Ostatni post z poprzedniej strony:
Spoko, poczekamy .W międzyczasie posłuchamy Vangelisa, albo Actress
Moderatorzy: fantomasz, monsoon, radek tymecki
Ostatni post z poprzedniej strony:
Spoko, poczekamy .Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
Bel jestem PR-owcem. Za dobre kontakty płaci się najwięcej. Ale dajmy już sobie spokój - nie przekonamy się.wynajmuje sie agencje, ktora ma podpisane umowy ze znanymi nazwiskami i to nie sa koszty nie wiadomo jak wielkie, na ktore jakoby mialo by byc stac tylko najwiekszych. Wiec zanim zaczniesz pisac o absurdach, dokladnie dowiedz sie jak to dziala
Przytoczyłem dokładnie to, co napisałeś. Nie zrozumiałem przekazu? Ok - zostawmy to.Nadinterpretowujesz. Odczytujesz tak jak chcesz to odczytac i jak Ci wygodnie
Musiałbyś podać więcej informacji. Ja napiszę Ci tak: niemal codziennie odmawiam recenzji, bo otrzymuję mnóstwo propozycji. Dlaczego to robię? Najczęściej po prostu dlatego, że nie mam już czasu. Autorzy NM sami wybierają płyty, o których chcą pisać. Nikt im za to nie płaci. Płyt na rynku jest mnóstwo. A serwis jest autorski, robiony od 10 lat tylko dlatego, że jest to fajne. Gdybym napisał niezależnemu wydawcy, że płyta mi się podoba i chętnie umieszczę baner w serwisie za kasę - wyśmiałby mnie).Recenzja ma pojawić się w drukowanym miesięczniku.
Redaktor gazety odmawia bo płyta nie ukazała się w formie CD, lecz tylko w formie cyfrowej.
Czy nasze media żyją już w XXI ?! Jakie "ambicje" mają te gazety?
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
Bo redaktor to dinozaur .DigitalSWorld pisze:Poniższy przykład myślę, że mieści w prowadzonej dyskusji.
Co powiecie o takiej sytuacji.
Recenzja ma pojawić się w drukowanym miesięczniku.
Redaktor gazety odmawia bo płyta nie ukazała się w formie CD, lecz tylko w formie cyfrowej.
Czy nasze media żyją już w XXI ?! Jakie "ambicje" mają te gazety?
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
Amen.Stefan pisze:Recenzja ma zachęcić (lub nie) do zakupu. Jak nie ma czego sprzedać i jak recenzja z tym czymś nie jest powiązana - to jest absolutnie bez sensu. Taka recenzja to nic innego jak publicystyczny onanizm
Musi istnieć płyta, musi istnieć plik.
Alez oczywiscie, ze rowniez tak. I to wynika posrednio z tego co napisalem wyzej. I nizej.DigitalSWorld pisze: Ja się domyślam o co chodzi. O zwyczajny podpis pod recką.
Zwykle jest to: "płyta wydana w xxx, digipack. Cena xxx"
A w tym przypadku podpis to: Płyta dostępna w linku xxx , darmowe pobranie.
Nie, to nie tak. Sa tez serwisy i magazyny, to jest kwestia podejscia kazdego z osobna, ale wtedy i tak wybieraja sprawdzonych artystow, ktorym mozna zaufac i temu co robia.DigitalSWorld pisze: Przecież "profesjonalny miesięcznik" nie będzie się zniżał do poziomu darmowej muzy,
Czasami tak, czasami nie, zalezy od czasopisma. Tworcy tez zarabiaja, bez wytworni nie osiagneliby takich sprzedazy i takiej popularnosci.DigitalSWorld pisze: Myślę, że jest też niepisana umowa, że wspiera się tylko tych co dają zarobić wytwórniom, to są właśnie te sprzężenia zwrotne o których piszesz. Wiemy dobrze, że na płytach CD twórca nie zarabia, zarabia wydawca.
E tam niemozliwe. Przeciez mozesz wydawac CD swoim sumptem. Owszem, to kosztuje, ale cos za cos. Zawsze jest tak, ze trzeba isc na komromisy i przyjmowac warunki, przynajmniej czesc, tych, ktorzy sa silniejsi, to stara zasada, ktora dziala nie od czasu wynalezienia internetu. Po prostu czasem trzeba sie dostosowac. I to nie oznacza braku niezaleznosci. Po prostu robiac krok w przod zawsze trzeba poczynic jakies inwestycje czy pieniezne czy czasowe (co tez sie przeklada na pieniezne), bo wkracza sie w komercyjny swiat, ktory rzadzi sie komercyjnymi regulami, a nie tym co jest fajne i mniej lub bardziej wartosciowe. W czasach YT i FB wszyscy przywykli, ze im ktos moze cos dac za darmo i nie sa nauczeni, ze od siebie tez trzeba cos dac, czasem bardzo duzo zeby cos osiagnac. A tymczasem po prostu trzeba przywyknac do tego, ze racje maja ci, co wykladaja pieniadze i tak dlugo jak pieniadze beda po innej stronie, tak dlugo milion innych mas moze sobie isc w dziesiec milionow innych drog . Do czasu kiedy ktos na tym nie zweszy zarobku, ale i tak to zamieni w biznes. Ta cala masa, o ktorej piszesz to w duzej mierze swiat absolutnie amatorski, z ktorym na profesjonalnym poziomie malo kto chce miec doczynienia. Chcac kupic syntezator nie idziesz to pana zdzisia, ktory sklada takowe z fragmentow mebli i zlomu w swoim garazu. Choc wiele biznesow tak powstalo w garazu czy na strychu, to przez lata ich wlasciciele ciezko pracowali na swoja pozycje, tez majac przed soba wiele drzwi zamknietych.DigitalSWorld pisze: Bycie niezależnym w naszych czasach jest wręcz niemożliwe, i to jest właśnie wyzwanie.
Z drugiej strony, widzisz że cała masa idzie w drugą stronę i się zastanawiasz, może to oni mają rację, może wskoczyć do tej łódki i popłynąć razem.
I zostać małym trybikiem w tym kole. Czy rola trybika to marzenie człowieka? Wiemy, że nie.
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
Ja bardziej skłaniam się do wersji, że recenzja ma nakłonić do słuchania. Kupno to wynik pragnienia w/w czynności. Oczywiście wydawca myśli o sprzedaniu, nie o słuchaczu.Stefan pisze:Recenzja ma zachęcić (lub nie) do zakupu. Jak nie ma czego sprzedać i jak recenzja z tym czymś nie jest powiązana - to jest absolutnie bez sensu. Taka recenzja to nic innego jak publicystyczny onanizm
Musi istnieć płyta, musi istnieć plik.
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
Tak sie mowi i mowi i nic z tego nie wynika. Generalnie dotyczy glownie rynku amatorskiego.jman pisze:Ciekawe, bo w ostatnich miesiącach (latach?) mówi się właśnie o przeciwnym trendzie: dzięki mediom społecznościowym twórcy mogą zorganizować sobie dystrybucję z pominięciem wydawców i mediów.
Tak bylo, tyle, ze eksperyment lekko nie wypalil . Nie wiem, moze troche za wczesnie bylo na tego typu eksperymenta.jman pisze: Tak było choćby z Radiohead, którzy bodaj w 2007 wypuścili "In Rainbows" jako download na swojej stronie (w opcji "co łaska"). No, ale aby to zrobić i mieć sukces, trzeba być Radiohead
Nie wierz w to. To sie samo nie dzieje nagle i z nienackajman pisze: Jest również wielu młodych artystów, którzy już na etapie wrzucania pojedynczych kawałków online robią się bardzo popularni i opisywani są w mediach (z zachwytem):
To tak nie dziala. Nad czym mozna jedynie ubolewac.DigitalSWorld pisze: Ja bardziej skłaniam się do wersji, że recenzja ma nakłonić do słuchania.
Nie do konca.DigitalSWorld pisze: Wygląda to na mnożeniu pośredników między podmiotami, a wiemy kto zarabia najwięcej
Imho przyjmuesz zla perspektywe. W pewnym sensie to Ty rozdajesz karty, bo jestes tworca. Jak je rozdasz zalezy wylacznie od Ciebie, od nikogo innego.DigitalSWorld pisze: Uświadamia, że bycie trybikiem ułatwia istnienie w branży. Czy są plusy stania na poboczu i przyglądaniu się gdzie te "autobusy jadą"?
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
Nie napisałem że Jarre zapewne boi się skrytykować, choć można to i tak interpretować. Posłużę się anegdotą: Bill Clinton zapytany co myśli o Alexie Jonesie, powiedział że Alex Jones to wybitna i ważna osoba która robi mnóstwo niezmiernie ważnej pracy. Sęk w tym że Bill Clinton popiera wszystkich kolejnych prezydentów, a Alex Jones to dziennikarz programowo twierdzący że prezydenci USA to marionetki i mówiący w kółko o tym że Biały Dom jest w kieszeni Wall Street. Opinię Clintona można różnie interpretować. Mnie się wydaje że po prostu taki rasowy polityk nawykowo kadzi komu popadnie żeby ktoś przypadkiem nie poczuł się urażony.jman pisze:i zapewne boi się skrytykować
Uwaga o Teo & Tea była w zamiarze antytezą do prezentacji Jarra jakiej dokonałeś. Bądź co bądź, bez tego co ostatnio popełnił, obraz byłby niepełny. Przyznaję jednak że był to może błędny atak, bo sam bardzo miałem za złe swego czasu pewnym osobom, kiedy atakowały moje uwagi nt. pewnej czynności technicznej, bo nie miałem praktycznego doświadczenia. Czas jednak pokazał że to czego niektórzy muszą się nauczyć na własnej (i nie tylko) skórze, bez praktyki można świetnie przewidzieć, jeśli się odpowiednią rzecz przeczyta i przemyśli. Nie możemy przy tym zakładać że Teo & Tea było odzwierciedleniem gustu i umiejętności Jarra w chwili tworzenia, różne motywy mogły mu towarzyszyć kiedy to nagrywał i wydawał.jman pisze:Cytując Belmondo: nie bagatelizujcie tak łatwo czyjejś wiedzy i doświadczenia!
Z tym zarzutem spotkałem się już wielokrotnie. Niestety mam głębokie przeświadczenie że wiedza jest wspólnym dobrem którym należy się dzielić, dlatego na swój sposób dzielę się nią z każdym kto zechce mnie wysłuchać. Uważam przy tym że każda ocena/diagnoza itd. powinna być przynajmniej przyzwoicie uargumentowana aby miała jakąkolwiek wartość. Stąd być może bierze się u różnych ludzi przeświadczenie że "się wymądrzam".jman pisze:jesteś przemądrzały, co nie buduje Twojego autorytetu.
Oczywiście, stwierdziłem że Actress jest słabe, zakładając że mam prawo wyrazić swoje zdanie nt. tego projektu, zwłaszcza jeżeli mam w związku z tym jakieś konkretne argumenty. W innym przypadku, raczej bym tego nie robił, nie bardzo bowiem wiem co miało by kogo obchodzić czy coś mi się podoba czy nie. Nie wiem jakimi kategoriami powinienem tę konkretną muzykę opisywać. Użyłem tych kategorii w ramach których miałem jakieś spostrzeżenia i które odnoszą się do każdej muzyki, niezależnie od tego czy twórca sobie tego życzy czy nie, bo po prostu stwierdzają co jest w dziedzinie możliwe.jman pisze: Ty stwierdzasz, że Actress jest słabe. Swoją ocenę budujesz na kategoriach, którymi w ogóle nie powinieneś takiej muzyki opisywać.
Być może jest to błędem. Z mojego punktu widzenia, Actress trudno uznać za eksperyment. Być może dla twórcy było to eksperyment z muzyką. Jednak z punktu widzenia tego co w muzyce już stworzono i co w niej określono, Actress jest takim eksperymentem jak w XXI wieku popłynięcie na Czarci Ostrów odkryciem.jman pisze:Próbujesz ocenić eksperyment szukając w nim klasycznych struktur, co moim zdaniem jest podstawowym błędem.
Jeżeli ktoś gra w kółko dwa, no powiedzmy cztery takty i urozmaica całość czterominutowego utworu np. w ten sposób że stopniowo usuwa kolejne głosy, i mniej więcej tak wyglądają wszystkie utwory na płycie, to trudno się spodziewać by było to coś interesującego.smith pisze:ale gdzieś w połowie już byłem mocno wynudzony...
Zabrzmi to na krakanie papugi, ale też spodziewałem się takiej reakcji z Redaktora strony. (Nie na darmo się zbierało przykre doświadczenia ze sporów). Przykre jest to, że przeważnie każda ze stron nie chce uznać czy zrozumieć argumentów strony drugiej. Jestem w stanie przyjąć, zaakceptować myśl że Nowa Muzyka ma pewne wartości estetyczne, hipnotyczne, że oddziałuje jakoś na słuchacza. Oczywiście, zgadzam się. Natomiast nie mogę uznać np. Actress czy Phon.o za coś wybitnego, czy coś "nowego" w sensie postępowym. Coś co pchnie muzykę na nowe tory i nada jej nową jakość. Nie mogę, bo to by przeczyło zdobytej wiedzy w którą by wątpić nie mam podstaw (swoje spostrzeżenia słuchowe pomijam, ale też przychylne nie są). Kubizm jest poniekąd dobrym przykładem. Jakkolwiek obrazy zostały w pewien sposób uproszczone, to jednak zawierały pełen obraz, a nie jego fragment, a prekursor ponoć potrafił malować "normalnie". Oczywiście, ktoś kto nie umie malować, może sobie robić obrazki w oparciu o figury geometryczne i może to mieć nawet jakąś wartość estetyczną. Ale nie przesadzajmy z zachwytami, na które takie dzieło nie może zasługiwać.jman pisze: Dlatego jestem zadowolony z przebiegu tej rozmowy - jest dokładnie taka, jakiej się spodziewałem. Przecież wiem, że Was nie przekonam.
Już nie takie przewały były w Imperium Brytyjskim na porządku dziennymjman pisze:Wygląda na to, że wszyscy ulegli zbiorowej halucynacji i kompromitacji.
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
Recenzja ma pojawić się w drukowanym miesięczniku.
Redaktor gazety odmawia bo płyta nie ukazała się w formie CD, lecz tylko w formie cyfrowej.
Co nie zmienia faktu, że większość jego utworów (oczywiście są jakieś tam wyjątki) to kompozycyjny banał. Uroczy, ale jednak.Marek Biliński - u niego zmiana tonacji jest praktycznie punktem obowiązkowym utworu i bardzo ceniłem za to utwory Bilińskiego, bo były dzięki temu ciekawsze, bogatsze.
Kolega po prostu nie trawi minimalizmu. Proponuję jednak poczytać więcej: http://pl.wikipedia.org/wiki/Minimalizm_(muzyka)Jeżeli ktoś gra w kółko dwa, no powiedzmy cztery takty to trudno się spodziewać by było to coś interesującego.
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
Czy to jest z pewnością fakt? Zapewne formule Bilińskiego bliżej do większości uznanych kompozytorów jacy się do tej pory pojawili, jednak jego utwory znacznie różnią się od siebie, co jest tym bardziej zauważalne przy ilości użytych środków, bo dają większe pole do popisu- więcej trzeba wymyślić. Jeżeli minimalizm by się upowszechnił, to podejrzewam że dość zgodnie nazywalibyśmy właśnie utwory tego nurtu banalnymi. No bo ileż można oryginalnych rzeczy wymyślić w ramach tak radykalnie zredukowanej formuły?jman pisze:Co nie zmienia faktu, że większość jego utworów (oczywiście są jakieś tam wyjątki) to kompozycyjny banał. Uroczy, ale jednak.
Nie wiem czy nie trawię. W pewnych warunkach jakieś minimalistyczne fragmenty dobrze się nadają do filmów o określonej estetyce.jman pisze:Kolega po prostu nie trawi minimalizmu.
Mniej więcej to na co uskarżałem się wcześniej. Minimalizm może sobie istnieć, przedewszystkim zapewne istniał nie tylko u wspomnianych w tych artykułach ludów pierwotnych, ale także jako pierwsze dzieła początkujących muzyków, oraz ćwiczących adeptów. Przecież ćwiczenie pasażu znakomicie spełnia podaną definicję. Można się spierać czy minimalizm podpada pod robienie sztuki z ćwiczenia, a z wypadku przy pracy zamierzonego efektu. Natomiast nie mam pomysłu jak zanegować to że ćwiczenia spełniają kryteria tego gatunku muzycznego. Nie wiem, być może moja wiedza jest za mała.jman pisze:"Podstawą minimalizmu jest prostota materiału melodycznego i przejrzystość harmonii oraz redukcja materiału muzycznego; istotne jest także eksponowanie struktur rytmicznych"
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
Imho jestes tu niesprawiedliwy, bo rownie dobrze taki "zarzut" mozna postawic dowolnej redakcji, w tym koledze jmanowi, ba, mozna zarzucic dowolnej strukturze- zawsze mala grupa ludzi decyduje o tym co jest lepsze dla wszystkich . Poza tym kazdy dziennikarz posluguje sie swoim poczuciem (i tu wstawic dowolne slowo czego).DigitalSWorld pisze: Mała grupa ludzi decyduje co trafia do "dużych" mediów, kierując się swoim "poczuciem piękna".
To bardzo wybiorcza ocena. Ta jakosc, o ktorej piszesz to posredni efekt tego, ze teraz kazdy moze dowolny idiotyzm opublikowac w internecie i dziennikarstwo rowniez z tym musi sie zmagac. Jakosc dziennikarzy zawodowych nie wynika z tego, ze to ich zawod, bo w kazdym zawodzie sa tacy, co psuja dobre imie innym, a wiekszosc z nich nie jest dziennikarzami z powolania, jak zreszta w kazdym innym zawodzie. Fakt, jakosc dziennikarstwa podupadla w ostatnich latach, szargajac dobre imie tej profesji, jak tylko do piora dorwalo sie mlode pokolenie, majace mniej skrupulow, mniej zahamowan, watpliwa uczciwosc itd. itp , jak ktos chce moze to nazwac Nowym Dziennikarstwem (zbieznosc formy absolutnie przypadkowa ), zreszta zdaje sie ten termin juz nawet oficjalnie ukuto.DigitalSWorld pisze: Jakość dziennikarzy zawodowych.
Nie zgodze sie z powyzszym. Oni sa bardziej wartosciowi, ale tylko dla artystow amatorow. I to w wielu przypadkach tylko pozornie, bo dziennikarze amatorzy to samouki, uczacy sie na wlasnych bledach, nie majacy wiedzy ani odpowiedniej edukacji jaka powinni miec, czesto nie znajacy "kodeksu" dziennikarskiego, nie mowiac o etycznym, nie rzadko nieswiadomie wyrzadzajacy krzywde artystom chwalac badz ganiac bez podstaw merytorycznych itd. itp.DigitalSWorld pisze: Paradoksalnie dziennikarze amatorzy są bardziej wartościowi. Robią to dla pasji, utrzymują kontakt z muzykami, znają środowisko, żyją razem z nim.
PM7 pisze: Actress trudno uznać za eksperyment. Być może dla twórcy było to eksperyment z muzyką. Jednak z punktu widzenia tego co w muzyce już stworzono i co w niej określono, Actress jest takim eksperymentem jak w XXI wieku popłynięcie na Czarci Ostrów odkryciem.
PM7 pisze: Minimalizm może sobie istnieć, przedewszystkim zapewne istniał nie tylko u wspomnianych w tych artykułach ludów pierwotnych, ale także jako pierwsze dzieła początkujących muzyków, oraz ćwiczących adeptów. Przecież ćwiczenie pasażu znakomicie spełnia podaną definicję. Można się spierać czy minimalizm podpada pod robienie sztuki z ćwiczenia, a z wypadku przy pracy zamierzonego efektu. Natomiast nie mam pomysłu jak zanegować to że ćwiczenia spełniają kryteria tego gatunku muzycznego.
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
Kolego jman, wyciagasz te wnioski (zupelnie nietrafione) jako dziennikarz (o zgrozo!) czy tylko jako uczestnik forum ? Swiat nie konczy sie na upodobaniach, a juz na pewno nie zaczyna, sa inne formy oceny, ktore z dotychczasowych Twoich wypowiedzi mozna uznac, ze sa Tobie nieznane. Przekaz tu jest bardzo prosty: ze skonczonego zbioru nie wygenerujesz nieskonczonej liczby kombinacji, chocbys nie wiadomo jakie teorie do tego dorabial.jman pisze:Rozumiem, że macie bardzo podobne muzyczne upodobania i swoje wypowiedzi najchętniej wieszalibyście wzajemnie nad łóżkami.
Oczywscie, zgadzam sie w 100%. Czym innym jednak jest w pelni swiadome poslugiwanie sie dana forma a czym innym infantylne zabawy. Jako dziennikarz powienienes umiec to odroznic, wylaczajac swoje upodobania.jman pisze: Dla mnie dorobek Rileya, Mortona Feldmana, La Monte Younga, Reicha czy Philipa Glassa trudno zdyskredytować.
Przyznam sie szczecze, ze zastanawiam sie, dlaczego akurat do tej kwestii sie odnioslesjman pisze: Jesteśmy więc nieprofesjonalną redakcją,
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
Zachowaj proszę dla siebie tego typu uwagi. Gdybym reagował w ten sam sposób i pisał Ci co powinieneś, a czego nie - naszej rozmowy nie dałoby się czytać.jako dziennikarz (o zgrozo!)
inne formy oceny sa Tobie nieznane
Jako dziennikarz powienienes
Żenada.Przyznam sie szczecze, ze zastanawiam sie, dlaczego akurat do tej kwestii sie odniosles
Ty pamiętasz z muzyki melodie. Ja też, choć uwielbiam również abstrakcje, powtórzenia, nastrój i brzmienia. Nawet się rymuje Na swojej półce mam np. winyle To Rococo Rot, które też uwielbiam, podobnie jak całą poszukującą elektronikę robioną przez młodych Niemców w latach '90: http://www.youtube.com/watch?v=JoGRxhywaiAZ muzyki pamięta się melodie właśnie. To one nie chcą się potem odczepić przez pół dnia.
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |
jman pisze: Rozumiem, że macie bardzo podobne muzyczne upodobania i swoje wypowiedzi najchętniej wieszalibyście wzajemnie nad łóżkami.
Piszac powyzsze zupelnie nie adresowalem tego do NMjman pisze: Żenada.
Nie ma to jak w krotkich zolnierskich slowach zalatwic komus wieczorbrood.k pisze: "Panowie, [autocenzura] gracie, technicznie i w ogóle. Tylko tu nie ma na czym ucha zawiesić.."
Link: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Ukryj linki do posta |