większości na stylu rapowanym, choć rap utrzymany jest w formie bardziej punkowej. Only Chaos is Real nagrywany był w latach 1997-2000 w paryskim Ramsès II - PEV studios. Tym razem do nazwy zespołu nie dodano chronologicznej do kolejności ukazania się albumu cyfry (czyli ,,8" bądź ,,VIII", względnie ,,Eighth").
W skład Heldonu, obok jego głównego instrumentalisty, weszli: basista Olivier Manchion, klawiszowcy Maurice G. Dantec i Norman Spinrad, którzy wraz z Richardem Pinhasem byli kompozytorami większości materiału, zaś ten pierwszy wraz z Normanem Spinradem (wokal wspierający) był autorem tekstów. Ponadto skład uzupełnili klawiszowiec Benoît Widemann oraz perkusista związany z zespołem Magma, Antoine Paganotti, zaś rolę głównego wokalisty przyjął na siebie mało znany David Korn.
Album otwiera tytułowy Only Chaos Is Real oparty o technoidalną sekcję rytmiczną wspieraną również żywymi bębnami, współcześnie brzmiącą elektronikę z syntezatorowymi efektami, oraz o długie i agresywne riffy gitarowe, inspirowane zarówno stylem Roberta Frippa, jak i nurtami typu grunge i indie rock. Partie wokalne są rapowane. Numer dość mocno przypomina dokonania Nine Inch Nails z albumu The Downward Spiral. Gościnny udział w nagraniu utworu wziął znany francuski muzyk synth popowy Philippe Laurent.
Śpiewany po francusku Les Racines Du Mal jest utworem o charakterystyce hardrockowej z elementami grunge i indie rocka z silną sekcją rytmiczną żywej perkusji i głębokim podkładem basu. Oprócz współcześnie rockowych riffów gitarowych, przestrzeń wypełniają długie solówki gitarowe w stylu Roberta Frippa, zaś elektronika stanowi tu jedynie tło. Partie wokalne opierają się na chłodnej francuskojęzycznej deklamacji.
Le Plan ma charakter hard rocka z agresywnymi riffami gitarowymi, silną sekcją żywej perkusji i gęstym, funkowym brzmieniem basu, jednakże kompozycja posiada także technoidalny podkład rytmiczny wspierający żywą perkusję a także industrialny puls. Numer w przeważającej większości ma charakter instrumentalny, dopiero pod sam koniec pojawia się krótki, agresywny i punkowy wokalny epizod. W utworze gościnnie na basie zagrał były muzyk zespołu Magma Bernard Paganotti.
Holy Dolly to najbardziej przebojowy moment albumu; fani Heldonu w latach 70. pewnie nie byliby w stanie uwierzyć, że zespół byłby w stanie nagrać taki utwór. Kompozycja łączy punkowe i indie rockowe riffy gitarowe z solówkami bardziej funkowymi i chłodnymi motywami klawiszy. Sekcja rytmiczna oparta jest na żywej rockowej perkusji wspieranej podkładem automatu perkusyjnego. Linie wokalne wyraźnie mają charakter punkowy. Numer przypomina klimatem nieco dokonania Linkin Park bądź Limp Bizkit, które w tamtym czasie udanie startowały do kariery. W nagraniu utworu gościnnie udział wzięli gitarzyści Alain Ranval i Duncan Nilsson-Pinhas - syn Richarda.
Brighter Than A Thousand Suns łączy elektronikę w stylu Nine Inch Nails i The Prodigy z technoidalną sekcją rytmiczną i agresywnymi hard rockowymi riffami gitarowymi. Linie wokalne przypominają styl Keitha Flinta z The Prodigy.
Next Level jest kolaboracją hard rocka i indie rocka; piosenka zawiera agresywne riffy gitarowe, głęboką sekcję basową i dość połamaną sekcję żywej perkusji, która wspierana jest przez technoidalny podkład. Elektronika stanowi tu tło, zaś partie wokale oparte są o krzykliwy rap. Całościowo numer oscyluje gdzieś między stylami Limp Bizkit i Korn. Dość podobną strukturą charakteryzuje się Mutant Monkey, choć połamana sekcja żywej perkusji nie jest wspierana przez technoidalny podkład, na pierwszy plan zaś wychodzą indie rockowe partie gitary, długie i agresywne riffy gitarowe są bardziej odległe, zawieszone wysoko, wokal ma bardziej wymiar agresywnej deklamacji. Numer ponadto wyróżnia się licznymi syntezatorowymi pulsacjami i efektami.
Ubik jako jedyny utwór płyty zasadniczo odwołuje się do oryginalnego brzmienia Heldonu z lat 70., nie przypadkiem zresztą, skoro gościnne w nagraniu udział wziął Georges Grünblatt, były muzyk oryginalnego, wczesnego składu Heldon w latach 70. W nagraniu wzięli udział również Alain Bellaïche, który w latach 70. współpracował z Heldonem przy nagraniu albumu Agneta Nilsson, oraz basista Bernard Paganotti. Ubik opiera się na klasycznie rockowej sekcji rytmicznej i analogowo-syntezatorowym podkładzie. Utwór opatrzony jest blues-rockowymi riffami gitarowymi, bluesowym podkładem klawiszy oraz gęstą i głęboką linią basu. Partie wokalne charakteryzują się niską deklamacją wspieraną niekiedy przez oszalałe grunge'owe wrzaski.
Zamykający album Last Level jest kontynuacją utworu Next Level i utrzymany jest w tym samym stylu muzycznym, wokalnym i tekstowym.
Only Chaos is Real był pierwszym od ponad dwudziestu lat albumem sygnowanym szyldem Heldon, chociaż muzycznie nie za wiele miał wspólnego z muzyką Heldonu z lat 70., co też zapewne było przyczyną dość chłodnego przyjęcia wydawnictwa przez krytykę i fanów, mimo bardzo wysokiego poziomu artystycznego i dość dobrej orientacji Richarda Pinhasa i spółki we współczesnej muzyce.
Chociaż Only Chaos is Real w niczym nie odbiegał od muzycznych standardów końca lat 90. i początków lat 2000., co więcej, łączył bardzo popularne wówczas style reprezentowane przez wykonawców pokroju Nine Inch Nails, The Prodigy, Linkin Park, Limp Bizkit czy Korn, taka formuła była nie do zaakceptowania przez starych fanów Heldonu pamiętających zespół z lat 70. jako wykonawcę eksperymentalnego; albumowi zarzucono pójście w komercję i pop, toteż Richard Pinhas postanowił nie kontynuować już działalności pod szyldem Heldon, zaś Only Chaos is Real jak dotąd jest ostatnim albumem w dorobku zespołu.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
Awatar użytkownika

Depeche Gristle
Zweryfikowany
Twardziel
Posty: 699
Rejestracja: 27 lip 2009, 17:36
Status konta: OK
Imię i nazwisko:
Lokalizacja: Wrocław
Jestem muzykiem: Nie
Ulubieni wykonawcy:
Zawód:
Zainteresowania:
Wiek: 44
Status: Offline

#116971

Post autor: Depeche Gristle »

Dead Or Alive - Mad, Bad and Dangerous To Know, 1986;
*****
Style: new wave, synth pop, cold wave, post punk, glam rock, electro funk, latin pop, soul
Obrazek

Psyche - Daydream Avenue, 1991;
*****
Style: new wave, synth pop, electro pop, electro funk, house, trip hop, electro, minimal, cod wave, dark wave, industrial, ebm, new age, rock elektroniczny, soul
Obrazek


Mad, Bad, and Dangerous to Know - trzeci album brytyjskiego synth popowego bandu Dead or Alive dowodzonego przez ekscentrycznego i kontrowersyjnego wokalistę Pete'a Burnsa. Światowa premiera albumu nastąpiła 21 listopada 1986 roku. Za produkcję krążka odpowiedzialne było producenckie trio  Stock Aitken Waterman (SAW), które zapewniło ogólnoświatowy sukces komercyjny poprzedniemu albumowi Dead or Alive, Youthquake (1985), choć sam Pete Burns nie był do końca zadowolony ze współpracy ze Stock Aitken Waterman, zarzucając producentom faworyzowanie innych wykonawców, (w tym żeński zespół Bananarama) którzy z nimi współpracowali. Pete Burns zarzucał ponadto producentom, że ignorują jego sugestie oraz pomysły, w tym także w kwestii doboru singli, lub by singiel Something in My House wydać w Halloween. Niemniej jednak producenckie trio zaakceptowało kontrowersyjny tytuł albumu ,,Mad, Bad, and Dangerous to Know" - taki tytuł pierwotnie miał nosić debiutancki album zespołu, Sophisticated Boom Boom (1984), jednakże wówczas wytwórnia Epic Records nie wyraziła na to zgody. Tytuł albumu był, rzecz jasna, nawiązaniem do wypowiedzi Lady Caroline Lamb (anglo-irlandzkiej arystokratki i powieściopisarki, słynnej z romansu z Georgem Gordonem Noelem Byronem) opisującej kontrowersyjną angielską postać Lorda Byrona.
Autorem okładki albumu, na której widnieje wizerunek Pete'a Burnsa, oraz całej sesji zdjęciowej zespołu jest fotograf Bob Carlos Clarke.
Album rozpoczyna singlowy Brand New Lover, który z miejsca stał się światowym przebojem. Numer ma klasycznie synth popową strukturę wzbogaconą o głęboką sekcję basową i długie glam rockowe riffy gitarowe.
Kolejny z singlowych przebojów, I'll Save You All My Kisses, oparty jest o energiczną i jednostajną post punkową sekcję rytmiczną, funkowy podkład basowy, synth popowe sekcje klawiszowe oraz charakterystyczne burleskowe orkiestracje. Linie wokale osadzone są w popie lat 60.
Son of a Gun jest klasycznie synth popowym numerem z wpływami brzmieniowymi Bronski Beat, zawierającym elementy funku i new wave oraz post punkowy wokal, co było rzeczą dosyć powszechną w tamtym okresie twórczości Dead or Alive.
Synth popowy Then There Was You charakteryzuje się wyraźnie podkreślonym pulsem sekwencera oraz new wave'owym zabarwieniem uwydatnionym przez silną sekcję rytmiczną, podkład gitary klasycznej i chłodne partie klawiszy. Piosenka ma niesamowicie przebojowy charakter, szczególnie w warstwie linii wokalnej i, gdyby była singlem, zapewne również byłaby hitem. 
Come Inside prezentuje bardziej utanecznioną formę synth popu z wyrazistym tanecznym pulsem sekwencera, chłodnymi partiami klawiszy oraz chwytliwymi klawiszowymi solówkami. Nie brakuje tu też partii fortepianu czy odległych gitarowych riffów. Kompozycja przypomina trochę przyszłe dokonania Kylie Minogue, Ricka Astleya i Pet Shop Boys, jest też zapowiedzią klimatów, w które podąży Dead or Alive na następnych albumach, w szczególności na Nude (1988).
Something in My House to największy z singlowych przebojów tego albumu i jeden z największych hitów w dorobku Dead or Alive, obok You Spin Me Round (Like a Record), zresztą Something in My House utrzymany jest w bardzo podobnym rockowo (wokale) synth popowym (muzyka) klimacie do You Spin Me Round (Like a Record), choć wersja albumowa Something in My House charakteryzuje się znacznym wydłużeniem, zaś glam rockowe riffy gitarowe zastąpione zostają latynoskimi partiami akustycznej gitary. Teledysk do utworu był hołdem dla filmu Jeana Cocteau, ,,La Belle et la Bête" (Piękna i Bestia) z 1946 roku, gdzie w plenerach Château de Raray tworzono klip.
Kolejny singlowy przebój, Hooked on Love, utrzymany jest w dość podobnym taneczno-synth popowym klimacie, jak Come Inside, choć Hooked on Love posiada wyraźniejsze glam rockowe riffy gitarowe zabarwione twórczością zespołu Queen.
I Want You, z dodatkiem glam rockowego riffu gitarowego, łączy synth popową strukturę utworu z klimatami soulu i funku. Piosenka dość mocno przypomina stylistykę z wydanego w tym samym czasie albumu zespołu The Human League, Crash.
Kończący album Special Star jest chłodnym i łagodnym, (także w warstwie wokalnej) klasycznie synth popowym numerem, który klimatem powraca do debiutanckiego albumu Dead or Alive, Sophisticated Boom Boom.
Album Mad, Bad, and Dangerous to Know przyniósł zespołowi ogólnoświatowy sukces komercyjny, choć jego notowania przyniosły nieco słabsze wyniki na listach przebojów od Youthquake, niemniej Mad, Bad, and Dangerous to Know dotarł do 27. miejsca listy U.K. Top 75 Albums, 52. miejsca U.S. Billboard 200 - taką samą pozycję album osiągnął w Kanadzie (Canada Top 100 Albums), w Japonii zaś dotarł do 19. miejsca, z kolei na szwedzkiej liście Sweden Top 60 Albums longplay uplasował się na 21. miejscu, zaś w Australii na miejscu 37.

Daydream Avenue - piąty album kanadyjskiej formacji synth popowej Psyche, który na rynku muzycznym ukazał się 1 października 1991 roku nakładem niemieckiej wytwórni SPV Records.
Ogromny sukces komercyjny poprzedniego albumu Psyche, The Influence (1989), sprawił, że muzycy na stałe postanowili przenieść się do Niemiec, konkretnie do Berlina, gdzie już od blisko trzech lat tworzył brat wokalisty formacji, zarazem jej były klawiszowiec, Stephen Huss, któremu kariera solowa niespecjalnie się powiodła, muzyk zatem powrócił do macierzystej formacji dołączając do swojego brata, Darrina Hussa, zastępując jednocześnie klawiszowca Davida Kristiana, który opuścił Psyche niedługo po nagraniu albumu The Influence.
Muzycy Psyche weszli do studia Machinery Studio w Berlinie w pierwszym kwartale 1991 roku. Pierwotnie album miał nosić tytuł Gridlock Dynasty, ostatecznie jednak album ukazał się jesienią 1991 roku pod tytułem Daydream Avenue.
Choć początek lat 90. w muzyce elektronicznej zdominowany był przez nurt acid house, muzycy Psyche raczej z rezerwą spoglądali na ten kierunek muzyczny, pozostając w znacznym stopniu w stylistyce synth popowej, która do tej pory zapewniała sukces formacji.
Album otwiera If You Believe w klimacie synth popu i electro funku z silnymi wpływami brzmieniowymi Cabaret Voltaire z albumu Code (1987).
Angel Lies Sleeping to z kolei przykład klasycznego EBM-u, w którym słychać inspiracje twórczością Front 242 oraz Ministry i Skinny Puppy lat 80., choć także i tu pojawiają się wpływy Cabaret Voltaire.
Destiny ma bardziej nastrojowy i melancholijny charakter; numer jest dość złożoną mieszanką synth popu, rocka elektronicznego i soulu.
Przykładem klasycznego acid house'u przełomu lat 80. i 90. jest Love Is A Mystery, taneczna kompozycja w większości instrumentalna z niewielkimi epizodami wokalnymi ograniczającymi się do tytułowej frazy.
Ghost opiera się wyłącznie na smyczkowych tłach z wyrazistymi i chwytliwymi solówkami klawiszy i bardzo subtelnym podkładem rytmicznym. W drugiej części utworu pojawiają się sola gitarowe i odległe partie saksofonu; piosenka przypomina klimatem dokonania Fad Gadget z albumu Incontinent (1981), chociaż w warstwie wokalnej słychać u Darrina Hussa silny wpływ Marca Almonda.
W What Sorrow Cannot Say słyszalne są dość mocne wpływy twórczości The Beloved (utwór Hello) lub Cabaret Voltaire (utwór Runaway); numer charakteryzuje się dość szybką, ale połamaną trip-hopową sekcją rytmiczną, silnym elektronicznym basowym podkładem i powtarzalnymi sekwencjami klawiszy. To klasyczny przykład electro popu początku lat 90.
Skywalking łączy style electro i synth pop; słychać tu wpływy twórczości Kraftwerk. Partie wokalne częściowo przetworzone są przez vocoder, w tle zaś słychać deklamację Darrina Hussa oraz sample dialogów.
Alone With A Gun utrzymany jest w stylistyce klasycznego synth popu lat 80. i zasadniczo jest powrotem Psyche do brzmienia z albumów Mystery Hotel i The Influence.
Speak Tex Program to krótka, niespełna 2-minutowa ambientowa miniatura składająca się z chłodnej, wysoko granej przestrzeni, na której tle rozbrzmiewają delikatne partie gitary akustycznej i fletu. Słychać tu przetworzoną przez komputer frazę tytułową ,,Speak Tex Program" powtarzaną po kilkakroć przez syntezator mowy, podbudowaną przez elektroniczne efekty. Kompozycja budzi skojarzenia z new age'owymi klimatami Tangerine Dream.
Wpływy brzmieniowe Tangerine Dream słychać również w instrumentalnym Eternal City, łączącym synth pop z new age i ambientem. Utwór cechuje jednostajny i uporządkowany beat sekcji rytmicznej, pulsujący sekwencerowy podkład, wysoko grana przestrzeń i rozbudowane partie klawiszy. W bardzo podobnej stylistyce utrzymany jest zresztą także następny instrumentalny numer - Quest.
Suspicion jest z kolei flirtem z brzmieniem industrialnym zabarwionym stylem Nine Inch Nails z albumu Pretty Hate Machine (1989). Numer opiera się na energicznej sekcji rytmicznej, industrialnych pulsach sekwencera i niepokojącej odległej przestrzeni. Wokal Darrina Hussa jest wyjątkowo niski, niekiedy wspomagany wysokimi chórkami.
Zamykający album, ponad 10-minutowy instrumentalny utwór Belial, to znów powrót do brzmienia inspirowanego twórczością Tangerine Dream. Kompozycja łączy strukturę synth popu w sekcji rytmicznej i sekwencerowym podkładzie, z ambientem i new age w rozbudowanych klawiszowych partiach i przestrzeni. Utwór zawiera również gitarowe ozdobniki.
Album Daydream Avenue nie przyniósł Psyche sukcesu komercyjnego na miarę wydawnictw pokroju Unveiling the Secret, Mystery Hotel, o The Influence nie wspominając. W dobie rosnącej popularności nurtu grunge i acid house'u, a także tandetnego euro dance'u na początku lat 90., brzmienia lat 80. nie były raczej ciepło przyjmowane, niemniej dziś album Daydream Avenue uważany jest przez fanów za jedną z najważniejszych pozycji w dyskografii Psyche.


Entertainment Trough Pain
--------------------------------------------

Link:
BBcode:
HTML:
Ukryj linki do posta
Pokaż linki do posta
ODPOWIEDZ Poprzedni tematNastępny temat