
Plyta o ktorej pisze to wyjatkowe zjawisko w polskiej muzyce awangardowej poczatku lat 70tych. Wyobrazcie sobie taki sklad HELMUD NADOLSKI na basie akustycznym granym smyczkiem i przetwarzanym efektem, CZESLAW NIEMEN na moogu i ANDRZEJ NOWAK organy koscielne. Calosc nagrana w czasie koncertu w kosciele sw. Jerzego 27.08.74r. Nie sklamie jesli powiem ze klimatem, brzmieniem przypomina mi okres Tangerine Dream z plyt "Alpha Centauri", "Atem", "Zeit". Slowo daje osiagneli tak prostymi srodkami taki niesamowity elektroniczny nastroj, bez komputerow, pluginow, sekwencerow. Niebywale. Prawdopodobnie nie wydano tego na CD. Ja przegralem sobie z winyla PRONITu.
Pisze o tym szczegolnie dlatego zeby udowodnic ze u nas w tamtych czasach takze robiono muzyke elektroniczna na najwyzszym poziomie, osadzona jak najbardziej w tradycji jazz rocka elektronicznego. Takich rodzynkow bylo troche. Wydawano te plyty w symbolicznych nakladach. Az zal (ta.... jak ona sie nazywa?)"........" sciska
