Co kto lubi. Dla lubiących plumkanie Klausa-emeryta (ja lubię

) płyta jest dość miła w dotyku. Trudno jednak pozbyć się wrażenia, że wszystko, co się na krążku dzieje, jest aż do bólu wtórne. Zamiast nowych kompozycji mamy jakby remiksy z kilku wcześniejszych płyt. Klaus bardzo chciał jeszcze coś stworzyć, jednak nie bardzo miał co słuchaczom przekazać. Może to, co się stało, pozostaje w jakiejś relacji z tym, co słyszymy. Coś się tutaj skończyło... Pozostaje ta ostatnia płyta, której zbyt często chyba nie będę słuchał...
